Newspaper Page Text
, DZIENNIK CUICAGOSKJ THE POU8M r»AILT K1W> fRi« àM iiiMt 9t Daily ko A· SUfl· ot llttnoia. ■wutil •rmy ll«y mc«en e«nd*n aoli<f*y». FOTLI3HED BY / •*HE POUSH PUBLISHING C<X 1BM9 or SCB9C>UPTI9Mi Om jreer «. ..Im SIX MMtkj ...» ŁM Tfcwe mtntk· ...^.............. l.O· Oa« MMtk *#· Im C*lewo *7 Mûl fw 1 Mtk ·Λ0 T# K««h tor w« r«W ·.«· Te C—111 <■ tor «Μ jr*«ł ...... id Ali letter· «hall be adcfreased 1»: THE POUSB Pl'BLIûRna C®. 1406-57 W. Mrlal·· Sirert. Ttiijliwi Hirmrkrt 794Λ. ■aktorek »ίβουγηΙ Cl*» Muter De. t«mb«r ï9-th 133*. at TVi-e Poet Office mt Qbtcego. Iltanod^ oader *ot of Maron i-iM. 1*7». I DZIENNIK CHICAGOSKI ffaiM HUirmae inwtnlf — 1 P«J«k<w w HMMch ł.lerf· »<ίΐιι»Τ«4 Awerrfct Ρ· *»·«■«.1. WTCHODZÏ GODZIEN iry;%-wm^j itieâewl i uroc*y»iyoh. t.% ogrtoe*(\;iiw i airt} kuły pod n*gl(r*·' kicm riwialccya Dziennik* Quo«iro«ki«sv ni* twie o*dpo>wi«dslail. PRZEDPŁATA WYNOSI « R*m.c HM P«r»vi«lf 2.0· Kwartaialc ... λ . .... .......... . 1.·· Mieai7«Ba1f Λ J, M· W Cklrncu piw<n nlrtKcmlc IJ· De iiurwpr mcm* β. M Π· Κχμ<1τ rvrule 4.M Pt*ol%<fice m<jjoa ρrseai&ć w jed.no Nrtovy«h anac£k«ch pocztowych albo Kmr #sprmwT łub pooxtowy Xcxn«y ter Wszelkie li«<v adrwwwai naJeijr: ■JS POUÏH PUBLI«ilU*G C·. HM JT W. Divtetoa fltiw*. TeletM Heywurket "M·. Rząd narodu przez naród dia mtroctu, nie zginie g powierzchni wtemi jp Abraham Lincoln* Mężowi* .stanu wszędzie zęa étojq się w zdaniu, że mmi ieś~ nieś zjednoczona, Tieaałeźne i mmorządna Polska. <J — Woodrow Wilson, DO WIADOMOŚCI! lV»7itkl«h IaierfiuatAn nsjaprif)· miej pra«linr o prwti manie poall· ł*y«"h nakaiAnrk: Biura ArtirlqUlrncyl nunr) ntwtrt· M T»rif« ctalrń rały od gOdalny W-mej Kra na do 7 :S-J rrlmerrui — co data. ■ «j^lklrm ηirdiirl I twl^t krijouycfc, • b«wl«*aJ<rTcli. Za rag d en Pltma naw«n prmy-jmaje fadrmaalAn co tinta w GODZINACH PePOllDXIOWY(H .*d 2-d«j do 5-taJ m> a wT]<|tklrm aobftt. Redrikcya 4la letrprunt 4n otwarta kot TYLKO W COD7.lN.ft H KAKfXYfH — OO GODZINY 10:30 DO GODZINY» łli£>; po południa tylko aa ape«yaln« Redaktor Naeaelny prtjJmaJe lat*· r'uat«>T TYLKO PO GODZINIE 10-t«J pnzisD poŁiDjrieai. tprama al< o lip modaoàci wnaelkto iipr.-i«y ■ Rrdakrya mUHwlat1 P15KW MK, ko aa hoawmaieyf diable ale ma nty raaau; tylk· w «prawach amrtAU olejnej waci. o«ebł»tyrh, lab ale 1UJ9· ryeh *Iç aełatwlć awlcdle — dr«(« ko· re«»«adeaey1 — yroaiaj J»wU »l« oao blacie. aackawajnf aa wavlYdale, de r*~ kolo (od al a 7 11-teJ Maarkaaty carnet* I Traayacy najbardaiej Jenteéœy wtedy er trudni ceł. Korenponilentdw nprnannmy ■ ta no we a·. aby plaaii CZYTELNIE VTRA MBNTEM. LUB NA MASZYNIE. NIH ! ZBYT ŚCJ4 LIWIE I TYLKO NA JE-1 DNEJ **TUOVUk PAPIERU. JedM atwory Jakiekolwiek ale maj* byi oftoaaone. pucMaala Je — — kona redakcyjny; Jedli poM^aar aą do a wro ta. w raale nie t>c<MitaU, na le*y to | miHIMlK ZAZNACZYĆ I ZALACZYC EN\CZEK POCZTOWY NA ZWROTNĄ raiBSYi.KK. Żadnych koaioalkatOir do OKloaaeaia •I* ultiy prseayłać aa kartkaeb od krytych 1 ŻADNYCH Τ Κ Z ME PRZYJ lirJK S 1:5 KOMlMIKAt Y1 TRl.KKO MCmNYCH — chyba w wyjątkowych wypadkach: râwnłeś oftoaart, dotyea* cyeh roehu w towarayatwaeh teleloai· tan le ale prayjniojenay. Waaelkte «sioaxenla naleig do Dala ha OflmiarA w A dmlalatrac yl tam «lç • niemi ł wracać nuledy. Podalrkowa»ln — \> SZEI.K1EGO ro daaju, REZOLH YE ΙΛΓΟΒ.ΧΕ. POU· TYCZNK I t. 9. nuleiy do Diłala O(lo ■«en. Waaelkle koreapoadeaeye. aaniado mteala 1 t. p. muasj) być poJplaane — peinem aaiwlaklrm wrna a adreaem pl nącego; hcajmleanych, lab podplaaayek dom yal alk lem. albo wreaacle atowe· „Komitet" — komunikacyl. al korea pondenryl nie uailemiamy. Stanowczo nie osłnaiany ŻADNYCH „BALÓW", ani wycieriek. lub „pikal kOw", mz JlUZANYCH w NIEDZIELE. M ACIERZ POLSKA. fest orr*n!zacyą łączącą młodzie* pol ik) obojaa płci w pracach naukowych, pa* ryotyeanycli 1 bratniej pomocy dla podniesienia ducha morainoSct t dobro bytu w społeczeństwie. a szczególnie «Içdzy młodzie*» polską. Można zapl lać si? na pośmiertne od iat 14 do 41: na csłonków Stowarzyezonyeh be» o· graniczenia wieku. Zalwoaa 1897 roku MACIERZ POLSKA. TELEFON MONkOΕ 4303. ^ΛΚΖΛΟ GLOWXYi Ks. Franciszek Gordon, Moderator. Ks. A. A. Kłowo. Wiee-Moderator. Wojciech F Soska. °rezes. Antonina Baranowska. Wice-prezeska. Wojciech Menkicki. Wice-preses. Tomasz S. Blachowski. Sekretar*. Fraacisaek Witkowski. Skarbnik. Stanisl*w Liczraański. Dyrektor. Władyeław Łopatka. Dyrektor. Antoni Mazark. Dyrektor. Leokadya Soska. Dyrektorka. H»!om«a Uroafiska. Dyrektorka. Franciszka Bieechke. Dyrektorka. Dr. Fr. A. Dulak. Lekarz Naczelny. Adw. Piotr P. Uindak. Doradca Prawny. Berta C. Wojtaiewicz. Asyst. Sekr. Gen. GODZINY RIIROWE: Biuro Zarządu Głów nero otwarte w dni powszednie od codz. 9-tej rano do β-tej wieczorem, (w sobotę do 1-ej po południu). Wiecha rem. w <fni powszed nie z wyjątkiem soboty)), od rodziny 7-rnej do ί-fej. — W niedziele I święta uroczyste, blaro jest zamknięte. Pr»iM«: w poniedziałki i piątki wie· ezorami od yoJainy 7-raeJ do 5-tej. Wszelkie korespondencye do Główne· go Preaesa naiezy adresować: WOJCIKCH F. SOSKA. 1A55 W. Dt vision str, Ckicac·, TU. Sekretarka: w poniedziałki, wtorki, •rody i czwartki. Wieczorami od rodzi ny 7-mej do S-tej. t od 1-szeJ popołu dnia codziennie, i wyjątkiem soboty, od i-tej do l-s*ej. Skarbnika ; we wtorki, i rody t piątki od r°dzlny '-mej do 9-t«J wieczorem. Składania opłat. Wszelkie opłaty do Ka sy Głównej Drayjmuje ICasyer Główny podctas godzin oftsowych. albo we dnie w* rodzinach oiisowych. Sekretar· Ge· ■emiey. Wszelkie listy nadsyłać naleéy na rę ce Sekretarza Generalnego: · TOMASZ S. Ν LACHOWSKI. S*«rrrtary l'*IUh Alaaa Xater. 1455 W. Dlvtaiea mtr. Ckleare. ITL FINANSE. Przekazy bankowe 1 pocztowe (checks. money orders etc.) Balety wy stawiać na organizacyę: POI.UH ALMA MATER. II przesyłać pod adresem: PR. WITKOWSKI. MS3 W. Dlvtaiea »ti, Ckleare, IIL MACIERZ POLSKA. Biuro Zariąda Głównego: 1455—57 W. Division Ulica, Λ a dnirlm plętrae. Chicago, IIL Λ Z TEKI REDAKCYJNEJ. Jaka. Nam ze Żydem Spółka!... Przed niedawnym czasem pre mier polski, Paderewski, omawiając sprawozdawczo dla zagranicy akcyę ratunkową w Polsce, z zagranicznych funduszów prowadzoną — wyraził się, że udział żydów w tej robocie Jest wybitnie charakteru WYZNA NIOWEGO. My wiemy, ż© Paderewski powie dział prawdę. My żydów znamy, wie my dobrze, co im ich typowo fanaty czne wygnanie zaleca w odnoszeniu się do wyznawców innych religii, wiemy, że ni© sympatyzowali szczerze ' z nawzym narodem — nigdy, nie li— I cząc wyjątków odosobnionych, wie my, iż ostatnie nasze z żydami spra» wy wykazały dowodnie, że odnoszą się oni do nas nieodmiennie wrogo, że raczej z każdym z nieprzyjaciół na szych trzymać gototTl byle przeciw nam, że pójdą z Niemcem, z Moska lom, χ bolszewikiem i z Ukraińcem — byle przeciw nam <. jak tez rze czywiście ze wszystkimi tymi wroga mi naszymi łączyli się na zgubę pol ! skiego narodu, któremu w dodatku ι szkodzili czasu wojny i po niej na j nszelki możliwy sposób, wyzyskując 1 go w sprawach żywnościowych, czer niąc go przed światem w kilkakrot nie wszczynanych kampaniach po ( warnych Itd. itd. t · My więc dobrze wiemy, iż Pade rewski powiedział prawdę, η powia dając ją — wyraził ją jeszcze w spo .ób bardzo oględny, określając wystę pnwanie żydów jako wybitnie — wy znaniowe; możnaby z całą słusznością — powiedzieć to o wiele dosadniej. * l'owienzenie l'auorewsKicgo pouzia ( łało przecie na żydoetwo, jak uderze nie kijem w os goiazdo. . . Posypały się odpowiedzi na tę „insynuację" (?!) ze strony polskiego premiera, odpowiadali żydzi w Europie, a jesz czo więcej tu, w Ameryce, która by li» ploivnem tli ca t rum popisów Pro— p;igandystowskich żydostwa przeciw ko Polsce- Stosunkowo najprzyzw«»i ciej odpowiedzieli Paderewski om u żydzi z „Am. Jewish Relief <V>m."r tłumaczą oni, iż jeżeli akcya tej or gnnizacyi prowadzona w krajach ob cych może robić wrażenie wyznanio we, to pochodzi to stąd, że trzeba tam się zająć potrzebującymi żydami, gdy inno-wyznaniowymi zajmują się inne orsranizacye. . . chrześcijańskie insty tucye wspierają chrześcijan itp., więc na tej samej podstawie żydzi— wspierają żydów; poza tem jednak staraniem jest żydowskich instytucji ratunkowych, by akcj^· swą również utrzymać na podstawio nie czynienia różnic wyznaniowych. ■Λ Tak — to jest może inteneya — odpowiemy na to — to jest na papie rze, w statutach «instytucyi, ale w praktyce — pozostaje prawdą to, co Paderewski posiedział, a co zresztą sama organizacya wymieniona vr za cytowanem powyżej oświadczeniu swem przyznaje, iż żydów wspiera przed innymi, zasłaniając się tem tyl ko, żo też chrześcijanie chrzęścijan wspierają. . . Oczywista — co do te go ostatniego „zapatrywania'' żydów — aby się grzecznie wyrazić, co do owego „ehrześcijanio wspierają chrześcijan", rozumieć należy, że wspierają chrześcijan przedewszyst kiem, lub może wyłącznie — tylko już tego dopowiedzieć żydzi nie śmie li, ale domyślać się tego należy. Nie wiemy. Jak gdzie, ale wiemy jak w Polsce: w rękach polskich są doku menty, jak listy od organizacji pol skich takich, jak Komitet w Vcvey, jak listy biskupów polskich, np. od X. Sapiehy w Krakowie, od X. Teo doro wicza we Lwowie 1 od innych, stwierdzające z wyraźnym naciskiem, iż żydzi na równi z chrześcijanami korzystali z akcji ratunkowej i zbie ranych na nią przez Polaków fundu szów, że wszystkie dobroczynne insty tncye polskie działały i pewnie dziś działają wyłącznie i zawsze na pod·* stawie czysto humanitarnej — bez różnicy narodowości, wyznania, prz^y konaii, jedynie rzeczywistą potrzebę biorąc pod uwagę. Może to dokumen ty nie są znane ogółowi amerykań skiemu, ale one istnieją; wiemy, że miała ich sporo Polska Rada Narodo wa, musiał je też mieć dawniejszy Polski Centralny Komitet Ratunko wy, a jego prac dziedzic' — Wydział Narodowy zapewne je też posiada: dobrzeby było na wypadek potrzeby zadania kłamu żydowskim wywodom —mieć Je pod ręką, a użyć i opubli kować w prasie amerykańskiej... w Inne odpowiedzi żydowskie na opi nię Paderewskiego są o wiele mniej /przyzwoite i racjonalne, *^to od znaczają się zwyczajnem żydowskiem nahalstwem i krętactwem. Np. po wiadają, powołują się na to, że prze cie tu w Amerj*ce zbierano pieniądze bez różnicy od żydów i chrześcijan (oczywiście!), że ogłaszano wyraź nie, iż wsparcia będą dawane obu grupom (i to prawda, jeno tego nie wykonywano!), a Polsce —«-mówią żydzi — przyznano z ogólnych sum zebranych i fgpasów, za nie zakupio nych, dział bardzo spory, bo gdy 1 inne kraje nie tylko Polskę miano obdzielić, ' jednak Polsce przy znano aż zgórą Λ milionów dolarów w wartości rozdzielanych zapasów... Może to być też prawda ostatecznie, ale w owym żydowskim argumencie, iż to „POLSCE" dajio tak wiele z o wych zbieranych funduszów i zapa sów — kryjo się wybieg i podstęp nierzetelny, oraz fałsz — iście żydow ski !... Piszą żydzi, żo to „POL SCE" dano aż 5 milionów — niech Amerykanie myślą, że tych 5 milionów dano — — POLAKOM!.... Alo „POLSCE" w tym wypadku nie znaczy wcale—POLAKOM ; to niAczy tym wszystkim, co w Polsce miesz kają, a wśród tych jest właśnie ży dów cało zatrzęsienie — niestety: więc — rozdzielano dopiero w Pol sce owych ί» milionów, λ rozdzielały to żydowskio organizacje—jak? — o tern powiedział Paderewski grze czni e, alo prawdziwie: rozdzielano po dług metod typowo wyznaniowych i my premierowi polskiemu wierzymy raczej, niż wszystkim wywodom i ar gumentom żydowskim, równie czy stym, prosto-myślnym jak powyższy. Toby również należało powiedzieć Λ mrykanom, aby nio pozwolili sobie mydlić oczu krętactwem żydow skiem. * Νakon 1er wspomnieć należy — ku niemałemu naszemu „uszczęśliwie niu" 1 „zaszczytowi", iż wszyscy ży dzi, odpowiadając Padcrcwskicmu, wypowiadają nam czelnie, żo przecie pierwszy okręt z żywnością do Pol ski, „Westward IIo" był za wspólne pieniądze, polskie i żydowskie expe dyowany, że przecie Polacy sami n« to się nie zdobyli — ni, by go napeł· nić, ni, by usługi jego zapłacić. . . . Powiadają dalej żydzi, io ładunku owego połowa miała być dana ży dom, lecz rząd polski zabrał część swoją dla armii swej tak, żo cywilna Indność polska nie dostała nic, więc żydzi potem karmić musieli polskich chrześcijan ze swego własnego u działu. .. 9 Nie wiemy, * lub nio pamiętamy, jak tam rząd polski rozporządził, swym z „Westward Ho" ładunkiem, X»co do filantropii żydów względem chrześcijan w Polsce — mamy wła sne, zgodne z Paderews^im wyobra żenia jak już zaznaczono — i nie wchodząc w szczegóły tych wywodów ostatnich żydowskich, niczego zresztą nie dowodzących w założonej kwest y i — zaznaczymy tylko kilku wyrazami przykrość głęboką z przyczyny o wych wypominań" pod naszym adre— nem z powodu spółki polsko - żydow skiej na „Westward Ho". Spółka to była — z konieczności, ale — by ła niestety: nie zdobyliśmy się sami na naładowanie i opłacenie okrętu; pomimo naszych zabiegów, nawoły wań, współpracy wszystkich kół spo łeczeństwa — nie zebraliśmy ani ty le, by Polsce na jeden okręt starczy ło!... Jakież to bolesne, jak wiele powiada — niekorzystnego i niepo chlebnego! ... Λ dziś nam to żydzi wypominają, ray zaś ten ich bodaj jeden argument - nie argument mu simy jednak do kieszeni schować i — milczeć „., ■— - o Polacy — do Nowej Ar mii ,Amerykańskiej. Rząd Stanów Zjednoczonych, wkro czywszy raz na tory światowej polity ki i zerwawszy z dotychczasowcm od osobnieniem —■ wygodnem, ale mało zaszczytnem 1 niezgodnem z ambi— cyami szlachetnemi naszego narodu, — musi dotrzymy wać krok η wszy stkim innym mocarstwom, by dorów nywać im pod każdym względem. Je dnym χ tych względów — najważ niejszych, zasadniczych jest armia, ten pierwszy, najdosadniejszy wyraz siły państwa, ta gwaraneya jego obro ny, ta moc, która służy do przepro wadzania w świecie idei, propagowa nych przez dano państwo i jogo na ród—Przez jogo rząd narodowy. Sta ny Zjedn. mogły dawniej obywać się bez armii, mogły jej nie mieć prawic wcale, gdy istniały sobie same i dla siebio tylko; dzisiaj — inaczej, dziś Stany, utrzymując stosunki ożywio ne z innemi państwami, współdziała jąc z niejni w polityce wojny i poko ju, pragnąc strzedz i nio dać obalić idei — tendoncyi utrwalenia pokoju pomiędzy ludami, maszą mieć siłę ja kieś, stałą i odpowiednią wydatną, a żeby ten ich udział mfat znaczenie I moc, aby nie był pnstem słowom, by go nie lekceważono, na czomby i po waga Republiki naszej dotkliwie cier Piała, — musimy mieć stałi} i odp<« wiednio do potrzeby znaczną a wy ćwiczoną armię. Rząd umyśtił stworzyć tę armię no wą — po wojnio przeznaczoną do strzeżenia pokoju — na podstawie ochotniczych zaciągów, «polując je dynie do patryotyzmn nroich przy należnych i wzamian za ich służbę wojskową dając im wszystko, eo tyl ko przy tern udzielić można, począw szy od najMVszozytnicjszego miana— obywatel* amerykańskiego, a skoń czywszy na kawałku chleba, dobrym na życie całe, na zawodzie, którego w czasie lat wojsko\tych nauczą o chotniko. » Poiiłuchajcie: Tymi dniami odwlc dzłł nas w Rcdakcyi naszej starszy wiekiem już 1 służba zasłużony ofi cer amerykańskiej armii — rodak nasz, major J. Słdorowiez 1 prosił pi. smo nasze o poparcie akcyi rekruta cyjnej, której jest administracyjnym kierownikiem, z ministeryum wojny delegowanym. Opowiadał nam p. S. że sam rozpoczął służbę wojskową o<l zwyczajnego żołnierza, locz będąc ambitnym i pracowitym — własną rzetelną zasługą doszedł do stopnia wyższego oficera, a nie przeszkodziło m η w tem nawet jego polskie nazwi sko, którego nigdy nie zmienił 1 z powedn którego nigdy przykrości ża dnej nie miał. Tłumaczył na*n nasz interlokutor, że rząd pragnie armię nową swą roztworzyć dla wszystkich absolutnie 1 wszelkie przywileje udo stępnić z niej — wszystkim. Daw niej np. analfabetów nie przyjmowa no do wojska, obocnie do nowej nr mil bierze się ich chętnie, a w woj aku —- uczy »ię Ich, wogóle cała re krutacya ma być raczej edukacyą; nauczą rekruta w wojsku, poza ćwi czéniami —- czysto wojskoweml, czy tać 1 pfrać po angielsku, a mają do tego metodę spccyalną, taki}·, i i po pa ra miesiącach rekruci już rozmawia· Ją, czytają i piszą tym językiem; da lej — uczą ich praw i powinności o bywatelskich, gdyż po wysłużonym terminie ochotniczym — ochotnik o trzymuje automatycznie godność o— by watela—bez żadnej przeszkody—w czasie krótszym, niżby cywilny mógł to uzyskać; następnie uczą ochotnika w specyalnych zakładach rękodzieł i rzemiosł — jakich tylko sam zechce, do czego ma ochotę i zdolności, — tak, że po wysłużonej wojaczce — wychodzi on z doskonałym zawodem w ręce, który mu na życie całe da utrzymanie dostatnie; wreszcie — dla odpowiednio chętnych i zdol nych istnioje w tych oddziałach i nauka wyższa, odpowiadająca śred nim szkołom krajowym (high schoole), po której nczeń ma wszel kie Kawo i STanse awansowania na stopnie oficerskie — bez jakichkol wiek już ograniczeń, czy restrykcyi... Tak więc z analfabety można w cią gu lat paru zostać oficerem armii a merykańskioj — szansa świetna, ja kiej — zalsfe w żadnej innej armii i W żadnym innym narodzio niktby o trzymać nio mógł. ? Zaznacza się z naciskiem jak naj większym, iż sprawy tu, omawiane nie mają nic do czynienia z jakimkol wiek przymusem czy wpływom mo ralnym, religijnym, lub narodowym: rzeczy te każdy w swem sumieniu zachowa — nienaruszone: NIE A— MKRYKANIZACYĄ. MA BYĆ RE KRUTACYA TA, a tylko ułatwieniem w zostaniu dobrym obywatelem ame rykańskim, obrońcą naszej tutejszej ojczyzny; — poza tom wolno pielę gnować w sercu i kochać tradycje dawne, wolno kochać ojczyznę starą; owych uczuć nikt gwałcić nie myśli i nie będzie. Tych, co do Polaki — jeśli o nas mowa, zechcą wracać, o czywista nikt nie zatrzymuje, ani nie zobowiązuje do niczego, ale zwraca się rząd do tych, którzy tu pozostać myślą i tym czyni propozycyę świet ną — wstąpienia do nowych szere gów am ery kaliskiej armii pokoju, w których łatwo mogą uzyskać i obywa telstwo i wykształcenie i zawód i za szczytne odznaczenia. O sprawie tej nio raz jeszcze bę dziemy mlolł sposobność napisać na tem miejscu; dziś tym pierwszym ar tykułem przedstawiamy ją rodakom i polecamy usilnie ich uwadze, jako rzocz godną zastanowienia się przy rozważania planów, na życie cale wa rn yr h. Dobra to Jest rzecz, wysoce ko rzystna, świetno szanse dająca, więc warta, by ją Polacy poznali, zrozu mieli i ocenili. Warto, by naszych, z tych, co w tym kraju pozostaną, by ło w nowej armii amerykańskiej jak najwięcej, ażebyśmy tam wyróżnili się i liczbą mnogą i służbą dobrą, czcrn dalibyśmy Stanom Zjednoczo— nym najświetniejsze znowu świade ctwo naczej lojalności i wierności. W niedalekiej przyszłości sprawy tej nowej ochotniczej armii będą oma wiano w Kongresie i wówczas wyka że się też dowodnie, gdzie, u kogo, w jakiej grupie narodowej armia ta najlepsze uzyskała przyjęcie, jaka narodowość jest w niej reprezento wana najlicznioj. Jakżeby to dobrze było, gdyby się wtedy okazało, iż PoLacy tam znowu l>ędą jedni z pier wszych, że tak, jak na teatrze wojn> w Wuja Sama szeregach naszych by ło mnogo, jak wśród odznaczonych jest nas wielu, jak w kampaniach bondów wolnościowych naczelne zdo byliśmy miejsca, tak samo i teraz znowu Polacy są pierwsi, lub jedni z pierwszych, Polacy zawsze wierni szczerze oddani i wdzięczni Amery ce... Nie sądzicie, nio widzicie tępo, że stwierdzenie takiego przekonania o nas — mogłoby tu być dla narodn naszego wielo — wielo warte? że dobrzeby to było dla nas tu w tym kraju, a nawet i dla Polski naszej, dla stosunków przyszłych Ameryki z Polską, gdyby w społeczeństwie a merykańskiem wiedziano o tem, iż wśród jogo obrońców i bojowników, w jego nowej wielkiej armii — Po lacy grają rolę znakomicie ważną' 1 ' — przewodnią?... 1 Zastanówmy elf nad teen i — po- ' stąpmy odpowiednio. Powtarzamy: rzecz Jest dobra 1 warta, byśmy się < nią η aj powszechniej 1 naj żywiej za jęli. Z protokuldw zbro ■ dni pruskich. Po wybuchu powstania na Gór nym Śląsku krakowski „Głoś Naro du" z d. 24go sierpnia pisze pod po wyższym tytułem, co następuje: Uchodźcy górnośląscy złożyli cha rakterystyczne zeznania w Dowództ wie śląskiego P. O. W., z których to podajemy następujące wyjątki: Moroń Wiktor z Halemby pow. Katowickiego zeznaje: „Jfiemcfżli— we m stało się nasze życie pod Niem cem. Ja i łnoi koledzy postanowiliś my, choćby z narażeniem własnego życia, wypędzić z mojej wsi 1 okoli cy niemieckich gnębicieli. Do takie go wybuchu przyszło w sobotę 16go sierpnia, 1919. Grenzschutzu była zbyt wielka liczba. Zabrano nas do niewoli. Znęcali się nad nami w straszny, nieludzki sposób.. Mnie bili kolbami po plecach i głowie, że się skrwawiłem, a twarz spuchnię tą miałem. UdaJo mi· się zbiedz, lecz chwilowo z powodu pobicia niezdol ny jestem do pracy. Razem ze mną aresztowano jeszcze Nawrata Jana, Olezenkę Jana, Olszenkę Augustyna, Górnego Jana, Krzyszteckę Franci szka, Juraszczyka Wincentego, Kota Jana, Cipa Ludwika, Cipa Romana, Skupnika Klemensa, Rybowa Aloj zego, Ryboka Jana, żonę p. Muchy i wielu innych, których nazwisk Już nie mogę* sobie przypomnieć. Tych wszystkich odtransportowano do Ka towic i przez <%ł;j drogę w nieludzki sporób wyzywano i bito żyłami gu mowymi z oJowianemi gałkami na końcu. Kiedy nas bill, wyzywano:— Ihr eeid nicht wert bloe auf dem Galgen zu haengen polnische Hun de, polnische Schweine. Karwat Teodor z Lipoty powiatu Rybnickiego zeznaje: „Dnia 18go sierpnia rano napadł Grenzschutz na Ligocka, Gotarowice, Boguszowi ce, Paruszowice, biorąc do niewo li każdego Polaka. Zajętym wiązali ręoe ponad głowę do drabiniastych wozów, lub przywiązywali do koni i tak prowadzili do więzienia. Grenz schutz zabił gospodarza Waliczka z Doguszowic. Ranił Kuparnika i O lesia z Lit^ockiej. Aresztował Szy murę, Kulę, Olesia, Szernega, Mo zego, żonę Wieczorka, Kaczmarka } 15 innych, których nazwisk nie znam. W drodze jlo więzienia i na miejscu Grenzschutz bił wszystkich kolbami, pchał bagnetem, w nieludz ki sposób raniąc po całem ciele." Ludwik Pisarski zeznaje: „W eo botę IG sierpnia aresztował Grenz schutz w Łaziskach pow. Pszczeń ski, Franciszka Kopca. Prowadziło go 8 żołnierzy. Był cały skrwawio- | ny, ręce połamane i na Boga prosił 0 litość, żeby go zastrzelono, lecz powiedziano mu: „Verfluchter Pole, du bist keine wert". W Mikołowie zajęli 19 Polaków dnia 18 sierpnia. Zaprowadzono ich do ogrodu, poeta •wiono pod mur, obnażywszy poprze^ ■nio χ ubiorów, a następnie katowa no ich rzemieniami gumowymi do krwi i omdlenia. Który x nich wró- , cii do przytomności był bitym po— , nownie. W Tychach na polu w owsie leżał Polak ranny i Grenzschutz dobił go koltami i tak pozostawił. Kcurad Markiton z Milrulczyc po w. Tarnogórski, zeznaje: „W ostatnich dniach mowa polska wystarczyła za pretekst do zaaresztowania. Pięciu schwytanych Polaków na Suchej Gór 5 co oddział τ ligo pułku strzelców ( pędził do miasta Tarnowskich Gór j 1 tam wśród wielkich owacyi ludno- . ici niemieckiej oprowidzal po mie lcie, strasznie uderzając lancami po aiem ciele i twarzy. Jednemu rosbi o nos, drugi z jeńców, zupełnie wy cieńczony i zbity do krwi, ' upadł, żołdak pruski kopnął g0 nogą i bie lak skona! na miejscu. Pozostałych :zterech na pól żywych zawlekli do koszar. Los ich nieznany". Wszjretkie protokóły opatrzone są własnoręcznymi podpisami i dopi skiem: „Powyższe zeznania jestem potowy każdej chwili poprzeć pr*y sięgą". Nadto donoszą nam z Pskowa po wiatu Rybnickiego: Rozstrzelano tu trzech Polaków: Pytkę i dwóch braci Włóczków. Prócz tego zastrze lono jedną kobietę, matkę licznej rodziny, której najmłodsze dziecię liczy dopiero 4 tygodnie. Wielu a resztowano i bito bez pardonu. Z BUFFALO, Ν. Y· Niejaki G. Buttersan. 2 pnr. 10 Towpath ul., spostrzegł zwłoki, pły wające po kanale w pobliżu mostu u stóp Hudson ul. Zawiadomił on natychmiast policyę. Wydobyto to pielca 1 rozpoznano w nim Michała Rlngwilskiego, lat 38, żołnierza slu-żącego w Fort Porter, przy labo ratoryum szpitalnym. Ryn:gwflski pochodzi z Little Falle, Minn., gdzii jero rodzina mieszka pnr. 502 Elgbt ul. Rytarwilski służył przy wojeku a merykańskiem i pełnił służbę we FYancyi jako asystent chemika, a od kilku miesięcy stacyonowany był w szpitalu Fort Porter. W ubiegłym tygodniu Ryngwilski opuścił barak a w jakiś czas później znaleziono je go czapkę na brzegu kanału u stóp ^licy Hudson. Policyę wezwano n£ miejsce, która stwierdziła, iż na brzegu są znaki kilku osót), a kie runek ich i wygniecona ziemia wek* żują, iż tutaj stoczono walkę zacie kłą. Sadzić więc można, iż Ryngwil ski padł ofiarą niecnych opryszków Policya za ciałem szukała w kanał przez dwa dni, lecz nadaramenle. Dc piero we wtorek spostrzeżono zwło ki, pływające po wodzie. Przy topie cu znaleziono $19, co każe przypusz czai, że jeżeli napadnięto na Ryng wilskiego, to nie dokonano tego w celach rabunku. Śledztwo natural nie będzie przeprowadzone. Z CLEVELAND, OHIO. Jabłoński Fr., zam. pnr. 1935 St ClaiT ul., Karci Staniszewski i jesz cze trzeci Jakiś mężczyzna wybra! eię do lasku na kasztany i dzikie wi nogrona. Gdy już wracali do domi napadło ich jakichś dwóch męż czyzn i zagroziło im lewolwerami Po przetrząśnięciu ich kieszeni Sta niszewski miał rozpocząć bójko z na pastnikami w trakcię której ci strz« liii kilkakrotnie, raniąc Jabłońskie ζο w szyję, noe i ponad okiem, s Staniszewskiego położyli trupem nŁ miejecu. Trzeci Ich towarzysz u :iekł. Staniszewskiego zwlłoki leżs? gdzieś w leeie. Dwaj detektywi kole Nickel Plate opowiadają przeciwnie ż zauważyli oni 3ch mężczyzn w le ile niedaleko torów kolejowych, nio. sących tlomoki pochodzące prawdo podobnie z kradzieży kolojorwych vaganôw. Na wezwanie aby stanęl. nężczyźni owi na strzały odpowie lzieli strzałami z tym rezultatem, ii lwóch ze écLganych upadło, a trzeci leiekł. Obecnie polieya ros*ukuJ® vo cale trupa Staniszewskiego. Ranny iabłoński walczy ze śmiercią, gdyż ■ana jaką otrzynjał w szyję, Jest jardzo ciężką. o Poezdkujesz pracy? — Czytaj pilnie jgłoezenia pod rtbryką „PRACA" na szpaltach DZIENNIKA CHICAGO SKIEGO. Prawie każdy polski agent reaJ wściowy ogłaeza się w DZIENNIKU :HICAGOSKIM bo niejednokrotnie irzekooał się, że tu najlepiej mu się >płaca. N Ciąg Oxlszy. Obszerniejsze rozwodzenie się nad tą prawdą i nad wszystkiemi cieniami, j alcie się dokoła niej skupiły, nie było ani koniecznem ani potrzebnem dla charakterystyki dziejowego ducha Polski. Do dajmy, że po usilnej pracy, jaką w tym kierunku wykonała już szkoła i his tory ografia ostatnich czasów, to pokutnicze wlepianie wzroku wstecz nie może być również uznane za szczególnie pilne zadanie wychowawcze. Przeciwnie. Braki i grze chy przeszłości znamy na wylot. Natomiast co od dziesiątek lat było i jest u nas zastraszające, to nie świadomość wielkiej twórczości narodu przez długie wieki i utrwalające się na tern tle, w umy słach słabszych i mniej.uodpornionych, ale bynaj mniej nietyfko w umysłach prostaczków, poczu cie bezgranicznej małości własnej i poddawanie się urokowi potęgi, która — na pewien okres dziejów — zatryumfowała nad nami. Tam : wszystko we wzorowym porządku, opromienione powodzeniem, w gloryi sprostania ogromnym zadaniom, zdrowe, jędrne, zdolne do przetrwania choćby do końca świata, gdy Polska — cóż ? Rupieciarnia błędów, klęsk, heroicznych lecz nieudolnych porywów i A świadomie lub nieświadomie na swoją własną szkodę popełnianych zbrodni. Tej niesłychanej mi styfikacji usiłuje praca niniejsza przeciwdziałać przez zaakcentowanie naszych wielkich wartości dziejowych, zestawienie ich z ówczesnym stanem rzeczy gdzieindziej i wskazanie na ich renesanso wy rozkwit w epoce, której próg zaledwie zdołała ludzkość przekroczyć. · Wyrażono jednak obawę, że to wywoła w czy telniku polskim „szkodliwą dumę." Przy sposobno ści omawiania kart niniejszych znakomity badacz przeszłości podniósł trafnie, ile niewyczerpanej si ły dodaje narodowi francuskiemu fakt, iż czuje się on „une grande nation" dzięki wspaniałym kar tom swojej historyi. Czy u nas inne rządzą prawa psychologiczne? Nie. To też fałszywe poczuwa nie się do owej „Minderwertigkeit", którą tak skwapliwie wmawiają w nas sąsiedzi z zachodu," może jedynie osłabiać naszą siłę odporną i twór czą, podczas gdy świadomość posiadania świetnej spuścizny dziejowej, świadomość, która obowiązu je do utrzymania się na odziedziczonej wyżynie, musi się stać pomnożyrielką naszej energii. Na turalnie nawet ten wysoki cel nie uprawniałby do improwizowania rzeczy niebyłych. Na szczęście — kłamać nie potrzebuj emy. , Historya* jak głosi stara maksyma, ma być nauczycielką żjrria. Rzecz szczególna, że u nas o statnimi czasy to jej pedagogiczne zadanie zosta-, ło poprostu o połowę obcięte, aczkolwiek nauczy·· cielka jest w pełni sił i mogłaby swoją robotę od rabiać w zupełności. Jednostronnie akcentuje się wciąż rzecz zresztą słuszną, że historya uczy uni kać błędów. Lecz czy tylko to? Ta wychowaw czyni może nâm przecież dawać ponadto bardzo cenne wskazania pozytywne, a właśnie wiele na szych koncepcyj dziejowych posiada tę zdolność w wybitnym stopniu. Wystarczy przypomnieć dla przykładu starą polską ideę łączenia narodów na podstawie ścisłego lojalnego', nieobłudnego prze strzegania ich prawa do rozrządzania gię sobą ł nienarzucania im niczego wbrew ich woli. Z po myślnych skutków praktycznego stosowania tej idei w Rzeczypospolitej mogliśmy byli wiele nau, czyć się w tej części Polski, w której łaskawy los powierzył nam był po raz drugi — w miniaturze — rozwiązanie problemu współżycia narodów, a w której polityka małodusznych targów o mandaty, 0 szkoły, o „koncesye" językowe, dała po czterdzie stu latach jako rezultat: rozpaloną do czerwoności wzajemną nienawiść. W chwili dzisiejszych wiel kich przekształceń i narzuconej nam niestety η zewnątrz konieczności rewizyi naszego stosunku do ludów, z którymi ni€gdyś żyliśmy pod jednym dachem państwowym, myśl polska z przed czteru stuleci, która spajała równych z równymi, może się stać dla naszej polityki praktycznej nieoszaco wanem dziedzictwem, pod warunkiem, że w zmie nionych formach potrafimy ją · zastosować nie mniej uczciwie, jak czynili to pradziadowie nasi. Ślepotą byłoby nie widzieć istotnych błędów; 1 zboczeń naszej przeszłości. Ale takiem sametó kalectwem jest patrzeć w jej świetne, nietylko moralnie wzniosłe, lecz także mądre oblicze — i nie umieć z niego wyczytać żywotnych, płodnych i twórczych myśli, jakie tam wyrył Geniusz Na rodu. / Kraków w kwietniu 1918. , ι WSTĘP. Zdobyta przenikliwością natchnienia poety ckiego prawda, że Polska jest „wielką rzeczą", zabrzmiała w uszach naszego pokolenia przed latjj niewielu jak paradoks smutny i szyderczy. Nigdy mniejszą pozornie nie wydała się Polska, jak wła śnie w chwfli wypowiedzenia tych słów. Od roku 1870, od ostatecznego utrwalenia się stosunków, w których tyiko silnym, rozporządzającym opance rzoną pięścią, przyznano prawo bytu i głosu, strai ciła ona wszelkie znaczenie. Dla urzędowej i nieu rzędowej Europy „sprawa polska" przestała ist nieć: skurczyła się do rozmiarów lokalnego, po-* wiatowego zatargu w łonie państw rozbiorowych. Stała się z nami, na widowni życia międzynarodo wego, rzecz najstraszniejsza—przejście do porząd ku. Starsi z pośród nas, którzy za lat młodzieńczych z bijącem sercem nasłuchiwali co powie o nas w senacie książę Ludwik Napoleon, lub czy w izbie gmin odezwie się za nami lord Russel i jak przyj mie kanclerz rosyjski zbiorową interwencyę za Polską, połowy Europy, doczekali się chwili, w której pojawienie się nazwy Potoki na ustach sza nującego się dyplomaty byłoby uznane za objaw niepoczyteiności Ci, których młodość upływała gdy centralny komitet narodowy pertraktował o termin wybuchu z Młodą Europą, gdy Warszawa podziemna niecierpliwiła się zwlekaniem Mazzili niego i nadmierną przezornością Hercena, dożyli dnia, w którym międzynarodowy romantyzm wol· noéci upokorzył się praed rosnącą wszechwładzą państwa a w pamięci ludów Europy zatarło eif nawet samo wyobrażenie o Polsce. (Ciąg dalszy nastąpi) V