5 Sierpnia 1905
7
W
{y
ków należą :saluny,
grocer nie i buczernie,
no i jedno większe przedsiębiorstwo pol
skie, a mianowicie skład drzewa budul
cowego i heblownia Jana Nowaka, któ
re dosyć pomyślnie się rozwijają. Zre
sztą wogóle pod względem ekonomi
cznem Polacy tutaj stoją bardzo dobrze,
zato w dziedzinie społecznej brak po
stępu.
Spotykałem jednostki, owiane du
chem postępu do tego stopnia, że jak
dziki rumak stepowy, którego jeździec
dosiędzie, pędzi naprzód nie zważając
na przepaście i często ginie, zabijając
siebie i jeźdźca, tak i oni, pędząc naprzód
całą siłą, wnet się zobaczą nad przepa
ścią i spostrzegą, że tylko szkodzili so
bie i postępowi. Ale to tylko jednostki.
Więcej spotkałem ludzi oględnych, któ
rzy dążą naprzód krokiem powolnym ale
stanowczym, i starają się zaimponować
ludziom swoją inteligencyą, a to wła
śnie ma wielki wpływ na lud i pociąga
go za sooą. Takich właśnie należy na
zwać rycerzami postępu, bo tacy nigdy
z placu nie ustępują i w tył się nie cofają.
Cokolwiek robią, robią z zastanowie
niem się i namysłem, jak przystało na
ludzi mądrych. Szkoda tylko, że grono
tych ludzi jest niewielkie, a nawet, jak
na sześć tysięcy polonii, to bardzo małe.
Napotkałem i takie jednostki, które
tak są zacofane, tak sfanatyzowane, że
rzekłbyś, oni są szrubą żelazną przy
szrubowani do swoich pojęć, od których
nie oderwał byś inaczej jak z naraże
niem na szwank kalectwa i gdybyś to
uczynił, staliby się ułomnymi kalekami
niezdolnymi do niczego. Biorąc jednak
na ogół, ludek tutaj jest pobożny,
pracowity, oszczędny, no i jak się zdaje
nieco obałamucony. Powiedziano mu
aby nie patrzył w słońce, bo mu oczy
wypali, i on w to wierzy i otrząsa się
na widok światła, bo się boi...
Spotkałem tu parę rodzin bardzo mu
zykalnych, a nawet przyznać muszę, że
14-letni synek pp. Wałkowiczów posiada
wielkie zdolności do muzyki. Jako
skrzypek dawał już koncerta w Dunkir
ku. Rodzice mają go posłać na dalsze
studya do Bostonu, a następnie do Eu
ropy. Dobrym chęciom szczęść Boże.
P. B.
Z ADAMS, MASS.
Tutejsze Tow. Rycerzy Michała Ar
chanioła, największe ze wszystkich i sta
nowiące jakoby filar parafii, chcąc po
łożyć koniec niezadowoleniu parafian z
niektórych postępków księdza Kopyt
kiewicza, zwołało na sobotę d. 10 czer
wca br. wspólne zebranie wszystkich
towarzystw, w celu porozumienia się w
tej sprawie. Na zebraniu były poru
szane różne wybryki i nadużycia probo
szcza, a więc to, że nieraz nie chce on
iść do chorych i z tego powodu dwoje lu
dzi bez spowiedzi umarło (mężczyzna
4
Adams i kobieta w Pittsfield), że $5
żąda za chrzest, a $25 za ślub—co jest
stanowczo za wiele, i z tego powodu wie
le osób śluby biorą na policy i—itp. Naj
ważniejszą sprawą były finanse parafii.
Ksiądz Kopytkiewicz przez cały czas
swego tutaj pobytu, ani razu jeszcze nie
ogłosił dokładnego sprawozdania ze swej
gospodarki, tylko ogólny dochód i roz
chód, tak, iż ile on bierze pensyi, tego
jarafianie nie wiedzą. Więc postanowi
towarzystwa na godzinę 7mą wieczór
zwołać zgromadzenie parafialne. Nie na
rękę to było księdzu, więc w niedzielę
podniósł straszny hałas o to, że wbrew
jego woli są zwoływane mityngi, a przy
tem używał takich wyrażeń, jak: "bła
zny," "końskie łby" itp., wcale nie
licujących z powagą stanu kapłańskie
go. Usunął też zaraz trzech kolektorów,
którzy przemawiali na zebraniu, a w
ich miejsce obrał sobie innych, nieumie
jących ani czytać ani pisać. Oburzyło
to parafian do najwyższego stopnia.
Wieczorem tejże niedzieli na posiedze
niu parafialnem kolektorów wybranych
Szonoksiędza
rzez nie uwzględniono, a zgo
się jednogłośnie, aby nadal kole
ktowali ci, co byli kolektorami dotych
czas, a jak im się rok skończy, to na ich
miejsce można będzie wybrać innych,
lecz na hali, za wolą wszystkich, ksiądz
zaś niema prawa samowolnie mianować
kolektorów, i" temże posiedzeniu wy
brano komitet z 12 członków, mający w
imieniu całej parafii pracować nad oba
leniem księżego absolutyzmu.
W następną niedzielę d. 18 czerwca
usunięci przez księdza kolektorzy stali
na swoich miejscach. Ksiądz chciał
na ich miejsce postawić swoich wybrań
ców, lecz oni nie ustąpili, tylko powie
dzieli wręcz księdzu, że on ma prawo
rządzić przy ołtarzu, a oni przy
drzwiach.... Skutek był taki, że we
wtorek d. 20 czerwca o dwunastej go
dzinie w nocy przybyło trzech policyan
tów, którzy aresztowali dwóch kolekto
rów trzeciego nie znaleziono, bo się
dzień przedtem wyprowadził na inne
8. B. TOMCZAK,
agent "Amerykł-Echa" w Bay City, Mlek.
KS. EDWARD KOZŁOWSKT,
proboszcz parafii polskiej w Bay City, Mieli.
mieszkanie. Dnia 23 czerwca dwaj are
sztowani: Józef Mżał i Szczepan Świą
tek, stawali przed sądem. Sprawa trwa
ła od 9ej rano do 12ej i od 2iej do 4ej.
Przesłuchano tylko świadków księdza
i wywodów jego adwokata oskarżeni
wcale nie byli wysłuchani, ani też
świadkowie parafialni. Sąd skazał oskar
żonych na karę $25 każdego. Oskarżeni
wyroku nie przyjęli i oddali spra vę na
"grand jury." Sąd zakazał im radal
kolektować przy drzwiach, uznając, że
tylko ksiądz ma prawo rządzić w ko
ściele.
Na żądanie ks. Kopytkiewicza przed
kościołem co niedzielę stoją policyan
ci to zniechęca wiele osób od chodzenia
do kościoła. Przeważnie ci tylko chodzą,
co niedawno przyjechali ze starego kra
ju i którzy dotychczas mieli wstęp wol
ny, lecz tych kolektorzy brutalnie wy
pychają za drzwi.
W ostatnią niedzielę już i z tych miano
wanych przez księdza kolektorów dwóch
się nie stawiło, więc ksiądz sam stał przy
drzwiach, aby przypadkiem nie wszedł
który z tych, co "okradają kościół."
Filip Fort una
Z BAY CITY, MICH.
Miasto Bay City niegdyś głośniejsze
było niż dzisiaj, mianowicie wtedy, gdy
do zatoki Saginaw
Jtfay
zwożono ogrom
ną ilość drzewa, które z*ąd okrętami
rozwożono do Duluth, Minn., i w inne
strony. Dziś przemysł drzewny w półno
cnym Michiganie podupadł, konku
reneya z innemi miastami wzięła górę,
to też kanały są zaniedbane, a okręty nie
przybijają tutaj, tylko do innych por
tów. Bay City jako miasto portowe stra
ciło wszelkie znaczenie, a wzrost jego,
poprzednio dość szybki, od kilku lat
ustał zupełnie: nowych przybyszów nie
ma, z wyjątkiem dzieci. Ludność robo
tnicza znajduje pracę na farmach, ale w
tym roku z powodu deszczów roboty
jest niewiele. Warsztaty okrętowe idą,
lecz mało w nich pracuje Polaków ko
palnie miękkiego węgla idą bardzo kiep
sko—po trzy dni w tygodniu najwyżej.
Obok Bay City, po drugiej, stronie
wody, jest miasto West Bay City, dw&
razy mniejsze od poprzedniego, a stano
wiące z niem jednę całość administra
cyjną. W West Bay City mieszka do 70
rodzin polskich. Najzamożniejszym
wśród nich jest ob. Piechowiak, właści
ciel fabryki beczułek do piwa, w które
zaopatruje całą okolicę i posyła je nawet
do Detroit.
W południowej części miasta Bay City
siedziby Polaków rozpoczynają się od.
12ej ul. i dalej idą aż do 16 i do Cass
ave. Dzielnica objęta temi ulicami jest
wyłącznie polska, z małą tylko przymie
szką Niemców. Po ostatnich zaburze
niach parafialnych siedm lat temu, za
zarządów ks. Matkowskiego, nastał tu
taj spokój. Na żądanie parafian biskup
ks. Matkowskiego usunął, a na jego
miejsce osadził w parafii św. Stanisława
Kostki księdza Edwarda Kozłowskiego,
który proboszczuje tutaj do dzisiaj. Wi
karym jest ks. Józef Kamieński. Obaj
księża są powszechnie lubiani i poważa
ni. Mają oni pod swą opieką trzy para
fie: pierwszą w Bay City, licząca do
ośmiu tysięcy dusz drugą w Fisherville
i trzecią w Beaver. W pierwszej prze
bywają stale, a do dwóch pozostałych
robią wycieczki. Jak słychać, ks.
Kozłowski ma wkrótce rozpocząć budo
wę drugiego kościoła na południowej
stronie, to jest na Michigan i Cass ave.,
bo dotychczasowy jest za ciasny i nawet
pomimo odprawiania czterech mszy w
niedzielę wszystkich wiernych nie może
pomieścić.
O parę kroków od kościoła św. Stani
sława Kostki stoi poważny budynek mu
rowany. Jest to hala Pułaskiego, stano-,
wiąca własność Zjednoczenia Rzymsko- ',
Katolickiego w Bay City. Wybudowana
niezmiernie małym stosunkowo kosztem
$15,000 (dzięki temu, że wielu Zjedno
czeńców własnemi rękami pomagało bez
interesownie podczas budowy) hala ta
jest najpiękniejsza jeżeli nie w całym'
stanie Michigan, to przynajmniej w ca
łej okolicy. Wewnątrz mieści w sobie
kilka sal na dole i jedną wielką u góry,
galeryami i ze sceną. Zjednoczenie,
które ją wybudowało, liczy do 800 człon
ków, wśród których zgoda i harmonia
panuje zupełna, to też organizacya roz
wija się znakomicie. Gospodarzem hali
jest powszechnie lubiany obywatel Jan
Józwiak, który wraz z rodziną pilnuje,
aby w hali był porządek,ale nie utrzymu
je się z tego wyłącznie, tylko zajmuje
się i inną pracą. Organem Zjednoczenia
AMERYKA-ECHO
,ł
[jest pisemko tygodniowe "Prawda, "naj
mniejsza chyba gazetka ze wszystkich
amerykańskich. Jako organ, pobiera ona
od Zjednoczenia $»7 czy $50 miesięcznie.
I Redaguje "Prawdę" (zwaną przez Zje
dnoczeńców żartobliwie i nie bez złośli
wości "Cygaństwem") p. Przyby
szewski, ale ponoć więcej dogląda poli
tyki niż gazety.
Jako przykład nieudolności prowadze
nia "Prawdy" może służyć następujący
fakcik z mego własnego doświadczenia:
'Cztery tygodnie temu w pobliżu hali
Pułaskiego znalazłem odznak złoty Zje
dnoczenia chicagoskiego (do którego od
czasu zaburzeń i rozłamu organizacyi
siedm lat temu należy sporo Polaków
tutejszych). Pomimo, że starałem się
odnaleźć właściciela—nie mogłem. Po
szedłem więc do lokalu "Prawdy" i po
prosiłem redaktora, żeby ogłosił, iż od
znak znalazłem i jestem gotów zwrócić
go prawemu właścicielowi. Redaktor
przyrzekł, że ogłoszenie zamieści. Upły
nął jednak tydzień, upłynął drugi i trze
ci, a ogłoszenia jak nie było tak nie
ma... Wobec tego niniejszem ogłaszam,
że odznak złoty Tow. Serca Jezus, Zje
dnoczenia chicagoskiego, znaleziony
przezemnie, zostawiłem u agenta nasze*
go pisma i właściciela zakładu szewekie
go p. Stanisława B. Tomczaka, pn.
518 Michigan ave., który go zwróci pra
wemu właścicielowi, jeżeli tenże po
niego się zgłosi.
J.
V I
'ft*'
ift".
A. Nowak
'itr
HALA PUŁASKIEGO W BAY CITY, MICH.
GŁOSY CZYTELNIKÓW.
(W tym dxlalo będziemy fatnloMezall wszelkie korrspon
aencve nam natleniane o nRzelklrh
gpranitrli
odrzucauia
lokalnych luli
ogtflnyrli. iiiiui y nl -iisobiNtcj l. z w/itl^lu n i to ozy re.
dakrya ró .ni Mt v y:i|atr waincli z kim'N|n!ciiIeni, czy teł
je
podzlcia. Zastrzegamy sobie lnak prano wkręcaniu, |irze
rabiaiiia
1
iiadsyłaujch nam korespundcucyj).
Odprawa grupie 673 Z. N. P. "Oświa
ta-Biały Orzei*' w New Yorku.
Grupa 673, zwąca się "Oświatą," win
na obecnie zwać się "Ciemnotą" z powo
du rozesłania do wszystkich grup Z. N.
P. idiotycznej odezwy, która prawdopo
dobnie została rozesłaną za wiedzą i a
probatą Zarządu Centralnego Z. N. P.
w Chicago. Z tej przyczyny robimy pu
bliczne zapytanie, jakiem prawem jakaś
tam pojedyncza grupa może wydawać
odezwy do wszystkich związkowców?
Czy na to obieramy Zarząd Centralny,
aby spał lub wiecznie błądził, podczas
gdy paru chłystków sieje w grapach nie
nawiść za pomocą niemądrych odezw?
Masza, a także i inre grupy w Cleveland,
czują się obrażone, że paru krzykaczy
sejmowych z jakiejś tam grupy śmie
narzucać nam swoje niemądre hakaty
styczne zapatrywania. Widzimy wtem
intrygę jednostek od jezuicko-szlache
ckiej Ligi, której hasła: "cel uświęca
środki" uwydatniają się aż nadto w tej
odezwie.
Nie jesteśmy socyalistami z przekona
nia, lecz sympatyzujemy z naszymi bra
ćmi w Polsce, którzy krew swą przele
wają w walce z naszym odwiecznym
wrogiem, i winniśmy im słać pomoc, na
jaką tylko zdobyć się możemy.
W końcu odezwa nawołuje do walki
jednych delegatów przeciw drugim.
Napiętnowalibyśmy podobne zachcian
ki gadzinowców w odpowiedniejszy spo
sób, lecz niektórzy bracia z naszej grupy
znają^ osobiście lichą wartość moralną
autorów odezwy i uchwalili, żeby krzyka
czom, którzy za swe błuźniercze wyrazy
już niejednokrotnie dostali po buzi, za
miast polemiki tylko krótką dać odpra
wę.
Grupa 9 Z. N. P. to Cleveland, O.
(Poniżej pedajen y w całości odezwę gr. 673
z Mew Yorku.)
Odezwa przedsejmowa. Bracia związ
kowcy! Za kilka miesięcy zbierze się
Sejm Związku Narodowego Polskiego.
Kochana ta nasza polska organizacya od
szeregu lat kieruje sprawami polskiemi
w Ameryce. Dziś jest potężną, bo kiero
wali nią ludzie światli, rozumiejący spra
wy polskie. Rozumieli zarówno potrzeby
jak i obowiązki nasze względem ojczy
stego kraju oraz Ameryki. Rozumieli,
jak należy pracować, by przyspieszyć
chwilę, w której ojczyzna nasza stanie
się wolną, bo działali w porozumieniu z
krajem. Wiele się też spodziewamy od
przyszłego Sejmu w tym ważnym dla
Polski roku. Od grup związkowych zale
ży, jakim będzie skład Sejmu. Pamiętaj
my o tem, Związkowcy! Przed Polską je
steśmy odpowiedzialni za użycie naszego
prawa wyborczego. Więc tylko intere
sem Polski przy wyborze delegatów kie
rować się nam wolno. Ani lekkomyślnie
wybierać, ani kierować się prywatnymi
lub partyjnymi interesami nie wolno
polskim obywatelom. To byłoby niego
dne. Mamy obowiązek wybrać na delega-
W. PRZYBYSZEWSKI,
redaktor "Prawdy" w Bay City, Mich.
tów ludzi najgodniejszych, najrozu
mniejszych, najdzielniejszych. Tylko ta
cy delegaci, co czują prawdziwie po pol
sku, co rozumieją obowiązki polskiego
obywatela, co chcą i umieją je spełniać,
nie zawiodą naszych nadziei kraju. Oby
wateli przyszłej wolnej Polski potrzeba
nam na Sejmie, nie krzykaczów, nie o
szczerców plwających na przeszłość Pol
ski, na wszystko co polskie i obrzucają
cych błotem wszystkich, co w agitacyi
polskich socyalistów widzą tylko zręczne
machinacye międzynarodowej organiza
cyi. Nieszczęsne wypadki ostatnich kil
ku miesięcy dały polskim socyalistom w
Ameryce sposobność do rozwinięcia agi
tacyi, której cel był i jest bardzo przej
rzysty. I waszej uwadze zapewne nie
uszło, że głoszenie rcwolucyi w Polsce i
zbieranie składek na skarb rewolucyjny
było doskonałym pretekstem do rozwinię
cia namiętnej agitacyi przeciw Związko
wi. Dzisiejszy Zarząd Związku twardo
stanął przy programie i stanowisku całe
go polskiego społeczeństwa patryotyczne
go. I wdzięczność wielką winni mu Zwią
zkowcy zato. Lecz socyaliści na swych
zebraniach i w 'Robotniku' zwą urzę
dników Związku 'rublowiczami moskie
wskimi,' a robią to dla interesu partyj
nego, widocznie bowiem chcą narzucić
Związkowi Narodowemu swych urzędni
ków partyjnych na kierowników. Odpo
wiedź nasza na tego rodzaju zachcianki
powinna być stanowczą i nie dwuznaczną.
Grupy związkowe nie są socyalistyczne.
Tu i owdzie znajdzie się w grupie kilku
socyalistów. Nie dajmyżsię teroryzować
tym jednostkom! Związkowcy! Uprzyto
mniamy sobie to wszystko i postanówmy
wysłać na przyszły Sejm obywateli Pola
ków, wysiać ludzi dzielnych, którzy w
razie potrzeby z męstwem właściwem
dawnym polskim żołnierzom i z zimną
krwią staną do walki z ludźmi, co się
przez hałaśliwą agitacyę wdarli tam,
gdzie niema dla nich miejsca. Bo nie
ma i nie powinno być miejsca na pol
skim Sejmie dla bluźnierców! Zbratniem
pozdrowieniem Grupa 673 Zw. Nar. Pol.
'Oświata-Biały Orzeł' Nowy York, Klub
Narodowy 404 E.
15 ulica Czerwiec 1905.''
Brak poszanowania woli opółii.
Pragnąłbym podać do publicznej wia
domości, że suma $45.45 od Tow. Rye.
Białego Orła, przesłana przez F. Łacha,
a pokwitowana w numerze 29 "Ameryk i
Echa" na strajkierów w Polsce, nie je.st
to pełna suma, jaką polecono wysłać
Dnia 19 czerwca bieżącego roku po
obrachunku z balu powierzono panu F.
Łachowi sumę $53.(5. Polecono odciąć 22
centy na koszta przesyłki, a $53.43 wy
słać zaraz na drugi dzień na ręce skar
bnika Komitetu Rewolucyjnego, dra
Zajączkowskiego w Brooklynie.
Dowiedziałem się, że p. F. Łach prze
trzymał pieniądze u siebie dwa tygodnie
i miał dać wsparcie jakiemuś choremu.
Nie jestem przeciwny temu, że dano
wsparcie choremu, lecz jestem przeci
wny daniu wsparcia z pieniędzy, które
były w rozmaity sposób zebrane i ofiaro
wane na rzecz rewolucyi w Królestwie
Polskiem. Czyż można i godzi się rozpo
rządzać samowolnie pieniędzmi, które
już raz były przeznaczone na rzecz rewo
lucyi? Mojem zdaniem, chyba nie. Takie
szafowanie ludzkimi pieniędzmi, jest to
nic więcej tylko defraudacya. Towarzy
stwo urządziło bal, z którego dochód
miał być obrócony na rewolucyę, tak by
ło trąbione. To też osoby po za towarzy
stwem ofiarowały różne rzeczy, na urzą
dzenie loteryi fantowej, z której wpły
nęła dość ładna suma.
Po przeczytaniu pokwitowania w "A
meryce-Echu" oburzyły się najspokoj
niejsze umysły po za towarzystwem i
wielu oświadczyło, że więcej nie dadzą
ani centa na rewolucyę, jeżeli p. F. Łach
nie odeśle tej sumy, jaka była przezna
czona.
Aby uspokoić wzburzone umysły i do
pomóc rodakom naszym walczącym o
wolność, p. F. Łach powinien postarać
się odesłać jeszcze $7.98, a wtenczas bę
dzie zgoda.
A.
W. Dombkowski
Manville, R. I., Box 402.
Sprostowanie.
Szanowny redaktorze! Niniejszemu
orzejmie upraszam o sprostowanie wia
domości podanej w nr. 30 "Ameryki,"
jakobym został wybrany na konwencyi
Internacyonalnego Stowarzyszenia Dzień
nikarzy w Detroit, Mich., członkiem
Komitetu Wykonawczego, reprezentując
prasę polską w Ameryce.
Prasy polskiej w Ameryce bynajmniej
na rzeczonej konwencyi nie reprezento
wałem i reprezentować z małemi wy
szczególnieniami nie chciałbym nawet
Brałem udział w Konwencyi jako dele
gat stowarzyszenia amerykańskich dzien
nikarzy w Seranton, Pa., i jako taki zo
stałem członkiem Komitetu Wykonaw
czego Internacyonalnego Stowarzyszenia
Dziennikarzy na rok 1905-1906, między
takiemi znanemi osobistościami w Ame
ryce, jak: M. P. Curran, Boston, Edwin
Keatinng, Denver, G. H. Brpnnan, Phi
ladelphia, H. B. Laufman, Pittsburg. A.
Pearsall, New York, D. Hart, Wilkes
Barre, H. Finek, Binghampton, Belva
Lock wood, Washington, J. Carpenter,
Providence, A. C. Crouse, Toledo.
Korzystając w końcu z okazy i, pozwa
lam sobie jednocześnie zaznaczyć, że
rzeczona Konwencya uchwaliła nader
sympatyczną rezolucyę dla dziennikarzy
polskich w Polsce, zwalczających absolu
tyzm carski w imię hasła osobistej i na
rodowej wolności i uświadamiających za
razem szerokie masy uciemiężonego pod
berłem caratu narodu.—Z poważaniem,
Stitnisłtni'
Wydawoa 1 Kedaktor •'Sirafcy"
Soranton, Pa.
Podejrzany interes.
Zwracam się do Szanownej Redakcyi z
prośbą: czy szan. redakeya przypadkowo
nie wie, co się stało z polską firmą The
Marion Supply Co. na Hamlin ave. w
Chicago? Posłałem bowiem jeszcze w
końcu kwietnia br. w liście registrowa
nym $20 25 tej spółce w celu zakupna
kornetu do grania pokwitowanie z pocz
ty podpisane przez p. Edwina Dyniewi
cza (głównego manażera tej spółki) do
stałem, lecz choć już trzy miesiące mi
nęły -ani towaru ani pieniędzy napowrót
nie otrzymałem. Pisałem kilkakrotnie w
tej sprawie, lecz szanowna spółka nie
dała mi żadnej odpowiedzi. W d. 9 czer
wca, bawiąc przypadkowo w Chicago,
wstąpiłem do p, Władysława Dyniewi
cza, wydawcy "Gazety Polskiej." Prosi
łem go, żeby mi wskazał drogę do biura
kompanii Marion Supply, bo nie wiem,
w którą stronę miasta się udać, i zarazem
opowiedziałem całą sprawę. Na to p. Wł.
Dyniewicz mi odpowiedział, że lepiej
ten interes załatwić pisemnie, lub przez
telefon, że w ogóle tam iść nie mogę...
Co to znaczy—niewiem. Zapewniał mnie
także p. Dyniewicz, że zwłoka zaszła z
powodu, iż syn jego Edwin uległ nie
szczęśliwemu wypadkowi, lecz że wkrót
ce po wyzdrowieniu interes będzie zała
twiony. Do tej pory jednak nie mogę się
doczekać ani towaru, ani żadnej odpo
wiedzi. Radź, panie Paryski, co mam u
czynić.
'Jiri/k JAhucha
Z Jamlegon at., Ilannastuwn, Pa.
(Radzimy zawiadomić pocztmistrza ge
neralnego w Washingtonie, że firma Ma
rion Supply Co. używa poczty do wyzy
skiwania publiczności.—Red.)
I IIFD7 BANKIER I wyała wszelki'*
I. H£IU NOTARYUSZ do m
2 Carlisle St.
jh przez o. J. po
N*w York,
żderau ręczy za jaknajprqdaze i jak
najpunktualniejsze dortjozeuie. Poró
wnajcie nasz kura z innymi:
Korony
10 kor
25
50
80
100
150
200
300
500
1000
do Austrył
.- 2 doi. 15c
5 20!
10
16
20
30
40
61
102
204
Haim V«rlr V
13
26
41
52
78
25c
25c
90o
15o
40c
30o
40c
50o
30c
45c
55o
80e
90c
35c
25o
50c
104
156
260
520
00c
Każda wysyłka daje wartośoiowy
kupon na prezent.
I UCD7 BANKIER I sprzedaie szyf
I. IKKL
NOTARYUSZ
karty Qa
2 Carlisle St.
psze linie okręto-
we 1 Z
new lorx, n. f.
I UCD7 BANKIER I
I* flLM. NOTARYUSZ
2 Carlisle St.
New York, N. Y.
Eur°-
py wedle
śle kompanioznyeh. Daje QgrOINRB Wy
gOdy
swoim pasażerom: Tyoh oo jadą do
kr*ju czeka pilnie na dypie, odprowadza
na szyf, odstawia tam 'en rzeczy i stara
się o wygodny dla nich nocleg.—Pasa
żerowie z kraju nie potrzebuje przejść
przez granicę, tjlko wprost z portu au
striackiego lub rosyjskiego jadq, okrę
tem do Nowego Yorku. Wyjmuję też
z Castle Gardenu i odstawia na miejsce
pobytu.
wyrabia w swej
kancelaryi nota
ryalnej pełnomo
cnictwa, kontra
kty kupna, prze
prowadza intabulacye sądowe, legaliza
oye dokumentów, spadki itd. ltd. Uwal
nia każdego ad ćwiczeń 1 kontroli
woj
skowych i wyrabia pozwolenia odbyoia
asenterunku przed o. k. Konsulatami.
I UCD7 BANKIER I
U delft. NOTARYUSZ
2 Carlisle St.
New York, N. Y.
spraw dla Rodaków
znany jest odda
wna ze swej rze
telności i sumien
ności w załatwia
n i u w s z e k i
i to jak najszyb
ciej i z najlepszym skutkiem—udziela
też Bezpłatnie porady każdemu na zawo
łanie i dlatego gorąco poleca się wszy
stkim i przyrzeka każdego zawsze jak
najwięcej zadowolnić.
Piszcie Wszysoy Na Jego Adres!R
Będzleolo Dziękować!!!
Hubie do Roayl
10 rub. -5dol 40c
25
50
80
'00
150
200
300
500
1000