Newspaper Page Text
) POWIEŚĆ przez WACŁAWA ŻMUDZKIEtiO. (*'•$£? dalszy). Na ten raz rozmow? musia ła się przerwać, gdyż tymcza sem zbliżyli się już do samego ogrodzenia cerkiewnego i panna Nadzieja, pożegnawszy go z bardzo miłym uśmiechem zadowolona z siebie powróci ła do domu. Przez parę następnych dni powtórzyło się prawie zupeł nie to samo. Czatowała na niego po kilka godzin, lecz gdy go już spotkała, chłopiec rad nie rad musiał znosić jej towarzystwo, chociaż w żaden sposób mie mógł wymiarko wac, co to wszystko ma zna czyć. Cierpliwość panny Nadziei zaczęła się potroszę wyczerpy wać. Nie na rękę jej była ta jego niedomyślność! Aż razu jednego postanowi ła otworzyć mu oc<sy i spot kawszy go nad samym wie czorem, gdy wracał właśnie od Łatka, rzekła. — Słuchaj! my się widuje my tylko wtedy, gdy cię wy padkie^ spotkam na drodze. Ale czybyś ty nie chciał u myślnie wyjść poto, żeby się ze mną zobaczyć? pochodzili byśmy sobie razem po polach, porozmawialibyśmy swobod nie, szczerze, a nie tak oto, dla skrócenia drogi!... Ignac aż przystanął z wiel-J kie<*o zdumienia. o — A po cóż ja bym miał wychodzić?—zawołał—cóż mi z ergo chodzenia! czy to ja panny brat jestem, czy swat? do czego niby panna mówi to wszystko ? — Do czego? hm! — panna Nadzieja zaśmiała się zcfcha, a po chwili znów zapytała — więc ty dla mnie, umyślnie po to, żeby się ze mną zoba czyć, nie chciałbyś wyjść? ' A pewnie, że niei—od parł stanowczo. Panna Nadzieja westhnęła. Odpowiedź Ignaca sprawiła jej widoczną przykrość. Szła przez jakiś czas w milczeniu z opuszczoną głową, spogląda jąc tylko na niego od czasu do czasu z pod oka, gdy naraz spostrzegła sterczącą mu pod pachą jakąś książkę. Uśmie chnęła się, przyszedł jej do głowy nowy pomysł. Przybli żyła się nieznacznie do chłop ca i zanim ten ostatni zdołał się spostrzedz, wyrwała mu raptem książkę, uskoczyła pa rę kroków w bok i chowając ją poza siebie, zawołała ze śmiechem: ; — Ot widzisz! nie chciałeś przyjść dobrowolnie, a teraz musisz, musisz, bo inaczej książki ci nie oddam! Ignac w pierwszej chwili nie wiedział, co ma począć. Posunął się ku niej, jakby chcąc odebrać książkę prze mocą, lecz nie stało mu jakoś śmiałości szamotać się z nią i zawołał tylko ze złością. — Jakto nie oddam, cóż to jest takiego, czego panna nareszcie chce odemnie! — Czego ja chcę, ty pytasz jeszcze? oj ty ty głupiutki! — Zaśmiała się zcicha, zagląda jąc mu filuternie w oczy a po chwili dodała — powinienbyś wiedzieć o tem, ale zresztą mniejsza z tem! ja ci i sama powiem, nie wcześniej jednak, aż przyjdziesz tu po to, żeby się ze mną zobaczyć, ale tylko po to, bez żadnych innych in seresów, a wtedy i tę książkę ci oddam: żadneeo interesu nie mam! o zawołał—a książkę proszę mi zaraz oddać pOj dobroci, bo jak nie, to ja sobie: i sam od biorę nie będę zważał, że pan na jest panna! — 110 spróbój, spróbój! —przekomarzała się z nim, pokazując mu książkę i znów chowając poza siebie, jakby go chciała umyślnie doprowa dzić w ten sposób do użycia gwałtu. Jakoż rozdrażniony Ignac gotów już był w rzeczy samej postąpić z nią bez ceremonii, gdy naraz od strony (eikwi pokazała się na drodye jakaś czarna długopoła postać, coś jakby sam ojciec Sergiusz. Panna Nadzieja, która nau czona smutnem doświadcze niem nie bardzo była rada da wać nowy powód do robienia jakichś domysłów, sz)bko'od sunęła się od Ignaca i poszła naprzód rzuciwszy mu tylko na odchodnem. — A więc jutro wieczorem bądź koło naszego ogrodu. Ja będę tam czekać na ciebie! — A jakże, będziesz mię widziała!—mruknął z pasyą i splunąwszy przez zęby, po szedł w swoją stronę. Czuł się tak zirytowanym, że postanowił raczej wyrzec się książki, niż jeszcze raz wi dzieć na oczy tę dziewczynę, która stała mu poprostu wstręt ną wskutek swoich nieustan nych napaści. Dopiero uszedł szy kilkanaście kroków, przy pomniał sobie, co to była za k: iążka, przypomniał sobie nagle przestrogi Łatka i pro boszcza, i aż mu się zimno zrobiło. W jednej chwili za wrócił na miejscu, chciał biedź za nią i na nic ju nie zważając wydrzyć jej książkę, lecz było zapóźno. Panna Nadzieja zró wnała się już z ową postacią długopołą, która, jak się oka zało, była rzeczywiście ojcem Sergiuszem i szła teraz obok niego. Chłopiec chwycił się za gło wę. — Com ja narobił—szeptał pobladłemi usty- -com ja na robił!... * Na wspomnien'e. że mógł przecie odrazu odebrać książ kę, póki jeszcze był czas, a nie zrobił tego przez jakąś głupią nieśmiałość, porwała ero taka złość na samego sie o o bie, że począł z całej siły tar gać za włosy, lecz to oczywiś cie nie mogło w niczem złego naprawić. Pozostawało jedno tylko,—czekać cierpliwie do jutrzejszego wieczora. Zgryziony powlókł się do dom i nie czekając nawet na wieczerzę, nie pokazując się nikomu na oczy, aby po jego strapionej minie nie domyślo no się, że coś mu się stało i nie zaczęto go wypytywać, za raz położył się spać. Myślał, że w ten sposób prędzej do czeka się tego jutra, prześpi chwile oczekiwania, lecz na ten raz sen nie chciał jakoś czepiać się jego młodych po wiek. Przez całą noc przewra cał się z boku na bok, rozbie rając w myśli wszelkie skutki, jakie mogły wypłynąć z jego nieopatrzności i skutki te przedstawiały mu się tak stra sznymi, że chwilami decydo wał się już powiedzieć o wszyst kiem proboszczowi, lecz wstyd brał górę nad rozwagą. — Jakto,—myślał—powie dzieć, że popadianka, dzie i,rzy było coś, co przechodziło je go siły. Wolał zdać się na ios i, bądź co bądź, j czekać. Przez cały następny dzień Ignac był tak roztargniony i przybity zarazem, że proboszcz mimowoli zwrócił na to uwa gę, lecz chłopiec wytłómaczył się bólem głowy \ doczekawszy nareszcie wieczora, wymknął się na umówione miejsce, tże kał przez parę godzin aż do nocy prawie, chodził jak błęd ny dokoła, ehrząkał, zaglądał do ogrodu, lecz niestety, pan na Nadzieja nie przychodziła. Następnego dnik po parogo dzinnym śnie, przeplatanym rozmaitymi strasznymi obra zami, Ignac obudził się już naprawdę chory, przez ca ły dzień kręcił się koło cerkwi, zaglądał nawet na podwórze popa, lecz i tym razem panny Nadziei nie spotkał. Chłopca zaczęła ogarniać prawdziwie czariia rozpacz. XX. Tymczasem, jeżeli panna Nadzieja nie wychodziła na umówione spotkanie, nie było to z jej winy. Ujrzawszy ojca podczas ostatniej swej rozmowy z Ig nacem, potrafiła ona ukryć książkę w takie miejsce, gdzie jest nawet urgusowe oko ojca Sergiusza dojrzeć nie mogło najspokojniej w świecie do szła do domu. Dopiero następnego dnia, nie mogąc wytrzymać dłużej a upatrzywszy chwilę, gdy by ła sama, panna nadzieja wy dobyła książkę z ukrycia i po częła przerzucać kartki, radu jąc się w duszy ze szczęśliwe go pomysłu, który jej zape wnił spotkanie z chłopem i bardzo wiele sobie z tego spot kania obiecując. Nagle do pokoju wszedł oj ciec Sergiusz. Byłby zape wne nic nie zauważył, zajęty własnemi myślami, lecz ona, spostrzegłszy go, | tak rapto wnie starała się ukryć książkę i tak się przytem zmieszała, że ojciec Sergiusz mimowoli spojrzał na nią, a widząc. wy stający z za gorsetu róg książ ki, zapytał: — Co to jest? — Nic, nic,—odrzekłaIpan na Nadzieja zapychała głębiej książkę i bardziej się jeszcze mieszając—to... to...—zaczę ła coś bąkać, lecz ojciec nie dał jej skończyć. — Pokaż no tę książkę, z którą się tak przedemną cho wasz! — odrzekł wyciągając rękę. . Panna Nadzieja próbowała jeszcze szukać jakiejś wymów ki, lecz on, rozirytowany już nieco, powtórzył rozkaz gło sem tak stanowszym, że. dłu żej opierać się nie śmiała. Ojciec Sergiusz zbyt bie głym w polskim języku nie był. Umiał tyle, ile powinien umieć każdy prawdziwie po rosyjsku czujący obywatel, który, chce pracować z pożyt kiem dla wielkiej ojczyzny i mieć oko zwrócone noto, aby żadna myśl, przelana na pa pier a uwłaszczająca godności tej ojczyzny, między ludzie się nie przekradała, wiado mości tych jednak starczyło aż nadto, aby po przeczytaniu tytułu książki napędzić szano wnemu kapłanowi gorącej krwi do głowy. — Skąd ty masz tę książkę? zapytał głosem napozór spo kojnym, choć drgały w nim jakieś niedobre nutki. — Znalazłem!—wyszeptała panna Nadzieja. — Łżesz! — wybuchną na gle, siniejąc cały z gniewu — łżesz, ale ty mi powiesz, zaraz powiesz, bo... ty mię znasz! vviosenNib Ubiory i palta na w Które mają znaczki ' lepszych ubrań zrobione użyty cło wyrobu takowych dzie przykrajany. Odzienia Atlas" mają wejrzenie jako ; Jo miary, każdjy łokieć matery est najprzód ściągany nim bę różnią się z inń)mi gotowem croj'u i robocie, dla przyczyny tej.są oni gwarantowane. Tysiąc Stylów do wyboru ! wy Nasz odd jór aniżeli $5.90 7.50 9.85 iał dla chłopców i .dzieci, ma większy i lepsz) < inr1 akikolwie Ubrania dla dzi Ubrania chłopięce 3 f-^fPnisujemy. czyści kupione, przez cały rok i—da ś (-3 Po 11.85 14.85 I8.0C y skład na zachódni stronie. l' cci od $1.50 wyżej sztukowe, z długiem i spodenkami od $2.95 wyżej my i naprawiarjiy ubrania* u nas rmo. j Piękne importowane SZCZOTKI rozdajemy diirmo z każdym ubraniem. łudniowo Zachodni róg Blue Island Ąv. i 18 ej ul. • f '. . •Józef Serwatkiewicz, ekspedyent. slek któr i jest wyłożony do waszej insj. Zwracamy uwagę soecyalnie nych modijie. Pamiętajcie że jesteśmy w wszyśtky l>y zadw Potrzebujecie nowy Piękne pompadou 7. pleciouej atomy, r kapel n*z«' 1 »r/.pg obsadzone y. ró żami i o/.dobioiie w pięMie pozłaca tie-oriianienl.a etc. prze/ (ID 7Q tę sprzedaż tylko I fj Piękne maryniarskie kapelusze we wszystkich kolorach, obrabiane z piękny Paryskim jedwabiem, p'ęk nemi piórami i pozła- tffcO A O oane ornamenta tylko, Wiel <ie kapelusze zrobione z Tns kan i.asiemki, pięknie wyszywane w otv I o row wiosenne Towaru nadcliodzą prędKo Jak powiedzieliśmy w przyszym tygodniu, na^za przeprowadzka jest pdłożona dopóki budynek nic będzie kompletniej skończony, wszy towar który kupiliśmy do naszego nowego sztorn przychodzi tera/, ekcyi* j na nasze oddzialjy materyi sukien i kapeluszy damskich, gdzie ;;najdziecicie wsz\|stko co jest nowe i naszym starym szjtorze, i uczynimy wolnie naszych odbiorców. Czy tajcie nasze oglos/.en i i. kapelusz na święta ? tern i artym wzorze, podszyte z ko ij materyą, gustownie urzą yoii( z piękną aksimi '.$3.49 kwiatami tylko Wielkie płaskie kabelusze, zrobione z jedwabiu, obszyte aksamtem pięk nie ozdobione z rózarai i ozdobami te piękne kapelusz^ T A modne tylko I .. .. «Jp0#0\/ •'S calowe gładkie 1 olorove nowo ści wzorowe lub piękny kazimier, w wszystkich nowjrch kolorach, lub czarny, podczas liej "j 9Q sprzedaży jard..i .. ...OOC 36 cali francuskie nowości, w no wych kolorach i w skromnych ma łych wzorach, speuyalnie w aa tej sprzedaży jard.... •• Piękny francuski serge, czysto weł niany, ciężka granatowa materya, lub piękna fJenrieta Kasimier we wszystkich kolorach lub A czarny w tej sprzedaży.... .Tl0L/ 44 calowa jedwrabiem podrabiany francuzki serge, we wszystkich no wych kolorach, \y tej sprze dąży specyalnie jard .. • t)C k POLSCY KLERCY: Klara Kitowska, Kittie [Schulz, Walerya 3&raiuska, Paulina Muchowski, Mamie Sowadzki, . Lizie Gonsarzewicz. JOHN J. DVORAK & CO. Nowe jesienno Ubrania l Paletom Wywyższają wszystkie któreście widzieli. , Słońce świeci swoim promieniem na okna pełne no wości, które pokazujemy w Męzkich, Chłopięcych i Dziecinnych odzień, chlubiąc się z wyrobu i stylów które my wyrobili dla was. Znajlepszego wyboru z pięknych wzdrów, style i wyrób są niedorównane. Serdecznie zapraszamy Was abyście przyszli i zobaczyli style i ceny od, ' - l $5.00 do $18.00 w ubraniach i p|altotach. W naszym ^epartmencie krawieckim, pokazu jemy największy zapas nowości im porto wąnjych i krajo wych materyi wełnianej, w wszystkich kolonach na wio snę które są teraz gotowe dla was. Ubrania zrobione do miary od $14.00 do $30.00 Paltoty zrobione do miary od $12.00 do $30.00 Przydźcie wcieśtiie a uneikniecie natłoku. Unijni skład ubrań i krawiecki. Fr. Kwadzinski, Polski Expedyent, GOO BLUE. ISLAND AVE, The Illinois Business College, ź' i. Naro inik Oeden Ave. 1 Madison Ulfęy. ' • ' A.-■''* '1 Każdy z was może być wyleczmy i uzdrowiony. © ;• Jeżeli cierpice ra jakąkolwiek chorobę, udajcie się '/Ą 7. zaufaniem do sławnego a doświadczonego Profesora Ą Collinsa a on Was z pewnością, uzdrowi- ";j i ^ i . 1 . . . -'-i Jeżeli nie r.:ożecieprzyjść sami, opiszcie dokładnie swoją . ;• nierar c i zaszlijcie do Profesora Collinsa, a on z-aszle Wam - przez Express lekarstwa, które Was zupełnie wyleczy |acie zepsuty żołądek? Nie macie apetytu ? Czujecie bóle albc kurcze w żołądku 4 [Odwiedźcie Profesora .Collinsa, albo piszcie mu.— Jogo lekarstwa u zdfrowiły już tysiące ludzi cierpią oyjch na żołądkową chorobę. Oddychacie ciężko? C\v l.Ią Was piersi, lub czujecie w nich klocie? pieomiesztajcie szukaj j ' mocy u Profesora Collinsa ponieważ słabość Wiasza mcźe się stać niebezpieczną. Iiri prędzej dacie się lccz\ć— tern le'piej jest dla Was. Nievzlekaj cies'— ateby nie było zapóźi.o.— Wymiotujecie? Chudniece? Jes I teście błądzili słabniecie? Niezapomihajcie, że Prosesor Co llins Wam pomoże tak, jak pomógł ]uż wielom a wielom, przed który paiibył już grób otwarlV. i Są| dzieci wasze zdrowe i rzeźwe? jeżeli nie to zaraz napiszcie do Profesora Collinsa — a opiszcie mu dokładnie niemoc dziatek. Jego le karstwa dla dzieci sławne sę, w całej Ameryce. Czujecie kłucie w krzyżu w boku, a licowi stosie pac erzowym? Macie łamanie w kości cli, albo reuma tyzm? Jjeżeli tak to udajcie się do Profe sora Collinsa, albo piszcie Mu. Jego leki uzdrowią Was.— Cierpicie na jaką tajną wenerycz ną chorobę. > lewstydźcie sic, alo czeniprędzej idajcie się do Profesova\Collinsa, który choroby takie leczy szybko trw;ile a bezpiecznie. Nie m i potrze by dp operacji, on Was lekarstwem łwein uzdrowi. Bridgeport, Conn. 5 maja 1900 WitImożny Panie! Więcej już nie u dam się do Pana, i proszę nie ocz ki wać mnie ale to dla tego, ze dziś jet tem zdrów jak dąb Przy pierwszej mo jej wizycie u P;-.na, nabrałem zupełi ego zaufania i przelana łemsię, że to wszystko jest prav d$, co w gazetach Pan ogłada.; Lek.'-st wa Pańskie miały cudowny sku! ek, a w prze<ią»u dwóch tygodni b\ >ra wyleczony ze strasznej choroby. Co to była za choroba — to wie Pmi najlepiej. Wiech Panu Pan Bór za płaci. Jerzy Korytko Pittsburg, Pa 29 Kwietnia 1900 r. Wielmożny Panie Profesorze!', Nie wiem prw dziwie, jak wyi tzić mam Panu swn po dziękę. Trzy Is-ta byłam ciężko eh- rą Prawie co miet taca cierpiałam na we wnętrzne bóle. Krę ciło mi się w głów ie i byłam zupełnie osłabioną, a i^zli czni lekarze nie mogli rozpoznać mo jej choroby. Po użyciu jednak P. ń skich leków, natychmiast mi się po lepszyło. Dzisiaj jestem jsup< łtiie zdrową,. Wszystkim potrzebują ym polecam gorąco Prof. Collilnsa, Anna Belko. Chicago, 111., dnia 12 Lutego 1901 r. Panie Collinsie! Krótko ale serde cznie dziękuje Panu za wyleczenie mnie z choroby, którą już wszyscy doktorzy uważali za nieule czalną- Upraszam Pana Profesora o ogłoszenie tego podziękowania w gazetach aby ka żdy dowiedział się o mojej dla Pana wdzięczności. 'laęie ból głowy? Czujecie zawrót * głowy? Sławne lekarstwa Profesora Co linsa odpędzą wszelkie objawy tych słabjści, Marcin. Kozik. Wszystkich oznak chorób nie możemy tu wymieniać. Lecz jeżeli cierpicie na jakąkolwiek w ewnętrzną lub zewnętrzną, chorobę, niech ona Dęd:;ie zastarzała i niebezp:eczna, nieobawnqcie się, ale piszcie natych miast do prof. Collinsa Wyleczył on już tyiiące ciężko chorych, to i was Wyleczy opiszcie tylko dob'ze swą, chorobę. Godziny Ofisowe: Od 10 do 1 rano, i od 2 do 5 po południu W Niedziele Od 10 do 1 rano. Lekarstwa wysyła się przez Expres do wszystkich miejsc w Stanach Zjednoczonych i Knnsdzie. Listy Adresujcie: Professor Collins New York Medical Institute, 140 W. 34th St. New York, City a» • • I Sygnałami... | p natury są wyrznty, solny reumatyzm, 3 .Jsł owe stropy, wrzodzieniceitp. Wszystkie one oznaczają NIECZYSTĄ KREW. ^ | DR. PlOIRfl GOMOZO f g; USUWA PRZYCZYNĘ I STWARZA. NOWĄ, ZDROWĄ KREW. 3 S^; Do nabycia od miejscowych 5H agentów, albo też wprost od Z2; DR. PETER FAHRNEY, 3 112-114 SO] HOYNE AVE., CHICAGO, ILL. 3 Nebuwała SposoDnoso... W. Szymański, właściciel znanego składu MEBU ZAKUPIŁ 885 LÓŻ6k:: za bardzo niska cenę i aprzeda dawać takowe będzie od $i m i wyżej. 50c. TANIEJ NA DOLARZE. Mamy również wiel ki zapas wózków dla dzieci. Wszystko lep szej i tańsze niż gdzie indziej, przytem u ro daka swego. .. r i