Newspaper Page Text
DZIENNIK CHICAGOSKI jiemo polityczne, poswiącone Interesom Polaków w Sianach Zjednoczonych Ameryki Półn. Wychodzi codziennie z wyjątkiem nie dziel i świąt uroczystych. Za ogłoszenia i za artykuły pod na główki m „nadesłane" Redakcya „Dzien nika Chicagoskiego'* nie bierze odpowie dzialności. PRZEDPŁATA WYNOSI: rocznie $3.00; miesięcznie f0.25; Cena pojedynczego numeru lc. W 3rćLa.wc3r: Spółka Nakład. Wydawn. Polsk. w Chicago, Illinois. Ks. J. Radziejewski, Prezes. Ob. W. Jendrzejek, kasyer. Ob. B. Klarkowski, sekretarz. Ks. Fr. Gordon, zarządca. Wszelkie listy i korespondencje uprasza się przesyłać pod adresem: Dziennik Chicagoski 141 & 143 W. Division st., Chicago, 111. Wszelkie przesyłki pieniężne na leży posyłać do zarządcy pod adre sem: Rey. Fr. Gordon 141 & 143 W. Division Street Chicago, Ul. Obchody stuletniej ro cznicy w Europie. 3 Maj we Lwowie. (Ciąg dalszy.) Ostatnią część pochodu o twierał Zbór izraelicki, za któ rym szli bardzo liczni członko wie żydowskiego stowarzysze nia rzemieślników „Jad Cha rusim", deputacya Towarzy stwa „Shomer Israel", wreszcie stowarzyszenia przemysłowe krawców, bednarzy, szewców, siodlarzy, malarzy i lakierni ków, kelnerów, kowali, stola rzy, piekarzy, ślusarzy zło tników z cechowymi sztanda rami. Ogodz. 9. pochód wkroczył do świątyni. Honorowe miejsca w presbiteryum zajęli: marsza łek ks. Sanguszko i Wydział krajowy, posłowie do sejmu i Rady państwa, dygnitarze władz i senat politechnik, pre zydium komitetu krajowego, lwowska Rada miejska i towa rzystwo strzeleckie. W nawie zasiedli łauki: Członkowie lwowskiej Rady powiatowej, Towarzystwo gospodarcze, u rzędnicy zakładu im. Ossoliń skich, Towarzystwo kredytowe ziemskie* Izba adwokatów, Izba notarialna, Izba handlo wa i Izba rękodzielnicza. Po między ławkami stanęli wło ścianie. Mszę celebrował ks. infułat Zabłocki, gdyż ani arcb. Mo rawski ani bp. Puzyna z po wodu choroby nie mogli wziąć udziału w uroczystości. W czasie nabożeństwa, chór „Lu tni" pod kierownictwem Hen ryka Jareckiego wykonał mszę Kurpińskiego. Kazanie miał ks. Kamiński. Słowami ewangielii: „Ten jest dzień, który uczynił Pan, ra dujmy się i weselmy w nim," rozpoczął je i podniósł moralną łączność między rocznicą kon stytucyi majowej, świętem Znalezienia krzyża Św. i uro czystością Bogarodzicy Królo wej Polski, które w tym roku w jednym dniu się zeszły, na stępnie udowadniał, że patry otyzm i praca nad odrodzeniem Polski mogą wydać owoce, tylko gdy będą prowadzone w duchu katolickim. Młodzież lwowska wystąpiła z sztandarem, który otrzymała w darze od pań naszych. Pię kny sztandar ten jest uszyty z ciężkiego amarantowego ada maszku, na którym wyszyty jest srebrny orzeł z napisem. „Wzleć biały orlę wzleć." Dru ga strona sztandaru, podbita białym atłasem nosi wyszyte złotem godło krzyża i słowa: „Boże zbaw Polskę." Dla upamiętnienia chwili 100 rocznicy: konstytucyi 3 maja sztandar ten zostanie we środę ofiarowany muzeum im. Ossolińskich wraz z pergami nowym dyplomem, rozpoczy nającym się od słów „My mło dzież polskau...., w którym jest zawarty akt darowizny i wzmianka o powodach jej. W tym samym czasie odpra wione zostały nabożeństwa i we wszystkich innych kościo łach. Najgłębsze wrażenie wywarło nabożeństwo w ko ściele ormiańskim. Tu bowiem w pięknie przyozdobionej ka tedrze celebrował mszę św. sam ks. arcybiskup Issakowicz, któ | rema, nie tak, jak ks. Moraw skiemu i Puzynie, zdrowie po zwoliło nie usunąć się od uro czystości. Patryotyczne kazanie ks. dr. Siemieńskiego, i piękne śpiewy dopełniły podniosłego wrażenia. Śpiewami, złożonemi z utworów Moniuszki, Troschla i Rossiniego kierował dyrektor p. Wszelaczyński, a brali w nich udział pani Listowska Marya, dr. Kicki i p. Alfred Melbachowski. Równocześnie odprawione zostało uroczyste nabożeństwo w tempi u postępowej gminy izraelickiej na Żółkiewskiem, w którein wzięli udział zbór izraelicki, „Jad Charuzim", izraeliccy członkowie rady miejskiej i izby handlowej i i. Podczas nabożeństwa rozdano uczestnikom przedruk broszu ry, zawierającej hymn dzięk czynny, śpiewany przez żydów polskich we wszystkich syna gogach rzeczypospolitej pol skiej na dniu 3 maja 1792, jako pierwszej rocznicy uchwalenia wiekopomnej konstytucyi 3 maja. Hymn ten drukowany jest w czterech językach: he brajskim, polskim, niemieckim i francuskim, a wj dostano go z biblioteki Wróblewskiej, bę dącej własnością Stanisława hr. Tarnowskiego ze Śniatyn ki, który wypożyczył broszurę dla uskutecznienia przedruku. Pochód na ulice Trzeciego Maja. W miarę jak nabożeństwa dobiegały końca tłumy dą żyły na ulicę Trzeciego maja. Po skończonem nabożeństwie w archikatedrze rz. kat. pochód z uderzeniem godz. 12 wyru szył w porządku tym samym, w jakim przybył był do ko ścioła i ulicami Karola Lu dwika, Jagiellońską, wkroczył na ul. 3 Maja. Ulice te, któremi pochód przechodził, otaczały wszędzie zwarte szeregi publiczności przypatrującej się pochodowi, który robił zaiste imponujące wrażenie. Przed łukiem tryumfalnym, który wieńcem otoczyli ucznio wie szkół miejskich ludowych, oczekiwała na pochód Harmo nia i witała przybywających melodyami narodowemi. Zwolna, gdy pochód cały już przybył przed łuk tryumfalny i wszystkie jego grupy przede filowały przed apoteozą kon stytucji, zaczęto się rozchodzić. Jak dotąd wszystko, tak i ro zejście odbyło się w najwięk szym porządku, pomimo tylu tysięcznych tłumów. Wiersz Kornela Ujejskiego. O dniu uroczystej sławy I budzącej się otuchy, Dniu, w którym zwiedzają duchy Dawne ojczyste dzierżawy — Strać nam z dusz zwątpibnia kamień Na białą jutrznię nam zamień Długą — czarną — noc. W tobie moc W tobie ukrytych promieni włócznie.. O! lećcie zwiastuune gońce, I niech wasz rzut nie spocznie, Aż wstanie słońce! * * * Lekarze naszych dusz, narodu opie [kuni, Zejdźcie z tych szczytów, Gdzie nie ma żadnych burz, gdzie [świetli się pogoda vV ciszy błękitów. Pola orężnych walk, stolice waszej [chwały, Obrad siedziby: Ścieżki tułaczych mąk, podszubitni [czne groby, Kopalni szyby. Gdzie wsiąkła wasza krew, tryumfów [biły dzwony, Sięgały prawa, Gdzie później drżał wasz jęk, przed [zgon a skąd modlitwa Szła w niebo łzawa; To wszystko zwiedźcie dziś, uczucia [swe sprawdźcie. Do jednej treści, I wlejcie nam do st-rc, dla martwych [ten ożywczy Kordyał boleści! Bo w roju różnych klęsk zabójczą [tylko jest Hańba niewoli, I już ten nic nie wart, w zatratę pój dzie wnet, Kto ją przeboli! Synowie stu pokoleń Wielkiej przyszłości dziedzice, Z nędz mnogich do wyzwoleń, W sobie znajdziecie skarbnicę. Boga na pomoc weźcie Ducha podnieście! Co stracone do zdobycia! Ale oprócz łaski nieba Wiary trzeba! Pracy — spójni — walki — życia! Nie trwóżcie się tajnią losu: W burzach, co świat odradzają Pognębieni zwyciężają — Pysznym strata, małym zysk. Z przedwiecznego idzie głosu Słowo: Stań się.... Grzmot i błysk — I światłość wstaje z chaosu! (Dokończenie nastąpi.) Z Warszawy piszą do „Dziennika Poznań skiego" dnia 4go maja. A zatem odbyły się wczoraj zapowiedziane od kilku tygo dni manifestacye. Będę się starał opisać wam je jak naj dokładniej, bo prawie wszę dzie znalazłem się przypad kiem obecnym, chociaż z góry zaznaczam, że nie jako mani festant, lecz jako wasz spra wozdawca. Uważałem sobie za obowiązek sprawdzić, o ile możności, wszystko na miej scu. Ci, co zamierzali, pomimo odradzania ludzi poważniej szych, demonstracyami, zama nifestować swój patryolyzm w dniu setnej rocznicy Konsty tucyi Trzeciego Maja, wydali hasło, aby zebrać się jak naj liczniej w kościele farnym, a później w ogrodzie botani cznym, gdzie się znajdują szczątki kaplicy, postawionej na pamiątkę Konstytucyi Trze ciego Maja. Liczba osób zgromadzonych na sumie u fary, nie przechodziła zwykłej normy niedzielnych uczestni ków nabożeństwa. Spostrze żono atoli pomiędzy obecnymi wielu studentów, którzy nie należą zresztą do pilnych fre kwentantów nabożeństw ko ścielnych. Po nabożeństwie wyruszyło około 60 studentów przez Kra kowskie Przedmieście, Nowy Świat i Aleje Ujazdowskie, a więc przez główne ulice i zara zem najkrótszą drogą do o grodu botanicznego. Ulice były niezwykle puste, bo pra wie wszyscy mieszkańcy, na leżący do klas zamożniejszych, jL^OTuścili wcale mieszkaj Studenci szli gromadą, ale nie zbyt gęsto i ściśnięci. Na ulicach* wojska nie było, a chociaż oberpolicmajster w ostatnich dziesięciu dniach dwukrotnie ogłaszał, iż nie wolno zbierać się na ulicy w większej liczbie, ponieważ ruch na tem cierpi, policya pochodo wi studentów, do którego się zresztą nikt z publiczności nie przyłączył, żadnych przeszkód nie stawiała. Studenci tedy poszli do ogrodu botanicznego, z odkry temi głowami obeszli naokoło szczątki kapliczki i powrócili przez aleje Ujazdowskie do placu Trzech Krzyży, na któ rym rozeszli się w różne stro ny Zaznaczyć warto, że coro cznie w dniu 3 maja około szczątków kaplicy w ogrodzie botanicznym stoi warta, (oczy wiście nie dla oddania honoru miejscu pamiątkowemu), zło żona z trzech żandarmów. Wczoraj patrolował tam tylko 1 pol icy ant. Wiedziano o tem, że nad wieczorem ma znowu wiele osób przybyć do ogrodu bota nicznego. Jakoż istotnie oko ło godziny pół do 7 nagle do syć gęsty tłum zebrał się w alei Ujazdowskiej, około o grodu botanicznego. Wszyscy jednakże zachowywali się spo kojnie i przez policyą, już co kolwiek liczniej zebraną, wca le nie byli nagabywani. Pu bliczność, złożona z kilkuset osób, weszła parami do bota nicznego ogrodu, gdzie tym czasem przybył także, miano wany onegdaj jenerałem, ober policmajster Kleigels w asy stencyi jednego komisarza po licyi. — I tu publiczność za chowy wała się zresztą zupełnie spokojnie; tylko wszyscy prze chodząc około szczątków ka plicy zdejmowali czapki i ka pelusze. To też p. Kleigels, którego znające go osoby na wet witały, niemej tej demon - stracyi przypatrywał się zu pełnie spokojnie, odzywając się tylko od czasu do czasu: razajdites gospoda (rozejdźcie się panowie). Do większej grapy, przechodzącej razem, miał tylko powiedzieć: Gospo da, eta progulha dla was weś ma nieudobna (panowie, ten spacer dla was niestosowny). Po godzinie wpół do 8 pu bliczność opuściła ogród Bo taniczny i tłumnie zaczęła wra cać ku miastu. Prawda, że co niedzielę, gdy dzieli jest po godny, liczne tłumy zalegają aleję Ujazdowską, Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście. "Wczoraj było stosunkowo pu sto na tych ulicach, a więc tłum, ciągnący już zwartym pochodem do ogrodu Botani cznego, tem bardziej się od znaczał. I tu jednakże poli cya żadnych nie stawiała prze szkód, a wojska na ulicy nie było widać, chociaż liczba uczestników pochodu docho dziła może tysiąca, później nawet dwóch tysięcy osób. Gdy pochód zbliżył się do zamku królewskiego (w któ rym, jak wiadomo, mieszka jenerał Hurko), z zamku wy szedł znów oberpolicmajster Kleigels, któiy widocznie po dążył tam z Botanicznego ogrodu, w asystencyi jednego komisarza i stanąwszy przed tymi, którzy stanowili czoło pochodu, zapytał, czego chcą. Grdy nie było żadnej odpowie dzi, zawołał głośno po rosyj sku, wzywając do rozejścia się w różne strony i ostrzegając, że w zamku jest wojsko. Istotnie w jednej chwili tłum się rozdzielił, tak, iż po zostały tylko grupy, spaceru jące po ulicy, które rozeszły się w różne ulice, przytykające do zamku. Sądziłem, że na tem zakoń czyła się manifestącya; uda łem się więc do domu, aby na tychmiast wam zdać z niej sprawę, gdy po godzinie lOtej wpadł do mnie znajomy z wiadomością, że na placu Sa skim i Teatralnym jest pełno wojska, że kozacy rozpędzają tłumy nahajkami, a w ogrodzie Saskim odbywają się liczne aresztowania. — Udałem się więc na miejsce, aby się nao cznie przekonać o tem, co się dzieje. Na placu Saskim woj ska już nie zastałem, ale z opowiadań wnioskuję, że pe wna część osób, które znajdo wały się w pochodzie do zam ku królewskiego, zwróciła się ku placowi Saskiemu, a może i ku ogrodowi. Ponieważ policya była prze konaną, że osławionemu po mnikowi na placu Saskim grozi niebezpieczeństwo, więc zdaje się, że tam istotnie ze brano cokolwiek wojska. Do kładnych szczegółów, co się tam działo, atoli w tej chwili wam jeszcze podać niemogę. Faktem jest, że około godziny 10 kozacy istotnie weszli do akcyi, że zamknięto ogród Sa ski, do którego weszła pewna liczba osób, uczestniczących w pochodzie i że do godziny 11 policya w połączeniu zżandar meryą przedsięwzięła bardzo dużo aresztowań. Na własne oczy widziałem dwie partye aresztowanych, prowadzone przez policyą. Mogło ich być około 30. Z innych stron sły szę, że ma być aresztowanych około 100 osób, jeszcze inni podają liczbę aresztowanych na kilkaset. Faktem jest, że policya aresztowała bardzo wielu studentów, ale nie z po chodu, ani na ulicy — lecz dzisiejszej nocy, gdy wracali do domu. Mam do tej pory już wiadomość, zupełnie auten tyczną, o trzech podobnych wy padkach. W ogóle przyznać trzeba, że manifestanci zachowywali się poważnie i spokojnie; były chwile, naprzykład w ogrodzie botanicznym, w których na strój był bardzo uroczysty. Ale z drugiej strony i policyi nie można odmówić taktn. Chociaż 7000 wojska było przygoto wanych i czekało tylko rozka zu, aby wystąpić na ulicę, zrobiono bardzo mądrze, nie pokazując go wcale. Policyi było o mało co więcej jakzwy kle na ulicach — manifestują cych nie zaczepiano, a areszto wania przedsięwzięto dopiero późnym wieczorem. Pomiędzy aresztowanymi mają się znaj dować studenci Rosy anie. Jednę nietaktowność popeł niła dziś policya. Gdy rano, na majowem nabożeństwie za intonowano suplikacye, obecny policyant zaczął wołać: „nie Izid" (nie wolno). Wtedy ksiądz od ołtarza obrócił się, dając znak, aby nie śpiewano dalej i zaintonował wtedy*: „Gwiazdo morza." Ograniczam się dziś na tych d alsze szczegóły prześlę Das tę* pną pocztą. »>ii» WIADOMOŚCI MIEJSCOWE. W sprawie wystawy. Dyrektor generalny wysta wy Davi9 ułożył i wydał prze pisy dla wystawców zagra nicznych stosownie do uchwa ły kongresu z 25 kwietnia 1890, i z polecenia komisyi wystawowej. Przepisy te podamy w do 8łownem tłómaczeniu w nu merze Poniedziałkowym, pe wni, że mogą się przydać wie lu z naszych Czytelników, zwłaszcza w Europie. W Niemczech, Austryi,Hol landyi i Szwecyi zajmują się żywo wystawą i dzienniki w owych państwach częste za wierają opisy o mieście Chica go i o projekcie wystawy. Komisarz dla Indyj Zacho dnich, Fred. A. Ober, donosi, że i tam agitacya żywo się pro wadzi. Poseł amerykański w Bom bay w Indyach Wschodnich, Henry Ballantine, przybył wczoraj i radził panu Daviso wi, by aranżowano wystawę wschodnią, i ażeby wysłać ko goś do Indyj Wschudnich, któ ryby był zaopatrzony w dosta teczne środki pieniężne do agi towania. Wystawa indyjska z wielbłądami, zaprzęgami ba wolemi, pogromcami wężów, i t. p. byłaby wielce zajmującą. Z Chicago do Anglii. W kołach marynarki zajmu ją się wielce planem utworze nia komunikacyi okrętowej pomiędzy Chicago a Milford Haven na wybrzeża południo wej Walii, celem przewożenia towarów. Myśl tę powziął pe wien syndykat angielski, któ ry nosi nazwę „Atlantic and Great Lakes Navigation and Trading Syndicate". Od ki| ku dni w Chiago znajduje się wysłannnik tego syndykatu, ażeby agitować pomiędzy tu tejszymi właścicielami okrę tów, jakoteź właścicielami rze zalni i t. p. Zamiarem syn dykatu jest utworzyć akcyjne towarzystwo z kapitałem za kładowym wynoszącym milion funtów sterlingów lub 5 milio nów dolarów, a następnie wy budować 10 okrętów przezna czonych do tej komunikacyi. Z tych akcyj około piąta część ma w Ameryce znaleść odbior ców, reszta w Anglii. Liczą na współudział tutejszych wła ścicieli rzezalni, którym przy zna się o wiele tańsze ceny transportu, niż je dotychczas opłacają. Parowce muszą tak być o czy wiście budowane, by mo gły przejeżdżać przez kanał Welland i św. Wawrzyńca. Pięć z nich ma kursować w zi mie między Anglią a Portland, Me., podczas gdy reszta prze zimuje tu, albo w innych por tach. Okręty będą urządzo ne odpowiednio, by mogły mięso przewozić, t. j. będą za opatrzone w stosowne lodo wnie. Odległość od Chicago do Milford Haven via Montreal i Kingston, wynosi 4420 mil i sądzą, że okręty będą mogły odbyć tę podróż, wliczając przestanki w Toronto, Cleve land, * Toledo, Detroit i Mil waukee w 15 do 16 dniaeh. Dobry połów. We środę rano detektyw