Newspaper Page Text
DZIENNIK CHICACOSK1 .. —— _ H H H H * a wychodzi codziennie z wyjątkiem niedsief M i świąt uroczystych. H fra™" 9K& flg BA gB HH Bjg MM P PRZEDPŁATA DLA STANÓW ZJEDH. M H jH H HL- BEJE |jjjj|||fffi ||i2 S9fp? f|j wynosi rocznie $3.oo; H| B|| JHr jH Hgp| BHffBB GS gSRgA ¥$ miesiącz.$0.25: H B BS Hj H MM H B Pojedynczy Numer lj. M H Bl IM KB Hw 8 dla europy i innych państw |g^ ;.|| ' : JH ^Jg gy H El ^ rocznie $6.00. CHICAGO DAm NEWS (Polish) published daily except sundays and holidays SUBSCRIPTION PRICE FOR THE U. ft yearly S3 .on: monthly $0.25; Single copy lc. FOR EUROPE AND OTHER STATES yearly.... $6.oo. PISMO POLITYCZNE, POŚWIĘCONE INTERESOM POLAKÓW W STANACH ZJEDNOCZONYCH AMERYKI POŁNOCNEJ. Entered. at tłie Chicago, 111. IFost Offi.ce as second, class matter. No 170. Wtorek, dnia 2T Lipca 1891 r. Rok IŁ Telegramy Zagraniczne: Przyjęcie komisarzy wystawy Chicagoskiej w Londynie. Poseł niemiecki w Paryżu lir. Muenster chce rezygnować. Pożar w Hiszpania. Niemcy. Berlin, 20 lipca. Poseł niemiecki w Paryżu, hr. Muenster, prosił ponownie o dymisją. Położenie posła niemieckiego we Francyi jest nader nieprzyjemne. Hr. Muenster napotyka przy speł nianiu swych obowiązków urzędowych na rozmaite tru dności przez niegrzeczne pyta nia w sprawie paszportów w zabranych prowincyach i tym podobne rzeczy. Cesarz je dnak nie chce przyjąć dymisyi. Berlin, 20 lipca. Sędziowie międzyrarodowej komisy i wystawy sztuk pię knych przeznaczyli wielkie złote medale amerykańskim ar tystom Forbes, Stanhope, Shan noh i Mac Ewen. Także i ar chitekt amerykański Water house otrzymał złoty medal. Amerykańscy malarze Stewart Bidgam i Story i angielscy ar tyści Petlie i Stone dostali ma łe złote medale. Berlin, 20 lipca. „Koelnische Zeitung" dono si, że G-ossler zamianowany zo stał prezydentem Prus Zacho dnich a hr. Stolberg Werni gerode prezydentem Prus Wschodnich. Francy a. Pciryz, 20 lipca. Przybyli tu z Chicago P. D. Armour wraz z żoną. Paryż, 20 lipca. Skończył się strajk kolejo wy. Większa część ludzi ob jęła napowrót swoje zatrudnie nie. Wojsko strzeże jeszcze niektóre dworce kolejowe i warsztaty. Paryż, 20 lipca. W sprawie zniesienia zaka zu przywozu mięsa wieprzo wego z Ameryki nic jeszcze stanowczego nie zarządzono, bo uchwałę Izby posłów w tej sprawie przedłożono do za twierdzenia senatowi zeszłej - soboty; tenże jednak zamknął swe posiedzenia, zanim sprawa ta przyszła na porządek dzien n7* Pciryz, 20 lipca. Ex-cesarz Brazylii, Don Pe dro, leży bardzo chory w Yi ety. Wielka Brytania. Londyn, 20 lipca. „Council of arts" przyjmo wał dzisiaj delegatów wystawy Chicagoskiej Butterworth'a, Handy u Bnllock'a, którym towarzyszył komisarz MacCor mick. Po uczcie wniósł Sir Richard Webster toast na cześć komisarzy i na powodzenie wystawy. Powiedział on, że uczynią wszystko ze swej stro ny, aby się przyczyni C' do po wodzenia wystawy i myśli, że ich praca uwieńczoną będzie pomyślnym skutkiem. Londyn, 20 lipca. „Times41 podaje następujący przegląd żniw tegorocznych: W Rosyi jest nieurodzaj, lu dność wiejska cierpi niedosta tek, i nie ma nadziei na pole pszenie bytu. W Indy ach jest również smutno. W wielkiej części kraju panuje głód. Naj więcej ucierpiały Madras, Radczputana i Puuganur. W Bengalii panuje ogromna po sucha i wszyscy oczekują z upragnieniem deszczu. Tylko w Bombay spodziewają się dobrego żniwa. W Ameryce jest obfity urodzaj. Z powodu nieurodzaju w Indyach i w Rosyi byłoby bardzo pożąda nem, aby żniwo w Anglii wy- j padło pomyślnie. W ogólności nadzieje są dobre. Żniwo bę dzie późne, a ceny zboża wy sokie. Widoki zatem rolników angielskich tego roku są bar dzo dobre. Rosya. Petersburg, 20 lipca. Prześladowanie żydów ustało cokolwiek. Odłożono rozkaz wydalenia z tego miasta rze mieślników źydowskicli na czas nieograniczony, a prasa dostała nakaz do wstrzymywa nia się od wszelkich artykułów tchnących nieprzyjaźnią ku ży dom. Dla floty morza Czarnego przydano jeszcze oddział mary narzy. Budowa czterech okrę tów ma być przyspieszoną. Hiszpania Madryt, 20 lipca. W Jadvaque w prowincyi Quadalajara wybuchł pożar. Zanim go zdołano ugasić, czter dzieści domów padło ofiarą płomieni. Wyspy Samoa. Melbourne, 20 lipca. Donoszą z wysp Samoa, że król Malietoa rozkazał naczel nikowi Mataafa udać się do Apia. Mataafa nie chciał tego •uczynić, mówiąc, że się oba wia, iż go Malietoa każe zam knąć. Tłumy niezadowolonych zgromadziły się około Mataafa i obawiają się napadu na Apia. Władze poczyniły odpowiednie kroki w celu przeszkodzenia temu, a okręt niemiecki „Sper ber" wspiera je w utrzymaniu porządku. Konsulowie: amerykański, angielski i niemiecki ogłosili, O O że wspierają króla Malietoa. Uspokoiło się znowu, a podług ostatnich wiadomości mają złożyć hołd zwolennicy Mataa fa królowi Malitoa. Argentynia Buenos Ayr es, 20 lipca. Dzisiaj po raz pierwszy czytano w Izbie posłów szkic nowego prawa, zmniejszające go cło na cukier, naftę, herba tę, ryż i łój. Chili. Washington, 20 lipca. Pi ezydent Balmaceda wydał nowe rozporządzenia w spra wie zapłaty cła na sprowadzane towary. Telegramy Krajowe, Rozruchy w kopalniach w Brice ville, Tenn. Z powodu ustawy o pracy kry minalistów. S311 senatora związkowego Jones zamordowany. Chicagoski oszust aresztowany w - Washingtonie. Quay rezygnuje. New York, 20. lipca. -Panu CJarkson okazano dziś artykuły w gazetach porań ii) cli, wedle których senator Quay miał powiedzieć, iż zde cydował się zaraz po wybo rach złożyć swój urząd jako przewodniczący re pu))] i kaliskiego komitetu na rodowego. Odpowiedział na to: „Mogę powiedzieć, że to jest prawdą. Zaraz po wybo rach oświadczył senator Quay swoim kolegom w komitecie w\ konawczym, iż życzy sobie złożyć urząd przewodniczące go, że nie, chce załatwiać kło' potliwych zatrudnień komitetu ])ol i tycznego, i że sądzi, iż se nator związkowy nie powinien być przewodniczącym komite tu narodowego lub jakiego kolwiek komitetu. Koledzy jego starali się zmienić jego postanowienie. We 3 lub 4 miesiące ponowił swą rezygna cj ą i znów opierano się temu. Alt stan zdrowia jego nie był zadowalniający i chciał zrzec się swych obowiązków, gdyż prace przewodniczącego takie go komitetu są znaczne, a na wet w czasach najspokojniej szych dziennie nadchodzi około 100 listów, na które trzeba od powiadać. Kiedy stan jego zdrowia się pogorszył, udał się do Florydy i tam rni oświad czył, iż postanowił nieodmien nie urząd swój złożyć." Rozruchy w kopalniach. Nashville, Tenn., 20. lipca. Milicya stanowa otrzymała rozkaz od gubernatora Bucha nan, by wyruszyła do Brice ville, Tenn., dla ochrony za trudnionych tam w kopalniach skazańców. Słychać, że 2000 górników ciągnie ku Briceville i obawiają się zaciętej walki, nim górnicy dopuszczą, by skazańcy zajęli ich miejsca. Nashville, Tenn., 20. lipca. Z Briceville donoszą: Około godz. 11 dzisiaj górnicy z wie lu stronnikami z okolicy oto czyli obóz milicyi stanowej, wojska wraz ze skazańcami, wzięli w niewolę, zaprowadzili ich na dworzec i posłali do Knox vii le najbliższym pocią giem. CH»óz ziia'dow.-if się na ma łej wvzvnie w ZHirłebeniu oto czotiem /e w^rch stron góra mi. Górnicy z przyjaciółmi w liczbie 1200—1500 w czterech party ach wystąpili przeciw czterem oddziałom milicyi. Wysłali do oficera dowodzące go komitet z flagą pokojową. Komitet ten oświadczył naczel-. nikowi, iż górnicy tu przybyli, ażeby skazańców, jeśli to po dobna, oddalić stąd w pokojo wy sposób: jeżeli jednak okaże się potrzeba, uczynią to prze mocą. Oficerowie zebrali się na naradę i zgodzili się na wszelkie żądania. Żołnierzom pozostawiono broń i odprowa dzono ich ze skazańcami do pociągu kolejowego, który ich zawiózł do Knoxville. Około pół do piątej godz. tam wszyscy przybyli. Skazailców umiesz czono w więzieniach, a żołnie rze należący do milicyi stano wej, w liczbie 107 oczekują dalszych rozkazów gubernato ra. Górnicy przyrzekli nie po wracać do Coal Creek. W mieście panuje wielkie rozdrażnienie, a przywódzcy wszelkich partyj politycznych twierdzą, że ustawa musi być przeprowadzoną. Pierwotna syinpatya dla górników zmie niła się w niechęć, gdy popeł nili bezprawia wtedy, kiedy wszystko, co zdołano, uczynio no dTa polepszenia ich losu. Obywatele teraz żądają, by gubernator powołał pod broń całą milicyą stanową i wszel kimi środkami postara! się o przeprowadzenie ustawy. Ro botnicy jednak, których przy wódzcami są ludzie nie należą cy do górników, są obecnie panami sytuacyi, zajęli w po siadanie wszystkie telegrafy i kontrolują je najzupełniej. Kopalnie Coal Creek repre zentują znaczny kapitał nale żący w części do Nowoyorczan; ustawione tam maszyny są bardzo kosztowne, a ich zni szczenie przyniosłoby znaczną szkodę właścicielom. — Ganią jednakowoż także postąpienie milicyi, gdyż żołnierze otwar cie powiedzieli, że ani im w głowie bić się za skazańców. Obywatele uważają to za obra zę Stanu, i starają się nakło nić gubernatora, by kazał u więzić i ukarać przywódzców. Powstańcy obchodzą swe zwy cięstwo tryumfalnie. Słychać, że zbliża się tu dziesięć kotn panij milicyi stanowej z dzia łem Gatling, i że mają one na tychmiast udać się do Coal Creek, by zaprowadzić porzą dek. Cała rodzina ginie w płomie- • niach. St. Louis, Mo , 20 lipca. Z Clay City, 111., donoszą: Dzisiaj rano cała rodzina Ja (Dok. na 4^fcej str.) KRZYŻ MOGILNY. 1863-1864. (14) Moskal. (Ciąg dalszy). — Ża pozwoleniem? — rzekł. — Tych o strzedz nie pozwolę, jak kii^a dni temu pana Łaskiego — bo tamtemu włos by z głowy nie spadł, a ci pójdą do katorgi. Okropny obraz zguby wszystkich wstrzą snął duszą Michała, zachwiał się, i upadł zem dlony. Na ratunek syna pośpieszył sprawnik. — Zbójco! — krzyknął dopiśmowoditiela — Zabiłeś mi jedyne dziecko! — To romansy, Makar Fiodorowicz! Us pokójcie się. Ot już wstaje nieboszczyk. — Czy to prawda czy prawda? — jęk nął Michał, odzyskując przytomność. - - Nie, to sen okropny.... — A na dowód — macie tu wszystkie pa piery. — Boże! — wykrzyknął młodzieniec, za łamawszy ręce z rozpaczy. — Misza, syn mój, — mówił sprawnik ze łzami. — Ot, ja ciebie powinien przekląć Ja bydlę, prosto biestja, a dla ciebie mam ser ce. ... Tobie się nic nie stanie.... — Pod warunkiem — dokończył piśmo woditiel — że rai nie będziecie przeszkadzać u panny llóży. Imię kochanki przywróciło Michałowi przytomność. — Mam cię! — wykrzyknął, rzuciwszy się na piśmowoditiela. — Zguba za zgubę! Tyś skradł rządowe pieniądze, które zginęły przed rokiem. Świadczy twój wspólnik-.... Teraz na Iwana Iwanowicza przyszła ko lej. Zadrżał febrycznie; ale za chwilę' odzy skał zimną krew. — Wspólnik nie żyje — rzekł spokojnie— i wy nic nie wiecie — Wiem i zgubię cię łotrze! — oto zezna nie urzędowe umierającego, żeś go namówił do kradzieży.... Czy wierzysz teraz? Sprawnik stał osłupiały. Buta piśmowo ditiela znikła, zgiął się pokornie i szepnął: — Misza Makarowicz, nie gubcie duszy niewinnej!.... — Wolność za wolność! — wołał Michał — zeznanie za papiery... Zgoda ? Przez głowę piśmowoditiela błyskawicą przemknęła myśl. — Zgoda! — rzekł oddając w ręku trzy mane papiery. Michał chwycił je drżącą ręką, i cisnął na żarzące się węgle w kominie. Gorączkowo śledził oczami płomień pochłaniający papiery, aż gdy sam popiół pozostał: — Dzięki ci Boże! — wykrzyknął i ci snąwszy piśmowoditielowi papier, na którym tak mu zależało, wybiegł z poloju. Iwan Iwanowicz również poszedł za przy kładem Michała: spalił groźne zeznanie i u śmieclmął się ironicznie. — Młodość — rrzekł — niezastanowienie. Poleciał! a nie wie, że najważniejszą rzecz mam w ręku, i wszystkich zgnbię! Syna wam Makar Fiodorowicz oszczędzę, bo młody je szcze — To rzekłszy wyszedł z j:>okoju. Sprawnik stał osłupiały z podziwienia. Nie umiał sobie wytłumaczyć, co się stało, i uciekł się do lekarstwa wypróbowanej dobroci, do spirytusu. Pił Jjuż trzecią szklankę, gdy Michał w największym galopie dobiegał do dworku, wioząc ważne wiadomości. Na ganku zastał Barskiego i Adama. — Jesteśmy uratowani! — krzyknął, rzu cając konia na podwórzu. — Przed kwadran sem cała poczta była w ręku pismowoditiela. Papiery własną spaliłem ręką.... Uściskajcie mnie bracia, bo nigdy nie byłem tak szczęśli wy!. . —" Najchętniej — rzekł Barski. — Bogu chwała, że się tak stało; ale chodi do pokoju, dowiesz się czegoś więcej. W pokoju obaczył Michał Różę i ciotkę, zapłakane; a przy świetle dostrzegł, że obaj towarzysze byli ubrani do drogi; broń leżała na stole — Co to jest! — zapytał z trwogą. — Nadszedł rozkaz. Ze świtem powsta nie! Za chwilę nadejdą inni i wyruszymy, na stanowisko. — A ja? — zawołał Michał i rumieniec zapału wybiegł mu na lica. — Ty, drogi Michale, pozostaniesz tutaj. Na twojem stanowisku więcj zrobisz, aniżeli jako żołnierz; a kobiety potrzebują opieki. Będziesz je bronił, bracie, przed wieloma, przed piśmowodrtielem Michał smutnie zwiesił gło wę ku piersi. — Sądziłem — rzekł z cicha — źę pożą daną śmierć znajdę w powstaniu, a wy mi żyd każecie... Będę żył! — dodał z westchnie nilm. W tej chwili weszło do pokoju kilku u zbrojonych. Barski udzielał Michałowi po trzebnych instrukcyj. Adam i Róża znaleźli się sam na sam w sąsiednim pokoju. — To już na zawsze? — drżąc pytało dzięwczę kochanka, bezwiednie cisnąc rękę A dama w swojem ręku. — Bóg tojwie — odpowiedział młodzie niec z westchnieniem. — Nie, nie! tak źle nie będzie Pan powróci. My pana..., ja jeszcze... —iłży nie pozwoliły jej mówić. — Ja będę modlić się — mówiła łkając — Ten krzyżyk.... proszę, weź go.... Ma- . tka Boska niech cię chroni.... Mnie już nie będzie.... Ja umrę, umrę tu sama.... (Ciąg dalszy ^nastąpi.)