Newspaper Page Text
DZIENNIK CHIC AG OSKI (Ul Ml· DAILY I Re «Mm» io4 aort inflneatMl V Ul Um Sttfct ot IntaMł·. «sily eroetn Sontey· ud ) THE ^OŁI8H XnrQlisHTNe OtK rx*Ms oP'ś&BscŃiPTjom |u«no*Aè7T....>«· ♦... ΙΛΟ Ι^βΙ WlO^tflUł ι ·μ«·« ·Mk ··«··· *73 One mónth.. «···#··f»··v······ · β « /π CAirajj© by mail for inuiiflk »:::-· » AU letlcn (bal] be xMiimd Ml THï POLIS H PCUjIfelMO OOb ftMft-5? W. Dlrtaoo^fc 0HM7M(Kllb DZIENNIK CHICAGOS&I WVCH0OXI CODSml ■ ·?)***ta* I śtrlft ia <Hrta«ante t artykały pM naMtwttNi JjMatfci*-·. redakcye ..Dłteaaik» GM·*» *<Μ·ρ" al· Mené edpowleéil»iee*L PKZEDPŁATA WrWOÊÙ iliiiii..... 4...4M u»»mwm«« mii>n M| fWmrimlrM· ••••««•iMMtiilé··· ^flf gUtfłiCMnie M W Chicago poęatĄ mMçom*· 9.Û S SïïïïfSïï;:::::::::::: ÎS PMoMdxe melas ρπΜΜά w jetnoMI» «Mfc taecgkaafc poottowyefc elbo ;nx um» jMTT Mb ρaomawy ..Moaee OsAm". WmM ■Nr Łdreeować naloty: TU FOIitSH PmilUMe CO> WMT W. DMllw St. CMICAM, IU. *·■«« glir«r>luM«o owiymy wilii .nu* Chic%eo«Ki«eo". proatmy —>i * dm tawiedomii. WEDNESDAY, JUNE 16, 1915. KALENDARZYK. Jutro, 17 marca: św. Adolfa b. — ćw. Innocentego m. RUCH PAROWCÓW. PRZYBYŁY: Nowy York: Kocham beau. — Gibraltar: Principe de U dine. — Genua: Taormina. — Chria. tianaar.d: United States. — Tientsłn: Tascalusa. — Manila: Manchuria. — Szanghaj: Tamba Maru. — Boston: Caserta, Sardinian. — San Francisco: Lurłine. ODESZŁY: Nowy York: Nieuw Amsterdam. — Neapol: America, Du ca d'Aosta. UWAGI Japonia a Chiny. Agenci niemieccy knują od początku wojny intrygi przeciw ko państwom europejskim w państwach egzotycznych, aby utrudnić sytuacyę swym przeci wnikom. Widoczna jest ich działalność prowokacyjna w Trypolisie, w Persyi, w Afgani stanie. Prowadzili również wy tężoną agitacyę w Chinach, któ rej wynik jest zupełnie nieocze kiwany. Chińczycy tak byli za hypnotyzowani potęgą militarną Niemiec, że wierzyli w niemożli wość zdobyciaTsindao i zacbowy wali się nieprzychylnie wobec armii japońskiej, która wylądo wała na półwyspie Szan-tung. Nawet po poddaniu się twierdzy niemieckiej wystąpili z prowoku jącem Japonię żądaniem zwrotu Kiaufczau i postanowili to żąda nie przedstawić na kongresie międzynarodowym. Zachowanie się podjudzanych przez przedsta wicieli Niemiec Chińczyków dało w ręce Japonii dogodny pretekst do wystąpienia z żądaniami, któ rych istotnym celem jest opano wanie „rzeczy pospolitej środka cywilizacyi", jak się obrazowo nazywają obecnie Chiny. Japonia chce urzeczywistnić swe najświetniejsze marzenia. Chwila jest dla niej wyjątkowo pomyślna, sposobność taka może się nigdy nie powtórzyć- \Vojna obecna pozwala Japonii zgarnąć olbrzymie \yski z bardzo małym wysiłkiem. Nie tylko staje się o na spadkobiercą kolonii niemiec kich na oceanie Spokojnym. Dą ży do wyparcia wpływów swych sprzymierzeńców z Chin, ugrun towania swej hegemonii. W innych okolicznościach świat cały śledziłby z olbrzy miem zainteresowaniem roz strzygając y się problemat Dale kiego 'Wschodu, dziś jego -uwa ga skierowana jest na pola Pol ski, Belgii, Francyi, na cieśniny tureckie. Dyplomacya europej ska skazana jest na bierność, cho ciaż zdaje sobie sprawę z waż ności nadchodzących w Azyi wypadków. Sprzymierzeńcy Ja ponii nie mogą głośno protesto wać przeciwko jej postępowaniu. «3C TC Wojna chińsko - japońska w r. 1894-95 stanowi właściwie po czątek międzynarodowego współ zawodnictwa o podział sfery wpływów na Dalekim Wscho dzie. Mocarstwa zaczynają brać „w dzierżawę" porty chińskie. W drodze porozumienia powsta ją stopniowo uznane sfery wpły wów. Rosy a pozyskuje po walce z Japonią przez zawarte z nią umowy uznanie swych wpływów w Mandżuryi północnej, Mongo lii zewnętrznej, Turkiestanie chińskim. Japonia anektuje Ko reę, lenne państwo chińskie, opa nowuje Mandżuryę południową, dąży do wyłączności wpływów w Mongolii wschodniej. Niemcy z półwyspy Szantuńskiego wysy łają swe macki w głąb Chiń ku stolicy państwa. Anglia ostate cznie zdobywa uznanie swych przywilejów w Tybecie, ugrun towuje swe pozycye w dolinie rzeki Jangste. Francuzi uważają za teren swej ekspansyi sąsiadu jącą z Indo^Chinami prowincyc Junnan. η Po zwycięskiej wojnie Japonii z Rosyą, wzrósł niezmiernie au torytet Japonii w oczach Chiń czyków. Zrodziła się nadzieja, że dzięki solidarności „rasy żółtej" Japonia pomoże Chinom do od parcia wszelkich zakusów mo carstw europejskich na samo dzielność i prawa zwierzchnicze „państwa środka". Rewolucyoni ści chińscy, wypędzając dynastyę mandżurską, liczyli jeszcze na współdziałanie Japonii w odro dzeniu potęgi chińskiej. Złudzenia jednak musiały pry snąć, skoro stało się rzeczą' wi doczną, że rząd mikada troszczy się jedynie o to, aby na drodze porozumień dyplomatycznych u zyskać jak największy «udział w podziale Chin na sfery wpły wów. Dziś zaś nad Chinami za β β wisło tragiczne pytanie, czy zdo łają przeszkodzić wyłącznemu o panowaniu swej machiny pań stwowej przez zaborczego są siada, gdy nie mogą w chwili o becnej szukać ratunku w prze ciwstawności interesów politycz nych mocarstw, · pochłoniętych wojną w Europie. Żądania japońskie, postawione w formie ultimatum, sięgają bardzo daleko. Przyjrzyjmy sie im po kolei: Jedne dotyczą „spadku" po Niemcach na półwyspie Szantuń skim i wyrażają się w żądaniu co do przejęcia wszystkich konce syi kolejowych i górniczych, u dzielonych Niemcom i gwaran cyi, że porty i wyspy Szantungu nie będą ustąpione przez Chiny żadnemu innemu mocarstwowi. Półwysep szantuński ojczyzna Konfucyusza, skąd rekrutuje się wielka ilość inteligencyi chiń skiej, ze względu na swe dogod ne porty, bogactwa przyrodzone i położenie geograficzne — blis kość 'Pekinu, posiada pierwszo rzędne znaczenie, zwłaszcza jako podstawa do ekspansyi handlo wej japońskiej. Następne żądania Japonii sprowadzają się do prawnego u znania uprzywilejowanego stano wiska Japonii w Mandżuryi po łudniowej i Mongolii wschod niej. Dotyczą one koncesyi (kole jowych, kolonizacyi i nabywania ziemi, prowadzenie handlu, eks ploatacyi bogactw naturalnych, powoływania doradców i instruk torów japońskich, słowem zmie rzają do faktycznego opanowania tych prowincyi. Drażliwą pod względem mię dzynarodowym jest trzecia gru pa żądań, której celem jest roz wój przedsiębiorstw górniczych i metalurgicznych japońskich w dolinie Jangtse, tradycyjnej do menie wpływów angielskich i te renie ekspansyi gospodarczej W. Brytanii. Japonia wkracza na terytoryum swego sprzymierzeń ca. , Jednocześnie domaga się, aby istniejącym, tam zakładom ja pońskim nadano charakter pań stwowy chiński, aby uczyniono z nich arsenał, dostarczający przynajmniej połowy amunicyi i broni wojskom chińskim. Wo góle Japonia chce ująć w swoje ręce kierownictwo sił zbrojnych rzeczypospolitej chińskiej przez swych instruktorów. Również dąży do pozyskania wpływu na całą administracyę chińską przez po wolenie dorad ców i instruktorów finansowych i politycznych i powierzenie jej reorganizacyi policyi chińskiej. Urzeczywistnienie tych postula tów równałoby się wyrzeczeniu się przez Chiny samodzielności państwowej poddaniu się protek toratowi Japonii. Rząd Tokijski zamierza wido cznie szerzyć także swe wpły wy kulturalne, domagając się pozwolenia na otwieranie szkół i szpitali, oraz religijne, żądając prawa budowania świątyń i pro pagowania buduyzmu. | Pozostałe żądania mają na ce lu uzyskanie koncesyi na budo wę kolei w dolinie Jangtsekiangu i specyalnych przywilejów gos podarczych i politycznych w pro wincyi Fukien, leżącej naprze ciwko japońskiej od r. 1895 For mozy i będącej przedmiotem as piracyi niemieckich. Wreszcie postawiła Japonia ogólny postu lat, aby Chiny nie ustępowały trzecim mocarstwom żadnych portów i wysp. Ί Γ Chiny znalazły się w tragicz nem położeniu. Jedyne mocar stwo, które mogłoby stanąć w ich obronie przed zaborczością Japonii, jej antagonista—Stany Zjednoczone zachowują się bier nie. Chiny musiały wybierać mię dzy wojną bez widoków powo dzenia a uległością wobec prze mocy. Rządy dyktatorskie spra wuje „dożywotni'* prezydent Juanszikaj, dążący do ugrunto wania nowej dynastyi. 'Ma on sil nych przeciwników i wśród wier nych zdetronizowanej dynastyi mandżurskiej i wśród rewolucyo nistów, których odsunął od wła dzy. Problemat Dalekiego Wscho du zjawił się w całej swej epoko wej doniosłości w chwili, gdy Europa może przypatrywać się tylko biernie wypadkom, bez od czuwania należytego ich wagi. Załatwienie jego — nieostateczne zapewne — przyniosła ugoda ja pońsko-chińska. Illaetr&cye najpiękniejsze I w naj wtfkasym doborze podaje DZIEN NIK CHICAGOSKI. Andrzej F. Kucharski adwokat Ofb Pokój 306 Home Bank Budynek Milwaukee 1 Ashland Ares Mle*sk«nle: H»S» THOMAS ULICA. Telefon w ofisie: Telefon w domu: MOîÎrOE M78. HUMBOLDT 6756. Praktykuje we wasystklch «adach. Usłuiy wam w sprawach kupna i spłat realności Dr. Frank M. Cox Lekarz i Chirurg Specyalista akuszer, moczą i chorob prywatnych. 1223 Mihraekee Ave., Chictfo, UL Telefon: Monroe 6347* FREE POLANO Walka o wolność Pol ski na całej linii. Sta ny Zjednoczone będą mieć w tej sprawie głos decydujący, dla tego należy nam wytężyć wszystkie siły aby urabiać nam przy chylną opinię dla Sprawy polskiej. Kaidy Polak obowiązany Joat w tam pomafać. Kaidy Polak po winian miąć piamo FREE PO LAND I dawać ja snajomym Amarykanom da osytania. FREE POLAND kosztuje dolara na rok. Prenumerować można od 1-go marca, 1919, t j. od 12-go, lub każdego następnego numeru dwutygodniowego. Wytnij ten kupon, dołącz dolara i zaadresuj do "FREE PO LAND" 984 Milwaukee Avenue, Chicago, DL POTRZEBA AGENTÓW! Załączam Dolara Jako prenumeratę roczną na "FREE POLAND,* począwszy od Nru go. Nazwisko Ulica Miasto Stan i|.< aC7* κ. W Imię Jedności. (Z wydawnictw Komisji Wydawniczej „La Pologne at la Guerre" w Lozannie w Szwajcaryi.) (Ciąg dalszy). Wśród sił, jakie rzucone będą na szalę naszego losu, jednę tyl ko, jako dla nas zbawczą, wy mienić dziś już napewno może my : Będzie to siła naszej włas nej jedności, wytrwałości i prze nikliwej roztropności; jeśli tej siły nam zbraknie, najprzychyl niejszy dla nas zbieg wydarzeń nie sprowadzi wyzwolenia. Siła ta, zbyt słaba, by pokonać zgod ną wolę zwycięskiej grupy mo carstw, jeśli ta przeciwko naszym aspiracyom się zwróci, może o kazać się rozstrzygającą w razie powstania wątpliwości i ważenia się sprzecznych pragnień i inte resów. W tej przejściowej dzi siejszej doli, w tym okresie na dziei i niepewności, gdy gorącz kowo pracująca myśl napróżno siliłaby się wskazać i policzyć naszych jutrzejszych wrogów i sojuszników, nietylko uczucie i godność, lecz i roztropność sama nakazuje nam domagać się prze dewszystkiem rzeczy elementar nej, koniecznej, przy wszelkiej konjukturze niezawodnej i bez sprzecznej samoistności i wolno ści. Czy będzie to wolność naro du, odrębnie istniejącego, czy też z innym organizmem polity cznym sfederowanego, to roz strzygnie przyszłość. Obniżanie aspiracyi narodo wych ni etyl ko stanowiłoby dziś gwałt, własnym uczuciom zada wany, lecz i gotowałoby ciężką szkodę. Gasiłoby zapał narodu, nadwątlało wiarę w siebie i w najbliższą przyszłość, wszcze piałoby gnębiące przeświadcze nie, że w Okresie, gdy uroczyście rozlega się hasło wyzwolenia Ki dów ujarzmionych, my jedni po zostać mamy nadal wyklętym wśród ludów paryasem, u które go samo dążenie do niepodległo ści jest zuchwalstwem. Wszak to przekonanie dziś już wyraźnie żywione jest w szeregach na szych dotychczasowych gnębi cieli, którzy wczoraj jeszcze składali hołd niespożytości du cha polskiego, a nazajutrz potem z brutalną bezwzględnością o świadczyć potrafią, iż oni sami we właściwym czasie zadecydu ją o tem, w jakie ramy zamknąć wypadnie tę niespożytą, wolną duszę narodu polskiego. Po za tem, proste zastanowienie, wspar te już zresztą doświadczeniem i obserwacyą, poucza że hasła pol skie wtedy znajdują ocUew żywy wśród ludów, gdy brzmią szcze rze, śmiało, bez obłudnych za strzeżeń. Narody wolne wówczas tylko żywo odczuć mogą naszą dolę, gdy widzą w nas tę samą wzgardę niewoli i zależności, jaka wre i bucha w ioh duszy na samą myśl o możliwości utraty swobody narodowej. Tylko ży wiołowe dążenie do wolności na daje poruszeniom narodu tę ce chę wielkości, która budzi sym patyę i respekt wśród obcych. W obecnej groźnej dobie, gdy li czne ludy postawiły na kartę swe istnienie, a reszta nie wie, czy nie będzie lada dzień w wir wtrą cona i zmuszona stoczyć walkę na śmierć i życie, narody żywiej, niż kiedykolwiek, pojmują do brodziejstwo wolności i łatwiej, niż dawniej, zdolne są odczuć pragnienia Polski, skoro te roz winięte zostaną przed światem w całej pełni, w całej potędze i w całym tragizmie; skoro Polacy wystąpią moralnie przed światem nie jako poddani rozmaitych rzą dów, lecz jako wielki naród, jed nem dążeniem zespolony. Oto Belgia postawiła na kartę całe swe istnienie, a nie dała stratować swego dumnego ideału i odrzuciła wzgardliwie względy oportunizmu; Serbia krwią bro czy, gotowa stać się raczej za dżumioną pustynią, niż stracić niepodległość; pozostawiane wła snym siłom obydwa te ludy wy szłyby z tej walki zmiażdżone i podbite, gdyby nie nadzieja, że narody mocniejsze ujmą się za nimi. Polska ponosi ofiary z krwi i mienia, przewyższające swym ogromem i okropnością parokrotnie straty Belgii i Serbii razem wzięte i miałażby nie śmieć upomnieć się o niepodle głość? Jeśli ludy opuszczą ją 1 jeszcze raz stratują prawa Pol ski, niech nie mają na usprawie dliwienie swe tego argumentu, iż ten wielki niegdyś, historyczny naród miał w wielkiej chwili dziejowej licznych synów, którzy nie pojmowali już wagi 'niepo dległości i którzy ją ważyli na szali ograniczonego rozsądku ni żej od jakichś rynków zbytu czy innych korzyści materyalnych, zapominając w tępem doktryner stwie o tern, jak kruche i zawod ne są nawet materyalne korzy ści, gdy od podmuchu obcej woli są zależne. (Następnie, narody, wyracho waniem politycznem czy gospo darczem powodowane, wtedy tylko żywiej zainteresować się nami mogą, gdy stanie przed ich wyobraźnią obraz Polski samoi stnej, mającej głos swój własny w chórze wolnych ludów, stano wiącej czynnik samodzielny czy to w układzie międzynarodo wym, czy we w&zechświatowem życiu ekonomicznem. Z chwilą, gdy sprowadzamy już z góry sprawę polską do kwestyi więk szej lub mniejszej decentraliza cyi w ustroju tego czy owego mocarstwa, wówczas odrazu tra cimy samodzielną wartość i wa gę1 w oczach innych narodów, wówczas obce państwo staje między nami a resztą ludów, za słania sobą i przegradza drogę między Polską a światem; wów czas z góry oświadczamy światu, iż Polska, po krótkim okresie walk i złudzeń, zniknie znowu z rodziny wolnych ludów. Przema wiać jej wolno będzie do naro dów jak dotąd, jedynie przez dzieła pisarzy przez twory arty stów, przez tony muzyków i pie śniarzy, dopóki duch twórczości zdolny jeszcze będzie przebijać oponę niewoli i przenikać do świata. Lecz Polska,'jako indy widualność dziejowo - politycz na, Polska, jako naród, mający nawiązać swą misyę dziejową i odzyskać rolę, przez rozbiory przerwaną, wymazana będzie na dal z rodziny wolnych ludów i zajmie znowu stanowisko poli tyczne, niższe od Serbii, Bułga— ryi, Grecyi, Czarnogórza. •i* Zdarzy się niezawodnie, iż gdy Pojska otwarcie o wolność się upomni, rozlegną się tu i ow dzie głosy niezadowolenia z sze regów jej ciemiężców lub ich sprzymierzeńców, którzy przy biorą obłudny ton zgrozy i ubo lewania nad wygórowanemi żą daniami niepoprawnych Pola ków. Te niezawodne oznaki chę ci trzymania narodu w dalszej niewoli, choćby przyobleczone w maskę życzliwości, niepowinny zbijać z tropu. Losy ludów ukła dają się nie według zasad staro świeckiej pedagogii, która poko rę nagradzała pochwałą, a śmiałą szczerość traktowała jako zuch walstwo i krnąbrność, lecz we dług zasad polityki, polegają cych w ostatniej instancyi na stosunku sił materyalnych i du chowych. Skwapliwie, uprzedza jące «ustępowanie ze swych praw wzmaga jedynie uroszczenia stro* ny przeciwnej ; dzieje kongresów, układów, traktatów międzynaro dowych, dostarczają pod tym względem obfitej kroniki.Nie na leży przecież zapominać, że prze żywamy olbrzymi kataklizm dzie jowy, który sprowadzić może ra dykalną zmianę układu europej skiego, i że na razie leży w gru zach ten system wschodnio-eu ropejski, który był trójgrobem Polski. W epoce, gdy rozbrzmie wa z ust urzędowych nawet sta tystyków hasło wyzwolenia lu dów ujarzmionych ; gdy państwa skoalizowane, jako powód wiel kiej wojny, wymieniają zagrożo ną niepodległość narodu serb skiego, gdy głosy urzędowe, pół urzędowe i prywatne traktują wymownie o prawie przyrodzo— nem Rumunów siedmiogrodz kich do zerwania więzów z jarz miącem mocarstwem i do połą czenia się z ich niepodległą ma cierzą; gdy Francya z szyder stwem i oburzeniem przyjęłaby projekt pozostawienia jej alzac ko - lotaryńskich spółbraci pod obcem berłem,. chociażby nawet pod rękojmią odrębnego zarzą du ; gdy samo przypuszczenie, iż Belgia mogłaby stracić niezawi słość, traktowane jest przez koa licyç, jako hańba î zniewaga, przez narody neutralne, jako fa talne a niedopuszczalne memento mori dla wszystkich narodów słabszych — w takiej chwili tru dno uzasadnić odmawianie Pola kom prawa do wolności innym, argumentem, jak tylko argumen-' tem przemocy; chyba że cześć Polaków, z góry wypierając się dążenia do samoistności, dostar czy przeciwnikom pretekstu do twierdzenia, iż naród nie prag nie w dzisiejszej chwili samoist ności i zadowoli się pewnem zła godzeniem niewoli ; że więc dzi wnem byłoby, aby obcy o tę nie podległość dla Polski się upo minali. (Ciąg dalszy nastąpi). Kraków - Często chowa. Korespondent wiedeńskiego Kurye ra Polskiego rysuje smutny obraz zniszczenia, jakiemu uległy wszystkie dworce i mosty drogi kolejowej war ezawsko - wiedeńskiej od granicy ga licyjskiej aż do Częstochowy. Po obu stronach drogi żelaznej — pisze korespondent — kraj plaski, pokryty śniegiem, wyżartym tu i ów dzie przez wiatry i słońce. Od czasu do czaeu wyjeżdża się· w las rzadki, zaniedbany, miejscami spustoszony. To znów ciągną, się dalekie obszary nieużytków, porosłych jałowcem i chwastami — to znów rudawe piaski, wydobywające swe płowe czupryny z pod śnieżnej zamieci. Horyzont tonie w ezaro-ołowianej mgle, która stale otula naszą ziemię, jest Jedno stajnie smutny, jak smutną dola na sza w wojnie przed wojną. Wei rzadko widać, jakby poucieka ły gdzieś poza lasy i poza pagórki. Tu i ówdzie strzeli gdzieś komin fa bryczny, zarysuje się jakaś osada fa bryczna, barwy ceglano - czarnej, a potem znów płaszczyzna śniegu, nie użytków 1 rdzawych piachów. Tu na tej przestrzeni widaC już co krok ślady wojny. Rozpoczyna się wy raźnie od Zawiercia. Dworzec w Za wierciu, olbrzymi gmach żelazno-be tonowy, zdaje się niedawno zbudowa ny, spalony doszczętnie, tak samo drugi ogromny budynek z czerwonej cegły. Pozostał tylko szkielet murów; dach i powały zapadły się w rumowi sko i spłonęły zupełnie. Gmach ten sterczy ku niebu, jak szkielet jakie goś Jgromnego trupa, którego mięso obiadły wichry i deszcze, a pozostały ♦ylko kości, sterczące ku górze. Nad olbrzymiemi oknami i w miesiącach wiązania dachu rysuje się szmat ·» dzy, ślad szalejącego ognia. Na sza rych ścianach pozostały napisy rosyj sko - polskie. Pozostały też siatkowe ogrodzenia dworęa, przez które wy glądają zbiedzone dzieci robotnicze i wyciągające ręce przez druty, woła ją na pasażerów: „Dajcie panie fenl ga na chleb!" Kilku obdartych żydów z koszykami ręcznymi prezentują pa sażerom pomarańcze i brudne placki, zamiaet chleba 1 bułek. Uwija się du żo żołnierzy pruskich w charaktery stycznych czapkach w formie mycek, barwy slno-płowej. Kilku inteligen tów miejscowych wyezło na dworzec, celem zasiągnięcia najświeższych wla domoścl wojennych pocztą pantoflo wą lub przez spóźnione gazety kato wickie i berlińskie. Opodal kopcą wysokie kominy fabryczne i warczą kola rozpędowe — znak, że robota fabryczna przynajmniej częściowo 1 dzie mimo wojny i mimo spustosze nia. Tak mniej więcej wygląda każdy dworzec ko/lejowy — tylko zniszcze nie jest raz mniejsze, drugi raz większe. Parę dworców znikło zupeł nie z powierzchni ziemi — więc v; miejsce icli zbudowano prowizorycz· ny drewniany budynek, uszczelniony listwami zewnętrzneml i pomalowa ny na kolor wojenno-szary. W Myszkowie główny budynek sta cyjny jest zupełnie spalony. Stercz* tylko nagie ściany. Wnętrze zawalo ne spalonem rumowiskiem, z pod którego sterczy kaflowy piec. Ocalat tylko mniejszy budynek barwy żółtej, w którym się mieszczą, urzędy. Na spalonym budynku widnieją napisy „Myszków" w rosyjekim i polskim języku. Na ocalonym budynku mamy napig „Myschkow". Na ostatniej eta cyi pod Częstochową, „Poraj" połowa dworca jest wysadzona w powietrze a połowa ocalała. Z pod gruzów bu dynku wyłania się olbrzymi azkielet ubiornlka wodociągowego, poszarpa ny 1 pokręcony w jakieś potworne skręty, jakby ten basen zakończył swe życie w jakichś strasznych kon wulsyach przedśmiertelnych. Na całej przestrzeni od z-awiercia do Częstochowy nie pozostał ani jj den most kolejowy w całości. Nara chowałem razem 26 mostów 1 most ków i wszystkie bez wyjątku wysa dzone w powietrze. Mimo to kolej na tej przestrzeni funkcjonuje od czasu odepchnięcia Kosyan i chodzi z dość znaczną. — jak na wojenne czasy szybkością.. Obecnie koło każdego mostu wre wytężona praca niemie ckich żołnierzy oraz miejscowej lud ności nad naprawą, zniszczonych ob jektów. Kolo mostów leżą. cale etosy świeżo zrąbanych i ociosanych ogrom nych drzow cale pociągi z żelazn* konstrukcyą mostów, które z ogrom ną wprawą wstawiają w miejsce wy rzuconych trupów żelaznych, fctare żelazne mosty leżą obok xr rzekach, z ogromną raną w pośrodku zadaną na bojem dynamitowym. Ponieważ stacye są przeważnie spa lone lub wysadzone w powietrze tak, że czasami (literalnie ani ślad nie pozostał, gdzie stały dawniej budynki stacyjne — urządzono mieszkania dla praoujących żołnierzy w wagonach kolejowych. Tam oni śpią, jedzą, od poczywają, grają w karty, śpiewają jednem słowem są to ruchome kosza ry, Jadalnie 1 salony, jak na czas wo jenny wcale zasobne 1 wygodne. Nie jeden z żołnierzy, który mieszka od szeregu miesięcy w rowach strzele ckich, czułby się w takim wagonie jak w najwygodniejszej sypialni. Szyny kolejowe są też prawie wszę dzle zniszczone. Jedzie się nieraz szereg kilometrów I widzi się jeszcze ślady wybuchów puszek dynamito wych pod szynami. W takiem miejscu (zazwyczaj w miejscu połączenia dwuch szyn) końce szyn są zdruzgo tane lub urwane, jakby jakiś olbrzym rozwalił je olbrzymim młotem. Cza sem szyny są skręcone, zwinięte w kabłąk, jak cienki drut 1 leżą na bo ku z porwanymi kawałkami progów. Tego porwanego w strzępy żelaziwa takie stosy, że niewiadomo kiedy to ludzie przywieźli l jak jo uprzątną. Jest to wprawdzie pobojowisko żela za 1 kamienia, które mimo swej mar twoty robi wstrząsająco na widzu wrażenie. Poza Porajem rude plaaecrki etają się coraz częstsze, jałowce coraz licz niejsze i coraz gęstsze. O zmroku ro biło wrażenie, jakby opodal pasła się nieprzejrzana trzoda olbrzymich czar nych owiec. Krajobraz dziwnie smut ny swoją JednoetaJnośclą i polską biedą. # Potem wyrastają kominy, a z dru giej strony olbrzymia, wysmukła wie ża, ogarniająca całą okolicę. Ile to milionów dusi padły proch na widok tej wyniosłej wieży, Ile łez, radości 1 skruchy polało się, ile westchnień 1 modłów poszło w niebiosy.... M. Wojnilło. 4 1 v. mm Spieszmy na Ratunek Ojczyźnie! RODACY! Wspierajcie Fundusz Narodowy w Radzie Naro dowej, w Związku Narodowym Polskim, w Zjednocze niu P. R. Ii., w Związku Sokołów, w Związku Polek i w Unii Polskiej w Wilkes Barre, a kto dla jakichkolwiek powodów tam składać nie chce, niech ofiary — wypisu jąc przekaz na: "POLSKI CENTRALNY KOMITET RATUNKOWY" przeszłe na adres "Northwestern Trust & Savings Bank" — J. F. Smulski — 1201 Mil waukee ave. Chicago, I1L *: ' Potrzeba wiele milionów, bo Polska toczy wojnę, bo tam nędza i głód. Rodacy w Kraju dają wszystko, co posiadają i życie. — Od każdego z nas Ojczyzna ma prawo domagać się choćby połowy majątku. Za pewność zbieranych przez powyższe centra skarbowe funduszów, ręczy cały Polski Centralny Ko mitet Ratunkowy, w skład którego wchodzą: J. Ε. K·. Arcybłtkap J. WEBER. t · J. Ε. K·. Biiknp P. P. RHOPE. J. E. K«. Biiknp E. KOZŁOWSKL ANTONI KARABASZ, pnie·. P. ROSTENKOWSKI, I. wie·-praw. ANNA NEUMANN, II. wlee-pre. STANISŁAW OSADA, sekretarz. J. F. SMULSKI. kaeyer. K>. W. ZAPAŁA. Kf. W. KRAKOWSKI, Κ·. Γ. WOJTALEWICZ, FR. GRUTZA. K. ŻYCHLIŃSKI, FR. PORZÙCZEK, M. SAKOWSKA, A. RAKO CZY. J. HANDKE, FR. BARĆ, J. S. KONOPA, H. OSUCH, J. BARTMAN· SKI, ST. ZALESKI. H. SETMAJER, DR. T. STARZYŃSKI, E. NAPIERA L SKA. L. WOŁOWSKA. ML WEYNA, TEO. M. HELIN8KI. Ka. T. BONA. S. KOLANOWSKI, J. MAGDZIARZ. J. S. RYBICKI. J. STRYJAK, A. DEM BIEC, DR. J. TENEROWICZ, M. HADAJEWSKI, DR. F. FKONCZAK, IG. K. WERWINSKI, N. L. PIOTROWSKI, IG. CZERWIŃSKI, DR. K< WAGNER. ST. WALKOWIAK, DR. KAŁUSOWSKI, PROF. ST. ZW1ERZCHOWBU, DB. DROBIN8KI. * ·' · Κ