Newspaper Page Text
I Możecie Wysyłać Pieniądze do j ! Rosyi i do Polski. î Rządowa Koniisya >Vojenna Stanów Zjednoczo- | nych wydała American Lxpress Kompanii specyalne | upoważnienie wysyłania pieniędzy do poszezegtSl- j nyeh rosyjskich albo alianckich poddanych w tej 1 części Palski, okupowanej przez Austryę i Niemcy. $ lszo — Pieniądze mogą być wysyłane pojedynczym osobom tjlko. 2 2gie — Adresat nie musi być poddanym wroga St. ZJed. 2 albo sprzymierzeńcem te^oż. 2 Scie — Adresat musi być w potrzebie funduszu do wy żywienia. i 4te — Posyłki poszczególnym osobom nie mają przenosić t sumy 975.00 dia dorosłego, 925.00 dla nlepcl- Î noletnlch ($ 1115.04 > dl» jednej familii) w prze· Ą ciągu czasu trzydziestu dni. 5 Ktokolwiek by chciał przyjść z pomocą przyjaciołom albo * krewnym, może to ucayulć pisząc albo znaszając się w którym- ~ badi w ofisie American Exprès* Kompanii — zastosować się do ro· « guł wj danych prze£ Rządową Komisyę Wojenną. Reguły są i następujące: Λ Stała cena za każdy Money order 75 centów. | Liste urtrędów pocztowych w Rosy! i w Polsce, gdzie przeka- 2 ty «agranlczne mogą być spieniężone, można otrzymać razem z for & m» apllkacyl wydanej pfźez Rzędową Radę Wojenną, zgłaszając J? się do kt6regobądź American albo National Express ofisu. é Piszcie w waszym własnym języku do: X AMERICAN EXPRESS CO. I 65 Broadway New York. m*^· ii'rf >m méT ar< itr* JULM^ Boże Narodzenie Cesarza. Dziś dzień wigilii Rożcgo Na rodzenia 1S11 roku; od dziesiątej godziny wieczorem, cesarz Napo leon pracuje sam w swym gabine cie. w pałacu Tuileryjskim. Obszerny pokój prawie zupeł nie ciemny. Tu i tam, w połmro ku. błyszczy niewyraźnie kilka przedmiotów złoconych, jak: ra ma obrazu, którego dobrze wi dzieć nie można, dwie lwie głowy, zdobiące poręcz fotelu, ciężki chwast firanki. Pod metalowym abażurem, świece woskowe dwóch kandelabrów rozjaśniają tylko szeroki stół, zawalony ma pami i grube mi rejestrami, opra wnenii w skórę zieloną, z cyfrą N. i koroną na wierzchu. Oto już prawic minęły dwie godziny, jak władca pracuje nad mapami gcograficznemi i nad spi sem przeglądu swych wojsk po chyla czoło potężne przedzielone czarnym puklem włosów, to czo ło brzemienne myślami, ciężkie, jak świat, nad którego zdobyciem rozmyśla. Atlas otwarty przedstawia ma pę Azyi — i ręka cesarza piękna, kobieca, nerwowa, szuka powoli wskazującym palcem tam, tam, przez Persyę, drogi ku Indyom. Tak, ku Indyom! Drogi lądem? Czemużby nie * Gdy mu flotę zwy ciężono i zniszczono, zdobywca nie ma innej drogi, by pójść tam. pod palmy lasów dziewiczych, z szumem swych orłów, błyszczą cych złotem wśród stali bagnetów — chce uderzyć Anglię w samo jej «erce, tj. w jej skarb — w perłę jej kolonii. Cesarz zdobył już wielkość Ce zara i Karola Wielkiego, teraz chce jeszcze dorównać Aleksan drowi. Marzenie to nie za śmiałe d!a niego. Zna już Wschód ; zo stawił w nim za sobą legendę nie śmiertelną. Nil widział go przed wielu laty, jako- szczupłego jene rała, młodego, z długiemi włosa mi, siedzącego na wielbłądzie. Nad brzegami Gangesu, dla ocię żałego wiekiem cesarza w szarym surducie, trzeba będzie chyba sło nia Porusa. Cesarz wie, jak sie pociąga ludy ku sobie, . jak sie wlewa w serca fanatyzm. Dowodzić pragnie żołnierzom o twarzy bronzowej, w turbanach z białego muślinu; będzie widział zmieszanych· z własnym sztabem radżów, błyszczących od drogich kamieni ; zapyta o swe przezna czenie potwornych bóstw, wycią gających dziesięcioro ramion, bo kiedyś — dawno — w Egipcie — sfinks granitowy o płaskiej twa rzy tiie powiedział mu swej taje mnicy, gdy marzył, stojąc przed mm, szczupły i młody* z rękoma wspartemi na krzywej szabli. Być cesarzem Europy ! sułta nem Azyi! Tc dwa tytuły jedynie wy ryją na jego grobowcu. Lecz cóż — temu przeszkadza nie zmierzona Rosya! Cesarz nie mógł ustalić chwiej nej przyjaźni Aleksandra. lecz chce go zwyciężyć. I małą ręką chciwie, przewraca grube, zielone tomv, spisy, wyliczające dokład nie co do jednego, wiele jest rze czywiście żołnierzy w olbrzymiej armii, która dąży już ku Nictnno ! wi. Cesarz Europy! Sultan Azyi! Dla jego pragnień i geniuszu to nie jest zbyt wygórowane marze nie. A gdy już to zdumiewające cesarstwo założy — nic rozpadnie sic ono po jego śmierci między marszałków, jak ong; Państwo Macedońskie — bo od dwudzie stego marca bieżącego roku Na poleon ma syna, spadkobiercę swej potęgi i chwały. I usta ce sarskie układają się do pięknego uśmiechu na myśl o dziecku, któ re śpi tak blisko niego, w pałacu milczącym. Nagle cesarz podniósł głowę zdziwiony. W gabinecie tak szczelnie zamkniętym, o grubych kotarach spuszczonych, skąd po chodzi ten dziwny, głęboki szmer? Zdaje się. jakby pszczoły złote, haftowane na jedwabnych obiciach, wszystkie razem brzę czeć zaczęły. Cesarz uważnie słu cha i w tym szmerze rozróżnia dźwięki spiżu. w 1 — Ach tak... to Boże Naro dzenie... to Pasterka... λΥ istocie dzwony wszystkich kościołów Paryża zwiastują uro czyście przyjście na świat Jezu sa — te dzwony, które niegdyś on. jako Bonaparte jeszcze, umie ścił z powrotem na wieżach i na dzwonnicach, kiedy będąc konsit j lem. przywracał pokoj i godził we Franc vi tylu braci zwaśnionych. Ileż to razy te dzwony poru szały się na cześć jego dla chwa lebnych Fe Dcum ! A z jakim rozpędem puszczano je w ruch kilka miesięcy temu zaledwie, w •dzień urodzin króla rzymskiego, pamiętnej daty. gdy niebo obda rzając synem bohatera, zdawało się być z nim w porozumieniu, przyznawać słuszność jego dziełu i obiecywać mu jego trwałość! Tego wieczora tc dzwony, tak radosne i tryumfujące, juk w dzień bitwy pod Austerlitz lub Wagram — dzwonią w noc chło dną i jasną tylko dla pokornego Dziecka, Syna cieśli, urodzonego na słomie stajenki tak dawno już temu, gdy głosy tajemnicze śpie wały w przestrzeniach gwiaździ stych: „Chwała na wysokości Bogu. a pokój na ziemi ludziom dobrej woli!" Cesarz słucha dźwięku dzwo nów w noc Bożego Narodzenia. Marzy znowu, przypomina sobie I dzieciństwo ubogie i dzikie, — Pasterkę, którą wuj arcydyakon odprawiał w katedrze w Ajaccio, powrót licznej rodziny do starego domu, gdzie ubóstwo dumnie znoszono, piękność matrony-ma tki, przewodniczącej przy skrom nej wierzeczy, składającej się przeważnie z kasztanów. T.ecz syn jego, s$n cesarza — zwycięz cy i arcyksiężniczki austryackicj nie zazna takiego ubóstwa — bę dzie panem #»viata. Na dworze w noc lodowatą dzwony odzywają się ciągle, zwia stując P>oże Narodzenie... U drzwi pałacu Tuiîeryjskîego. stary mruk. żołnierz w czapce fu trzanej (który wściekłemi krok*, chodzi przed swą budką. żeby rozgrzać nogi) w tej chwili może przypomina sobie modlitwę lub kolendę. zapamiętaną u kolan ma tki, we wsi rodzinnej i uśmiecha Jsiç z czułością pod swym twar dym wąsem na myśl o Dzieciątku fczus w żłóbku ; lec/, cesarz już nic słyszy pobożnego nawoływa nia dzwonów, myśli tylko o swym synu i czuje nagle nieprzczwycię j żoną chęć spojrzeć na niego. Wstaje i klaszcze , w ręce. Drzwi ukryte za obiciem, otwie rają się natychmiast. Ruslan, wierny Mameluk, zjawia się; na jznak pana bierze jeden z kandela brów i świeci cesarzowi, który przez puste korytarze idzie wprost do komnaty małego króla; wszedłszy tam, skinieniem odda la matukę i kobiety nagle zbudzo ne a sam stnie nad kolebką ubóst wianego niemowlęcia. Król Rzymu głęboko uśpiony. W* śnieżnej bicliźnie i koron kach mała postać spoczywa, jak w śniegu białym, przerżniętym tylko wielką wstęgą Legii Hono rowej; milutka twarzyczka /. zamkniętemi oczyma, wpółpogrą żuiia w poduszce i jedna z rączek, maluchna. okrągła, spoczywająca na kołdrze, tworzą dwie. plamy ciałka dziecięcego, a po nad tą czystością, niewinnością dziecka w kołysce, ta szeroka wstęga szkarłatnej mory przechodzi," jak strumyk krwi, którą przeleją wkrótce dlatego, żeby ta główka, tak wątła jeszcze, nosiła kiedyś najcięższą koronę, a ta mała rą czka. w tej chwili tak słaba i pię kna, jak kwiat, pochwyciła póź niej cały pęk bereł. Xapolcon przygląda się synowi i marzy. Nigdy pycha ludzka nie i łudziła rozkoszniej serca — on myśli, że najwięksi dygnitarze jc g<î dworu, najsławniejsi jenerało wie. dorównywający bohaterom Homera, ministrowie i senatorzy, błyszczący od złota, schylają się zc drżeniem czci przed tą kolebką że nawet odstępcy jakobini, sta rzy królobójcy, noszący teraz li be ,.yę cesarską, zaledwie marzyć śmią o łasce ucałowania tej rą czki dziecięcej. Cesarz marzy wciąż i w stłu mionym głosie dzwonów·, zwołu jących w iernych na Pasterkę, zda je mu się. £C słyszy marsz rytmi czny wojsk, tentent armat—tam, na drogach lodowych Niemiec i lelski. Upaja się dumą rodziciel ską i więcej niż kiedykolwiek my śli o swojej W ielkiei Armii, o pod biciu Rosyi i Tndyi, i przysięga po zostawić cały Stary Świat swemu spadkobiercy. Tuż mu, jako zaba wkę, dał miasto Świętego Piotra, a wkrótce malec w podarku wiele innych miast świętych. Emil Mekki! Radża lîenaresu! Oto tytuły godne króla Rzymu. Ach ! czemuż kobiety Francyi mają dzieci tak mało? Czemu on-niezwyciężony wódz nic ma na swe rozkazy miliona — dwóch milionów żołnierzy?Świat cały, glob świata włożyłby w tedy w tę małą rączkę. Cesarz marzy, głuchy na głos dzwonów świętych, nie myśli o Tym, który panuje w niebiosach i na największe cesarstwa patrzy, jak na mrowiska. 'Marzy cesarz i nie widzi w przyszłości swej nie przeliczonej armii, pogrzebanej w śniegach nad lîcrezyna, nie widzi orłów ostatnich, przeszytych strzałami angielskimi pod Water loo. nie widzi pośrodku oceanu skały, gdzie go czekają męczarnie Prometeusza, nié widzi tego też, co najboleśniejsze: w parku Schocnbrunn. pod niebem jesicn uem. tego bladego i smutnego młodzieńca, z orderem austrya ckim na białym mundurze, który kaszle, chodząc wśródl liści ze schłych... I podczas gdy cesarz snuje swe wielkie plany, wyobraża sobie królestwo syna i potomków tego syna. panujących nad całym świa tem i marzy, że on sam, Napoleon stanic się w głębi czasów i legen jdy mytem bajecznym," nowym Marsem, bożkiem słońca, tryum fującym pośród Zodyaku dwuna stu marszałków —dzwony odzy wają się radośnie, tryumfalnie na cześć biednego, małego Dziecka, narodzonego w lietleem, które przed li) setkami lat rzeczywiście podbiło świat — nie krwią i zwy cięztwami, ale słowem pokoju i miłości i które będzie panowało nad duszami po wszystkie wieki wieków. Franciszek Coppee. o tafinych etalbieny ą nacltffaciy, esyhajacych na kieszenie latwowiei* *ych, nie ma DZIENNIK CHICAQO BKI na awyoh szpaltach, bo sawase pracuje dla dobra ludu. Oazukaûcze „ftre saJes'· stanowczo w DZIENNI· KU CHICAGOSKIM Oflajtan* M ale do' Ο INFOltMACYÇ. Siedziałem zamknięty w ostatnim j pokoju naszego mieszkania, zajęty ι pilna prac;). Do saloniku przylegają- , cego do mego pokoju, weszła moja żona z Jakaś l>ania, po której glosie poznałem, że jest obeq. — Niech się pani nie dziwi — mó- : wi obca pani — że jako zupełnie ob ca przychodzę z prośba o informację, ale nie miałam innej drogi i wybra łam najkrótsz<?. Ho pomyślałam so« , bie. że przecież można obcą będąc, pójść, przeprosić, przedstawić się' i przestaje się być obca · · · · czy nie tak? — Pewnie — powiada moja żona — bardzo słusznie. — I dlatego wybrałam sobie sa ma — ciągnie dalej nasz £ość — bo nie wie pani, jestem pod tym względem podobna całkiem do mo jej matki, która niczem nigdy nie krepowała się, ile razy miała coś za łatwić i wybierała zawsze najkrótsza drogę. Ona nawet raz. prt szę pani. z tego powodu miała nieprzyjemność. Tj było tak: Tu sączy η a nasz gość o wielkiej nieprzyjemności, na jaka naraziła sie matka 1 o wszystkich skutkach, jakie stąd wynikły, przypomniała so bie mimochodem j?szcze ciekawszy historyę z życia jakiejś zmarłej ciot ki. Wyliczyła przy tej sposobności wszystkie jej cenne zalety, na któ rych wspomnienie rozczuliła się i pła cze. moja żona j^ pociesza, jak mo że. a oua znów przechodzi na inny temat z początku wesoły, potem co- { raz smutniejszy, wreszcie spogląda na zegar, zrywa się z miejsca, prze prasza żonę. że jej zajęła cala godzi nę drogiego czasu, żegna się i odcho dzi. Otwieram drzwi swesro pokoju ! pytam żony, jaka to miała być infor macya. — Słowo ci daję. że nie wiem mówi żona — wspomniała na samym początku, żo przychodzi z rrośbą o jakąś informacyę. a pot-nn poczęła . mówić o czem innem i tak długo mówiła, aż pożegnała się i poszła. Ja ! jej nio przerywałam, a ona podobno ( zapomniała o celu swe?<o przybycia, j Oboje wybuchamy głośnym śmie- ι chem, a w tem daje się słyszeć dzwo nek. — Ona sobie teraz przypomniała na schodach — powiadam do żony — że odeszła bez informacyH wraca. Cofnąłem się znów do swego po koju, a po chwili weszła do saloniku moja żona i nasz gość. Obie śmiały się dłi;i?o { serdecznie. — Iio mnie, widzi pani. — powia da obca pani — tak się jakoś przy jemnie zgadało i na śmierć zapo mniałam, w jakim celu wybrałam się do pani. Coś podobnego zdarza mi się po raz pierwszy w życiu i wsty dziłam się wrócić ze schodów. Μέ4·'< mój wyśmieje mię, kiedy mu opo wlcm — o, bo oni zawsze zawsze | nas wyśmiewaj?, że my mamy krót ka pamięć: A on sam, wie pani. zaw sze zapomina zabrać ze sobą para sol, papierośnicę, często zostawia ka losza w biurze, a raz nawet w ka wiarni zostawił zarzutkęć powiadam pani. nowiusieńką, dopiero co ode braną od krawca. ... — U nas w domu —· mówi dalej obca pani — były już o to formalne kłótnio, proszę pani. tu kiedyś nawet pogniewaliśmy się ze sobą na dobre. I w tem miejscu zaczyna szczegó łowo opowiadać o zajściu domowem, a w toku opowiadania zapala się < o raz więcej i dochodzi d'> wniosku, że mężczyźni bywają czasem nictylko potworami, tyranami, despotami itd., ♦ ale nadto wszyscy mężczyźni mają ptasie mózgi, zupełnie pozbawione pamięci. Xa dowód tej prawdy prze toczyła moja żona jeszcze bardziej jaskrawy przykład, które:» jednak nie pozwoliła jej dokończyć obca pa ni, bo mając doskonałą pamięć przy-' pomniała sobie własne inne zajście, jeszcze bardziej ilustrujące kiepską pamięć mężczyzn. Zaszło potem na bogaty temat sług. które jak wiado mo Już wcale pamięci nip maj.·), wszczęła iuałi# sprzeczkę z moją. żon^ o to, czy lepsze są młode sługi, czy stare, a wreszcie obie zgodziły się na to, że i jedne i druRie są dyabła warte. Po godzinie sanie uznały, że o tem byłoby jeszcze więcej do mó wienia. wobec czogo pożegnały stę czule, a nasza pani znów odeszła za pomniawszy przecież powiedzieć, o jaką infonnacyę jej ełtodziło. Także Nauczyciele ! Pismo ..Przyjaciel Iatdu" wydawano w Albany, N. Y„ opowiada w swym numerze z !)-go grudnia: Na ogłoszenie. iio^ane przez Jednego z proboszczów w tej okolicy, w pew nym dzienniku polskim, Irości nastę pującej: Potrzeba nauczycielki lui» nauczyciela przy szkole parafialnej do uczenia języka polskiego i histnryi pol skiej" — otrzymano kilka nadzwyczaj ciekawych zgłoszeń, które śmiało zali czyć można pod powyższy nagłówek i tak : Zgłoszenie «lienvsze : List pisany dnia i-go listopada. l'.HT U. ja S. M. jako Prof. /łaszani się o blisze infonnacyę do: Rev. P» Proszę jidreszowac iih Adress. tu na stępuje adres aspirantki na nauczyciel kę lat 1·'». Pochody Żkrolesztw.a Pol skiego. Mogę mowie po popolsku i ρο ή nig^lsku. Zgłoszenie drugie. Chicago. PI. 10 — U7. 17. Wielebny Ojcze —· czilają Wic liebnego ojeza ogłoszenie we Dzien niku /.wlszkowyui ze lam η wielieb nego (tjcza potrzeba Nauczieiela. ja Wieliebiiy ojcze jesdeni siary kawaler i mieszkam -i'» lat we Chicago i miesz kam 4ł lata we Aiueryczc ja Wielieb iiy Ojcze liczę ·ΙΝ lat i ja pochodzę ze Posilania to Jest ze sprus ja jesdeni In tcligeuty — miałem Ojcza pijaka en większego nit' było na świecie bił mię z.i darmo i co zarobiłem to ojciec prze pił. ja jestem rzetelny kawaler 10 lat temu ininiło jak mi ludzie we Chicago Nu mówili Pannę 7. ł.at młodszą ode mnie i miałem 'J. za powiedzie i ludzie mi Pannę odmówili ja jesdeni człowie kiem że bardzo mało używam trunków i wódki to wcznle nie używam ja wy glądam na '\"t lal. ja tu we Chicago miałem swoją (Jroserną ale przesz Cho robę musiałem interes opuścić, - - więc ja teraz się trudnię Nauki), to jest ja uczę Po Angielsku ze Historiji i tło macze na polskie ja także m ze po pol sku ze historyjoj i Tłoina<'ze na An gielskie. i ja także idę za Tłoinaczona Wyszo sądi jak mię kto rz;)da ja uczę czytać i Pisać i Rachować ja bym chciał Wyjechać do New Yorku Jezelibi W ie licbni Ojciec miał dobrą posadę dla mnie i P.ogatą wdowę albo starą Pan nę ja bym Wielicbneiiut < >j<·κu dał 100 jak bi mi Wielibny Ojciec dał slub ja jesdeni ubogi mam Pokoje umeblo wane i mieszkam sam ja jesdeni dobry liiowca i ja Inbie dzieci i mnłeę lubią, ja ln!>ię wszystkie Narodowości ale je żeli są Inteligentni ja uczę Iinmigran to wpo Angielsku i po Polsku 2-ł Lata. Zakończają swoją korespoinl'Micyjsj i kłaniam się Wieliebnemu Ojczu i W. o. Zdrowia i długiego żicia czo daj Uoże Amen. Podpis. (X.LOSZKNÎï:. Szanowny m farmerom oznajmiam ni niejszein, że zawsze u mnie mogą o trzymać najdoskonalszy nawóz z mie lonych kości w moim nowo urządzonym młynie parowym. Na żądanie także za ui.iłą zapłatą zmielę każdemu jego.wła sne kości. O NJÎ2 W1KKZY. f)o!\!or (do znajomego w pewnej re sta uracyi, gdy gość ten kicha ι : N'a zdro wie ! (ΐość: Dziękuję, ale doktorowi nie wierzę. V# SZKOI-K. -- .lakieniiż słowami Pan I»óg usta nowił w raju małżeństwo? t czenica: „Położę nieprzyjnżn po między niewiastą a tobą...." NA KOK 1918 KaYndarz zawiera: wyka/, świat 1 postów, wschód J zachód słońca po <11 uir c^asu amerykańskiego, /mian.v księżycia, przepowiednie po^o«ly ha każdy dzień roku. kalendarzyk historyczny, stronnicn pamiatkowa rlo zapisywania różnych wypadków, oraz inne cenne informacye. Powieści, nowelki, humoreski, artykuły naukowe, i opowiadania hi storyczne, dział humorystyczny z illustracyami, wiersze i utwory po etyczne. W dodatku jest także kalendarz ście.iny i piękny obraz. Cena kalendarza 30c — Poczta 3ôc. Do nabycia w biurze Dziennika Cliicagoskiego 1455-57 W. Division St. Chicago, 111. r\m. REICHAKDT iea«™a™£. St^ LEKARZ I CHIRURG Godainy pnyjçé. od:— 9tcj rano d· 8»«e) wiecurea w BicdiitU od 9t«j ran* <ł* 12»tej w polaJało. ^ ; ...WIELKI... ; ! KALENDARZ UNIWERSALNY '! ■ ■ czyli powszechny dla wszystkich stanów polskiego na J rodu na rok 1918 wyszedł z druku w trwałej oprawie, o obejmuje 320 stronic druku i zaopatrzony jest w prze n szło 130 illustracyi. 0 Oprócz kalendarium, przepowiedni pogody na cały ^ lok, zmian i zaćmień księżyca i słońca, świąt legalnych α w Stanach Zjednoczonych, obejmuje bardzo wielé po ■ wieści tak treści religijnej jak i na tle obecnej wojny; ■ dalej obejmuje dział bardzo dobrej humorystyki, pięk J nych wierszy oraz poradnik gospodarczy. ■ ■ Extra jako dodatek dwa duże obrazy wielkości 12x9 ■ cali — jeden przedstawia wszystkie flagi państw wal· Β ■ czących, drugi widok z życia francuskich żołnierzy oraz jj 1 kalendarz ścienny. W a Kalendarz ten bedzie miłą pamiątka w każdym do- a ■ mu polskim, zamawiajcie więc póki zapas starczy. ■ Cena tego pięknego obrazkowego kalendarza tylko a 75c. na przesyłkę pocztową dołączcie 15c a wyślemy « wam za poświadczeniem pocztowem. ° Adresujcie zaraz — a Β VA « DZIENNIK CHICAGOSKI Ά ■ 9 Β 3 ■ Departament książek. \ 1455 W. Division str. , Chicago, 111. 9999 ·>< iy * Vi Co może być najmilszem podarkiejn na gwiazdkę dla & DZIATWY POLSKIEJ & & Dobre Książki. φ I {Λ-/ Obecnie posiadamy jeszcze kilkanaście sztuk pięknych W ■ europejskich książek ozdobionych bardzo gustownie ko- M ! browemi i lus trący ami w cenie 15c sztuka, cały zaś tei; 1 {L· wspaniały komplet obejmujący 12 książek; wyszlemy φ 1 a. dopokąd zapas starczy za $1.50. 2 I Kto nie zamówi całego kompletu, musi dołączyć 5c na j# przesyłkę. 7 I)la grzecznych dzieci, napisała Ciocia z Lodzi. j Ψ Mały podarek. „ „ „ ! Miłe zwierzątka „ „ „ i JÎJ Nasi Milusińscy „ ,, » ^ : v Od Cioteczki „ „ ,, V : Przyjemne rozrywki „ „ ,, w i ifo Śmieszka baśń fudowa „ „ „ Szczęśliwe chwile „ „ ». Ucieszne obrazki „ „ »» ^ Upominek dla mojej ; !·. dzieciny „ „ „ ! W polu i w poko ju „ „ „ χ W żłobie leży opisał ks. Maryan Nitecki. v 1 · 'a* ! Zamawiajcie zaraz bo zapas nie wielki. ^ φ DZIENNIK CHICAGOSKI $ Departament książek. Λ*' 1455—1457 W. Division str., Chicago, 111. ifc *vr Φ t/./j WIELKA ILOŚĆ POLAKÓW UDAJE SIĘ OBE CNIE DO FRANCYI, BY WRAZ Z ALIANTA Ml WALCZYĆ O WOLNOŚĆ NASZEJ OJCZY ZNY POLSKI. Jak na ziemi Waszyngtona jest źle Polakowi, fdy nie może mówić po angielsku, tak każdemu Po lakowi udającemu si- na front walki nieodzownie j'Otrzebnem jest poznać najgłówniejsze wyrazy mo wy francuskiej. Aby sprostać temu zadaniu zawiada miamy Polaków, że mamy w zapasie Samouczek polsko-francuski i sprzedajemy,-takowy po 50c. Zamawiajcie i adresujcie — · DZIENNIK CHICAGOSKI Departament książek. 1455—57 West Division ulica. Chicago. Illinois. Reussnera Samouczek Polsko-Angielski z opisaniem każdego wyrazu Jak się wymawia i pisze — Najłatwiejsza metoda nauczenia się po angielsku w krótkim stosunKowo czasie Praerobił dla Polaków w Ameryce Edwin M. Dynîewfq Cena $1.00 (pocztą $1.10) DZIENNIK CHICAGOSKI J455-1457 WEST DIVISION ULICA CHICAGO · ■ · · · * ILLINOIS | — ——.— ι ——i . _ .7TBBMMHHW • , j ■ ' .