Newspaper Page Text
WŁADYSŁAW LUBICZ. Oko Proroka —czyli— Hanusi Bystry i jego przygody. (Ciąg dalszy.) — Ten jeden w tej długiej czar* Bej żupicy to jest kupiec turecki, mówi, że nawet sułtański, u ten dru gi to hajduk z samborskn-go zaniku. Priyjechali za niemałą rzeczą; gdy byśmy to mieli, czego oui szukają, hej! hej! pytaliby my, co Lwów ko sztuje! — To chyba całej fury złota i i srebra szukają, ano i kilku fur mo że -i— rzekę na to. — Gdyby to były fury złota albo srebra, snadniej by im znaleźć przy- j szło, ale to co temu żydowi wzięto,! to ja w garści zamknij, a przecież ono za połowę rynku stoi! — A cożby to za cudowna rzecz | była! — wołam i mówię dalej, aby złotniczk'* za język pociąnąć: — Zar- i tujecie zdrowi, panie Lorenc, ze mnie prostaczka. — To nie są żarty, ale sama praw da. Bo to jest brylant czyli djauient najprawdziwszy, wielkości niepo miernej a najczystszej wody, a za taki brylant, to i setki tysięcy duka tów się płaci! Gdybyś ty miał bry lant jeno taki, jak ziarnko grochu, to już zań parę wołów kupisz, coż dopiero, kiedy taki, jak gołębie jajo! Owo taki duży brylant wzięto temu tureckiemu żydowi. — We Lwowie mu wzięto? — py tam Lorenca. — Nie we Lwowie, ale gdzieś nie daleko Sambora; napadł go tam w drodze kozak jeden, czeladnik pana Koniecpolskiego, zrąbał go srodze, w polu za nieżywego zostawił a z brylantem uciekł. Zaparł się we mnie oddech na tę powieść Lorenca i tak mi się duszno zrobiło, z»f i słowa jednego przez chwilę rzec nie mogłem. Ale całą mocą się jakoś trzymałem, aby nicze go po sobie nie dać znać i ochło nąwszy jako tako, pytam złotniczka: — A co za sprawę ma z tym ży dem i z tym brylantem pan Siedmi radzki? — Co za sprawę ma? Pan Siedmi radzki. jako jest złotnik na całą Pol skę sławny a i jioza Polską także, bo go i w Turczech, i w Moskwie i w Niemczech dobrze znają, przecie od tylu lat sam drogimi kamieniami handluje, i czy to on jeden taki bry lant naszemu Królowi Jegomości albo rozmaitym innym monarchom i książętom sprzedał? Carski skarb w Moskwie to mu jeszcze całe krocie tysięcy winien za drogie kamienie, djamenty, szafiry, rubiny, szma ragdy... ale co tobie mówić, kiedy ty na to głupi. — i om dlatego ciekawszy, panie I.oreno i wdzięczniejszy wam za to będę — rzekę pokornie, aby złot niczka zachęcić do gadania. — Owóż masz wiedzieć, że mój pan mistrz o ten zrabowany brylant już dawno odebrał listv, bo mu miał być przesłany od księcia ziemi sied miogrodzkiej lietlen Gabora, który kamień ten jut był sobie u tego tu reckiego żyda ujednał i jeno o to szło. aby mój pan go widział i war tość jego otaksował i aby go potem do Amszterdamu, do Inderlandów, wyprawił, gdzie brylant miał być oszlifowany, bo to jeszcze surowy kamień jest, taki jak z ziemi wy szedł. Opowiadał nam pan Siedmi rudzki, że o tym kamieniu już dawno słyszał, i że cudowne wieści o nim chodzę, jak w bajce. Miał go jeden bardzo znaczy tarek, basza sułtański, i temu go kozacy w Synopie nad Czarnem Morzem zrabowali, potem odbił kozakom basza ten kamień, ale w jakiś czas znowu sam wraz z brv lantetn w ręce kozackie się dostał, a od kozaków kupił go ten żvd tu recki. Ma ten brylant swoje nazwis ko, bo bardzo duże brylanty, że ich bardzo mało na świecie jest, maję swoje własne nazwiska jak ludzie, i tak jest jeden ogromny, co się nazy wa Kohinor, drugi co się nazywa Nadyr Szacji. inny Mnguł, znów in ny b lorent. A ten, co temu żydowi jakiś kozak wziął, to jak powiadał nam pan Siedmiradzki, nazywa się Oko Proroka. Więcej rni wiedzieć nie było po trzeba! Oko Proroka! A więc w tem małem Żelaznem oNt-rku mieści się skarb, za ktćiry kupić można J,wdw cały a przynajmniej połowę rynku! A ja mizerny pachołek, ja podły czeladniczek w handlu pana Spytka. ia chłopski* dziecko l>ez dachu i b z chleba, jeetem wierni kiern i atrrtżem tego skarbu, o ktdry są krew rozlewała i o ktdry książęta listy rozpisują! A ten kamyk taki cudowny, taki drogi, te go całą furą słota nie zapłacisz, leży w alkierzyku w mojej skrzynce nbogiej, w ktrtrej nic niema, jeno kilka koazulin, stara podborska sukmanka, para buoiąt po dartych i owa książeczka: Offioinm czyli Godzinki do Anioła Stróża! Pierwsza myśl moja była, bieda zaraz do domu i zobaczyć, oay że lazne olsterko jeszcze jest w tej skrzynce biednej, która nie miała nawet zamku, bo ostatnimi czasy woalu zapomniałem o nietn i nie wi działem go już dość dawno. Idę te dy do domu, ale nie od rynku, bom się bał natknąć na Kajdasza, jeno od ulicy, co z tyłu niedaleko muru miej skiego była, bo kamienica pana Spytka dwa wchody miała. Zastaję tylną bramę zamkniętą, bo ją w nie dzielę zawsze na cały dzień zamyka no. o czern ja w pospiechu moim za pomniałem. Chcę wracać do rynku, kiedy czuję, że mnie ktoś z tyłu sil nie za ramię ułapił. Oglądnę się żywo i jakbym upiora zobaczył, sta nę nieruchomy i jakby skamieniały z nagłego strachu. Nade mną stałjpan Jost Kok i wle pił we mnie swoje oczy. zielunkowe i świecące jak u kota, a na ustach miał uśmiech, z którym jeszcze mi się straszniejszy wydał. Nie rzekł ani słowa, jeno ściskając moje ramię jeszce mocniej, powitali mnie z su. bą. Szedłem chwilę bez woli, jako by bezduszne bydlę, ale gdym tak kiikanaśoie kroków uszedł, szarpną łem się z całej mocy, chcąc się wyr wać, ale Kok jeszce silniej ścisnął mnie swoją dłonią i pociągnął dalej za sobą. — Kanie Kok — mówię — puść cie mnie, co mnie szarpiecie! — To ty mnie znasz? odpowiada i wiedzie mnie dalej. — A wy mnie znacie? Com wam zawinił i czego chcecie odemnie? — Ty jesteś Ilanusz Bystry z Pod borza — rzecze Kok głosem spokoj nym a przecie takim surowym, że się aż zimno robił — ty jesteś Ilanusz Bystry i jeżeli nie pójdziesz ze mną cicho, spokojnie, pokornie, jakby przyjaciel z przyjacielem, to pamię taj, że tylko palcem ruszę, a jakby się ziemia otworzyła przed tobą, za raz tu będzie pan Kajdasz i pan wójt a paohołki miejskie za nimi. 1 pr/.yłożoł palec do ust nakazując mi milczenie i znowu tak na mnie groźnie pupatrył, że mi dreszcz prze biegł po plecach. Nie było co na myślać się długo; gdydym się bronił i krzyczał, mogłoby być tylko gorzej ze mną. Powiedziałem sobie tedy, że lepiej iść na wolę Bożą z tyiu strasznym człowiekiem, aniżeli od ra zu nu ratusz do więzienia, w strasz niejsze może jeszcze ręce Kajdasza, pana wójta, cepaków miejskich, a co wiedzieć, czy i nie kata? luk weszliśmy w ruską ulicę a z ruskiej na róg rynku i do Fatrow sklej kamienicy, gdzie było mieszka ! nie panu Foka. Weszliśmy na pierw isze piętro, Fok zapukał głośno do 'drzwi, a po dłuższej chwili otworzy ła nam stara szpetna baba, z głową owiniętą w żółtą chustę, z pod której wyłaziły rozczochrane kosmyki si wych włosów, z dużemi okrągłemi okularami na garbatym nosie, że wy. glądała jak sowa. | Nie widziałem nigdy ozarownicy; j ale kiedym przybył do Lwowa, to mi opowiadał p. Dominik, że jakoś rok temu spalono starą kuśnierkę Szurz^kową, jako przekonaną w u rzędzie o praktyki z nieczystą siłą: tedy sobie pomyślałem, że Szurzyko wa musiała pewno tak wyglądać, jak ta straszna baba. Na moją pociechę Fok dał znak tej babie, a była to jego matka, aby sobie poszła, bom się tej wiedźmy może bardziej bał, niż jego samego. Kiedyśmy już byli sami w izbie, pan Fok puścił moje ramię, bo dotąd ciągle mnie mocno trzymał, zamknął drzwi na kluoz i siadając na zydlu, patrzał na mnie milczący, jak kot ca mysz złowioną. Ja tymczasem już nieco przyszedłem do siebie i serca nn trochę przybyło i zacząłem myś leć o sobie, ooby robić i jakby się z , tej matni wydobyć? Byłem już wy rostek duży, szesnastoletni, na wiek mój wcale silny, mógłbym był już niejednemu chłopu stawić s.ę na rękę; spojrzałem tedy na Foku bacz nie, jakbym go okiem chciał zmie. rzyć i zważyć, ozy mu się dam, ozv nie dam, i czy też siłą, mocą nie wy drę się z rąk tego złegu człowieka. Ale l'ok snąć zaraz odgadł, co mam I w myśli i oku, bo popatrzył na mnie przemkli wie, wydobył z pochwy swój mieczyk, pomacał palcem ostrza i znowu schował, a potem tak spojrzał na mnie, jakoby rzec choiał samemi oczyma: Nie tędy braciszku droga — Teraz możem pogadać z sobą — oz wał się Kok po chwili a mówił już dość sprawnie po polsku, bo lat kil kanaście temu, jak był przywędro wał do Lwowa. — Jaz wami. panie Kok, nie mam żadnej sprawy — rzekę — i nic do gadania. Ale ja mam z tobą — mówi Kok na to. — .Mam ciebie pozdrowić od panu Rajdu sza, zdrów jest, nie dobrześ go traiił rydlem, trzeba było lepiej. - — Widziałam dziś wm Kajdasza i rad jestem, że żyje, bom go zabić nie cboiał. — Tedy i żyda Mordacha widzieć musiałeś a może już i wiesz, |»o oo tu przyjechał? — Nie wiem i nie dbam o to — rzekę śmielej, bom ozuł, że mi się pokora z tym człowiekiem na nio nie przyda. — Dlatego nie dbasz, że nie wiesz, i ale jak się dowiesz, inaczej będzie. .Mordach przyjechał do Lwowa, imać kogoś takiego, o którego ty bardzo dbasz, i oddać go na ratusz. A tym ktosiem to ty jesteś. — A za c<>ż mnie imać mają? — pytam. — Za co? za to, żeś zbójca i zło. dziej. — To nieprawda! — Ja też tego nie mówię; to oni mówią. Ale jabym nie oliciał w twojej skórze być i bardzo mnie cie bie żal. — Kiedy wam mnie żal, panie Kok — mówię na to — ozemuż mnie siłą pod kluczem trzymacie i z mie czem nademną stoicie, jak nad zło oiyńeą? — Bo ciebie ratować chcę, Ha nasz. — Katował mnie będzie l’an Bóg, a wy mnie puśćcie. — Dziękuj już teraz 1’anu Bogu, że tu siedzisz; masz ty za oo. Kie dybyś ty wiedział, co ciebie czeka, tobyś mnie oa klęczkach błagał, abym cię ztąd nie puścił, i na próg byś się kładł a wynijść nie chciał. 1’opatrzyłem na niego z niewiarą i z gniewem, że mnie krzywdzi nie cnota i jeszcze sobie ze mnie szydzi, co też niemieo zaraz zmiarkował i tak rzecze: — Właśnie teraz, kiedyś ty u mnie, cepaki ratuszowe, których pan wójt wysłał, szukają cielne u pana Spytka. Gdybym cię był nie spot kał i nie ukrył u siebie, już by cię byli wzięli na ratusz, już byś nieboże siedział w Dorotce. — A za cóżby mnie brać miano do Dorotki? — pytam na pozór śmiele, ale w duszy nie bardzom mężny, bo Dorotka to była nazwa ciemnicy wię ziennej, do której sadzano najgor szych złoczyńców we I.wowie. — Nie będziesz ty łgał przedem ną, nie obełżesz mnie; wiem ja do syć, a ty wiesz więcej. — A cóż wy wiecie przeciw mnie? — Kto miał przyjaźń z tym koza kiem Semenem Bedryszką? Kto z nim napadł na gościńcu żyJa Mor dacha? Kto to zrabował, co żyd miał przy sobie? Kto zakopał i wykopał? — To jest sprawa kozaka a nie moja; jam n>kogo nie napadł i nie zrabował. Szukajcie sobie Semena, kiedy wam go trzeba. — A coś ty w lesie wykopał f — zapytał nagle Fok i położywszy obie dłonie na moje plecy, tak ostro utkwił we mnie oczy, jakby mnie aż do duszy chciał przeniknąć. Wytrzymałem jego spojrzenie, arim mrugnął, i mówię: | — Nic. i — A jam to „nic” widział — za I wołał Fok już bardzo niecierpliwy— j na własne oczy widział, boru cię ' przecie zeszedł na tern w lesie! Co j to za rzecz była w tym skórzanym | mieszku? Stanąłem niemy jak słup, kiedy mi to powiedział, bom dotąd pewien był, że ani on, ani podstaro.4ji, ani Kajdasz nie widzieli, żem ów mie szek chował w zanadrze. — Co to było? — woła teraz su rowo Fok, pewny, że mnie już ma. — Nie wiem, o niczem nie wiem. — Gdzieś to podział? — O niczem nie wiem — znowu rzekę, i tak sobie już postanowiłem, to jedno tylko powiadać, choćby mnie sto razy pytał. — C) niczem ni** wiesz? — rzecze na to Kok. — A o tem ozy także nie wiesz, jako pytają na ratuszu? Nie powiadano ci jeszcze? Tam każdy złoczyńca najpierw tak mówi, jako i ty: o niczein nie wiem, Tedy go po dobremu proszą: powiadaj, nie daj się peować! A jak nie powie, tak ja ko ty powiedzieć mi nie nhoeaz. tedy dają go katu a kat bierze go na 4ru bę. A wiesz, co to śruba? Jak kat pokręci, raz, drugi raz... trzeci... wy ciągnie ciebie jako strunę na skrzyp cach, powykręca ci stawy i członki, powywraca łopatki, wszystkie kości zaczną trzeszczeć, żebra się rozsa dzać będą. I żebyś jaki twardy był. śpiewać niebożę będziesz! Przeszło po ranie mrowie od stóp do głowy i czułem, że mi się włosy jeżą, bom ja słyszał o tern dużo jesz cze na wsi, a i pan Iżominik opowia dał mi, jako to złoczyńców biorą we Lwowie na męki, jako im kat boki przypala świecą, szarpie ciało rozpa lonemi kleszczami i inne okrutne za daje udręczenia, aż póki się nie przyznają do zbrodni i nie wydadzą <woich wspólników, i jako zdarza się często, że nnjniewinniejs-ry człek. który dostał się w podejrzenie z bród - ni, na tych makach sam siebie i dru gich oskarża, sam [>owiada na siebie to, csego nie zrobił, byle się z tych mąk wydobyć, a potem już bez żalu na szubienicę all>o pod miecz idzie, bo z popsowanem ciałem i tak by żyć długo nie mógł! Pan Kok nie spuszczał mnie z oka, jakby miarkował dobrze, co się we mnie dzieje. (t'iąg dalszy nastąpi.) Przepisy i wiadomości gospodarskie. Wpływ puka r mów na głos. Wiemy o tem, jak charakterystycz nie zmienia się głos oj użycia alko holu i tytoniu. Ślina, dzięki swej ślizkośoi, łagodzi dźwięki głosu, ocet zaś przeciwnie czyni tony ostrymi. Najbar Iziej ostry głos posiadają mężczyźni, pijący duto jabłecznik* i kobiety jedzące wiele gruszeK Niektóre kwasy roślinne działaj* bardzo dodatnio, dobre są pomarań cze słodkie, a sok cytrynowy, świet wyciśnięty i zmięazany z wodą, dzia ła na głos wybornie. Należy unika, używania pieprzu, ostrych sosów trunków podniecających, Glukoz wywołuje zapalenie podniebienia gardła i rozluźnienie strun głos wy oh. Słodkie potrawy. kremv, le guminy, syropy nie służą osobom potrzebującym wiele mówić i st nowczo należy ich unikać. Mebezpiecifństwo pr/y bawie niu się dziwi z psami. Nie na leży pozwolić dzieciom bawić się z psami, albowiem psy często liżą je po twarzy, oczach, a mając pyski zawsze wilgotne, przenoszą zarodki robaków na usta dzieci i stają się tym sposobem przyczyną niejednej choroby, a nieraz i śnrerci. Na sto wyżłów, przeciętnie 53 ma w sobie tasiemca, na sto psów rze/nickiuh ł»7, na sto podwórzowych 41. na sto psów ciągnących wó/.ki 7S. na sto owczarskich 52, pomiędy tvmi zwyk le na sto psów jest 7, mających ta siemca, powodującego kołowroty u owiec, a w końcu na sto psów poko jowych 70, a między nimi 3t> rodza jów tasiemca, osiadającego w pęche rzu. Psy te przenoszą owego ta siemca na ludzi, szczególnie na dzie ci, pozwalające się psom lizać po twarzy i ustach — takie tasiemce bardzo często powodują śmierć. Glisty „ascarts" ma w sobie prawie większa część psów pokojowych. Na usunięcie tych szkodliwych pasoży tów, stosowano w najnowszym cza sie z dobrym skutkiem środek, t j. proszek, lub pigułki ze wschodnio indyjskich orzechów Areka. Sku tek wywierają one nie w żołądku, tylko wprost w siedlisku onycb pa sożytów w jelitach. i zy nikiel* szkodzi zębom : I - tarło się z dawien dawna mniemanie, że spożywanie słodyczy szkodliwie wpływa na zęby. I Iparto jest ono na spostrzeżeniu, że ludzie jedzmy du żo cukru, mają złe zęby. Najnow* sze badania odwróciły, jak to się po wiada, kota ogonem. Nie zęby psu ją się od oblitego jedzenia słodyczy, jeno ludzie o zębach zepsutych z ja kiejkolwiek przyczyny (najczęściej z powodu wadliwego składu kości), czują instynktowny pociąg do cuk ru, który w rzęd/ie substancyj od żywczych tak wużnę odgrywa rolę. W przeciwnym razie nie można by zrozumieć, dlaczego mieszkańcy stre fy tropikalnej, spożywający nierów nie więcej cukru od nas, mają jed nak w regule świetnie utrzymane zęby. 1’owyźsze uwagi odnoszą się jednakoważ tylko do czystego cuk ru, a nie do jego przeróbek, gdyż limoniady, konfitury, cukierki i t. p., istotnie ile działają na zęby, zawar te w nich bowiem kwasy niszczą gla zurę. Zbytnie używanie soli. Mylna jest zasada, że obfite spożywanie soli wzmacnia ozłowieka; dzieje się prze oiwnie, bo właśnie wtedy krew szu ka sobie innej drogi wyjścia i z tego powstają choroby, szczególniej ne rek. Z tych powodów należy soli używać zawsze w miarę — instynkt ozłowieka winien sim regulować ilość jej w pożywienia, Niestety, instynkt nasz. mamy dziś zwykle prawie zupełnie przytłumiony. Arotlek przeciw opilstwu wy. próbowany i zalecany jako tani, a dobry przez Dra Tripletta. 1 Jadzi on obfite spożywanie świeżych ja błek przy katdern jedzeniu W brs. ku jabłek używać można gruszek, śliwek, borówek i innyoh jagód i o woców. Niechże spróbują tego środ ka oi, którzy jeszcze wszelkiej ohęoi do rozumnego tycia nie stracili, s ohętka do wódki, wina, piwa a na reszcie może i do palenia tytoniów powoli zagikie. Zupa chlebowa z owocami. Resztki ohleba i bułek moczy się przez kilki godzin w z:mej wo Izie, V podlane następnie znrtw zimną w o dą, przygotowuje się dobrze i prze ciera w przetaku, ltodaje się trochę rodzynków czarnych, jagód, śliwek lub lig według upodobania i gotuje się to wszystko razem przez pół go dziny na wolnym ogniu; potem się zupę soli trochę, okrasza masłem, słodzi cukrem i jeszcze raz przed podaniem na stół zagotować się po winno. (Kuchnia jarska). Zżókł. Pan Chns. Cubr, #17 E. Tlszn u lica w New Yorku, dotknięty został Iwirdzo dziwną chorobą, o której o powindn co następuje: Choroba moja powstała wskutek zaburzenia organów trawienia, i uwydatniła się przez nieregularny stolec, wdzęcie brzucha i rznięcie w żołądku. A P°tyt znikł kompletnie, choć mia łem najwytworniejsze potrawy. W krótkim czasie zżółkłem i schud łem tak. że nmie znajomi nie mogli poznać. Żadne lekarstwo mi nie (M)uiogło, [K>|)óki nie zwrócono mi twagi na Trinera Amer. Elixir zorzkiego Wina. Wyznaję otwar cie, że pierwsza ani druga butelka '.araz mi w tych ehronicznycłi cier ńeniach nie pomogła. ale jx> uży •iu |>ół tuzina ajietyt wrócił i od • go czasu wszystko się zmieniło. )becnie znów cieszę się dobrem '.drowicm, u tych kilku słów ogla zam, jako wyraz uznania dla naj ejtszego lekarstwa na wszystkie choroby żołądka i wątroby. Nie zdolny jestem tak gorąco go pole cić, jak na to zasługuje. Trinera Amerykański Elixir Gorzkiego W ina nabyć można w butelkach tylko u fabrykanta Józefa Trinera. 4-»« W. lf<tłi St. Chicago. III., allsj w aptekach, gdzie tr/eltn uważać, aby otrzymać prawdziwe Trinera Gorzkie Wino, a nie sfałszowane, huinbugierskic i szkodzące zdro wiu. Prawdziwe wino wzmacnia, pokrzepia, oczyszcza krew i uspo sabia wesoło. Setki rekomeudacyi jest tego dowodem. CZASY SIE ZMIENIAJĄ 1 LUDZIE Z NIMI* Przy mu uiłrh p .■ Ir t.k . zę^tyrli w )• < t t r «*rpt wir!* n* t< m na«r uatnJj rP-le*ny i przy n»J uinir « -*j nulanla uier.z wy.t.wienl ) wlttui) im Żlilui inUni pe»njy nie ■>i>łl ».!• źle u* te-o 1 tu urywa te. u Urnie Nu zawmlny, imrnv i p--*\ leńmy lek przoriw w-/v« ,i , chi r bon żoładke. kiaxrk. wątroby, m r-k 1 . ilkWmwmąlmmiy utrojovi,e>Tur«ir lilii krwi I odim.i la ciii ry-t. n . przyjemnie -;ę u. t.’ua i weiu* .1 (Kitlejrzmiiyi-li zdrowiu rzkodli wy oh iul»tnB< jrL Jedyny fabrykant od d/.i>-al$cui lut. orc s rrseizrsriE^iE?., 437 W 18th *t., Ch!cjgOtIII. Nab>t< Ul knu w kaMej aptece. tocz uuatu* b i i fri-it - -19 iulról.ak. naeia luja- yeyeb N PUA iii>li/K 1K WlNo. HU Ostrożność jrst <lol>ra. Mir. zawaze w doiuu Dr LEIKKEXiC» KROPLE Św. JANA Ja t bardzo przezornie. gdy* one rą nezaw • !nrni Irkantiirni na doi** ltwoji Zot utka I w n«Pi noacl Jakie w leci lal* » y zm.Ki. a u. aiowiol* kulki, llffir i rn/wuinlrnl.-. Kropla t»- prz.uo. a prę lki-p k .j I p *. proaaOaaja i>U‘lk <)<> no rzt. U». » czę*tokro. mu:.f uratować' hycle, ). b il r< aian4• » wenie użyte. Lu uabula we wazyat ki< b aptekach STAN. KRENC, ®B Noble ulloa, CMo«|*, III poleceń. pnblłezaehcl swA) SKŁAD OBUWIA kftV o'tael •pararJe pza dem 1 dateel 1 onraema es. Koda tawe poparcia, wykopy wa teatr po renach prayetepareh KTO CHCE kupić szczero - złote Icb srebrny zegs rek łańtartek, pierścionek lub t. p., niech pisze I prseśle 9 cent. marki; pocztową, a wyślemy dwa ilustrowane polskie ką*o logi bezpłatnie. — WJ do r>0 centów na każdym dolarze saosoosędziele na pewno, kupując sł»te lob srebrne wyroby z pierwszej ręki. K. 8TACH0W8KI & CO.. Noble 8tr. Chicago, III*. Katalogi wytytatny tylko as etany E> maci a.P $4 97 TA vVS!YSTKO! Cl.<-*c dostać nowyrt, tiret''->W i odbt< ro«w, p raer na«ti Plckny p- dw. -nie--** *-- * Hem z werkiem oT kami* me- h <*r»« I trzyma rai tak dnbrz- tak SOelnla* brrlann aą a;-.oka. eprzrdawen* | towem zlotem aa ll.no. « złote ••> * Ifkraek -l»k'm-i-oerrbrzenycl, 4clow4 *#rer.entft darmo.1 reri’^w i odklomńw prser na*'tpn* Widni bądztoni? rrrespłall do bezpłatna) (>)nte woato-anr 14 kantowem Molem reranek w V perrta aa etraeleeklm wldo Ir-ir -h. s JMeknle irwaraneyą. Prawdziwa eartnar )eet *IO.oo. ale wygląd* na la»- wv rev*r-k Jedną dolarową .zpllką lub dewłake merką |nt> damska, jedna •owym. a t<**ll el<| wam apodoka, zapłacić $«.*7 i ko.zła prze.au ptarld ani o n'a <!• dli kto nie )*>t | ślącym. aioke - .ras a rpraerl ■> »* Sega rak o«'klni darmo Potrać ba a*enW>w /-* jiawłalcie te -letill ałą w.a nie -polo ba. ale potne Im lwia . . - .--- - --—.— lera. Podał- ie nalMlitazy ołle ekspresowy ■ sWele. c«p ckcą. la mąakl rzy :ameki opłacamy posyłką pocztą,)adrii r. aamóe ler.leru przyjdą ptentądaa pt zedar innzn n w raz z reastą p- zad rn lotów a bą-lz • I wp. T- ARD Co.. 157 TJTMłklxk|ftoai 3*.. Clilcwf o, tu. Różne Organizacje. Związek Sokołów Polskich w A mery oe. — E. W. Reichel, sekretarz, DO Park ot., Chicago. Związek Młodslety Polskie] w Amery ce. — Józef Hertmanowcz, sekr., 140 Augusta 8U, Chicagu. Towarzystwu Centralne Polek. — Kon stancja Bytońska, sekr., 8u7 8. Ashland ave, Chicago. Klub Patrjotyczny Polek. — Władysła *» Chodź Ińska, sekr-, 886 Armltage Aro., Chicago. Z» ii^iek Polek w Stanach Zjedn. Am. Półn. — Sekretarka Ł. Wołowska, 689 W. 17th §tr., Chicago, 111. Tow. Polek Gwiazda Zwycięstwa No. I. — Anna Neuman, sekretarka, 698 N. Ashland ave., Chioago, 111. Związek Śpiewaków Polskioh w Ame ryce. — Sekr. K. L. U władała, P. 0„ Bay City, Mleh. Tow. Polsko- l itewskie „Unia Lnhel rka”. — F. Bylina ki, sekr., 71)8 W. 18th PI. ce, Chicago ROZWESEL SWÓJ DOM -ł kup Jcdnę z nPMych Domowych Skrzynek Muzycznych. 8 vd Jest to najdosk onaiszy i dotąd najtańszy instru ment muzyczny do naby cia. Daje wiąoej prsy Jeinności, niż 100 dolaro wy organ, gdyż Jeat zaw sze gotowy do grania. Żadnego nł<* potrzeba mu tycrnego wykształcenia, nawet dziecko nim grad może. V szyscy kupują cy są zachwyceni tym in atramentem, ponieważ on przesiadł ich oczekiwa nia, gd'i OKA PRZESZ ŁO 500 SZTUK, Jak to przekona*! sl«j można z li sty dołączonej do każde go instrumentu. Może byt' używany w domu do akompaniowania dzle u>»ui uu uraz Opłaci ulę przez jeden wieczór. leżach i zebraniach towarzyskich różnego rodzaju, dostarczając m»c ki do tańca. dżfi“fttnkaf^tB * złotka. Hymny, marsze, walce, polki, polki mazurki, mele, Oż'g> itp., tuk samo juk najnowsze popularne śpiewy, wykonane bywają Uk. jakby klUu muzykantów grało. Drlecl są tą muzyką ,► chwytne. * * Walec, jak wulaC na ryznnku, ma stalowe zztyfcik!, które, obracałaś ile na walce wywołują grę. Śpiew lub taniec można powtórzyć ber zafrzvm»nia. Ten prawdrU Z Ml^YK \JąCV ,n8trument kOSZTL'JE TYLKO $0.00 W PIĘKNYM PUDELKU Acenct mogą zrobić pif nią.lze. Przyślij 2e. no cyrkularze. albo *2 00 dzlsiat a o bh rM*182 I)omow,ł Skrzynkę Muzyczną natychmiast, dopłaciwszy reszt* przy od STHNDRRD HTF G CO. DEP. 2. 45 Yescg SI., New TOK, N. T. P.0. DOI 2853 B. J. ZALEWSKI. Chórów Śpiew, i Orkiestry Polskiej. 785 S. Paulina st., lĘF Chicago, Telephone Can»I 78. Illinois. , H-Iki wjhOf nut dołptewu, Jako to: solowych. ch6rowveh itd. «n -rtnfc __ J**1"* >"’■ "'>H Orkiestrowanie nut do tlw„ mówienia na ko.. t-«lr cykl, czy to z prowincji lub r - . — #-» Orkiestrowanie nut do Spiewn iMtKiw lnl> nrkiMtr p.- , r k°.• Wf. Pjto.kl etc. WrSelki* /.ru6r,iu,. ;k^V-.lM,”uit « miejsca, wypełniam szybko, a kura tnie 1 po cenach umiarkowali Dopiero co wr-iedl miarkowanych Na fortepian cena 50c. ”0i ten Ujm, Ciysti Bieda”, przez B.J.laliwsklege Na orkiestrę z 10-oiu gł. lnstr. $1.50. Piszcie po katalogi. Słynny na cały świat DR. BADGER posiadający najlepsze dyplomy i praktyka* jący m edycynę przeszło 50 lat, Mjleciył tysiące osób z niebezpiecz. nyrh chorób. Ludzie, którzy zostali wyleczeni, z wdzięcznością rozjfła>/.ają imię Ur. liADGKKA i znajomym go polecają. IT. Kadgar rozpozna ka*da choro!*, ni* zadając choremu *•‘■uyi U tytan. Posady udzt. la darmo oeoblaci* I Katownia. opla/de Chorobą oraz aodajda wlak 1 płać chorał osoby, ara odpowiedz prryalitcfr marką 2-c«*nb.wa, to doatanbcia natychmiast o,.pta z i oraaą czy choroba je*t do wyleczenia lobire. L>r 1-a.l/cr Uc*jr wazvatkla choroby zastarzałe jako lo: liuszncso. apazmy. parali* dychawice, wodna puchlina r»':n>nt}zui. ból głowy. uazu ócz i nosa, choroby koładka. gar dla.plerci. kanni., w cdi bodowych, Icbrą. wir/nty na glowta 1 » k< n.e. etioteby ntiri* z***, zboc/ea!** rfculAfiiotd, krwi-tok ui ławy. nhpłndność. boler,-I jk log..we. pu, hlinó. rany o 1w..r> na cisie. tfte. cboioby kiszek. ból krzeka I w piar ilich. kat r, r enr:il*lę. bron. bit*. poda rę. awiarzb, zapaleni- móz* gu. dyb «ó. choroby ppeherza, raka. kolki, wyaycbama mle czu. otłabieuta nóg. suchoty. choroby wątroby i ner* a tyfus, glizty, robactwo. liszaje kołtuny ttd. - •> Ł««y Mewiawty, Priori I Mężczyzn. O oroby ztreł.liw» obole* piel fezy to nabyte, lub z rodziców przekazane) Uczy ekntecznle i prędko. Nie no trzeba r.v * :yd. tć. tylko Im zy<. bo . anl< ilbyuanle »pru«ari>a zte ekutkl na przy-zloeó. Porada daraat * U u 2 aa p;eać p<< p"Uku. angielsku, niemi, cku, frnucueku. efowaiku lab < /eeku. Adresować należy: Dr . L., A. Badgcr, <0(1 Madison Street, Toledo, Ohio. $100 Nagrody Im.j doktór w; reectÓK" 5 lal. I przeznacza Pr. A. Badger. dla któregokolwiek doktora je*»ll udowodni i# wy 'leczył tyle ludzi z zaaterżałyi h I nbbezpleczurch chorób lin wy oczyt In Ł A Uadger Dr. Haider wyleczył więcej ludzi w praml^u i tygodni. nl* którykolwiek W. SZYMAŃSKI, 624< - 628 Blue Islasd Ave. Poleca Sz. Kodakom 8w6J SKŁAD MEBLI i PIECÓW po oeoaoh bardzo przygtępoyoh. Sprzedaję na łafroe wypłaty mie sięczne lub tygodniowe. Największy wybór Mebli i Pieców na Wojciechowie, po cenaoch najniższych. Przyjdźcie i przekonajcie się. W. SZYMAŃSKI,624 628 Blue Izl.nd n, ««• ° ,u* 1,l»nd ave. Chioago. Tci.Rruo.NK Ca od 697 M. FRANKOWSKA. 8,44 < omnien ial Aze., • . s«nth Chlrago, Illinois. P°leca twoją pracownię * h"r4S«lt S/arf, Odznak I nuzzlklrh Przyborów dla Tow. OKAZ SKŁAD KAPKI.USZY DAMSKICH. '' 7‘'l|k.;’ LTJ powierzoną gwarantuję I wykonuje u maj *"z gdzieindziej. I iaarle do mnie, a przekonacie »ię. '■"'•I 2^- rraulcoTarwleau