Newspaper Page Text
„ZG8D8“ JBGHKZ.R.P. WYCHODZI w KAŻDY • 'ZWAKTEK j L.ur . Zan Centr Z N 1’ tu;.'ł»i riq w diinu r>.n. 11K-UH W Di*l •kii *t Cbi«(<>, l(l. W*wikl» lifty w rprnttncb nd .uic ntu koi . •)xji a»Ti'»• c.o Z« rtaduOuti. unit', jr po.i m-re T. M KIUIIIL IPS-lOt W. Divl«lon ■(., Chicago. III*. Przekazy hankone, i ;>!•* nlat.zr I ran.yłnC ctlttt pud łilwitki: M MAJEWSKI. W3-104 W. Dwuton i*t.. Chicago. III*. Koim oc«Urrye dotvr/.ąr» Hnltbrjti „Zgody iir:w) nC uali-r.y pod adr. S BARSZCZEWSKI, 108-104 W. DiM-lou H, Chicago. III*. W.ri-lk r TB* lUtv w t-piawi' li adn i- | uwtrmoyjurch ..Zgody". iwHmni .10 b't drukaiak rh 1 aUrjr adlt«o»a«.' do avki<-tarza ..Zgody": J OLBINSKI. 102-104 w. lh\Dlonrt, cbirago, nu. ORGAN ZWIĄZKU NARODOWEGO POLSKIEGO W STANACH ZJEDNOCZONYCH A wtul Ul ,1 Ltl AJILUI li 1. THE WEEKLY “ZGODB” APPEARINO KVERT THURSDAT U tha offlcial organ ot the rolith National Allianeo 0. S l i S BARSZCZEWSKI. Edttor. Ofica: 102- 104 Weet Dietelo* Street CHICA30. ILLINOIS I Ali bu*in*««*comuiunteaUoae ebell bo addr*--i*<l. The ?oliah Weekly ..Zgolą”. I0i-10ł w Divi«ion et., Chicago, Ule AU romrattilcatlone to the PoUth Net'1 Alliauce -bali *>• addre«aed. ' T. M HELINSKI Oen'1 Secretary. I loi-iw W Dtruion Chicago. Hle. # I >1 Ko. 4*/. (No. 11 Wydania illa niewiast). Chicago, 111., Czwartek dnia 22-go Listopada 11)00 roku, Rok 19 O miłości ojczyzny napisał pewien dzielny wiarus do „Gazety Gdańskiej" bar dzo piękny list, który poniżej podajemy w tein przekonaniu, że i u nas wiele dobrego zro bić może: Człowiek, dbający o szerze nie oświaty, zawsze szczerze pracuje, a chociaż ciężka pra ca w gospodarstwie zajmuje mu większą część czasu, to przecież i sprawy narodowej nie powinien spuszczać z oka, ale według sił i możności jej służyć. — Wielu mamy ta kich, którzy mają zdrowy ro zum i dobry talent, a czynią tak, jak ten sługa w piśmie św., co odebrał talent i zako pał go w ziemi, dlaczego mu też nie przyniósł żadnego po żytku. — Takim ludziom też nie chodzi wcale o dobrobyt naszego społeczeństwa, ani też nie troszczą się o obowiąz ki, jakio prawy obywatel su miennie spełniać powinien. uwłaszcza teraz przy nad* chodzących długich wieczo rach przepędza niejeden dużo czasu bezczynnie; niejeden ojciec rodziny woli pójść do knajpy, aby z towarzyszami zagrać w karty, przyczem ot tak sobie dla dodania animu szu lub na rozgrzewkę łyknie jeden i więcej kieliszków ber beluehy, aż mu się w czupry nie zaiskrzy. Na gazetę pol ską drobnego wydatku żałuje, w karczmie zaś to sypie pie niędzmi, jakby mu z deszczem spadały z ob.oków i tylko po takowe schylać się potrzebo wał. Za pieniądze na takie zbytki wyrzucane mógłby nie jedna, lecz nawet kilka gazet trzymać, a nauczyłby sic z nich ochraniać ciężko zapra cowany grosz i wiele innych pięknych i pożytecznych rze czy. Dowiedziałby się z nich, jak należy bronić wiary św. i narodowości, jak czcić i sza nować język ojczysty, staro polskie obyczaje i cnoty. Po znałby dzieje ojczyste, że mógłby z dumą powiedzieć: I ja jestem polakiem, i ja na leżę do narodu,obecnie wpraw dzie nieszczęśliwego, który atoli ma swoją świetną bisior je i był przedmurzem chrzęść juństwu. Nasunęły mi sic jeszcze in no myśli. Człowiek, żyjący na tym padole płaczu, jest synem tej ziemi, na której się zrodził, do niej czuje też przy wiązanie, może dlatego, że ona jest, niejako jego matką | żywicielką i ż,e ona po śmierci przyjmie go do swego łona. Człowiek, jako dziecko, jest najnieiidolniejszem st wor/e niem. które sobie samo z po czątku rady dać nie może. •Stawiając pierwsze kroki, po- . trzebił je oparcia i opieki ro- 1 dziców lub osób starszych, do piero |K)woli wzrastając, roz wija się, nabiera sil i rozumu, rozpoznaje swoje otoczenie, ziomków i kraj ojczysty. —YVr histór ji przeszłości naszego na rodu pozostała jakoby jedna ciemna karta, a karta tą jest życie miljonów ludu polskie go. Wielu z naszych nie zna ło i dziś jeszcze nie zna. co to jest Ojczyzna, wskutek czego nie czuje też prawdziwej i go- : raccj miłości do tejże. Jak dawniej, tak i dziś wiec brak ludowi polskiemu kardynal nej cnoty, t. j. miłości Oj czyzny. Przypatrzmy się tylko uiem* com. a wnet spostrzeżemy, że u nich pod tym względem inaczej. Jacy oni to skrzętni na każdym kroku; na każdcm zgromadzeniu i przy każdej sposobności swój „Yaterland” wychwalają i jego sławę opie wają. Dziecko niemieckie, za ledwie mówić zacznie, uczy się już śpiewać: ..Deutscldand, Deutschland ueber alles”. My, polacy, mamy tę właś ciwość, że chętnie naśladuje my obce narody. Niestety zbyt często się zdarza, że przejmujemy tylko najgorsze nałogi. Otóż tu się mularza najlepsza sposobność, abyśmy z naszych przeciwników brali przykład, jak należy kochać swą ojczyznę. Niechaj każdy z nas pamięta jak najczęściej 0 pieśni ojczystej, a wzmocni się uczucie narodowe nawet u tych, u których ono tylko chwilowo przygłuszone zosta ło; słysząc pieśń polską, przy pomną sobie swoje pochodze nie i swoją godność narodową. Polsko, tyś biedna i biedne twoje dzieci, rozproszone po szerokim świecie, lecz wtedy są najbiedniejsze, jeżeli za pomną o tem, iż polka je zro dziła, iż w polskim języku pierwszego pacierza sic uczy Niechaj więc każdy z nas z zamiłowaniem zapoznaje sie z dziejami ojczystemi, niechaj każdy czyta o swych krajach 1 staropolskich cnotach i zwy czajach, a poznawszy takowe, niechaj krzewi je i wpaja w młodsze pokolenie. — Polska piosenka nie gorsza od nie mieckich. ona pobudza dziec ko do myślenia, rozwija umysł i wzmacnia w nim pociąg do zamiłowania wszystkiego, co swojskie. niemieckie dziecko zna wcześnie już chociaż tylko j najgłówniejsze zarysy z histo rji swego kraju, każde z nich umie śpiewać patrjotyczno piosenki. — O, gdyby i u nas to się przyjąć mogło, abv pol scy rodzice dzieci swoje za znajamiali z dziejami ojczyste mi, a tern samem wpajali w nie miłość ku Ojczyźnie! Niemcy, których Ojczyzna wielka i potężna, tworzą na wet związki przeciw polakom, jakby sio obawiali, iż coś ze swej wielkości uronić mogą. Polacy zaś, którzy nic* znając przeszłości swego narodu, za pominają o swej godności na rodowej, — musza utonąć w falach germanizmu. — Jeżeli kiedy, to właśnie w teraźniej szym czasie potrzeba nam pracy wytrwałej, dopóki jesz cze znamy pieśń ojczysta i sta ropolskic obyczaje. Powinniś my wiec stanąć w obronie na szych skarbów narodowych, pielęgnować pieśń ojczystą, abyśmy w przyszłych pokole niach całym ductiem w pol skiej piosence się odrodzili: O polska pieśni, o rodzinna nuto, Badzie nam spójnią, jak ze stali kutą, Czy to w rodzinie, czy w ca łym narodzie, Strzeż nas w miłości — w zgo dzie — i swobodzie. Daj nam sio dźwignąć sa mym i przez siebie! (MODLITWA). 1 anie, krwi naszej płynęło już mo rze — Dotąd na ranach niewidziane blizny, Dałeś nam cię/ki krzyż męczeństwa. Boże, I wieiką miłość dałe£ nam Cojczyzny— 1 O jedno jeszcze prońtny dziś Ciebie: 1 Daj nam się dźwignąć marnym i przez Biebie! Zewsząd modlitwa [dynie twe<'0 lu. du: Serc naszych wiarą nie przestaniem palić; isrzyray, 1’anie, w moo Twojego cudu, iemy, że możesz i podnieść i zwa lić, Ale my o to tylko prosim Ciebie! Daj naui się dźwignąć samym i przez siebie! Chcemy się hratniem tak wesprzeć ramieniem I tukiem światłem nalać swero du- ' cha. I takim serca napełnić płomieniem, j 2eLy w tym ogniu stopić krąg łań- , cucha — Hoże, my pragniem podnieść się nie cudem, I-ecz w trud swć*j wierząc, dla przy szłości trudem! Weźmiemy ciężkie, na ramiona głazy I pójdziem w ciszy Ojczyznę budo wać; Gdy będzie trzeba, zegniem się sto razy, Nie będziem ramion, ni życia żało wać, Lecz wciąż się modlić w tej pracy do Ciebie: 1 >aj nam się dźwignąć samym i przez siebie! 'V iemy, że rłiwila ta jessote daleka, Kiedy zabłyśnie nam wolności zna mię — Kecz nie przegrywa ten, kto długo ozeka. Pracując myślą i hartując ramię — Wiemy — o, fanie — i prosimy Cie bie: I>aj nam się dźwignąć samymi przez siebie! OŚWIATA. Kok goni za rokiem, dzień za dniem ulata, Na kwiecie wciąż gorzej i gorzej. Krwiożerczy despotyzm narody przy gniata I nędza wśród ludów się sroży. I am wojna, zaraza rwie rodzin ogniwa: Owdzie głód zbiera ofiary, Za klęskę klęska raz po raz wypły. wa, Szafując wrogością bez miary. I)zi4 biedny robotnik, oo leje pot krwawy, Pogardę odbiera w zapłacie: Częstokroć mu braknie odzienia lub strawy: Gdyś biedny —giń z nędzy mój bra cie!... I>o świątyń Chrystusa wkradli się szalbierze, Co gonią za złotem, rozkoszą, l.ud uczą niezgody ci błędni ry cerze. Zamiast miłości — złość noszą! Gdzie prawda? gdzie prawo! — wv wielcy mocarze! Co sit,* krwią ludu żywicie. Bez serca patrzycie, jak giną nędza rze, 7. praw Bożych bezbożni szydzicie! Becz szybko się zbliża dzień sądu, dzień kary, 1 zadrży w posadach świat cały, ^ proch padną potężni królowie i cary Gnębionym zabłyśnie czas chwały. Bo światło oświaty rozprasza pomro kę, Druzgooe fanatyzm, fałsz bije. Maluczko, u ludy rozerwą powłokę, Bod którą się zbrodni jad kryje!...? S. (Jrpitzeicski. EMIL JA MOIISIEK. Pomiędzy kobietami, które dzia łalnością swą na polu miłosierdzia najbardziej się odznaczyły, wybitne miejsce zajmowała bimilja Moraier, Szwajcarka, urodzona w Yernier pod Genewą w 1S43 roku. YN ychowana w Genewie, otrzyma ła tam gruntowne wykształcenie. Od młodości objawiała wiele szlachetnych nczuć i pory wów. umiejąo pr/ytem słowom swym nadać doniosłe zna czenie. W dwudziestym roku życia wyszła za mąż. Pięć lat małżeństwo Mor* sier spędziło w Yernier, następnie wraz z synami Augustem i KJwar dera, przeniosło się na stałe do Pa ryia, który stał się niejako drugą jej °jczJ'*ną; jak sama bowiem się wyraziła, kochała Szwajcarję i 1- ran cję. jednaką miłością. Kok wojny, oblężenie Paryża i komuna, był to ozas jej pierwszych walk życiowych, i zarazem bliższego przyjrzenia się nędzy społecznej. W szpitalacł), gdzie pielęgnowała ranionych i chorych, odbyła naukę poświęoenia się dla cierpiącej ludz kości. I mierając, pozostawiła swej rodzinie: Dziennik oblężenia Paryża i komuny, w którym opowiedziała z głębokietu odczuciem i poetycznym zapałem, bistorję tych smutnych i pełnych wzruszeń tygodni. Imię brata jej Grzegorza, kilkakrotnie na tych kartach się powtarza. We wspomnieniach (Souvenirs)t które Ktuilja Morsier o nim dla dzieci swych skreśliła, uwydatnia się cała tkliwa serdeczność, jaką brat ten dla niej i dla dzieoi jej był przejęty. Śmierć j.-go w pełnym siły wieku w r. 1SS0, pogrążyła ją w głębokim smutku i żałobie. '» iH>ionn>v o chorobie doszła ją w Genui, gdzie znajdowała się wów czas. na kongresie Związku kobiet. Po trzydziestogodzinnej podróży, zna* lazła a jego łoża śmierci. Piszą. o tem tak się wyraża: łirat mój ko. nająo, wyrzekł bardzo spokojnie o swem przejściu tlo innego świata: ja my-dałem, że śmierć jest to rzecz oię/ka; widią, że jest nadzwyczaj prosta. W r. 1872 urodził się jej trzeci syn, któremu nadano imię Ludwik, działalność jej na polu Hlantropji przybrała w następnych lataoh co raz hardziej określony kierunek, a poświęcenie dla bliźnich coraz azer. sze rozmiary. W r. 187ń zapoznała się z Józefiną liutler i panną de (irandpre. Wta jemniczona przez te dwie kobiety w ich wielkie społeczne zadania, wstąpiła z prawdziwym zapałem, do dwóch przez nie założonych stowa rzyszeń, mających na celu podniesie nie umysłowego rozwoju kobiet i wywalczenie dla nich praw. Prze ją wszy się ważnością przed miotu, wygłaszanego przez Józefinę Hutler i podzielając jej )K>glądy, przekonania i nadzieje, była w ciągu lat dwudziestu jej wierną współpra cowniczką i przyjaciółką. Na kongresach i konferencjach, i jak r>>wniez we wszystkich działa niach. którym się z całem sercem od dała, okazywała klruilja Morsier nie zrównaną encrgję i entuzjazm. Między innenii poświęciła swe siły i czas stowarzyszeniu dla kobiet wy puszczonych z więzienia, założonemu w r. 1S70, przez pannę Grandpre, ! siostrzenicę kapelana więzienia S-go ł.azarza. htuiija Morsier weszła w r. 1 «tt do rady zarządzającej tego stowarzyszenia i stała się bezzwłocz nie jedną z najeżynniejszych opie kunek. Od r. lJ>b~ do kofica swego życia, była wice-prezydentką. Z równym zapałem była czynną w sto warzyszeniu opieki nad dziećmi. ^ r* lsS9 miało się Kmilji Mor- | sier, która w ministrze Vves Guy< t potężną pomoo znalazła, zjednać członków komisji kongresowej w 1'aryżu dla swych planów. Miały one na celu przedstawić we właści wem świetle kobiece miłosierne dzieła i zakłady, oraz wpływ socjal ny, jaki kobiety na wszystkich po lach z wyjątkiem polityki wywiera ją; skreśliła cyrkularz, który przy. gotował przyjśoie kongresu do skut ku. Skoro tylko kongres ten się ukofi ożył, udała się do Genewy, aby być obecną na piątym, międzynarodo wym kongresie Związku. 1 tam za brała głos w sprawie kobiet. 10 lutego r. 1SS9, na głównem ze braniu stowarzyszenia, zajmującego się losem wypuszczonych z więzienia, wyj ow.edziała mowę, dla uczczenia pamięci zmarłej wówczas, pełnej za sług współpracowniczki Karoliny liarrau. A jakiem poświęceniem oddawała się hmilja Moraier swej miłosiernej działalności, uwydatnia następujący szczegół. Kobiety pozostające w więzieniu S go Łazarza, w razie u wolnienia, wypuszczane są wczesnym rankiem, kiedy na ulicy niema jesz cze zwykłego ruchu. Ktnilja Mor sier szła tam jeszcze przed brzaskiem dnia i przy bramie więziennej ocze kiwała na te nieszczęsne istoty, wskazując im następnie przytułek, o którego przygotowanie naprzód się postarała, /.a Ina droga nic była jej zbyt daleką. Wnikała w grunt rzeczy i umiała z towarzyszących okoliczności zdać sobie sprawę. Gdy trzeba było jed ną z tych nieszczęsnych bronić i za p Iły sąd uchylić, nie wahała się t go podjąć, i nie zrażała się prze ciwnościami, a jeżeli uległa, to tylko w razie napotkaniu rzeozywi stej nie możliwości. Konferencja w Wersalu, która by- I ła niejako dalszym oiągiem kongresu kobiecego z r. I8M#, urządzoną zo stała przez Sarę Menod. Powzięła ona myśl na tej konferencji zgroma dzić wszystkie kobiety, które przyję ły udział w kongresie. Wezwanie panny Menod odniosło skutek; Kmilja Morsier stała się bezzwłocz nie jedną z najozynniejszyoh pomoc •>i< zmoiycieiki. i lerwsze za branie miało miejsce w czerwcu 181)7, w piękne) willi Andrego w Wersalu. Pierwazem urzeczywistnieniem ży ożeń Krnilji Morsier, stworzenia o sobnogo koła kobiecego. bvło zało żenie w r. 1893 skromnego, małego towarzyszenia po<l nazw,} Adełfia, mającego na oelu wzajemną siostrza ną pomoc. Stowarzyszone utworzyły koło przejęte głębokiemi pojęciami do bra, w duchu zupełnego solidaryzo wania się ze wszystkiem, co jest ludzkie, bez różnicy narodowości i zdążające do dostarczenia praoy siostrom swym, walczącym z nędzą. Kmilja Morsier żywy przyjęła w tern udział. W mowie wygłoszonej pod czas konferencji w Wersalu, w roku 1893, opowiedziała historję założenia tego stowarzyszenia. Zakończyła słowami: tilozofja może wątpić, a nauka zaprzeczać; wy siostry stowa rzyszenia Adellia, powinnyście uwa żać za swój obowiązek, pokazanie światu, że dla kobiety wierzącej w Iioga i którą Róg umiłować może, wszystko jest możliwe. Ostatni udział Kmilji Morsier w dziełach społecznych był w między narodowym kongresie, dotyczącym urządzeń więziennych, odbytym w Paryża w r. 181*5, Wypowiedziała na niern gorącą i porywającą mowę, mającą na celu ochronę młodych dziewcząt i kobiet z punktu obyczaj ności i moralności, L>yła to jej o statnia mowa. trzy tygodnie potem, udała się d° Szwajcarji, gdzie wkrótce zaczęła zapada<- na zdrowiu, i rozpoczęły eię cierpienia, które ją do końca życia nie opuściły. W końcu września powróciła do Paryża, lecz tu czuła się jeszcze gorzej. Paraliż powoli ogarniał mózg; często z trudnością mogła mówić; po dwumiesięcznych oiężkich cierpieniach napadła ją sen ność, tak, że prawie już nic nie mó wiła. Ranek 10 stycznia r. 181*6 był o statnim dniem w którym cieszyła się jeszcze zupełną przytomnością, ded neru z ostatnich jej zdań, wyrzeczo nych do przyjaciółki było: sama od waga nie wystarcza, trzeba mieć wiarę; odwagą i wiara złożyły się na szczęście, którego w życiu doznałam, L marła 13 stycznia. 1 Warszawy. (Jubileusz Sienkiewicza. — Nowy utwór sceniczny wielkiego pisarza. — Oblęgo f®k. — Filantropja Warszawy). 1 ermin obchodu jubileuszu Hen ryka Sienkiewicza, nie ustalony jesz cze ostatecznie, zaprojektowany jest na dzień 29 grudnia r. b. Nad uło żeniem programu pracuje stale ko misja, złożona z pp.: Gawalewicza, I.ubowskiego i Kysmonta, z ks. bis kupem Kuszkiewiczem na czele. Główne 2arysy tego programu zna ne są już. z dawniejszych doniesień, a w szczegółach nie jest on jeszcze skrystalizowany. Jubilat pracuje nad wykończeniem na ten termin utworu scenicznego, mianowicie jed noaktowej komedji, która ma wejść do programu przedstawienia jubile uszowego w teatrze Wielkim. Roboty w Oblęgorku postępują szybko. Pracuje tam obecnie około 80 rol>otników przy przebudowie domu i przy’ robotach ogrodniczych w parku. Do dawnego domu przy budowywan-- jest piętrowo skrzydło z wieżycą, według projektu budow niczego Kudera.— W skrzydle tern na parterze mieścić się będzie ob szerna sala i gabinet, na górze po koje gościnne. Dawny dom składa się z S pokoi. 1'r/ądzeniem parku kieruje p. Szanior. Wyjątkowo ma lownicze położenie dworku miało zyskać wiele przez wycięcie niektó rych grup drzew zasłaniających wi doki i przez przeprowadzenie kilku dróg nowyoh. Pomimo pospiesznie przeprowadzanych robót, wprowa wadzenie Sienkiewicza do Oblęgor ka prawdopodobnie nie będzie iiio gło nastąpić wcześniej, jak z wiosny roku przyszłego. W „St. Ped. Wied.” znajduje się korespondencja z Warszawy, po święcona ruchowi filantropijnemu wśrAl mieszkańców Królestwa wo góle, a Warszawy w szczegółno>ci. „Warszawa —-pi«ze korespondent — bardzo sprawiedliwie słynie od dawca z zakładów dobroczynnych i p»»d tym względem nie pozostaje w tyle za innenii zachodnio-europej akiami miastami. Ta wyróżniająca się oecha Warszawy tłomaó/.y aię charakterem mieszkańców i życia jej społecznego. Każ iy warszawianin jest człowiekiem niezwykle ruchli wym i pełnym działalności. Nawet czas. wolny od zajęć codziennych, warszawianin stara się zapełnić jakąś sprawą, szczególnie społeoznego znaczenia. Nawet średnio inteli gentny mieszkaniec Warszawy, roz porządza jąo skromnymi nieraz fun duszami, uważa za swój obowiązek j składa.'- jakikolwiek datek na cele „dobra ogólnego”. Te właśnie ce chy charakteru dały możność zebrać drogą składek prywatnyoh w bardzo krótkim czasie takie poważne sumy, jak kapitał, ofiarowany carowi Mi ; kołajowi w czasie pamiętnego poby 1 tu n»d brzegami Wisły i przeznaczo ny ua budowę politechniki; jak fuo dusz na w/niesienie pomnika Mio kiewicza; składki na budowę no wych kościołów; kapitał zebrany na dar jubileuszowy dla Henryka Sien kiewicza i t. p. Dzięki takim sprzy jającym warunkom w ostatnich szczególnie latach powstał cały sze reg zakładów dobroczynnych, które - mi W arszawa prawdziwie może się szczycić”. Tu „St. Ped. Wied.’* wspominają naprzód o świeżo po wstałych kuchniach ruchomych, na zywając tę najświeższą instytucję „jedyną w Europie", oraz o towa rzystwie opieki nad nerwowo i u mysłowo chorymi. „Wszędzie i w każdym wypadku ma się tu na względzie potrzeby licznej ubogiej ludności Warszawy, w imię przyka zaniu Boskiego: „Kochaj bliźniego, jak siebie samego". O powyżej wspomnianych „kuch niach ruchomych ’ pisze korespon dent warszawski „Czasu”: „Pierwsze próby kuchni rucho mych udały się znakomicie. Wozy ruchome otaczane są tłumem bied. nej ludności i przedstawiają wzrusza jący widok ewangelicznego nakar mienia głodnych. Znający tak do brze nędzę Warszawy X. Cbełmioki, doświadczał jakby nowych jeszcze wrażeń na widok cisnącej się rzeszy i powtarzał ciągle: „ile to biedy; ja ka nędza! ’ Akcja „kuchni rucho mych jest praktyczni*m rozwiąza niem jednego z wielkich zagadnień kwest ji społecznej! Ale 5 wozów, każdy po 850 litrów strawy, nie wy starczy na całą ludność ogromnego miasta. Nie zaopatrzoną zostaje oa. ła północna część stolicy. Jednak ozegoż nie dokaże dobroczynność i ofiarność warszawska? Na widok rozpoczętego doniosłego czynu, o* tworzą się kieszenie jej mieszkań ców, jak to się 9tało przy składkach na Jasną (jurę i kościół Zbawiciela, ^ jednym dniu skoro ogłoszono po zwelenie rządu, dziesiątki tysięcy o* tiar napłynęło zewsząd! 1'rawdziwie imponujący objaw"’. 0 kobietach. — Pierwsza architekt ka, E ryka Pa u las, zwyciężyła w konkur sie na budowę gmachu zarządu leś nictwa w Bystrzycy (Siedmiogród). Pierwszy to raz kobieta będzie pro wadziła budowę gmachu rządowego. Panna Kryka Paulas od 17 go roku życia odbywała praktykę murarską, następnie uczęszczała do zakładu fa ohowego i otrzymała dyplom. Liczy lat 2S. Kosztorys zarządu leśnictwa wynosi 1,70,000 florenów. — Knlę/na Malhorougli, z do mu V an lerbilt, budzi zdumienie na wet w Paryżu, olbrzymimi wydatka mi. Ma z czego wydawać. Jej oj ciec, amerykański miliarder, przesłał ks. Malborough 500.000 doi. na uoz- ' czenie jego *zczę4lipego powrotu z wojny południowo afrykańskiej. Znaczna część tej sumy wpłynie do kieszeni inodystek, krawców i jubi. lerów z ul. de la Paix. — Królowa Madagaskaru mu si mieć duże kłopoty ze służbą. W części ogłoszeniowej algierskiego dziennika „l,e Telegramme’* czyta my następujące obwieszczenie: „I)o wiadomości. Królowa lłanovalo o głasza publicznie, że nie odpowiada za długi swojej madaga«karskiej słu żącej Mar ji- Róży”. Niemałe mu siały być wydatki owej Marji-Róży, jeśli szkatuła zdetronizowanej kró lowej me chce brać odpowiedzialnoś ci za nie. Okazuje się, że kweetja •łog jest palącą nietylko w Kuropie.