Newspaper Page Text
No. 51. (No. 15 Wydania dla niewiast). Chicago, 111., Czwartek dnia 20-go Grudnia 1900 roku. Kok 19. „ZGODr OBBBJIZ.S.P. WYCHODZI w KAŻDY CZWABTKK biuro lut Contr. I N P. m«l(l *lą » nomu wiuaytD p.u. lut-IW W. Dwi •Iob »Ł Chicago. III. W.z.lkl* II.** w rprt.arh ad mm Zvii*-Lr. <>i»i koiwpotiiMi ;• do Za l>.'>'iuCrulr uUrlJ | iik«> lać pod kdn T. M. HEL1NSKI. NB-im W. DitUIoi. at. Chicago. Ilia. Hrnkai; banko.*, pocitowo l pia •*0d*a pnaiflkt oalatjr po4 adr—■. M MAJEWSKI, MA 104 W. DlTlaloo at.. Chicaro. Ulu. KorMpoadaocT* dotrc *%eo Radakcyl „Zgody priaajrtal nal.ty pod adr. S. BAKSZCZEW8KI, MS-104 W. Divtaloo M, Chicago. Ilia Wazelki. la* l;*»y w ipn*a<h adml ntalra. yliitrh ..Zgody", orloauo i to ból crukmiakicb iwltty ldr«ao«a< do aakratarza ..Zgody'': J. OLBIN8KI. MO-ICH W. DIyI.ioo at.# Chicago, lila. W STANACH ZJEDNOCZONYCH PÓŁNOCNEJ AMERYKI. THE WEEKLY “ZGODA” APPBARINO SYEKT THCKsDAT la cha o fflcial orgia oł tha f oltah National AUlaaoa. 0.8.E. A. 8 BARSZCZEWSKI, Kditor, 0#:a lOt- 104 Waat DWłaloa Bt:aat CHICAGO, ILLINOIS Ali bualnata comcinnlcatlona ahall i. add:»-*'J Tsa Poltah WmIiIt ..Zgoda”. • r>e ICH W. Divi.|oo at.. Chicago. Ilia Ali commnnlratioua to tba PoUab 1 Naft Allui.<<* .bali ba* ąildreaaad: |T. M HELINSKI. Oan’1 Sacratary, i 101-104 W’ Dtvlaion at.. Chicago, lila. ORGAN ZWIĄZKU NARODOWEGO POLSKIEGO Boże Narodzenie. Święto Bożego Narodzenia należy do najdawniejszych w chrześćjaristwie. Do kolebki kościoła trzeba niemal sięgnąć, by odnaleść początki powsta nia tych uroczystości. W II. * wieku po Chrystusie jest już Boże Narodzenie świętem koś cielnera, wówczas bowiem ob chodzono już je jako takie w Antjocliji. Według niektó rych źródeł, zaprowadził je w kościelnych obrzędach biskup Telesfor w r. 138, ale podów czas należało ono do świąt ru chomych; obchodzono je: to w styczniu, to w maju. Do piero w IV w., z inicjatywy Cyryla, biskupa Jerozolimy, papież Juljusz I. zwołał nara dę doktorów kościoła wschod niego i zachodniego, którzy uchwalili, aby obchodzić sta le dzień urodzin Zbawiciela 25 grudnia. Na decyzję taką mogło wpłynąć między inne mi, według jednych pisarzy, i to, że w dniu owym przypada zrównanie dnia z nocą, odby wają się więc niejako „naro dziny słońca”, według innych zaś, w tym samym dniu poga nie obchodzili swoje Saturnal ja. Istotnie uchwała oo. koś cioła szanowała zwyczaje daw he, gdyż w tym samym właś nie czasie i świat Słowian po gańskich obchodził swoje świę to Koladu (kuładu), jako dzień bożka ładu i zgody. Chrześć jaństwo, obchodząc właśnie tego dnia święto Bożego Na rodzenia, uszlachetniło z jed nej strony obrzędy zwyczajo we, do dni ostatnich grudnia przywiązane u ludów przed tem pogańskich, z drugiej zaś łatwo utorowało drogę tej uro czystości do zmienienia się je dnocześnie w święto ludowe. W dniu Bożego Narodzenia obrzędy kościelne zachowują cechę podniosłości, przybiera ją charakter powszechnego wesela. Zwyczaj odprawiania trzech mszy św. w kościele katolic kim w d. 2Ó grudnia pochodzi z Kzymu; odmawiano je z po wodu trzech stacyj, przezna czonych dla papieży na to święto dla służby Bożej: 1-szej na mszę w "nocy, 2-giej na mszę o świcie, 3-ciej o godzi nach rannych. W czasach średniowiecz nych w kościele katolickim na zachodzie motywa świąt Bożego Narodzenia przedsta wiano scenicznie. Osoby, po jawiające się na scenie, wy głaszały utwory religijne do koła żłóbka z dzieciątkiem Jezus. Św. Józef i Marja. sie dząc obok żłóbka w milczeniu radowali się chwałą Dziecię, cia. Widowiska te, z począt ku zupełnie niewinne, z cza sem tak w innych krajuch, jak w Polsce, przechodziły w błazeństwa, nie licujące z po wagą przedmiotu i miejsca, to też władze duchowne wkrótce zniosły jo zupełnie. Widowis ka te poza obrębem kościoła, pod nazwą szopek i jasełek, 1 utrzymały się do dnia dzisiej szego. Jedne z nich zatrzy mały dotąd dawny charakter religijny my sterjó w; inne, zwłaszcza po większych mia stach, podlegały wpływom sceny, wprowadzając charak terystyczny żywioł czysto miejscowy w osobach różnych narodowości i stanów. Od czasu wyparcia wido wisk ze świątyń władze du chowne pozwalały jedynie na śpiewanie kantyczek w gwarze ludowej. Treść tych śpiewów we wszystkich krajach była prosta i naiwna. Dowodem tego nasze starodawne kolędy, w których wiernie odzwier ciadla się prostota myśli* i zwyczajów ludu polskiego. Wszak w czasie pasterki wieś niacy nasi, na pamiątkę, że właśnie w tej chwili Dzieciąt ko Jezus odbierało hołd od pasterzy i zwierząt zgroma dzonych w* stajence, naśladują bek owiec, ryk wołów, śpiew i świergotanie ptactwa. W Iliszpanji nie dawniej, niż przed stu laty, odbywały się jeszcze w święta Boże go Narodzenia średniowieczne przedstawienia sceniczne we wnątrz kościołów, wyobraża jące misterja Narodzin Chry stusa. Osoby biorące udział w akcji miały maski na twa rzy, a przyodziane były w stro je nader nieodpowiednie; w ręku trzymały kastaniety, bębny, gitary i skrzypce. Na gle wpadły na scenę kobiety i dziewczęta, tańcząc i śpie wając z płońącemi pochody niami w dłoniach. Podczas tych przedstawień, trwających przez całą noc wigilijną, urzą dzano sute biesiady. Początek spożywania uczty wigilijnej‘sięga wieków śred nich. Ucztom takim towarzv szyła zawsze wesołość. W każdym domu chrześćjańskim w kole rodziny poświęcano przy Wigilji choinkę i wyle wano na nia wino mówiąc: „W imię Ojca i Syna”. Stąd pochodzi zwyczaj przystraja nia i oświetlania choinki, tak rozpowszechniony następnie w krajach chrześćjańskich ku u ciesze dzieci. We Francji południowej dzień Wigilji nie jest postny; przeciwnie, święto to u ludu rozpoczyna wspaniała wieeze rza mięsna. Stół, zastawiony naprzeciw ogniska, przystro jony bywa liśćmi wawrzynu i suchą gałązką oliwną, z roku na rok starannie przechowy waną. Przed wieczerzą od bywa sic uroczyste poświece nie ognia. Najmłodsze dziec ko rodziny klęka przed płoAą cem ogniskiem i powtarza podpowiadane mu prz< z ojca wezwania, w których ztyraoa się do ognia] z prośbą,' aby przez całą zimę rozgrzewał skostniałe ńogi małych siero tek i słabych starców i kalek, dawał światło i ciepło nędz nym poddaszom, ale żeby , nigdy nie pochłaniał w swo ch płomieniach spichlerzy u bogich rolników, ani okrętów wiozących żeglarzy po bez^ miernych morzach. Odmó wiwszy te wezwania^ dziecię wylewa na ogień szklankę go towanego wina, poczem cała rodzina siada uroczyście do stołu* Noc wigilijna jest w tamtejszych okolicach właści wem świętem. Przez całą tę noc ubogim wolno żebrać pu blicznie, śpiewając kolędy. Dzieci rzucają im przez okna jałmużnę w woreczkach z pa pieru, którego koóce zapalają, aby żebrak widział gdzie pie niądze padają. Wieśniacy Francji południowej pod stół wigilijny kładą część jadła dla nieboszczyków z rodziny. Do modlącej się Polski O! módl się Polsko — dziś ci jasz cze pora Czerpać otuchę w modlitwie i pię ciu. Milą jest niebu piersi twej pokora, 1 ból w twetn słowie i 1/.h w tweni spój rżeniu— W cichości jeszcze Pan twych mo dłów słucha, O! módl się Polsko, i pokrzepiaj duchu. Jak w przeddzień fądów świat pełen jest lęku; Niepewne skrzydła czas po nad nim waży. Anioł twój jeszcze klęczy z urną w * ręku. Skrzydłami srebrnych łez nie otarł z twarzy, I słucha pieśni, co ku niebu pły nie; Jeszcze jest smutny, lecz wie o go dzinie. Jeszcze czns! módl się, blacraj prze baczenia; Ziemię w niebiosa podnoś w two jem łonie. •Przebaczaj winnym, ciemnych ra tuj z cienia. Miej dla zachwianych miłujące dłonie, I wódź do świątyń i mów, że tu ciekła Krew z twego serca na zagubę piekła. Módl się — lecz powstań na świta niu zdrown, Wyniosła praca ponad zwątpień bole. Rumienia twego Polsko, tarcz sta lowa, Światu niech bożą odzwierciedli wolę. Tak wyjdź przed domy, i stań po twej męce. Wsparta na pługu, z szablą w pra wej ręce. Bóg cię nie zmienił na wieczną Izawnicę, Matko wyniosłych duchów i ry cerzy. Gdy dzień twój błyśnie anioł bły skawicę Rzuci w krew z urny i w skrzydła uderzy: Krew ta czerwona nad światem za pała. Ale ty czuwaj, byś nie przesły szała. A gdy usłyszysz, spiesz na bitew pola. Orężem wrogom kreślić twoje pra wa. Tr.^ć z mogił harfy żałobne Kola. Za sztandarami wznoś radośnie: „Sława!” I walcz pamiętna, że Bóg czynów Bogiem, Walcz Polsko jak lew na polach z twym wrogiem. Lecz biada tobie! gdybyś jak de wotka W kościołach gromów przemodiiła l^orę. Taui nieochybne zniszczenie cię spotka, I Bó<? zostawi cię jak. dziecko cho re. Klęczące we łzach na kościelnym profil, A tylko z modłów wiedzące o Bo>;u. Obcej się woncz*s poruczy prawicy, Abyś w cierpieniach dorosła na męża. Lecz nie! ty czujesz hasło w bły skawicy, Ty wiesz, że wkrótce c/as dobyć oręża, I staną'- w polach jak przed latyś stała — O! czuwaj Polsko, byś nie przesły szała. Mieczysław "Romanowski. Śluby Panieńskie CZYLI MAGNETYZM SERCA. w Iklark, wlrrwm, Aleksandra hr. Fredry. (Ci.jŁf dalszy.) Klara, Chodźmy ztąd wszyscy. Aniela. Zostawmy samego. Albin. Ja-i w nocy tak nie śpię P. Dóbr. To zawiełe. Klara Chodźmy. P. Dmbr Ale nie ... Aniela (ciągnąc za rękę), Moja mamo, proazę. Klara (biorąc zadru^ą rękę). Ja takż^* za niin supli&ę zanoszę; Wszakze się wyśpi jak sobie po ściele. Tak sobie posiał, niechże śpi do woli. (do Albina z niecierpliwością). No, chodżże wat pan — prędzej! — pst! — powoli! (Wszyscy wychodzą — Gustaw śpi — wkrótce wbiega Kadost — przy patruj’e się z żalem Gustawowi — zakłada ręce i siada na krześle, na któreui siedziała pani Dobrójska). Scena X. Gustaw, Kadost. Radokt (żałośnie, ledwie nie z płaczem, coraz głośniej). Gustawie! mój Gustawie! okrutny Gustawie! (Gustaw otwiera oczy i patrząc przed siebie, odpowiada jakby pani Dobróskiej). Tak, mościa dobrojdziejko. ja t się na wsi bawię. Kadost (parskając śmiechem). I śmiać się muszę, kiedy łajać ' chciałem. Gustaw (zadziwiony, p<> krót kiem milczeniu wstając). Zasnąłem trochę. Radost (ironicznie) Gdzie tam. Gustaw (z nieukontentowaniein) Spałem, spałem. Niema co mó«tić. Radost (udając Gustawa). ,..Iak się dziś poprawię. „Zadziwisz się stryjaszku'* — Otó; się i dziwię, Ześ dobrze zasnął i chrapał, szczęś liwie. Gustaw (z nieukontentowaniem) No, spałem, prawJai ale z drugiej strony. Trudno kochanka uśpi link moź dzierzy, , (z ndanem uczuciem). Łacno głos fletów, głos kobiet pieszczony Rad. O! o... głos fletów! Niby kto uwierzy!... Dla Boga, chłopcze! Boska na mnie plago! Prfiżnoż cię ścigani prośbą i u wagą, Powiedz, czy serce zastygło w tweni łonie. Spać przy ' kochance, jakby już przy żonie? GURT. (nickontent z siebie, od trącają'1 krzesło). Hm! djabeł nadal krzesło tak wy godne! Tak mnie znienacka jakoś... roz marzyło. Rad. I chce się żenić! — To zaloty modne! Chcesz spić, no, to spij, kiedy ci ępać miło. Gt*»r. Ale siryjaszku, to nie chcący było Rad A cóż u djaska! miałżeś jo.. cze może Dobranoc wszystkim pcw;edzieó dokoła? Grsr. No, co, stryjaszku, nie zachmurzaj czoła; V\ szystkim nieszczęściom zaraz kres położę. K\d. (zatrzymując go). .Jak? co? gdzie? G L»r. Wszystko chcę naprawić godnie. Rad. (prosząc najpokorniej). Guciu, Guciuuiu, nie czyń mi za kały, Bądź te/, rozsądny, tydzień, tydzień mały! Gust. Będę, stryjaszku, będę... dwa tygodnie! Rad Dla ciebie błagam Gust. Stryjaszku kochany! Wart twego gniewu, wart jestem nagany, L mieni czuć, cenić ojcowskie prze strogi, Dzięki ci, dzięki, stryjaszku mój tirowi, (ściskają się). Rad. (rozczulony) Guciu kocha ny! (po krótkiem milczeniu). Ale ja się boję. Że ty dziękujesz i znów zrobisz swoje. Gust. Nie, teraz jestem, będę zakochany, Z samym Albinem na wyścigi idę. Rado*t (wstrzymując go). Ach, czekaj! nową naprowadzisz biedę. Za drwinki wezmą nagłość tej od miany. Gust. Nie, westchnę tylko — raz na pół godziny. Lecz patrzeć będę, tego mi nie zganią, Ale jak patrzeć! — .Tuż: wiem. — Wzrok jedyny! (biorąc pod rękę i ciszej) •Jak niegdyś patrzał stryjaszek na panią... Radost (zatykając mu usta) Cicho, bądź cicho! (oglądając się). Ty widzę, szalony. Gust. Ale co gorzej, co mnie trochę smuci, Ze panna na mnie i okiem nie rzuci. Rad. Ach uiój Gustawku, wszak ty szukasz żony; Chciałżebyś takiej, co ściga oczyma, Jakby wolała: „Kto kogo prze trzyma” Lub tej, ce spojrzy i westchnie przed siebie, Jakby szeptała: „Poszłabym za ciebie”. Gust. Nie—ja chcę. chociaż niby jestem trzpiotein... R\n (z westchnieniem i Niby! Gust. Dubrą mieó żonę. Rad. A któż wątpi o tein? Gust. 1 gdybym nie czuł przy miotów Ąnieli, (Radost w niemem zachwyceniu wyciąga ręce ku nieinu) Jużbyście mnie tu dotąd nie wi dzieli. R ux»st (ściskając go)' Ach, jukiż anioł przemówił przez ci“bi‘*? Gust. Prnwda? — Rozsądnym umiem być w potrzebie? Rad. Ach, strasznie, strasznie, byle tylko trwale. Gust. Idę więc biegać, spawać... R\d (żałośnie, zatrzymując go). Tego wcale... (Gustaw przerywa mowo Radosta gwałtów nem uściśnienicm, w któ rem mówi wiersz następujący) Gust. Sam się zadziwisz, jak się ci-^iś poprawię! (wytrąci niechci *y tabakierkę z rąk K i łost i. a wybiegając wy.rr ica krzesło — Radost goniąc za taba kierką i raz na mą. raz na tłustawa patrząc, gdy zasłona spada). Rad. Czekaj! zmiłuj się! o Boże! Gustawiel Koniec aktu pierwszego. AKT II. Scena L PaVI DoBBÓJaK.A, Radost. P. Duek Tak, tak panie Ra dośnie. podzielam twe żale, Ale mi eię pan Gustaw nie podobał wcale. Miłość własną, przecząca, co dru gim należy, Najtrudniej mi przychodzi przeba czyć młodzieży. Rad. Tej wady Gustaw nie ma. P. Dóbr. Ma tylko zalety, A żadnej wady? — prawda? Rad. Ach. ma, ma, niestety! I*. Dóbr. A ta jest? Rad. Roztargnienie, wesołość, pustota... No. co mam obwijać — trzpiot! P. Dobk. Nie widzę w nim trzpiota. Rad. Ach mościa dobrodziejko, któżto już zaprzeczy? Ale ma serce dobre, głowę nie od rzeczy;. To nie minie jak plockość z czasem nie uleci. io jest szczęścia rękojmią ule. żony i dzieci. P. Dóbr. Wszystko dobre w nim widzisz. Kad. Kocham go j’ak syna. (żałośnie ) Ale tylko ja jeden. P. Dóbr. To nic moja wina. Rad. I Aniela się krzywi. I. Dóbr. I wprawzie ma czego. Kad. Biedny Dostawek! Wszy scy bij zabij ua niego. P. Dóbr. A ten sen? jest trzpio towstwo? — nie lekceważenie? Rai*. Ach! wszakcim go obudził! P. Dóbr. A to'jak ocenię, Gdy potem wleciał do nas, jakby jęty szałem? Co robił? — Byłeś. Rad. Wszakci ua niego mruga łem! P. Dóbr. Lubię w młodym we sołość-; i wesołość szczera, Choć czasem w zbytek przejdzie, jednak wzgląd odbiera. Lecz udana już nie ma do tych względów prawa, I taka dziś wzbudziła szaleństwa Gustawa. Rad. Szaleństwa! — Był szalony to niema gadania. Lecz czasem i nieśmiałość do tego nas skłania: Drży, stoi, a potem huż! jak ów koń z narowu, Co raz z miejsca, już nie zna ni płotu, ni rowu. Otóż tak i z Gustawem — nikt nie . wie co gani. P. Dóbr. (wstrzymując się od śmiechu) Co? on? Rad. (sens kończąc) Nieśmiały. P. Dóbr. Gustaw*?. Rad. Gustaw. Ręczę pani. P. Dóbr. A, wyliornie, (śmieje »>v) O hiedny! biedny Gucio mały Trzech nie zliczy! (śmieje się). Rad. (zmięszany) No... prawda, że jest nadto śmiały, (żałośnie) Ale cóż ja mum robić? P. Dóbr. Wziąśó go lepiej w kluby. Bo mówiąc między nami, ten (mis* ławek luby Wyrabia ze stryjaszkiem. co mu się podoba. Rad. OLio, ho. ho! — I jedna nie przeminie doba Ż by mu pateruoster nie wleciał do ucha P. Dóbr. O. tak. wiem dobrze: waćpan zrzędzisz, on nie słucha Rad. Ach, jak on mi dziękuje za każdą przestrogę! Ale chcesz pani prawny, ja nią słu żyć mogę; Pani todobrodzicjka psujesz panny swoje. P. Dóbr. »la psuję! Rad. Pani. P. Dóbr. Bój się Bogat Rad. Ja się boję, Lecz tak jest. P. Dóbr. Drżą przede mną. Kai>. (ironicznie) Zapewne! P. Dore. 1 j>'wnie. Szkoda. żeś tu dziś nie był, jak płakały rzewnie* R.yd- Ale chociaż ja zero, Gu staw pełen winy, Jednak nie mi nie kryje. P. Dóbr. Cóż znaczą te miny? Ściągasz je do Anieli,. albo też tło Klary f Had. Hm! lun! P. Dobk. Cóż? Kad. Jakieś śluby! I*. Dóbr. Dziecinne zamiary, 1> których nie clicę wiedzieć, do* myślani się ledwie* Długo przy matce Klary bawiły obiedwie, W iesz, jakie przed oczyma miały tam pożycie; Przyteni kilka złych książek prze czytanych skrycie Równie jak mego szwagra gorszące . rozmowy \N poiły, nie w ich dusze, ale w mło de głowy <>wą nienawiść mężczyzn, którą ciągle puszą. Nncóż więc zbijać myśli, co sio zmienić muszą? Rad. Zmienić się. zmienią pew nie, lecz kłopot dla (iucia. F. Dobu. Zresztą lepiej za ma ło, niż za wiele czucia. Rad. (z uczuciem całując ją W ręko). Ach mośoia dobrodziejko! P. Jk»BK. Znwsze Radost jeszcze. Rad. (jakrwprzódy) Zawsze. P. LJobk. Idź, popieścić Gucia! (<Mlchodzi). Rad. (grożąc) Już ja go po pieszczę. (Ciąg dalszy nastąpi.) 0 kobietach. — Obrończynie. Kobietom, któ. re zdały egzaminy prawnicze, wolno obecnie zapisywać się na listę adwo katów w Paryżu i w oałej Francji* dotychczas nie mogły stawać przed kratkami dla prowadzenia obrony. Prawo to służy już oddawna kobie tom w Danji i w Stanach Zjednoozo* nyoh Ameryki Północnej, w Rumu nji, Szwecji, Norwegji, w dwu kan tonach Szwajoarskicb, w Kanadzie, w Nowej Zelandji, w Indjach, w Chili, w Meksyku, w Japonji i w Ha wai. We Włoszeoh sad apelacyjny turyński w 1888 r. przyznał „adwo kat ot.” pannie Lydji Paet prawo ata wania w sądzie kasacyjnym. — Pani < ani iii, jako korespon dentka wojskowa paryskiego czaso pisma kobiecego „La Frondę”, na parowcu „Kalendo" wyruszyła aa plac boju do Chin, ale parowiec ze tknął się z okrętem japońskim i po. szedł na dno. Zginęło 83 pasaże, rów; inni ponieśli ciężkie obrażenia, między nimi i pani Camili. — Małżeństwo ks. Mancheste ru. Londyńskie „towarzystwo” wzburzone jest małżeństwem 28 let niego księcia Manchesteru z amery kanką, miss Heleną Zimmermann, córką miljoneia. Ślub odbył się w małym kościółku londyńskim o wczesnej godzinie, wobeo czterech Świadków jedynie. Matka księcia i ojciec panuy młodej dowiedzieli się dopiero z dzienników o małżeństwie swych dzieci. Nie pierwszy raz ks. Manchesteru wznieca „skandal”. Przed kilku laty wstąpił na scenę, potem był reporterem w „New York Journal". Obecnie jest zupełnym bankrutem. Miss Zimmermann jest córką mil jonowego wiceprezesa kom paaji kolejowej Cincinnati-Ifamilton. P. Zimmermann był bardzo prteciw , ny związkowi swej córki z księciem, albowiem sądzi, że bogate amerykan ki powinny wychodzić za ameryka nów, — Ślub poety. W kościele Ma ryaokim w Krakowie odbył się ślub znanego poety, autora „Zaczarowa ■ego koła", Lucjana Kydla a w łoi