Newspaper Page Text
być utrzymane jedynie komplety, które będą umiały za zadanie właśnie wyrównać różnice programowe i przygotować wyehowankćfw io szkół publicznych, sama zaś szkoła ma prze stać istnieć. * Czyżby temu nie można zaradzić. Sądzimy, że można, lecz trzeba na to skupie nia większej liczby rodziców, którzy, mają chęć i środki dostarczenia swym dzieciom jaknajle : pszej nauki. \ że z takiej szkoły wyjdą ja śniejsze głowy, to nie ulega wątpliwości. Dlaczego kobieta domaga się prawa głosowania. Odyż jest kobietą* i do niej jedynie nale py zapewnić godność swej płci przez* zapew nienie miłości i macierzyństwu ochrony i sza cunku. (»dyż jest matką i od natury otrzymała - prawo przemawiania w imię swoich i wszyst * ki°h dzieci. Jej myśli i uczucia ześrodkowują się w nich, podczas gdy myśli i uczucia męż czyzn idą w kierunku ambicji i walki i są mniej lub więcej obojętne i obce temu małe mu światkowi, zarodkowi wielkiego świata. Ijdyż jest małżonką i obowiązkiem jej jest ochraniać swoje ognisko domowe i wszy stkie ogniska domowe przed potrójną plaga szerzącą się w świecie a zanialo zwalczaną - Przcy mężczyzn: plagą hazardu, alkoholizmu i rozpusty. r,dyż jest robotnicą, która musi zarabiać na chleb, by pozostać uczciwą i musi uży wać wszelkich środków, wszystkich istnieią ^ cycli praw socjalnych, by otrzymać wynagro dzenie za swą prace, by walczyć przeciwko wyzyskowi grożącemu jej zdrowiu, jej siłom, inteligencyi, moralności i honorowi. < *dyż jest gospodynią, do której należy zużytkowanie skromnych zarobków robotnika. By starczyły, czuwać musi nad wszystkiem, co ..dla codziennej egzystencyi jest konieczne, wiec mieszkanie, żywność, hygjena, oszczę dność, dobroczynność, t. j. wszystko to, co * tworzy podstawę życia i czego nic wolno., za niedbać ani na chwilę. i-Hiyż jest przedstawicielką życia, matką, żywicielką, tą, która nie prowadzi w’ojny, ta, ktoia zamiast zabijać — daje życie. Sama jej obecność zmusza walczących do zaprzestania walki. Jej imię jest — pokój. Starożytni godność boską jej nadali pod imieniem <.ybeli — ziemi urodzajnej; Cerery — boginy zbiorów; Miner wy — mądrości i Wenus — miłości i piękności. Nasze czasy zapoznały i upokorzyły ko bitę*. Cdy ją usunięto, mężczyźni zniszczyli zbiory, upodlili \pracę, znieważyli * miłość! J^ecz oto kobieta znów powraca z wygnania, zostaje powołaną do praw*! ,l'o oznacza nową erę; erę zbrojenia solidarności narodów. Kobieta domaga się i powinna się doma gać praw obywatelskich, gdyż jest członkiem społeczeństwa. Jest integralną częścią rasy ! przeznaczo ną jest do przekazania zalet rasy w pokole nia. Jakże może j.e przekazać, jeżeli .jej sa mej nie wolno ich nabyć? By j« nabyć, musi być dopuszczoną do życia i rewolucyi rasy, w warunkach czasu i kraju, w którym żyje. Tylko szkodliwy i niszczący wpływ na przy szłość rasy czy narodu mieć może, gdy sama pozostaje obcą ich duchowi i sprawom, inte resom narodowym i ludzkim swego czasu. Oto, dlaczego każda kobieta, która po czuwa się do obowiązku spłacenia swego dłu gu względem ludzkości, domaga się praw po litycznych, jako jednego ze sposobów wyra żenia się i działania dla dobra ogólnego^ GAZETKA DLA DZIECI. Oszczędność. Szanować każdy szczątek, to jest każdą drobną resztkę, obchodzić się ze wszystkicm ochronnie, szanować to, co się ma i starać się uzbierać coraz więcej, to się zowie oszczę dzać. Kto oszczędza, ten jest oszczędny, o szczędnyni zaś być jest wielką potrzeł>ą i /.*►• letą każdego - Cirfłowieka. Oszczędność je^l wielką cnotą. *• Hcz oszczędności nikt <ię nie dorobi i ma jątku nic zbierze. Kto jest oszczędny, ten także dba o wszy stko, ten jest i pracowitym, bo mu chodzi o to. aby. utrzymał to, co ma i przysporzył so fcie jeszcze więcej. Kto jest oszczędny, ten i drugiemu może być użyteczny i pomocny, może biednych wspierać, bć> może mieć więcej, niż sam po trzebuje. Dzieci powinny już za młodu uczyć się tej wielkiej cnoty oszczędności. Powinny się naprzód uczyć ochraniania swoich rzeczy, czy to sukien, czy obuwia; nie trzeba więc niczego rzucać po kątach, nie wa lać, nie brudzić, nic drzeć, nic wycierać i nie plamić. Powinny dzieci również ochraniać swoje książki i zeszyty, ołówki, pióra i wszystko, czego potrzebują w szkole i w domu _ do nauki i pisania. Książki i zeszyty powinny być utrzymy wane czysto; nie należy ich plamić atramen tem, albo brudną ręką, lub tłuszczem, nie zgi nać, nie wydzierać kart, nie gnieść i nie ła mać. Powinny też dzieci być oszczędne we wydatkach, a gdy dostaną jaki grosz od ro dziców, albo krewnych, nie powinny go mar nować, allwi zaraz wydać na łakocie, ale sta rać sie zachować go do przyszłego tak, iżby grosz do grosza, a z grosza złożą się większe pieniądze. Pamiętajcie, że przysłowie stare i prawdziwe uczy: “ziarnko do. ziarnka, złoży się miarka’*. • ... We wielu szkołach, już także i polskich założono dla dzieci bardzo dobre i użyteczne kasy oszczędności, gdzie dziatwa może odkła dać swe grosiki. Oszczędność potrzebna jest każdemu człowiekowi, człek nieoszczędny nigdy nicze go mieć nie będzie i sam też wart jest nie wiele. Sumienie. — Mateczko moja, powiedz mi, jedyna, Czyj to głos słyszy zwykłe serce moje, Kiedy coś zbroję? Kto mi wymawia, kto innie upomina, Kto mnie tak trwoży i wstydzi, Że się rumienię, choć mnie nikt njc widzJ, Choć wiem, że mamie nawet żadna muszka 0 winie mojej nie szepnie do uszka? A kiedy znowu co dobfego zrobię, Gdy bywam taki, jak ty życzysz sobie, Pilny i dobry, kto to jest, od kogo Wnet słyszę w sercu głos miłego brzmienia 1 słodkich pochwał, z któremi tak błogo, Lekko, wesoło? •— T+ |ło* twojego sumienia. Orszulka Kochanowska. (Ciąg dalszy) Wszyscy goście. choc wiedzieli, *c Or szulka larwo składa wierszyki, z zadziwieniem jej słuchali, bo pięknie i rzewnie mówił®. Ale ojciec bardzo się zasmucił, że dzieweczka tale mówiła o czarnej chmurce, o łzach w oku. o łzach w sercu, jakby coś smutnego przeczy 'Nała. Oddał dziecię matce i zamyślił się. Wieczorem goście się rozjechali, dzieci i domownicy udali siv na spoczynek. Pani Ka>-. chanowska, okrywając Orszulkę. dostrzegła, że ma główkę i raczki bardzo rozpalone. Or • szulka zachorowała nieboga, t hofult^ swoj^ ;. P1'Wzuła. albo j\iż miała w ścd»ie, kiedy ojcu i gościom ta«<ie smutne snuła z główki wier szyki. Matka niezmiernie gorączką się py^ę. straszyła; całą noc czuwała przy jej łóżeczku modląc się i łzy ocierając. Gorączka coraz się zwiększała: policzki dzieciny nabrzękły. Oko b> szóstej godziny rano zerwała się Orszulka na łóżeczku, usiadła, ale twarzyczkę miała tak * zmienioną, oczki tak obłąkane. że wszystkich największą trwogą przejęła. Mówiła słowa Nę^tydu. bez przytomności, a matki i sióstr wcale zrazu nie poznała. Gdy ją pytano co ją boli? z jękiem mówiła: — “kto mnie ko cha. kto Pana Jezusa kocha, niech mi weźmie głowę, bo nie wytrzymam”. I rzystawinno jej pijawki d*> główki. ob kłalano zimnemi, mokremi chustami: dawano jej różne lekarstwa, ale nic nie pomagało. Kiedy Kochanowski ujrzał słowiezka swe go, ukochany < >r:»znłkę tak zmienioną — sta nął jak wryty z przerażenia i rzewnemi zale wał się łzami. Cci się wówczas w jego i mat ki sercu działo, tego wam nie opiszę. Nie od stępowali oni ani chwilę od łóżeczka swojej córeczki, która w ich oczach więdła i nikła jak lilia polna w skwarny lzień kosą podcięta. Go rączka straszliwa na chwilę Orszulki nie o p*) szczała; bez przytomności leżąc, szeptała so bie janies wier^z\ ki. które skwapliwie uchem chwytali nieszczęśliwi rodzice i siostry. Raz mówiła sama do siebie: J«*m trawa, co ni** czekała Razu kosy siekącej. Alem przed czasem zniszczała Ogniem plagi gorejącej. •lo niby znowu wracała do przytomności, U\i;uUła na łóżeczku it dó swej siostry, po bożnej Pud wisi. mówiła o aniołku, jakby już P° nią przybył ten niebieski posłaniec: W idzisz go jak składa ręce. Słyszysz jak słodko on mówi: ‘Przyszedł koniec twojej myce. Wezniy cię na nie ramiona, Orszulko! będziesz zbawiona”. (>bracając się do matki całowała jej ręce i mówiła prawie wesoła: Kie płacz matko, proszę. Ja klęio nieba, Na czyste rozkosze; Mnie zazdrościć trzeba. '1 woja luba córka Oblecze się w piórka, Z aniołkami siyd/ie... Matko! źlez ci będzie Mieć swego aniołka? Potem umilkła, jakby zasnęła, i po chwi li znów szeptała do siebie: “muszę umrzeć, fi le będę żyć z Jezusem wiecznie!M i na nowo snti£ się zaczęły wierszyki w rozpalonej głó wce : O? idzie, idzie mój Jezus drogi! 'Przyma go dziewica w bieli. 0 Otaczają ich anieli; Rzucę ja im się pod nogi. Przyjmie dzieciątko — dziecinę, Przytuli matka sierotę. (Dok nast.)