Newspaper Page Text
WŁADYSŁAW LIJHCZ. Oko Proroka —czyli— Hanusi Bystry i jego przygody. (Ci^g dalszy.) Zawiódł mnie do sklepu między towary, gdzie moja skrzynka jut by ła. Niby ezukająo czapki, chwyci łem za eukiuankę, macam, żelazne olsterko jesl! Wyjąłem je i ukrad kiem echowałem do kieszeni, choć i tak Woroba byłby nie mógł wi dzieć, bo w indermauhu ciemoiutka noc była. — Woroba — mówię teraz-— nim się dzień zrobi, mnie tu już nie bę dzie. Tak Bóg dał, że choć nic zło gom nie zrób ł. przed złymi ludami uchodzić muszę. Aie pana lieliasza muszę widzieć, koniecznie muszę. Matu bardzo pilną sprawę do niego. Czy pan Ileliasz w domu? — Pan Ileliasz jest na górze, u pana na wieczerzy z tym kupcem, co przyjechał. — Idźcież do niego, na Boga was proszę, idźcie i wywołajcie go do innie; powiedźcie: wielką sprawę do niego mam. Nie moją sprawę, cu dzą ale ważną, nieomieszkaną. Idź cie proszę, ja wam tylko jedno po wiadam: Fok! Woroba namyślał się trochę, ale poszedł, a pewno go" to najbardziej skłoniło, żem Foka mianował. Za chwilę wrócił z latarnią, a za nim przyszedł pan Ileliasz. Nic do mnie nie rzekł, jeno popatrzył mi w oczy, a zdało mi się, że nie z gniewem, ale jakby z żalem i smutkiem. — Panie łieliaszu, nie o sobie wam ohcę powiadać, nie czas mi teraz. Ale weźcie te papiery i nieśoie je zaraz do pana Spytka i do tego kup ca z Wenecji, brata doktora Kurcju* sza! — mówię i wyciągnąwszy z kie szeni papiery znalezione w komorze u Foka daję mu je do rąk. — Co to za papiery i zkąd je masz? — pyta pan Ileliasz. — Fokowi je zabrałem, a oo w nieb jest, obaczcie. Pan Ileliasz wziął papiery i po* azedł a haruał Woroba zamknął że* lazne drzwi od indermachu i także mnie opuścił. Minęła dobra godzina, kiedym zasłyszał znowu klucz w zamku i wszedł Woroba. — Pan Ileliasz każe ci do siebie — mówi i z latarką idzie naprzód. Poszedłem za nim na drugie pię tro, gdzie pan Ileliasz miał swoją izbę; zastałem go samego. Znowu popatrzył na mnie tak samo jak przedtem, z żalem i smutkiem, a mnie to n ar .< tniej było, niż gdyby mnie z gniewem wielkim ofuknął. — Powiadaj, jakoś tyoh papierów dostał? — pyta. W krótkości mu mówię, że mnie rankiem pan Fok gwałtem do swego mieszkania zawiódł, że mnie tam w ciemnej komorze zamknął, żem te papiery taro znalazł i żem przez okno uciekł — ale o co rzecz szła między nami, o tem ani słówka nie rzeknę. Mówi pan Heliasz na to: — Co tobie za sprawa z panem Fokiem? Milczę chwilę, nie wiedząc, ooby rzec, a nareszcie mówię: — Pan Fok ebee mieć odemnie to, czego ja mu dać nie mogę, i ebee wiedzieć to, czego ja mu nie po wiem. — Ani ranie? — Panie łieliaszu — wołam ja i całuję jeg.. rękę — na Hoga żywe go, nie myślcie źle o mnie! l>o czasu ufajcie, żom ja nie złoczyfica i na su* mieniu żadnej winy nie mam! Nie pokaże się na mnie nio, choć ja dzi siaj sam obronić się nie mogę, jako bym tego chciał. — Nie powiadajże mi — rzecze pan Ileliasz — jeżeli nie chcesz ulbo nie możesz — nie rad ja nawet wie dzieć; wolę już tak. Ale to masz wiedzieć, że u pana Spytka zostać nie możesz a i we Lwowie tak/e. Szukał ciebie pan wójt, chciał ciebie na ratusz. Pan Spytek powiedział, że ciebie już nie ma w domu, ale gdybyś wrócił, obiecał cię zaraz w urzędzie stawić. A tego tobie mó wić nie trzeba, że pan Spytek słowa dotrzyma. — Mamże laru iść? — pytam. — ł’riez non tu zostaniesz i jutro przez rnły dzieci, ale aby cię oko ludzkie nie widziało. Jeden tylko Woroba wiedzieć o tobie będzie. Trzydzieści lat służę panu Jaroszowi, • przez teu czas nie skłamałem urn ani razu; jutro mu skłamię po raz pierwszy, bo jak mnie zapyta, po. wiem, że cię niema Ocaliłeś mnie od nieszozęśoia, może ort śmierci; ja też ciebie chcę ocalić od nieszczęścia a może także od śmierci. Ale już kwita będzie między nami; nic ja już więcej uczynić nie mogę. /'-al mi wielki ścisnął seroe, że tra cę i poczciwa sławę i dobrodzieja, że oi wszyscy cnotliwi ludzie, którycfi mi Hdg był dał sierocie, za słoozyA cę mieć mnie teras będą, i że znowu fułii* «ic •• »■*■» r*-> i • p**-» ',f>z pana. Zacząłem płukać i od te go płaczu słowa wyrzec nie mogłem. I’an Heliasz patrzył na mnie przez chwilę milczący, a potem tak tnówił dalej: — Widzę ja twoje łzy ale serca twego nie widzę; nie wiem ozy one z czystej duszy płyną. Jeżeliś ład nego złnczyństwa nie winien, Bóg cię nie opuści, owszem ścieli oi się teraz droga, na której wielkiej po ciechy dostąpić możesz, jeżeliś wart. Czegoś tak bardzo chciał, teraz to masz: pojedziesz do Turek! — Do Turek! — zawołałem, uszom własnym nie wierząc. — Calec to Boży sprawił. 1’apio rv, któreś uniósł z domu pana Koka, oddałem bratu doktora Kurcjusza, panu Curti z Wenecji. Są to cyro grafy i zapisy na wielkie sumy, któ re się nieboszczykowi bratu jego na leżą, bez tyoh papierów, co wiedzieć, ozy by je był kiedy odebrał, a w nich wielka majętność leży’. Tedy pan Curti wdzięozen za to, dziesięć ceki nów dla ciebie przeznaozył. W skar bonce twojej także się mały grosik uzbierał, razem to na sumkę się zło ży; możesz o tem ojca szukać. Dro ga cię nie będzie kosztować ani tam ani nazad, jeśli Bóg da szczęśliwie. I padłem do nóg panu Heliaszowi, chcjgłem ucałować stopy jego, ule pan Heliasz nie dopuścił tego i mó wił dalej: — I ak się na twoje szczęście tra fiło, że pojutrze wyjeżdża pan Har barasz z karawanę do Turek. Lpro sz9 g°« “by oię wziął z sobą; jako czeladnik jego pojadziesz. Misz mu pilnie i wiernie służyć w drodze, po (słusznym być i poczciwym w każdej okazji, złej czy dobrej. Nie dlatego jeno, abyś mnie wstydu nie zrobił, i ale dlatego, żebyś na siebie szkody i j biedy ciężkiej nie sprowadził, bo to ci powiadam, że jak co przewinisz, jak się tej służby godzien nie poka żesz, z wozu ciebie pan Iłarbarasz zrzuci i samego zostawi, choćby to na pustyni albo między ludożercy było. — Choćby mnie na to jeno wziął — rzekę — abym najpodlejsze rze-^ czy robił, ohoćby na to, abym w nooy jako pies koło wozów biegał i jako pies na złodzieja szczekał, to za ta kiego psa wiernie mu będę służył. — Dam ci także list do Jędropola — mówi dalej pan Heliasz — do Karmelity Benignusza, który tam .teraz jest i o wielu więźniach obrześ | cjańskiuh wie; może co o ojcu twoim I zasłyszał, to ci potuoże. 1 pieniądze | list podam ci jutro wieozór przez , Worobę, a jak pana Ilarbarasza zna leźć, także się od Woroby dowiesz. A przez jutrzejszy dzień siedź w u kryciu, aby cię broń tego Panie Bo że nikt nie obaczył, bo o gardło two je chodzi. lizekłszy to, pan Heliasz szybko odszedł, nie zostawiając mi czasu, aby mu podziękować, a Woroba na klucz mnie zamknął. Ległem na próżnych miechach, ale wcale nie spałem aż do świtu. Następny dzień okrutnie był mi długi, i tak mi się aż zdało, iż mu już nigdy chvba koń ca nie będzie, jako iż ciągle byłem sam i nikt do mnie nie zaglądnął prócz Woroby, który jeść mi przy niósł, ale nic gadać nie chciał i tylko po staremu jak niedźwiedź pomruki wał. Miałem dużo czasu do myśle nia w tej samotności; rozpamiętywa łem sobie, co się ze mną przez te kilka miesięcy działo i jakie przygo dy mnie bezustawnie spotykają, że mną los jakoby piłką rzuca nie dba jąc o to, gdzie padnę: na zieloną ruń, czy na ostry kamień lub w cier nie i pokrzywy — ale wszystkie te moje żałośne myśli wybijała mi z głowy radość, że jadę do Turek, ja kom tego z całej duszy ohoiał, nigdy nie tracąc nadzieji, że mi Bóg dozwo li powrócić z ojoem. Ale jeden ciężki kłopot siedział mi przecie na głowie i ustąpY: nie chciał, a to owa hanienowa tajemni, ca, owa żelazna sekretna puszka, która już tyle biedy na mnie spro wadziła a pewno jeszcze i sprowadzi, a nie wiem, oo z tern począł, bo no sie się z tein gorzej, niż z kamieniem u szyji, a pozbyć się tego nie mogę Gdyby nie to, iż kozak wyraźnie mi mówił, że na tej tajemnicy wszystko żależy, aby wyswobodził swego ojca z niewoli fiogohskiej, nie wiem. czy bym mu był tak statecznie i z nara żeniem własnego zdrowia i życia do chowywał przysięgi. Ale pamięta, łem zawsze o tero, że owo obaj z Se menem na jednym wózku siedzimy, obaj w sercu jedno nosimy, bom przecie i ja także ślubował, ojca mo jego doszukać się koniecznie. Tylko co teraz zrobić? Wziąć tego prze. łclętego olsterka i. sobą chyba nie mogę do Turek, bo kto wie, jakie mnie tam nowe przygody czekają, a zostawić? Gdzie? Koma? A gdy bym to gdzie i zakopać obciął, joż nie mogą, skoro do samego wyjazdu z panem lł*rhara«zem *;edzłeć mnszę t- t «' ♦ ] 'ociekałem *!ę nareszcie wieczo ra. Gdy się jut dobrze ściemniło, słyszę klucz w zamku, otwierają się drzwi i wchodzi Woroba. Widzę, te nie taki jako zwykle; czegoś kon tent. Przyniósł mi wieczerzę.a kiedym jeść począł, on nagle machnie ręką, jakby jut czemuś koniec był, jakby coś jut zapadło, i mówi: — Fok! Popatrzę na niego i śmiać mi się chce, a on tak/e g«d»ę wykrzywił, jakby ooś bardzo kwaśnego albo gorzkiego właśnie oo połknął, a to u niego śmiech znaczyło, i rzecze: — Fok! Uciekł Fok! I opowiada mi, ale takiemi urywa nemi słowy, jak to jego zwyozaj był, te trzeba je było po jednemu łapać i zbierać, jak rozsypane paciorki, a potem jedno przy dtugiem nizać, nim się to wszystko w zrozumiałą powieść ułotyło, opowiada mi, że Fok uciekł ze Lwowa, pewnie dla tego, leni mu papiery zabrał, z któ rych wynika, iż on to doktora Kur cjusza potajemnie ze świata zgładził, że zaraz nazajutrz po mojej ucieozee I pan wójt z przysięgłymi i z pachoł kami do niego się wybrał, aby dom cały przeszukać; że rzeczy jakieś po j tym weneckim doktorze poznaeho dzili, ale samego Foka nie dostali, b<> znikł bez śladu, zwietrzywszy, co się święci, i że w końcu jutro dalej szukać będą i kopać w piwnicach, czy trupa gdzie nie znajdą. Kiedy Woroba skończył swoją powieść, a raczej kiedym ją z niego słówko po słówku prawie że nie 'wygrzebał, tak to ciężko szło, zabiera się do wyjścia i mówi: — O północy przyjdę. Pójdziemy do pana Harharasza. — Woroba — rzekę — wielką mam do was prośbę, siła mi na jed nej rzeczy zależy. Chciałbym ko niecznie widzieć jeszcze pana Gry- | giera Niewczasa, nim pojadę. Muszę przekazać matce, co się ze mną dzie- ] j je i że w daleki świat idę, a tego dnaczej zrobić nie mogę, jeno przez pana Niewczasa, który ma szwagra i w Samborze. Nie ohciał z razu, ale tak go bar dzo o to prosiłem, że w końcu zezwo lił. Otworzył mi tylną bramę od! kamienicy, ale samego puścić mnie' nie ohciał, jeno za mną szedł. Ka- j mienica Kłopotowska, w której pan Niewczas mieszkał i która była jego \ własna, znajdowała się, jakom już dawniej wspominał, tuż koło muru miejskiego, niedaleko rynku. Prze sunęliśmy się w ciemności, nikt nas nie poznał, a mało i kto spotkał. Woroba czekał na mnie pod domem, a ja wszedłem do środka, bo jeszcze było otwarto. Czeladzi już w war sztacie nie było, siedział tylko pan Grygier z Marjaneczką przy wiecze rzy. Kiedy mnie obaczyli, oboje żywo powstali od stołu, tak na mnie patrząc, jakbym owo z tamtego świa t» wrócił. Pozdrowiłem ich grzecz nie i mówię: — Panie Grygi»r, przychodzę się z wami pożegnać i z panną Marja neozką i szczcrem sercem podzięko wać, żeście łaskawi na ranie bywali. A proszę was, panie Grygier, i pannę Marjaneczkę proszę, abyście nie dali wiary, kiedy źle o mnie mówić będą. Bo ja się do niczego złe40 nie znam i Bóg to wie, żem w sumieniu mojem nie winowajca. Pan Grygier łyżką po misie dzwo nił ze spuszczonemi w dół oczyma, snąć w kłopocie był, 00 ma rzec na to, a Marjaneczka także nio nie mó wiła, ale patrzyła mi prosto w oczy, bystro i przenikliwie, jakoby mi wy czytać chciała z oczu i oblicza, jeżeli prawdę mówię. Nie spuściłem oczu, 1 bom się nie miał czego wstydzić w duszy, a Marjaneczka pyta: — A dokąd Bóg prowadzi? — Do Turek z karawaną jadę, za raz o świcie. Zaczęli mnie teraz pytać, a jam co mrtgł, to powiaduł, a serce mnie bo lało, że tym dobrym ludaiom wszyst kiego powiadać nie mogę i kryć się przed nimi muszę z własną prawdą jakby to nie była rzecz godziwa i moja, ale kradziona. Przyrzekła mi Marjaneozka, jakom ją o to prosił, że przez swego wuja pana Zyhulta da znać matce do Strzałkowic, co się ze mną stało, i ie ją pozdrawiam i proszę, aby się zbytnio nie tioskała o mnie, bo mnie Brtg raczy powrócić z tej drogi, a może i nie samego. Ju żem chciał i4ć, kiedy Marjaneozka czekać mi kazała chwilę, a sama wy biegła do drugiej izby. Pan Gry gier zaraz też przystąpił do mnie, wziął mnie za obie ręoe, nasrożył wąsa, natnarszczył czoła i po staremu woła: — Jedsiesz do Turek; nic się nie bćj, chrrry! Jam pod Cbooimem 100,000 turkrtw widział, chriry! 1000 armat tam biło, a nie bałem się nic a nio... I byłby pewno dalej tak po ry cersku rrrówił. jako już taka ta jego ła, a oa też zaraz przestał. \Vvdhj ła coś Marjaneozka a drugiej izby i [>odając mi, mówi: — Niech to Haauszek zawsze na piersiach nosi, a Panna Święta niech go chroni i wraz z ojcem niech go zdrowo do domu przywiedzie. Był to medalik mosiężny z wize runkiem Najświętszej Panny Marji nu jedwabnym sznureczku; wziąłem go wdzięcznem do głębi sercem a do dziękowania nawet jednego słówka znaleźć nie mogłem od rzewności i radości zarazem, bo mi się tak jedna z drugą zespoliła w duszy, żem ja koby między śmiechem a płaczem wisiał. (Ciąg dalszy nastąpi.) Severy lekarstwo na serce (Ileart Tonio) jest zrobione podług przepi* su pewnego znakomitego doktora, który za pomocą tego lekarstwa we wszystkich zaburzeniach sercowych zawsze otrzymał wyjątkowo dubre rezultaty. Na pewno leczy powięk. szenie, osłabienie i wycieńczenie ser ca. Cena $1.00. Przepisy i wiadomości gospodarskie. Kto owocu nie obiera z łupiny, niechaj go przynajmniej obmyje, za. nim go spożyje. Na owocu, jak zbadano, znajdują się gołem okiem niedostrzegalne bakcyle, często po chodzące z brudnych rąk tych ludzi, którzy owoo rwą z drzewa, a nieje den zachoruje potem, sam nie wie* dząo z jakiej przyczyny. rtrtralenie masła. Czytamy w pewnem piśmie niemieckiem: Chcąc masło na dłuższy czas zacho wać, potrzeba tylko napełnić niem kamieone garnki (przytem baczyć trzeba na to, aby nie było w niem żadnych próżni, a zatem ugnieść je dobrze); garnki te wstawia się w ko cioł z wodą, a potem się podpala, a* by się woda zagotowała. Gdy na stępnie woda ostygła, wyjmuje się garnki. W ten sposób przygotowa ne masło, ma jeszcze po sześciu mie siącach mieć smak świeżego. IHa polepszenia powietrza w piwnicach, których nie można prze wietrzać, stawia się w naczyniach świeżo zrobione mleko wapienne,' mieszając je dokładnie, skoro tylko z wierzchu utworzy się skórka. ł’o pewnym czasie trzeba mleko wa pienne odnowić. Itarwa miodu. Na wystawach rolniczych zwykle odróżniają miód według jego zabarwienia, przypisu jąc różny stopień tegoż, rozmaitej porze jego zbierania przez pszczoły. Miód pochodzący z różnych okolic, nawet z jednego i tegoż samego cza su podbierania go, bywa rozmaicie zabarwiony, oo należy przypisać po chodzeniu jego z różnych roślin. I tak, miód w ogóle zbierany z koni czyny białej i akaoji, jest zupełnie jasny i krystalizuje w takiejże samej barwie. Miód zbierany z kwiecia drzew owocowych, z łąk i esparcety jest mniej lub więcej złoto żółty, miód zaś zbierany w czasie kwitnie nia zbóż jest zielony, a miód wrzo sowy i z drzew iglastych pochodzą, oy, jest zabarwiony na brunatno, aż do ciemno-brunatnego koloru. Łysiny, tak często pojawiające się u mężczyzn, są jak się z badań * okazuje nieraz skutkiem zarażenia' się jednej głowy od drugiej. Zba dano to na tych, którzy mieli wiele styczności z lud/mi łysymi, a potem przez przemienianie czapek, lub ka peluszy, przenosili tę chorobę na in nych. Kluski Z kartofli. Najpulcl. niejsze kluski z kartofli robią się wj następujący sposób: Na 5 lub 0 o-' sób ugotować pół garnca obranych,' sypkich kartofli z solą, po odlaniu rozetrzeć w garnku, następnie wy. rzucić nu donicę od ciasta i wałkiem trzeć, dodając jedną bułkę utła cioną i przesianą, cztery żółtka, kwaterkę mąki, soli, odrobinę tarte go majeranku: mąkę sypać na końcu razem z ubitą pianą z pozostałych biah-k; gdy to wybornie wymieszane wyrzucić na stolnicę tnąką posypaną, ukulać w tej mące jak leniwe piero gi i krajać tak duże kluski, jak się zwykle kraje takie pierogi. W bar dzo obszernym rondlu mieć dużo wody, co się zowie gotować na wiel kiej wodzie, rzucać we wrzącą, gdy wypłyną, wyjmować ostrożnie łyżką durszlakową, osąozająo z wody i kłaść od razu na półmisek polewając suto młodą słoniną. Kluski gryczane. Wziąć na miskę funt mąki najp ękniejszej gry czanej, wsypać soli i rozbić ciepłą wodą. aby tnnsaa była gęsta, mniej więcej jak na klajster; wymięszać dobrze i kłaić łyżką aa gotującą aię wodę. średniej wielkości klaski Da leko lepsze są robione z mąki po przednio /rumienionoj ns patelni. ’ * .i - r , ’« , ,i y, ' , • j : o i półmisku polać muł«>m lub itoniną młodą. Wiele osób miąsza takie kluski oa wydaniu ze świeżym twa rogiem. Takie same kluski robią sił; z mąki pszennej biorąo do nich dwa jaja na funt mąki. Łazanki z twarożkiem. Pół kwarty mąki zagnieść jednem jaj kiem rozwałkować cienko i pokrajać ukośnie jak zwykłe łazanki. Jeden 2wykłej wielkości twarożek, można nawet pół, rozetrzeć z trzema żółt kami, kwaterką śmietany i łyżką cu kru. Kondclek wysmarować mas łem, wysypać bułką, włożyć warstwą ugotowanych Da wodzie z solą łaza nek i wystudzonych, a na nie warst wą twarogu te śmietaną, na to zno wu łazanki i znowu ser, aż wszystko wyjdzie; wstawić do pieca gorącego na dobrą godziną, żeby sią dobrze zapiekło i zrumieniło. Fajka Sobieskiego. Na wystawie paryskiej, w oddzia le „Kxposition militaire retrospee tive’, znajduje sią — jak już wspo minaliśmy — w zbiorach ksiącia loggio fajka Sobieskiego. Historją tej pamiątki uzupełnia „Kurjer \Varszaw»ki'\dzięki nieoce nionej uprzejmośoi znakomitej poet ki naszej Deotymy, która posiadając w swych zbiorach pełne teki, skrzęt nie ze wsze.h stron zgromadzonych notat i wypisów, odnoszących sią do publicznego i prywatnego życia, o piewanego przez nią „Obrońcy chrześcjaństwa", z tych swoich „So biescianów”, jakich dorównywają cych bogactwem nikt pono nie po siada, użyczyła redakcji następują cego wyciągu z dzieła Hermanna „Alt und neu Wien”. „W południe Sobieski z synem został zaproszony do Starbemberga (Krugerstrassc No. 10, Walfiiach platz Nr. 7, stary 1012. Pod Białą bbą), gdzie pojechał tak zwanym kareł (przykryty powóz). Tam nastąpiło przedstawienie ra dy miasta i sądu miasta. Jeszcze ton uroczysty bankiet się nie skoń czył, gdy rozeszła się fałszywa po głoska. że nieprzyjaciel na nowo pod Wiedniem zajął stanowisko. Na rozkaz króla pośpieszyli obeoni dowódzjy: Jabłonowski, Lubomir ski i Rzewuski, aby sprawdzić wia domość. (idy jednakowoż nie wra cali zaraz, Sobieski pospieszył za ni mi, nie wypaliwszy, jak to zwykł był czynić j>o obiedzic, fajki, którą pozostawił na stole. Warótre się przekonano, że to był pusty alarm; król powrócił, aby wypalić fajkę. Gdy graf Starhem berg mu ją podawał, Sobieski rzekł: — Zdobyłem w obozie Kara Mu stafy fajkę dużą. a ponieważ turoy nie przychodzą jej odebrać, więc ze chciej pan moją przyjąć na pamiąt kę tej gośuinności, z jaką mnie po dejmowałeś. Zatem fajka została własnością Starheinberga, który potem darował ją magistratowi wiedeńskiemu. Jednakowoż w r. ISOb, gdy jene rał Oudinot, jako komendant placu opuszczał miasto, a łagodnością i sprawiedliwością zasłużył sobie na szacunek wiedeńczyków, przedsta wiciele'gminy darowali mu razem z innymi upominkami i fajkę Sobie skiego, wiedzieli bowiem, że jenerał lubi zbierać fajki, i w ten sposób zajechała ona nad Sekwanę. Ostrożność jest dobrą. Mleć zawi/e w domu Dr LEMKE’CO KROPLE Św. JANA J#*l bardko prrrzomtr, y.ly* ono *ą nlazawodaam Irkami trui na tlol-alinoM *< ł«<Ua l «n.;u nmiet Jaki. w l. cl • <la)a «>• w. /.nam. a m anawinr kolki, kamr I rornalnlralr. Kr<pl« tr pr/t no. a |.ry.lkn -j. k>.j | p ziproaailzaja kotąd-k <lo iio rtąAan. a . *ę.«i.krot' d«m lirat. »mi< k.. la. J.-żrll /••■■atu a< Kraul, użyto, ilu nabycia ara aaajat kii h aptekach. KTO CHCE kopić ■ ar zero - złoty lab srebrny zega rek tańcossek, pierścionek lab t. p.,nieoh pisa* I prześle 2 cent. markę pocztową, a wyślemy dwa ilustrowane polskie kato logi bezpłatnie. — 85 do 50 centów na każdym dolarze zaosoozędziele na pewno, knpująo słotę lob srebrne wyroby z pierwsze] ręki. K. 8TACH0W8KI Sc CO., 583 Noble 8tr. Ohicafo, III* lal«logi wy.yHmy tyłka na Stany Z.alnacr AP. Amerykański Zegarek Jta.p <!km«)rr.y 14 kar. ałotrni prat.A r.l. ankM. «»nv juk m/o »U’4r »» "pT t Im. w. Mą winno Pi'Kr.l» ««*» irouąnjr, r mm — kni^ią InH o h^JV '••r-ąk .p-ft,. •kim Wrrklrn. plrkm* orrtnUony. 'f/Him a 'v f.ft« #<■ »!•, |* .tanjy-T w*/r»tkta raju • *•** i lnp»t. nl» i r/nd-t i«ia ■ >«) pl(km< *'b rh x|/ąr »l<) » rtni ’|WH> k.nplrtl riUł rlf R. l^rty i wrrk marani ujrm> n» to lal. WiiI^U jak •»c*»r >rłi>tjr le ar I /u f W t • . U D. rt ).lł'> ł kontu • kanio-*, i pr*vwi < Jrrn borpłainoao rn arzonta W ittt‘ • l« loii'a ■••Zna «r» ftrU na rnn k< « •» KARMO p ukny porftara' > •« !•*•! |UI jooli ir/ - *'n-r f ..#s i if.ir. <>4'l> ni> ma «k*pr>mi K*o,,,i • rroałai* i * a- rar^k *<nlnmy por* f wpatifł irdatm«m<). P.M rffihtmt napa ok m <S»kl l*h ikun-k , K< •tov> M*n*ryl p««\Uiov t*"*. PMttjEll JKWKMCY fi).. ; r-* ? • • • f •• f w;0. fi 1 ttóżne Organizacje. Związek Sokołów Polskich w Amery ce. — K. W. Reichel, sekretarz, W Pzrk HL, Chicago. Związek Młodsi ety Polskie] w Amery ce. — Józef llettmauowicz, aekr» 140 Augusta 8t-, Chicago. Towarzystwo Centralne Polek. — Koo stanoja Bytońska, sekr, g07 8. Asblaud ave, Chicago. Klub Pztrjotyozny Polek. — Władysła wm ChodzlAska, Mkr , 888 Armltage Chicagu. Zwiąaek Polek W Stanach Zjedn. A na. Półn —- Bek ret Arka L. Wołowska, 888 W. 17th atr., Chicago, IIL Tow. Polek Gwiazda Zwyciąztwa No. L — Anna Neatnan, sekretarka, 888 N. Ashland ave., Chicago, 111. Związek śpiewaków Polskich w Ania Sce. — Sekr. K. L. Gwizdała, P. O., Bay ty, Mloh. Tow. Polsko l itewskie „Unia Lubel ska”. — K. llylltiski, sekr., 708 W. 18th PLce, Chicagu ROZWESEL SWÓJ DOM -i kup jedoq z n zzjch Domowych Skrzynek Muzycznych. Jr-st t i najdoskonalszy i dotąd najtańszy Instru uieot uiuz/czny do naby cia. I>«»J* więcej przy jemności, niż 100 dolr ro wy (fgaz, p lyz jełt raw are gotowy do prania. ^Hdnrgj nic potrzeb t u>u ryrznepo wykształcenia, nawet dziecko nim pr»d może. V szytt y kupują cy aą zachwyceni ty<n In Etrum«nt*-m, ponieważ on przeszedł ich urzekiwa n'a, g.l'*GKA PHZE3Z LO óuo SZTUK, Jak to p zekonać się mużua z li sty dołączonej do każle po Instrumentu. Może być używauy w domu do akompaniowania dzie pium i1<t órPtkM nret Opłaci się przez Je Jeu wieczór. irzacn i zenranitch towarzyskich rolnego rodzaju, dostarczane mtiztkl do tańca Muzyka jest głośna I ało^ka. Hymny, tratw, walce, polki, polki mazerk', reel* WtuJak, »*3«ow»ze popularne śpiewr, wykonane bywaj* t k, jakb kllhti muzykantów grało. D/leci gt\ tą tnuayką z-chwycone. Walec, jak widać na rytunku, ma ata oweeztyfcik-, kłóre, obracająt ale na taca wywołują gr*. Śpiew lub taniec można powtóizyć be* zatrzymania Ten prawd 1. L*jąCV ,u>tlu“«nt KOSZTUJE TYLKO fG.00 W PIĘKNYM PUDELKI* « M l A i K Jy^, Agend tiogą zrobić pl. niądze. Przyślij 2c. po cyrkularze, albi $2.00 dżina], a o trzjmasz Domową SkrzyDkę Muzyczni* natychmiast, dopłaciwszy reattę jrzy <»d STRHDBRD PITO CO. DE?. Z. (5 Yesey St., New Tort, N. Y. P.O. Dox 2853 B. J. ZALEWSKI. DTRTOEłTT Chórów Śpiew, i 785 S. Paulina st., Orkiestry Polskiej. Chicago, Illinois. T-lephone Ciaal TtŁ *7.h6I “ut 1J*ko‘o: ■olowyrh, chórowych ud- **> antak tmtmlnyrb a ory tłultą mnayU lub »wn)ł Orkiestrowanie nut do Apiewu teatrów lab orkiestr Pnrlniib /*■ T"'*.0* *tOBr*rt>- *^*,ry. pikniki rtr. Wrttlkie umuwienu w eakrmóe śpiewu | -na *łki, cxy to a prowincji lub ■ mUj-ca, wypełniam rzybko, akuratnie i po cenach umiarkowanych Na fortepian cena 60c V23S "01 la Imr Czysta Bieda ', przez B J lalirsk-ega Na orkiestry a 10 oiu gł. Inatr. f 1.50. Piracie po katalogi. Słynny na oały świat DR. BADGER posiadający najlepsze dyplomy i praktyku jący medycyny przeszło ÓO lat, Wyleczył tysiące osób z niebezpiecz nych chorób. I udzie, którzy zostali wyleczeni, z wdzięcznością i ogłaszają iuiię l)r. BADGERA i znajomym go I olccają'. l>r Hci jtt ros pozna l«Jitirhoftil't, nie rs dając cborrma t•< nji b pytań. rond) lutu. la i.aimo o-ollńii* I latownt-. Upiarclr i l.crobą ora* poda.da atak 1 pleć i botel o-oby. a it id|«*lM.i przyrliłcte marką ł-e-ntową, to iloataui cia nal)i kłuli at oopiii pracą czy don.ta Je.t do wybc/.enia lobii e. l»r. 1’adp r l»cz> wenetkle cbott by zastarzałe j ,k> to. DmaMą apazmy, parali* dybanie*. wmluą pmhlną, r» ud at\zni. t ol ;lv»), utxu >W I ńoea. chor by kolądka, u»r dla.plrnl, kam łów cdcht.iłowych, febrą. mr/uty u> głowie i i kbiur, el.ooby n.aibnw. AtMMti renularu..»ci. krwt.uk. nt lawy. Di. plodnoac. boldoi |m !ok< we. puchlin*. rasy o twot) na ciele. r> a.. cbo oby kUzck. I «»l krz u i w pirr ilich/ I łat r. t rtiinlą *. brom bil e. poda tą, awter/b. rapalriib* uió/> l j w. 11> ł< tt. choioby p*cbąrza. raka, kolki, wjeycbante ml o. | i. u. (itlabirair nóg. Michcty. cło roby wą roby i ucrej, tyfua, j < di*. jfl aty, tobactwo. lietaje kcłttuiy Md. Leczy Mew Ust y, It/ieci i Mężczyzn. fharohr tuiillwr obojga płci (ery to nabył*, lnb rrodzlców pnwkazał, o'' knritnUcnltlpitdto. trzetu >t« w-trd/ld, tylko Id zy. , U>»anlidbywaule «pro»ad>a zle okuikj nu przy-złoąć. Porada darmo! piane po polaku. aiigielrku, meui.ctku, fruucuaku. aioaacku lab r/eaku. Adrtaować uaUiy: . L. A. Nl!oUa 70<> .Madison Street, Toledo, Ołiio. $100 Nagrody' inny doktór wj rzeclfeiu S lat. przeznacza l>r. A. Radip-r. dla któregokolwiek doktora )ri II udowodni, aa wy. Wayt lyla Imln z zaatarralyrh 1 m«-bezpiec/u\cli ch ■!<*?. Ilu w> eezyt Dr. L. A. Uanger. Dr. Uadger wjrleczjt wipc.-J ludzi w przoiig^u • tygodni, nu którykolwlak W. SZYMAŃSKI, 624 • 628 Blue Isl&nd Ave. STOVE FLANTIN THF WRLO> Poleca 8z. Kodakom Swój HKŁAD MEBLI iPIECÓW po oeoacb bardzo prsyttępojoh. Sprzedaję na łatioe wypłaty m:e fdęozne lub tygodniowe. Kajvńęk*zy wybór Mebli i Pieców na Wojciechowie, po ctnaoch najniższych. Przyjdźcie i przekonajcie się. W. SZYMAŃSKI, 624 628 Blue Ieltnd ave. Chicago. Thipiioh Canal 597. M. FRANKOWSKA. M»ó4 (onimerrial Ałf., . South thlcatro, Illinois. poleca swoją pracownię Chnn|gwl, S/arf, Odznak I wszelkich Przyborów dla Tow. OKAZ SKŁAD KAPKI.USZY DAMSKICH. Wszelką pr.icę mnie powlrr mna gwarantują I wykonuję uniaj ti\>. gdzieindziej. Piszcie d o tonie, a przekonacie się. 2*£. Ir'ratrt.le o-ou-slca Mnx)ka ni/t7f«i l» l.n>ilc nem! ! azrzeńll wl* twój dom. Przyślij nam $2.oo, a my *ryi\> my rl ten prześMr** ny walcowy or^an do obejrzenia. Jeatto nijimnty. najtalirajr I na)lipazy Inetrnineat nmzrrrnr, jaki kia ykolwiek ofiarowano > >. aprmdaa. I pr/ytemui* wla er; mi 100dolarowy organ. pr*>mło |mo kawałki'** »»fv fklr pop ił rur apiawT. walra. polki ;t<i . - ra* runowi t alpt metra* fnn/ik.; k**«r rla* Raił- <i*.e« ko no.ir .*r*4 z a M. ni Kot» aa*: lwKir| ■» )r<l-n wir* t/t przez nnizt k* te. inatimnamn na wtrczorkii towarzjrkini Nie lopaargo Miale.n Iiiemoina nawet ii.łooiN wielu gatunkami francnrki.k laa* al*ar kir) rkrzrnrkperjąryrh. ktoce kowuii)* *inj 7.t ■Iziul.z alf I zarkw>< iar Waler in«.f atalowa »rtj triki (anta papier I Irwiu- bfeą ito)oki twego tyrla. in*itruin»iłfi w pf»*llrxnl# rvłh‘oij^j flrffr r#, a tri^na walrial nnu/.\c/.ayrui po $Voo. Pr/ralii fi oo c «uu**ienirm ?—7%ą do, ł*r t pnjr odbiorze 7 A. Richter Import inę to., I.',.', Washington 8t., Chicago, III. DOKTOR K. A. BUTKIEWICZ. G<>dxłnr ofhnwc: W do 10 prz*l południem. 1 do X po połndniu. 7 rtn 1C wlrrrifu. , ' 581 Milwaukee Ave. (w Hpu*c»> THpfen »H1 Wmt, Rmdrnfn t5t WabarnU »ve. m, ntl