Newspaper Page Text
FETELONEM. ^ — — Prztyk. Trrr.... Prztytfc... — Halooo. — Hak>.... Redakcya Kacigo skiego? — Coś koło tego. — Proazę Pana szanownego, chciałem spytać, panie tego, o eoś troszkę drażliwego? — Dlaczego? — Dlatego, proszę Pana mego, że właściwie jestem czytelnikiem „morowego". . — O, to coś mocno paskudne go. — Hm, tak tego.... lecz dla wytłomaczenia mego, rzec muszę tyle wszystkiego, że tylko dlate go je'stem czytelnikiem jego, iż nie wiadomo, sk.^d i z czego, jakoś od roku zeszłego, mam parę ak cyi „żółtego" więc — — czytać go muszę — jak swego. — Cóż w tem dziwnego? — No, o cóż więc chodzi ta kiego? — Oto, proszę pana zacnego, — dowtedzriałem się z „Czikago skiego** że konsekracya drugiego Biskupa polskiego, to to było coś wspaniałego, coś świetnego, coś naprawdę niebywałego. — Masz pan słusznego. — Xo, widzi Pan. panie tego, a jrrzecie u „morowego'' wyczy tałem względem tego coś niezro z u miał ego. ito na pierwszej stro nie swego numeru już nie wiem, którego przyznają bez słowa krzy wego, że wśród nastroju nader podniosłego, witano pasterza no wego: na ostatniej zaś stronicy numeru tego samego, to tyle znów co do tego paskudztwa brudnego, tyle łgarstwa obrzydłe go, że się człeku, panie tego, aż robił coś niedobrego. — Zmyślają, że wogófe z tego nie było nie wielkiego, nic waż nego.... — Dalipan, nie rozumiem tego. — O, Panie, nie Pana jednego mamy takiego o to pytającego: ale czego pan chcesz z tem od pisma nasiego? jako akcyona ryusz „Vnorowego", idź pan do niego; czepiaj się — swój swego. — Mocno przepraszam Pana szanownego. Ja tylko tak tego... myślałem, że to nic zdrożnego... Właśnie chciałem zdania pisma poważnego, więc pytam „Czika goskiego", co z postępowania ta kiego może być korzystnego? — Co? nic. Ogłupianie ludu naszego ! — Prawda, prawda, panie tego. — Zresztą to dziś nic nowego. Weź pan np. „związkowego" : ów nic-dobrego-nio-mądrego nie, dał i słowa jednego w sprawie Dnia Milwauckiego. Gdy ze świa ta dziennikarstwa zgoła nie ka tolackiego, ba — angielskiego każde pismo specy lanego kores pondenta miało swego, nie żału jąc i kosztu znaoznego i miejsca drogiego dla opisu faktu tak zna miennego. — Ona głupia, mała żaba z gazeciarskiego bagna pol sko-am ery kańskiego rub. z pod patronatu „związkowego" dmie się do kształtu wolego i wśród rechotu bezmyślnego — głosd, że to nic nadzwyczajnego, bo to przecież, „tam rzymskiego dygni tarza nowego witali, — a nie polskiego." — Hyyy! Słyszał kto coś po dobnego? Toż to coś strasznego ! — Ale wiesz Pan, co, panie te go? — Czego, proszę czego, czego? — Na dziś dość tego dobrego. — A! To do widzenia miłego. FETELONEM. Trrrr... Prztyk!... Trrrr — Halo ! — Ano halo! — O, toś pan wyruszył z cha łupy, mimo strajku tramwajowe go? — A ino; i przyjeerakm dzi siaj do redakcyi... — Ta, — humor amerykański polega na tem, aby do najkiep ściejszego nawet interesu robić dobrą minę... Więc może i Pan ino miną nadrabia i „fuiuje" — jak zwykle ?... — 'No, słuchajcie. Przyjecha łem dzisiaj do redakcyi na — pe domóbilu, jt. wędrowaliśmy „tym dobrym staropolskimi obyczajem", jak za czasów Apostołów, albo jak na Kalwaryę z pielgrzymką, niosąc cegłę pod pachą.... Myś my wprawdzie tylko plik papie rów i tekę redaktorską dźwigali, ale i tak ciężko mieliśmy dość — choćby... z samej odpowiedzial ności stanowiska... Nie trzeba już było i cegły, a gdyby się jaka była gdzie znalazła, to nie — od powiadalibyśmy za siebie i pew niebyśmy gruchnęli nią po łbie kogo z tyeh wszystkich, co — jak my uśmiechnięci — pytali nas po drodze „How are.you this mor r.ing?".... — A, jakie sic Wam w ędro wało? — Pielgrzymka była swoją dro gą — no... za grzechy nasze — nie żałujemy, niech ta choć z ko nieczności — będzie na dobrą in tencyę ... — Haha! to Wam przypiekło! — Ludziska wędrowali jak na uroczystość! Na ulicach było ci cho — cichutko — cichuteńko, aż się psy i wróble dziwowały, zgo ła naszej Milwokewniu nie po znając. — I my się dziwowali! — A jaki taki, co mądrzejszy, to się wszelakim iprzemysłem, do zwolonym i nie dozwolonym u siłował wynieść ponad ogół bra ci piechotnej i gramolił się stęka jący na „kolwagen", to na „ajs wagen", przyłapany po drodze, arystokracya zaś jechała z para dą w wielkim „wanie" od v prze prowadzki fortepianów: siedzieli ludziska by małipy w klatkach a jeszcze wszystko dziwnie było kontentne i szczerzyło zęby do tych, co na chodnikach z wietrzą cymi się dla hygieny językami derdali, mamrocąc motyw naro dowy: „Żeby Was wszystkich na suchych gałęziach wywieszali, ło try sobaczel"... — Paneś to pewnie najgłośniej śpiewał I — Jakbyś mie redaktor słyszał, ale pozwól Pan dalej: Młodzież, co lekciejsza — zwłaszcza spód nicami powiewająca, jechała na wrotkach—czyli „rolling-skates" ; panny i panienki, halki (nieżywo tne) i niehalki (imię własne) roz wieszały jak żagle, fruwając nie mi przed oczyma przechodniów; przede mną — jak jedna powio nęła, ażem się potknął — słowo daję jakożem na nic równowagę tracił. — Pewnieś Pan nie pod nogi patrzał ! — Właśnie, źe na nogi, tj. chciałem rzec pod... mniejsza o to. Pewna stara baba jechała — na parasolu jak na koniu okra kiem, choć to teraz nie średnio wiecze, a parasol nie miotła, ale babsztyl doprawdy. — piękny był j jak czarownica i wymyślał jak współpracownik pewnego dzien nika „z naprzeciwka"... Usuną łem się zmorze i — wpadłem pod koła jakiegoś innego „wynalaz cy", który wynalazł na strychu stary bajcykl i pedałował, dum-1 nie poglądając na bliźnich prze chodniów... Naraz na Armitan dze — jak ci coś nie huknie, jak nie strzeli, aże cała presecva sta nęła ... Wszyscyśmy myśleli, że to już „rajot"' jaki, jako że tam stała spora gTomada pokpiwają cych ze „szanownej publiczności" — motormenów i konduktorów tramwajowych. — I ja myślałem, że borba będzie, więc zakasuję z nabożeństwem rękawy, gdy wi dzę, że to ów dumny bunoyklista leży jak długi na „krossingu"... Aidzisz psiajucho? Dostałeś „punkciur", teraz „Tejk de next kar!" — powiedziałem do niego i pomaszerowałem dalej. — Tak można tak szydzić z bli źniego w biedzie ! —► To nie był bliźni ! On jechał! Bliźni wędrowali na piechotare. —No i cóż wreszcie. — Wszystko byłoby dobrze gdyby nie pogoda, a raczej nie pogoda! Bo to, jak państwo wie cie, rano było cokolwiek sicando i cappando — więc trzeba było chodzić przeważnie scaccando.... — 'Mówno Pan po ludzku — za pozwoleniem ! — Nie rozumiecie? Ach, to re daktoruńciu, nie macie pojęcia o włoszczyźnie. Ja, widzi Pan, od czasu jak się Włosi do wojny wdali, tak zachorowałem na ma· •karoniarski patryotyzm, że tylko po włosku tego panie... Moja żona także po — włosku mi apli kuje. — Nie długo całkiem będę łysy!... Otóż po włosku to łat wo, tylko pisownia inna, a pro nuncyacya inna: rozumiecie si cando, cappando, to znaczy, ajbo — poczekajcie, dojdźcie sami: trzeba tylko C na Κ zamienić w wymowie, a S zmiękcza się przed I. — ^o»z WIÇC z ICgU - — Co? Sikando i kapando, ho sikało i kapało z góry, jak na po ciechę tramwajarzom strajkują cym, a na większe pognębienie narodu od nikła po głowie; tedy że mokro było na sajdwokach, szło się skakando, ja zwłaszcza skakać musiałem, bo jako porząd ny literat z zasady buty miewam dziurawe; przemoczyłem sobiej gruntownie lewy na prawej no—! dze i czuję katar. — A pścich!... — Xa zdrowie! — Dziękuję. Zaraz przyjadę do redakcyi na taczkach ogrodo wych. Proszę ogłosić, że potrze ba kandydata do przytryka nia mię z Ewondel na Dywi żen!... Zgłaszać się proszę z re w(f)erencyą... i td. Do widze nia!" KCLLE6IUMI AKADEMIA ŚW. FRANCISZKA KSAWEREGO Pod kierownictwem Sióstr Miłosierdzia 49-ta ul. i Cottage Grove Am. Akademii llprqwlli|(m«n 1147 Koiligiii Uprzpriltjmu 1912 JAN SZYMKOWSKI. Urodził się 26go lutego, 1874, w Polsce, prowincyi Poznańskiej. Jest żonaty i ojcem dwojga dzieci. Obecnie jest aWermanera i6tej wardy. Jest właścicie lem fabryki cygar na Evergreen ave. i zatrudnia dwudziestu robotników. Należy do Zjednoczenia, Foresterów, Royal Ar canum, Polskiej Kawaleryi, Związku i Macierzy Polskiej. (Ogł.) Jedyny Stanowy BANK POLSKI Na Town of Lake Najsilniejszy Bank na zachód Od Sztokyardów KOSZTA PRZEKAZOWE Każdy kopiec polski powinien mieć konto prze kazowe < czekowe) w naszym Banku, bo nasz wydział przekazowy jest najdogodniejszym pod każdym wzglę dem. BONDY I HIPOTEKI S ρ r z e dajemy pierwsze zlotem płatne hipoteki o raz bondy hipo teczne, na któ rych możecie zaro bić od 5 do 6 proc. Jestto doskonały sposób ulokowa* wania pieniędzy. SKRZYNKI W SKARBCU W naszym wiel kim skarbcu może cie widzierżawić skrzynki za $2.50 i wyżej rocznie, tam wasze kosz towności będą bezpieczne — nie do sięgnie ich ani zło dziej ani ogień. UDZIELAMY POZYCZKI W y ρ o życzamy na realność na warunkach możli wie najdogodniej szych dla zaciąga jącego pożyczkę. Gdy potrzeba Wam pieniędzy, przyjdicie rozmówić się z naszy mi urzędnikami. DZIAŁ OSZCZĘDNOŚCI Płacimy 3 procent od oszczędności. Bank nasz podlega prawom stanowym i daje Wam gwarancyę absolutnego bez pieczeństwa. Konto można rozpocząć z jednym dolarem. Dla waszej dogodności bank nasz jest otwarty wieczorami: PRZESYŁKA PIENIĘDZY Przesyłamy pieniądze do Polski i do innych części świata szybko, akuratnie i bezpiecznie a nasze raty są najniższe. W dodatku macie gwarancyę zupełnego bez pieczeństwa i rzetelności. polski Depositors State & Savings Bank 4633 · 4637 South Ashland Avenue, pom. 46-tą 147-mą Ui. Otwarty wieczorami w poniedziałki, środy, czwartki i soboty, a w niedzielę od 830 rano do 12ej w połudn. Bt t-i ^ A y - -, ~ i Kaspar State Bank 1900 Blue Island Ave., Chicago, Iii. ZNANY POWSZECHNIE ZE SWEJ SJCO REJ I RZETELNEJ OBSŁUGI, PRZEZ SWYCH PRAWYCH URZĘDNIKÓW. 3% OD OSZCZĘDNOŚCI PRZESYŁAMY PIENIĄDZE DO WSZY. STKICH CZĘŚCI ŚWIATA. OBRÓT PRZESZŁO $5,350,000. W. KASPAR, Prez. OTTO KASPAR, Wice Prez. JOSEPH SIKYTA, Kasyer. ΐΛΑΑ^\ΑΛ^νΝΑ^ν^ΝΑΑ^νΑΑΑ/\Α^ΝΑΑΑΑΑ^ΑΑΑΑΑΑΛ/\Λ^ννΝΑ/\ΛΑ^Τ Chcąc Być Pewnym ] uniknięcia zawodu przy zakupnie to udajcie ] 1 się wprost do firmy » l M SCHULZ CO. po \ FORTEPIAN i i SAMOGRAJĄCY FORTEPIAN ] » Przeszło 100,000 Instrumentów sprzo* ■ danych iknżdv kto kupił od nas jest zu· I pełole zadowolony i chętnie rekomendu- 1 je nabycie M. Schulz'a Fortepianu lub Samojfrające Piano każdemu. kto sobie tyczy nabyć fortepian najlepszej kon strukeyi w całvm kraju. _ My mamy tvlko jedno oenr. Dziecko Πι może u nas kupić tak samo bezpiecznie -1 lak expert. Mv nie zadamy od $ioo do 3' Î200 więcej, a potem pomału opuszczamy Λ na cenie. Mv się nie handlujemy Na T sze ceny są postanowione podlu? najniż ezej oeny kosztu w fabryce. Strzeżcie się tvch składów fortepia· nowvch lub kupców, którzy zażądają strasznie wvsoką cenę, a potem sprzeda- ι h ją za pół tyle. To jest czyste oszustwo J a taki fortepian jest zwykle taniej kon strukevi 1 materyi, a zatem bardzo kosz- i townv dla kupującego. I Łatwe Warunki Otwarte Wiecsoraml Kupując U Nas Kupujecie Od Samego Właściciela ÏVL ScHultz Co. 711 Milwaukee Ave ÎIVWpiTWPWPWtroûÛÎ^Ûwûy<yyWPpWWPp>g'g>ûyWWÛgppwwWwPiyûiyWWp J 317,000 KOSTUMERÓW . Obsługiwani Są Przez Operuiące Jednostki STANDARD GAS & ELEGTRG COMPANY KTÓRYCH Dwudziestoletnie 6% Złote Noty Są Teraz Korzystne dla Tych co Włożyli w loteres Pieniądze CENA ZA ODSTĄPIENIE 6.75% UDZIAŁY #50, #100, $500, $1000 Ogół obsługiwany wynosi przeszło 1,730,000 lud nośet w różnych miastach i miasteczkach w szesnastu Stanach, zapewniając tem samem zuakomity rozległy Zarobki zastósowane do procentu od not wyma gają szerokiego pola bezpieczeństwa. Polecamy te noty jako lokowanie kapitału. Piszcie po Szczegolowy Cyrkularz H. M. BYLLESBY & COMPANY , INKORPOWANE INŻYNIERZY I ZARZĄDCY 208 SOUTH LA SALLE UL. Ul BROADWAY CHICAGO NEW YORK ï55S5ë«èi®iê#e<asêëê ©dëeeêeeeMeetMMNi ·€€$3 ZWIEFKA WINCENTY S.* alder an, sekretarz. Eagle Brewing Co., Chicago; urodził sle w Chicago, 23 pca, 1886 r. z rodziców Alberta i atarzyny; uczęszczał do paraf, szko ■ św. Stanisław, i do Business Coll.; ichalter i kasyer Eagle Brewing o., 1904; obrany wice-prez. 190<9; jrany gen. sekretarzem 1910; w >ku 1907 założył skład galanteryi )d nazw* „Perfect", którego jest •etesem; demokrata; kandydat do jm. Board of Trustees 1912; był i ta truetyeem Modern Woodman of mer.; Jest członkiem Związku Nar. ofe, Alumnów św. etanieława, dem. łubu Młodzieży 16-tej wardy, N, r. Side Commercial Association, rhite Eagle Commercial Association Sekołów Białego Orła; ofie 2618-20 . Western ave, (Ogł.) Jedyny poisKi sniaa Instrumentów Chirurgicznych u północno-zachodniej itroaie miasta Chicago, i to rdzennie polski. Gumowe pończochy na rozszerzenie żył, pasy rnpturowe, opaski brzuszne, itd. Najnowszego wynalazku aparaty i przyrządy, jak gumowe, tak stalowe, na różne kalectwa i ułomności. S tuczne no gi i ręce. Wszystko robimy podług miary i należycie dopasujemy. Fachowa żeńska usługa dla pań. 20-to letnie doświadczenie. Alfons Diadul (Dziadul) 2101 W. North Ave., cor. Hojne Ave. Phone Humboldt 1480. CHICAGO. MRS. M. URBAN Jedyna RESTAURACYA I KAWIARNIA Przy CMENTARZU ŚW. WOJCIECH/ 5 Która nie jest połączona z salonem. i| A zatem polecam siq do usług Szan. 1 S Publiczności. Szczególnie zapraszam G«>écl Pogrzebowych jakotefc Panów i[ 1 Panien. Przyjmuję^zamówienia na ji obiady pogrzebowe ppzez telefon albo !; osobiście. jinélefon Nilee β ? Danisch, Frank P.. adwokat i ex < alderman 11-tej· wardy, Chicago; $ urodź, w Chicago, 22 września, 1873 < r. z ojca Floryana i matki Karoliny j (Rzepczyk) Danisch, uczęszczał do c szkoły św. Wojciecha i szkół publi S cznych, później ukończył Kolleglum ?! Prawniczo, Coli. ot Law; był klcr śjkiem sadowym 1890-96, reporterem ?! gazety Chicago Record, 1896-97; Jjpóźniej wydawał i redag. polskie pi smo tyg. Sztandar i Miesięcznik Sztandar od 1897-1900; jest adwo katem od roku 1896; demokraty ^ czny kandydat na sędziego sądu municypalnego w prawyborach 1907; obrany aldermanem 1910; preze-sem Związku Mł. Pol. w Am.; prezesem Klubu Obywatelskiego 11 wardy; członkiem Związku Nar. Pol. i Zjd. Pol. R. K., Stow. Pot. Mech. i Przem., K. C.. R. Α.; kler kiem Sądu Municyp.; « fis. City Hall Square Bldg. NOWAK, ALBERT, skarb nik Towarzystwa Budowniczo - > Pożyczkowego 15-tej Wardy, j Chicago; urodzony w Polsce pod S zaborem niemieckim, 22-go kwiet λ nia, 1860 roku, z ojca Jana i Elżbiety (Jany) Nowak; wy 9 kształcony w szkołach parafial ί nych; prowadził interes rzeźni czy i groserye prze 4 lata! wła ! ściciel bufetu i sali przez ostatnie i 1S lat; skarbnikiem Towarzv | stwa Budowniczo - Pożyczkowc i go 15-tej Wardy przez ostatnie ρ IB lat; komisarzem powiatowym; członek wielu towarzystw ko ścielnych i organizacyi byzneso wych; adres 3128 ;N. Leavitt ul. (Ogł.) _ Andrzej F. Kucharski ADWOKAT Ofis Pokój 306 Home Bank Budynek Milwnnkoe I Aeblaud Λτγκ, Mieszkanie: ii30 THOMAS ULICA. Telefon w ofisle: I Telefon w dorcii: MONKOE 1000. I HUMBOLDT 0705. Praktykuje we wuyitktrh Kf|dach. Usłuży wam w sprawach kupna i spłat rtalDoioł Teodor .leślerski (Były uczpiS Chicago Musical CoUtare, p. Latui i p. Józ. Fitzek. członków Theodor Thomas Orch stra.) 2971 N. Ridgeway (Avondalc) Udziela le^oyi na skr/y ca^h albo w swvmdomuaibo ici w domu uueniąlubu czennicy.