Newspaper Page Text
I ) 1 I I „ZMDIT II6MZ.P.P. WYCHODZI w KAŻDY CZWARTEK Wero /tli Cantr. Z.N.ł*. tnirdci «ią w dc. rac whinjn n.n. lUt-lUt W. D»y». nłou ot Chicdgo, ItL W«wlU« lloty w tpnwKł i miił. Z«l*zku oiu koroaponden 70 do Za rttpluCenlr. naloty pi ooo/taC pad Mir* mu' : T. ■. BILIŃSKI, MH«W, DlTtaton Chicago, IH». Prakuy bankowo, pocilow* I pin n*d«ixa praaayW. naloty pod adtnoaia: V. MAJEWSKI. 103-KM W. DirUton ot.. Chicago. Ilia. Korno pondonrtro dotyrz%ra Redakcy I •Zgody priwynf naloty pod adr. 8. BARSZCZEWSKI, MC-104 W. Dirtaton ou. Chicago. Ula. Warolkic aat lioty w oprawa*k wini' nlatractrjnyrh ..Zgody". ngtoazan 1 ro b/t ■ rukaiokub naloty adroaować du oskrotarta „Zgody• : J. OLBINSKI. 102-104 W totltloaiL, Chicago, lila. Ali bnoiBM* communlcationa obali bo addrnoood: Thn ?oli*h Wnnkly ..Zgoda". 102 104 W. DiyIoiod at.. Chicago, Ilia AU coraimnlcationa to tha PoUab Nafl Alliaoce «hall bo addraaaad: T. M. HEblNSKI, OanlSacratary, 102 104 W. Divloion ot., Chicago. Ula. APPSAR1MO etery TBURSDAT la tha offlctal organ of tha Polith National AUianea, V. 8. N. A. I. BARSZCZEWSKI. Kditor, OBca: 102- 104 Want Dirialaa Btraat CHICAGO, ILLIHOIB HE WEEKLY “ZGODT ORGAN ZWIĄZKU NARODOWEGO POLSKIEGO Wr STANACH ZJEDNOCZONYCH PÓŁNOCNEJ AMERYKI. No. 8. (No. 3 Wydania dla niewiast). Chicago, 111., Czwartek dnia 17-go Stycznia 1901 roku. Bok 20. ( JUBILEUSZ Henryka Sienkiewicza. Według relacji pism warszaw skicli, uroczystość urządzona dnia 22 grudnia r. z. w Warszawie, dla uczczenia 25cio letniej działalności pisarskiej największego z powieś cio-pisarzy naszych, odbyła się w następującym porządku: W Kościele. O godzinie 11 wszedł od strony zakrystji do presbiterjum jubilat, któremu towarzyszyła córka z wią tzanką kwiatów polnych w ręku. Za chwilę w otoczeniu kilkunas tu kapłanów, oraz 12 alumnów se minarjum, wyszedł z uroczystą wo tywą ksiądz biskup-sufragan Ka zimierz Ruszkiewicz. Presbiterjum całe wypełnili przedstawiciele inteligencji, liczni ziemianie z bliższych i odległych okolic nawet, wreszcie członkowie komitetu jubileuszowego, komitet kasy literackiej, oraz liczni przed stawibiele świata literackiego i dziennikarskiego. Od strojów ele ganckich wewnątrz kościoła wy próżniały się siermięgi włościan. ' W czasie nabożeństwa chóry •Lutni i orkiest'a dęta pod dyrek cją Piotra Maszyńskiego wykonały podniosłe utwory religijne. W Ratuszu. O g. 12 w południe sala ratuszo wa zaczęła zapełniać się publicz nością, a na kilka minut przed g. 1 sala i galerje były już napełnione. Naprzeciw wejścia ustawiono estradę przybraną roślinami egzo tycznemi, na niej stół, a po za nim * szereg foteli, w środku fotel okryty pluszem dla jubilata. Punktualnie o 1 przybył Henryk Sienkiewicz, a przy wejściu na sa lę, powitany gromkimi oklaskami, zajął miejsce na estradzie, mając z prawej strony Feliksa hr. Czackie go, z lewej biskupa Ruszkiewicza. Po zajęciu miejsc chór „Lutni” męzki i damski wykonał pieśń Mu szyńskiego „Wierzcie Rycerze”, poczem biskup Ruszkiewicz prze mówił do jubilata w te słowa: „Szanowny Jubilacie! Złożyliś my przed chwilą w świątyni Pań skiej dzięki Panu Bogu, albowiem wszelki dar doskonały z wysoka jest, zstępujący od Ojca Światłoś ci, dzięki za to, że społeczeństwo nasze otrzymało mistrza słowa, który zbogacając naszą literaturę, stał się chlul>ą kraju wobec całego cywilizowanego świata. To też ogół, miłujący swą mowę i swój obyczaj, poczuwa się do o liowiązków wdzięczności, z które go wywiązując się, obchodzi 25-le cie Twojej działalności literackiej > > składa Ci, Szanowny Jubilacie, dar, n ie wy równający Twoim zasłu gom. nie ł>oguty — ł>ośmy wszyscy nie bogaci. " • /«• <iaru me mierzy się sr>mą ■wartością imiterjalną. ufamy, iż będzie Ci miłym, łio ko ofiaruj** nasze sijołeczeńatwo, ł>o płynie z tysiąca serc, miłujących wszystko co swoje i ceniących Twe prace. Cichy zakątek ziemi, po której stąpać łłędziesz i szmer liści drzew, w których cieniu łiędziesz szukał odpoczynku wśród prac umysło. .wych, l>ędą ci przypominały tytuł wdzięcznych, którym Twe pisma 'podnosiły duszę i koiły serca. Składamy Ci zarazem serdeczne życzenia, aby Ci Ojciec Św iatłości dłubie łata pozwolił pracować dla dobra i chwały kraju. A te chwile publicznego hołdu i uznania niech się staną podnietą do tworzenia wielu jeszcze pięk* nyoh i wspamnłych dzieł, które sprawdzać ł»ędą wyroki mądrości Najwyższej, że język mądrych jest zdrowie!” /'rzy wręczeniu aktu «)arowizoy I c^WtRorka cztery biało ubrane I dziewczynki: Mania Wańkowi czówna, Zosia Papi. Irenka Ol szewska i Jadzia Żukowska wrę. czyły jubilatow i cztery wielkie al bumy oprawne w płótno i w stal o kute z podpisami ofiarodawców. Po skończonej przemowie chór „Lutni” wykonał pieśń Moniuszki „Cichy domku”, puczem ks. rektor Chelmicki jako członek komitetu zaczął wywoływać kolejno delega cje przybyłe z adresami. Na uro czystość przybył arcybiskup ks. Wincenty Chościak Popiel, w a systencji ks. prałata Siemca. Podczas tej ceretnouji Sienkie wicz przyj my wał dary i adresy, stojąc. Przy wejściu każdej deputacji na estradę, rozlegały się gromkie oklaski ze wszystkich dłoni. Sien kiewicz wzruszony dziękował dele gatom uściśnieniem ręki. Wraże nie w tej chwili było wzruszające i na długo, bardzo długo pozostauie w pamięci każdego z obecnych. Oto jego podziękowanie spisane dosłownie: Mowa Sienkiewicza. Trudno mi wypowiedzieć słowa mi, jak dalece wzrusza mnie dzień dzisiejszy i wszystko, co mnie w nim spotyka. Ja, który z powodu prac moich dużo zajmowałem się przeszłością, z najgłębszein roz rzewnieniem przypominam sobie, że w dawnych czasach tak nagra dzano wojowników, zasłużonych na polach bitew. Dziś jednak trzeba przedewszyst kiem służyć społeczeństwu codzien ną, długą, wytrwałą pracą. I właś nie tę pracę moją kraj wynagradza w sposób najwspanialszy, najszla chetniejszy i najzgodniejszy z na szą tradycją, bo wynagradza zie mią. Nic nie przychodzi bez trudu, zatem i ja musiałem tworzyć w po cie czoła, ale rzec mogę, że Bóg błogosławił mej pracy. Zyskałem miłość swoich, uznanie obcych, a nawet względny dostatek, brakło mi tylko jednego: ziemi naszej, tej ziemi, z której wyrośliśmy wszys cy, która jest i będzie niewzruszo ną podstawą życia i nieśmiertelną walką pokoleń. Aż oto wzywa mnie tu mój kraj — i ofiaruje mi szmat tej naszej ziemi, dla której praco wałem — ofiarując ją dla mnie i moich dzieci. Dar to wielki, dar dla 6erca i du szy zarazem! W pracy, w zmęcze niu i wyczerpaniu przychodzą cza sem chwile zwątpienia, czy te wy siłki, które się ponosi,*są pożytecz ne, czy ten clileb, który się podaje, jest zdrowy i pożywny. A wy tym darem przynosicie mi uspokojenie. Kościół przez twoje U9ta, dostojny kapłanie, powiada mi: „potyka niem dobrem, potykałeś się” — krnj mówi przez was, panowie: pracowałeś rzetelnie, dawałeś chleb zdrowy, a oto ta ziemia, którąć o fiarujem — niech ci będzie świa dectwem służby. /.« szczęscie, co za usponoje nie, jakie wspomnienie dnia tego dla mnie i dla mych dzieci po wszystkie dni ich fcycia. Gdzie znajdę słowa tak silne, jak moja wdzięczność za tę ziemię i za te wszystkie dnry? Z serca wyrywa mi się tylko okrzyk: dzięki krajo wi, dzięki wam, panowie z komite tu, którzyście nie żałowali trudów i pracy dla uwicia tego wieńca — i niech *yje. niech kwitnie to serce ogólne, które tak umie czuć i wy nagradza*. 1*0 przemówieniu Sienkiewicza, nrzywitain-m długimi oklaskami, chór „Lutni” odśpiewał utwór Moniuszki ..Pieśń rycerską”, a na zakończenie trzykrotne hasło: „Niech Żyje nam". W Teatrze Wielkim. Na kilka minut prani g. 7 wi downia teatru Wielkiego zapełniła się wyborną publicznością w stro jach balowych. Sienkiewicz zajął lożę I-go pięt ra z lewej strony, ładnie udekoro waną kwiatami białymi i różowy mi. W chwili kiedy wszedł do lo ży, publiczność powstała z miejsc, witając go gorącymi oklaskami, które trwały dłuższą chwilę. Przedstawienie rozpoczęła or kiestra pod dyrekcją Młynarskie go, wykonaniem poloneza Es-dur Kurpińskiego. Drugi numer programu ol>ejmo wał „Pieśń dożynkową", kantatę do słów Marjana Gawalewicza, skom ponowaną przez Piotra Maszyń akiego. Kantatę wykonała „Lut nia' z towarzyszeniem orkiestry. Następuie odegraną została ko medja w I akcie Henryka Sienkie wicza „Zagłoba swatem". W idowisko zakończyły żywe o brazy na temat utworów jubilata: „Za chlebem", „Pójdźmy za nim”, „Pojedynek Kmicica z Wołody jowskim", „Pożar Rzymu” i „Apo teoza”. Raut. Po przedstawieniu, które skoń czyło się o godzinie 11-tej, sale re Bursy kupieckiej zaczęły przepeł niać się gośćmi, a w kilka minut przybył Sienkiewicz w towarzyst wie córki, której wręczono bukiet z żywych kwiatów. N\ prowadzony na salę i powita ny fanfarą orkiestry, zaj.ął jubilat miejsce na estradzie, poczem prze mówił prezes kasy literackiej Sta nisław Krzemiński, a po nim Jul ian Adolf Święcicki. Na to Sien kiewicz odpowiedział w te muiej więcej słowa: -,W pierwszych latach mojej działalności literackiej w literatu rze panowały odmienne prądy. Po wieści historycznej odmawiano zu pełnie prawa istnienia: mimo to u tworów moich nie krytykowaliście, lecz przychylnością dodał iście, bodź ca do dalszej pracy. Dzięki wam za to koledzy! Za przychylność płaciłem i płacić będę przychylnoś cią. Za serce sercem. Zacnemu prezesowi kasy literackiej i tobie druhu i kolego z ławy uniwersytec kiej dzięki! Dzięki wam koledzy literaci!'’ Po przemówieniu Sienkiewicza zagrzmiały gromkie okrzyki i o klaski. Rozentuzjazmowani goście podnieśli jubilata w górę wśród o krzyków pełnych szczerego zapału. Zabawa ogólna przeciągnęła się do późnej nocy. Podczas rautu nadeszło do Sien kiewicza z różnych miast Europy i Ameryki około GO-ciu telegramów. Niemal wszystkie także wieększe miasta, tak w Królestwie, jakoteż w Poznańskiem i Galicji, urządziły w dniu tym obchody, świadczące, jak popularnem stało się imię Sienkie wicza w narodzie polskim. Cześć wielkiemu pisarzowi! Śluby Panieńskie CZYLI MAGNETYZM SERCA. lionj.dJ* w i tklatk, wl.r.f.m, Aleksandra br. Fredry. (Ciątę dalszy.) Scena IX Albin, Klasa. Albin. Nigdyż, Klnro, nie przyj dzie chwila wypłakane, Kiedy balsam otrzyma sroga serca rana? Klara. Otrzymać może, ale nie odemnie. Albin. Ja kocham. Klara. Ja wiem. Albin. Zaczekam. Klara. Daremni*. Albin. Błagam Klara. I)ość tego. Albin. Okrutna! Klara. Byc może. Albin. Obym mógł przestać ko , cbać! Klara, (kłęliek opada, Albin go ni i podnosi). Daj to Boże, Zęby raz jeden wypadł kłębek z dłoni, A waćpan za nim nie byłeś w po «oni; Żeby raz chustka padła ze stolika. A waepan za nią me leżał na ziemi; Żebym raz chciała nożyczek, no żyka. Waepan nie szukał, nie latał za ni^mi; Żebym raz mogła jeden kichnąć skrycie. Nie słysząc wróżby na stuletnie życie! Nie, to prawdziwie już nie do znie * sienią! Albin. Jeśli pragnę uprzedzać wszystkie twe życzenia. Jeślibym całe życie chciał poświę cić tobie, Przypisz to mej miłości i swojej osobie. Ale żem nie mógł zmiękczyć serce nazbyt harde. Powiedz Klaro, czym przeto zasłu żył na wzgardę? Klaka. Nie, na wzgardę nie, ja tego nie mówię. Albin. Ach, jeżeli nie wzgarda. jakże się to zowie? Klaka. Przykre mi często są jego cierpienia, Że szczere, wierzę, lecz to nic nie zmienia. Na głos mężczyzny Klara ucha nie ma, -> lenawisc wszystkim przyrzekła, dotrzyma. Albin. Ach, w tej nienawiści moja czyść nie mała. Klara. Nie największa. Albin. Ach, Klaro, gdybyś po jąć chciała. Co się na twe wejrzenie w mojej duszy dzieje, Pewniebyś serca mego ziściła na nadzieje. . Klara. Pewniebym nie ziściła. Albin. Nigdy? Klara. Dość już proszę. Albin. Okrutna! tein słowem śmierć... Klaka (śmiejąc się) Ach, śmierć, śmierć przynoszę! Albin. Wkrótce tej nowej chlu by świat ci pozazdrości. Klara. Żaden mężczyzna dotąd nie umarł z miłości. Albin. Bo żaden nie mógł, ale nie jeden chciał szczerze. Klara. Chęć więc za skutek trzeba wziąść w tej mierze. Obchodząc zatem śmierć pana Al bina, Moja żałoba od dziś się zaczyna. Albin. Ach dobrześ, widzę, ra dził. szczęśliwy Gustawie! Klara (ironicznie). Cóż radca stanu poradził łaskawie? Albin (Albin powoli, Klara mó wi prędko). Nie kochaj, rzekł, lak czule, a bę dziesz kochany. Klara. Nie kochaj! proszę, już mu na zawadzie, 7ji ktoś jest wierny i w tom szczęś cie kładzie; Już. go to korci, jużby chciał od miany. Albin. Dwa lata wzdychasz, pła czesz, a sam nie wiesz czego. Klara. A sam, sam nie wiesz!... słyszał kto co podobnego? Albin. Każda już zechce zadać tak długą pokutę. — Klara. A on chce dobę, godzi nę, minutę? Albin. Nie daj jej soł>ą rządzić... Klara. Nie daj rządzić! brawo! Nie daj! no proszę, to mi piękne prawo! Albin. A ty nią rządzić bę dziesz ... Klara. Co, co? będziesz rzą dzić? A zaraz rządzić, zaraz rządzić chce cie l •Jakże ta ma być porządek na kwie cie? •Jak? — kiedy jeden sta nauczy błądzić, A pierwsze słowo: „Nie daj tobą rządzić!" ! Albin. Jednak słuchać po nie chcę — co każesz, to zrobię. Klara (do siebie). To radca! to profesor! Albin (zbliżając się czule). Cóż zrobić? Klara. Pójść sobie. (Albin ukłoniwszy sic. wzdycha ciężko i odchodzi). Klara (sama). Gadaj — pada, milcz — milczy, idź — idzie, stój — stoi; A niechże się sprzeciwi, niech się Boga boi! Bo ta uległość mimo woli, zdania, 1 nienawidzieć i kochać po wzbra. nia. Koniec aktu drugiego. AKT III. Scena I. Aniela, Gustaw. Gust. (wchodząc za Anielą ze drzwi prawych). - Anielo! jedno, już ostatnie słowo. Aniela. Ach, tym ostatnim dzi siaj końca niema; Lecz, by i nadal nie wszczynać na nowo, Chcę raz ostatni teraz wyznać szczerze: Że kiedykolwiek, i każdy w tej mierze. i ;iKa oopowieuz niemy lnie otrzyma, Jaką i>an Gustaw dziś odemnie bierze. Przedsięwzięciu więc, nie swojej osobie Przypisać całą nieprzyjemność pro szę. Lecz gdy działając w otwartym spo sobie, Niejaką może osłodę przynoszę. Chcę się spodziewać, że moje wy znanie Ściśle ta jem nem dla wszystkich zostanie, Ponieważ czynię wbrew rozkazom matki, Która rozumie, że choć znaczne siatki, Jednak usidlić kiedyś z czasem mogą. Słowem, mój zamiar zakazała gło sić, Muszę cierpliwie oświadczenie zno sić, Muszę wprzód poznać, nim odpra wię kogo. Gist. Równie więc prostą i ja pójdę drogą; I ja pomimo Radosta rozkazu, Serce ci moje odsłonię od ruzu: Kocham... Aniela. Ach, juzem tylekroć słyszała!... GfST. Ależ mi pozwól: — nie ciebie, Anielo, (po krótkiem milczeniu) Gdy na9 więc chęci przeciwne nie dzieła, W tobie nadzieja teraz moja cała. Dziwisz się? — wierzę — lecz tak jest w istocie. Stryj, który ojca zastąpił sierocie, Który mym losem od kolebki pra wie Ciągle się dotąd zajmował łaskawie, Żądał nakoniec nagrody odcmnie, Lecz jakiej, przebóg! — Prośby, łzy. błagania, Co tylko serce do litości skłania, Wszystkiegom użył, wszystko na daremnie; I w końcu przyrzec stryjowi mu siałem, Wszelkiem staraniem zyskać rękę twoję. Lecz kiedy dzisiaj, z upornym za pałem Miłość głosiły drżące usta moje, Acb, mamże wyznać, czy ciebie nie wzruszy, Bałem się skrycie i truchlałem w • duszy, Akiela. Jak to? ze strachu? Gurt Ach, tak jest, niestety! I wdzięki twoje i twoje zalety. Których odkrywam krocie w każ dej dobie, Których nie widzieć wolno tylko l tobie. Co jak powabem, tak szczęściem być mogą, Mnie, mnie jednego napełniały trwogą. Zyskać twój uśmiech, przyjazne wejrzenie, Obudzić w sercu najpierwsze west chnienie. Nie chlubą, szcęściem — niebem nazwać muszę. Jednak trwożyło nie moje już du szę. Aniela. Miłość to zatem ku in nej osobie? Gust. A cóżby mogło bronić przeciw tobie? Kochałem wtedy, kiedym ciebie poznał; Stądto dwuznaczne me postępowa nie Podpadło waszej tajemnej naganie. Czułem jej słuszność i boleśniem doznał, Że choć bez winy, jestem jednak winny; Lecz sama powiedz, byłże środek inny? Aniela. Ja tylko śmiało to po wiedzieć mogę. Że w tym zamęcie jedne widzę drogę: Wyznać stryjowi .. Gust. Ach, ileż to razy Do nóg rzucony i ze łzami w oku. Wszystko wyznając błagałem wy roku! Aniela. Cóż mówi na to? (Ciąg dalszy nastąpi.) Z Warszawy. O uroczystości otwarcia nowego gmachu „Towarzystwa zachęty sztuk pięknych”, czyli t. zw. pała cu sztuki, oraz o przykrem zajściu podczas tej uroczystości pomiędzy dwoma wybitnymi malarzami pol skimi — pisze 16 grudnia r. z. ko respondent „Czasu”, co następuje: „Dziś, w niedzielę, o godzinie 11 przed południem, odbyła się uro czystość otwarcia nowego ]>ałacu sztuki, postawionego w odcinku no wego skweru, zamkniętego uliejj Królewską i Mazowiecką. Uroczystość otwarcia odbyła się o godzinie 11. Zaproszeni zebrali się w dolnej sali bibliotecznej, gdzie odbyło się naprzód uroczyste odczytanie aktu erekcyjnego przez wiceprezesa Towarzystwa Dra Ka rola Benniego, wobec członków wydziału, Henryka Sienkiewicza, ordynata hr. Zamoyskiego. Feliksa hr. Czackiego, Konstantego Rut kiewicza, przedstawicieli ducho wieństwa (X. Chełmicki. X. Skini borowicz). literatury, sztuki i pra sy. Ze sfer oficjalnyeh Dyli w za stępstwie jen. gubernatora jenerał Koniarow. b. nrezvdenta miasta u. myślnie przybyły z Petersburga, staruszek jenerał Stnrynkiewicz sympatycznie witany, oberpoliomaj. ster Lichaczow, gubernator warsz. Martynow, dyrektor kanc. Mien kin, zastępca kuratora okręgu nauk. Dobrowołsky i prezes teatru jene rał Iwanow. Wśród uroczystego milczenia o dali się wszyscy na schody, gdzie jenerał Komarow przeciął podane, mi sobie nożycami rozpiętą wstąż kę — poczem w<*szli wszyscy do dużej sali na prawo ze światłem górnem. Zebrano tu większej mia ry dzieła Siemiradzkiego. Brandta, Kossaka, Ajdnkiewicza, Lenca, Ru szczyca,Chełmońskiego ltd. Obcho dzono je właśnie dokoła. — W' tem zaszedł fakt wstrząsający a zara zem oburzający. Opisuję go jak widziałem: „W przerzedzonym ścisku, za plecami głównych osobistości mi jali się koło siebie Fałat i Kossak Wojciech. Pierwszy wyciągnął rę kę do Kossaka z jakiemiś niedosły szanemi słowami. Kossak zwró eony głową do jednej ze znajomych ■obie osób, dawał jej ręką znaki powitania w dał. W chwili, kiedy olwj sio minęli, zwrócił się Fałat napowrót ku Kossakowi a pod szedłszy ku niemu blisko, na odlew grzbietem rozmachniętej ręki wy mierzył mu głośny policzek. Na szczęście zwróciło to uwagę tylko najbliżej stojących. Kosak pełen wzburzenia pohamował się z całym wysiłkiem woli, poczem wkrótce w towarzystwie Ajdukiewicza i Szwoy nickiego wyszedł z sali. Szyb ko rozniosła się wiadomość po niej, a ztąd w jednej chwili obiegła całe miasto, wywołując powszechne o burzenie i potępienie. Krzywdę ciężką wyrządził Fałat uroczystoś ci miasta i całemu społeczeństwu, hcho wypadku odbije się daleko, ściągając znowu niepochlebne sądy naszych nieprzyjaciół. Mówią, ze na słowa powitania Fałata i wy ciągniętą rękę miał Kossak cofnąó swoją. — Być może — a jednak — gdyby i tak było, nie usprawiedli. wia to kroku Fałata. Bod takiem wrażeniem opuszcza liśmy salony świeżo otwartego pa łacu sztuki, na którego pierwszej karcie żywota tak fatalnie zapisał się dzień dzisiejszy!” Tyle korespondent. „Czas” do daje do opisu tego następującą u wagę: „.Możemy tylko wyrazie najgłęb sze ubolewanie, że artysta, posta wiony na <&ele instytucji tak po ważnej, jak Akademja^sztuk pięk nych w Krakowie, zapomniał się do tego stopnia i wywołał publicz ne zgorszenie w miejscu, chwili i otoczeniu tak Imrdzo nieodpowied niem do podobnych wybryków. ■Skandal taki spada zawsze na tego, kto go wywołał, podwójnie zaś jest gorszącym, gdy sprawcą jest czło wiek. postawiony na wybitnem sta nowisku, który powinien zawsze pamiętać, że reprezentuje zakład, powierzony jego pieczy". Donoszą także, że 35 artystów warszawskich wydało odezwę, potę piającą stanowczo ten postępek Fa łata. Kpilog zajścia rozegrał się 17 z. m. w Ursynowie, pod Warszawą,. gdzie dwaj adwersarze stanęli do rozprawy honorowej. W myśl wa runków pojedynku miały być wy mienione trzy strzały. Gdy jednak, po pierwszym strzale p. Kossaka p. Fałat oświadczył, iż strzelać ni« będzie, a p. Kossak nie objawiał chęci strzelania do przeciwnika, który sam zrzekł się prawa użycia broni, sekundanci uznali, że hono rowi stało się zadość. W ten spo sób pojedynek skończył się ł**z krwawo. P. Fałat w liście, wysto sowanym do wice-prozesa Tow. sztuk pięknych, p. lienniego, wyra żał szczery żal z powodu zajścia, które z uwagi na chwilę i miejsce nabrnło cech bardzo przykrego dla ogółu skandnlu. Zaraz po pojedyn ku wyjechał p. Fałat do Wiednia. O kobietach — Kongres ufrykanderek od był się w Panrlu. Przybyły na nis go francnzki, holenderki, niemki, a * nawet angielki a Kapsztadu, Stellao- * bosoh, Wellington, Caledon, Yilliers dorp, Franschboek, Worcester oraz innych miast i okolic Afryki Połud niowej. Przewodmoząca, pani Roos, w mowie powitalnej, przedstawiała straszne położenie kobiet burskioh. Postanowiono zanieść protest prza oiwko uprowadzania do więziania ko biet i dzieoi bez poprzedniego śledź, twa, przeoiwko gwałtom, sprzeciwia jącym aię prawom wojennym orna uohwałom, powziętym na konfaran* oji pokojowej w Hadze i podpisanym przez Anglję. Odczytano sprawo zdania, przesłana z Port Klisabnśk (na początku listopada). Kobiaty, wygnana s Jaagarsfootain, s Foure smith, z Kronatadtu, spędzona soata ły, jak bydło i o boża ją w namiotach • trzy kilometry od Port B>**T-wrŁłł