Search America's historic newspaper pages from 1777-1963 or use the U.S. Newspaper Directory to find information about American newspapers published between 1690-present. Chronicling America is sponsored jointly by the National Endowment for the Humanities external link and the Library of Congress. Learn more
Image provided by: University of Illinois at Urbana-Champaign Library, Urbana, IL
Newspaper Page Text
DLA DZIECI. Najserdeczniejsze życzenia wesołych świąt zasyła W ani, kochane dzieci, nowa re daktorka. Hołd Pastuszków. Już pierwsza gwiazdka na niebie świeci. Hej pastuszkowie, hej miłe dzieci! Ho żłóbka niechaj każdy pobieży, Ot, Pan Zastępów na sianie leży, Niby maleńki, cichy, spokojny, A taki w ielki i taki hojny! Co kto ma w sercu, co kto ma w duszy, Dzieciątko Boże, wszystko dać może! I ten, co szczęśliw, i ten, co płacze, ‘Komu dał Pan Bóg życie tułacze, Komu sierocą przeznaczył dolę, Niechaj tu przyjdzie spowiadać bóle. Bo choć maleńki, cichy, spokojny, . On bardzo wielki i bordzo hojny ! Co dzieci dostały na Gwia zdkę. —Co ja też dostanę na Gwiazdkę? — my I słała sonie Salunia. 1 przechodząc koło sklepów /. zabawka mi, przypatrywała się i mówiła: — Taka dużą lalkę z włosami od cioci— moja nawet ładniejsza, niż ta, co tutaj stoijw różowej sukience. — Łóżeczko dla lalki mam, kuchenkę i gospodarstwo także mam — myślała dalej. I nagle zwróciła się do braciszka Zygmu sia i spytała: — A ty, co byś chciał dostać na Gwiazd kę ? — Ja... ja... — mówił, jąkajac się Zy gmuś. A w końcu rzekł: -—♦ Eb, nie powiem! — A to ładnie, mieć takie tajemnice! — zawołała Salunia. — r*o ty zaraz wszystko wygadasz! — mówił Zygmuś. — Czy to je jestem papla? — oburzyła się Salunia. I kto wie, byłoby może przyszło do kłót ni, ale mama, która rozmawiała dotąd z ja kąś panią, zwróciła się i rzekła: — Dzieci, idziemy już do domu. Zygmuś i Salunia szli naprzód, a mania za nimi. Zaraz też Salunia poczęła : — Ja to sama nie wiem, cobym chciała dostać, tyle już mam zabawek! — Eh, co tam zabawki — rzekł z łekce w a żenieni Zygmuś. — A co? — spytała Salunia. — Ja, to bym chciał dostać konika - od rzekł Zygmuś. — Masz przecież konika. — Co mi tam taki koń nieżywy, t\Iko wypchany! — odpowiedział Zygmuś. — To także zabawka, ja chciałbym mieć żywego konia! — dodał. — Żywego k<#ia... fiu, fiu! — mówiła, zamyślając się, iSalunia. — To zupełnie tak samo, ja gdybym ja chciała dostać żywą lalkę. — Wcale co innego, ho konie żywe są, a lalek żywych niema — odrzekł Zygmuś. W tej chwili dzieci weszły do domu i roz mowa się przerwała. Ale Salunia wciąż łamała sobie głowę, co ona dostanie na Gwiazdkę, a Zygmuś myślał o żywym koniku. Nadeszła wigilia Bożego Narodzenia, a Salunia myślała sobie: Nareszcie dowiem się, co dostanę na Gwiazdkę! Zygmuś zaś tylko westchnął i rzekł: — Wiem, że nie dostanę konika! — Skąd wiesz? — spytała siostra. — Bo mania kazała zanieść drzewko do tatunia pokoju i tam je ubiera — odrzekł chło piec. — To i cóż? — pytała dalej Salunia. — Jakaś ty dziecinna, przecież konia do pokoju nie wprowadzą — mówił ‘Zygmuś z zasmuconą miną. Prawda] — przyświadczyła Salunia. — A więc, gdzieżbyś postawił konia, gdy byś go dostał? — spytała. J craz Zygmuś się zamyśli! i rzekł: * — Prawda, nie pomyślałem o tein. 1 westchnął. A potem tak sobie rozważał: ~ D*a konia nie tylko trzeba stajni, ale trzeba mu jeść dawać, trzeba także stangreta, któryby konia czyścił i jeść mu dawał. —Nie mogę się spodziewać, żeby mi ro dzice dali podarunek, z którym tak dużo kło potu — myślał sobie dalej. — I tyle kosztuje! — dodał. — Już wiem, gdy urosnę, będę dużo u mial, zapracuję wtedy i kupię sobie konika! I tak się ucieszył tą myślą, że aż podsko czył z radości. Ucieszył się też jeszcze więcej, gdy do stał na Gwiazdkę śliczną książkę z obrazkami i ojciec mu powiedział, że w tym roku pójdzie już do szkoły. Salunia za to skrzywiła się i zrobiła min kę bardzo niezadowoloną, gdy dostała przy bo ry do szycia, a mama jej rzekła: Masz tak dużo zabawek i tak niemi nic lubisz się bawić, że teraz będziemy co dzień szyć i z pewnością lepiej'ci czas przej dzie. Salunia teraz codzień siedzi, kraje i szy je dla lalek, a Zygmuś czyta książkę i bardzo się dobrze uczy. Z pewnością, gdy urośnie, zapracuje sobie i kupi konika. Boże drzewko. Bo/e drzewko... na około tysiące gwiazd się jarzy, Jysiące błysków, światełek migotliwych świe ci — Po zielonych gałązkach złote wiszą sieci, Srebrne nitki, jabłuszka z rajskich wirydarzy, Przed drzewkiem w upojeniu stoją małe dzieci I patrzą na cud ten — każde dziecko marzy, Bo oto z gwiazd, z zielonych smerkowych wa chlarzy Srebrzysty, biały anioł cicho ku nim zleci. Oto frunął, przepłynął cały w śnieżnych pu chach, I na wiotkich, leciuchnych gałązkach choinki Pozawieszał kosztowne, cudne upominki. I biegną wszystkie dzieci, a w ich żwawych ruchach, Drży radości i szczęścia bezmiernego fala, I wstęga złotych marzeń dusze ich okala. Zygmunt Różycki. Przysłowia i zdania. ‘ Czyniąc dobrze, nie bój się nikogo. — Pilność nigdy bez nagrody. — Mało, a dobrze. —— Grzeczność wszędzie przyjemna. —- Miej nad każdem stworzeniem miło sierdzie. Powoli najdalej zajdziesz. — Przyjaźń lepsza, niż złoto. — Mściwy dwa razy traci. — Jaka praca, taka płaca. — Staropolska jest to cnota, przed nikim nic zaniknąć wrota. Kto osładze los bliźniego, skarbi łaskę W’ szecli mocnego. Kto jest bogaty. — Ach, żebym to ja miała dużo pieniędzy! mówiła Andzia — kupiłabym sobie zaraz prześliczną lalkę — ale cóż, nie mam na to! Mania nie ma dużo pieniędzy, biedni jesteśmy. Sama nie wiesz, co mówisz Andziu — rzekła starsza siostra — nie jesteśmy biedni, bo mamy wszystko, czego człowiek potrzebu je* — Tak, ale nie mogę przecież kupować wszystkiego, co mi się podoba? Bo tego nikt nie może, ale przekonam cię zaraz, że masz ogromne skarby. — Ja? — zawołała Andzia. — r»k — masz ojca i matkę — pomyśl, ile to dzieci nie ma rodziców. Czybvś ich od dała za największy majątek? — Ach, nigdy, nigdy f _ zawołała Andzia. — lo jeden skarb, a drugi — zdrowie.— I rz\ pomnij sobie Stasię. Bardzo jest bogata i cóż jej z tego, kiedy chodzić nie ma siły i w wózku ją wożą. Czy wolisz jej pieniądze i za bawki od swojego zdrowia? — O, nie! — szepnęła Andzia. Widzisz. Masz zdrowe nogi, nie jc.sieś kulawa, doskonałe oczy, silne ręce do pracy, dobrych rodziców*, oni opiekują się tobą i ni czego ci nic brakuje, więce jesteś szczęśliwsza od niejednej dziewczynki, która ma więcej od ciebie zabawek i pieniędzy. — To prawda — rzekła Andzia. — Jak myślisz teraz, Andziu — kto jest naprawdę bogaty? — Kto ma dobrych rodziców, zdrowie, rozum i chęć do pracy — zawołała Andzia — teraz to doskonale zrozumiałam. 0 gwiazdeczko! coś świeciła Nad stajenką tam, Powiedże nam gwiazdko miła, Powiedz gwiazdko nam: Kto ci mleczne wskazał drogi, Żeś przebyła świat, I przed Boży tron ubogi Mędrcom słała ślad? Wszechmogący Stwórca ziemi Życie we mnie wlał, 1 drogami błękitnemi Do Betlejem słał. Bo jak Anioł wiódł pasterzy W Betlejemski próg, Tak przezemnie wieść się szerzy, Gdzie zrodzony Bóg. Betlejemska gwiazdo złota, Błyśniej pośród nas, Gdzie brak wiary i niecnota Serca mieni w głaz, świeć i prowadź do kościoła Wśród ciernistych dróg, Tam nas czeka, tam nas woła Ojciac nasz i Bóg.