DZIENNIK CHICAGOSKI lamo polityczne, poświęcone interesom Polaków >* ^tanach Zjednoczonych Ameryki Półn. Wychodzi codziennie z wyjątkiem nie dziel i świąt uroczystych Za ogłoszenia i za artykuły pod na główkiem „nadesłane" Redakcya Dzien nika Cliicagoskiego nie bierze odpowie dzialności. PRZEDPŁATA WYNOSI: rocznie $3.00; miesięcznie $0.25; Cena pojedynczego numeru lc. \A7" yda-wcy: Spółka Nakład. Wydawn. Polsk. w Chicago, Illinois. Ks. J. Radziejewski, Prezes. Ob. W. Jendrzejek, kasyer. Ob. B. Klarkowski, sekretarz. Ks. Fr. Gordon, zarządca. Stanisław Szwaj kart, redaktor. Wszelkie listy i korespondencye uprasza się przesyłać pod adresem: Dzieiinik Chicagoski 141 & 143 W. Division st., Chicago, 111. Wszelkie przesyłki pieniężne na leży posyłać do zarządcy pod adre sem: Rev. Fr. Gordon 141 & 143 W. Division Street (^hicagOy Tli. Dla.... „Nic nie spychać nigdy w dół' Lecz do coraz wyższych kół Iść przez dragich podnoszenie, Bo cel światów szlachetnienie!" Gdy masz prawe serce w łonie, Gdy masz istność swą od Boga, To w słonecznej chodź koronie! Jeden dla cię czyn i droga! Buduj, wznoś! pomagaj braci, . To i tobie Bóg pomoże! Burzyć chcesz?.. Zło złem się płaci... Runiesz sam w nicości łoże Żyj szlachetnie — bądź mi biały! W walce stawaj bez przyłbicy — A gdy kochasz — wierny, stały Bądź ojczyźnie i dziewicy. Chętnie patrz na dobre czyny I pomagaj braciom w pracy, Bośmy jednej matki syny I jednego gniazda ptacy. A ^dy widzisz wady braci, O y' Braki w pracy — karć bez złości, Serce sercem się zapłaci, Więc karć skrycie i w miłości. A plotkarstwo i szyderstwo I zawiści czarna jędza I nieszczerość i oszczerstwo To.. szatana brudna przędza! Pomnij, że kto drugich wznosi Ten wraz z nimi wyżej siada — Kto w dół spycha i fałsz głosi, Ten sam dwakroć niżej spada! Więc z miłością w czyn a społem Idź, gdzie nieba lśnią promienie Z szczerem sercem, z jasnem czołem Bo cel światów szlachetnienie! Szczęsny Zahajkiewicz. Chiny i chińczycy. Chiny, na które obecnie zwrócona jest uwaga ogółu, z powodu grożących zamieszek i rzezi chrze^cian, pod każdym względem interesującą są kra iną. Zaiste, niema drugiego na- I rodu na kuli ziemskiej, tak 1 niepodatnego do przyjęcia o byczajów i cvwilizacyi euro pejskiej jak chińczycy. Pod tym względem Japonia, najbliższa sąsiadka Chin, o ca łe niebo stoi wyżej. Najświeższe telegramy do niosły, że papież zamierza za łożyć w Pekinie nuncyaturę, sądząc, iż takowa prędzej i le piej będzie mogła zaopieko wać się chrześcianami, zamie szkującymi Chiny, niż ambasa da francuska. Stolicą przedstawiciela Wa tykanu ma być Pekin, miasto zbudowane na wiele wieków przed naszą erą chrzęściańską. Pierwotuie była to stolica państwa Jen; po upadku tegoż państwa w r. 222-im, przed Chrystusem. Pekin zajął sta nowisko podrzędnego prowin cyonalnego miasteczka. Dawna stolica przechodząc rozmaite koleje, zdobywana i j burzona przez Dżengischana, dopiero na początku XV wie ku zostaje wybrana na rezy dencyę cesarzy niebieskiego państwa. Z tej epoki zachowane mury i gmachy zadziwiają swoim ogromem. Mury obwodowe P kinu, mają od 50—60 stóp wysokości. Szerokość w nie których miejscach dochodzi do 50 ciu stóp, a ciągną się na przestrzeni 20 mil angielskich. Miasto posiada tylko 6 bram szczelnie zamykanych o zacho dzie słońca. Na pierwszy rzut oka, spo tykamy brudne i kręte uliczki, nędzne lepianki i cuchnące kanały. W ogóle jest to ce chą chińczyków, że bogactwo kryje się pod pozorem nędzy. W samem centrze miasta znajduje się drugie, otoczone murem i opatrzone kilku bra mami; jestto tak zwane „zaka zane11 miasto, to jest pałac ce sarski. Darmo, zwyczajny śmiertelniku, chciałbyś się tam dostać, zaledwie raz na lat kil kadziesiąt zdarzy się sposo bność drobnej garstce przed staw icieli dworów europejskich ujrzeć oblicze „Syna słońca/' w jego własnej rez) dencyi. Nic smutniejszego uad kraj obraz z okolicy Pekinu. Jest to step bez końca i granic. W monotonnej i jakby z kamienia wykutej twarzy chiń cz}ka odbija się tajednostaj ność przyrody jego rodzinnego kraiu. * Obyczaje chiń-kie również są bardzo oryginalne. Spotykamy nieraz w naszych miastach spacerującego chiń czyka; podziwiamy jego stiój, a zwłaszcza z tyłu nie bardzo estetycznie skręcony warkocz. Mało jednak kro wie, jakim sposobem zacżesuj.* sobie wło sy chińczycy. Całą głowę, z wyjątkiem okolic ciemienia, strzygą krótko zostawiając włosy tylko nad skroniami, które następnie w tył zaczesu ją i te zaplatają w warkocz. Strój chiński jest jaskrawy i bardzo kosztowny. Nierzad ko, ubiór chińczyka, bez ża dnych drogich kamieni, ko sztuje $300.) Białe nic ane pończochy, czarne trzewiki z atłasu, pan talony jedwabne, suknia wierz chnia jedwabna^ najczęściej niebieska, podbita barankami, pas błękitny z sukna i okrągła czapeczka, z sutym czerwonym chwastem. Na zimę mają specyalne ubrauia; coś w rodzaju pła szczów i naszych futer, kryte najczęściej błękitną materyą, a podbite futrem wiewiórek i bo brów. U pasa, używanego tak w zimie, jako też i latem, wisi ośm torebek, każda z osobnem przeznaczeniem. W jednej z nich jest zegarek europejski, a w drugiej pienią dze, w następnej tabakierka z miałką, jak pył tabaką i t. d. Przy pasie wisi nóż i dwie la seczki kościane, zastępujące widelce. Rano po przebudzeniu się, chińczyk nie używa zimnej wody, wyciera tylko twarz i ręce małym ręcznikiem, zmo czonym w gorącej wodzie, na stępnie pije herbatę, a o godz. 9-ej rano spożywa obiad. Naj później o godz. lOej udaje się na spoczynek. Największą zabawą dla chiń czyków są widowiska teafcral ue, które rozpoczynają się o godzinie 1 lej i ciągną do go dziny 6ej po południu, a więc tylko 7 godzin. Kobiety nie uczęszczają aui do traktyerni, ani do teatru. Pod względem gastronomi cznym, chińczycy uchodzą za smakoszów swojego rodzaju. Największym specyałem jest lód na gorąco. Tak—jedzą lód na gorąco! Najdonioślejszem wrażeniem tej oryginalnej potrawy jest ból zębów i w tem właśnie ca ły smak specyału. Dla ciekawych jednak po dajemy sposób przygotowania tej potrawy, którego zapewne nie wskazuje żadne z kilku dziesięciu wydań wiekopomne go dzieła p. Ćwierciakiewi czowej. Bierze się kawałek lodu i macza najprzód w ciasto jaj, cukru i różnych mocnych przypraw złożone, a potem bardzo szybko w roztopione sadło. Przysmak gotowy; po daje się na stół. ' Wszystko, na szybkości za leży. Smakosze, biorąc podo bny cukierek do ust, parzą się, a rozgryzłszy, doznają zimna. D»> świątyń europejczykom wchodzić nie wolno; niektóre zaś są niedostępne i zwykłemu chińczykowi. Za pieniądze jeduak można zwiedzić takowe. W dni uroczystości pagody tłumnie nawiedzane bywają, więcej jednak dla handlu i iarmarków, wówczas odbywa jących się, n ż dla nabożeń stwa. Największą u r< >cz v stością jest święto, kiedy słońce do chodzi 15go stopnia w znaku Wodnika, co przypada w sty czniu. Cesarska para, k-iąż^ta krwi i urzędnic\ dworu biorą udział w uroczystościach. Cesarz oddaje cześć rolni ctwu, cesar/owa uprawie drzew moru owych ijedwabui CtW 11. Dostojniejsze osoby zazwy czaj bywają nosz »ne w lekty kach. Zamożniejsi wyjeżdża ją z demów, mając kolo siebie liczny poczet sług, tworzących ich świtę. Pogrzeby chińskie odbywa ją się bardzo uroczyście i by wają nader kosztowne. Tłó maczy się to czcią, j**ką ota czaj * zmarłych i ródzinnem przywiązaniem. Przed trumną, na czystem, biało obitem krześle, misty cznie niesioną bywa dusza zmarłego. Mnóstwo chorągwi, pik lakierowanych i orkiestra chińska (czytaj kocia), zwy kle towarzyszą orszakowi bo gatszemu. Ciekaue i niepokojące zara zem stawiamy pytanie. C/.y grożące obecnie niebezpieczeń stwo w obec roznamiętnion^go fanatycznego tłumu da się za żegnać ? Niedawna przeszłość, a zre sztą peryodycznie od czasu do czasu powtarzające się wypad ki, rzezi, sytuacyę czynią po ważniejszą. Domy chińskie, obyczajem wschodnim na dachach posia dają gauki- i galeryjki, muó stwo w około werand i przy stawek, które psują smak estetyczny budowli. Nowiny z Polski. Synod ruski — pisze „Przegląd" z dnia 7 ^^^^^^aiesiąca— ukończył już swe obrady i jutro odbę dzie się z wielką uroczystością nabożeństwo dziękczynne, po czem nastąpi podpisanie pro tokółu obrad i zamknięcie sy nodu. Dzięki gorliwości ka płanów, biorących udział w synodzie, zdołano w krótkim stosunkowo czasie przedysku tować gruntownie wszystkie kwestye, będące na porządku obrad i powziąć ostateczne uchwały. Okoliczność, że obra dy ukończono o kilka dni wcześniej, aniżeli przypuszcza no, dała pewnym osobom po wód do puszczenia w światpo głoski, iż synod został rozwią zany. Pogłoska ta pochodzi zape wne z tego samego źródła, co poprzednie o jakichś zajściach w czasie obrad synodu. Wia domo bowiem, że pisma nie które, znane aż nadto z cyni zmu, z jakim wyrażają się za wsze o wszystkiem, co Boskie i święte, podawały od czasu do czasu sensacyjne bajki o prze biegu obrad synodu. Rozgła szając świadome te fałsze, wie działy owe pisma i owi ludzie dobrze, że ani ksiądz Metro} o lita, ani żaden z uczestników synodu w polemikę z niemi wdawać się nie będzie, gdyż to uwłaczałoby ich godności. Po nieważ jeduak łatwowierni czytając te pisma, mogą im uwierzyć, przeto uważamy za nasz obowiązek oświeci opinię publiczną w tym względzie. Że wszystkie tego rodzaju doniesienia są z gruntu fałszy we, pojmie każdy, kto tylko przypomni sobie, że na pierw szern posiedzeniu synodu li ch walono tajność i wszyscy uczestnicy na sumienie ka[kali skie zobowiązali się zachować w tnjemnicy przebieg obrad. Bogu dzięki nie ma jeszcze i nie będzie w Galicyi takiego kapłana katolickiego, któryby przysięgę na sumienie kapłań skie złamał i świętą tajemnicę odradzał dziennikom. Sam fakt zatem, iż śmiano Jpodać w dziennikach artykuły, zawie rające rzekomo to, o czem ra dzić miano na synodzie, jest ciężką krzywdą, wyrządzoną duchowieństwu grecko-katoli ckiemu. Ludzie złej woli nie liczą się jednak z tem,że kłam stwem swojem mogą drugim krzywdę wyrządzić, im idzie tylko o dogodzenie własnym nHmiętnościom. Lecz dość już o tem. Ka płani rus<*y rozjeżdżają się jiitro do domów z tem prze świadczeniem, że sumiennie spełnili swój obowiązek. Oby uchwały synodu, które podpi sane zostały, wydały jak naj piękniejsze owoce. Tego ży czymy z całego serca bratniemu narodowi ruskiemu. WIADOMOŚCI MIEJSCOWE Spadł z rusztowania. John Dawson, malarz domów, spadł wczoraj z rusztowania na rogu Me nommenee i Hammond Str. i we 2 godziny później umarł w szpitalu A leksyanów. Dawson miał lat 43 i mieszkał z familią na rogu Western Ave i Fulton Str. Pracował dla fir my Mc Cune & (Jo., 456 Ogden Ave. Nie udało im sie. Wczoraj rano między 4 a 5 zło- i dzieje włamali . ię do bióra „Sell Stool Works4' 52-54 W- Van Buren Str. Próbowali otworzyć kasę o gniotrwałą, ale widocznie ktoś prze szkodził im w robocie, gjfaż fc&sa nie była rozbitą. Znajdo wmo. się w niej W sprawie robotników. S. G. Buchnera, o którym donosi* liśmy, że uciekł, pozostawiwszy książ ki organizacyi „Illinois State Fede ration of Labor" w nieporządku, zna leziono mieszkającego od kilku ty godni w Nebrasce. Po dokładnem przejrzeniu książek przekonano się, że są w jal^najlepszym porządku i że Buchner organizacyi tej na centa nie oszukał. Stolarze po ukończeniu strajku, który tak świetnie wygrali, są obe cnie zatrudnieni wzmacnianiem swej unii. Richard Braunschweig zatrzy ma do dalszego czasu swój urząd or ganizatora unii stolarskiej. Wszy scy, którzy wiele przez ostatni strajk stracili, dostaną wsparcie z unii. Dziś o godz. 2ej popołudniu odbę dzie się posiedzenie unii stolarzy w hali Zepfa na rogu Lake i Desplaines ulicy, gdzie będą mowy wypowie dziane po angielsku, niemiecku i szwedzku. Raniony na moście. Na nowym moście na Madison uli cy wydarzył się przedwczorajszej no cy pierwszy wypadek. Maszynista mostu John Schultz po zamknięciu mostu, który niedawno był otwarty, wyszedł z budki na drogę, by zoba czyć, czy most jest w porządku, gdy nagle nadjechał wóz i nim Schultz zdołał skoczyć na bok,obalił go prze jechał i ciężko go zranił. Nieszczę śliwego zawieziono do jego domu pod Nr. 438 N. Ashland Ave., a wo źnicę wzięto do aresztu za prędkie jechanie przez most. Nieszczęście przy pracy. Dwaj robotnicy nazwiskami Wal ter Cook i G. Johnson*obaj zatru dnieni przy budowli na rogu Green wood ave. i 46 ulicy spadli z ruszto wania wczoraj rano o godzinie 10. Cook złamał sobie lewe ramię i przy tem odniósł ciężkie uszkodzenia we wnętrzne, które mogą okazać się śmiertelne. Johnson tylko lekko się zranił, tak że dziś może znowu po wrócić do pracy. Skutek kłótni. Andrew Mc Gra w zam. na rogu Van Buren i Desplaines ulicy i John Dillon zam. pod nrem. 10 Light ulicy sprzeczali się na ulicy o coś, gdy Mc Graw tak się rozgniewał, że wycią gnął nóż z kieszeni i pchnął swego przeciwnika w bok. Dillon'a zawieziono do szpitala okręgowego, gdzie sądzą, że prawdo podobnie wskutek rany umrze, a Mc Graw wzięto do więzienia, gdzie o czekuje procesu. Mleko drożeje. Gospodynie w naszem mieście bar dzo będą zmartwione: cenę mleka podwyższono na wczorajszem zgro madzeniu około 100 mleczarzy o dwa centy na kwarcie. Wydaje się to mnło, a znaczy to przecież, źe co ra na gospodynie nasze razem o $12,800 więcej bęaą wydawały. Dziś rano delegaci owego związku wczoraj za łożonego byli na wszystkich dwor cach kolejowych, ażeby handlarzy mleka nakłaniać do przystąpienia do związku. Wczoraj prezydent pan Daniel Duff, opowiadał, że uchwałę powyższą przyjęto z powodu, że far merzy, którzy dziennie przywożą do miasta 15—20,000 konwi mleka pod nieśli cenę artykułu w swojem sto warzyszeniu. Złodziejskie gniazdo. W ostatnich czasach Milwaukee Ave. dużo cierpiała przez zręcznie dokonywane ^kradzieże. Zwłaszcza kupcy F. Erickson, »E. Kaufmann i Henry Steinbock ponieśli straty do $1000. Ubiegłej Środy policyanci Jurs i Gle|son ze Stacyi W. North Ave. znaleźli część skradzionych artyku łów pod chodnikiem na Park Are., w pobliżu Robey str. Postanowili prze to z ukrycia starać się wyśledzić zło dziei i w tym celu wzięli do pomocy dwóch innych policyantów, De Wal la i Łuska. Około godz. 8 wieczorem szedł tamtędy przyzwoicie ubrany mężczy zna, w towarzystwie jakiejś damy, i chciał z pod chodnika dobyć ukryte tam przedmioty. De Wall i Gleason wyskoczyli z ukrycia i chcieli go aresztować; umknął im jednak, po mimo, że cztery razy za nim strze lono. Jurs i Lusk tymczasem przytrzy mali kobietę i zaprowadzili ją na sta cyą W. Chicago Ave. Kapitanowi Kipley udało się, ohoó s trudnotoią, dobyć z niej zeznanie, iż miała udział w owych kradzieżach. Jej nazwisko ma być Anna Gneskie (?), a mieszkać ma pod Nrem 367 N. Ashland Are. z mężem, pracowitym robotnikiem. Towarzysz jej miał być jednym z jej stołowników, który, jak ona opowiadała, po długich dopiero na mowach skłonił ją do wzięcia udziału w kradzieżach. Znaleziono w jej domu dużo skradzionych przedmio tów. Sędzia Severson naznaozył proces na 30 paźdz., a policya spodziewa się znaleźć złodzieja do tego czasu. Samobójstwo.' Pani Julia Kalowska, zam. pod nrm. 109 W. 18 ul. popełniła samo bójstwo, zażywszy truciznę na szczu ry. Chciała także zabić swe 18 mie-* sięczne dziecko, uratował je jednakże Dr. E. G. Wickermuth. Powodem miały być familijne niesnaki. Nieszczęście. % Na stacyi kolejowej Brookdale wydarzyło się wczoraj nieszczęście. Pani Amelia De Young wracała z. dwoma dorosłemi córkami z odwie dzin w Pullman, kiedy przy przecho dzeniu przez szyny kolejowe porwał ją pociąg idący na południe. Pani De Young straciła prawe ramię poni żej łokcia i oprócz tego jeszcze zo stała pokaleczoną. Córki jej uszły niebezpieczeństwa. Panią De Young zawieziono do jej mieszkania przy 68 ulicy blisko Ave C, Opłaciło się. We czwartek weszli złodzieje do domu W. N. Sappley, pod nrm. 1691 Alexander ulicy w Buena Park i zabrali 1200 dolarów w gotówce i różne papiery od zabezpieczenia od ognia na sumę 15,000 dolarów. O statnie naturalnie złodziejom na nic się nie przydadzą. Złodzieje dotych czas nie odkryto. Czy chciał popełnić samobójstwo? Wczoraj przed południem zawe zwano wóz patrolowy by nieznanego człowieka który leżał nieprzytomny w „Teutonic House" zawieść do szpitala. Służąca w hotelu uczuła gaz wy chodzący z pokoju nieznajomego, więc kazała drzwi wybić i wejść. Gdy weszli znaleźli człowieka leżą cego na łóżku w, stanie nieprzytom nym wskutek gazu, bo kurek rury gazowej był odkręcony. Niewia domo czy chciał popełnić samobój stwo, czy też z niewiadotnomości gaz zdmuchnął. Drobne notatki. — Wczoraj rano o godz. ^9 wy buchł pożar w domu pana L. Spaul; ding zam. na rogu 85 i Peona ulicy, ale wkrótce go ugaszono. Szkoda wynosi 600 dolarów.. Zaprzeszłej nocy przejechał pociąg" kolei „Lake Shore" pewnego 60 le tniego starca i na miejscu go zabił. Alderman Mayor, o którym donosi liśmy jakoby znikł bez śladu powró cił zdrów i wesół. Pociąg kolei „Chicago & North western" przejechał i ciężko zranił niejakiego Williama Birdsall zara pod nrern. 293 Oak ulicy, wczoraj wieczorem blisko Park ave. Ralph Diminick, który zaskarżył był Henryka Rheinhardt za to, że ostatni go strasznie batem pobił o 5000 dolarów odszkodowania, uzyskał wczoraj 1,500 dolarów. Jutro popołudniu o godz. 3-ciej przybędzie Najprzew. Arcybiskup do kościoła św. Stanisława Kostki, gdzie udzieli św. Sakramentu Bierzmowa nia osobom dorosłym. Przypominamy, że jutro, w Nie dzielę d. 25 b. m. odbędzie się posie dzenie administracyj wszystkich To warzystw w parafii św. Stanisława K. celem wspólnego naradzenia się nad urządzeniem obchodu rocznicy pow stania 1830 r. Jutro w Niedzielę wieczorem od będzie się Koncert Zjednoczonych Śpiewaków Polskich w hali Walsh'a na rogu ulic Noble i Emma. Na kon cert ten zjadą się Towarzystwa Śpie wu ze wszystkich miast bliższych; numera programu są ciekawe. Rycerze Ułani Król K. P. mają się zebrać w pełnym uniformie, jutro to jest w Niedzielę 25 b. m. o pier wszej po południu na jardzie szkól nej, przy kościele Św. Stan. K>stki. Zaprasza się wszystkich człoa Tapitea POLACY W CHICAGO. SuSft*i U. \ku —4* ■■itKirsi