Newspaper Page Text
WŁADYSŁAW LUBICZ. Oko Proroka —czyli— Ilanusz Bystry i jego ptaygody. (Ciąg dalszy.) — Obacz się teraz chłopie, jako stoisz — rzekł po dobrej .chwili mil •lenia. — Jeżeli mnie odpowiadać ■ie będziesz, to odpowiesz katu. Co tedy wolisz? Katu wyśpiewasz wszystko, a po takiej spowiedzi przyj-' dzie sroga pokuta: miecz albo szu bienica. bo tu o rozbój, o ciężkie po ranienie i o kradzież 8(trawa. A komu ■ tego zysk? Tylko temu żydowi Mordacbowi a nie kozakowi i nie tobie. — Ani wam — rzekę już śmielej, boui znowu nieco odwagi nabrał. —- Ani mnie — mrtwi na to Kok — nie to twoja wielka szkoda i twojego •jca, który, jak mi powiadano, po dobno w pogańskiej niewoli żyje. Zaświtało mi w głowie, kiedy to powiedział. Tędy tobie droga, pa nie Kok. pomyślałem sobie: obudzi tobie o własny zysk; nie dla żadnej sprawiedliwości mnie tu trzymasz i ■ie dla onogo żyda. ale dla siebie, •bym tobie to wydał, co mi kozak Semen powierzył. Mówię mu tedy: — Kanie Kok, a jak to myślicie? Sobie wam się chce? — Sobie i tobie — odpowie — bo ty sam tego ani sprzedasz ani zjesz, •ni się tern od szubienicy wykupisz. Pokaż to jenc komu, a pewno ci gło wę zdejmą. A jak się mnie zwie nysz, będziesz bogaty, ojca z nie woli wykupisz i panem z chłopa zo staniesz. W moje tu ręku to złoto, • w twojem to śmierć. Masz wóz i przewóz; wybieraj, ale zaraz, w tej oliwili, bo będzie za późno. Na pokuszenie mnie powiódł ten ■iecnotliwy niemiec, ale zaraz po myślałem sobie: Nie będziesz ran po woli. to zgubisz ciało; będziesz, to zgubisz i ciało i duszę. Teraz mam czyste sumienie i niczego się w sercu znojem sromać nie potrzebuję, a je leli posłucha ni tego człowieka, w złoczyńcę się zaraz obrócę; przez chciw sć będę zdrajcą i złodziejem. Niechajże się ze mną stanie, jako eh ‘a, ..le wierności dochowam i przy sięgi uiojej nie złamię. Chcę tedy fokowi zaraz tak odpowiedzieć, kie dy naraz odzywa się silne pukanie do drzwi. Kok powstał szybko z zvdla, popatrzył na mnie a polem dokoła izby, jakby szukał, gdzieby mnie •chować. — Kto tam? — zapytał a mnie dał snak, abym milczał. — Otwórzcie, proszę, panie Kok, to mv obydwaj, ja i pan Mordach — odezwał się głos za drzwiami. Kozoałem zaraz — był to głos haj duka Kajdasza! Struchlałem, pewien już tego, żeui 6tracony! We dwa ogniem się dostał, między dwie paszcze smocze! Na lewo wróg, na prawo wróg, a ja bezradny pośrodku; jeno czekać, który będzie pierwszy, co mnie we szpony chwyci! /dało mi się tak, jakbym w przepaść leciał, a na dnie śmierć widział! Ale inaczej się stuło. Nietylkono ja nastraszył się tych gości; p-»n Kok także bardzo uu był nierad. Roz glądnął s:ę szy bko po izbie, potem nagło chwycił mnie za rękę i powiódł do jakichś nizkich drzwiczek, o któ rycli ja my ślałem, że to to jest ścien na almaryjka do chowania sukien, otworzył je, pchnął mnie jakby w jakąś czeluść ciemną i te drzwiczki na klucz za mną zamknął. Zleciałem gdzieś, jakby na jakieś ecłiody wąziutkie i strome i ledwiem •ię na nieb zatrzymał, a dokoła mnie była ciemność, jak w piwnicy. X. Ucieczka. Macając kolo siebie poznałam, że jestem na wązkich schodkach, które W duł prowadzą, a Iw co tam na dole, w ciemności widzieć się nie ciało. "W górze nad sobą widzę t»lko świa tełko z izby.coaię przedzierało przez azczelink. tych drwiczck, które;rui imi h Kok wy prawił tak nagle. Pod Iczłetu tedy wyżej pnd earne drzwi i słucham, co mówią w izbie. — A to źle jest — słyszę głos Foku kiedy tego chłopca nie macie jeszcze. — / ratusza zatnz posłano pachoł ków do pana Spytka — mówi kaj dasz — ale go tam nie było. Wy szedł rano i jeszcze nie wrócił. To i nie wróci — powiada Kok — Kiedy on tylko do kościoła ■ :ał pójść; wezmą go pewnie a może już i wzięli. Przyszliśmy po was, panie ł*ok. abyście z nami szli ua ra tusz jako świadek, żeście widzieli, oo się stało onego dnia w lesie i jako tego chłopaka na kopmiu zeszliśmy. l’an wójt was prosić kazał. — Fan wójt nie pomoże i moje świadectwo nie pomoże, kiedy chłopca niema. — Ale łiędzie — odzywa się głos trzeoi po rusku, s ty był pewnie głoa żyda Mordacha, który tylko po tu* rei ku i troć luj po rusku mówić u uiiał. - Już na niego u tego kupca cz*-kają i po mieście go szukają tak/e. — Szukają ale nie znajdą — rze cze krótko pan Kok. — Czemuiby nie? — pyta kajduk. — Ho uciekł. — Uciekł! — zawołali razem haj duk i żyd. — A uciekł — tnówi Fok—i głupi I by był, gdyby nie był uciekł, sko (roście łazili w jasny dzień po rynku, ( was każdy widział! Trzeba było mnie słuchać. Mówiłem wam, nie jedźcie, zostawcie to mnie, a jeżeli już koniecznie jechać chcecie, ukryj cie się gdzie w gospodzie. Mordach coś po tureckti z gnie wem zawołał, jakby klął, i znowu po rusku się ozwał: — Gdzie on mógł uciec! Trzeba go zaraz łapać! A jak wy wiecie, że uciekł? — Ho wiem, gdzie uciekł. — Wiecie, gdzie uciekł, panie Fok. i nie mówicie tego zaraz a niv czas tracimy! Gdzież on uciekł? on nie mógł daleko uciec; w którą stro i nę uciekł? — We Lwowie jest cztery wyj ęcia, dwie bramy i dwie furty, pewnie przez jedną z nich uciekł. — Panie Kok — mówią razem i Kuj dasz i żyd, bo prawie zawsze ra zem mówili, pomagając sobie wzajem — wy z nas żartujecie a nam arę pod nogami pali! — A mnie się nie pali — mówi pan Kok spokojnym głosem — bom ja tego chłopca jakbym w kieszeni miał. — To go nam dawajcie, na ratusz go dawajcie! — woła żyd, a głos mu się trzęsie ze złości. — Dawajcie, dawajcie — powta. rza pan Kok tym samym spokojnym głosem. — Panie Mordach, i wy ku piec i ja kupiec; wy wiecie tak samo dobrze, jako i ja, że dawać a nie brać, to rzecz głupia jest. Jak ś czas cicho było w izbie; przynajmniej jara nic słyszeć nie mógł, choć miałem ucho do drzwiczek przytknięte. — Paine Kok, czemu wy nie za częli od tego — ozwał się nareszcie głos żyda. — Ho to wasza rzecz była zaczy nać a zaczęliście bezemnie — odpo wiedział Kok. — Co mam dnć? — pyta żyd. * — Co wam ten chłopieo wart? — pyta Kok. | — A co was ten chłopiec kosztuje? — pyta żyd. j — To, co wam wart — mówi Fok. | — Jak przy nim tego nie ma, co mi kozak w ziół, to on mi nic nie wart — powiada żyd. j — A jak przy nim to jest? — Sto dukatów — rzecze żvd. i — To bardzo mało. ' — Dwieście dukatów. — i o jeszcze mało. j — Trzysta! — Jeszcze mało. i Mordach znowu zaklął z turecka i prawie ju/. nie krzyknął ale zachar czał. jak wtedy, kiedy kozak Semen gardło mu dławił: — 1’ięćset! — 1'anie Mordach — rzecze teraz I" ok — jeżeli wam chłopca dam, a u chłopca będzie to, czego szuaacie, dacie mi tysiąc dukatów. Ani gro sza mniej! Spiszem z sotą na tu in tercy/ę, złożycie pieniądze za rękę, u do jutra rana dostawię wam chłop ca. gdzie chciecie: na ratusz, do go spoJy do kata, choćby prosto pod szubienicę. To moje ostatnie słowo jakiem Kok! Zaczęło się teraz frymarczenie i targowanie długie, to głośne, to ta kie oiche, ten chwilami dosłyszeć niczego nie mógł ale to wyrozumia łem,te żyd tyle pieniędzy nie imał,aby je złożyś za rękę i zapis dawał, a pan Kek zapisu gołego nie chciał, jeno żądał bezpiecznej poręki, a Mordach 'poręki żadnej we Lwowie dać nie mógł. jako iż był nieznany nikomu, tylko do jednego złotnika pana Sied tmradzklego listy miał, a ten hy ta kiej znacznej poręki pewno mu nie dał. Stanęło owo na tera, że Kok zaraz z Mordai hem do Żółkwi poja dą. gdzie był pewien żyd bogaty bardzo, co Motdacha jeszcze z 'J urek znał i handle z nim miewał i ten to żyd miał dać porękę na ów umówio ny zapis. ‘ Skończyło się targowanie w izbie, słyszałem jak ktoś, a była to oczywista rzecz, że sam Kok, spróbował, czy drzwi z izby, przez które mnie wypchnął w to moje wię zienie, dobrze są zamknięte, i kluoz z zamku wyciągnął a potem w*zvsoy wy szli i zostałem sam w ciszy i ciem ności. Kiedyby haran znał i rozumiał ludzką mowę, a był przy tern. jako go okiem ważą i czy tłusty rozważają i n cenę się jego targują i nad tem radzą, jako z niego mięso przypra wić, czy upiec czy uwarzyć, i jaki z niego kożuszek się okroi — pewno by mu tak było, jako mnie teraz, kiedym tego wszystkiego wysłuchał. Ptargowali mnie żywcem, tylko cze kać, jak mnie oprawią: ozy strycz kiem, czy mieczem. Czegom *ię z ostatnich słów Foka tylko domyślał, to mi teraz jut cał kiem jasne -i pewne byłe: chciał sit} ten niecnota na obie strony ubezpie czyć; czy tak czy owak, zawsze jemu zysk. Albo mnie strachem weźmie i wydam mu owo przeklęte wykopane olsterko, które mnie na taką zgubę i ostatnie nieszczęście przywiodło, a wtedy, jeżeli tam ów duży brylant jest, o którym tui mówił złotniczek Lorenc, we/mie go sobie a żydowi będzie piskorz; albo ja mu niczego nie zwierzę i nie wydam, tedy żydo wi mnie odstawi, jako obiecał, i ty siąc dukatów weźmie. A czy owo pierwsze się stanie czy drugie, dla mnie to jedno; jam zawsze przepadł; bo choćbym stał się powolnym Foko wi, jut ja z jego rąk żyw nie wyjdę; nie będzie on chciał mieć we mnie świadka; znajdzie na mnie sposób i to mqie czeka, co tego weneckiego loktora Kurcjusza, o którym opo wiadał im pan Dominik. Pomyślawszy tak nad tern wszyst kiem, zacząłem się rozglądać do koła, gdzie jestem i czy jakiego ratunku nie znajdę. Jak już rzekłem, byłem aa jakichś stromych i wązkich schod kach i z początku zdało mi się, że w grubej ciemności, kiedy jednak oczy oię trochę opatrzyły, mogłem rozez nać, że to jest mała izbuszka i że na przeciw mnie, ale w samej górze przebija światło ruałcmi szparami n> tlworu, tak jakby tam okienko było ale przywarte żelazną albo też drew nianą okiennicą. Schodzę ostrożnie po schodkach na dół, a było ich nie wiele, jestem na podłodze cegłami wykładanej. Oczy coraz bardziej do ciemności mi nawykają, już ro zeznać mogę. że izbuszka nie całkiem pusta i są w niej jakieś sprzęty i ru piecie, snąć skład niepotrzebnych rzeczy. Podchodzę do onego świa tełka i jakem się domyślał był, wi dzę, że tu jest okno, jeno przysło nięte, ale wysoko i ręką go nie do stać. Pocznę tedy szukać pi oćmie, czy nie znajdę czego, na czem bym mógł stanąć, aby dostać rękoma do okna I • oderwać okienniczkę. a tym sposo bem światło mieć, bo wiedziałem, że bez światła nie wydohędę się z mego więzienia. Kładę się tedy na podło gę i tak na raczkach, macając ręka mi, łażę po ciemnicy, ale nic takiego nie natyka mi się po drodze, chyba j niekiedy szczura jakiego spłoszę, a o 1 co zawadzę, to albo próżna bania, albo llaszka, albo inne jakieś rupie cie wcale dla mnie niezdatne. Tra tum nareście na jakieś puzuro drew oiane, płaskie i nie szerokie, a zda Bię. źe próżne, bo lekkie, chociaż zamknięte. Biorę je tedy, ustawiam pod oknem, stawam na nie i jeszcze się na palce wspiąć muszę, aby do sięgnąć okienka, ale już go teraz do sięgam ręką. choć rai trudno. Chwy tam za to, co m: się zdało być okien, nicą i dobrze szarpnę, aby ją roze przeć, jeśli zaszczepiona, albo i wyr j wać z zawiasków. Nagle usłvszę trzask pod sobą i padam na ziemię, obalając się jak długi na podłogę, a tu już i światło wpada do komórki. Wstaję i patrzę, oo się stało? O kienko okrągłe nie miało okiennicy, tylko je zastawiono deszczułką. snąć dnem z jakiejś kufy, i kiedym denko to uchwycił i silnie szarpnął, a ono zaraz puściło, to przewaliłem się moim własny m zamachem w tył i na ziemię. Ucieszyłem się bardzo, żem tak ślepym a szczęśliwym trafem wpuścił dzień Boży do tego mego więzienia, a choć go dużo nie mia łem, bo okienko małe a błony w nieru takim odwiecznym kurzem i pajęczy ną pokryte, że ledwie się światło przedrzeć mogło, to przecież już te raz dobrze rozeznać zdołałem, gdzie jestem i co mam koło siebie. Była to mała sklepiona komórka, jakie bywają po lwowskich kamieni cach, a w nich albo ła/nię mają albo ich też jako rodzaj skarbca używają, osobliwie tacy, co się zastawami trudnią. Zdaje się, że ta komora więcej onej strasznej babie w żółtej chuście aniżeli samemtr Fokowi na leżała, l>o więcej tu białogłowakich rzeczy było niż męzkich; stały pod ścianami statki gliniane i drewniane,; fasy z masła i banie, jakich przy sy- j ceniu miodów używają i kilka pół-' setków płótna domowego, takiego jak je Zawadowscy i zaszkowieccy tkacze robią, ale leżało na podłodze także sporo ksiąg rozmaitych, od wieko pewnie nie ruszanych, bo gru bo prochem nasiadłych, a ze sprzę tów innych był w kącie stół mały połamany o dwóch tylko nogach i stała przy jednej ścianie duża mocno kowana skrzynia, taka ciężka, że ią ruszyć trudno było z miejson, i pewnie do samego Foka należała. Siadłem sobie na tej skrzyni, duma jąc, oo dalej pocznę, a wszystkie myśli moje'z jednej rzeczy biotę i ku jednej wracają, jak rój pszczół z ula i do ula, a to: jakby ztęd uciec. Mam przed sobą dużo czasu, jeżeli wszystko tak się stanie, jak w izbie uradzono. Będzie teraz jeszcze ze dwie albo i trzy godziny do południa, tedy Kok je/.li pojechał zaraz z Mor dachern do Żółkwi, nie stanie tam prędzej jak dobrze z południa. Będę się tam jeszcze pewno awarzyó i tar gować z sobą, nim ową porękę spiszę, upłynie im choćby dwie godziny, gdyby tedy najspieszniej im było, dobrze pod wieczór dopiero wró?ę. Jeżeli mi się uda uoiec, to tylko przez ono okno; innego sposobu nie ma. (Cięg dalszy następi.) Przepisy i wiadomości gospodarskie. Znakomity ni środkiem do czyszczenia powietrza w izbach, szczególnie, gdy w nich leżą chorzy, jest kawa mielona, której kilka szczypt rzucza się na żarzące węgle. Kiwa mielona jest także dobrym środkiem zachowawczym dla mięsa. Mięso, które się ma trzymać przez kilka dni, posypuje aię taką kawą. Kołysanie dzieci w kołyskach, jest wedle zdania d« świadczonych lekarzy dla dzieci nader szkodliwem i powoduje często śmierć dzieci. Gdy s:ę dzieci za długif i za bardzo koły sze, następuje u dziecięcia odurzenie, stępienie nerwów, a skutkiem t*go krótki, niespokojny sen. Dzieci pła cząc budzą się i znowu się je kołysze. Młody mózg przez takie nieustanne wstrząśniecie musi cierpieć. Nadto dzieci, j.k już powiedziano, śpią tern niespokojniej i budzą się tern częś oiej. im bardziej się je kołysze, a to odbiera matce zupełnie jej nocny od. poczynek. I dławienie i zarliłyśnienie u dzieci. Jak się to często zdarza, że dzieci się udławią (ciałem stałem), lub zachłysną ( płynem ) „zakrztuszą” lub iru coś wejdzie w „niedobrą tzw. niemiecką gardziel”. Zwykle biją dziecko wtenczas po rękach, po grzbiecie, lecz, niestety, zwykle bez znacznego skutku. Jak lekko można zło usunąć, o tern niech się każda matka przekona przy najbliższem zakrzluszeniu się swego malca, za stoso^ijąc następujący sposób: U cbwycić natychmiast obie ręce dziec ka i trzymać ramiona wyciągnięte do góry. W ten sposób rozszerzy się klatka piersiowa i usunie owo zło i zwykle natychmiast. Ochraniajmy oczy. l‘rzy czy tiniu lub robocie trzeba zawsze sie i dzieć prosto, gdy* postawa leżąca, lub pochyła ujemnie na wzrok działa. Papier i książka muszą być oddalone od oczu najmniej na ló cali. Światło słoneczne, nigdy nie powinno pa lać na kartkę, ktćrą się czyta, lub na papier, na którym s*i«j pisze. Zbyt niego blasku światła starannie unikać należy. Po każdej chorobie trzeba oszczędzać oczy. Szyja nie powinna być nig ly ściśnięta bardzo chustką, kołnierzykiem, lub krawatem, gdyż przeszkadza to prawidłowemu odjdy wowi i dopływowi krwi do głowy a latem i do oozów. Światło powinno ^ być z lewej strony, nigdy z prawej lub z tyłu; wszelka praca o zmroku stanowczo musi być wzbroniona. Przynajmniej trzeba (S godzin snu, ażeby oczy mogły wypocząć. Rodzice powinni uważać, by ros* nące dzieci nie czytały w nocy i by często zmieniały przedmiot, na jaki patrzą. Dziecko, mające dwa lub trzy lata, można pouczyć, że jeżeli i jest zmęczone patrzeniem na bliskie ' przedmioty, to niechaj patrzy na ■ odległe. Każda taka zmiana uspo 1 koi wzrok i wzmocni go. Kluski parzone zapiekane z serem. Wziąć kwaHrkę wody, p<>ł kwaterek masła, soli, razem zagoto wać i sypać kwaterkę mąki pszennej w gotującą się wodę, mięszając do brze, Zęby od rondla odstało. Wy mieszać mocno, wystudzić, gdy wy ■tygnie wbić po jednemu cztery ca'e jaja za każdern rozbijając mocno, je żeli jaja duże moZna tylko trzy, Za gotować wody w głębokim rondlu i w gotującą wodę kła*ć łyżką srebrną klaski, przykrywszy pokrywą po wło żeniu wszystkich, aby dobrze pod rosły. Ugotowane wyjmować łyżką durszlakową i układać na półmisek blaszany lub porcelanowy, bo taki nie pęka, wysmarowany mocno mas łem; po ułożeniu warstwy polać masłem, posypać tartym serem szwaj carskim i znowu na wierzch trochę masła młodego. Wstawić p<*d blachę na ‘<£0 minut, kluski podrosną, a przy pieczony ser i zrumienionc masło wy-1 bornie smakować będzie; w piecu powinno stać na górnej kondygnacji, aby się tylko z wierzchu zarumieniło. (>dy dłużej stoją, robią się zakalco watę. Kuedle ze słoniną. 1 ’6ł kwarty tartej bułki spażyć kwaterką ciepłego tuleka, gdy postoi i w\ pęczniej* wbić cztery żółtka, wsypać soli, tuieć usmażonej ćwierć funta młodej sło niny jiiieco ostudzonej, wlać ją razem ze skwarkami do ciasta, dwa białka ubić na pianą, wyinięszać, sypiąc ra zem z pianą kwaterką mąki pszennej, wymiąszać doskonale i robić w rę kach, maczając je w mące, knedle wielkości dużego orzecha. 1'kładać □a stolnicy podsypanej mąką, a na stępnie gotować w obszernym rondlu na dużej wodzie, żeby luźno pływały. Cidy dobrze wypłyną i napęcznieją wyjmować łyżką durszlakową na półmisek i polać suto młodą słoniną. D8. KSLLMERIEN ogólnie znany specynHgta leczy choro. chi* Bieżne, nerwowe prywatne mę+czyi kol ict i dzieci i < Si,(W £ ka/iUmu lekarz <P w i w Ameryce, kii _ i •: i dl chorób wyleczy! * w- takim nom 'j>r - pr7PTK|pi rmu. ' Jakim je T>r. KaUuiciu-n urkuteczr. **jr» kkimtini pnr\iv:;da ne ha z k>T/> ni i ziół w jopo w'iił-tr, v lelkiem i. boratoryurn i dla katdi-pi iwycnla w bno. Pr. Kultuiertrn ttyirtzył tjsiąt Z tych bardzo wiciu uznanych by przez innych dol;toithv zn nieulecz;. nych. Choćby chomlut wydawała hi nieuleczalny piszcie do Dr. Ki lin i rt« po kcipłataa »>nra:l'. **j arie i choroby.-* podajcie płeć, v. ick i wap* trwanie choroby, załączcie kosmyk w ii »6w z płowy chorepo 1 2-centowy zm | ?zck pocztowy, u odwrotny jKiczta otm I macie od Dr. K. bezpłatny jmradę i ucz llw) opinię, czy pacveut flizie móg* | być wyleczonym czy tir*. Adres: «■ JU. P. J. *r»ft»*rwrrx. Toledo, (X Ostrożność jest dobra. J* i btr.izn prmflrnl*. c<l;i og« •% s'mw«!n*ii li-kamt**tii ii* ilnl»; liwotk * /olą.lka I u >.«•• j n< -rt ttM « M .U'» -■$ w.- mi . » tu »: nrictr, kulki kuirri- i ro/>• niul nln. kn | r prit u .« « pręlk.-i. k ; I p . j.r*.. ... .1-* ,1, nul '1. I ir.1 II. •: V .r»t .1 I.. i.. J. >.-iI >.« ■'!> .!• uljte Hu nabici* »• wazut ki U aptekach. Mieć /.aw./.c w domu r | STAN. KRENC, 0 490 Noble utloa, Ch’cago. III polara u. pabllezootcl *w’] ! SKŁAD OBUWIA 'Iz mąfzTza dam i dziad 1 uprMzais. Koda k6w o iiłljn poparcia. W yknnywa UMc t»por»t> po ceuarh priyatapnyrh. KTO CHCE kopić szczero - złoty lob srebrny zegn rek łańcuszek, pierścionek lub t. p., niech pisze 1 prześle 2 cent. markę pocztowy, a i wyślemy dwa ilustrowane polskie ka'.o lopl bezpłatnie. — 35 do 50 centów na każdym dolarze zaoscczę.lzicłe na pewno, kupując słotę lub srebrne wyroby z I pierwszej ręki. K. 8TACH0WSKI & CO., f*33 Noble Str. Chicago, Ilia Ka olozl wysyłamy tylko na Stary Z e lnacr.a.F. ŻMIJECZNIK. * r. ■ _ ; i i Najskuteczniejszy I najlepszy ńioJek i przeciw: Reumatyzmowi, Nenrmigii ftalowi Ul»»wyt Krtlowi Ganiła. Koleniu hrzyża, Katarowi Zaziębieniu I Kurczom Wyrabiany przez wieloletnio dolwlad czonego t znanego polskiego aptekarza ZXTOrololwnrnictoEro. j Fabrykanta sławnego JCoiutkkho, na ws*»lkio choroby K!<*% I, ZohĄDKA, I WĄTIłOBY. T'łk*e KlłoPLI MACICZ NYCH, MAŚCI NIEDŹWIEDZIE!. MAŚCI przeciw POCKNIU I PSUCIU NÓG I LiWlMKNTU dla DZIECI. Wyleczenie z Febry, Ograsskl lOrypy gwarantują. Specyalne Leki przyrządzam podług dokładnego opisu choroby. Pistole no kslafterzkę “Podrę< snik I Kady' dla kal.de) familii, w celu unlan ęcia chorob lub wyleczenia się z tyctile ALBERT O. GROBLEWSKI, (Fabrykant Polskich Lekarstw) Ul Main 8t - Boi nos Xyl3r*rvo,u.tlł.. Fa, Łia* Ce. Ciy już niema żadnego ratunku na REUMATYZM? Nic lepazego nad 2S*u/3lsI ntepotre*buJ%cy żadne) r»komendacyi. 25ct. poałuży każdemu Wyatarczy po wiedzieć, że Jeet wyra Many przes M. VASA, Jedynego polak iego aptekarza, wielkie) uaeki I doświadczenia enropejakiego. CO Ml MA HALL. eor. Court * 1'riace at., >ewark, >. J, Ró2ne Organizacje. Związek Sokołów Polskich w Amory **• — *• W. Kelchel, sekretarz, 80 Park »t., Chicago. Związek Młodzlety Polskie] w Amere ce. — J^sef Uerttńauowlcz, sekr., 140 Augusta ÓU, Chicago. Towarzystwo Centralne Polek. — Kon •tano]a Bytońska, sekr., go7 8. Ashland ave, Chicago. Klub Patrjotyczny Polek. — Władysła wa Chodzlńska, iekr-, 888 Armltage Are., Chicago. Zwięsek Polek w Stanach Z]«dn. Am. Półn. — Sekretarka Ł. Wołowska, 883 W. 17th str., Chicago, 111. Tow. Polek Gwiazda Zwycięstwa No. L — Anna Neuman, sekretarka, 838 N. Ashland aven Chicago, 111. Zwięsek ApiewakChr Polskich w Ame ryce, — Sekr. K. L. Owlsdata, P. O., Bay City, Mich. Tow. Polsko l.ltewskle „Unia Lubel ska”. — K. Bylliiski, sekr., 7U8 W. 18th Pii.ce, Chicago ROZWESEL SWÓJ DOM -! kap Jednę z naszych Domowych Skrzynek Muzycznych. 141*. ltlia Jest to najdoskonalszy i dotlił najtańszy instru ment muzyczny do naby cia. l>aje Wlęro] przy jemności, ni? 100 dolaro wy organ, gdyż Jest raw H7i< gotowy do grania. ' Żadnego nie potrzeba nm zycauego wykształcenia, nawet dtiecko nim grac może. > szyscy kupują cy są zachwyceni tym ia Btrnnient»m, ponieważ oo prze.-a»dł ich oczekiwa nia. OKA PKZK9Z Ł<> 500 SZTUK, Jaa to przekonać alę można z li fty dołączonej do każda g<> instrumentu. Mato być litym auy w domu do akompaniowania dzle N< * » i 'Ui ił*' rptcn Uy i/ł a/. ^ Opłaci się przez Jeden wieczór. Wach i zebrani!ch towarzyskich różnego rodralu. dostarcza'ąr n.utiki do Unra. fcł°, ka- Hymny-“'•rsae, walce, półki, polki mazurki, reePe, 1,1 ’’ UV' !'’:LO jak najnowsze yopularne apewy, wykonane bywają U k. jakby k>Uu muzykantów grało. Driecl są tą tnusyką zachwycone ."Svi wW<5*rjHUitkir,ma sta oweaztyfclki, które, obracając się na walcu, - " J.rę Np ow Inb taniec motm no* torzzć be* 7a»rzvminia. Ten prawdą! Ml ZYK \JąCV m8tłument KONZTLJK TYLKO fB.iK) W PIĘKNYM PUDELKU tr^m nci ,ro5!? p1, P‘ZJ^U 2c. po cyrkularze. alba $2.00 dzisiaj, a o p Dcmową Skrzynkę Muzyczną natychmiast, dopłaciwszy resztę Frsy od STfiliOilRD D1T6 CO. DE?. Z. 45 Yesey SI., Kew YorK. H. Y. P.O. 1)0X 2853 B. J. ZALEWSKI. ^3'2'1^'2'O-ZZiT'r Chórów Śpiew, i ^Orkiestry Polskiej. 765 S. Paulina et., Chicago, Illinois. Tel.phon. Canal 78. rin»hr m-">,0*TT*li, chórowych Itd. ym rxtn* teatralnych * ory rin»ir - rn* /> v hib -w ,* Orki«*«tr.»want# nul d° «t>lowa teatrów lul* orkte»tr. I*rxrjmu> /i *> : *» P~w.Vcjl iSKrnuWŁ; D®pteTOCO,w^TS! "Oj ten Mazur. Gzysta Bieda”, przez B. J. Zalewskiego Na fortepian cena 50c. Na orkiestr*; z 10-clu ał. lnstr. *1.50. PI?/.cle po katalog,. Słynny na cały świat DR. BADGER j ctiiul&jący najlepsze dyplomy i praktyka* ]«liy medycyn*; przeszło óO lat, Wyleczył tysiące osób z niebezpiecz nych chorób. I udzie, którzy ze stali wyleczeni, z wdzięcznością rczpliiszajii imię l)r. BADUKUA i znajomym jjo 1 olecają. 1 >r lij( prr rc< nr ?ra 1 aól* < b* rot ę. nt* radaiąe cliorrnm rat ljiL ó>nd) udut la Oarzno otolilwit* t Itatowm*. » płoci** t l.nrob** ora* podaj tła w lrk t pteć chorej o-oby, a i a ft.j owiet r przyalitrie tnark*} 2c*-ntow%. to doatanl cia 1 tyibu.nst ot pia . i orai ą rry choroba Joat <lo wyleczenia lnbn e. I r Radprr 1. ery wuratkla choroby aaMarzat** Jako to. lorncK. apazmy. j aralir. njtbiwię, w. di a pn< hlti ę, r. > ti sit ni., tól płowy, nam orz i tsuu, choroby iołpdka, par ci a.pl. rtl. kan w otl. hi tlowycb febrę. wyrzuty na płowi. l ikniu*,cli«'oty marł*rn-. rb*«/*-n|e rt*: ulartioSei. krwotok, ut lawy. niepłodność. bob m j-lop «<• puchlinę, rany o tw* r\ na de!e, ri ze, cbo*oby kl.zrk, ) dl krzt ta i w p.t-r iłioh. kat r. i etiralasę. brom hit a. poda rę. aui.rrb, zapalenie tnó/. [O, tl)łt td, rbotoby (fektru raka. kolkt, wyaychamo uil** t > u, otrąbienie ndp. Micboty, choroby wę>rol>y i nerer. ty rua, t Cię, pbat y. tobacteo, lie.aje k.łtuny ltil. Leczy Mimiasty, Dzieci i Mężczyzn. Choro'>. z.\r»łilw-> oł«>'(r« pVt (ery toriabTfe. lnh zrod/.lców prr>lu*n«' Wxy akiitrcznle i prędko. Nie po trzeba »l, v ły.l 14. tylko leczy . bo anl< db> «aule *pro» a<i/a flo akmkl na przy-zloat*. Porada darmo I Molu pieac po polaku. augiel--ku, uniui cku, In.ui aku. atowaiku lub czeaku. Aurtaowac należy; Dr. L,. A. Badger, 70f» Madison Street, Toledo, Oliio. mnr doktó kył J ( |rz>nacra J>r. A. dla któregokolwiek donora Jo* lł ndoworinl. że wy. \ 2. V*J?GCL V ','rzJr* '71'’ 1< ■>« * aaaianalyi h I nl< boyt«Mi)cli cborub ilu wy ecayi Dr. L. A. "' •"£}* v J lim tiar Dr. ile iger w> leczył więcej ludzi w prz-ci^u 5 tygodni, niż którykolwiek r uprzac>4->> ó lat W. SZYLIAŃSKI, <>24- - 628 Blue Island Ave. ■■Kf f onrć;r sfnVK P|"«NTIN THf WO® Poleca 8z. Kodakom Swój SKŁAD MEBLI i PIECÓW po oenach bardto przyatępayub. Sprzedaję na łatwe wypłaty 7/1*0. eięczne lub tyyodnunoe. Największy toybór Mebli i Pieców na Wojciechowie, po cenacch najniższych. Przyjdźcie I przekonajcie się. W. SZ\ MA N^KI. 624 P»28 Rio# Wand av». Cbioatyo. Iri.kimionk Canal 597. M. FRANKOWSKA. *854 Comnicrria! Are., . So«th Chicago, Illinois, poleea rwoją praco w nlę < horfifrni. Szarf, Odznak i nozelkirh Przyborów dla To w, OKAZ SKŁAD KAPELUSZY DAMSKICH. " !k.| pr.u c mnie powier zoni) gwarantuję I wykonuję taniej biz gdzieindziej. Piszcie d o mnie, a przekonacie się. 2>^£. jTra-rtlro-sju-cjca,. Muzyka rozmaiła ka>dc imfl luri^llwla twój tlnni. ł’rzyślii nain $2.»«>, a rny wyślemy cl ten przcślica ny walcowy orffari do obejraenia. |o ni n> »•(!, n* t* h»*r i nijlrpary lti*trum»nt mit*jrrnijf, • >' - raetUi t |.r/ jr Jrmm» « nt Mt l8Moliio»< nT; ii,,» crjM |.r/»»/tn cne kawatkiw, w>n-tk'i- |- pul r-i» *pi«wt. w*lr*. polki itil.. rta aaiKOrl u I V IX- 'M ini|/yk<: k< K»4.t» ł1*irko iti"*** n4 «■» m>». Ku-* •; i«r.«y w )«d-n wt«. *<>r pruar mnti kf ta a" ti«l umiii ii na at-uoiku towarziikmi Nc l-p«/<ifn /■■•I>-iii im ■«< / ia mul i* ,r\ wli-lii Kłtiiiikaml fncirmku h l-ł »J-»r • kmiu-kiir jyjih. kl<-r-- (■ ■•»• >iji| f Ul * Zi rt/i i /«ifi/»rtiw <■«/ Walu luą * • tl.-we i/ijfi iki (aul« |>*(i# r I trwać lifi‘t<l''l''ki tmun t;ni. f Jo« * 7*m‘ >*lrnir A. Kich tor Ul. fT«xtf lin Ar-i d«>| Ia« »»»»• j * ■ rji rm. w uv*n.* ^ai< Atbi mur\e/.i >mt po I'. ><>■ • pr/y o<l tifoi (•. mjitj Import ing Co., ló.i Washington St., ('łiirago, III. DOKTOR K. A. BUTKIEWICZ, ud A d>* 10 przód południom, od 1 do !S po południu, od 7 do 1U wieczorem. tfol jluwankee Ave. (W Hpu»rv> Telefon ft*<1 WMt. Kczydeacya 301 W mImosU *ve. r*L u«i w«•*.