NO. 50. (No- 14 Wydania dla niewiast). Chicago, 111., Czwartek dnia 13-go Grudnia 1900 roku. Kok 19. ORGAN ZWIĄZKU NARODOWEGO POLSKIEGO W STANACH ZJEDNOCZONYCH PÓŁNOCNEJ AMERYKI. THE WEEHLY “Z8BDH” >PPKAKINU KYKRY THURSDAT !• tbe oTicl.I organ ot tha Poliłh Mat: o nil Alliance. V. S. M. A. S. BARSZCZEWSKI, Editar, Office: 102 - 104 Weit Dirieloa Stlłłt CHICAGO, ILLINOIS Ali hueln*** coaunutilcaUoaa łkali br addreeeed: The Polith Weekly ..Zgodi”. 1O--101 W. DiMaioa »t.. Chicago, Ille Ali rommunlcatione to the Poliłh X*tT AlLatice .hall be addressad: T. V. HEUMSKI, Oen'1 SacrtUry, UTJ-104 W. DiYiuou et., Chicago, Ula. „ZG0DR“ BBGfiHZ.H.F. WYCUODZ1 w KAŻDA CZWARTEK biuro Z.ra Ceotr Z.N P iukAi .Ig » tłumu wiaaaym p u nu K* W. Urn eloii et. Chicagu. 111. ttUfAi. lleły w .prawu a atlinia, Zwlarlnoras kure.pondeni y* .to Z i itąduCruti. uairły przcayUC pou aurę T M HILIMSKI. MB-104 W. Di Welon ał.. Chicaro. lila. Przekąsy bankowe, pocztowe i pie miedz* praetylac nalety p<>d adreeem: M MAJKWSKr. 103-104 W. Dlylelon *4.. Cblraeo. Ilia. KoreapoDdeory* dotYczgca Redakcjo •Zgody przeeylaf na Wy potl adr. S. BARSZCZEWSKI, 10E-104 W. DiYlelou it, Chicago. 1114. Werrlkie zaa liety w epiawai h ailnil DletiaryJUTCb ..Zgody", orli urli no b t i ruka ek ch nalety adieeować do ackrelarza „Zgodj J OLBIMSKI. H3-10* w. DiUeion «t.t Chicago. 111*. GIMNASTYKA >V SZKuŁACH. Jak wiadomo, ostatnimi cza sy wychowawcy młodzieży coraz bardziej zaczęli zwracać uwagę na potrzebę wprowa dzania do szkół ćwiczeń fi zycznych dla dzieci, nie tylko pod postacią zabaw dowolnych na świeżem powietrzu, ale także pod postacią systema tycznych lekcyj gimnastyki przez wykwalifikowanych na uczycieli. Bardzo słusznie wychowaw cy młodzieży twierdzą, że do tychczas zwracano głównie uwagę tylko na rozwój umys łu dziecka a za mało intereso wano się zdrowym, pięknym rozwojem jego ciała, przez co wyrosły całe pokolenia cher laków, ludzi obdarzonych roz maitemi zboczeniami organiz mu, podatnych chorobom, nie umiejących znosić żadnego sil niejszego natężenia, brzydkich fizycznie. Pod wpływem tych zapa trywań nauka gimnastyki w szkołach przestała być przed miotem lekceważonym, spy chanym na plan ostatni. Na wet w państwie tak zacofa nem jak Rosja, stała się przed miotem obo wią zko wy m w szkołach i traktowaną jest już poważnie. Nie można tego powiedzieć o naszych szkołach parafial nych. Wątpimy czy znajdzie się więcej niż dwie lub trzy, w których istniałoby coś w rodzaju systematycznego wy kłada gimnastyki. Wiemy natomiast na pewno, że wszę dzie niemal sprawa ta jest całkiem nieznany, ku szkodzie naszej młodzieży. Na ostatniem posiedzeniu Wydziału Związku Sokołów, naczelnik Związku, ob. W. Rajski podniósł właśnie tę ważną sprawę, bardzo trafnie zaznaczywszy, że dużo rozpra wiamy o przyszykowaniu sze regów obrońców Polski, a nie myślimy o tern, by przyszli ci obrońcy byli zdrowi i od dzio cisritwa przywykli do karnoś ci, prosił więc, by Wydział Związku Sokołów wpłynął nu prasę, aby zwróciła uwagę o gółu, a zwłaszcza naszego du chowieństwa, na ten brak do tkliwy. Czynimy zadość temu ro zumnemu żądaniu i odwołuje my się niniejszem tak do ro dziców polskich jako też i na szych księży z propozycją, by wzięli pod rozwagę kwestje wykładu gimnastyki w szko łach. Nie chodzi bynajmniej o kształcenie młodzieży na skoczków i siłaczy —gimnas tyka nie ma tego celu — a o wykształcenie w młodzieży woli, karności, o wyrobienie w niej zręcznych ruchów, si ły, odwagi, jednom słowem o stworzenie z tych dzieci dzielnych obywateli i dziel nych szermierzy, gdyby kie dy przyszło do orężnej roz prawy dla odzyskania wol ności Ojczyzny naszej. Mamy nadzieję, że słowa te nie przebrzmię bez ech i i sprawa podniesiona przez ob. Rajskiego zamieni się w czyn przy współudziale duchowień stwa, rodziców i istniejących już gniazd sokolich. Pamiętajmy, że w zdrowem ciele i duch jest zdrowy, ŚPIEW Z R. 1861. Daremnie bredzą czcze ogólniki, Że gdy czyn mówi, umilka śpiew, Wojsku do boju trzeba muzyki, Wichru dla spiekłych od suszy drzew, Ziemi do plonu ziarna potrzeba. A ludziom zawsze westchnąć do nieba. Wśród broni szczęku, wśród krwi rozlewu. Na wielki obrzęd wolności dni. Musi zadiwięczyć srebrny dzwon śpiewu, Jeżeli serce prawdą w nim brzmi. I jak dziś — jednem powietrza drganiem Wola do wszystkich, że zmar twychwstaniem! A więc sjiojrzyjmy, bracia śpie wacy. Na polskiej ziemi, po stronach wszech, Do naszej broni, do naszej pracy Bieżmy od komnat, do kurnych strzech! Tam — jeszcze przesąd obelgi miota. Tu — stara nędza, stara ciemnota. A chytry potwór pomiędzy niemi Pełza, rozbratu rozlewa jad; Gdziebądż podpełznie kłęby ślis kiemi, Thiii swój plugawy zaciera ślad. I są. co widzą żądło potworu. Podli — i nie chcą zakończyć sporu. Stańmy u matki zabitej grobu. Co wychyliła świętą twarz swą. Stańmy ze śpiewem do braci obu, Godżmy, co jedną Bóg zgodził krwią. Z przesądem walka . a dla ciem noty Cierpliwa litość — więc do roboty! Stańmy u grobu drzwi odemknię tych, We krwi, co broczy próg w chwi li tej, I z matką chlubmy się z jej ran świętych. Bo wróg je zadał, nie dzieci jej. Wróg pierzchnie, ona przy strza łów chórze, Wyszła już z grobu w męczeństw purpurze. Nod hełmem orzeł ł>i«ły wzlatuje. Niezwyciężony w dłoni jej miecz, .Jnko psy wściekłe zawyły zbóje, Kąsaj;* oślep — i pójdą precz. I męczennica, w imię Bwolxxly, Staje znów — jasna — między na rody. Lecz, aby przed nią horda mon Koła, Prędzej pierzehnęła w jej mroźny wschód, Matka nam każe i do nas woła: Garncie, podnoście siermiężny lud! A kogoż święty głos jej nie skło ni? Bracia śpiewacy-do naszej broni! Wl. Wolski. ftltiWy Panieńskie CZTI.I MAGNETYZM HERCA. Komrdja i» l A kurii, fflfrmn, Aleksandra lir. Fredry. (Ciąg dalszy.) Scena VIII. Pani Dourójkka, Aniela, Klara, Albin. (Albin wszedłszy opiera sic o ścia i nę Btolika i z założoncmi rękoma, często wzdychając, oku uie spuszcza z Klary) Pani Dokrójska (wchodząc, do Albina) Kocha się, kto się kłóci, dawne to przysłowie. Klara, (całując ją w rękę) Czy się ciocia kłóciła? P. Donu. (do Klary) Oj, zielono w głowie! Klara. O, nie! P. Dóbr. O, tak. Klara. Dla czego? Aniela. Klara, moja mamo, Bywa bardzo rozsądna. Klara. Aniela toż samo. Aniela. Zgadzamy się we wszyst kicm. Klara. Radzimy wzajemnie. P. Dóbr. Kiedy dwie głowy ra dzą, nie radzą daremnie. Rozsądna zatem Klara rozsądnej Anieli Zapewne tej uwagi rozsądnej u dzieli, Że grzeczność, a szczególniej w swojej matki domu, Najmniejszej przynieść krzywdy nie może nikomu; A nawzajem Aniela poradziła Klu rze, Że obojętność szydzić nie koniecz nie każe. Klara (kłaniając się nisko Albi nowi) Punie Albinie, bardzo dzię kujemy. Aniela