Newspaper Page Text
NA DWORZE KSIĘCIA „PANIE KOCHANKU" POWIEŚĆ V 1 ł . . _ priez Włwhiaierza Trąapcsyfclriefft. (Ciąg dalsay). — Nie taki dyabeł straszny, jak go malują, po wiada przysłowie — odparł Borowski. Skoro pan Żubr się pomiędzy nimi uchował, to może i nam jakoś się upiecze. Dziwna to jednak rzecz* iż. tak gładko przejechaliśmy przez Ocean, kiedy podob no parę miesięcy trzeba płynąć na drugą półkulę.. — Mróz, panie kochanku, tęgi, więc i Ocean zamarznął — z ogromną pewnością sobie zauważył otyły jegomość. — A zresztą alboż t© wczoraj wy jechaliśmy z Nieświeża? Już nawet sam nie wiem» ile miesięcy wędrujemy. Nawet wieczerzę wigilią ną człek musiał jeść na popasie, panie kochąnku — dokończył żałośnie. — Smutne czasy nastały dla naszej Rzeczypospolitej. Jakieś Poniatowszczyki rozpierają się na tronie Jagiellonów, a Radziwiłł uciekać musi z siedziby ojców i dziadów swoich, — Tu niema Radziwiłłów — oburknął.się z udanem oburzeniem Borowski. — Jest tylko szla chcic Krakajłło zc Żmudzi. — Dobrze mówisz, panie kochanicu. widzisz jednak, jak to trudno w cudzą oblec się skórę. A teraz, mości panowie, skoro strzelby nabite, sia dajmy znów na sanie i jazda do dworu. — Co prawda, wolałbym się w mojej puszczy w Xalibokach z prawdziwym rozsierdzonym żu brem spotkać oko w oko, niż z tym panem Micha łem. Ale cóż robić? Trudno, na polu przecież noco wać nie będę. Ruszaj z kopyta, panie kochanku, — krzyknął na woźnicę, który też śmignął batem i dziesięć sań potoczyło się w stronę dworku. Warski z żoną i czeladzią patrzył.z ganku, a nie wiedząc o niczem, wytłómaczyć sobie nie u miał, co znaczy taka długa kawalkada. Był pewny, że dziedzic powraca, kogo jednak wiedzie z sobą i dlaczego zajeżdża z takim licznym pocztem gości, to napróżno starał się rozwiązać w swojej mózgo wnicy. — Gdzie ja to wszystko pomieszczę i czem u goszczę? — biadała Warska, ale wnet uspakajała się myślą, że przecież pan Żubr, zawsze taki state czny, uważający, obrachowany, musiał chyba o tem pomyśleć. . , . Ale o dziwo, sanie zajezazaiy za samami, wy siadywali z nic hróżnego wieku, wzrostu i tuszy mężczyźni, a pana Żubra napróżno wyglądało oko Warskich. Małżonkowie spojrzeli po sobie zdu mieni. Tymczasem nadbiegli także chłopcy i zdy szany Onuferek dał na stronie kilka objaśnień. ; — Zdaje się, że to Litwini, którzy jadą na Węgry i zabłądzili w drodze — mówił. —· Ten gruby pan zna nawet wujaszka, bo kiedym mu po wiedział, że tu mieszka pan Michał ŻJObcs te a τ çiç przeżegnał. Ale oni tak jakoś gadają, .jak gdyby im piątej klepki brakowało. Mówili coś o Ameryce, ludożercach, kazali nabijać broń. Aż się za boki musieliśmy trzymać. Opowiadanie te chłopca przerwało głośno chrząknięcie jagomościa, okutanego w futro i- zda jącego się przewodzić całej kompanii . , , J i — Niegościnnie tu widzę przyjmujecie przy byszów, panie kochanku — zawołał, stając na piér-, wszym stopniu, wiodącym na ganek. — A my tu zdrożeni, od kilku miesięcy tutamy się po lasach i kniejach. Nawet sam Ocean musieliśmy przejechać i o mało krokodyle nas nie połknęły. Na szczęście, mieliśmy kulki w zapasach dwururek i nieszczęście nas ominęło. Czy nieprawda, Borosiu? — Święta prawda! Dwadzieścia krokodylów i jeden wieloryb padły od naszych strzałów. · „ — Bogu niech będą dzięki za ten cud prawdzi wy. O tem jednak potem, à teraz dajcie mi tu go spodarza tej włości. Jako słyszałem od tego mło dziana — tu wskazał ręką na Onuferka — dziedzi cem jest tutaj pan 'Michał Żubr. —· I nie mylisz się waszmość — odparł War ski, wysuwając się naprzód. Wysoki, otyły pan spojrzał uważnie, rękę pod suwając do oka, ażeby go słońce nie raziło. — Hm! to dziwne. Znałem ci ja Michała Żu bra w Oszmiańskiem, inaczej on jednakże wyglą dał, a znałem go dobrze, bardzo dobrze. Tern lepiej, tern lepiej, że to nie ten ś^jn Żubr. — Ja też ani nie jestem panem Żubrem, ani właścicielem tej wioski — zaśmiał się Warski. — Dziedzic nasz wyjechał z domu na wieść o śmierci króla Augusta III-go i miesiące całe minęły, a on nie wraca. Właśnie myśleliśmy, że pan Żubr przy bywa..., — Wyjechał, nie wraca... — zadumał się o tyły jegomość. — Mniejsza jednak o to. Wprowadź nas do izby, niech przynajmniej wyprostujemy na sze członki i ogrzejemy się trochę przy kominka. — Niebogato tu u was, jak widzę, panie ko chanku. Widocznie Żubry górskie gorsze tu wiodą życie, niż Żubry litewskie. Nawet widzę, że ław i stołów wam braknie. Ale to nic nie znaczy; panie kochanku. Ja tam do wygód nie jestem przyzwy czajony. Ileż to razy nocowało się kamień mając zamiast poduszki pod głowę. Czy kłamię? Powiedz Boroshi ? — Co to znaczy kamień pod głowę! — przy świadczył Borowski. — Nieraz to i kamienia nie było, a kiedy mróz trzaskający uchwycił nas w le sie, to poszło się z fuzyjką, zabiło parę wilków i kilka niedźwiedzi, zdarło z nich skórę i tak owi nięci spaliśmy, jak w puchu. — Święta prawda, święta prawda, panie ko chanku — przytakiwał jegomość okazały» — My lodzie prości, ot! szlachta zwyczajna, — Nieohajże wiem przynajmniej —- wtrącił W tej chwili Warski — kogo bogowie łaskawi przy wiedli do naszej chudoby? Widzę, że Litwinów, a że i a sam ród swój wodzę z Litwy więc miło mi będzie powitać współziomków. (Citf dalszy nastąpi). • 'j" ~ ' 'j JULIUSZ VERNE ï W PUSZCZACH AFRYKI OPOWIADANIE | " Spolszczyła B. Kowalska. V i (Ciąg dalszjr). Naprawdę był to fakt coraz bardziej niezrozu miały: Jeżeli tam zatrzymali się krajowcy, aby od począć i rano wyruszyć w dalszą wędrówkę, to w jakim celu oświetlali skraj lasu? Jakiż obrzęd nocny nie pozwalał im spać do tak późnej godziny. — Zastanawiam się nad tym — rzekł Maks Huber — czy krajowcy rozpoznali zdaleka naszą karawanę, czy wiedzą, że my rozłożyliśmy się obo zem na wzgórzu. — Być może nie 'dostrzegli nas. Nadeszli tu o zmroku, a ponieważ nasze ogniska były wygaszo ne, może nie domyślają się nawet, że obozujemy tak blisko — odpowiedział Kamis. — Jutro, o świ cie, spostrzegą nas.... — Kto wie, czy nie odjedziemy przed świtem — rzekł Maks. Uszli jeszcze z pół kilometra tak, ze zaieuwiu znajdowali się o jakie sto kroków od lasu. Rozglądał się dokoła, nie spostrzegli jednak nic podejrzanego. Żadnej postaci ludzkiej nie było widać, a -tym samym nie można było przypuszczać możliwości napadu dzikich. Byli już blisko lasu. — Czy mamy się zapuszczać jeszcze dalej? — zapytał Maks Huber, gdy się zatrzymali na chwilę. — Niema potrzeby — odpowiedział Kamis. — Byłaby to z naszej strony wielka nieostrożność. I Być może, iż dzicy wcale nie spostrzegli naszej ; karawany, a jeżeli przed świtem wyruszymy w dal szą drogę.... N — Chciałbym jednak wiedzieć coś pewnego — rzekł Maks Huber — wszystko to przedstawia się wśród tak dziwnych okoliczności.... Bujna wyobraźnia Francuza była podniecona i ztciekawiona. — Wracajmy na wzgórze — doradzał Kamis. Jednakże postąpił jeszcze z pięćdziesiąt me trów za Maksem, którego Lan go nie odstępował ani na chwilę i kto wie, czy w ten sposób nie by liby doszli do skraju lasu, gdyby Kamis nie za trzymał się nagle. . — Ani kroku dalej ! — szepnął cicho. Jakież nagłe niebezpieczeństwo groziło im w tej chwili?.... Czyżby ich krajowcy spostrzegli, i chcieli na nich napaść?.... Jedna tylko rzecz by ła pewna, mianowicie to, że układ ogni zmienił się w tei chwili. Przez chwilę ognie znikły po za osłoną pierw szych drzew i ciemność zaległa zupełna. — Uwaga! — szepnął Maks Huber. — Wracajmy! — rozkazał Kamis. Ąle czy należało się cofać z obawy napadu : Czy też lepiej czekać na nieprzyjaciela z nabitą bronią w ręku. Szybko zdecydował się na drugie, opatrzy! broń, nie przestając badawczo patrzeć w stronę la su, pogrążonego obecnie w ciemnoteciac'h. Nagle z pośród tych cieniów wytrysnęły zno wu światła ; było ich ze dwadzieścia. — Jeśli to nie jest nic nadzwyczajnego, tc jednakże bardzo dziwne! — mówił Maks Huber. Wykrzyknik Maksa 'był najzupełniej -uspra wiedliwiony z tego powodu, że pochodnie, które niedawno błyszczały przy samej ziemi, zaczęły te raz płonąć na wysokości od pięćdziesięciu do stu stóp ponad ziemią. Kto jednak poruszał temi pochodniami, które płonęły raz na górnych, to znów na dolnych gałę ziach, jak gdyby płomienny wiatr migał wśród gę stwiny, tego ani Maks, ani Kamis, ani Langa, nie mogli dojrzeć — Może to .są błędne ognie, które igrają wpo śród drzewa na skraju lasu? — zawołał Maks Hu ber. Kamis potrząsnął głową. Podobne wyjaśnie nie tego zjawiska nie zadawalniało go wcale. Nic można było przypuszczać, aby to był nadmiar fo sforowodoru lub węglowodoru, któryby się obja wiał temi powiewnemi płomykami; ukazują się one w tych stronach najczęściej po gwałtownej burz\ i czepiają się gałęzi drzew lub boków okrętu. At mosiera nie była przesycona elektrycznością, κ chmury, które okrywały widnokrąg, groziły ni. burzą, ale raczej ulewnym deszczem, który częsta zalewa środkową część czarnego lądu. Dlaczego jednak krajowcy, obozujący zwykle pod drzewami, wdrapali się teraz na drzewa, a na wet niektórzy na same wierzchołki?.... — I dla czego tam poruszali temi płonącemi smolne-mi gło wniami, których trzeszczenie było już tu słychać? — Idźmy dalej ! — rozkazał Maks Huber. — Nïe trzeba — odpowiedział Kamis. — Zdaje mi się, że żadne niebezpieczeństwo nie grozi dzi siejszej nocy naszemu obozowi. Wracaj-my więc, aby uspokoić naszych towarzyszy. — Uspokoimy ich lepiej, Kamisie, jeśli prze konamy się dokładnie o naturze tego zjawiska. — Nie, Maksie, nie zapuszczajmy się dalej. Nie ulega wątpliwości, że jacyś dzicy zgromadzili się w tym miejscu.... Dlaczego schronili się na drze wa?..,. Czy zapalili onj te światła w celu odstra szania dzikich zwierząt? — Dzikich zwierząt? — powtórzył Maks Hu ber. — Ależ gdyby tu w pobliżu znajdowały się pan tery, hyeny lub dzikie woły, słyszelibyśmy wycie i ryki, a my słyszymy tylko trzeszczenie palących się pochodni, które grożą wznieceniem pożaru w lesie. Muszę się przekonać, co to wszystko znaczy. I Maks Hu>ber postąpił kilka kroków, a za nim Langa i Kamis, naglący napróżno do powrotu. Kamis wahał się, co ma czynić, nie mogąc po wstrzymać niecierpliwego Francuza. (Ciąg dalszy nastąpi). Obchód Grunwaldzki w Winnipeg Mań. Kan. Ubiegłej niedzieli odbył się zapo wiadany Obchód Grunwaldzki, urzą dzony staraniem miejscowego Towa rzystwa Sokołów Polskich, Gniazda Nr. 242 Z. S. P. w sali szkoły pa rafialnej św. Ducha. Pomimo słoty i deszczu, który ob ficie kropił niemal przez cały dzień, sala szkolna zapełniła się publiczno ścią, która pospieszyła na tę uroczy stość, by uczcie należycie 505-letnią rocznicę pogromu krzyżactwa przez nieśmiertelnej pamięci króla pol skiego, Władysława Jagiełłę. Doborowy program Obchodu wy konany został w następującym po rządku: Obchód zagaił prezes Gniazda, dh. Stefan Dybek, powołując na prze wodniczącego dha A. Jankiewicza, a p. A. Skoczka na sekretarza. 1. Muzyka — Polska powstaje. 2. Odczyt — Wielkie Święto — tlh. L. Lasota. . 3. Śpiew — duet — Ku czci A dama Mickiewicza — pani J. Wis i p. M Drelenkiewicz. 4. Deklamacya — Nie traćmy du cha — p. M. Gawłówna. 5. Muzyka -- Przed bitwa. 6. Śpiew — duet — Opuszczona — p. Wis i p. M. Drelenkiewicz. 7. Deklamacya — Ojczyzna pow stająca — d'b. St. Mroczek. 8. Muzyka — Cześć PoJskiej ziemi. 9. Odczyt — Apel Paderewskiego — dh. S. Cukroweki. 10 Muzy kr — Krakowiak — pod czas której zarządzono kolektę na głodryd traci w Ojczyźnie. 12. I>eklamacya — Kochaj bracie •ewą zagrodę — skaut J.v Trassen berg. 13. Śpiew — duet — Śpiew Ry baka — p. Wis. i p. Drelenkiewicz. 14. Mowa okolicznościowa — dh. S. Dybek. 14. Muzyka — Witaj majowa ju trzenko. 15. Deklamacya — Kosynierzy — dhna M. Stadnicka. 16. Ćwiczenia skautów. Wszystkie powyższe punkta wy padły dobrze, na szczególniejszą zaś uwagę zasługiwały ćwiczenia skau tów, których zaledwie przed kilku tygodniami zorganizowano przy Gnieździe sokołem. Młodociani skau 10* Γ W. J. LaBUY ADWOKAT Praktykuje we wszystkich sądach Wieczór·!»: 915 Milwaukee Avenu· Telefon Monroe 3280 Ofi· w śródmieściu 127 N. Dearborn 8t ! Pokój 1 m Unity Bid». TeL Central i»s Wm. Timmerhoff Fakrykait pierw łrorcędnyck CYGAR CkHd k«ftown7 I rtstalieiny ntjroraaltsufo tytnnln. Telefon JUlmont 060· 2057 N. Kedzie are. Chicago, ID. -1 Andrzej F. Kucharski ADWOKAT Ofif Pokój 306 Home Bank Budynek Milwaukee 1 Aahlftnri Aves MUsxk»nl·: 2839 THOMAS ULICA. Telefon w of iale: Telefon w domu: MONROE 6878. HUMBOLDT 5785. Pr»ktyknje we wazratklch aędach. CthiAy wam w sprawach kupna i spłat realności Dr. Drozdowitz leczy choroby nerek, pęcherza, płcio we weneryczne i skórne. Oodi. oflsowe 804 Milwaukee Ave. 5:80~7:30 wlecz. W nledi. 11—12 rano. Godz. of ieowe m w. 1UI St. itr. PibIIm IL 8—10 rano, 12—2:3υ pop. 8—9:30 wiecz. FRANK KLAJDA KONTRAKTOR BUDOWNICZY «ndoje domy, ukoły. kościoły t taeie. Robi r·» mul te prMrćbbl orai repexaoye. Oeny b&róto umiarkowane. 1361 Noble ul., róg BUekhawk ulicy TcJefon lUnnarket 3273 Dr. Tekla M. Maturzynsku 1151 Milwaukee Are. nap. Haddon Polecam alę 8za. Publlcrnoéci. Wszelki· prace wykonuję podług najnowerego »y Jtemu 1 gwarantujemy takowe. Godziny oflsowe: Od Mej rano do 8eJ . "*ł*caorem. W nłediiela do 4 po oołud W. Słomińska ^ 1025 Milwaukee ave. Okap, BI NAJSTARSZA FABRYKA POLSKA Ceny nTinŁnwm Wyrabia ofaora^wie, wtandary, odzn* ki, mrfy, beria, pieczecie, ltd. ■eboła pterwuorsedna. Odtaaln ZjedaocMaAl »o H ccat i»k oopr»«iaio IKLIPHONES; ^Ϊ'μ.Ϊ Dr.F. H BootH 1927 N. Caliioraia Ave., Chicago. ' cl spisali się świetnie. Pierwszy ich występ zrobił Jak najlepsze wraże nie i spodziewać się można, że szere gi pierwszych naszych polskich skautów wnet się powiększą. Na końca przemówił Wiel.' ks. R. Kos'an do publiczności i w krótkich słowach wykazał, jak gorliwie Soko li na?} spełniają swój obowiązek w riesieniu pomocy głodnym rodakom w starym kraju, zaznaczając, że mimo trudności i biedy w tym kra ju, zebrali już około $1,000 pracą cichą i bez rozgłosu. W podzięko waniu druhom za ich niezmordowa ną pracę, zebrani odpowiedzieli jed nogłośnem — Niech żyją! Zaznaczyć trzeba, że druhny, członkinie tegoż Gniazda, również spełniły swój obowiązek jak na praw dziwę Polki przystało. Mimo słoty stały od wczesnego rana przed koś ciołem, sprzedając |)iało-azerwone kwiatki. Trud ich tego dnia nagro dzony został dobrym rezultatem, bo tą drogą zebrały $50. Kolekta na sali przyniosła $20.37. Dochód z Obchodu przyniósł zatem czystych $70.37, gdyż wydatków nie było żadnych. . I Druhowie nasi z Gniazda Nr. 242 Z. S. P. nie spoczywają, ale od tygo dnia kolektują prócz tego po do mach podatek narodowy z Dnia Grunwaldzkiego, lecz nie wiadomo jeszcze ile dotychczas skolektowano. Na odezwę Gniazda ogłoszoną w miejscowej „Gazecie Katolickiej" także i Rodacy z kolonii spieszą ui ścić się ze swej powinności i ślą swoje grosze listownie. Spodziewać się można, że zabiegi i trudy naszych druhów zostaną uwieńczone jaknaj pomyśrtniejszym skutkiem i że ogól ny „grunwaldzki grosz" przyniesie pokaźną sumkę. DUNCAN. NEBR. Kto chce czytać najlepsze co dzienne pismo polskie, niech się uda do pana F .M. PAWOLL, naszego agenta na Duncan i oko licę i zaabonuje sobie -Dziennik Chicagoski. Administracya / Czytajcie w DZIENNIKU CHICA G08KIM drobne ogłoszenia 1 korzy •tajcie ι nich Portret Pade rewskiego w przepięknem wykonaniu, przedstawiająca wielkiego tegc patryotę polskiego w postawie wołającego: ,,Ratunku! Ratunku dla Polski!" — są do nabycia w Administracyj Dziennika Chica goskiego po cenie 50 centów za egzemplarz. Cały dochód ze sprzedaży tych portretów prze znaczony jest na fundusz naro dowy imienia Paderewskiego ce lem rozwinięcia akcyi dążącej do osiągnięcia niepodległości Polski. Portret taki będzie ozdobą każ dego domu polskiego, a zarazem dowodem, że jego mieszkańcy pragną przyczynić się do* osiąg nięcia niepodległości Ojczyzny. HAMMOND, INO, · · . ' i W następujących agenturach można zamawiać „Dziennik Chi· cagoski": Stefanowskj, 127 —. 156-ta ul., F. B. Hall, 141 Sibley NORTH CHICAGO. „Dziennik Chicagoski" można nabyć u j. Zuber, 1315 Jackson uL Speoynlntł wielka iprtedai-na dwa dni tylko—w poniedziałek I wtorek— 2β I 2.7 lipca. 191Λ FARBY 1 galon farby, regularnie sprze- f f/\ da wanej po 1.25. w tę sprzedaż 1 · IU 1 galon farby, regularniepprzeda- ί)Λ_ wanej po 1.10, w tę sprzedaż WC TAPETY Regularne 50c rolki 10e Regularne 25c rolki Ac POLITURY 1 galon siwej politury. 3.50 wartofci, po 2.75 1 galon siwej politury. 3.00 wartoicl. po*.as 1 galon siwej politury. 2.50 wartości, po 2.00 1 galon siwej politurv. 1.75 wartości, po 1-25 SPECYALNA OFEBTA DARMO—Forma do borty darmo z każdym zakupnem. B. RABINOVITCH Handlarz tapet, farb, politur, szkła i róż· nvch przyrządów malarskich. 1831 W. ΝΟΗΤΗ AVE. róg Girard ul. Telefon Humboldt 5858 Koapłeb)· .Wrtrrca· ΪΛ»·.·»·^·· DR. C. S. KRYSIŃSKI LEKARZ I CHIRURG 1M8HmiSr «I » TeÎ6ÂoRm5oiat 3113 ΟοΛζ. GODZINY: Do lOoj r»oo—7 do 8 wieocorem. W niedzielo do lei popoładalB. Dr. Adam Szwajkart Choroby nerwowe, irswc^trzni > dzleoinni muiktnU: 3Λ35 Wiit Dlvertey Areno* Godziny ι 4.· popołudniu Telefon: 6808 Belmont t OflSI 1808 Xorth Aibl»nd Artom Godziny: 0-9 wlwrorem Telefon t 108», 1680 lab 8199 Monro· ftitrett ma aro· mmw DR. J. A. TRAIN LEKARZ I CHIRURG tatf ohorobj arçiwjzn, fcobłft I drłeoi ftoo i lttt W. Biaglrhawfc ttltag pomiędzy σΐβ*τβΓ lB»lt uÛohbI. Mt «ϋΛΟΜγ8 do ^maa^lfflo IpwtnśMlą Dr. C. P. Gierałtowski Leczy choroby kobiet, mężczrzu, i dzieci, również oczy, uszy, nos 1 gardło. — Specjalność: Ogólne Operacje. 811 Milwaukee are., przy Chicago ar. Od 1>«J do 3-j popoł. i od 8:80 do 8-ej wieczorem Chirurir Ochronki iw. Elżbiet; J DR F\ KALAC1NSKI MlMtkanle: 1084 'N. Robey ullte Telefon: Humboldt 4705 Oflat 1286 Noble al. Telefon Monroe 881 Godziny ofizqwe: O 10 reno, Î — 3 popołudniu. » — 8 wieczorem. W niedzielę 8 — 8 popołudnia Dr. A. WETkźYkOWSKI Lecz τ ohorobr mexozvzn. kobiet I dziM8 θθβ MILWAUKEE AVE rùg Center Avenue TeUfon 3311 Monr >e Dftauw· rod·· od 9 do U ru« 1 od 4 do Β wieo*. DR, S. R. PIETROWICZ SPECY ALXSTA ohorńb wewnftrrnyoh I n«rwo»jch [)fls: 11 2B N. Ashland ht·., róg Dlvleion nL Tel. Humboldt889. Godz. 1 doi i od β:30do9-ffieo· Mieszkanie: SI 19 Ew In z l*laoe. Ofie 14δ8 W. Blaok· bawk, róg Holt are. Godz: Od β do · rano. Tel. Monroe 34Ł Ofis: >0β S. State nar. Adams ul. Pok. 1200-1· Republic Bldr Godz. 3do 4 po poi Teł. Harrlaoo 75M Dr. L. P. Kozakiewicz Specyalista chorób kobiecych Lekarz, Chirurg i Akuszer Ofla: 1601 W.Chicago Im. Ttl. Mon rot 223 Mieszkanie: 1353 Noble Ul. Tel. H»y»*rk«t 4ββθ «odr: od 8 do 9 rano od 1 do 3 popołudniu i od 8 do 9 wieczorem God*. od 10 do 11 rano od 4 do 5 popołudniu od 7 do 8 wieczorem. Tm H..UUI 1 TtŁ Ckul 2S3 Dr. W. A. KUFLEWSKI Ofli: WItktr Nrk (Mii: ΙΝβ W. lita «L 1MB I. lektral. rie Woîd ul. Mx. Uli NMt 1.20 to·*··. Mx. W Mfri. M·. Telefony: Monroe 681 1 1577 DR. XELOWSK1 "SES!?* 10S3 Milwaukee Ave. Chicag· GoJz. U do 1S r&oo; od 7 do fi wtoesorem Ρ ród „ środy 1 niedzieli. Wimkiatr 721 Wirekjd An. Tthfa.: LâA« VU% OU Tel. Rez. Monroe lâ«8 uns Monroe £«w DK. J. P. WOJTALEWICZ LEKARZ I CHIRURG Rez. 1521 Ν. Ptiliu al. Ofi. 1M1 N.rti Art. rû( feMM ao 10-tej rano, I do ! od 10 do 12 w pot., od 2 do i 8 do β wieczorem. 4 popoł. i od 7 do · wlecz. DR.F. . Ml »Jfni kliniki W1βΛκΛΛΛΛ Imm »*■' *■ - *- * ■ -*>· - | . un Hfsiiii oMfoij . mmi i i EL. 1164 Milwaukee avet mleko Dtvlrioa •LtiWeaMyrtrt 1TT*. , i«r odl»4o BWiłJrt· BY być pewny, że zegarki, biźaterya i élubne obrączki są z dobrego złota i ta nio kupione, trzeba je kupić u znanej firmy jubilerskiej, ktÓFa jnż od 28 lat prowadzi swój rzetelny interes na Mil· S waukee Ave. Dla wygody kostu merów Wz dalszych okolic skład otwarty w kaź· Hdą niedzielę do południa. ψ KRACKER i KOSIŃSKI ^ i 019 MILWAUKEE Are. Misko Augusta «I. DOKTOR' A. LIT VIN 835 M1ŁWAUKKB AVE3STJB *ó* JBŁSTOK.ĄyĘyuiji Koszt jeet bardzo mały. $1 sa lecze nie s medy cyną włącz. Leczy choroûy raęecEjeu, uhu i dzieci własnemi medycyaeml Zwraca tpacyalną awa«f na waaalkto Oodsisr kuâîe" dîrti^· oawartok DCpnieteiw iąci nl· Uo»y cborobgr^TOTWNH. Telefon Meeroe WW» Odwiedza pa cyentów we dnie i w nocy Każdego cza su gdy zażąd. DOKTÓR WISSIG JsflS leozy wizyt Ule ohorobj msżoz/zn i kobiet bw vzgfylu jik zactirzał· I zaniedbane one eą Speoyalnl^ Ιβοιτ oborowy iołmdk*. phi o. nernk 1 pęcherza, zntruote krwi. choroby ikór ne. rany, reumatyzm, ból ffiowy. ból w krzyteoh. kwul ból rwrdte i tajne ohoroby. Jeteli Inni nie mogli w»· wylecxyd. przyjdźcie ta 1 prie*onajcle stf co on moi· dl» wu uozynló. Pinii Dira·. 1900 Blue leland Are., xii IS-iiJ iUcj, sad teaidia. Tel CaoiłttM r Nowenna na cmeść ŚWIĘTEJ ANNY 5c do nabycia w Administracyi Dziennika Chicagoskiego 1455 57 W. DIVISION ULICA "l' -L M. t Λ&·.Λί.Α* Być silnym i zdrowym jest pragnieniem kaź-,ι deso mężczyzny i - Rrtlety. Jeteli lekarz, ktdrei» wy«tieete «ί lat wm nie wylapejd, (ttewii ai· idziecie do epecyaliety, ktfrry ale iir mierze leczyć wezyatkiek ckeeób, ale koncentruje ewe adotaodcl v jedny» kierunku. Ja mam Ifr-łetala pieWlt | iTiftei •ką w tym kraju, na kłltfł*» w Iferj* *8, Berłkde i Wiedalu. f wia^Mil·· rce etia^dfŁocie X Prwnieąjp 1 łan· elektryeeae pr*yrx$4y, jak «Éweleé Terue-Tkeragy. Za "—l"Ł~ wylecayłea. Jeeteéde ckorar _ traaeàd. serce a «kl, ηι·ικι··ι, be Md wkraylaeh, brak kmt, awtffcto· ale, chorobę utm%. ΐΜΒο*,μ0ί· laae aerwe^e lub ekreeicaae <*erobyrf JeèaU tak, to ale traóole·· o«—a, al· •ię postarajcie pxôdkç. · doba» 4** kareka jwad«. N!e vûrmrnaTipamyl 0 etat Blok ^rjjaikanh. Wystsoep^ot· Mę łe—^atomwlaw ι aym moni—. Τ wlww ghmaiamal 1 ich jportb twm-iij^epilWu ai> wy 1<nmt| eafkovrtele. »U Sradcfte duéo eaaea ^«lEtek. leka&BRah» pnj^dtolo do mnl·»* ja>wm f»i>i1euimiHifLleJ. Kiach waa-nia <>ełi|yni||> <beak $1»· alfday, moja sapfaia jeet handze ssała, cscsąfOteto dla tted^yek. Ja mie ngthmim fahnywd·, pm4d*cde do Βΐβ|·(ϋαΜΐ fMbmaMajtf na oeacle o pommétâmi wiMfnJtrlą jiwe ι nia ofcorotey éw. Włta, Poradb <raa, Owirtwj»: od M4 raco do Η'τΙιΑια·. W^MiWl ed S-eJ vaae».dj tZ-ef wył·*·!·. , DR. KŒHN! 741 W. «Itou II. lit MM. *-»«- cnOfcûOUKk, ZNAKOMITA OFERTA Wierzchy paczek nebo wartości yac Cały Kup o a Wartoéci y2c Kupon 1 wierich pudelka m» te Ban» wartośi Można wymieaW ca gotówko lub podarki (Ta oferta koùcsj alf SO (rudnia 1915). * P. Lorlllard Co., Inc., New York Zal. 1760 f τ τ τ τ τ τ «τττ τ -, -, ... f - y . * ] '* *Τ*ΚΖΕΒΑ liczyć na skutki. Τ * | Jeśli wogóle jest jakiś f ; ; artykuł dający jak najlepsze f • ; rezultaty przez wiele lat, to f « » właśnie jest ♦ i: TRINER'A I Jj American Elixir gorzkiego τ | J wina. Na dolegliwości źołąd· J j [ ka, na wątrobę i przeczysz- f ·,· czenie kiszek, daje zawsze τ j * najlepsze rezultaty, co spo- Τ ; ; wodowało popularność tego j J [ lekarstwa. J ; ; W Aptekach· Cena $1.00 J i! JOS. TRINER f ; ; FAARYKANT | :: 1333-39 S. Ashland Ave. | < l CHICAGO | ♦ ♦ DR. W. S. SCHRAiŁK Polajd Lekarz ft Obirurg θ 27 Noble uL Tal Mouo· 1SM ^S^SmKSr^jSîîSi&i Ludwik Pinderdd adwokat Aug. Q. Urbański adwokat Ofis: 414 i 415 Home Baak Budynek Kllwatk·· I Ałhlaad ▲▼·· HtMiksoU: tU· IHOMAI OM®** "lioNftó^Si. BmiS&LOTmS Ν. L. Piotrowski ADWOKAT Praktyku}· we wscjftktebft^dack Ofi»: 155 N. Clark ul. narożnik Randolph (Ashland Błock) f** 307, 3d· f Mn. TaL C«tr»l 7071 Vityidle choreby ayAl< kéMtiï I diicćiyc haiyif ibNhtate <hmo ^ NORTH WESTERN BEZPŁATNEJ KLINICE 1325 Milwaukee ave. CONRAD SEIPP BROWAR I PIWO BUTELKOWE 27·» aHca i Cettafe Grore irt. Ukâm CdMwt 730 i Ml CHICAGO, J. F. ŚMIETANKA ADWOKAT M Wart WMhlifteo ulie·. W· ρφΝ Telefon Randolph SH6 .... r——" OtOe Commercial ■Ttl+foa Soulb Cfcl*Mtn 401 1