Newspaper Page Text
D A W BZG RI M l] I " TAJEMNICE : m | Pałaców Carskich < za panowania MIKOŁAJA. I. ń/. I * . ss ; : T $ . , BURZA NA "'MORZU I W SERCU CESARZA. "- Wiatr huczał z zachodu, przybywając z gwałtownością z nad wodnych przestrzeni Oceanu 1 wyrywał dumne spiętrzone fale, któ ne spływały do morza z jeziora Ladoga. One wależyły przeciw burzy z rozpaczliwą odwagą konającego, torując sobie drogę do przejścia w morze Bałtyckie. Lecz opór ich był daremny, im więcej się posuwały, wiatr odpychał je z wściekłością szaloną, piętrząc i rzucając niemi tak, jak dziecinną zabawką. " . Już żółta ich piana obryzgiwała granitowe pałace, rozścielając się po angielskim wybrzeżu, już brudne wody Mojki i Fontanki wystąpiły ze swych łożysk zalewając pobliskie ulice, a działa z fortecy Piotra-Pawła uderzały na trwogę, ziejąc z szybkością wzra stającą swoje ogniste płomyki. * : - 'Na szczycie wieży pałacu admiralskiego porozwieszano smutne morskie latarnie, w dzielnicach niższych uciekano, biegano, ratując co się dało, na ulicach wyżej położonych ludność składająca się ze 'wszystkich warstw społeczeństwa'pr.zechodziła tłumnie, a na rysach każdego straszliwa malowała się trwoga, oidłyż groźna przepowiednia zwiastująca zagładę Petersburga za trzecim przypływem morza, zdawała się być blisko spełnienia. : Jeden tylko Piotr Wielki na swoim spiżowym koniu, pozostał spokojny i wyciągniętą jak na rozkaz ręką groził rozhukanym fa lom. . Lecz on ich nie zastraszy! One ośmielają się jemu opierać, ośmielają się wypowiedzieć mu posłuszeństwo ! . : W jednem oknie pałacu zimowego stał słusznej postaci ezło wiek, pogrążony w marzeniach, przenikając ponurem okiem sple nione nurty Newy. Dla niego dawno opór przestał istnieć. On zapomniał dawno o przeciwnościach, bo gdy je kiedykolwiek spo tkał na swej drodze, skruszył je jak suche źdźbło słomki, lub zgniótł jak niewinnego węża, który się nam tylko męką konania opiera. . A dziś, nieprzyjaciel bległ granice jego - -potężnego państwa, a trzy miliony, jego żołnierzy nie zdołało odeprzeć garstki przeciwni ków. Jego granitowe foftece, jego pycha, jego urojona siła, nie zdołały pokonać 'słabych nieprzyjaci'ó„ Jego generałowie, na których liczył tak pewnie, nie mogli wyrównać wyćwiczonym w sztuce wojennej żołnierzom, gdyż na wszystkich ćwiezeniach woj skowych byli tylko maryonetkami jego woli, a w chwili kiedy się nasza powieść zaczyna, sama natura ośmieliła się powstać przeciw niemu. : W głębokiej, vezsilnej wściekłości podniósł pięść przeciwko bałwanom i krzyknął: — Podły zachodzie! czy miałbyś zwyciężyć Nie! dokąd Ja żyję, wschód pozostanie zwycięzecą ! Cóżem wyrzekł? Tak! ta myśl mnie strasznie udręcza, gdyż nie przeżyłbym porażki! Ach! Mam że czekać aż mnię übiegną. Uśmiech dumy, lecz beznadziej ny okazał się na jego ustach, które za chwilę wyszeptały ze smut kiem rozpaczliwym, zagłębiającym mu żelazo w serce: Nigdy! nigdy, powtórzyło echo jego własnych myśli. ' 'W tej chwili odźwierny otworzył drzwi. . — Najjaśniejszy panie! Kuryer przybył z Krymu! , — Niech wejdzie! — rozkazał cesarz gwałtownie, lecz mimo- | wolnie rumieniec silny ukazał się na zasmuconej, bladej twarzy jego. z Kuryer w mundurze oficera strzelców wszedł do pokoju, a zmęczony trudem dzesięciodniowej podróży, zaledwie mógł się u- | trzymać na nogach, chciał przemówić, lecz z wyczerpania sił dostał zawrotu głowy i milezał oparłszy się o krzesło. — Co słychać? — zawołał Mikołaj. ' Kuryer podniósł machinalnie rękę do torebki przywiązanej na piersi, a wyjąwszy depeszę, podał ją cesarzowi. Cesarz rzucił ją na stół nie czytając. , * = a cię zapytałem? Czy nie rozumiesz po rusku? . Głos cesarza, który mógł przestraszyć najodważniejszego, wyr wał oficera z odrętwienia. : — Najjaśniejszy panie! — wyjąknął kuryer. W dwóch kro kach cesarz stanął przy nim i wstrząsnął go swoją żelazną ręką. - — Methe, czy nie znasz mnie, ja się jeszeze raz pytam, co się . stało w Krymie? Methe milczał, spuściwszy smutnie głowę: Marmurowa twarz cesarza stała się purpurową. : — Ah, więc znowu złe wieści! a Wreski? — Baron Wreski ne żyje! h — Zginął!. a bitwa.... — Bitwa pod Tschernaje.... — Tak, czy stracona? . : — "Tak! Najjaśniejszy panie. Jego ekscenlencya naczelny adjutant baron: Wreski był nieustannie przy boku generała Danen berga i zdawało się, że obydwa szukają śmierei. — No! ! — Naczelny adjutant padł sam, a mnie polecił zanieść tę smutną nowinę Waszej cesarskiej Mości. . — Ah! — zawołał cesarz i zadzwonił. , : : Kamerdynęr wszedł. ź . — Niech odprowadzą oficera Methe na jeden miesiąc do for tecy, żeby wypoczął, i.. żeby z nikim nie mówił, dodał cicho na stronie. . - Oficer skłonił się głęboko i wyszedł. W przedpokoju spotkał drugiego oficera znajomego, który również jako kuryer szedł do gabinętu cesarza. Koledzy poznali się pomimo, że mundur dru giego był cały powalany kurzem i błotem, a rysy opalone od wia trm i słońca zmieniły go do niepoznania. z — Ostrowski! skąd przychodzisz? — zapytał cicho pierwszy. —7 Kaukazu, — odpowiedział cichym głosem przybyły. Methę pyta! "0 wzrokiem. Ostrowski poruszył smutnie gło vą i pedniós* Jczy na Methego. Ten ruszył ramionami. Jstrowsk* 1 odsee"t ze Ściśnionem sercem 'do gabi netu ** 'xutne przynosił nowiny. k słyszeć groźny głos c-- TYGÓLNIK JEDNGSC- PFOLONIA. **Najjaśniejszy panie! — pisał Murawiew Karski, którego nie : porównujmy z Murawiewem, katem Litwy. — Po waszym rozka zie'i)rzypuściliśmy szturm do Karsu, lecz zostaliśmy odparci ze stra tą nieodżałowaną. Moje zdanie, że Kars nie jest do wzięcia, po twierdziło sie niestety. Wczoraj, gdy adjutant naczelny przy wiózł rozkaz Waszej cesarskiej Mości, żeby przypuścić szturm, zwo łałem Radę wojenną i prosiłem Jego FBkseelencyi, żeby jeszeze nie nie mówił o rozkazie. Wszyscy byli przeciw sztyrmowi, gdyż ten że był nietylko niepodobny, ale nadto niepotrzebny, bo miasto gło dem zmuszone i tak poddałoby się w kilku tygodniach. Adjutant naczelny milcżał, musiałem więc mówić sam i/rzekłem: Panowie:, Jego cesarska Mość rozkazał przypuścić szturm jutro rano o go dzinie piątej, kolumna atakująca rozpocznie go! Pokażemy Jego cesafskiej* Mości, że przyjmujemy śmierć z radością, gdy on nam każe umierać. I pokazaliśmy to Waszej cesarskiej Mości, 19,000 moich najwaleczniejszych żołnierzy spoczywa na placu boju iw przepaściach, którymi Kars jest przecięty. Na nieszeczęście kule uszanowały moją osobę, nie cheąc m1 oszczędzić tej srogiej boleści zwiastowania Waszej cesarskiej Mości tej smutnej nowiny !”” Tak pisał Murawiew, a wzrok cesarza przebiegał machinalnie te fatalne zgłoski. : * Chwila była straszna, działa z fortecy grzmiały nieustannie, siejąc swem głuchem łoskotem trwogę, a szyby pałacu krzyształo wego, zdawały się wydzwaniać marsz. grobowy. Cesarz na chwilę doznał takiego wrażenia, jak gdyby ziemia chciała się rozstąpić pod jego stopami i pochłonąć go w swej bezdennej otchłani. Tak jak fale Bałtyku wdzierając się gwałtownie zalewały je go stolicę, tak samo potęga zachodnia nacierała ze wszystkich stron granice jego państwa grożąc mu, a jego opór był daremny, jego fortece, jego duma, jego nadzieja, nie były w stanie powstrzymać nieprzyjaciela. | Sebastopol, przedmurzę jego południowych granie trzymał się jeszcze dzięki swoim granitowym murom, które kosztowały setki milionów, forteca trzymała się tylko przez nasypy wzniesione w pośpiechu przez cudzoziemskiego oficera. -O " Sebastopol trzymał się jeszcze, lecz czy długo? .Dziś, jutro kuryer albo telegraf smutną wiadomość upadku przynieść mu mo że. 'W tej grze zuchwałej posunął się za śmiało, posyłając swojego naczelnego adjutanta do Krymu z rozkazem rozpoczęcia bitwy. Bitwa pod Tschernaje była stoczoną. Anglicy byli już odparci za morze, szczęścię zdawało się znowu uśmiechnąć armii rosyjskiej, już, już zwycięstwo zdawało się przychylać na stronę walecznych moskiewskich ,żołnierzy, gdy oto Bosquet ze swymi żuawami przy szedł na odsiecz i Anglicy -zostali óęaleni, Moskale odrzuceni na bagnistą dolinę i wyrznięci bez litości. - ! W Azyi Mniejszej Murawiew oblegał Kars. , Cesarz cheiał odwrócić uwagę cudzoziemców od smutnych wy padków w Krymie, chciał osłonić sprzymierzeńców ,przez świetne działania i zwycięstwa swej armii i wskrzesić straconą nadzieję swojego ludu, żeby go zobowiązać do nowych poświęceń i ofiar. Kars powinien być wzięty szturmem. Radę wojenną zwołano w Petersburgu, do której był wezwany z Warszawy stary Paszkie wiez, ten sam, który w roku 1829 Kars zdobył: Wszysey byli , za szturmem, Paszkiewicz był na czele oponujących. A przecież ty wziąłeś Kars? — rzekł mu gwałtownie Mikołaj. — Powtarzam Waszej cesarskiej Mości, że Kars nie jest do zdobycia; to prawda, że go wziąłem, lecz za pomocą kul złotych, nie żelaznych i dzisiaj | niech Wasza cesarska Mość pośle do Murawiewa podobne, a zo baczy nazajutrz Kars u swoich nóg — rzekł śmiało stary generał. Lecz nie były to kule złote, które cesarz posłał do Azyi Mniej szej do Murawiewa, którego nienawidział osobiście za to, 12 Taż podczas ćwiczeń wojskowych został schwytany i uwięziony z ca łym swoim sztabem generalnym przez tegoż, a kto znał charakter i Mikołaja, ten. zrozumie, iż tej obrazy nie mógł nigdy przebaczyć | generałowi inie wola cesarza, ale głos ludu mianował Murawiewa głównym dowódcą. Nie były to kulę złote, lecz rozkaz bezzwłoczny do wzięcia fortecy szturmem. z , Generał był posłuszny cesarzowi, lecz świetne czyny zwycię stwa, o których tenże marzył, które miały zadziwić i olśnić obce mocarstwa, zobowiązać swoich poddanych, zmieniły się we wsty- 1 dliwą porażkę,>i bezskuteczną rzeź. * Ciemniejsza, jak ta>noe burzliwa, która się rozpostarła nad Ne wą, ciemniejsza jeszcze była noe, która zapanowała w sercu dumne go autokraty. Szczęście, które trwając lat trzydzieści, pozostało mu zawsze wierne, teraz odwróciło swe tory od zwodniczych pozorów ' potęgi, w którą on sam tylk wierzył tak silnie, * Przed kilku miesiącami jeszcze zanim rozpoczęta została woj na na Krymie, on sądził się być wezwanym do decydowania o lo sach Europy ; był to ten urojony kolos, na którego mocarstwa nie mieckie wznosiły wzrok swój jako na swego protektora i zbaweę. A teraz Nowy grzmot dział z fortecy przejął drżeniem cosarza i obudził go z jego marzenia. On zapomniał zupełnie, co się działo obok niego, nie spostrzegał nawet obecności kuryera, zaponń,liał Z jakiem poselstwem tenże przyszedł, — Czego chcesz? — krzyknął cesarz 'głosem straszliwym. — Kto jesteś? : ś Lecz zanim oficer zdołał odpowiedzieć, cesarz zebrał swe myśli i straszne przypomnienie nieszczęśliwej porażki w Karsie wróciło. — Ach!.. tak, już wiem. Jutro wrócisz do Azyi Mniejszej, a teraz idź spać i odpacząć! Nowina, którą mi przywiozłeś, jest smutna i dlatego' zostaniesz w Karsie, aż mi będziesz mógł przymnieść wiadomość, iż został wzięty ! A teraz odejdź!.. Przecież.. czekaj! Gdzie jest kiuryer, który przyszedł z Krymu?.. Aha!.. dąbrze — dodał przypominając sobie. — Już wiem! Idź, powiedz w przedpo koju, żeby go bezwłocznie przyprowadzono do mnie. Ostrowski ukłonił się po wojskowemu i wyszedł. Methe znajdował się jeszcze w pałacu, gdyż niepodobień stwem było przybyć Newę wśród burzy. . ' Powróciwszy do cesarza, odebrał rozkaz, że nazajutrz ma wró cić do' Krymu, gdyż Mikołaj nie oszczędzał tych, co mu służyli i o których sądził, że mają naturę żelazną, jaką odznaczał się on sam, ten olbrzym północy. — Ź Kiedy go oficer opuścił, cesarz padł wyczerpany na fotel'i przez kilka chwil przysłuchiwał się obojętnie szalejącej burzy. Nagle. zerwał się i zadzwonił na kamerdynera. © = Niech przyjdzie Karell! — rzekł cesarz głosem głuchym. Kamerdyner wyszedł, a cesarz odprowadził go wzrokiem pogrążo nym w swej zadumie. - Naraz nanowo zagrzmiały działa na trwogę, a burza utorowała sobie drogę do gabinetu cesarza,'otwierając zuchwale okmno, tak, że * rozprysły się w tysiace kawałków, padając z brzękiem ' 'za, która wrzała w jego serecu, : fale Newy. Stanąłprzy stanną siłą coraz dalej na ŚIIIIIIIIII SŁ VLB TRD V KK RPRFL KP DDD TE TRUR PRLUR TIRD Illlllllłlllllll”lll.i Phone Wolfe 2474. ę / PRZY ROGU w EHELLERA APTEKA GOUGH i WASKINGTON UL.Ę E Gwarantujemy za dobre nasze lekarstwa. Wykonujemy ściśle B E do przepisu doktora wszystkie przyniesione nam recepty,. % : W POTRZEBIE ZGŁOŚCIE SIĘ DO NAS. : : " Jan.3o-- Illllllllllilllllllllilllllmmmlllllla;l 11111111-llłlll!llllllllllllllllll]lłllu : S..PIERWSZORZĘDNY ZAKŁAD FOTOGRAFICZNY. :. Józef Sienkielewski, 508 5. Broadway | PORTRETY: w Sepii, Kreoniei wodnych farbach. Gwarantuję za mo ją robotę. Ceny niskie. Jy22 Jyżl-2 Ę JEICHEPE EEE SIEJE EEE TE EEE OJEEIE BE SORO % ernnud Nafinnal Bank £ % - 432 Souih Braadway T % : BALTIMORE E SY Kapitato sz zr Ś. z0 S ISDOO,OOO " B Ę Nadwyżka i Dywidenda Rezerwewe........51,100.000 % % _ . $1,600,000 E g T % CHAS. C. HOMER, Jr. Pres. LOUIS KANN, Vice-Pres. % W.E. WAGNER. Cashier. — D.J.EMICH, Ass'tCashier. €i C C)D porakskoranaraeść SRZŁ CZEE E E FRZE TIT EEE TD JE "L EEE EEE TE ZE EEE C EEE EEE TE IC EEE ZE OF EEE TS ETUE SD STCZE TE PR SZG TTT RT GHEO. KIPP £ SON g d Skóry i Wszelkie Przybory Szewskie $ D oA ' PANTOFLE % $ 1605-1607 BASTERN AVENUE BALTIMORE, MD. $ Ę-:::::.::::.«.-*-..›'q-.u..-..".....„:'...:::::::c:'-.o..n.u.:-:;::«fuw..-'mm»:'::';r @ F : $ i Telefon W01fe?4634-W ' A k : U | ; B. A. CZAJKOWSKI | Ś ł NAJLEPSZYŻZYTNI CHLEB. : z % ł Dostarcza Pieczywo tak do'Groserni jak i Prywatnie. $ : ł RDD - % ! Przyjmuje obstalunkigna Bale i Wesela. Ż $ EEE PCH E EEE SE CTR EEE WTE TTT EEE " EEE TE EEE EEE EEE EEE ne | ! [1 820 S. Bond St. — — Baltimore, Md. ! >+- o+-©O:+9:+o::9+-0::9:-9::9:-9:-9+-9--0+-0+:0+-9::0+-0:-0+-0:-0:-0::0+-0+-0:-0::0+-0:: 9+- :: 9+- 0:29+2900 D+- 0020000409+ +2 2+- 0200-21- ŚE-.».-—gu.«.«.«.u›.--M»'«.-M›."O--IMI«O"C"C"I'*l"C >8::0+-0::0+:0-:9+:6-:0::0+:0+:9-:0+:0+.0-:0+-0-+0+-+:0+:0-:0+: 2:+- --4 @ sfY _«ą— : = 2: K L : - No A zzaywniae yr y "% e”h ir OD - / „(( SZZŚ g%a% 3 Ą ;»,» KE g 576 ŁA z 13,9225%3*&%%?% NY """ FABRYKA WODY SODOWEJ 'QD'G)@,'. k s_ovss w BUTELKOWE. Ź m e 'TELEFON. . S.CAROLINE ST, BALTIMORE.MD.US.A. » Otwarte w każdą Sobotę wieczorem. : POO OW EEE PT TE ZE E EEE E EEE —"" TT " ks © % % s . — © © e o " - / s s © O : o 5 © Ignacy Rakowski : 3 s) © ą ź : Ó : Reprezentant —5 KG x $ „Jedność - Polonii” ŚŚ o © Jest upoważniony do kolektowania pieniędzy › : $ 9 za gazetę i załatwiania wszystkich spraw. x 5 ź k : < - Władysław Urbański $ $ s .Ś_ Ż k :Re /7_;: Ż Wyda.yvca-:.;b _x ;i:- ori e O o o Ę ! T