OCR Interpretation


Ameryka echo. [volume] (Toledo, Ohio) 1902-1971, December 06, 1902, Image 7

Image and text provided by Ohio History Connection, Columbus, OH

Persistent link: https://chroniclingamerica.loc.gov/lccn/sn83045274/1902-12-06/ed-1/seq-7/

What is OCR?


Thumbnail for

i
I
V
6 Grudnia 1902
•i
TT-W-A.O- Z
"Dziennik Narodowy" zapewnia swoich
czytelników, że odkąd na ziemi amerykań
skiej stanął zbawca ludowy, p. Stapiński,
ciemnoty nie będzie już wcale pomiędzy
ludem polskim. Będzie jeszcze tylko królo
wać naiwność czego, najlepsze dowody
składa właśnie redakcya "Dziennika."
Pomimo ustawicznych i częstokroć nad
wszelki wyraz brutalnych napaści, które
nas spotykają ze strony obozu konserwaty
wnego, jesteśmy zawsze wtem miłem poło
V żeniu, że nie potrzebujemy zbijać tych bre
1 dni, bo wybornie wyręczają nas wtem wła
śnie sami konserwatyści. Jak wiadomo na
szym czytelnikom, do ostatnich czasów wa
s łono do nas tylko takim dynamitem, które
go celem było zapalenie w ludziach wiary,
&e je&teśmy anarchistami. Obecnie, gdy
•dynamitu zmarnowano już całe stosy, a lu
dzie nic—wymyślono nowy materyał eks
plozyjny i zrobiono nam zarzut, że należy
my do kliki UGODOWCOW. Z anar
chistów ugodowcy! Jak wam się to podoba,
czytelnicy'? My bo mocno jesteśmy zanie
pokojeni o umysłową równowagę tych pa
nów.
"Zgoda," pragnąc utrzymać swoje zapa
trywania w sprawie wizyty p. Stapińskiego
na stanowisku dominującem, nagadała
nam zwykłych impertynencyj, nie zbijając
w zasadzie ani jednego punktu z naszych
poglądów, nazwała wszystko niedorzeczno
ścią i basta! Pochwaliła ją za to Buffalo
ska "Warta," na co "Zgoda" dla konsek
"Wencyi powinna odpowiedzieć, że "Warta"
ma rozum i basta!
Wychodząca w Buffalo humorystyczna
i "Osa" pisze w ostatnim numerze pod adre
Ysem "Polaka w Ameryce," jak następuje:
"Polacy nie powinni czekać, aż ta zmora
amerykańskiej Polonii zdechnie, lecz lyn
c&pwae, boć jestto upośledzone bydle, łyse,
śtópe, beznogie, niedołężne, podłe, nikcze
mne, brudne" itd. itd. Przypominamy, że
tę wcale nieliczącą się ze słowami humory
styczną "Osę" "z przyjemnością poleca
swoim czytelnikom" ks. Skulik, redaktor
y o n i k a K a o i k i e o
We własnym dobrze zrozumianym inte
resie duchowieństwo polskie powinnoby
już raz pomyśleć na seryo, że przecież taki
kapłan paszkwilista swojem głupiem i nie
uczciwem piórem nie przynosi im chyba
żadnego zaszczytu. Czas by też już był naj
wyższ^wychylonego z równowagi'' literatę"
przywot^p nareszcie do porządku, bo mó
wiąc prawdę wszyscy musimy się za niego
rumienić. Polemikę i my prowadzimy nie
raz i żadne pismo nie jest od niej wolne.
Ks. Skulika należy jednak pouczyć, że po
lemika a brutalstwo i podburzanie Indu do
zbrodni, to rzeczy całkiem odmienne. Prasa
nasza stoi już dziś na takiej wysokości po
czucia taktu i honoru, że dla takich "Os'
i "Tygodników" niema już wśród niej
miejsca.
Ciekawy objaw zdeprawowania moralne
.go przedstawia następujące ogłoszenie
^"Kuryera Polskiego," które dosłownie
przedrukówujemy.
"Ostrzeżenie.—We Wisconsinie i okolicy
włóczy się obecnie niebezpieczny oszust,
który pod różnemi pozorami stara się sko
lektować za nasze gazety. Dla powagi za
kładą na nos binokle, ma blond włosy, wa
ży około 150 funtów. W kieszeniach nosi
paczkę pozbieranych gazet, mieni się być
generalnym agentem od wszystkich pism.
Głównie stara się wydostać jednego dolara
na rok za gazetę, a naiwnym farmerom
opowiada, że jego sprzedawany płat broni
demokracyę. Młodego oszusta naj lepie
niech abonenci wymłócą kijem. Bądźcie
więc ostróżni.—Gen. Agent Kuryera V.
Sławski."
Odnośnie do wartości powyższego zdaje
się, że wszelkie komentarze są zbyteczne.
Cała ohyda widnieje jakuajwyraźuiej. —To
tylko dałoby się zaznaczyć, że ów, do kogo
ogłoszenie się odnosi, mógłby pociągnąć
wydawnictwo osławionego Kuryera do od
PQwiedzialności sądowej.
Echa Misyi p. Stapińskiego.
Z "Robotnika" chicagoskiego dowiadu
jemy się, że poseł Stapiński w jednej ze
swych mów powiedział, co następuje:
"Otóż księżna Czartoryska, mimo to, że
jest chłopotnanką, znienawidziła sobie Ru
sinów, bo i w jej dobrach zastrajkowali
y^tllatego sprzedaje swoje grunta na Rusi.
V Od Rusinów żąda za morgę 400 guldenów,
a od Polaków tylko 200. Powinniśmy więc
korzystać z tej oferty."
Więc księżna 1 u biała chłopów, dopóki im
płaciła licho—ale teraz, z powodu strajku,
nienawidzi ich!
Więc można patryotyzm i sumienie księż
ny Czartoryskiej nabyć—ale za dubeltową
cenę...
My znamy w Ameryce bardzo dużo ta
kich handlarzy gruntów, którzy mówią, że
grunt wart 1000 dolaiów, ale sprzedaliby
go za 500. bo im gotówka potrzebna. A jak
STARZY LUDZIE MAJA SWE KŁO
POTY. -P. Franciszek Little z Benton
Harb r, Mich., jest przeszło 80 lat stary.
Od roku 18(55 stale cierpiał na różne choro
by, z k
•ór\ch pomimo używania najróżno
rodniejszych alientów, uzdrowionym nie
został. W sierpniu rozpoczął używać
"Chamberlaina Stomach & Liver" pasty
lek (tablets) i zaraz zrobiło mu się lepiej.
W swoim dziękczynnym liście pisze: "Uży
łem trzy pudełka pastylek, i zdaje mi się,
że jestem zdrów." Pastylki Chamberlaina
wzmacniają apetyt i regulują żołądek. Na
sprzedaż w aptece M. F. Brzezickiego, 956
Peckham ul.
}M
•4
fl
się kto potarguje, to dostanie i za 250 do
larów.
Prof. T. Siemiradzki kpi sobie z czytel
ników "Zgody." Nie podał on na ich sąd
wcale tego, co pisała "Ameryka," a zamie
szcza taką notatkę:
"Od posła Stapińskiego otrzymaliśmy
list z prośbą o zaznaczenie w odpowiedzi
na napaści i insynuacye zamieszczone w
i "Ameryce" toledoskiej z 22go b. m., że
poseł Stapiński nie ma czasu po drodze na
I pisanie sprostowań, tem bardziej, że wszy-!
scy uczestnicy zgromadzeń Stapińskiego i
bez tego ocenią należycie złą wolę wydawcy'
"Ameryki" w tej sprawie."
Panie Redaktorze! czy to tak się odpo
wiada na wyraźne zarzuty? Redaktor, jeże
li nie jest pozbawiony równowagi umysło
wej, podałby głosy obu stron na sąd czytel
ników, a następnie mógłby wypowiedzieć
swoje zdanie, komu przyznaje racyę. Tylko
najęty adwokat może występować po jednej
stronie. Dziękujemy za uznanie naszej
złej woli dla humbugierstwa, albowiem
stwierdza to naszą dobrą wolę dla o
gółu.
To jednak, co p. Stapiński zakomuniko
wał Zgodzie" o "Ameryce," jest po prostu
fraszką wobec tego, co tenże p. Stapiński
powiedział w Buffalo na mityngu i na
"poufnej" konferencyi z tamtejszymijreda
ktorami polskimi—o tejże "Zgodzie," mia
nowicie zarzucił jej fałszywe spra
wozdanie.
My jesteśmy w porządku, ale gdzie się
znajduje pan redaktor "Z^ xly?" Co on te
raz powie o p. Stapińskim? Czy przyjmie
milczeniem taki niehonorowy zarzut?
Pewien Asan dopuścił się przestępstwa
wobec praw ogólno-ludzkich. Zaskarżono
go o to do sądu, lecz, zanim go zdołano
aresztować, uciekł do innego kraju. W kra
ju, do którego uciekł, nikt nie wiedział, że
ów Asan dopuścił się przestępstwa, ani
też o tem, że jest on oskarżony, wreszcie
na czem się oskarżenie opiera.
Asan zaczyna publicznie w nowym kraju
głosić swą niewinność, a na swych oskar
życieli rzuca różne podejrzenia. Ludzie,
nieświadomi prawdy, łatwo mu uwierzą.
Tak czyni każdy prawdziwy zbrodniarz.
Lecz gdy kto uczciwy niesłusznie został o
co oskarżony, to sam stawia się osobiście
do sądu, w którym mu sprawę wytoczono i
tam oczyszcza się z zarzutów.
Gdy kto niesłusznie był zaczepiony w ja
kiej gazecie, to, jeśli jest niewinny, po
winien się udać do tej właśnie gazety, w
której go zaczepiono. Ci sami ludzie, któ
rzy czytali zarzuty, powinni wysłuchać
obronę.
Niektórzy wolą jednak bronić się ucie
czką, bo wiedzą, że prawda wyszła by na
wierzch.
Pan Stapiński w przemówieniach swoich
w Buffalo, według doniesienia tamtejszego
"Polaka w Ameryce" i "Gazety Buffalo
skiej," postawił poważny zarzut gazetom
chicagoskim i milwauckim, a mianowicie,
że fałszywie podały treść jego tam
przemówień. Zarzut ten dotyczy "Zgody,"
Dziennika Narodowego" i "Dziennika
Milwauckiego."
"Gazeta Buffaloska" pisze: "Dalej po
seł Stapiński objaśniał wszystkich pocho
dzących z Galicyi, którzy zbiegli przed
służbą wojskową, na jakich warunkach i
czego spodziewać się mogą po powrocie do
kraju. Kara ostatniemi czasy zniwelowaną
została do minimum, tak, że często nie do
sięga 10 dni aresztu. Zaś obecnie postawio
nym będzie w sejmie galicyjskim i w ra
dzie państwa równocześnie bil, na mocy
którego wszyscy powracający do kraju
z a k i e 1 0 0 0 u e n w
k a y u n i k n
"W tym celu żąda i prosi poseł Stapiński
wszystkich współziomków, aby piśmiennie
do niego się zgłaszali z podobną propozy
cyą, a on wszystkie to listy zużytkuje przy
obradach odnośnego prawa.
"Tak więc należy napisać, że "jeżeli rząd
mi daruje karę za opuszczenie służby woj
skowej, wrócę natychmiast do kraja z ma
jątkiem nie mniej tysiąca góldenów." A
ponieważ w Galicyi pieniędze na ulicy nie
zbierają się i potrzeba ich oczywista, prze
to rząd austryacki z chęcią na tę propozy
cyę przystanie."
Cytatę powyższą przytaczamy z wszelki
mi błędami.
Taka nauka jest niemoralna. "Obrońca
Indu" nie powinien nigdy występować w
obronie tych tylko, którzy mają więcej niż
1000 guldenów. Takie właśnie prawa, któ
re dają przywileje bogatym, są niesprawie
dli we. Jest to hańbą, że przedstawiciel
stronnictwa "ludowego" z Polski głosi ta
kie zasady.
Gdyby to prawo, które pan Stapiński
obiecuje, zostało uchwalone, to jaki byłby
rezultat? Oto każdy bogacz mógłby wyje
chać za granicę i stamtąd napisać list, że
wróci z pieniędzmi, jeżeli nie będzie pocią
gany do służby wojskowej.—Jaką tu rolę
nadaje pan Stapiński sobie i swojemu rzą
dowi? Czy rząd pozwoli powracającemu za
trzymać w kieszeni swoje pieniądze, czy
też chce powracającego dostnć podstępem
w swe ręce, aby go obrabować?
Polak w Ameryce" zamieszcza bardzo
słuszną przestrogę, z powodu agitacyi p.
Stapińskiego za tem, aby Polacy, którzy
wyemigrowali z Galicyi do Stanów Zjed.,
posyłali metryki urodzenia swych dzieci
do^ wpisania do ksiąg ludności w Galicyi:
"Jakiś np. chłopiec urodzi się w Sta
nach Zjednoczonych, a jego rodzice po
ochrzczeniu go przesyłają metrykę do któ
regoś z urzędów parafialnych w Galicyi.
Jakież tego następstwa? Oto te, że chło
piec uważany będzie za poddanego austrya
ckiego pomimo tego, że rodził się w Sta
nach Zjednoczych, a gdy nadejdzie czas
poboru i służby wojskowej, to powołają go
tak, jak gdyby się rodził w Galicyi, lub
innym kraju, przynależnym do austryackiej
korony. Jeżeli się nie stawi do wojskowe­
A E Y K A
go poboru, zapisują go na listę dezerterów,
na której będzie pozostawał aż do ukończe
nia 45 roku życia. Jeżeli by takiemu pol
sko-amerykańskiemu młodzieńcowi przy
szła ochota odwiedzić Galieyę pomiędzy 20
a 45 rokiem życia, to bez żadnych ceregie
li pochwycą go austryackie władze jako
swego, zamkną do kozy, a następnie oblo
ką go w mundur rekruta i każą pełnić
trzechletnią służbę woj*skową, a nadto je
szcze przez U lat później będzie należał do
rezerwy i obrony krajowej. Będzie uważał
się za prawdziwie szczęśliwego, jeżeli po
wysłużeniu trzech lat przy wojsku, uda mu
się umknąć do Ameryki, skąd z pewnością
nie wybierze sie już więcej razy do kraju.
W taki to sposób młodzieniec, mający pra
wa amerykańskiego obywatela, musiałby
służyć w wojsku jako austryacki poddany,
jeżeliby jego rodzice przesłali metrykę do
Galicyi i kazali zapisać w jednym z tam
tejszych urzędów parafialnych."
Detroicka "Niedziela" zapatruje się na
misyę p. Stapińskiego podobnie jak i my,
nadto dodaje jednę więcej słuszną uwagę,
że nietylko my nie dowiedzieliśmy się od
p. Stapińskiego właściwie niczego, ale ró
wnież i "p. Stapiński, którego pobyt wśród
nas ograniczał się przeważnie na wędrówce
od hali do hali dla wygłaszania mów," nie
mógł powziąć żadnego dokładniejszego
wyobrażenia o naszych stosunkach w Ame
ryce. Bardzo słuszne twierdzenie. Koniec
końców tej misyi ogranicza się właściwie
do zera dla obydwóch stron. Ni nam, ni
p. Stapińskiemu nie przyniesie objazd ten
najmniejszej nawet korzyści. Po co właści
wie było tłuc kości dla odbycia tak dalekiej
podróży i to za pieniądze nabyte za pomo
cą bezprawia—na to dotychczas nie znaj
dujemy żadnej sensownej odpowiedzi. Po
zostaje więc traktowanie tego kroku tak,
jak my uczyniliśmy od samego początku,
nazywając misyę p. Stapińsldego operet
kową.
Z BUFFALO I OKOLICY
P. STAPIŃSKI W BUFFALO.
Jest faktem, znanym nam wszystkim z
własnego doświadczenia, że każdy Europej
czyk, wybierający się po raz pierwszy do
Ameryki, zaopatruje się zwykle w dwie tyl
ko rzeczy: maleńki woreczek pieniędzy i
ogromny wórfantazyi. Woreczek stosownie
do okoliczności z biegiem czasu doświadcza
losów różnych, ale z worem zawsze i u ka
żdego przybysza powtarza się jedna i ta sa
ma historya: W Nowym Yorku (w chwili
wylądowania) jest jeszcze pełny, gdzieś
koło Pittsburga "ożywczej treści" już w
nim mniej, w Chicago jeszcze mniej i tak
stopniowo bujna fantazya się ulatnia, aż w
końcu po jakiemś setnem rozczarowaniu,
powiedzmy w Buffalo, wór staje sie pusty.
Mimo tysięcy listów prywatnych i sto
sunkowo dość dużej liczby także gruntow
niejszych opisów o ziemi Waszyngtona,
Europa wcale jeszcze ii.c zna tej ziemi i
panujących na niej stosunków. Jedni wyo
brażają sobie, że są tu sr.me tylko dziwy,
inni, że dolary rosną w ziemi, jak kartofle,
a jeszcze inni, że, byle znalazła się tęga
głowa, to całą Amerykę możnaby kupić za
trzy grosze. Dzięki tej zupełnej nieznajo
mości rzeczy jadą więc jedni po pieniądze
i znajdują bolesne ciernie, jadą inni po le
psze stanowiska i dostają gorsze, jadą nas
reformować i wracają sami zreformowani...
Takich mniej lub więcej bolesnych zawo
dów w swoim czasie doznawaliśmy wszy
scy, a obecnie taką samą szkołę doświad
czeń przechodzi gość najświeższy, poseł
Stapiński. W Chicago, Milwaukee i innych
miastach rozwijał jeszcze plany z całą fan
tazyą, w Buffalo spuścił już z tonu o tyle,
że w zasadzie, oprócz jeszcze jednego tylko
domu pracy, niczego nam zresztą nie obie
cywał. Na ostępie zastrzegł się nawet bar
dzo kategor)Tcznie, że nie przyjechał tu z
żadną reformą, lecz tylko po to, aby nas
poznać. Mowa, którą wypowiedział w ze
szłym tygodniu, była spokojna, bezpreten
syonalna i ani w dziesiątej części nie przy
pomina tego, co z racy i jego wystąpień po
dawały nam np. dzienniki chicagoskie.
I to właśnie zjednało szanownemu gościo
wi raczej sympatyę, niż nieufność i nie
chęć, a od czasu do czasu sypały się nawet
szczere brawa. Swoją drogą jeszcze i tutaj
nie we wszystkiem można się godzić z pa
nem posłem, a już w każdym razie w jego
"radach" i "łaskach" uderza wielka nie
praktyczność, lub nawet czasem brak lo
giki.
Na pierwszym miejscu postawił kwestyę
domu pracy w Nowym Yorku i zapewnił
nas, że przyśle nam go ze Lwowa najpóź
niej za rok, tj. około przyszłego listopada.
Kto tym domem będzie się opiekował, nad
tom jeszcze ^nie miał czasu pomyśleć pan
poseł. Na razie grunt tylko w tem, aby taki
dom przyszedł do skutku, a potem już tam
chyba me braknie takich chętnych, co ze
chcą ciągnąć z niego zyski... To szastanie
się p. S. z dwoma tysiącami dolarów na
sprawę, której sam dobrze nie pojmuje,
uważamy po prostu za zabawkę. Ze istnie
jący już Dom św. Józefa pozostawia jeszcze
wiele do życzenia, o tem i my wiemy do
brze. Myli się jednak pan poseł, jeśli są
dzi, że przyczyną złego jest tylko brak fun
duszów. Gdyby nasza Polonia miała odpo
wiednie zaufanie do zarządu Domu
św. Józefa, to o pieniądze byłaby fraszka.
Galicya nie ma ani pojęcia, jak tutaj lud
jest hojny, gdy wierzy w szlachetność da
nego celu. W tym wypadku trzyma pienią
dze przy sobie, bo widać nie wierzy w
szczerość intencyi zarządu. A takiego zau
fania nie kupuje się ani za dwa tysiące ani
za żadną sumę pieniędzy. Jeśli pan poseł,
jak sam się do tego przyznaje, nie pomy
ślał jeszcze o sposobie zawiadywania takim
domem, to z pieniędzmi wyrywa się cał
kiem niepotrzebnie. Dopóki dane społe
z eń s w o s a o i n a o s a w i e w a
snego uznania nie pomyśli na seryo o
jakiejś potrzebnej mu rzeczy i samo jej so­
bienie stworzy, dopóty wszelkie próby po
jedyńczych jednostek, zostających w doda
tku przeważnie poza obrębem te
go społeczeństwa, co najwyżej
liczyć mogą tylko na to, że na chwilę bły
sną jak fajerwerki i niebawem zgasną, jak
fajerwerki. Jeśli pan poseł istotnie chciał
by się nam czemś dobrem i pożytecznem
przysłużyć, to swoją pracę powinienby za
cząć z innej strony a speeyalnie w odnie
sieniu do o u należałoby budzić w
naszcm społeczeństwie odpowiednią świa
domość, wykazywać mu pożyteczność ta
kiej instytucyi, wskazywać środki, jak ją
prowadzić, KOIUU należy się nad nią koni
trola i tak dalej. Nie pieniędzmi, lecz do
brą radą i nauką powinien nas był obda
rzyć.
W dalszym ciągu swej mowy radził nam
pan poseł kupować ziemię w ojczyźnie.
U paua S. widać wszystko idzie na opak.
Tam gdzie raczej potrzebna nam była zdro
wa rada (dom pracy), ou dawał nam
pieniądze, a tu, gdzie owszem przy
dałyby się pieni a z e (na kupno zie
mi), pan poseł służył nam radą... I ko
mu to radzić "kupujcie ziemię!"? Toć ka
żdy z nas byle tylko było na tyle pieniędzy,
wykupiłby chętnie nawet całą księżnę Czar
toryską! Pooóż bowiem przyjechaliśmy tu
do Ameryki, jeśli nie po to. aby uciułać tro
chę grosza i wykupić z długów rodzinną
chatę? Galicyauie zwłaszcza, do których
pan poseł szczególnie zwracał się z tą ra
dą, czynią to już od dawna i z takiem po
święceniem, że więcej "prynuki" wcale iiu
już nie trzeba. I wreszcie co za nickonse
kwencya, gdy się zestawi te dwie rzeczy!
Z Europy przysyłać pieniądze na dom w
Ameryce, a z Ameryki pieniądze na ziemię
w Europie! Czy nie prościej za tamte ku
pić odrazu ziemię, a za te, jeśli już gwał
tem to potrzebne, dom postawić? Uniknęło
by się pizynajmniej kosztów przesyłki,
które, jak pan poseł sam to podnosi, "dla
braku odpowiednich banków" bywają nie
raz mocno słone.
Punkt trzeci w przemówieniu p. S. od
nosił się do kar wojskowych. Aby rząd au
stryacki miał jakąś słuszną podstawę
do zniesienia tych kar, p. S. radzi, aby
wszyscy interesowani pisali do niego do
Lwowa odpowiednie listy, a on jnko poseł
przedstawi je następnie rządowi i jest pe
wny, że skutek będzie dobry. Do zniesie
nia bowiem kar potrzebna jeBt rządowi tyl
ko ta wiadomość, czy w takim razie młodzi
ludzie chętniej wracaliby do kraju. My pa
nu posłowi wskażem krótszą drogę: Jeśli
rząd austryacki rzeczywiście chce się do
wiedzieć, czy zniesienie kar wyszłoby mu
na dobre, to przecież próba jest bardzo ta
nia. Niech poprostu kary zniesie, a w cią
gu najwyżej piętnastu dni z Ameryki przyj
dzie na to odpowiedź. Dezerterzy będą wra
cać do kraju w takiej masie, że i austrya
ckie pułki przy nich zmaleją. Projekt nasz
nad projektem p. S. góruje o tyle," że tam
potrzeba całych tysięcy listów i naturalnie
masę kosztów, a tu zupełnie wystarcza je
dna, krótka, lakoniczna depesza: "wracaj
cie, jesteście wolni!"
Nawiązując w końcu do kwestyi grani
cznych sporów toczących się w Galicyi
wschodniej pomiędzy Polakami a Rusina
mi, p. Stapiński trafił nam do przekonania
w zupełności, bo ograniczył się tylko do
hasła "swego brońmy, cudzo szanujmy!"
Byłoby rzeczą bardzo pożądaną, by pan
poseł piękne te słowa powtórzył przy spo
sobności także w Galicyi.
Grosernię po p. Masałowej pod nr. 11U7
Broadway nabył nowy przedsiębiorca pol
ski i prowadzi ją pod firmą "Belt Line
Cash Grocery." Życzymy powodzenia!
Tow. Czytelnia Polska urządza w dniu
św. Sylwestra, tj. 'U grudnia wielki bal, z
którego dochód pójdzie w całości na rzecz
Czytelni. W dniu 2 grudnia toż samo To
warzystwo odbędzie swoje doroczne posie
dzenie.
Woda nasza, jak zapewnia urząd zdro
wia, nie zawiera już żadnych niebezpie
cznych zarazków i można ją pić bez obawy.
Jedni wierzą w to oświadczenie lekarzy,
a inni dla pewności wolą już zostać przy
piwie...
Miejscowy nasz prorok od powietrza, p.
Cuthbertron zapewnia nas, że tegoroczna
zima będzie u nas bardzo łagodna i prawie
bez śn/egu. O ile p. C. mówi prawdę, do
wiemy się dopiero gdzieś z końcem maja,
a tymczasem parę ton węgli, dobry kożuch
i ciepła czapka nikomu nie zawadzi.
Linia kolei elektrycznej "The Buffalo,
Hamburg & Aurora," wraz naturalnie z
całym byznesem, przeszła w poniedziałek
bież. tygodnia na własność p. A. E. Leo
na, kapitalisty z Boston. Nowy właściciel
zapowiada, że wtem przedsiębiorstwie urzą
dzi wszystko według najnowszych wyma
gań techniki, oraz, że dotychczasową linię
przedłuży w najbliższej przyszłości aż do
Aurora.
roku 1903 w Oodatku Powieściowym do Ann ryki" 'wydrukujemy
przeszło 30 książek, ażda objętości przesz'o 00 stronic, t. j. około
4000 stronic. Książki te kosztowałyby najmniej 8 .50. My to wszy
V
"'i'
stko i jeszcze gazetę o 8 stronicach, szczelni" w ypełnioną wszys!kieini
bieżąeemś n iadomościaini, dujemy razem za $2.00.
i)oI
książek z naszego katalogu za $1.00.
dużo, jak "Ameryka."
Nasza
?a/eta nie jest wypełniona ogłoszeniami, lecz pożytecznemi wiado
mościami i artykułami. My nie tylko sani papier dajemy. Którekol
wiek cztery gazety polskie razem wzięte nie dają tyle do czytania,
co "Ameryka."
Już teraz można zapisywać "Amerykę" na rok 1903. Kto przyśle $2.00,
zostanie pokwitowany od tej pory do 31 grudnia 1903 roku.
Za wstrętną ^zbrodnię popełnioną wzglę
dom lOletniego dziewczęcia aresztowany
został w poniedziałek niejaki Lee Hedges.
Zebrane tłumy miały ochotę powiesić go
na drzewie, ale wzięła go w swoją opiekę
policya i nie dopuściła do drugiej zbrodni,
i
Stan zdrowia dziewczynki jest bardzo nie
bezpieczny.
I W Rochester zanotowano w ubiegłym ty
godni u aż 40 nowych wypadków choroby
ina °8PV- Zatrwożony, tą przykrą wieścią za
rząd zdrowia naszego miasta ma zamiar
zawczasu pobudować odpowiedni szpital i
czekać na nieproszonego gościa w pełnej
.zbroi. Wojownicze usposobienie Zarządu
jest bardzo chwalebne, ale swoją drogą,
wolelibyśmy, aby nie zaszła potrzeba doby
wać miecza.
W sobotę grudnia Sokół Polski w
i Black Rock będzie święcił uroczystym ob
chodem trzecią rocznicę swego istnienia.
Zebranie odbędzie się w lokalu ob. P. Ma
telskiego, a początek naznaczony na godz.
8 wieczorem. Komitet, zaprasza wszystkich
przyjaciół idei sokolej, a my od siebie do
dajemy, żętych przyjaciół powinny być ty
siące!
I Aleksander Behrend, który przed rokiem
sfałszował był czek bankowy i zamiast 12,
dostał za niego w banku $1212, objechawszy
za te pieniądze prawie całą Amerykę wszerz
i wzdłuż, wrócił obecnie do Buffalo i, gdy
go niebawem przyaresztowano, wyrzekł te
słowa charakterystyczne: Serdecznie się
cieszę, że się to moje tułaetwo nareszcie
skończyło. Pieniędzy już nie ma, zima za
pasem, więc jakiś cichy kącik będzie mi
bardzo na rękę." Ten "cichy kącik" bę
dzie mial naturalnie w więzieniu.
Za staraniem Koła Śpiewackiego odbę
Idzie się w dniu 7 grudnia w lokalu tegoż
Towarzystwa pod nr. Broadway odczyt
na temat "Polacy w Ameryce," który
przyrzekł wygłosie Dr. Fronezak. Dysku
I sya będzie dozwolona w czasie odczytu, a
po wyczerpaniu przedmiotu Szanowne Ko
ło uraczy nas jeszcze śpiewem i muzyką.
Wstęp wolny dla wszystkich, przeto komi
tet wyraża nadzieję, że publiczność zapeł
ni ludę po brzegi. Z naszej strony dobre
chęci Koła popieramy jakna jgoręcej.
Na ulicy Seneca, blisko Smith, znalazł
urzędnik policyjny p. Meier mężczyznę le
żącego w stanie nieprzytomnym Zawezwane
pogotowie odwiozło omdlałego do szpitala,
gdzie przywrócony do przytomności zeznał,
że przed kilku tygodniami został silnie po
kaleczony w "Laekawana St.ee! Plant" i
leżał w szpitalu, skąd jednak jako zdrowe
go wypuszczono go w krótkim czasie do do
mu. W dniu krytycznym poszedł po "pój
dę", ale przy kasie był taki ścisk, że nie
zagojone należycie rany się mu odnowiły i
wskutek osłabienia w drodze zemdlał. Coś
ta Laekawana" zbyt nam często się przy
pomina, gdy mowa o nieszczęśliwych wy
padkach
"Dziennik Chicagoski" piórom niepod
i san ego korespondenta dowodzi, że tak
zwany drugi kongres katolicki, który się
odbywał w naszem mieście, nie był kongre
sem reprezentującym cały nasz obóz katoli
cki, 1 ecz kongresem tylko pewnej kliki.
Opierając |się na tym pewniku, pisze tenże
"Dziennik" dalej, że Wydział kongresowy
nie ma wi^c prawa przemawiać, ani działać
w imieniu całego obozu katolików, lecz ró
wnież tylko w imieniu pewnej kliki. "Po
lak w Ameryce" odpowiada na to "Dzien
nikowi," że przeciwnie kongres był repre
zentowany przez cały ogół katolików i co
za tem idzie wydział a prawo tworzyć
ogólną federueyę katolicką. Nam się zdaje,
że racyę ma "Dziennik Chicagoski."
Kawałek ulicy Walter, pomiędzy Elk i
Perry, skazany jest przez opinię publiczną
na zupełne wyludnienie. W ciągu pięciu o
statnich lat zginęło kilku mieszkańców tej
ulicy śmiercią tragiczną i obecnie gazety
wysnuly z tego wniosek, że jestto miejsce
fatalne, w którem "prędzej czy później ka
żdego musi spotkać nieszczęście." Ze oto
czenie i miejsce, podobnie jak i tysiące in
nych warunków wywiera pewien wpływ na
charakter i usposobienie człowieka, tem
samem także na jego losy, o tem wiemy
wszyscy. Zeby jednak owych kilka domów
miało być pod tym względem takim feno
menalnym wyjątkiem w mieście, w to już
jakoś nie chce nam się bardzo wierzyć, tem
mniej, że właśnie wspomniane wypadki
tragiczne rozgrywały się częściej poza obrę
bem tego miejsca, niż w niem samem. In
ny natomiast obrót rzeczy gotów się zacząć
właśnie obecnie. Jeśli nieco fatalne było
już samo miejsce, to teraz przybywa mu w
pomoc także rozkołysany przez prasę zabo
bon. Gdy odnośnych mieszkańców będzie
my karmić takiem i czarnemi myślami, to
"ostatecznie prędzej, czy później każdego
na pewno spotka nieszczęście."
(Przeniesione na stronicę 8-raą.)
111^1 tu T?
Żadna gazeta nie daje tak

xml | txt