Newspaper Page Text
ORGAN ZWIĄZKU NARODOWEGO POLSKIEGO W STANACH ZJEDNOCZONYCH PÓŁNOCNEJ AMERYKI. No. 40. (Wydanie dla kobiet.) Chicago, IH„ dnia 5-go Października (October) 1005 roku. (Women s Hdition.) Rok 24 Głos przedsejmowy. Sł. Louis, Mo., 25 września 1905. Ruch pomiędzy naszemi braćmi związkowcami daje się widzieć na ka żdym kroku, dość zajrzeć do “Zgody” (dla mężczyzn), aby o tern się prze konać. My zaś członkinie tego dziś już powszechnie poważanego Związ ku Nar. Pol. siedzimy jakoś cicho, jak byśmy nic nie potrzebowały, lub jak by nas nic ta droga nam instytucja nie obchodziła. Rzeczywiście ani jedno ani drugie, bo kochamy nasz Związek i dla niego pracujemy, i dla tego też mamy prawo żądać od Związku tego, co nam się słusznie należy. Pomijam wszelkie reformy i spra wy, które przyjdą na stół przyszłego sejmu, a któremi zajmują się nasi bra cia związkowcy, ale jako polka i człon kini Związku zabieram głos w spra wie naszej “Zgody”, a która pomimo wzmianki że jest wydaniem dla ko biet, w rzeczywistości nie jest nią. Nie jest tu wina redaktora, gdyż wypełnia on polecenie jednego z poprzednich sejmów co do wydania “Zgody” dla kobiet. Lecz jak wszystko w Związku zmie nia się z czasem na lepsze, tak też jest j-uż wielki czas, aby i nasza “Zgoda” była pismem kobiecem, w całem tego słowa znaczeniu. Każdy przyzna, żc my Polki w Stanach Zjednoczonych brak pisma kobiecego odczuwamy, i właśnie “Zgoda dla kobiet powinna tę lukę wypełnić. “Zgoda dla kobiet — mojem zda niem — powinna być pismem dla pol ki, dla matki i dla kobiety. Dla polki: “Zgoda” powinna wskazywać obo wiązki względem naszej nieszczęśli wej Ojczyzny; dla matki, żony i go spodyni powinna być pismem dorad czcm i drogowskazem, wreszcie dla kobiety podawać wszystko ze świata kobiet. Tym żądaniom nie może nigdy bodaj zadość uczynić redaktor męż- | czyzna. My kobiety mamy także wie- ! le innych upodobań i żądań, jak n. p. Przegląd mód i t. p. a to może i wy pełni jedynie redaktor — jak to zwy kli nasi mężowie mówią — w spodni cv. — Kobieta redaktor może tylko zadowolić wybredne żądania swoich czytelniczek. Związek dzisiaj o tyle jest silny że i na to może pozwolić. Może niejeden z braci związkowców powie: “Narazimy się przez to na no we wydatki, bo na utrzymywanie jed nej osoby’*. To prawda, ale przyzna cie nam bracia, że mamy prawo o to się upominać, przecież nas sióstr związkowych się liczy jeżeli nic wię cej, to przynajmniej do piętnaście ty •ięcy i na równi z wami bracia płacimy podatek na Zj^odę *. Zatem mamy prawo żądać, aby “Zgoda” dla nie wiast była pismem dla członkiń tak przynajmniej jak “Zgoda” dla męż czyzn dla członków. Co do wydatków, to i te nie byłyby tak wielkie. Przypomina mi się świe tny projekt podany przed sejmem XV w sprawie kobiecej “Zgody”, a mia nowicie: że nasza redaktorka może być zarazem i bibliotekarką, biblioteki w domu Związkowym. Wiemy, że obecny bibliotekarz pobiera $50.00 miesięcznie. Jeżeli by Związek te pensję podwyższył do $75.00 to zna lazłaby się wykształcona Polka, która by wypełniła jedno i drugie zadanie. A .więc $300.00 większego wydatku rocznie dla Związku prawie nic nie znaczy, a sukcesy byłyby nieobliczal ne. Najpierw redaktor “Zgody” dla mężczyzn miałby więcej czasu poświę cić dla swoich czytelników. A dla nas członkiń i polek co by za wielkie ko rzyści przyniosło pismo prawdziwie kobiece. Może niejeden powie, że nie mamy, albo nie będziemy miały na sejmie od powiedniej polki, aby mogła zająć te stanowiska. Błędne by to było rozu mowanie. Niechaj tylko tę uchwałę przyszły sejm przeprowadzi, to jestem pewna, że przyszły Zarząd Centralny z łatwością znajdzie odpowiednio wy kształconą Polkę, że vv'ywiąże się za dawalniająco z obowiązków bibliote karki i redaktorki kobiecej “Zgody’*. Podaję powyższą myśl — wpraw dzie trochę późno przed sejmem — ale mam nadzieję, że siostry związkowe poprą mnie w tern słusznem żądaniu. A panie delegatki sejmu X\ I wniosą odpowiedni wniosek, co jestem pew na. że nasi mężowie delegaci jedno głośnie tę wzniosłą i sprawiedliwą sprawę poprą i przeprowadzą. Z siostrzanem pozdrowieniem Pelagia Skupska, członkini gr. 239 w St. Louis, Mo. -o* JAN KASPROWICZ. Nienawidzę tych ludzi, ca w sobie Nic mają ciepła, nienawidzę tych, którym się skrzepła ... iskra w łonie. Silnym i potężnym umiał być duch poety, kochać musi bardzo tych, z których łona wyszedł, on — co tak gwałtownie uderza na tych, którzy nie mają głębokiej miłości, aby nią bliźnich ogarnąć, nie mają mocy i od wagi, aby ujrzawszy zło, zwrócić się przeciw niemu i przeciwko tym, co zło owo sieją. Wielkim to, a odważnym, głęboko miłującym naród i lud nade wszystko poetą jest Jan Kasprowicz. W chłop skiej chacie, tam koło Kruszwicy i Gniezna, w ziemi Piasta, w Wielko polsce, przyszedł na świat 12 grudnia 1860; matka widząc wielkie zdolno ści chłopca, nauczyła go czytać, a choć oddawał się chłopak nauce, mimo to musiał paść bydło i spełniać wszystkie wiejskie roboty. Potem chodził do oddalonej o pół mili szkółki; często bywało, że w czasie śnieżycy wracał do domu, aby, skoro się wszyscy do I snu pokładli, zapalić knot i oddać się umiłowanej nauce. Chętnego nauki chłojx:a oddali rodzice do gimnazjum, gdzie nieraz spotykały go docinki ze strony paniczyków za to, że pochodził z ludu, był “chamem”. Ale “cham stwo owo i owe docinki tembardziej popychały go do nauki, w której mimo niedostatek materjalny przodował na ławach szkolnych, zaczął oddawać się pisaniu wierszy, którego już odtąd ni gdy nie porzucił; z większem jeszcze zamiłowaniem oddawał się w czasie wyższych nauk uniwersyteckich w Lipsku i Wrocławiu. Nie zapomniał wcale o obowiązkach względem naro du. W prawTdzie nie było wr Wielkiem Księstwie Poznańskiem po<lówczas takiego narodowego ruchu, jak dziś— mimo to młodzi akademicy tu i ówdzie szli szerzyć oświatę ludową. W pier wszych szeregach był naturalnie chłopski syn, on, który najbardziej od czuł. jak oświata jest potrzebną Ka sprowicza tę pracę narodową nad lu dem spotkała wielka z rąk rządu wro giego “nagroda ’: oto za szerzenie na rodowych uczuć skazał go sąd pruski na ośm miesięcy więzienia. Po odby ciu więzienia przybył Kasprowicz do Galicji do Lwowa i oddał się pracy przy gazetacłi. Był w redakcji “Ku rjera Lwowskiego’, obecnie jest w “Słowie Polskiem’’, nie zapomina o pi smach ludowych, pisując już to do “Polaka”, “Przodownicy” — a i czy telnicy Ojczyzny znają go, bośniv umieścili w r. 1903 opowieść jego o Morskiem Oku, a przed kilku tygo dniami wiersz “Boże, carja chrani”! .Kasprowicz pisał bardzo dużo: i wiersze i opowiadania i obrazy z dzie jów naszego i obcego piśmiennictwa. Z ludu wyszedł i ludowi najpięk niejsze swe wiersze poświęcał. Bic-, gnie myślą ku młodym latom i widzi chaty rzędem na piaszczystych wzgó rzach ; za chatami krępy sad wiśniowy; wierzby siwe pochylały głowy przy stodołach, przy niskich obórkach. Płot się wali; piołun na pod wór f kach; tu rżą konie, ryczą chude krowy; tam się zwija dziewek wieniec zdro wy w kraśnych chustkach, w koralo wych sznurkach. Szare chaty! nędzne chłopskie chaty! jak się z wami zrosło moje życie, jak wy, proste, jak wy, bez rozkoszy. 1 prowadzi nas za wioskę, by pokazać jak pszeniczne kołyszą się łany żyto, jęczmień i owies złotawy, jak zginają ziarniste swe pęki. Wiatr od pola się rozgrzał — czyi w jęki? z dróg się mgliste podnoszą kurza wy ; nad drogami śród pokrzyw i trawy Skrzypią krzyże, godła łez i męki. Nie na darmo ten wiatr tak zawodzi i tak smętne poszumy na łanie — Tu kłos każdy—to chłopski pot krwa wy. Opisuje nam dalej Kasprowicz, jak cieszą się wieśniacy, gdy wiosna nad chodzi, jak lud polski modli się do Bo" ga, jak on bawi się w noce św. Jana; I kreśli całe szeregi obrazków - z życia ludu; więc boją się czarów ludziska, | więc żałuje Kasia za Jasiem idącym do wojska, więc gbur gospodarz od mawia parobkowi swej córki, więc żyło sobie małżeństwo niezgodnie i poszło na żebry, więc jioszła córka na służbę i miasto pieniędzy ojcu wnuka przyniosła, więc wyzyskują lud bie dny, więc uderza na ciemnotę ludu i tych przyjaciół*’, co go chcą otuma nić, więc opisuje, na jakie dotkliwe docinki “chamskie dziecko nieraz w szkołach bywa narażone i t. d. Przed oczyma czytelnika przesuwa się całe , życie ludu. Kocha go Kasprowicz bardzo, ale opisuje takim jak jest, z jego wadami i przymiotami, ciemnotą i nędzą. Boli go to ogromnie, widzi każdą krzywdę ludowi wyrządzoną, każdy boi, który lud cierpi, — a nigdy on nie waha się zwrócić przeciw wyży" skowi, napiętnować złych ludzi, w o bronie ludu walczyć zawsze. Lud w Kasprowiczu znalazł gorli wego orędownika: on, syn chłopski, mógł odczuć wszystko dobrze, dobrze zrozumieć, a wyssał z matczynej pier si i tę niezłomni* siłę, jaką lud przed stawia. i wiarę w pogodną i lepszą przyszłość i dziką odwagę stawania przeciw złemu i żądzę zwalczania go a dążenie ku polepszeniu panujących stosunków. Widzi, że “po naszych łanach smutek wieje, smutek do na* szych chat się wciska”, bo Niema tygodnia, niema chwili, aby nic przyszły smutne wieści, że tam, gdzie wczoraj swoi żyli, dziś się już obce gniazdo mieści. A jednak w górę! głowy ru górę! Jest w ludzie siła niespożyta, zbawienie leży pod siermięgę, jak ta w popiele skra ukryta: choćby ostatnią płuc potęgą dmuchajmy w tę skrę bożą, aż łan witanie wstęgą.