Newspaper Page Text
THE „ZGODA” Cifie tal Orcan af tha POLISH NATIONAL ALUANCE •f Ikr U. S. af N. A. WEEKLY EDITION Thr oaly roi uh N rita tkał Carcalata. aa ta a»«ry Stała *f th« Ua oa 1406-1408 W. DiTuioa Str. CHICAGO. 1LL. „ZGODA” Orjau 2w ąxku Narodowafo Polakiayo w St. Zjada. WYDANIE TYGODNIOWE 3*air Pakk»a«a W,aha4*twa natoU* i wiełait ara aainltiah ąr»—uh larMąilahi ihahadaąm «h 1406-1408 W. Diritioa Str. Wiakar Park Statiaa CHICAGO. U.L. Entered o. stcond-class m<,„,r Maręh 7, 19,3. a, the Po„ Q>/,c. Cc,,,, and,r ,h. Ac, , Aa),u,, 24 ,9I2 .No. 52 (Wydanie dla Mężczyzn) 1 hicaso. 111.. 25-ęo Grudnia (Deceinber) 1913 (Mcn’s Edition) * Kok (Vol.) t'i Życzenia Świąteczne. _ 4 Drodzy Bracia i Siostry:— W chwili, gdy za ukazaniem się na niebie pierwszej gwiazdki w wieczór wigilijny siadać do stołu i łamać się białym będziecie opłatkiem, myślą duchem łączę się z Wa mi w tym prastarym obyczaju naszym i z serca życzę Wam “PRAWDZIWIE WESOŁYCH ŚWIĄT”. ANTONI KARABASZ, Cenzor Z. N. P. Szanowni Bracia i Siostry Związkowe:— Nadchodzą święta, najprzyjemniejsze w ciągu całego roku 7“ tradycyjnie obchodzona na ziemiach polskich Wigilia i Boże Narodzenie, a niedługo potem Nowy Rok. Jak co roku, tak i teraz składamy w imieniu Zarządu Cen tralnego przy tej okazyi serdeczne życzenia szczęścia i wszelkiej pomyślności naszym Braciom i Siostrom Związ kowym. Kiedy będziemy się łamać opłatkiem i znajdziemy się w kole familijnem, pamiętajmy o naszej organizacyi —' Związku Nar. Polskim, orąz bądźmy czuli na wszelkie echa z Ojczyzny, zwłaszcza w dobie obecnej, kiedy ona prze chodzi ciężkie próby we wszystkich trzech zaborach. Po-1 pierajmy usiłowania lepszej części naszego narodu, która dąży do podniesienia szerokich mas polskich na wyższy po ziom oświaty i zdrowego postępu. Z bratniem pozdrowieniem K. ŹYCHLIŃSKI, Prezes Z. N. P., J. S. ZAWILIŃSKI, Sekr. Jen. Z. N. P. Dr°gini Braciom i Siostrom związkowym oraz wszyst kim naszym czytelniczkom i czytelnikom, tudzież wszyst kim ludziom dobrej woli zasyłamy przez pisma związkowe najserdeczniejsze życzenia zdrowia, szczęścia i wszelkiej pomyślności z okazyi nadchodzących świąt Bożego Naro dzenia i Nowego Roku. Oby rok następny był słoneczniejszy dla naszego naro du, mz poprzednie; oby naród nasz. spojony cementem bra terstwa, solidarności i jednomyślności mógł wywalczyć wolność Ojczyźnie naszej i żyć w swobodzie i szczęściu. Niechaj więc żywi nie tracą nadziei! REDAKCYA I ADMINISTRACYA PISM ZWIĄZKOWYCH. ŚWIT. Już dnieje. Ślepi tego nie widzą; dla nich wieczna noc. Jak te od mieńce, małe jaszczurki z je zior Adalberskicj groty, co ocz nie mają, bo promień światła nigdy do grotv nie zagości. Ale gdy je z ciem nej groty wyniosą na słone czne blaski, dzieje się cud. Xa małej główce pronieteu sa tworzą się dwie kulceczki i w kilka tygodni dawno za nikły wzrok odradza się na nowo; jaszczurka dostaje o czka i widzi. Są ludzie, biedni, nieszczę śliwi, u których oczy ducha zamarły. Z wieku na wiek, z pokolenia na pokolenie przez złośliwych demonów trzy niani w ciemnościach żabo*', bonu i guseł, stracili wzrok. 1 tak wlecze się ten długi ko rowód ślepców ducha, wałę •a się na oślep, po omacku, niewolniczo posłuszny roz kazom ciemności demona. Lecz skoro ich wyrwiesz z jego mocy i wyprowadzisz na jasne światło myśli, odry- i •kują zwolna utracony skarb, wzrok ducha. Wielu już przewidziało... L>nieje świt... Nam się zdawało, że jesteś my narodem potężrrym, sil nym, nłezmożonym. władną cym pięknym krajem od mo* rra do morza—-a to była złu da. \’a<r duch był w niewoli, od w iekow byliśmy narodem ślepców, z oczyma zamknię tymi na życie, na doczesność i rzeczywistość szliśmy oślep za rozkazem demonów, co rządzili nami i naszą potęgą, zasłaniali przed nami przy szłe cele narodu, a wskazy wali złudne miraże. Szliśmy na zgubę i ugrzężliśmy w bagnie niewoli, ślepi, bezra dni, niezdolni znaleźć drogi wyjścia. I znów przez cały długi, straszny wiek cierpień i rozpaczy nasi bezlitośni przewodnicy urągali nam. że ta niewola, to czyściec za grzechy narodu i ostatni e tap do wiecznej szczęśliwoś ci. Aż nagle ponad ciemne, ponure bagno niewoli prze darł się promień światła i rozpoczęła się odwieczna walka słońca z ciemnością, dzieci Ormuzda z epigona mi Arymana. Naród ślepców odzyskuje wzrok; coraz wię cej czcicieli światła i praw dy gromadzi się do walki z duchami ciemności, zacofa na i fałszu, coraz bardziej 7 vyeięstwo przechyla się na ich stronę. Dnieje świt naro du. świt wolności; lud się budzi. Czy religia. choćby najle psza. sama przez się może być celem ostatecznym na rodu? — Nie. Czy może żyć taki naród, który rcligię^stawia na pier wszem miejscu ze szkoda dla swych najżywotniej szych spraw? — Xie. Czy do zbawienia niebie skiego koniecznie potrzeba niewoli i cierpień narodu? — Nie. Czy ta religia jest taka, jaką ją chciał mieć jej Twór ca, Prorok miłości i prawdy? — Nie! Chrystus dał religię dla narodów , ale jego dumni za stępcj , na skale piotrowej rozparci, odwrócili to poję cie i zapragnęli, aby narody były dla religii, gięły się przed ich tronem, niewolni czo spełniały ich wolę/ Mia ły być terenem ich nieogra niczonego wpływu, źródłem* bogactw; w przekonaniu, ze Watykan ma zawładnąć ! światem, szerzono religię Chrystusa mieczem i fał szem. zakuwano ducha naro dów' w kajdany ciemnoty, zabobonu, fanatyzmu. Myl ny był cel, niezgodny z wolą Proroka, a skutki zgubne, haniebne. Nadchodzi chwila rewizyi. kiedy ostatnie zc ślepych na rodów odłączą religię wznio słą i czystą od niskich i bru dnych celów jci ażur pa to rów. Czyż wolni, niepodlegli nie mają tak samo wstępu do niebieskiego królestwa, jak i niewolnicy? Dlaczegóż tedy tak usilnie, tak zajadle i tu i tam w Ojczyźnie zwalczacie, opluwacie, zohy dzacie i denuncyujecie ideję wolności ? Czy to może dla dobra wiary św. katolickiej? Jeśli tak. tedy coś sic tam w wa szych rękach ta wiara po psuć musiała i trzeba będzie ją z rąk waszych odebrać, zani mją zrujnujecie do re szty. Bezpieczniejszą i pięk niejszą ona będzie pod opie ką narodu, który ją od wie ków ukochał. Wysiłki i trudy dzielnych pionierów oświaty nie po-; szły na marne; jak długa i szeroka polska ziemia, lud się budzi z odrętwienia, u świadamia, łączy z narodem. A gdy zabrzmiało hasło bo jowe. cały lud polski i w Oj czyźnie i na obczyźnie wspo mniał chwałę Racławic i Stoczka, za broń chwyta, pod narodowym sztandarem staje mrowiem już teraz, gdy jeszcze nie nadeszła chwila Wcilki. Nic pomaga cynizm beznarodowych epi gonów butnej szlachty i lo jalnych gryzipiórków urzę dniczych, daremnie z ambon sypią się gromy na bezbo żność i socyalizm, spadają gVoźby potępienia za sprze ciwianie się woli bożej. Ma zur ściska karabin w dłoni i uśmiecha się pod wąsem: “Gadajta se zdrowo, pasi brzuchy, a ja i tak na Mo skala czy na .Swaba pójdę, jak padnie!” ł pójdzie. A może nawet krwi nic będzie potrzeba, może sam widok broni w ręku polskiego chło pa i strach przed europejską zawieruchą napędzi ciemięz com należytego szacunku dla praw dwudziestopięcio milionowego, uświadomio nego i skonsolidowanego na rodu ? W szak zapominać nie na leży, żc oprócz przygotowań bojowych, ten ruch ma o gromne moralne znaczenie. Budzi uświadomienie naro dowe i obywatelskie, wy twarza silną spójnię pomię dzy klasami narodu przez koleżeństwo 1 ►roni,'** wzmaga oświatę i amlicyę ludu. sze rzy racyoanlną demokracyę. Już dla tych samych przy czyn poważać i popierać go należy, gdyż przyspieszy on odrodzenie narodu, zanim się zerwie ostateczna walka 0 wolność. Ci co go zwal czają i zohydzają, działają jawnie na szkpdę narodu, na jego zgubę: nawet ci, co są nań obojętni, winią. Tamci zdrajcy, ci nicponie. Szlach tę naszą, tych lojalnych pan ków, co się gną przed prze mocą. potępił 1ud już dawno 1 stanowczo. Obecnie przy chodzi pora na obrachunek z hierarchią kościelną. Będzie on bardzo przy kry. W historyi naszego by tu z ostatnich lat stu nagro madzało -ie nrreciwko klero wi rzymskiemu tyle cięż kich zarzutów, na które od powiedzieć nic będą w Ma nie, że wyrok, inki naród na nich wyda, naprzód przewi dzieć można. Ani cytaty teo logiczne. ani tak skrzętnie gromadzone majątki nic ti\ nic pomogą, gdzie tenden cya szkodzenia narodowi i hamowania jego pochodu ku niezależności i rozwojowi jest aż nadto widoczna. Już obecnie kler zaczyna gwałtownie tracić wpływy i grunt pod nogami tak tu, jak i więcej może jeszcze w Ojczyźnie. Zaledwie ruał.i garstka spekulantów i ludzi bez zasad dynda przy koś cielnej furcie i ciśnie się gro mada ciemnego, nieoświcco nego pospólstwa; zresztą ca ła moralna siła narodu, po stępowa inteligencja, robot nik i uświadomiony lud, sło wem wszyscy, co myślą lo gicznie, uczciwie i czują pa tryotycznie, po obywatelsku odwracają się od niej z odra zą. Nie wiedzie się też klero wi od jakieogś czasu na polu społecznem. Pomimo zwar tej, karnej organizacyi, o gromnych funduszów i uła twionej przez ambonę i spo wiedź agitacyi, jakoś im się nie darzy, robota idzie słabo. Ot n. p. z tą Radą Naro dową; tyle było krzyków, tyle wucców, gardłowania z ambony, smarowania po pa rafialnych “iumalach” i ty godnikach, i cóż się pokaza ło? Oto, że naczelny rząd tej Rady, której cała amerykań ska Polonia pokłonić się mia ła, stanowi kilku władców kropidła w połączeniu z pół tuzłnem marnotrawców' bi buły i atramentu z parafial-' nego Pzienniba Chicago skiego! Co za powaga, co za autorytet i honor dla Polski! Najciekawsza zaś rzec*, skąd wygnieciono tych •MT2.07, które od czerwca ‘Rada Narodowa” zebrała na “oswobodzenie Ojczy zny"? Przecież nie z wiele bnych. w których kieszeni jadowity grzechotnik siedzt na pieniądzach. Słowem nad każdą pracą społeczną, wy szła z łona pewnego odłamu kleru i hierarchii kościelnej można naprzód zanucić Re quiein, gdy jest jeszcze w kolebce. Stracili zaufanie. przebra ła się cierpliwość narodu. Dnieje... Świt nadchodzi szybko... Lud się budzi. Go powoduje wychodźtwo Polaków z Ojczyzny, Wobec groźnego bilu. skierowanego przeciw imi gracyi, który przyjęty przez koniisyę. wkrótce przyjdzie pod obrady Kongresu, nie od rzeczy będzie zastanowić *ię. co powoduje naszych rodakow do opuszczania 'kraju ojczystego, który pra wie każdy z nas ukochał i za pewne mało znalazłoby się takich, coby tę ziemię ro dzinną opuszczali dobrowol nie. nic będąc z niej wypie rani koniecznością. Straszne warunki, w jakich żyć pod trzema zaborami musi nasz wyrobnik i rze mieślnik. których na każ dym kroku ściga widmo bez robocia. a nędznej zapłat*, gdy pracuje: przeludnienie, jakie się zwiększa z każdym dniem tak, że nie starcze roli na wyżywienie licznych mi lionów mieszkańców ściśnię tych w miastach: niesłycha ny ucisk, stosowany do Po laków' przez rządy zabor |czc: brak wolności słowa* stowarzyszeń, niewola poli tyczna. wysokie podatki, wojskowość i wiele innych czynników składa sie na to. aby zmuszać poprostu braci naszych do emigrowania W [celu szukania lepszych wa runków bytu materyalncgo t wolności politycznej. Wstrzymajmy wychodź two z Polski zupełnie cho ciażby na 10 lat tylko, a za panuje w Ojczyźnie naszej niesłychana nędza i ścisk dla wielu, ponieważ dla tylu rąk braknie pracy, a i rola nie będzie mogła wyżywić tej masy ludu osiadłego na sto sunkowa niewielkich obsza rach. Wychodźtwo. to rzecz naturalna w każdym kraju* gdzie już następuje przelud nienie, gdzie na jednym kilo metrze osiada więcej ludno ści, niż powinno być pro centowo, więc naturalnym porządkiem rzeczy ludzie młodzi, silni, pracowici, e nergicznia, nie mając co roT bić na własnej glebie i cier piąc niedostatek z powodu braku pracy, udają się w świat za chlebem w nadziei polepszenia sobie bytu i na wet pomagania materyalnie* swoim najbliższym, którzy zostali i jak mogą tak gospo darzą na małych skrawkach roli. \Vychoditw'o więc być musi nawet z krajów boga tych, kwitnących a przelud nionych. Nie puszczą Pola ków do Stanów Zjednoczo nych^ to będą emigrować do Brazylii, Kanady, Australii, na Syberyę, Kaukaz lub gdzieindziej bo przecież bie dy nie zechcą cierpieć we własnym kraju, tak znisz czonym i ściśniętym przez, zaborców. To jest rzecz na turalna i zrozumiała dla ka żdego, kto potrafi myśleć i patrzy w przyszłość. Zrozu mieć jednak tego nie chcą czy nie mogą nasi możni pa nowie w Polsce, zwłaszcza w Galicyi. kfórzy starają się wszelkimi środkami po wstrzymać imigracyę, snąć aby mieli na miejscu więcej tanich sił roboczych, które by dla nich pracowały, nic troszcząc się bynajmniej o to, że miliony cierpią niedo statek i wloką nędzny ży wot. Obecnie na łaniach pism i ludowych oraz wydawanych ! przez możnych stańczyków i kler w Oalicyi toczy się ży- I lwa polemika na temat emi- I jgracyi z kraju i zdania pod! tym wzlgędem są podzielo ne. Pisma klerykalne i stań czykowskie pragną po-, wstrzymać cmigracyę za wszelką cenę, gdy za* kulo we — narodowe starają sio wykazać, że emigracya t«V rzecz nieunikniona i konie czna w każdym kraju. Sprawę tę najlepiej i naj trafniej omawia korespon dent W ieku Nowego, p. Jó zef Sanojca, który w artyku le: “Walka z majakami” tak się wypowiada: “Jakieś zle fatum ściga nasze nieszczęsne społeczeń stwo. Złe i złośliwe do tego stopnia, że doprowadza nie których panów do wyszar pywania trzewi własnemu 1 społeczeństwu, a do naiwne* go przytem wmawiania, że to się dzieje dla zbawienia narodu. Od szeregu miesięcy to czy się dyskusya nad emi gracyą. Rząd centralny zdo był się na zamknięcie wszy stkich prawie biur okręto wych linii przewozowych, pozajnykanie kierowników do aresztów, przeprowadze nie rewizyi, skonstatowanie niesłychanych nadużyć i przedłożenia projektu usta wy emigracyjnej, skierowa nej przeciw wychodżtwu. Co dnia przytem czyta się o a resztowaniach popisowych, zdążających rozmaitemi dro gami do Ameryki. To rządo |wj wystarcza. Nasza krajo wa reakeya zdobyła się na coś więcej. Wmawia się w społeczeństwo, iż sezonowe go robotnika nie pędzi z kra* ju konieczność, wywołana coraz to bardziej rosnącą nędzą i brakiem pracy, jeno chęć użycia poza granicami kraju, zdała od kontroli wła snego społeczeństwa. Wśród, stron walczących znalazł sie i poseł hr. Lasocki, dla któ rego ta sprawa jest wielce korzystną, wybawia go bo wiem z kłopotu wykonania swego wobec P.S.L. oświad czenia, że występuje ze stronnictwa i składa man dat. I on wszystkim rozpo wiada. że nic nędza kraju jest przyczyną emigracyi* To zaś wszystko ma być o broną interesów wychodź ców. Istotnie jest to w swo im rodzaju coś niesłychane go. 3 $ la zaś stanowczo twier* Jzę i powtarzam, że przy* czyną emigracyi jest nędza * wkraju i brak zarobku, żę sprawa emigracyi i sprawa nadużyć linii przewozowych to dwie zupełnie odrębno sprawy, wymagające osobne* go traktowania i że nawe| po zamknięciu wszystkie!! biur i wdrożeniu nawet nap* większych szykan, eniigra* cya nic ustanie. Zmieni się sprawa o tyle. że odda się tłumy emigrantów na łup przeróżnych hyen cniigra cyjnych. kryjących się przed władzami i umiejąc cych się kryć, że się tylko podda tłumy emigrantów cierpieniom i znęcaniu się wszelakich władz policyj nych. Istnieje tu bowiem al ternatywa; albo głód j licy— tacya — albo cmigracra. Chłop powiada emigracya rząd przez swoje zarzą dzenia powiada łicytacya. rda pocieszenia wszyst kich przeciwników na do "<>d prawdy moich twier dzeń również powołuję się na prof. I>ujaka. Pisze on w swojej Galicyi: i. Z rolnictwa żyje w Ga licy> 5 mil. 570 tys. ludzi, na 1 kim. kw. mamy wiec 71 o sóh należących do zawodu rolniczego. 'W Galicyi za* chodniej znajduje się 1,850, °oo osób żyjąoy,ch z rolnic-* twa. czyli 80 na kim. kw., » " Galicyi wschodniej ^,7^0, °?°. c*yK 65 na 1 kim. kv^ Tvniczasem w reszcie kra jów państwa austryackiegą żyje na 1 kim. kw. 'tvlko <6 osób z rolnictwa a w Niem czech nawet "U. 2 W stosunku <]o rolni czej przestrzeni przypadało w Galicy i na r kim. kvv. r 19 głów ornego zaludnienia wr. 1890. a w r. 1900 już F32- W Danii, kraju klasycz nym wysokiej kultury rolnej przypadało w roku 1900 na, T kim. kw. rolniczej prze* strzeni 31 osób. 3* Razem dwie grupy t. ]4 gospodarstwa niesamodziel ne (karłowe) tudzież drobni chłopskie gospodarstwa sta-, nowią około 80 proc. ogółu gospodarstw. 4- Galicya rozporządza w lecie przeszło dwa razy, a wj zimie przeszło trzy razy wie-! kszemi siłami roboczcmi, niż potrzebuje. 5. W każdym razie Gali cya posiada prawie 1,200,000, sił roboczych zbytecznych w rolnictwie. (Bujak: Galicvau T. I.). Zupełnie też zgodnie we dług tych dat postępuje e migracya. w Galicyi zacho dniej możniejsza, we wscho dniej słabsza. W roku 1900 52.61 proc# Polaków z zaboru austr. e (Dokończenie na str. 2«j),