Newspaper Page Text
sumienia ogółu przeciwko nierządowi i swobodzie życia mężczyzn — młodzież polska obudzi toż w sobie dumne poczu cie człowieczeństwa, którego szargać w rynsztokach i błocie życia nie wolno. Dużo i pięknie, dosadnie i silnie piszą dziś amerykanie — lekarze zwłaszcza o strasznej zbrodni wyuzdania życia mę skiego, które zabija nie tylko winowaj cę samego, ale ofiarami czyni kobietę czystą i dziecko niewinne w rodzinie za błędy ojca. Jak wielkie postępy w tym wolnym kraju świadomość ta uczyniła, dcwodem oto może być projekt do pra wa świeżo wniesiony do legislatury Sta nu Illinois, wymagający świadectwa zdrowia od wstępujących w związki Tuałżeńskie. Byłaby to błogosławiona uchwała, czy jednak przejdzie, nie wia domo, ale sam fakt takiego projektu mówi za siebie i czyni chlubę społeczeń stwu amerykańskiemu. Wobec takiego ruchu i dążeń świa ta dokoła — dźwigajmyż się i my, pod nośmy wymagania nasze, podnośmy głos opiiiii, budźmy w sobie świadomość i sąd. Życie nie poprawi się samo, trze ba je poprawiać wysiłkiem woli i my śli, trzeba dążyć, walczyć i kłaść po czątki pod odmiany i reformy wielkie. Wierząc, iż główną dźwignią przyszło ści jest wychowanie młodej roślinki lu dzkiej, pragniemy uświadomić i zbudzić wolę matek polskich przedewszystkiem przy wychowywaniu synów w domu, o raz sumienie i sąd młodych panien na szych, wybierających sobie mężów i do zgonnych towarzyszy życia. Baczycie, droga polska młodzieży, iż małżeństwo to nie flirt i nie zabawa u lotna, ale to życie, długie życie całe —♦ zaś człowiek wybrany to nie kochanek kilkudniowy, ale towarzysz życia da śmierci i ojciec, przyszły ojciec wa szych dzieci. Miejcie więc sąd trzeźwy 0 nim, nie lekceważcie życia mężczyzny 1 Jego przeszłości, bo ona za siebie mówi i potem gorzkiemi łzami często i rozbi ciem szczęścia i życia lekkomyślność swą ogacić trzeba. Kobieta nowa, dzisiejsza, musi mieć . miłość dla wybranego, ale nie tę ślepą, dawną — lecz tę dzisiejszą, jasną, wi dzącą,, zarówno trzeźwy sąd o życiu, człowieku i jego wartości. Opinia obu dzona i wysokie wymagania kobiet obu dzą też mężczyznę i dźwigną go, a wy siłek ten obustronny podniesie życie ca łe, podniesie szczęście i czystość rodzi ny, szczęście i przyszłość dziecka — te go obywatela przyszłości. List Księcia Józefa Poniatowskiego do Króla Belgów. Siedzę — duch wolny — w zaziemskim eremie, Gdzie wszystko ludzkie, jak do kresu zmierza, Od stu lat patrzę na ludzi i ziemię I sto lal1 czekam na przyjście Rycerza. Byli... nie tacy, jako ci z przed wieka, Bez skazy, w czynach i w męstwach niezłomni, Inni! Jam czekał rycerza-człowieka, Który swą duszę wśród klęsk wyogromni. Taki się zjawił teraz w Twej postaci Rycerz w okresie dziejowej zawiei Który odwagi w nieszczęściach nie traci I ma nadzieję — nawet wbrew nadziei. Rycerz, co mężnie wiedzie lud na wroga, Wspaniale broni ojczystego progu, Co powierzony w ręce mu od Boga Honor narodu odda tylko Bogu. Stąpasz po drodze ze krwi, łez i bólów, Zgliszcza masz w kraju miast kwitnących łanów, Lecz cześć Ci, królu — najdzielniejszy z królów 1 najmężniejszy wśród wojny hetmanów! •i I mnie i Ciebie jedne wiodły stery, Lecz różne będą dni żywota końce: Jam bez nadziei wpadł w nurty Elstery, Przed tobą przyszłość świeci, jako słońce. Jednaka również naszych krajów dola, Broniących świata przed wrażą lawiną; W Polsce, jak w Belgii, poniszczone pola, W Polsce, jak w Belgii, rzeki krwią dziś płyną. A gdy krwi rzeki połyną do morza, Gdy się rozprószą straszne wojny cienie, Gdy Belgii nowa zacznie świtać zorza, To i na Polskę padną jej promienie. Wigilia u bezdomnych w Warszawie W Schronisku dla bezdom nych przy ul. Smolnej, ruch i krzątanina niezwyczajna, a radosna... Pensyonarze odświeżają u bożuchne swe szatki — dzie ciaki czysto umyte, z błysz czącymi oczkami, skradają się po schodach, po pod drzwi sal .jadalnych III-go piętra, któ rych podwoje, zamknięte dla nich od rana, przepełniają małe serduszka drżeniem, cie kawością i niepokojem. — Puśćcie mnie Pani, — żebrze najodważniejszy z gro mad k i, chwytając za kraj su kni jedną z pań dyżurujących — puśćcie mnie tam, choć na m al u śk jj cli w i 1 eczk ę! Lecz rozkaz przewodniczą cego Schroniska ściśle bywa wykonywany — chłopak, po ciemnej rozwichrzonej czu prynie, zostaje za drzwiami, wraz z cisnącymi się za nim towarzyszami... O bo tam dzisiaj kręcić się bezczynnie i zawadzać nie można! W kuchni, dzielna go e»podyni wraz ze swoim szta bem, krząta się około wieczne rzy wigilijnej: na białych płótnach piętrzą sio już stosy klusek, mak z miodom do nich zatrzeć jeszcze trzeba, a tu już 7 kotłów zapach kapuś niaku z grzybami tak mile łe chce powonienie! Zaś przed ołtarz Niepokalanej, królują cej w środku jadalni i wycią gającej codzień miłosiernie dłonie nad głowami swej bez domnej dziatwy, znoszą zie leń, kwiaty, na wielką a po dwójną uroczystość... Arcypt*«terz, wiedziony li tością i słodki om miłosier dziom, na wzór Boskiego Mi strza, z najbardziej wydzie dziczonymi zapragnął zasiąść do uczty — z tymi, co bezli tośnie wyrzuceni zostali z do mowego ogniska, ojcowską kochającą ręką wigilijny po stanowił rozłamać opłatek... O szóstej godzinie, głos dzwonka wzywający oodzieu na posiłek, dźwięcznem e chem rozległ się po koryta rzach i wnet po nim z sal I-go i II go piętra, falą napłynęły rzeoge bezdomnych... T o dziwo! C\ ludzie, cisną cy się zwykle dość niesfornie u wejścia, te dzieciaki pr/ed chwilą jeszcze tak natarczy we, wchodzą do jasno oświet lonej sali spokojnie, uroczy ście, a nawet lękliwie. Zwol nieni dziś z obowiązującego rygoru przedkładania legity macyi, a otrzymywania w za mian bonów, swobodnie zaj mują zwykłe miejsca. I najpierw białe opłatki, rozłożone na lśniących czy stością sosnowych stołach, skupiają na sobie wzrok tych nieszczęśliwych... Pochyliły się głowy pod brzemieniem bolesnych wspomnień, z oczu łzy gorzkie spłynęły... Jyecz onej chwili, cicho, bez pompy, w nielicznem otocze niu księży, wprowadzony przez f/rezesa Sekcyi bezdom nych p. Witolda Żukowskie go i przewodniczącego Schro niska p. K. (iizowskiego — wszedł J. E. ks. Arcybiskup Kakowski. Piękna, wyniosła postać Dostojnika Kościoła, zagórowała wnet nad tłumem, w komem a radofmem oczeki waniu zda się zastygłym! Od stóp ołtarza Maryi, popłynę ły słowa wznioałe, miłońci pełne i ojcowskich napom nień, że Rohromiulca uwaiaó trzeba za chwilowe miejsca pobytu, a wracać do opusz czonych siedzib i trwać męż nie życie całe przy Bogn, Zie mi i pracy! Zaintonowaną, kolędę po chwyciły setki ust i pieśń wi gilijna, przenikając mury Schroniska, popłynęła hen, ku niebiovSom! Arcypasterz, ująwszy opła tek w dłonie, dzielił się nim dobrotliwie z całym Komite tem Sekcyi bezdomnych, zgrupowanym wzdłuż sali, a potem raz jeszcze od wrót się zwróciwszy, drżącym od wzruszenia głosem, błogosła wił tę swą biedną, ciężkim krzyżem nawiedzioną- trzód kę. A głos kolędy płynął dalej z setek piersi, na twarzach błyszczały łzy, ale już nie te z przed chwili gorzkie, palą ce, jeno, jasne a ufności peł nie. .. W ołtarzu, błDgosławiące ręce Maryi pochyliły się, jak by te łzy zebrać chciały — a tam u tronu Boga może on ej chwili, nie pomnąc na ryk dział i jęki konających, biały anioł ujął złotą, lutmę, z wiar stnjąo "Pokój na 7>Hini lu dziom dobrej woli".