Newspaper Page Text
-V DODATEK Str. 9 —12 Pokój a rewolucja. Od czasu jak Rosya skłoniła się do u kładów pokojowych, w Rosy i i w Pol sce nieco ucichło, chociaż lekki pomruk burzy wciąż jeszcze się powtarza, to tu, to owdzie. Niejedni sądzą, że bu rza, jaka zbierała się nad Rosyą, już się rozwiała, a owe pomruki, to ostatnie echa oddalającej się burzy. Otóż tak nie jest. Burza nad Rosyą, a oso bliwie nad Polską, jest nieunikniona. Rząd rosyjski, widząc, że jego potęga kruszeje i że skon samodierżawija się zbliża, postanowił skorzystać na cza siei dlatego będzie się bawił w układy pokojowe, a korzystając z chwilowego pdkoju w Mandżuryi, zajmie się gorli wie uśmierzeniem rewolucyi w Rosyi i w Polsce. Rząd przypuszcza, że gdy wy śledzi i wyłapie przywódców rewolucyi, to duch rewolucyjny upadnie i zapanu je spokój wewnętrzny. Gdy więc spo strzeże, że duch rewolucyjny upadł, a przedewszystkiem,gdy mu się uda wyła pać choć głównych przywódców rewo lucyi i wykryć możebne spiski wojsko we, oraz zbadać stanowczość swo jej armii, to układy pokojowe na pewno zostaną zerwane i rząd na nowo rozpocznie kroki wojennne. Wie tem i Japonia i dlatego nie bardzo chce wie rzyć w pokój z Rosyą. Pokój dla Rosyi żadną miarą nie może być korzystny, tembardziej, że Japonia zażada ogromnie wysokiego odszkodo w ni i. Już dziś krążą pogłoski, że Ja ponia zażąda miliarda dolarów kontry bucyi wojennej, a oprócz tfgo, zupełne go usunięcia Rosyi od interesów na Wschodzie. Taki pokój dla Rosyi jest gorszy od wojny i gdyby go przyjęła, to upadek Rosyi byłby nieunikniony. Długów Rosya już ma tyle, że na spła cenie samych procentów wydaje blizko piątą część wszystkich państwowych dochodów, zkądby więc mogła zapłacić miliard kontrybucyi wojennej? Z podatków? Ależ podatkami ten na ród jest tak obarczony, że często i tych, jakie są, nie może zapfccić, a cóż dopiero mówić o ich podwyższeniu. Chłop rosyjski nietylko nie może ich płacić ale nawet prawie rok rocznie żąda pomocy od rządu. Na przemysł rząd również liczyć nie może. Przemysł rosyj ski, prowadzony przeważnie za' obce pieniądze (bowiem kilkanaście miliar dów zagranicznych pieniędzy jest ulo kowanych wrosyjskich fabrykach) sam domaga się pomocy od rządu. Wogóle stan ekonomiczny Rosyi jest nie do po zazdroszczenia, a o podniesieniu go niema i mowy, gdyż na to trzeba pienię dzy. Zkąd więc Rosya weźmie pieniędzy na zapłacenie tak wysokiej kontrybucyi? A no, chyba silą bagneta wymusi na narodach podbitych. Może jednak Rosya ograniczyłaby swoje wydatki i nałożyła jakiś podatek na ludzi bogatszych i tym sposobem spłacała długi? Ale zaco odbuduje flotę i zreorganizuje armię? Chyba ze chce wystąpić z linii państw pierwszo rzędnych, a w takim razie, jak się utrzy n*a samodierżawie? Nierząd ten dziś jest między młotem a kowadłem dla niego niema innego wyjścia, jak tylko prowadzić wojnę dalej i albo zwyciężyć albo upaść, ażeby więcej nie powstać. Całe zbawienie sa modzierżawija leży w wojnie, a narodu w rewolucyi i tak jedno jak drugie zda ją się być nieuniknione. Przypuśćmy jednak, że niekorzystny pokój dla Rosyi zostanie zawarty, a re wolucya w Rosyi stłumiona. Rząd dla podtrzymania swej powagi w Eurooie, zechce odbudować flotę i zreorganizo wać armię, ale zarazem będzie musiał też spłacać kontrybucyę wojenną. W ta kim razie potrzebne na to pieniądze rząd spróbuje wymusić z narodów pod bitych, jako z prowincyj bogatszych, z których i dotąd czerpał przeważną część sWoich dochodów. Ciężar zatem tego pokoju zwaliłby się przeważnie na nasz kraj, na Polskę. Siłą bagnetu rząd mógł by zmusić naród do płacenia podatków, ale wkrótce doprowadziłby do ruiny i tak w większej części zniszczony już kraj, a naród doprowadzony do ostateczno ści, do rozpaczy, będzie musiał wreszcie chwycić za broń, bez względu na to, czy opór wyjdzie mu na korzyść, czy nie, bo tonący brzytwy się chwyta, a zatem rewolucya prędzej czy później jest nie uniknioną. Możnaby jednak uniknąć krwawej re wolucyi przez nadanie takiej konstytu cyi, jakiej domaga się nąród, a raczej partya rewolucyjna, lecz byłaby to re wolucya bezkrwawa, czyli załatwiona na drodze pokojowej. Jeżeli jednak rząd nie nada konstytucyi takiej, jakiej do maga się naród, to choćby nie przyszło do rewolucyi w Rosyi, to przyjdzie w Polsce, bowiem rewolucyę spowoduje J[łód i nędza, jakie muszą powstać przez wyciskanie podatków na spłacenie dłu gów państwowych. W końcu armia, jaka obecnie znajdu je się w Mandżuryi, po zawarciu poko ju musi wrócić do kraju, a kto wie, czy za swoje wygody, jakie tam ma w Man dżuryi, nie zechce się pomścić na rzą dzie. Tłumić zatem rewolucyę i wymyślać na socyalistów, to znaczy tyle co szko dzić samemu sobie. Kto chce tłumić re wolucyę, ten powinien wszelkiemi siłami dopomagać Rosyi do zwycięstwa nad Ja ponią, bo to tylko jedyny środek przeciw rewolucyi. Ze zwycięstwo Rosyi nad Japonią mogłoby zapobiedz rewolucyi to mógł ka żdy przewidzieć wpierw nawet nim wojna wybuchła ale my, Polacy, nie ży czymy Rosyi zwycięstwa, raz dlatego, aby nie ponosić dalej ciężarów tej woj dlatego, aby z upadku Rosyi skorzystać ny, a po drugie i uzyskać wolność, a je żeliby było możebne—to i niepodległość. Dziwnem jednak jest, że ci panowie z Chicago, którzy wysłali rezolucyę do Mikada w imieniu dwóch milionów Po laków, żvcząc mu zwycięstwa, dziś za nic nie chcą słyszeć o rewolucyi. Czyż by tym panom miał sprawiać przy jemność ów ciężar, jaki ma spaść na nasz naród? Chyba, że nie. Prawdopo dobniejszein jest to, że ci panowie nie zastanawiali się nad skutkami wojny. Życzyli Japonii zwycięstwa- ale w du chu myśleli sobie: "Zjesz dyabła, dziku sie! Moskal naleje ci takiego sadła za skórę, że i na wyspach nie usiedzisz." Ze mocno wierzyli ci panowie w potęgę Rosyi, dowodzi choćby to, iż p. Sietni radzki wspomniał w "Zgodzie:" "Na wet po pierwszych zwycięstwach Japoń czyków jeszcze dziewięć dziesiątych wierzyło w ostateczne zwycięstwo Ro syi." Dziś Japończyk to już nie dzikus, ale każdy nawet japoński inwalid to "powaga naukowa." Największa pora, by i nasze "powagi naukowe" zastanowiły się nad skutka mi pokoju i nad wybuchem przyszłej rewolucyi i ostatecznie wypowiedziały swoje zdanie—bez wymyślań. P. Ii. Wojny w XIX wieku. Z okazy i obecnej wojny rosyjsko-ja pońskiej warto przytoczyć kilka dat z większych wojen XIX stulecia, mogących ułatwić drogą porównawczą utworzenie sobie wyobrażenia o rozmiarach wojny obecnej: Ilość wojska na teatrze wojny: W ro ku 1812: Francuzi 442.000 ludzi i 1.200 dział (pod Berezyną już tylko 68.000) Rosyanie 220.000 ludzi 940 dział. W woj nie 1866 roku: Austria 512.000 ludzi i 1024 dział Prusy i Włochy 550 000 ludzi i 1368 dział.—W wojnie 1870-71: Niemcy 630.000 ludzi i 1.742 dział Francuzi 600.000 ludzi i 1.000 dział. Ilość wojska w pojedyńczych bitwach lądowych: Lipsk 16 do 18 października 1813 razem 472.000 ludzi i 2.000 dział.— Grochów dnia 25 lutego 1831 razem 127.000 ludzi i 370 dział (z tego Rosyanie 72.000 ludzi i 250 dział. Polacy 55.000 ludzi i 120 dział).—Koeniggraetz dnia 3 lipca 1866 436.000 ludzi i 1.550 dział. St. Privat dnia 18 sierpnia 1870 300.000 lu dzi i 1.250 dział. Straty w pojedyńczych bitwach lądo wych: Lipsk: Zjednoczone państwa stra ciły 48.000 zabitych i ranionych, 5.000 zaginionych razem 54.000 ludzi straty czyli 17 pro. Francuzi 45.000 zabitych i ranionych 15.000 w niewoli, 325 armat razem-60.000 ludzi straty czyli 34 pre. Grochów: Rosyanie 9 400 zabitych i ra nionych czyli 13 pre. Polacy 12.000 zabi tych i ranionych czyli 21 pre.—Koenig graetz: Prusacy 9.000 zabitych i ranio nych czyli i pre. Austryacy 24.000 zabi tych i rannych, 20.000 w niewoli i zagi nionych, 187 armat, razem 44.000 ludzi straty, czyli 20 pre.—St. Privat: Niemcy 20.000 zabitych i ranionych, czyli 10 pre. Francuzi 8 000 zabitych i rannych, 4.000 w niewolli, razem 12.000 ludzi straty, czyli 10 pre.. Bitwy morskie: Trafalgar 21 paździer nika 1805: Anglicy posiadali 27 okrętów wojennych, żaden niestracony, 2 500 lu dzi straty. Francuzi 33 okrętów wojen nych, z tego 19 zatonęło, 4 po bitwie wzięte 7.000 straty w ludziach.—Lissa, 20 lipca 1866: Austryacy 27 okrętów wo jennych, żaden niestracony, 170 ludzi za bitych i rannych. Włosi 34 okrętów wo jennych, z tego 2 zatonęło, niezdolny do walki, 860 ludzi straty. Oblężenia: Sebastopol od 9 październi ka 1854 do 8 września 1855: Rosyanie 75.000 ludzki 1147 dział. Zjednoczeni 170.000 ludzi i 814 dział.—Strassburg od 13 sierpnia do 27 września 1870: Niemcy 40.000 ludzi i 168 dział oblężniczych o prócz polowych. Francuzi 23.000 ludzi i 400 dział wo?óIe. Największa objętość obszaru wojny: Rok 1812—450.000 kilometrów kwadrato wych. Napoleon zrobił z nad Wisły do Moskwy 1500 kilometrów drogi, przy czem przeciętnie przypada na jeden dzień 20 kilometrów drogi. Inne liczby statystyczne: W rdfcu 1870 71 mieli Niemcy w lazaretach polnych 300.000 leczących się, pomiędzy tymi 90.000 ranionych 240.000 z nich musiano zwolnić od dalszych obowiązków wojen nych. W szpitalach na tyłach armii było oprócz tego 512.000 słabych. Razem więc w szpitalach leczyło się podczas wojny 812.000 ludzi. Zabitych było tylko 40.000 —Na zdobycz wojenną złożyło się 5500 armat fortecznych, 800.000 strzelb, 100 chorągwi i orłów, 2000 armat polowych i mitraliez.—Wojna ta kosztowała Fran cyę 14 milijardów franków. Największe wiadome straty w ludziach w jednej bitwie pojedyńczych oddziałów są następujące: Rosyanie pod Plewną po jedyncze kompanie75pre. Mars la Tour: Niemcy, 16 pułku piechoty 68 pre. Fran cuzi, 3 pułk grenadierów gwardyi 52 pre. —St. Privat: Pruski batalion strzelców AMERYKA-ECHO Rok XVIII. No. 32. Toledo, Ohio, 12 Sierpnia 1905 r. A. A. Paryski, Red. i Wydawca. ŻEŃSKIE gwardyi 100 proc. oficerów i 44 proc. lu dzi. Stosunki ran od kul karabinowych i pocisków armatnich był następujący: W r. 1866: od kul karabinowych odniosło rany 79 90 proc., od pocisków armatnich 3—16 pre. W r. 1870 1 od kul karabino wych 70 do 91 pre., od pocisków arma tnich 5- 26 procent. Przeciętnie na każdy karabin padło podczas całej kampanii w r. 1866 u Au I stryaków 64 strzałów, w roku 1870 71 u Niemców 56 strzałów. Cyfrę tę trzeba 'jednak ściśle obliczać, bo jeden jedyny korpus (III niemiecki) pod St. Privat spotrzebował sam 1,150.000 strzałów ka rabinowych. Zwykle zostaje zabitych i ranionych o ficerów w stosunku do szeregowców 2 6 pre. Podczas kampanii w r. 1870 71 Niemcy stracili w ranionych i zabitych z całego kompletu armii 24 pre. ofice rów, a tylko 12 pre. ludzi. Stosunek ra nionych do zabitych bywa w bitwach zwykle 3: 1, na czterysta strzałów kara binowych trafia przeciętnie tylko jeden. Jaką ma być kobieta, którą ma się poślubić. Pamiętajcie, że przedewszystkiem hartowanie sił za młodu i wstrzemięźli we życie dodają sił, zdrowia i życia. Na to ważne, żywotne pytanie daje odpowiedź znany przedwcześnie zmarły humorysta Maks O'Rell, w jednej z po zostawionych książeczek: Zeń sie z kobie tą, pisze O'Rell—która jest mniejszą od ciebie. Nie żeń się z taką, która się nie potrafi śmiać serdecznie. Charakter bo wiem osoby można poznać po sposobie, w jaki ona się śmieje. Nie żeń się dalej z kobietą, której śmiech bywa wymu szony. Ożeń się natomiast z kobietą, która rozumie się na żartach, która umie cenić humor i wszystko widzi w różowem świetle. Nie żeń się zaś z kobietą, która wszystko gani, która wyśmiewa^ złośli wie swe przyjaciółki, skoro się one tylko odwrócą żeń się z kobietą, która potrafi znaleźć dobre słowo na obronę ludzi, o czernianych w jej obecności. Ożeń się z filozofką. Gdy idziesz z na rzeczoną do teatru, nie kupiwszy poprze dnio biletów, to ożeń się z nią, gdy ona na wiadomość, że wszystkie miejsca na parterze i na balkonach są rozsprzedane, wesoło i bez przymusu zawoła: "Nic nie szkodzi pójdziemy na galeryę najwa żniejsze, byśmy się rozerwali!" Takie dziewczę, to "miły urwisz szczęśli wym się jest z kobietą, która jest zado woloną, siedząc w tyle ze swym mężem, gdy wtem życiu miejsca lepsze są zaję te. Gdy spotkasz żebraka i chcesz mu dać jałmużnę, to nie żeń się z kobietą, która w tej chwili powie do ciebie: "Może to jaki cygan, który pieniądze w szynku przepije." A gdy ty zrobisz taką uwagę, a ona odpowie: "Niech tam! Ot biedak! Dziś tak zimno, szklanka piwa go roz grzeje,"—to ożeń się z nią. Próbuj się dowiedzieć, jak się twa wy brana rano przy wstawaniu zachowuje, gdy się ją niespodzianie ze słodkiego snu wyrwało. Skoro się ze śmiechem budzi ożeń się z nią. Jeśli jednak oburzy się i z pasyą zawoła:" No! Co to ma znaczyć!'' —to nie żeń się z nią, nie jest ona ani miła ani wesoła. Ta próba jest niezawo dną. Nie żeń się też z kobietą, która ma nienaturalne maniery tak zwanego "do brego towarzystwa." Młode dziewczę, które swój uśmiech chowa dla obcych, a swoich raczy skwaszoną miną, nie jest stworzone do pożycia małżeńskiego. Jak długo ty jesteś tylko "przyszłym" tej damy, będzie się zapewne z tobą obcho dzić bardzo ostro żnie. Bo czyż nie je steś jeszcze obcym? Lecz możesz być pe wnym, że z chwilą, gdy zostanie twą żo ną, będzie cię tra ktowała, jak gdybyś należał do jej fami lii. y o w i e z i s z jaką kobietę, a ona każe ci czekać pół godziny, aby ci się sprezentować w toa lecie nienagannej nie żeń się z nią. Jeśli jednak wyjdzie zaraz, tak jak stoi, bez nadzwyczajnej fryzury, w sukni do mowej, to jest to dziewczę "sans fa con, "dziewczę prak tyczne żeń się z nią, zwłaszcza, jeśli się nie usprawiedliwia zbyt długo, iż wyszła w negliżu. Ożeń się z panien ką, która swemu oj cu robi papierosy lub fajkę napycha, która się troszczy o o z e k w e o ancelaryi i myśli o tem, co on szczegól nie lubi, która siada mu na kolana, cią gnie go figlarnie za wąsy lub za uszy i daje mu pieszczotliwe imiona. Dziewczę, które flirtuje ze swym ojcem, które nie pozwala niu wyjść, zanim nie obejrzy starannie jego ubrania i nie stwierdzi, że wszystko jest w porządku, które je szczena pożegnanie całusa mu posyła— to dziewczę—powiadam—będzie wzoro wą żoną. Szczęśliwym jest ojciec, który ma taką córkę... szczęśliwym będzie mężczyzna, który ją posiędzie za żonę! Co to jest wścieklizna. Wścieklizna, jest chorobą zakaźną. Występuje najczęściej u psa, jakoteż u zwierząt mu pokrewnych, u wilka i lisa ulegają wściekliźnie jednak także inne zwierzęta, jak konie, bydło, owce, kozy, koty, drób itp. Chorobie tej uledz może też i człowiek. Ze względu na nieustanne obcowanie z człowiekiem, wścieklizna u psa jest dla człowieka szczególniej niebiezpieczna. Wścieklizna u psów, niesłusznie także "wodowstrętem" zwana, szerzy się tyl ko przez pokąsanie zdrowych zwierząt przez wściekłe zwierzęta, z innych po wodów sam przez się pies nigdy nie mo że zachorować na wściekliznę. Jeden cho ry pies może przez pokąsanie zaszczepić wściekliznę wielu psom lub innym zwie rzętom. Każdy pies pokąsany przez psa wście kłego może uledz wściekliźnie, niesłu sznem jest zatem twierdzenie, jakoby niektóre gatunki psów, samic, lub psy operowane, nie ulegały tej chorobie. Jad wścieklizny znajduje się w ślinie chorego zwierzęcia i przy ukąszeniu lub też tylko nieznacznem podrapaniu, może wraz ze śliną dostać się przez ranę do organizmu zdrowego zwierzęcia, lub człowieka. Po upływie pewnego czasu, po kilku tygodniach, a czasem po roku dopiero—występuje wybuch choroby. Z objawów wścieklizny u psa najwa żniejsze są następujące: Najczęściej psy już w początkach choro by tracą apetyt, stają się ponurymi, mru kliwymi, często niezwykle złośliwymi, są przy tem obojętne i nieposłuszne, kry ją się po kątach, następnie znikają z do mu—jednak po kilkugodzinnej nie obe cności nieraz wracają dobrowolnie do do mu. Takie początkowe objawy choroby trwają zazwyczaj kilka dni, poczem cho re psy przestają zupełnie przyjmować pożywienie, a natomiast gryzą chętnie i połykają zupełnie nieujadalne przed mioty, jak słomę, drzewo, skórę,kamyki itp. Wówczas pojawia się też u psów nie zwykła chęć kąsania, zwracają się naj pierw na inne zwierzęta, następnie na osoby nieznane, a w końcu na znane so bie osoby i na własnego pana. W dalszem przebiegu choroby występuje porażenie mięśni do żucia, wskutek czego zwisa dolna szczęka i pies nie zamyka pyska. Wówczas pies toczy pianę z pyska. Nie słusznem jest twierdzenie, że nie może pić wody i innych płynów. Nieprawdzi wem jest również twierdzenie, że wście kły pies biegnie zawsze prosto przed sie bie, wsunąwszy ogon między tylne łapy. Po upływie kilku dni od czasu pojawie nia się pierwszych objawów choroby, wy stępu je u psa osłabienie w krzyżach, pies zaczyna chwiać się na tylnych ła pach, a w końcu występuje zupełne po rażenie i pies ginie. Prawie zawsze wy stępuje u wściekłego psa zmiana głosu przy szczekaniu głos staje się szorst kim, chrapliwym, a szczekanie staje się podobnem do wycia przez to, że pies nie szczeka jak zwykle głosem ostro urywa nym, lecz długo wytrzymuje jeden ton i kończy go wysokim dźwiękiem. Psy chore na wściekliznę chudną nader szyb ko. Rozpoznanie wścieklizny nie jest rze czą łatwą, dlatego też powinien każdy Precz z obłudą! Naprzód z wolą ludni właściciel psa zawezwać bezzwłocznie ra dy weterynarza, ilekroć zauważy u psa jakieś chorobowe oznaki, zwłaszcza w czasie, gdy w okolicy były stwierdzone przypadki wścieklizny. Weterynarz w każdym wypadku uzasadnionego podej rzenia o wściekliznę odeśle psa do aka demii weterynaryi, gdzie pies ten zosta nie poddanym ściśle naukowej obserwa cyi. Nie wszyscy ludzie pokąsani przez psa wściekłego, zapadają na tę chorobę nie ma jednak żadnych oznak, po których możnaby poznać, czy wszczepiony przy pokąsaniu zarazek wywoła chorobę, lub też jej nie wywoła. Wiemy z doświadcze nia, że pokąsania są tem niebezpieczniej sze, im są głębsze i zadane rany rozleglej sze. jednak rany silnie krwawiące są mniej niebezpieczne, dlatego, że upły wająca z rany krew, wyrzucić z niej może zarazem i zarazek wścieklizny. Szczególnie niebezpieczne są zawsze ra ny twarzy. Rany powstałe wskutek po drapania pazurami są równie niebezpie czne jak rany powstałe przez kąsanie— skoro tylko dostanie się do nich zarazek, tkwiący w ślinie zwierzęcia. Pierwsza pomoc, której potrzebuje człowiek pokąsany przez psa wściekłego polega przedewszystkiem na o ile możno cśi bezzwłocznem wypaleniu ran zapo mocą gorącego żelaza, lub też, przez pę dzlowanie rany stężonym kwasem sale trzanym lub solnym. YVysysanie rany u stami jest niebiezpieczne dla osoby udzie lającej tej pomocy pokąsanemu, możliwe jest bowiem zarażenie się wścieklizną przez małe nieraz ranki na wargach lub w jamie ustnej. Jako najskuteczniejszy środek, mogący zapobiedz wybuchowi wścieklizny u o sób pokąsanych przez wściekłe psy poda je nam nauka ochronne szczepienie po dług metody Pasteura. J\ L'i•:: /ń*ki Dalej bracia do bolała! Dalej bracia do bułata, Wszak nam dzisiaj tylko żyć! Pokażemy, że Sarmata Umie jeszcze wolnym być. Długo spała Polska święta, Długo biały orzeł spał Lecz sie ocknął—i pamięta, Ze on kiedyś wolność miał. Śmiałem skrzydłem on poleci Przez szczęk szabel i kul grad. Za nim, za nim polskie dzieci, Tylko w zgodzie za nim w ślad. Będziem rąbać, będziem siekać, Jak nam miły Bóg i kraj! Dalej bracia, a nie zwlekać, Z naszej Polski zrobim raj! Już złodzieje i tyrany Na piekielny poszli brzeg I Moskalom zaprzedany, Ziemię gryzie zdrajca szpieg. W szlachetnej młodzieży żyle Staropolska płynie krew, Ufność bracia w naszej sile, A wolności wzrośnie krzew. Wiwat Gwardya Narodowa, Wojsko polskie tobie cześć! Bądź gotowa, bądź gotowa Za Ojczyznę życie nieść! Dalej bracia do bułata, Wszak nam dzisiaj tylko żyć, Pokażemy, że Sarmata Umie jeszcze wolnym być. Rajnold Suchodolski Z szewca ksiądz świątobliwy. Siedm mil za Krakowem nad granicą Slązka leży miasteczko Sławków, słynne niegdyś kopalniami ołowiu. W tem mie ście urodził się Swiętosław. Rodzice jego byli ubodzy mieszczanie, ale zdobiła ich wielka pobożność i pracowitość, dla tego też zaszczepili te cnoty w sercu syna. Mimo ubóstwa oddali oni młodziuchnego Swiętosława do szkółki, aby się nauczył najpotrzebniejszych języków i nauk. U czył się dobrze chłopiec, ale cóż, kiedy w niedługim czasie umarli rodzice. Cię żka ta klęska dla dziecka, które wcze śnie utraci ojca i matkę. Doświadczył te go Swiętosław, gdyż krewni odebrali go ze szkół i przeznaczyli, by się wyuczył rzemiosła szewskiego. Swiętosław, nie opierając się wcale, przykładał się pilnie, aby się wykierować na dobrego szewca. Był posłusznym majstrowi i jego żonie, a tak był pokorny, że choć odebrał nie zasłużoną naganę milczał, okazując za wsze twarz pogodną. Wyuczywszy się dokładnie szewstwa, pracował usilnie przez cały dzień na utrzymanie, a więk szą część nocy spędzał na modlitwie. Dla siebie potrzebował bardzo mało, dla tego mógł z swego zarobku wspierać ubogich. Uzyskał taką łaskę u Boga, że widział razu pewnego S. Stanisława, biskupa o toczonego kapłanami i pobożnymi ludź mi. Swiętosław, czując w sobie powoła nie do duchownego zawodu, sprzedał co miał, a rozdawszy pieniądze ubogim, u dał się do Krakowa, a choć był już doro słym, zaczął się uczyć na nowo w szkole. \n\n SEMINARY I'M LWOWIE.