Newspaper Page Text
4 Dzienny Biuletyn Żywnościowy. •Stanowy administrator żywnościowy Wheeler ogłosił wczo raj następujące urzędowe ceny cukru, kartofli, mle ka i mąki pszennej, żytniej i kukurydzanej, I. oraz jaj i masła: Kupiec plMoi. ίου fuotów. $7.65 do $7.76 7.75 do 7.76 . CUKIER — •Burakowy ZŻ trzciny cukrowej mąka — *?4 beczki we workach $2.80 do $2.92 eTś beczki we workach 1.42 do 148 *5 funtów we workach .31 do .32 KARTOFLE ίου fuutow. « • Xo. 1 Wisconsin, Minnesota i Dakota — MLEKO — W ygotowane ^niesłodzone) 1 lic do 12^c Kondensowane (słodzone) Najwyższy gatunek 15£c do 16^C 'Średni gatunek 15c do 15fc •Najniższy gatunek lo$c do l4*c feoubuiueut urn płacić, funt. S.07S do $.08* .07| do .08* $2.95 do $3.18 1.49 do 1.60 .34 do .37 15 fantów. $2.35 do $2.50 $ .42do$ .45 HlMtankK. Hlttxzanka. 13c do 15c 18c do 21c 17c do 19c 16c do 18c . ŻYTNIA MĄKA — «Czeska (mieszana) i?à beczki we workach .0 funtów we workach ,. Czysta biała — ïfc beciki we workach x 5 funtów we workach Cfttflna czysta — Hs beczki we workach "5 funtów we workach MĄKA Z KUKURYDZY — .. liiała Żółta JAJA - Świeże: Extra, tuzin No. 1 · ·. Z lodowni — Extra tuzin · No. 1 tuzin MASŁO - Śmietankowe, we wiadrach Śmietankowe w karUnach WOrek. $1 29 do $137 29e do 3tc $1/29 do $1.37 2bc do 3l c $1.13 do $1.28 27c do 29c lOO funtów. $3.25 do $"5.50 5.25 do 5.50 42c do 43'c 41c do 42èc 4tc do 40£c 39c do 39'ic Worek. $1.37 do $1.50; 32c do 35c I $1.37 do $1.50 32c do 35c $1.2G do $1.41 30 do 34c Faut. f je do 6Ąc trlc do 6ic 43c do 48*c 42c do 47ĄC 41c do 46c 40c do 45c Funt. 43e do 44 Jc 44e do 4;Ąc Funt. 44c do 49Ąc 4oc do 50jc NOTATKI REPORTERA, j - — » «fc** — r-i r-> rn-^rt n n.TLn.ru-u'u-Lru'u'w·» < 1 Nie docć, że m.>z.zyżni starają się f oszukiwać nasze gosposie, koiektu- j i»c wymyślony podatek od zacho- I wanych konfitur, lecz ostatnio do- | w lądujemy się. że niecną ową szal- 1 bierkę również uprawiają kobiety, w j ubiegły piątek i sobotę. w dzielnicy Jefferson Pk. oraz na Stanisławowie 1 Maryanow'?, zjawiły sij pewne ko Vety ubrare jako członkinie stowa *»ys2er.ła Czerwonego Krzyża*, żąda- \ » v· pokazania im ziemiaków i słoi-i • 'w z zavhowanemi konfiturami, po- ] oświadczając, że rząd nałożvł j • 'î *tek pięciu centów od każdego , * * dka konfitur, starały się podatek : ipw kolekt owa»?. Ponownie ostrzegamy przed oszu- , s'ami. Rząd Stanov* Zjednoczonych ; podatku na zachowane przez gospo- j lie konfitury nie nałożył, ani też nie «amierza nakładać.. Samozwańczych agentów lub agentek kolektujących podaki za zachowane konfitury na leży wcale do domów nie wpuszczaO. Tub powiadomić o tem policję. O O O „ Wczoraj odbyło się zebrauie repre 1 ■ ■ ■ zentantów wszystkich towarzystw Istniejących przy parafii św. Stani sława Kostki, na którem uchwalono w przyszły niedzielę urządzić wy marsz na przyjęcie J. E. Arcybisku pa Mudelein'a, J. E. Arcybiskup Mundelein w przyszłą niełiielę w kościele św. Stanisława odprawi Su mę z okazyi złotego jubileuszu za łożenia parafii św. Stanisława K., któryto jubileusz Stanisławowianie z przyszła niedeiela rozpoczynają ob chodził*·.. Po Sumie odprawionej przez Arcybiskupa kazanie wygłosi J. E. Biskup Paweł P. Rhode. O O O Właściciele kantoru realnośclo— we^o pnr. *003 No. Central Park p.ve.. pp. Kolanowski î Krzykowskl rozesłali kilka tysięcy listów do Po laków zamieszkałych w Avondale, donosząc im. że otworzyli pierwszo rzfdne biuro realncściowe, w którem załatwiają wszelkie sprawy wchodzą ce w zakres realności i asekuracyl. Rozległe znajomości tak p. Kolano wskiego jak i p. Krzykowskiego, każą dla tej nowej polskiej firmy ro kować świetne powodzenie. W biurze re&lnościowym pp. Ko lanowskiego i Krzykowskiego mieści się również kwatera Spółki Budow niczo-Pożyczkowej ..Avondale Build ing and Loan Ass'n", oraz kancela rya adwokata Piotra H. Schwaby i jego asystenta p. Józefa Laseckiego. o u α W hotelu Morrison odbył się wczo raj bankiet dla reprezentantów dwo rów foresterskich Stanu Illinois. W bankiecie tym uczestniczyło około 400 osób; w tej liczbie znajdowało się około czternastu Polaków. Mię dzy innymi przemawia! p. Leon Wi niecki, wysoki trustys Zakonu Kato lickich Leśniczych. Przemawiał tak że kapelan z obozu wojskowego w Rockford, ks. J. M. Lonergan, który chwalił patryotyzm Polaków. Mówił on, że jedna kompania składająca się z 290-ciu żołnierza, prawie wy łącznie Polaków, w ubiegłym tygod niu zakupiła Bondów Wolnościo wych za $25,000.00. Λ « Λ Za pośrednictwem banku Home, w ubiegł? sobotę Bondów Wolnościo wych zakupiono za $23,000.00. W banku tym na zakupno bondów apli kacye w sobotę przyjmowano do go dziny dziesiątej wieczorem. O O $ Boleśnie pokaleczeni wczoraj zo stali Władysław Turkowski, 1S23 String ul. i panna Zofia Tomas, 1624 String ul., gdy w motorcykl, którym jechali uderzył automobil kierowa ny przez F. Schultza, 3019 Lloyd av. Schultz rannych odwiózł do ich do mów. O O O Złodzieje automobilowi skradli automobil J. Olszewskiego, 5206 Aberdeen ul. O O O Policya aresztowała czterech dzie więć io-letnich chłopców oskarżonych o włamanie się do mieszkania W. Reutlinga, 735 Roscoe ul., i o za— trzmanie llto-letniego O. Andersona 907 Buena ave., i zabranie mu $5.00. Aresztowani zostali: Szczepan Lis, 942 Noble ul.; Józef Michalik, 1124 Cleaver ul.; Jan Jetymak. 1249 Cleaver ul. i Tomasz Szerworko, 2926 Lincoln ave. O O *2 Zabawa w „żołnierzy" fatalnie za kończyła się dla sześcioletniego Sta nisława Nowaka. 874 Cambridge av. Stanisław i Edward onegdaj rano za częli się bawić w żołnierzy rzucając poduszki Starszy Edward, lat ośm pod jedna poduszką znalazł re wolwer. Rewolwer przypadkiem wy palił i kula ugodziła Stanisława kla d.?c go trupem. Przerażony Edward schował się w drwalni, gdzie go póżuiej znaleziono. Ψ ❖ ·> W pokoju klubu ,.Sir Victor", p. nr. 1401 Noble ul., znaleziono oneg daj zaczadzonego gazem Stanisława Martlinka. zam. pnr. 1430 Noble ul. Okna pokoju były pozamykane, a kurki świeczników gazowych po otwierane. Martlink bawił na urlo pie z Fort Benjamin Harrison, In dianapolis. Był on żonaty. Żona po wiedziała policyi. że mąż już w ub. czwartek odgrażał się iż popełni sa mobójstwo. Inkwest koronera odbył się w so botę, leca z powodu sprzecznych ze znań świadków odłożony został do dnia 8go listopada. Zwłoki spoczy wają w zakładzie pogrzebowym K. Zuliński i J. Kowaczek, pnr. 1457 W. Blackhawk ul. η η Śp. hrabia Napoleon LedochowskI, j który umarł 20:20 października, w je go mieszkaniu pnr. 3512 Lake Park ave., zostawił testament, który w u biegłą sobotę w sądzie probacyjnym złożył adwokat Gurdon Williams. Dobra we Francy! śp. hrabia Ledo chowski aapisał pani Renee de Mene val, 21 Avenue Debasseux, Versailles — Francya. Osobistą własność, która składa się z cennych malowideł, wazonów, dywanów etc., zapisał krewnym. Pa ni Maryi Stafford z Haverford, Pa., zapisał portret swej babki. Realność w Chicago składa się z rezydencji p. nr. 3512 Lake Park ave. 1 kilku mniejszych parcel ziemi. Zmarły przy zgonie liczył 72 lata. Na wieczorku, który w piątek wie czorem w sali parku Davis Square, 44ta ul. 1 Marshfield ave., urządza Klub Towarzyski ,.Davis Square", przemawiać będzie członek Rady Szkolnej p. Antoni Czarnecki. Pan Czarnecki mówić będzie o jego doś wiadczeniach, gdy w ubiegłym roku podróżował na ziemiach Polski. Po czątek wieczorku o godzinie ósmej. O α O Schodzęcego z tramwaju Chicago ave., przy Grand ave., mężczyznę lat około 45ciu, uderzył automobil nr. licencyi 55511, kalecząc go prawdo podobnie śmiertelnie. Rannego za brano do szpitala Powiatowego, gdzie go dotychczas nie identyfiko wano. 4. ·!♦ I)o domów rodzin wielu żołnierzy ehicagoskich, którzy ćwiczy się w o bozach wojskowych, wkrada się głód i choroba. Sekretarz obywatel skiego stowarzyszenia wsparć \vczo raj mówił: „Zewsząd otrzymujemy prośby o wsparcia. Niektóre wypadki sa god ne politowania. Chicagowianie nie powinni pozwolić, aby głód i niedo statek cierpiały rodziny tych, którzy ofiarowali życie złożyć w obronie na szego kraju". W przykrem położeniu znajduje się pani Stanisława Kuskowska, 12507 Wentworth ave., żona żołnie rza Gustawa Kuskowskiego. Ojciec I przyrzekł opiekować się żon.-} syna. jeżeli ten wstąpi do wojska na o— chotnika. Po zapisaniu się Gustawa, ojciec zaglntjî. i'O O o Przetrzepanie spodni tak rozwią zało język młodocianego złodzieja, który zakradł się do pewnego miesz kania na południowej stronie mia sta, że nlctylko wydał nazwiska swoich wspólników, lecz poprowadź?! I detektywów do ich kryjówki. W kryjówce detektywi znaleźli lornet kę, dwa rewolwery, karabin. 50 na boi, trzy zegarki, pierścionki, bran soletki i 100 tak zwanych ..skcleton keys". Policya^aresztowala: Włady sława Sulsarskiego, lat 8. Antoniego Sulsarskiego, lat 10 i Jzcfa Aluziń skiego, lat 14. O O Departament ognia wdrożył śledz two w sprawie pożaru, który kilka dni te:nu zupełnie zniszczył aptekę C. A. Schuttana. przy Milwaukee 1 Diversey aves. Panuje podejrzenie, że ogień został podłożony. NOTATKI il I OSOBISTE I TOWARZYSKIE. 1 V 1— 1 - —1 — - - -1 -U m I- —Ł— — .'■■jj Wczorajszy koncert uczeni» artyst ki polskiej, pani Agnieszki Nering, który się odbył w sali prelckcyjnoj szpitala Matki Bożej z Nazaretu przy Leavitt ulicy, wypadł nader po myślnie i publiczności licznie zgro madzonej sprawił przyjemność nie mała. Występy publiczne szkoły pa ni Nering mają powodzenie i z tej racyi, iż w każdym takim koncercie znajduje publiczność coś nowego 1 że po kolei wszystkie pupilki pani N. otrzymują sposobność do popisu. — Wczorajszy program był Świeżym te go dowodem, a przedstawiał się na stępująco: Solo fortepian, panna Koczorow ska. „Cudna noc" J. Rybaka, Kle mentyna Świątkowska. ..School days", Elżbieta Zamorska. Zabawka milusińskich, odegrana przeze Florcię Siweck?, Manusię Ja recka, Marion Gross 1 Adelclę Wy socką. Śpiew ,,His buttons arc market U. S." 1 taniec polski, Nor rine Sillia. „Cupid's Web", patrie, śpiew Bro nisława Kochańska. Duet „Marsz Związku Wojsk Pol skich", Przybylskiego, Cecylia Gra bińska i Wanda Urbańska. „In the good old blossom time", J. Rybak, M ary a Panko. Taniec rosyjski, Eleonora Sikorska' i Florencya Eckart. „Message of the Violet", Luders, panna Lock. „Just You", Barth,» Róża Ken— dziora. „Love, here is my heart", Sileus, p. F. Tymus. — Tańce Florci Siwec kiej. „Wróć do mnie znów", Denza, Lu cille Malczewska. „;My Oin Falk", śpiew Eugenii Sokołowskiej. Duet „Wrhisperin,? Hope", Haw— thorne, Janina Owocka i Aniela Górny. Śpiew i taniec: „Shine, little glow worm, glinne", Florence Eckert, 0 lympia Klajda, Florencya Kendzio ra i Emilia Domek. Chór uczenie: „Sztandar gwiaździ sty". Na fortepianie akompaniowały panny Kazimiera Clirapkowska i He lena Kalacińska. Ό « O W dolnym koéciele éw. Stanisława Kostki, wczoraj o godzinie 3ej po południu proboszcz, ks. Franciszek Dembiński, poświęcił statuę św. An ny, która ofiarowała pewna zasłużo na parafianka, wdowa. Statua jest przeszło sześć stóp wysoka. Przed poświęceniem odbyła się procesya, po poświęceniu ks. Dem biński wygłosił kazanie. Statuę pięk nie udekorowały Siostry Notre Dam ki. 0 0 0 Dom pp. Adama i Heleny Adam skich, zam. pnr. 1423 No. Ashland ave., nawiedził bociek zostawiając w upominku tęgiego i zdrowego chłop czyka. O DZIENNIK CHICAGO,SKI uni#· •scza więcej drobnych ogłoszeń, anU tell wszystkie inne dzienniki polaki· v Chicago raxeiu wzletm * fittlm uta·* aię po poraa* βο adwo kata. przejrzyj liste polskich prawni ków na «ZDaltach DZIENNIKA CHI· CA G OSKIE C C. 9«ίΐ»ιηηηηπ *-y (lub Se pocztą) J jg J) % /.J 7.Ά ten OBECNIE RZĄDZĄCEGO KOŚCIOŁEM CHRYSTUSOWYM i PAPIEŻA BENEDYKTA XV. PIĘKNA FOTOGRAWURA NASZEGO WŁASNEGO WYDANIA, ROZMIARU 12x15* CALI, KTÓRA PO WINNA SIĘ ZNAJDOWAĆ WE WSZYSTKICH DO MACH KATOLICKICH. WYTNIJCIE TEN KUPON Kto przyniesie dwa kupony i 2c (lub przyśle 5c) otrzyma piękną fotograwurç 12x lói cali chwalebnie nam panują tCg° OJCA Sw. BENEDYKTA XV. TYLKO W BIURZE: DZIENNIKA CHICAGOSKIEGO 1455-57 W. Division St Chicago ^ Z Biura Meteorologicznego. W ciągu doby wczorajszej najwyż sza temperatura wynosiła 50 stopni, najniższa 36 stopki. Normalna tem peratura w tym diflu wynosi 47 stop ni; niedobór temperatury w tym ro ku 509 stopni. Wschód słońca ,o godz. G min. 19 rano. Zachód słońca o godz. 4 min. 48 popołudniu. Godzina 7 ranoV··· 47 wyżej Z9ra " 8 " 4; " " " 9 " 47 " " " 10 " .... 47 " " Deszcz, zmieniający się na śnieg dziś popołudniu, pochmurno i zim uiej, znajniższg. temperaturo, około 28 stopni. We wtorek ogólnie pięk nie i w dalszym ciągu zimno. Świe ży północno-zachodni wiatr. WALIGÓRA. POWIEŚĆ HISTORYCZNA z czasów Leszka Białego — przez — | J. I. Kraszewskiego. (Ciąg dalszy.) Przodem szła kupka Niemców, za nimi jechały dwie niewiasty, potem Mszczuj i cały orszak jego w małem od pana oddaleniu. Mógł więc Waligóra mó wić po drodze z towarzyszkami; lecz gdy je Zaczął pytać, młodsza zwróciła się ku niemu, spojrzała nań i zdało mu się, jakby chciała dać poznać, że przy starszej, choćby życzyła, odpowiadać się boi. Zdu miał się tein Mszczuj, dorozumiewając, iż młodsza niebardzo chętnie jechała na dwór księżnej Jadwi gi. Twarz jej i teraz nie okazywała radości zbytniej. Wejrzenia, które na towarzyszkę rzucała, były bo jaźliwe i ukradkowe. Zaprzestał wiec Mszczuj badań, a wkrótce po tem usłyszał, jak starsza z podróżnych rozpoczęła półgłosem, pół śpiewem modlitwę, której młodsza ciszej wtórowała. Wieczór stawał się coraz ciemniejszy, niebo okryło się chmurami gęstemi, las ciągle otaczał dro gę, wijącą się nim, to gęsty i podszyty, to przerze dzony, lecz zawsze w daleką głąb sięgający, tak. że pól i łąk prawie nie było widać. Czasem odsłonił się pagórek łysy nieco, ale i na nim leżały powalone od wiatru kłody i strzelały latorośle nowe. Gospody, którą Niemcy obiecywali, wsi żadnej, ani chaty widać nie było. Mszczuj miał wprawdzie namiocik podróżny, a mógł i w szałasie spocząć, lecz Wrocławianie do gospody dla jadła i koni choć nocą ciągnęli, a Waligóra nie chciał uraftowanych opuścić. Ciemno.se nie dawała pospieszyć, jechali więc wszyscy w milczeniu głuchem, które tylko mrucze nie modlitw i pobrzękiwanie oręży i rynsztunku ko ni przerywały. Czas wydawał się długim. Północ być już mogła, gdy naostatek Niemcy się odezwali, iż światło spostrzegli i gospoda stała w niewielkiem oddaleniu. Las się przerzedzał. Światło jednak widać było nie z domostwa, ale od obozowisk, które dokoła niego (porozkładali po dróżni. Noclęgowała u gospody kupiecka jakaś ka rawana z wozami i różni wędrowcy, każdy swym dworem, małe ogniska porozpalawszv. Jak tylko zdała tętent koni nadciągających dał się słyszeć, w uśpionych już obozach ruszyły straże, zapłonęły jaśniej ognie... śpiący nawet powstawali z obawy jakiej napaści nocnej. Wnet dokoła odez wały się hasła i pytania, a Waligóra ze zgrozą prze konał sic", iż wszvscy ci podróżni musieli bvć Nicm cv. Krzyżowały się pytania i odpowiedzi, po któ rych uspokajać się zaczęto. Do gospody skoczył zaraz Niemiec szukać przytułku dla niewiast, gotów nawet powyrzucać tych, co go zajęli; lecz dla nikogo lam miejsca nic było, bo oprócz szopy i mizernej lepianki przy niej. w której szynkowano nic nieznaleźli. Pod szopą sta ło trochę koni. Dla dwóch więc podróżnych, które w płasz czach, jak stały, na ziemi się spocząć ofiarowały, podesłano sukna i kobierce, otoczono je dokoła, a nieopodal Mszczuj ze swymi ludźmi rozkładać się zaczął. Sam już nie chcąc się narzucać niewiastom, pizcz komornika namiot im swój posłał, aby je tro chę od chłodu osłonił, nie potrzebując go dla siebie, bo na wszyetko był wytrwałym. Dla starszej Niem kini byłby pewnie nie uczynił tej ofiary, lecz żal mu było czarnookiej, smętnej Włoszki czy Francuzki. Noc to była niespokojna i tylko najmocniej znużeni mogli zasnąć, ległszy wśród koni, które się odrywały, rzucały, i ludzi, co na nie krzyczeli, wśród straży przechadzających się, dymu, który wiatr z ognisk pędził, to gasnących, to podkłada nych stosó\. drzewa, utrzymywanych do dnia... i wichru, który po północy dąć zaczął. Z każdej gro mady ktoś czuwać musiał, bo nade dniem ruszać się zaczęli podróżni, a ci mogli swoje i cudze wziąć z sobą w drogę. Kłótnie i wrzawa, z brzaskiem poczęte, nie u stawały już do dnia. Jesienny dzień obiecywał sie chmurny i posępny. •focl namiotem zaczęfy się modlitwy, z Ktoremi obie niewiasty na konie siadły. Młodsza zwróciła się, jakby oczyma szukając Mszczuja, którego gdy dostrzegła, prędko znów zbliżyła się do starszej to warzyszki. W drodze okazywała ona dla niej i usza nowanie pewne i razem wyższość ns.d nią; bo star sza wydawała rozkazy, odzywała się do ludzi i przy woływała ich do siebie, nie pytając o nic milczącej młodszej. Ta jechała z głową spuszczoną, obojętna na wszystko. Zbliżanie się do celu podróży nietyl ko nie zdawało się jej pocieszać, lecz Mszczuj mógł niemal sądzić, iż ją coraz bardziej niepokoiło. Około południa jadąc, trafili na osadę niewiel ką, przy której stał kościołek drewniany, a że tu ko niom popasać było potrzeba, starsza zażądała pójść się pomodlić. Mszczuj zdała niedobrze słysząc, miarkował, iż młodsza znużeniem się wymawiając, chciała pozostać dla spoczynku. Zostawiać ją sam.i niebardzo sobie życzyła tamta i po długich szep tach i namowach nierychło ku kościołkowi się pu ściła. Waligóra, który się nieco dalej rozłożył z ludź mi, po odejściu jej wiedziony ciekawością, której się nie chciał opierać, zbliżył się zwolna ku miejscu, gdzie młodsza podróżna poci daszkiem od ściany się przytuliwszy, siadła, spostrzegła go zaraz, a że nie okazała wcale, by unikać go chciała, Mszczuj zbliżył się śmielej. Niemcy na boku jadło sobie przygotowywali, mógł więc rozpocząć rozmowę ; odezwał się, że noc była bez spoczynku... i pewr.ie pilno im musiało być do Wrocławia. (Ciąg dalszy nastąpi)). ί Κ. DICKENS. 0 KLUB PICKWICKA | W V7/ vrV* y Przfetłomaczył z Angielskiego Μ | WŁODZIMIERZ GÓRSKI. ft (Ciąg dalszy.) Tymczasem, uroniwszy parę łez, Ben powiedział dalej, że, pomimo całego swego szacunku, poważa nia i czci, jakie uczuwa dla swego przyjaciela, sio stra jego Arabella zawsze niewdzięcznie i bez racyi okazywała najwyższy wstręt ku jego osobie. — Sądzę — powiedział w końcu — iż ukrywa się w tem jakaś skłonność, dawniej powstała. — Czy nie domyślasz się pan osoby? — -py tał drżąc pan Winkle. Pan Ben Allen pochwycił pogrzebacz do ko minka, bardzo wojowniczo ckręcił nim nad głową, zadał śmiertelny cios jakiojś idealnej głowie i za kończył w sposób nader wymowny : — Chciałbym ja znać. Dałbym jej należycie do zrozumienia, co myślę! A przez cały ten czas .pogrzebacz wirował z większą gwałtownością, niż przedtem. Wszystko to, jak można domyślić się, było wielce pocieszające dla pana Winkle. Frzez kilka minut młodzieniec ten zachowywał milczenie: ale « * w końcu zebrał wszystką swoją odwagę i zapytał, czy panna Allenówna znajduje się w hrabstwie Kent. — "O! nie, nic! — odrzekł lien, stawiając po grzebacz i przybierając minę bardzo przebiegłą. — Byłem zdania, iż dom pana Wardle nie bardzo jest właściwy dla upartej dziewczyny. Λ ponieważ je stem jej naturalnym opiekunem, gdyż nasi krewni wymarli, przeniosłem ją tu, by przepędziła kilka miesięcy u starej naszej cictki, w pięknym domku, należycie nudnym i dobrze zamykanym. Spodzie wam się, że to ją wyleczy. Jeżeli to się nic uda, wy wiozę ją na jakiś czas za granicę — a potem zoba czymy. — A... a ta... ciotka.... mieszka w Bristolu? — wybełkotał pan Wnikle. — \ie, nie w Bristolu — odrzekł Ben, wska zując palcem za prawe swe ramię. — Tam miesz ka: ale sza! Oto Bob. Ani słowa ,,mój przyjacielu, ani słowa! Rozmowa ta, chociaż tak krótka, żywo zanie pokoiła pana Winkle. Dawniejsza skłonność, któ rą podejrzy wał Ben, wzburzyła mu serce. Miałże by on być przedmiotem? Czy to dla niego urocza Arabella wzgardziła dowcipnym Bobem Sawyer em? czy też miał inego szczęśliwego rywala? Ale tu występował zarzut nieprzezwyciężony: gdyż, czy objaśnienie, dane przez Bena w wyrazach tam mieszka, znaczyło trzy tysiące, tego pan Win kle w żaden sposób wywnioskować sobie nie mógł. ■Zresztą, w obecnej chwili, nie miał czasu myśleć o swej miłości, gdyż przybycie Boba nastąpiło niezwłocznie wraz z pasztetem, do którego zapro szono pana Winkle. Służąca domowa nakryła stół obrusem. Matka chłopaka w szarej liberyi przy niosła trzeci nóż i trzeci widelec (gdyż gospodar skie ruchomości pana Sawyera były w ilości ogra niczonej) i trzej przyjaciele zasiedli do obiadu. Podano piwo, jak zauważył pan Sawver, w stanie przyrodzonym. Po obiedzie Bob kazał przynieść największy moździerz ze sklepu i przyrządził w nim miesza ninę ponczu z arakiem, mieszając ingredyeneye tłuczkiem, co było najwłaściwszem dla farmaceu ty. Jak wielu kawalerów, posiadał on jedną tylko szklankę, którą dla honoru wręczono panu Win kle. Ben Allen otrzymał szklany słaoik; co do Bo ba ten poprzestał na kryształowem-nacżyniu, z mnóstwem kabalistycznych napisów, w jakiem zwykle aptekarze mieszają płynne lekarstwa. Po tych przedwstępnych czynnościach, skosztowano poncz i znaleziono doskonałym. Ułożono się, iż Bob Sawyer i Ben Allen mają prawo napełniania dwukrotnie swych naczyń, gdy pan Winkle napeł ni raz swą szklankę, i rozpoczęto na tej stopie ró wnouprawnienia libacye, z bardzo dobrym humo rem i serdecznością. Nie śpiewano wcale, gdyż I3ob oświadczył, i i nie miałoby to miny profesyonalnej ; ale za to roz prawiano i śmiano się tak mocno, iż przechodzą cy po drugiej stronie ulicy słyszeli niezawodnie hałas w oficynie następcy Nockemorfa. W każ dym razie rozmowa trzech przyjaciół widocznie à . . zachwycała młodego chłopca w sklepie i zaostrza ła jego umysł, gdyż, zamiast poświęcić wieczór, jak to zwykle czynił, na wypisywanie swego na zwiska na stole sklepowym, a następnie ścieranie go, przytulił się do oszklonych drzwi i tym sposo bem mógł usłyszeć i widzieć wszystko, co się działo u jego pryncypała. Wesołość Boba Sawyera powoli poczęła prze chodzić w szał. Ben Allen ciągle wpadał w senty mentalność, a poncz ulotnił się prawie zupełnie, gdy wszedł chłopak ze sklepu z oznajmieniem, że jakaś kobieta pyta się o pana Sawyera, następcę Nockemorfa. To zakończyło ucztę. Gdy chłopak po raz dwudziesty powtórzył poco przyszedł, pan Bob Sa wy er zrozumiał go nareszcie, zlał sobie gło wę wodą. by się choć trochę wytrzeźwić, włożył zielone okulary i wyszedł. Pan Winkle zaś, widząc iż nie ma sposobu zawiązać rozmowy z Benem Allenem o przedmiocie, który go najwięcej obcho dził, nie chciał czekać powrotu pana Sawyera i wyniósł się do swego hotelu. fCiąg dalszy nastąpi). Telefon Canal 4M& Wincenty G. Ponic ADWOKAT Praktykuje w· wszystkich sądach Wyra#?» weiyttkle legalne p«p'.#ry A Wlociorem od i-tej 4· Uw4zmy· W aladilelf rano od 1· do IB O β S. Ashland Αν·.