Newspaper Page Text
" › OsoOSsooścooośooścoscoscoścozocścyj D- › CONAN DOYLE : ą f&? d Ź e o [/> ) ą 4 LNZI G ki | SE ' *ąl WAW KZYC xź :gj Z tajemmiczych przygód Szerloka Holmesa, ?] Ś/ś słynnego agenta policyjnego. Ś wA 1N Z mRKPNN NNY N O KNN @4@4@3 (n mm mmm YY mm Nm NNm Nm m Nm Nm /No : (CIAG DALSZY.) t: — Widzisz pan tę drobną plamkę na poduszce? 4- Urzędnik nachylił się ize skupioną uwagą spogladał na wskazaną plamę ; wzruszył ramionami i wyprostował się. : —Czegoż to dowodzi? — zapytał sarkastycznie — kftóż wie skąd pochodzi plama ico znaczy. Czy to ma być dowodem zbrod / mi? ' j ' x — Tak właśnie myślę — odrzekł detektyw pewnym głosem — przyjrzyj się pan trochę uważniej, ą przekonakz się, że są to bez: barwne wydzieliny krwi, jeszcze nie zastygłe. — Panno Iwanow — podniósł głos Gordon — czy mogłabyś nas pani objaśnić, skąd się wzięła ta plamka na poduszce? — Nie uczyni tego — przerwał ostro Holmes. — Panna Iwa: now (pół godziny temu zapewniała mnie, iż powróciła do domu do'' . piero po przybyciu policyi, która ją wprowadziła do mieszkania. Tymezasem plama powstała na poduszce mniej więcej przed pięciu godzinami. — Hm, w podobnym wypadku morderca zjawił się tu wczoraj weześniej i dał się poprostjz zamknąć w mieszkaniu — twierdził Gerdon, uśmiechnięty złośliwie. — Słyszę przecie, iż pan, najzna: komitniejszy agent śledczy na Anglię i zagranice, przed opuszcze: niem mieszkania dokonałeś bardzo szczegółowych oględzin wszyst kieh pokojów. . ' . * — Tak było rzeczywiście — potwierdził z powagą Holmes — ale pozwól pan do zwłok.. Proszę dotknąć tylnej strony czaszki hrabiny. : RAr O NSE E Inspektor nie podzielał powodów detektywa i niechętnie spełnił jego żądanie. Zwolna ciągnął po czasze;e palcem i nagle -odsko@zy!rą z okrzykiem przerażenia. | — I cóż — zapytał znakomity kryminalista —co pan teraz po' wiesz? Czy w dalszym ciągu będziesz pan mówił o ataku apoplek tyeznym lub też zmieniłeś pan zdanie? ' Gordon uważnie oglądał swój palee ; należał 'do urzędników poli - eyjnych, którzy, gdy natrafiają na tropy, stają się energieznymi : prześladowcami zbrodni. ' ; — Mogę tylko to potwierdzić — rzekł — jesteś pan mistrzem w _ zawodzie, aja partaczem. Głowa zmarłej jest jeszcze wilgotną.... — Ale cóż mi z tego, jeżeli dotychczas nie mogę wymiarkować jakiej broni użył zkrodniarz? : k — Łaraz to wytłómoczę kochanemil panu. Zabójca wślizgnął si, do mieszkania hrabiny i siedżiał w uknyciu, oczekując aż zaśnie. "Wiem nawet gdzie siediał ukryty, — mówił patrzące na Nadię prze: mikliwie. — Miejsce, które obrał na ten cel, było tak wyjątkowe, iż mogę być wytłómaczonym, jeżeli go nie znalazłem podczas rewizyi mieszkania. | Młoda rosyanka zbładła straszliwie, lecz nie traciła spokoju. — Pan mnie zaciekawiasz, — rzekła zimno — zawsze byłam pew uą, że przed pańskim wzrokiem nic się nie ukryje. , — Morderca — ciągnął Holmes — ugodził hrabinę w czaszkę ja kiemś ostrem narzędziem, może odwrotną słironą młotka. Jedno u: derzemie wystarczyło. ' — Ciekaw rzecz co go do tego mogło skłonić — wtrącił komisarz — ta piękna dama nie mogła mieć nieprzyjaciół. — O tem mogłaby wiedzieć panna Nadia? — zwrócił się do niej! detektyw i przeszył ją swojem spojrzeniem. : : — Nie znam itak dalece tajemnie hrabiny — wzruszyła ramiona: m— wiem tylko, iż prowadziła liczną korespondencye. Może nam to wyjaśnią jej listy, . : — Powiedz mi pani — badał Holmes — czy był tu kto dziś z rana i dowiadywał się o zdrowie hrabiny? ' — W mojej obecności nie— odrzekła stanowezo. rzy — Któż to był ten człowiek, kttóry wychodził z tąd z waliską w - ręku — zapytał inspektor —w czasie gdy moi agenci szli do tego gieszkania? Podobno rozmawiałaś pani z nieznajomym? + Ach! — zawołał z dobrą miną — był to nasz ziomek, ten sam który wczoraj podpisywał się z automatem. : Bzerlock Holmes zatarł ręce. : : : : — Panowie może podejrzywacie go o zabójstwo hrabiny — za: znaczyła Nadiaa obojętnie. : —O, nie— odparł żywo szerlock Holmes —to nie; on popełnił morderstwo. Ale cóż ten mechanik robił tu dziś z rana? Powiedzże mi pani z łaski swojej? j ! Towarzyszka hrabiny milczała przez chwilę i bacznie spoglądała :w oczy detektywa. . — Mój Boże, pan to bierze tak tragieznie? "Ten człowiek zo stawił tu wezoraj skrzynkę ze swoim automatem; prosił o to hra 'binę, ponieważ jego służący spóźnił się a wynalazea sam nie cheiął aparatu przewozić dorożką. To jest przyczyna jego bytności dziś % Tana. Ę : — Być może, — mruknął detektyw — ale jakże się to stało, że wczoraj, obchodząc mieszkanie nie zauważyłem skrzynki? — Mój ziomek — oświadczyła — pragnął ukryć aparat przeq | oczyma ciekawych i prosił mnie, abym mu pozwoliła schować go w swojem łóżku; z tego powodu nie zauważył pan automat. — Czemużeś pani nie o tem nie powiedziała mnie ani hrabinie? Nadia zaśmiała się z odcieniem złośliwości. J — sSzukałeś pan jedynie osoby, która mogłaby grozić nieb_ez pieczeństwem hrabinie. A może pan przypuszcza, iż mechanik u 'krył w swojej skrzynce jakiś przedmiot niebezpieczny ? '. — Co przypuszeczam, to już do mnie należy, panno Nadio, Łeęcz | uprzedzam, że jeżeli mi pani nie powiesz całej prawdy, to może się | źle slrończyć. Zatelefonuje o rozkaz uwięzienia pani... zrozumia- „ nc? "Widzisz pani tę drobną drzazgę? To ślady szkatułki, która |. była utryta pod kapą na jej łóżku. / I'. Nadia Iwanow rzuciłą się jak oparzona i jak rumak ognisty | poruszała nezdrzami. Z miną obrażonej królowej odwróciła się od dete' ty> a i zagadneła inspektora Gordona. | — Sądzę, że już mogę odejść. a może chcesz mi pan zadać jesz- | cz7e zepytanie? . : : 1 [ — Nie— odparł inspektor' i spojrzał na Holmesa — myślę, że | możesz pani odejść. , GŁA I : f Nadia wyszła z pokoju dumnie. wyprostowana. : Ę : : ROZDZIAŁ IIL — . l UCIECZKA WIĘŹNIA. o — (óż mamy teraz począć? — szepnął inspektor policyi dol swego starego przyjaciela. - ' ' b - — Przedewszystkiem zabierz pan ze sobą wszytskie stzt*owności] ści, porozkładane w szufladach, i złóż w odpowiedniem miejscu. ' Czyjaś ręka już tu gospodarowała. Ji . f — Ate listy? j ' . Szerlok Holmes. garść listów ęisnął w komin. — Przybyliśmy za późno ; zabójca zdążył usunąć wszystko, co mogło mieć dla nas ważniejsze znaczenie. Spalił listy, a był tyle ostrożny, iż starł na miazgę popioły. Tak — ciągnął, pomogając inspektorowi w układaniu i pakowaniu kosztowności — teraz po stawimy tu na straży jednego z pańskich agentów i będziemy mo gli odejść. Oczekuj pan odemnie dalszych wiadomości. Zresztą porozmawiamy jeszcze w drodze. : ' Na ulicy, detektyw uważnie rozglądał się na wszystkie strony, potem mówił półgłosem do towarzysza: — W pośpiechu. zabrałeś pani pusty futeralik, w którym jesz szcze wczoraj wieczorem znajdował się cenny klejnot brylantowy, godny umieszczenia w koronie monarszej. | . Był to wielki dyament, otoczony rubinami niezmiernej warto ści. Był to podarunek oq pewnego wysokiego dostojnika. Gdyby nam się udało wykryć rabusia, wtedy zadanie mielibyśmy o wiele bardziej ułatwione. Bo powiedzmy sobie prawdę, kochany Gordo nie, pracujemy od kilku godzin, anie posunęliśmy się ani na krok. — I dla mnie jest to nielada zagadka, jakim sposobem wszystko się to stało. Ten automat... _ . — Pozostawmy go w spokoju, przynajmniej na teraz, — ofuk nął Szerlok Holmes. — Roześlij pan depesze na wszystkie stacye policyjne, niech agenci odwiedzą lombardy i dowiadują się o cen ną broszę. A teraz do widzenia; odybyś mnie pan potrzebował, za telefonuj na ulieę Baker. 'Dwaj panowie pożegnali się uściskiem dłoni, każdy z nich po |dążył w swoją. stronę. : . Po powrocie do domu Szerlol: Frolmne nir mrrenżnśa ll - zakłopotaną twarz pani Bonnet, k; śniadaniem, również nie zajrważył ) |nie spuszczał wzroku ze swego mis czę. Niespokojnie przechadzał się kłęby dymu i głęboko zamyślony : Głuchym był na zapytania, cz ) kwestyach gospodarskich ; wezwaj, |głowy. 'W końcu wstał z ożywier Poszedł do składu swoich przybor: |rozmiarami odpowiadała skrzynce, |automat. : Wymierzył walizkę ngiark:i cer iimetrową, zarowno jej wnętrze jak r ściany zewnętrzne. To uskut ezniwszy, sta„ną? nad kuferkiem |jak człowiek niezaradny. : _ — Niemożliwe. .. — mruczał do siebie — to gupełnie niemożli daę ur : , | 4 zadumy wyrwał go odgłos dzwonka u drzwi frostowych; spoj rzał w lusterko własnego wynalazku, lecz już nie zdążył schwytać odbicia gościa, na którego spotkanie wybiegł Harry Takson. - Na schodach dały się słyszeć ciężkie kroki. Szybko otwarły się drzwi i wszedł do pokoju mężczyzna, odziany w strzępy, bez kape lusza, z rękoma opływającemi krwią. Chrapiąc i ciężko oddycha ]jąc, przystaąpił do detektywa. : : — Tom Ryder! — zawołał tenże ze zdumienia. — Czego łuł chcesz w tym stanie?.... . ) Zapytany nie zaraz mógł się zdobyć na odpowiedź . Był tak straszliwie zadyszany, iż nie mógł wydobyć głosu z krtani. Gesty kulował rozpaczliwiei eiężko osunął się na krzesło. . =— Tak, wyjąkał z wysiłkiem — jestem tym, który wyratował pana z rąk rozbójników, gdy ci chcieli go wrzucić do kanału pod ziemnego. Za to pan mi przebaczyłeeś moje winy.... Ale chce pan wiedzieć z kąd powracam? ' „ 77 Wiem — odrzekł Holmes lustrując go — idziesz z więzienia. policyjnego skąd uciekłeś. ? y | ' — Zgadza się — odrzekł Tom Ryder — ale wiesy pan za co mnie uwięzili i okuli w dyby? Ten pański przyjaciel Gordon jest patentowym osłem co się zaraz wyklaruje. i - Westchnął jak miech kowalski i ciągnął; _ — Widzisz pan przed sobą zabójcę hrabiny Olicew, tak, pro szę się nie śmiać. O, spotrzega pan na moich rękach kajdany. Tu nie ma żartów, zamordowałem hrabinę i basta. Ale opowiadajmy wszystko po porządku. Oto dziś z rana idę sobie ulicą i widzę pana Szerlocka Holmesa jak wchodzi do eleganckiego domu. Aha, myślę sobie,, twojemu zna komitemu przyjacielowi znowu nadarzyłą się robota. Poszedłem za panem wiedziony ciekawością iw najniewinniejszej myśli chcę się wzlizgnąć do sieni. Naraz wybiegą ze schodów młoda kobieta i pę- | dzi ulicą jak oparzona. Zaraz powąchałen, iż nie ucieka, ale spieszy | na umówione spotkanie. | Niechże pan sobie wyobrazi, gdy przechodziła około mnie, wi || dzę iż upjaszcza na ziemię przedmiot ładnie błyszczący. W pierw- < szej chwili myślałem, że to klamerka od paska, ale jak ci nie za- i cznie połyskiwać, a igrać w słońcu, powiedziałem sobie: Tom Ry- I' der nie bądź frajerem, Po taką rzecz warto się schylić. Wie pan co ( to było? Brosza brylantowa z rubinami w kształcie gwiazdy. ..[ Panie Szerlock Holmes, pan wie najlepiej, iż jestem urodzonym ( znawcą podobąych rzeczy, postanowiłem więc zatrzymać broszę na ś pamiątkę. Chodziłem jak głupi, nie wiedząe co z tym fantm zrobić, I$ w końcu poszedłem do jubilera dla stopienia świcidełka. Ten bestya : jak tylko zerknął na broszę, zaraz przywołał policyanta i kazał/S mnie odstawić na Scotland Yard. ' Jak mi inspektor Gordon powiedział, iż brosza była właśnością |3 zamordowanej dziś w nocy hrabiny Olicew, to mi się aż gorzko zro- . biło. Inspektor Gordon zna niestety moją przeszłość nie gorzej : niż pani wie, iż czasami lubiłem się bawić nożykiem. Mówię mu, iż broszę znalazłem, on zaś trzyma się za boki. Kazał mi okrić rę ce w parę ładnych mankietów i zamknąć w obostrzonej celi. Myślę. źle i dalej czukać szpary... Jak pan widzi, uciekłem ciupy i jestem na rozkazy. Nie było mi łatwo, ale jakoś się tam | | zrobiło. : ł 1 : (Ciąg dalszy nastąpi.) ) ł /EDNOŚĆPOLONIA, e ró PTTR YYS S Zo RNr ZL AOW SUr wsy PTRT Y Y TAN AS WJ P rjoce A RZE YZ ł i AU WA A wPAO di TA UE DT % KOSONONUSUJOJUJOYJOZOJOJOJO POO HOPOSOYJOFOSO SU PO OO NUU SY ”oA 3 | x : TU ę&.»t, IB ' AU T . j ik z |Profesor Mieczników | ' || Ś Szeroko znany i poważany przez cały świat, dowiódł, że każdy ›nxx(.›że"łś_f;_›li:f:.„ 'l' żyć sto lat, być, zdrowym i wesołym jak dziecko. - nir : 'N'&Ż'w : Nasza instytucya jest pod nadzorem zacnych i dobrze znanych JĘ ._Ęf.",›;.;h-›;;«,;.'?g'ź medyków ze starego kraju i była założona dla tego, ażeby ulżyć cier- ). - ”j" I ł pieniom naszych rodaków. , 8 4 VB Po latach ciężkiej pracy i badań odkryłem to, co jest niezbędne [Ę ZE lś' i konieczne potrzebne jest do wyleczeniaą naszych Braci z ich chorób. _ SA CA .( ,21 Udoskonaliśmy kilką medycyn które są rekomendowane przez naj- ,! k L* |BL lepszych specyalistów tego kraju. , U Ś'J W Stanach Zjednoczonych iw Kanadzie są tacy, którzy potwier- e CA Ą dzą, że chociaż najlepsi doktorzy nie mogli ich wyleczyć z ich eier- I:Ś s AKCCE % „pień, nasze medycyny uratowały ich od pewnej śmierci. e T B NIE TRAĆ NADZIEI = ›%] nawet gdy twój dektor zostawił cię twemu losowi. . Jeżeli potrze- J :›j bujesz jedną z poniżej podanych medycyn, to proszę wyciąć to ogło- [Ę D| szenie, podać swój adres, naznaczyć krzyżykiem (x) chorobę na którz B ŚJ cierpisz i przysłać do nas, amy Wam usłużymy DARMO w każdej :fśi sSU Ę);l potrzebie. - 'IEI E B Mamy lekarstwa na następujące choroby: _ E ł REUMATYZM (ból w stawach, zaziębienie krwi.) YB SE Ż PRYWATNE CHOROBY MĘSKIE, ZANIK MĘSKOSŚCI, (zażru- ] : Ś,I cie krwi.) : ć z S Ż)„J NA ŻOŁĄDEK (do wzmocnienia i uregulowania.)IIz s NA PŁUCA (kaszel, ból w piersiach, zaziębienie, astma.) e Żąl NA NERKI (bóle w krzyżach, nieregularny mocz.) I A x CHOROBY KOBIECE (białe uplawy, bolesne peryódy.) . H % CHOROBY f KóRNE (liszaje, wyrzuty, swędzenie.) K E — — BLEDNICA (osłabienie ciała, brak krwi.) k : ?g, Adres: o Tk ś ' i : : THE ROMAN MEDICINE CO. Ę D = , sj 400 BUTTONWOOD ST. PHILA., PA. gl : Ś%mr?:un'*a'nr?x:'„?ar?:v.mmr'ramm%ńmmm„mmrr.vm"'.r?a*m':mamm VaviaviYaviaViaxi(© y „OK OO 000 000 OO O OOOŚ OO x_-"'__'xg› ' O : › g] k l CHARLES SCHULTZ j - s Y K6 : ' i I' ZA y Qśi Metalowe Roboty —i i1 * 8 Krycie Dachowi Zakładanie Ryn % ' Ogrzewanie Domow parą, gorącą wodą lub *ś WU | gorącem powietrzem. Reperacya wszelkiego rodzaju piecy. - *9] : V ) | % A : - , TELEFON WOLEE 4852 _B] Y U 1 [) !509 E LANVALE ST. BALTIMORE, MD. . WUESBWECZŁ=sBCZHCSYCS CS ST k,J : Sniii nsE= eee seee A ż e | | U . _ Svrnud Nafinnal Bauk © ) DPINK in ci . RD ą : r 432 Suuth Brnaduay g . 2] i L BALTIMORE TL %% p e soS ib UJ Ni e ne sSOO 800 s ' U Nadwyżka i Dywidenda Rezerwewe........51,100.000 r ś AĄ e $1,600,000 F : A I BE EY o w i Ą ki ŚĘ CHAS. C. HOMER, Jr. Pres. LOUIS KANN, Vice-Pres. ji l% W.E. WAGNER, Cashier. — D.J.EMICH, Ass't Cashier. % '= pr *s ” |UE F e AuR UF ALR z KOKOKOKOKOKOKOROŁ DKOKDAŁ S W@W@K@%@%@%@K@K@%@H@ % Ś 4 VVNx ULRA kvUńUNDUWY, :ł ' % NA - KANTOWIE i B r-.) 5% -' d / ; Stefan J. Fialkowski ; - ę PRZEDSIĘBIORCA POGRZEBOWY 2 x I BALSAMATOR. ~ ś * . Niewiasta Zastępea. , p © ;źś : bi Telefon K ' Telefon « Ś z 3 p © Wolfe 280J. EW! Wolfe 280-J. Ś : sei R Z G: © d EFR TR YC NŁ SE RZE TZ » z A EBN BI Y E S Ś ś ©), 54 uAU z k (e) ą E D()W;;:rclza głcl›!wgzy i "Automobile na Pogrzeby © . 2 : sela, ciny, Prywatny Ambaulanes. $ - x—x 5 AAR AA 1000 South Kenwood Avenue. 1 k Naprzeciw Kościoła św. Kazimierzą. o ] TFEZŹNEFRICZN EANK O OF RALTIMOHĘ | 1 ? RSN So WA A 524-526 SOUTH BROADWAY == U l zpoczeto interes 1-go Kwietnia 1872 rok'—_-__—' : Pg Foreign M Bought. . » : C !! Ą uizu oney Bought. Foreign Exa!:gm.›;;::in:L:;l;egyowr]d;ge%źned. Remittances to Germeny andj li Ą x j Kaplita! 5300.000: nadwyżka i zyski $165,000; depożyta $1.600 000 z I SAVINGS ACCOUNTS AND CHECK ACCOUNTS INVITED, -- R gg =" Strona 7.