Newspaper Page Text
„ZGODA.” ORGAN Z. N. P. Wjchodml w kaidj cswartek. flMiMratł di> catoakOw 7.w. N. P. rocsala. ||«. |btUBlMlą(>Bl« ru»in a podaiktoia tatukawriu wlała DlKiioakfrw rousi*. jo« !>•**««..7*1.00 Blar# Zaraza Swląaha I.P., radahayt I 4 ra kar »1| w «kMl« 4aaaa po4 la. 104 IM w. IlikUi li, Chicaga, III. WiMiklt llal/ ar • praw ach admlalstracyjnyrh Zwiąż •ka K. P. aala4y prxaa/lać pod tdraaim arkrouru* Jaaaralaego T. M.Kaliński, l(t 1*4 W. DOI4m Si., Chicago. ŁJIIaała P**»kHT aa4 bankowa, pocztowa I plontą4ia aala 1) prsraylać pod ariraoaai kacy ara. I. Majewski, I*t-104 W. Dłrłaiaa Itrwt, Cblaogo. Illlaal* k oraopondaacya doty< aąre Rodaka/I „Zgody” ua l«t> pracaylat rod adraaam: T. Hlemlradakl, l€t-l*4 W, RHtalao li, Chicago, Illlaal* Yaaaikla aaś Hat/ w oprawach administracyjnych •Zgadł", nkłiai il I robOt drwkarokltb nalały aa ra bował do Sokrataraa „Zgody” J, Olbinskl, l«*dl W. Ricitłoo Uml, Chicago, llllaola THE WEEKLY „ZGODA” APPEAKIWG eykry thursday It tka afBelal erga* of tka PaUah laUaaal Aillaaaa of tka C. S. of *. A. Saboerlpltoa prlcafor mamhara of tka Po!lak Nat'1. Allliaw par aaaain. (•«. parabUwIth monthly daaa ta tka Alllaace. To non-mooiboca. io« To othar coantriaa.*1.00 T. SIEMIRADZKI, Edltor, •■oot 101-104 W. Dlrtalon Straat. Chicago, Illinois. AR baaalaaaa romanaalcatloaa obali ho addraoaad r The roUsh Weeklj „Zgoda”, lOC-104 W. Dlrlaloa Straat, CHICAGO. ILLINOIS Ali aoairaanlratlona to tka PollaL National Aillance tkali kk addraaaad: T. Hellnakl, Gan'! Seeretarj, 10C-104 W. Birlsloo Straci, CHICAGO, ILLINOIS Entered at Chicago, Illinois as socond-class matter Dacember 15, 1886. PROCH. Ukochała to stare zamczysko, tc gruzy szare, w ustroni dzikiej leżące, spętane wichrem, niebem i pustką. Godzinami całemi siedział samotna, w framudze baszty niegdyś wspania łej i tylko ciche szepty przerywały jej zadumy. Dusza śniła o tern, co tu da wniej było, kto mógł posiadać te za stygłe mury, gdzie teraz samotność, nictoj>crze harce wiodą, a pająki snują witraże. Wizja tęczowa, jak świetlna wstęga przewinęli jej raz przed oczyma, od wieczne owe czasy, a jasna fala dawno przeżytych snów. hiła rozkosznem skrzydłem jej myśli. Srebrne smugi wspomnień opełzły jej błękitny duszą i zapadła jej dusza w mroki odwieczne... To on był tutaj, on, jej dawny błę dny rycerz słońca. Przed wiekami przyszedł w ten za mek słoneczny, głędny rycerz w czar nej zbroi smutków, któremu tęsknota znak rycerski wyżarła w piersi i za mieszkał w tern więzieniu ciszy, sam, tylko tęsknota jak pies mu u nóg le gła. Rozpacz i zawód, tańczyły mu wi dmem w myślach, a dusza z swobodą nie tarzała się w kurzawie słońc. W myśli rycerza była wieczna noc, więc w te szare mury przyszedł doko nać resztek chmurnych dni. Ale i tli nic znalazł bezbrzeżnego u kojenia; myśl jego tułała się po kruż gankach i salach pełnych ciszy' i złota. Dusza rycerza |>łomienna wpierw, jak kościół tęcz jK*łny, teraz dziwnie szara, szeptała i prosiła tylko o jeden jasno ści promień. Bo, oto na szerokim ste pie życia nic znalazł szczęścia. W żałobnetii spętaniu długo trwał smutny rycerz. Aż wstała noc cudu ; w módl i te w nem cieniu, dobry los posłał duszę jej do rycerza, na zaczarowanie tego pu stkowia. I spłynęła jej dusza na poświacie księżycowej, w ow^ cudowny, ambro zyjską noc, którą pół śniąc, pół na ja wie przeżył. Był majestatyczny cier pieniem swojein, z wyrzcźbioncm na twarzy męczeństwem. Był czarowny w łunie sennych gwiazd, co się przy wlokły za swą panią. 1 witał siostrę złotych słońc, z szep tem modlitwy i pieszczoty, w głębo kiem upragnieniu u pojeń. Splotły się ich perłowe ramiona, wstała szalona, wieczna słodycz na li stach ich ; usta ich to były wstęgi ko ralu, dyszące krwią, spragnione. . . tę skniące. .. a oczy, ich były przesłonię te wonne mi, kuszącemi dymami kadzi deł, a twarze ich były dwa słońca. I wstała płomienna baśń miłości. Z jej snów wyrosły kwiaty rajskie, a pieszczoty ich przepysznych woni, owiewały jego oczy. Całunki jej, na jego marmurowej twarzy rozpalały łuny płomienne. Topazowa fala jej włosów, motała mu myśli, że się obłędne stawały. Marzące, alabastrowe dłonie koły sały jego sny kwietne, bo dotąd smu tny był jak dziecko; jak z kruży złotej w złotą kruż przelewała tęczę i jdo niienie ze swego serca w jego serce. I wołała do duszy jego: “Zatrzymaj wóz swój chmurny, duszo, stań na chwilę!” A potem rozpętała duszę jego z wieczystych tęsknic, wyzwoliła z żalu i szli razem w świat, ukoronowani j>o wodzią słońca. I oto ona kruszyła duszą swą, w pieśń przewonną. Rumakami im słońca były; rydwa nem chmury błyskawicowe, koła mie siące okrągłe i tak płynęli poprzez fale mórz niebieskich, j>ośród srebrnych gwiazd, które w mroku płynęły jak srebrne delfiny. Ale najchętniej zamykali się w tym zamku i nie oglądał ich człowiek z ser cem złem; snuli na przecudnych wrze cionach, stubarwne nitki swego niewy gasłego szczęścia. I długo trwał ten raj. Aż w jedną noc ciemną, grobową, pełną syku i klątw, idących od ziemi, porwały ich dusze wichry złe w kra;nv zapomnień. I posypały się mury i padły w ruinę; słońce płomienne stało się gromnicą u marłych, zbladły księżyce srebrne, pa łały gwiazdy, jak łzy anielskie. I była cisza wielka, niezamącona ni czem... Czemuż mroczne przenaczcnie wskrzesiło ją znowu, jej duszę przebo gatą, i czemu musi j>o wiekach mę czennica królewska wracać w kraj da leki. gdzie razem byli; oto sama jest i wspomina z łkaniem, one przeczyste jasne chwile, które były. W zadumie bolesnej, dłuto słońca kowa jej umiłowaną twarz rycerza, smutną i bez uśmiechu, a wicher przę dz wania jej głos potężny, a pachnące łąki niosą jej słodycz jego słów. Powstał jako przesłodkic wspomnie nie jej roztęsknionej myśli. I tęskni. Smutna jej rozkosz; błądzi po gru zach i prochach i z szlochem pada na stary, zimny mech, aby w jego woni gasić pożar ust. T poszłaby Ciebie rycerzu słoneczny szukać dusza moja dobra w one głu che ziemie, gdzie kipi żal i płacz; oto rozbłyśnie tęczą i błyskiem, może Cię tam oto ona rozjaśni wir posępnych podziemi, a potęga twych oczu zatrzy ma ją w krainach nocy. I poszłaby Ciebie szukać w pustyn ne obszary; może zakuto Cię w skały; rozkruszy kamienic i będzie przv to bie, w tej jałowej pustce, zapatrzona w T wą boską twarz, jak beduin samo tny w fata morganę. I jjoszlaby C. iebie szukać, w groby pełne upiorów ; nic jej nie przestraszy; możeś tam jest. wyrwie Cię przemocą. I poszłaby C iebie szukać w słońca skwary, możeś zaklęty w jaki pło mienny gród; ona morzem zostanie, zatopi gród, a ('iebie porwie. I poszłaby C ię szukać w kry lodowr cow, może Cię kto zamienił w wielki fiord, ona zejdzie nie jx>larną zorzą, ale milionem słońc i stopi w swych ra mionach te okowy. I poszłaby Ciebie szukać między o błoki; możeś tam wodzu rozlicznych gwiazd, wiec pójdzie między gwiazdy i ulitują się jej lłoleści. udziesf— błędny rycerzu? ( zemuż wstała dusza jej na nowy żywot, na nowy ból, na nowy trud i męki ? A ty leżysz daleko — daleko, uko łysany wiecznością. I nigdy, już nigdy nie wrócisz, tę skny rycerzu; nigdy Cię nie zobaczy, ani w wiosnę, co święci pochód w słoń ca błyskawicy, ani w jesieni, co koły sze noce ciemne? I nie pójdą duchy wasze nigdy już razem, zapatrzone w szczerozłote słońce, pod błękitnym da chem świata ? Rycerzu błędny, gdzie jesteś?... — cz*Mu jesteś? Czy zaniósł cię rumak twój nad mo rze i porwały Cię rusałki morza5 Czv wziął Cię w niewolę dziwny smok sło neczny ? L zy Cię poraził Pan grzmo tem dzwonów swoich? Czyś bvł w walce z Aniołem, który Ci duszy twej zazdrościł? Gdzie jesteś i czem jesteś?! Prochem ?!!.., Olga D. -o Majątki klasztorne w Rosji. Nie bez złośliwej tendencji jakiś dziennikarz ogłosił w tej chwili kryty cznej dla gospodarki rosyjskiej dane, dotyczące stanu majątkowego klaszto rów' rosyjskich. Mówiono już nieraz o tem. że skarb rosyjski w razie ostatniej potrzeby gotów byłby pożyczyć z kla sztorów parę groszy. Otóż dziennikarz ten. obznajomiony dobrze z fundusza mi ławry Aleksandro-Newskiej w Pe tersburgu i innych klasztorów, podaje następujące informacje o bogactwach i dochodach niektórych klasztorów: Dochody cerkiewne ławry Aleksan dro-Newskiej wynoszą około 200.000 rb. rocznie. Inne dochody tejże ławry tn budowę cerkwi, na biednych, na pogorzelców, na rannych, przenoszą 750.000 rb. rocznie. Dochody z mająt ków nieruchomych przynoszą ławrze A lek sandro-Newskiej przeszło 500.000 rubli rocznie. A zatem półtora milio na dochodu rocznego. Z sufny tej igumen (przeor) otrzy mujący |>ensji 1S00 rb. rocznic, ma do chfKlu rocznego 65,000 rb. Rkonom, zarządzający gospodarstwem, otrzy muje 20 tysięcy rb. W ławrze jest 70 zakonników. Każ dy z nich przy wstąpieniu wnosi do funduszu żelaznego ławry 500 rb. dla tych, co ukończą kurs seminarjum, o fiara ta zmniejsza się do 300 rb., a dla akademików, którzy przyjmą śluby zakonne w trakcie studjów — do 150 rb. Tych siedmdziesięciu mnichów dzieli między sobą z dochodów 250.000 rb. rocznic. Pozostała suma dochodu rocznego powiększa kapitał ławry. Ka pitał ten dosięga już obecnie sumv 3,000.000 rb. w złocic, nie licząc sum, ulokowanych w papierach procento wych. Praktykowany w ławrze Aleksan dro-Newskiej system dzielenia docho dów’ znajduje zastosowanie i w kla sztorze Nowodziewiczym w Pcters | burgu za rogatkami moskiewskiemi. Kapitał ławry Peczerskiej w Kijowie obliczany jest na półtora miliarda. Najbogatszym jednak klasztorem w | Rosi i jest ławra Froicko-Sergjewska I pod Moskwą. Posiada ona kapitał w I wysokości 3 miliardów rubli, a docho dy jej są olbrzymie”. Siwienie włosów. Włosy zwykle zaczynają siwieć o koło lat czterdziestu, często nawet wcześniej. Najprzód na skroniach u kazują się srebrne nitki i liczba ich wzrasta stopniowo, głowa staje się szpakowatą, wreszcie siwą. Wypadki zupełnego osiwienia podczas kilku go dzin, zdarzają się nieraz i są stwier dzone przez naukę. Boleść, obawa lub gwałtowne wzruszenie, mogą w krót kim czasie wywołać taką zmianę. Nieszczęśliwa królowa Marya An tonina, osiwiała zupełnie w przeciągu nocy, która poprzedziła wykonanie wyroku. To samo przytrafiło się księ ciu Sforza, kiedy został zwyciężony i wzięty do niewoli przez Ludwika XII. Dr. Junius opowiada o pewnym szla j chcicu, który usłyszawszy, że jest ska zany na ścięcie, odrazu z bruneta stał się biały jak gołąb. Guarini, profesor języka greckiego w Weronie, osiwiał, dowiedziawszy sięć że skrzynia z rę kopisami, które wiózł z Konstantyno pola, zatonęła w morzu. Pewien robo | tnik angielski, spadając z dachu, zdołał uchwycić się rynny; uratowano go, a le ciemne jego włosy odrazu zbielały. Zdarzają się wypadki, żc tylko część włosów zmienia barwę. I tak: pięcio letni chłopiec jechał z matką w jk>wo I zie, kiedy konie się rozbiegały, prze straszył się bardzo ale nie poniósł ża dnego szwanku. We dwa dni później dostał wysypki na całem ciele, w ty dzień zaś zauważono, że ma we wło sach po lewej stronie głowy pięć bia łych pasm. Matka przypomniała sobie, że podczas niebezpieczeństwa trzyma ła rękę na jego głowie. Białe piętna rozszerzyły się z wiekiem. :a. z. -o ZniowAżenio zwłok z przesądu. Jak donoszą dzienniki węgierskie, żandarmerja odkryła w południowych pomiędzy wieśniakami ru muńskimi wstrętny zwyczaj zniewa żania zwłok, mający swe źródło w przesądzie. Przed kilku dniami umarł włościanin \ esza, a ponieważ nagła śmierć jego obudziła podejrzenie, wła dze zarządziły fxłkopanie zwłok. Żan darmerja znalazła zwłoki przybite gwoździami do trumny,a w sercu tkwił długi gwóźdź. Śledztwo wykazało, że “operację ’ tę wykonała stara wieśnia czka Jokan. Chłopi w śledztwie o świadczyli, że zawsze tak robią ze zł\Jokami tych, którzy umierała m nieznaną chorobę, gdyż w takich ra zach nieboszczyk wraca nieustannie do domu i naraża rodzinę na zakażenie. Po przybiciu zwłok do trumny niebo szczyk już nie wraca do domu. * * * Każda niema ambasada Ambasadą jest miłości. /, Slmuacki (z Kalderona),