Newspaper Page Text
DZIENNIK No 278. Chicago, 111., Piatek dnia 29-go Listopada, (Nuv.) 1907 ? Bok YI1I W siedmdziesiata Sz?sta Narodowa Rocznice Po raz siedmdziesiaty sz?sty meczenstw narodowych wzej- W calej Polsce rosnie swiadof? powtarza sie dzis bolesna roczni- dzie kiedys na ziemiach i w ser- mosc narodowa, wzmaga sie na ca bohaterskiego powstania Na- cach polskich plonem niezawod- rodowa praca, rodu. nym?, obfitym. Na czele naro<lu stanal lud, Obchodzimy ja z pietyzmem Dziesiatki lat minely, lat zme- zerwal sie z wiekowego uspienia wszedzie, gdziekolwiek dzwoni czen i zwatpien okropnych, w z wiekowych krzywd w Kr?le-, mowa polska,w rozpamietywaniu, trzydziesci dwa lata po Grocho- stwie i na Litwie, w Wielkopol w skupieniu ducha, z czcia i po- wie trysnal raz jeszcze z rany na- sce i w Galicyi i na Szlasku. dziwem dla bohater?w. rodu strumien krwi i znowu przy- * I tu u nas w Ameryce on dzwi-l I czujemy wszyscy, ze olbrzy- szly lata straszne. gnal wysoko sztandar narodowy, mie wysilki acz chwilowo bezsku- Przyszla noc b?l?w serdecz- Ogromne, wspaniale Obudze tcczne, nie byly daremne, ze po- nych, zlowroga, grobowa, czar- nie! toki krwi ofiarnej nic poplynely na. Rocznice Belwederu, rocznice! w morze zapomnien, zc posiew Ale na widnokregu swita. Grochowa obchodzimy dzis z serdeczna wiara \v przyszlosc na- Bodaj rozpamietywanie swie- listopadowa przesyla Wam, Bra szej Wolnosci. tych chwil, bodaj przypomnienie cia Polacy, "Dziennik Narodo Po olbrzymich przestrzeniach meczenstwa Narodu rozbudzilo wy uroczyste pozdrowienie, ja Stan?w Zjednoczonych, kedy w ich sercach serdeczne zapaly i ko Wasz Brat i razem z Wami rozsialy sie osady naszych wy- zrozumienie potrzeby solidarno- sluga Narodu, chodzc?wl wszedzie odbywaja sie sci. ?-? dzis i w dniach najblizszych ob- Bodaj poczuli sie oni wszyscy Redakcya umieszcza ponizej chody listopadowe. dziecmi jednej Matki i zrozumie- wspaniala modlitwe meczennika Posylamy tym patryotycznic li, ze tylko wsp?lna praca, ze tyl- narodowego, Lukasinskiego, manifestujacym braciom naszym ko ogromnym wysilkiem, bez- Jest ona tak wspanialym wy polskic pozdrowienie. I zyczymy wzglednym zaparciem egoizm?w, razem milosci Ojczyzny, taka im, aby z obchod?w tych czer- przyczynic sie potrafia do odbu- wielka jest i taka swieta, ze sa pali i nauke dziejowa i ukocha- dowauia gmachu Wolnosci. dzilismy. iz ogloszeniem jej uczci nic Ojczyzny ii pokrzepienie serc. W bolesna i dostojna Rocznice my najgodniej Swieta Rocznice. MODLITWA LUKASINSKIEGO. Kto byl, jak sluzyl krajowi, jak cierpial i zginal Lukasinski? ? o tern niebawem jak najszczeg?lowiej zdana bedzie sprawa og?lowi polskiemu *). Bedzie to skromne i sp?znione wywia zanie sie z dlugu wdziecznosci, jaki na kilku juz z rzedu pokoleniach cia zy wzgledem tego nieszczesliwego, znanego prawie tylko z imienia, me czennika sprawy narodowej. Albo wiem, jak pieknie wyrazal sie Rzad Narodowy, podejmujac w 1831 r. da remne usilowania celem uwolnienia Lukasinskiego, "nalezy miec w naj wiekszem uczczeniu czyny i uslugi pa tryotyczne, aby do nich zachecic; i kt?zby sluzyl gorliwie niewdziecznej Ojczyznie, kt?raby zapomniala naj wierniejszych syn?w swoich w wie zach?" * ) Na tern miejscu starczy przypom niec pare dat i szczeg?l?w najgl?w niejszych. Major IV pulku piechoty wojska polskiego, Waleryan Lukasin ski, zalozyciel Wolnomularstwa Naro dowego (1819 r.) i pierwszy naczelnik Towarzystwa Patryotycznego (od 1821 r.), aresztowany zostal na rozkaz w. ks. Konstantego (w 1822 i\), skazany wyrokiem Sadu Wojennego Armii (w 1824 r.), zatwierdzonym i nieco zlago dzonym przez Aleksandra I, na siedm lat twierdzy, i zrazu zamkniety w Za mosciu. Nastepnie, skutkiem uczestni ctwa w pr?bie ucieczki, mial sobie (w 1825 r.) termin uwiezienia zdwojony przez w. ksiecia, i wieziony byl odtad kolejno w G?rze Kalwaryi, oraz w Warszawie w areszcie przy mennicy, potem w koszarach rosyjskich. Wre *) Rzecz o "Waleryanie Lukasin skim" w 2 tomach, znajduje sie w druku we Lwowie. **) Rzad Narodowy do Naczelnego Wodza, Warszawa, 3 marca 1831 r.; proponowana tu byla wymiana dw?ch wzietych do niewoli jeneral?w rosyj skich za Lukasinskiego. szcie, po wybuchu rewolucyi listopa dowej, zabrany przez uchodzacego z Kr?lestwa w. ks. Konstantego, zostal na osobisty rozkaz Mikolaja I zam kniety w podziemiu twierdzy schlues selburskiej i tu w bezwglednem odoso bnieniu celkowem trzymany az do swe go zgonu (w r. 1S68 r.). W ostatnich latach tej bezprzykladnej, czterdzie stoszescioletniej tragedyi wieziennej (1822?1868 r.), Aleksander II, trzeci z kolei panujacy, pod kt?rego berlem widziec dnia dziennego nie bylo da nem Lukasinskiemu, na skutek wsta wiennictwa milosiernych dostojnik?w rosyjskich, miedzy innymi samego ko mendanta twierdzy schluesselburskiej, oraz jenerala - gubernatora petersbur skiego, ks. Suworowa, zaprzyjaznione go z wieloma Polakami, a zwlaszcza z oficerem sztabu Sierakowskim, acz kolwiek nie uznal za mozliwe zgo dzic sie na przywr?cenie wolnosci Lu kasinskiemu, zezwolil przecie na pew ne przynajmniej folgi, na niejakie zla godzenie okropnej jego doli pod wzgle dem fizycznym i moralnym. Odtad tez litosciwi a wplywowi Rosyanie trafiali nieraz do samotnej celi wieznia, udzie lali mu wiadomosci ze swiata zywych, od kt?rego dotychczas byl odciety, ni by w grobie, przynosili wiesci o kraju, kt?rego losy od lat kilkudziesieciu by ly dlan zgola tajemnica, dostarczali mu troche lektury, pi?ra, papieru. Osmdziesiecioletni przeszlo starzec, zywcem pochowany o'd blisko p?l wie ku, pod koniec swej meki ciezko za padl na zdrowiu, a nawet, jak wynika z niekt?rych dochowanych w Archi wum schluesselburskiem, a teraz do piero szczesliwie odnalezionych, naj p?zniejszych pism jego wlasnorecz nych, kreslonych przed sama smiercia, popadl w stan umyslowy szczeg?lny, napoly dziwnie jasny, napoly przery wany cichem, zrezygnowanem oblaka niem. Alisci zawsze, czy to przyplywy, czy odplywy swiadomosci w tej wyni szczalej, wymeczonej duszy dokonywa ly sie pod przemozna, sila przyciagaja ca jednej idei naczelnej, kolatajacej sie az do ostatniego tchnienia w tym* bez konca konajacym zywym trupie: niepokonanej, nawet nieoslablej milo sci ojczyzny. Wstrzasnely go zwlasz cza, wytracily z agonii, powolaly do przeblysk?w odrodzonej mysli i czu cia, a wreszcie znowuz rozpacznej od daly depresyi, dochodzace go zdaleka odglosy wybuchu i zgniecenia powsta nia styczniowego 1863 r. Wtedy to, w miare, jak do jego cmentarnej celi wpadaly tamte burz liwe echa, zrazu zwiastujac pomysl nosc, naostatek kleske doszczetna, Lu kasinski za krata wiezienna rzucal na papier drzaca reka starcza goraczko we, nieporzadne przypomnienia, roz myslania, widoki, zapowiedzi, nadzie je, jeki i modly, jakie tloczyly sie na przemiany w jego zbiedzonej, stroska nej, macacej sie glowie.- "Ja nie je stem juz ? pisal tutaj ? z tego swia ta... Przeszlosc jest moje stanowisko, w kt?rem gotuje sie do dalekiej po dr?zy w nieznane kraje przyszlosci... Usposobiony wkr?tce stanac przed tronem Wszechmocnego, poniose... akt oskarzenia przeciw niesprawiedliwosci i tyranii". Tak powstal w?wczas, po czynajac od wrzesnia ' 863 r. szereg pism przedsmiertnych, skreslonych w Schluesselburgu wlasnorecznie przez Lukasinskiego: rodzaj ' Pamietnik?w", "Testament polityczny". "Modlitwa" i inne. Z tych szanownych, drogocen nych pamiatek wyjmujemy na razie jedna, nie najmniej wzruszajaca, w mniemaniu, ze szersza publicznosc polska chetnie uslyszy ten glos zagro bowy Lukasinskiego: MODLITWA. "Boze Wielki! Ty podzieliles ziemie miedzy narodami i jezykami, zeby ka zdy nar?d zyl w oznaczonom mu miej scu i skropiwszy te zien.,!e, na kt?rej sie uroazil, potem swoim za zycia, po mieszal po smierci swoje popioly i przydal jej plodnosci. Z tej przyczyny - koczujace a nav."?t dzikie ludy szanu ja i kochaja te ziemie, na kt?rej mo dlili sie i wzrosli i na kt?rej zyli i u marli ich przodkowie. Narody osiadle jeszcze wiecej maja -przyczyn kochac swoja ojczyzne i poswiecac jej swoje istnienie, gdyz od dziecinstwa praco wali nad jej polepszeniem i zostawili tam w wielu miejscach slady swoich trud?w i czesto broniac ja, skropili krwia swoja. Stad wiec pochodzi, ze straciwszy swoja ojczyzne, czlowiek przestaje prawie hyc czlowiekiem, zli, chciwi i niesprawiedliwi, mieszaja ten przyrodzony porzadek, tak jak miesza ja go codziennie we wszystkich spole czenstwach zloczyncy. Wzrastaja i kwitna spoleczenstwa, skoro Twoja opatrznosc daje im jed nosc, zgode i dobra rade, i oddalajac straszne porywy ludzkich namietnosci. Chyla sie i upadaja, jezeli im usuniesz swojej pomocy, odbierzesz im rade i jednosc, wystawiajac ich na igrzysko zywiol?w i namietnosci ludzkich. To sie stalo z nieszczesna ojczyzna moja! Twoja opatrznosc zesiala na ziemie wielkiego bohatera, kt?ry nam wskrze sil czesc ojczyzny i razem oddal nam kr?la zyczen naszych W osobie madre go i cnotliwego Fryderyka Augusta. Takowe dobrodziejstwa wlaly w ser ca nape nadzieje, ze cierpienia nasze wkr?tce skoncza sie i zacznie sie po myslna przyszlosc. Niestety, niedlugo trwalo to omamienie. Straciwszy mo cnego protektora, zostalismy sierota mi wobec naszych dawnych nieprzyja ci?l, nie wiedzac, gdzie zwr?cic obla kany wzrok nasz. W tej niepewnosci zjawia sie nam Aleksander, ofiarujac nam pomoc i po tezne swoje ramie. Podobny cud uwa zajac, dobry Hoze, jako znak Twojej litosci, skladalismy Tobie dzieki, ze skloniles na nasza strone serce nio narchy narodu, kt?ry byl odwiecznym i strasznym naszym nieprzyjacielem. Ujrzelismy p?zniej, ze ten monarcha nie zasluzyl byc naszym protektorem i ojcem, i dlatego odm?wiles mu swojej madrosci, wytrwalosci w dobrem i blo goslawienstwa. Twierdzono nam o u miarkowaniu i rozsadku Mikolaja I. Lecz w samej rzeczy 011 pokazal, ze podobnych monarch?w daja niebiosa na ukaranie narod?w. Zadziwiajace dziela, kt?re zaczal dokonywac, wie dziony madroscia i ludzkoscia Aleksan der II., obiecywaly nam pomyslna przyszlosc. Jednak pod panowaniem jego zlaly sie na nas najwieksze kle ski, jakich tylko moglismy kiedys do swiadczac. Zgrzeszylismy moze, ze az nadto po kladalismy nadziei w ludziach, z kt? rych chociaz niekt?rzy z nich sa pote zni i madrzy, jednak nie przestajac byc ludzmi, sa tylko slepemi narze dziami Twej woli. Doswiadczywszy az nadto niestalosci ludzi i straciwszy w nich zaufanie, obracamy serca i u mysly nasze do Ciebie, Hoze powszech ny! Twoja opatrznosc, kt?ra nie za pomina o najmniejszem Twojein stwo rzeniu i kt?ra slyszy glos malej w gniezdzie ptaszyny, wolajacej o zyw nosc, i zadowalnia ja, uslyszy glosy milion?w biednych ludzi. Blagamy Cie, milosierny Hoze! Od dal od nas ten kielich, z kt?rego z obrzydzeniem i wstretem tak dlugo pi jemy, lub daj nam odrazu wypr?znic go az do dna i uleczyc nasze bolesci. Lecz jezeli zechcesz jeszcze doswiad sci naszych, przedluzajac bolesci na sze, wlej w serca nasze ufnosc w To bie, a ta ufnosc da ufnosc, da nam od wage, wytrwalosc i cierpliwosc i ra zem zachowa nas od rozpaczy. Uzbrojeni ufnoscia w Tobie, my nie' boimy sie rad i checi naszych przesla dowc?w, z kt?rych jedni chca nam wydrzec religie ojc?w naszych, a dru dzy zetrzec nas z powierzchni ziemi. Jeki i placz zyjacych, krew drogich o fiar wylana i poswiecona dla dobra ojczyzny, modly dusz poleglych jej cno tliwych syn?w, kt?re sa juz przed o bliczem Twojem daje, nam nadzieje, ze koniec cierpien naszych zbliza sie. Jezeli bedzie wols Twoja, to podnie siesz z prochu wybawiciela, dasz mu madrosc i potege jego slabej rece, i on uzbrojony p?jdzie w imie Twoje i zawstydzi moznych i zmusi ich do wyznania, ze jeszcze jest cos wyzsze go w g?rze, kt?re miesza zamiary smiertelnych. II y a quelque chose en haut que derange les desseins des mortels". To jest, jak sie . zdaje, ostatnie, przedzgonne pismo Lukasinskiego. Miesci sie ono bowiem, nakreslone wlasna jego, widocznie oslabla juz reku, na koncowych kartach poszytu, jaki z laski zostal mu udzielony przed smiercia. Sam on na tych kartach po lozyl nadpis: "Modlitwa". Zapewne wiec odmawial ja sam sobie, p?ki za chowal przytomnosc w dniach powol nego konania. Szczeg?lniejsza to zai ste modlitwa, prosba i skarga zara zem, nieomal obrachunek z Bogiem. Szczeg?lniejsze to skojarzenie kornej wiary chrzescijanskiej z wypomina je cz prawa i krzywdy narodu argumen tancya historyczno-polityczna, to po laczenie blagalnego jeku bezsilnej, u mierajecej istoty ludzkiej z mocnym glosem Polaka, schodzacego z tej zie mi w ciezkiej trosce o Polske. Luka sinski, rozmodlony w godzine zgonu, kiedy z glowa podniesiona, a osmdzie siecioletnia, p?loblakana, zbielala, zne kana niewyslowionem cierpieniem, w okropnem osamotnieniu sr?d milcza cych mur?w schluesselburskich, taka ostatnia rozmowe prowadzi z Bogiem, ? to niezr?wnane wyobrazenie i swia dectwo niepozytej potegi ducha naro dowego, kt?rego zadna moc ludzka skruszyc niezdolna. TELEGRAMY. RZEZIE W KURDYSTANIE. Zamach bandyt?w wloskich. ? Reformy ustawy robotniczej we Wloszech. ? Wypadek kr? la belgijskiego. ? Bandyci w Meksyku. Konstantynopol, 28 listopada. ?Kurdowie w malej Azyi przy sparzaja coraz to wiekszych klo pot?w rzadowi tureckiemu. Z po selstw r?znych panstw naplywa ja nieustannie skargi na straszli we stosunki, panujace w Kurdy stanie, gdzie rzezie chrzescian sa na porzadku dziennym. Aby 11 trudnic interwencye mocarstw i aby nie wygladalo, ze rzezie te skierowane sa przeciw Chrzescia nom, Kurdowie od czasu do cza su napadaja takze wsie Muzul man?w, nie czynia im jednak wielkiej krzywdy i napady te wy gladaja raczej teatralnie. Nato miast wsi chrzescianskie staja sie przedmiotem rabunku i placem mord?w. W ostatnich tyogdniach spla drowali Kurdowie 16 wsi w okre gach Diarbekir, Jczirek i Ib u, O mar, a 8 wsi w okregu Sext. Wsi te zostaly zburzone. Na okropne te stosunki patrzy gubernator Kurdystanu Ibrahim 'Pasza przez palce i z tego powo du panuje w Armenii og?lne o burzenie przeciw rzadowi turec kiemu i wsr?d mieszkanc?w Ma lej Azyi rosnie ruch ku oderwa niu sie od Turcyi. Niedawno od byl sie w miasteczku Van maso wy mityng, w kt?rym wzielo u dzial 25,000 Chrzescian. i Tur k?w. W rezolucyach napietnowa no przekupnych urzednik?w tu reckich i zazadano natychmiasto wego odwolania Ibrahima Paszy, grozac w przeciwnym razie oder waniem sie Malej Azyi od sulta natu. ZAMACH BANDYT?W WLO SKICH. Neapol, 28 listopada. ? Ban dyci, dotad nic wysledzeni, por wali jednego z najwybitniej szych arystokrat?w wloskich, markiza Cito. Zawlekli go do ja skini i tam torturami wymogli na nim napisanie listu da zony, w kt?rym zadal wyplacenia $500 oddawcy. Bandyci, otrzymawszy pieniadze, uciekli. Gdy nieszcze sliwego markiza znaleziono byl 011 na p?l zmarzniety i bliski jest smierci. WRZENIE W PERSYI. Teheran. 28 listopada. ? >W calej Persyi wzmaga sie ruch re wolucyjny. Gabinet podal sie do dymisyi, ale szach jej nie przy jal. SZCZESCIE W NIESZCZE SCIU. Bruksela, 29 listopada. ? Po ciag kt?rym jechal do Paryza kr?l belgijski Leopold, wykoleil sie. Kr?lowi nic sie nic stalo, cboc wagon jego zostal znacznie u szkodzony. REFORMY ROBOTNICZE. Rzym, 29 listopada. ? Rzad wloski wni?sl do parlamentu przedlozenie, dotyczace reformy ustawy robotniczej. Miedzy in nemi zada projekt, aby piekarzom zakazano nocnej roboty. Ktokol wiek w tej mierze pogwalci usta we, skazany bedzie na kary pie niezne, kt?re skladac sie beda na fundusz ubezpieczen dla robotni k?w starych i niezdolnych do pracy. Miasto Meksyk, 29 listopada ? Policya tutejsza sledzi bande zlo czync?w, kt?rej specjalnoscia jest wykradanie dzieci. YV ostat nich dw?ch miesiacach zniklo W miescie 49 dzieci w wieku od 2 do 12 lat. Niema zadnych po szlak, co sie z temi ofiarami ban dy 1 w stalo.