Newspaper Page Text
Strona 2. W Dzień Bożego Narodzenia - Wieść zginęła w szarych, śnie | - żystych mrokach jakby się rozla - ła, że ani ujrzał domów, płotów . i sadów, jedne tylko światełka . migotały ostro, a gęściej niźli _ zwykle, bo wszędzie się szykowa -mo do wigiljnej wieczerzy. © , W każdej chałupie zarówno u - 'bogacza, jak i u kumornika, jak -i u tej biedoty ostatniej, przy k strajano się i czekano z namasz - czeniem, a wszędzie stawiano w - kącie od wschodu — snop zboża - okrywano ławy płótnem zielo - nem podścielano sianem i wyglą ._ dano oknami pierwszej gwiazdy. | - Jakoś nie widne były zaraz z - pierwszego wieczora, jak to zwy - kkle przy mrozie, bo skoro .osta . itnie zorze się dopalały, niebo za - częło się zasnuwać jakby dyma - mi sinymi i całkiem zatapiało się _ w burościach. > _ * Józka z Witkiem dobrze byli . przemarzli, bo stali ną zwiadach - przed gankiem 'nim pierwszą . gwiazdę uwidzieli. - — Jest! jest! — wrzasnął Wi- U tek. - Wyjrzał no ta Boryna, wyjrze -i i drudzy, a na ostatku Rocho. - Jaści, że była tuż nad wschod - dem i zda się rosła w oczach, ja * rzyła się coraz bystrzej, coraz bli - żej była, aż Rocho ukląkł na śnie - gu, a za nim drugie. — Oto gwiazda Trzech Króli, « . Betlejemska gwiazda. przy któ - rej blasku Pan nasz się narodził. - Niech będzie święte inię Jego y pochwalone! * - Powtórzyli za nim pobożnie i % wpili się oczami w tę światłość * - daleką, w ten świadek cudu, w - ten widomy znak zmiłowania - Pańskiego nad światem. - Serca im zabiły - rzewliwą . wdzięcznością, wiarą garącą duf - mością, i brały w siebie to-świa + tło czyste, jako ten ogień świę yż ! A gwiazda olbrzymia, błękitne - : smugi szły od niej, niby szpry . chy świętego koła, iskrzyły się -po śniegach i świetlistemi drzaz . gami rozdzielały ciemności, —a -ą nią jako te służki wierne, wy - chylały się z nieba inne nieprzej - rzaną gęstwę, że niebo pokryło - - się rosą świetlistą i rozwijało się - _nad światem modrą płachtą, po - przebijaną srebnymi kwoździa- C *- — zas wieczerzać, kiedy słowo «. ciałem się stało — rzekł Rocho. . . Siadł Boryna najpierw, siadłą * Dominikowa, Rocho w pośrodku " : Pietrek, Witek kole Józki tylko - Jagusia przysiadała na krótko, * bo trzeba było o padle i przykła . daniu pamiętać. * * Uroczysta chwila zaległa izbę. ' Boryna się przeżegnał i podzie' ' Hł opłatek między. wszystkich, po * Jedli go ze czeią, kiedy ten chleb ' - Pański. Ą - — Chrystus się w onej godzi - mnie narodził, to niech każde stwo - rzenie krzepi się tym chlebem - świętym! — powiedział Rocho. - A chociaż głodni byli, boć. to - . dzień cały o suchym chlebie, a - pojadali wolno i godnie. : Najpierw był buraczany kwas - gotowany na grzybach z ziemnia * kami całymi, a potem przyszły . śledzie, w mące obtaczane i sma - Żone w oleju konopianym, póź - mniej zaś przenne kluski z makiem' -a potem szła kapusta z grzyba - mi, olejem również omaszczona -a naostatek podała Jagusia przy . smak prawdziwy, bo racuszki z . gryczanej mąki, z miodem zatar -te iw makowym oleju uprażone - A przygryzali to wszystko pro - stym chlebem, bo placka ni stru eli, że z mlekiem i masłem.-były, _ nie godziło się jeść dnia tego. - - Jeśli tak było kiedy, jeślii tam * które rzekło jakie słowo, więc ino - skzrybot o wręby się rozlegał i . mlaskotał. V ' _ Cicho się w izbie stało, ciepło . serdecznie nabożnie i tak uroczy - ście, jąkby między niemi leżało - to święte dzieciątko Jezus. Ogromny a ciągle podsycany . _ ogień wesoło trzaskał na komi - mnie i rozświetlał całą izbę, aż Iśni | y się szkła obrazów i czerwienia - ły zamarznięte szyby, a noi sie - dzieli teraz wzdłuż ławy, przed 3 ogfrłie_m i paradzali z cicha a po - ważnie. | Potem Jaguś nagotowała ka - wy, to słodzili ją suto i popijali * zwolna.... ' - Aż Roch wyjął z znadrza książ " 'kę, okręconą w różaniec, i zaczął * z miej czytać cichym a głęboko A NA ZIEMI POKOÓJ LUDZIOM DOBREJ WOLI! CHWAŁA NA WYSOKOSCI BOGU! wzruszonym głosem: | *W Judejskiej ziemi, w Betle jem, niebardzo podłem mieście, narodził się Pan w übóstwie, na sianie, w stamnji lichej, między bydlątami, co w tej radosnej no cy cichej były mu bratami.” Długo czytał opowieść onaą a głos mu się wzmagał i rozmadlał iw śpiew prawie przechodził, że jakby tę świętą litanię wygłaszał a wszyscy siedzieli w milczeniu pobożnem, w ciszy serc zasłucha nych, w drżeniu dusz olśnionych cudem iw najszczerszem odczu ciu łaski Pańskiej, narodowi da nej. JHej, mój Jezusie kochany! W stajence ci to lichej urodzić się przyszło, tam w tych krajach da lekich, między obcymi, a w ü bóstwie takiem, w tak mróz! O biedato przenajświętrza! myśle li i serca biły współczuciem, a du sze się zrywały i niesły we świat jako ci ptakowie, aż do tej ziemi narodzin, nad którym śpiewali a niołowie, do świętych nóżek dzie ciątka przypadali sercami i całą mocą wiary ognistej i dufności oddali mu się wte służki najwier niejsze aż powiek wieków, amen! A Rocho wciąż czytał, aż Józka zapłakała rzewnie nad Pańską niedolą, a Jaguś wsparłszy twarz na dłoniach, też płakała, aż jej łzy ciekły przez palce. — Nawet tej kolebeczki nie miała biedota! — Dziw, że to nie zamarzło! — I że to chciał Pan Jezus tyle wycierpieć! — powiadali roz ważając, gdy skończył, a Rocho - im na to: — Bo ino ofiarą swoją i cier pieniem mógł zbawić naród, a gryby nie to, to jużby zły całkiem zapanował naw światem i wybie rał dusze dla siebie. — Witek, zapal latarkę, do krów pójdziemy. W tę noc Naro dzenia i każde bydlątko rozumie człowieczą mowę i przemówić jest zdolne, że to między niemi Pan się narodził, kto ino bezgrzeszny dziomzagadnie — ludziom gło sem odpowiedzą; równe 'są lu dziom i społecznie z niemi czują ce, więc i opłatkiem trza się z nie mi podzielić. Ruszyl wszyscy do obory, a Witem ze światłem przodem. Krowy leżały rzędem obok sie bie i przeżuwały, glamiąc powoli ale na światło i głosy jąły postę kiwać, zbierać się ciężko do pow stania a odwracać ciężkie, ogrom ne łby. : — Tyś gospodynią, Jagusiu, to prawo twoje rozdielić między wszystkie. Darzyć ci się będą le piej inie chorować, jeno jutro ra no doić nie można, aż wieczorem straciłyby mleko. - Jagna połamała opłatek na pięć części i przychylając się nad każdą krową, .czyniła krzyż świę ty między rogami; a wtykała po "kawałku w gembulę, na szerokie, ostre ozory. ś — A koniom to nie dacie? — zagadnęła Józka. . — Nie było ich w owym czasie przy Narodzeniu, to nie można. * Wracali do izby, a Roch mó wił: ' — Kużde stworzenie, trawka kużda, choćby i ta najmniejsza, kamuszek najmniejszy, nawet ta gwiazda ledwie dojrzana — wszy stko dzisiaj czuje, wszystko wie — że Pan się narodził. I długo, długo mówił, że lepiej i księdz na ambonie nie potrafi. A tymczasem zaś Witek, głę boko tknięty słowami, że w noc tę krowy mowę ludzką mają wy wołał po cichu Józkę i wyszli o boje. Wsunęli się do obory, pomię dzy krowy. Przyklękali przy naj większej, jakby przy matce całej obory. tchu im brakowało, serca przenikał strach święty, ale duf ność serdeczna i wiara w nich by ła, bo Witek nachylił się aż do sa mego ucha i szeptał drżąco: — Siwula, Siwula!... » — Nie odrzekła ni tem sło wem jednem, postękiwało ino. żu ła, ruchała gembulą, pomlasku jąc ozorem. — osik się jej stało, że nie od powiada. Przyklęknęli przy drugiej i znowu Witek zapytał, ale już pła czem prawie... — Łaciasta! Łaciasta ... Przywarli oboje do jej pyska, słuchali z zamarłym tchem, ale nie nie słuszeli, ani słowa nie... — Grześniśmy pewnie, to nie Bóg Się Rodzi, Moc Truchlej og Dię INodzi, Moc I ruchieje == "7" E RT TRR TNWZ ę -A | w =" "L ff'«,.—:*xx;ą *!;UAM* qI !'s »**Tłś:?*;ł@/'i( WZ 13 E %FQH?—-———;%N E IM.HJMś %3 E E ZA ›"I;ł __=")' oceih 1) Śe łl' SWr *"ci'f!]!;„ j l ńf„@;l) RZE Jx AE Egg U " m%///:ą g?,':' = _'/~ Ę /Ąź%xf” Poh z›„ E y//ź«yxx?%lw ę›:; & z!Śł S_ SEUB / = 'ł'&- ((X Ć ~////ź Ż/,:.%;›f"„-„, x ękx =" SE G (N W : 5 "F € ///////,' ą zzs==" syi E d o Nł / z e - N DR h —"__'_',. S ĘRr '-I_':./;„, uN ź _/x' X', E G ÓW : /,)„›/ A zJS Fo ZS AWU W ZNSS Ą 5461 E ( C ~ <Y WZ Ż '„/, Y 4 »'l')"f'i )WZ 7 / N %(L? h y AWI |pxx'sŁ;'›,;'„';›' 9 E ) _"„—.› 2NI ó / U ,i . ó IĘ M CAN SJ W 7 T AB hi *'—f).,.(-/„, , Ws A T?.;".'v' SZZ A ,/./ % 7 ( Z C ĄY j B % w 17h ,IĘ N) s l KIA !//.// WJA )- ZE ORAŚ SĄ, 2Y /f/ e ZJ/ %AA : %// Ę, M A U „/Ś„/ RASTKT: W ZSTZĄTODWN ZA ff,/%ź? 7/ U, [."" SEZAKCO ZN NA -*'XQX / pj, : NAD UKĄ (i NĄ ,4 5K= sYN z- TRSŚ " ›?Ą Ćd UM sZ /ĘA ź/ eSN *—›łm' w fg* AĄ % O NN E J E "y N [ 1 Ą k E ZA TTA ONE E RĆ WWŚ sz / PAN l z RG RZZ - e ż k M .ł';w„u/!'@/ x / d ' ss x w;„w/u T Przy Żłóbku Jezusowym. —MN E ą ł » >- - Potem i Króle widziani, Übodzy, was to spotkało — e Cisną się między rprosrtot'ą; * . Witać Go przed bogaczami; Niosą Panu dary w dani: A Słowo Ciałem się stało Mirę, Kadzidło i Złoto! I mieszkało między nami! _ PRZED latami, przde wiekami, Mędrcy ze Wschodu szli za gwiazdą betieemską iw żło bie übogim znaleźli Apostoła Nowej Prawdy, Dawcą Nowego Światła, które po przez wieki miało prowadzić ludzkość błądzącą. Inni mogli również iść za tą gwiazdą, ale nie poszli, a fakt ten że ci właśnie trzej mężowie poszli, był tak ważny, że został w świętych księgach upamiętniony, a mężowie ci zostali nazwani Mędrcami, bo wszyscy ei, którzy idą za świa tłem choćby najmniejszem są w istocie — mędrcami. , : PODOBNA gwiazda betleemska przyświeca w życiu każdego człowieka, lecz nie każdy po stępuje za nią. Najwięcej jest takich, którzy najmniejszej uwagi nie zwracają na jej świa tło. To małe światło, gdyby poszli za niem tak jak ci Trzej Mędrcy ze Wschodu, powiodłoby ich również do jakieś nowej prawdy, do nowe go sposobu życia, z którego i oni sami i bliź ni ich odnieśliby wielkie korzyści. NIESTETY ! Nie wszyscy idą, nawet ci, któ rzy pójdą i znajdą prawdę o małej wartości, POLSKI OPIŁ A TFR Chlebem pokoju niech was Bóg obdarza, Niech spieszy serca naszego zadatek, e Ten — u polskiego święcony ołtarza — Polski opłatek! ' Ś Chlebem pamięci niech was Bóg obsyła, : Weźcie zbóż naszych ten śnieżysty płatek, Nad nim już gwiazdka ojczysta świeciła : Polski opłatek! Chleba wytrwania niech wam Bóg nie skąpi, „ Z nim zapał ojców i hart naszyeh matek : : Niech w serce wasze, w progi wasze stąpi _ , Polski opłatek! › ' Chlebem miłości niech was Bóg bogaci, Tę miłość nieci w sercach Waszych dziatek, Wieść o niej niesie od dalekiej braci — . Polski opłatek! : BE E E A ,YS Po JIE CAN eaa kir CIZ ORSG J ZS D V AA i o YpJ i 5 = CHENITE z usłyszymy, ino bezgrzesz nym odpowiadają, a my grzeszne.... — Prawda, prawda, grzesz ne my, grzeszne.. Mój Je zus... juści, wziąłem gospoda TYGODNIK JEDNOŚĆ-POLONJA Gwiazda Betleemska rzowi postroneczki... a i ten rzemień stary... Nie mógł mó wić więcej, płacz go chycił żal i to poczucie winy, a Józ ka też mu wtórowała i tak płakali społem, światło niezbyt silne i jakkrawe, zdaje się im, że nie opłaciło się iść za ich gwiazdą. Zapomi nają jednak, że i ten, którego Mędrcy ze Wschodu znaleźli, był również małem dziecię ciem, a jakąż później stał się potęgą, jakim strasznym ogromem — Wodzem Duchowym połowy świata całego. WSZYSTKIE prawdy wypływają z małego źródła — wszystkie światła i ognie powstają z maleńkiej iskierki — każda wielka rzecz ma mały początek, a zwłaszcza każda dobra rzecz powstaje cicho, nieznacznie. Nie wybu cha nigdy piorunem, ale zabłyśnie małą iskier ką, gwiazdką niekiedy. Potrzeba jednak abyś my umieli iść w ślady Mędrców ze Wschodu i postępowali za naszą Gwiazdą Betleemską. Bo Gwiazda ta nie tylko 'dla tych Trzech Mędrców świeciła — śWIECI ona dla wszyst kich — potrzeba tyłko oderwać się od ciem ni tego świata, od huku zła — potrzeba ją za uważyć i iść za nią, a wówczas i my znajdzie my to samo szczęście, tę samą prawdę i my również będziemy nazwani mędrcami. Ale w izbie nikt nie spo strzegł ich braku, śpiewali teraz pieśni pobożne, że to nie czas przed północkiem na kolędy. Z „Chłopów” Reymonta Pasterka Pod Ziemią U stóp Karpat, wyciągając ku ostebrzonym gwiazdami błęki tom wysmukłe wieże kościelne i Kazimierowskiego zamku, śpi ci cho sławne z nieprzebranych skarbów swojej ziemi miastecz ko Wieliczka. Pod niem, cały rok Boży, z wyjątkiem dni świątecz nych panuje życie i ruch. Pracu je tam przeszło tysiąc ludzi, wy dobywając sól z ftrójgatunko wych pokładów, zwłaszcza w la biryncie komór tego cudu przy rody, podziemnego pałacu św. Kingi. Noc... Ze szczytu szybu Daniło wicza pada naą miasto płomienna kaskada światła, elektrycznego; kościół, zamek Kazimierza Wiel kiego, muzeum górnicze, ratusz w płaszczu jasności dziwnie świą tesczny wygląd mają: Z ciemniej szych, wąskich uliczek, jak du chy wysuwają się postacie z ka gankami oliwnymi, przymocowa nymi do długich toporków. To górnicy. : Mężczyźni, kobiety, dzieci, z wesołą wrzawą, przyśpiewując kolędy, dążą do zjazdowego szy bu. W wielkiej sali ruch niezwykły Przy dwuch wąskich otworach przepaści, w którą mkną chyżo elewatory przewożące robotni ków i gości, setki osób oczekuje swojej kolei. Godzina 4:30. Windy pracują nieustannie, klatki z zadziwiają cą szybkością mkną w sobie dro gę drżącą gwiazdką maleńkiej latarki — suną ku górze lekkie, opróżnione zabierają gości i znów mkną w otchłań czarną. Młodzi górnicy idą pieszo do hali, jest bowiem zejście w głąb kopalni, ale tak niewygodne, co więcej karkołomne prawie, po niezliczo nej ilości schodów nad przepaś ciami zawieszonych, że górników rzadko kto z owego niebezpiecz nego przejścia korzysta. - Długimi korytarzami idą wszy scy do wykutej z soli kaplicy św. Kingi, gdzie ma się odbyć nabo żeństwo górników Pasterka. Przed ołtarzem płonie lampka srebrna, jeszcze nie oświetlono kaplicy, ale w tych półcieniach właśnie robi ona wrażenie kata kumb pierwszych chrześcian, przypominając dziwne, ciemne postacie, schodzące się do podzie KOLĘDA DZIECIĘCIA W pierwszy dzień świąt słoń ce w samo południe wyjrzało z zaą chmur. Więc zaroiły się ulice nie tylko dorosłymi, ale i dziećmi — - Wszystko odświętnie übrane — szło na spacer, a przy sposobno ści oczywiście do 'kościoła — łą . wą z rodzicami. : Było — jak miało być. Wie czór Wigilijny aksamitno-grana towy, suchy, połyskujący gwiaz dami i blaskiem miękkim sypkie go śniegu. Poranek świąteczny chmurny, ale spokojny, nie anga żujący ani siebie, ani ludzi, — przestrzegający rezerwy. Po łudnie — słoneczne, brylantowe, — pełne glorji promiennej, u śmiech szeroki i jasny. : W kościele były tłumy ludzi — dużo światła, kadzidła, uroczy " ście wszystko nastrojone. Ołta rze barwnie ustrojone, figury, a niołów, wyniosła nawa świątyni w wszystkie twarze rozjaśnione — wesołe uroczyste. I na to wszystko naraz runął z góry szeroką rzeką wielki dźwię czny, tryumfalny szum organów i organista ogromnym głosem in tonował: — Bóg się rodzi, moc truch leje... : , Wnet pochwyciły pieśń głosy pobożnych i bpiew płynął szero ką łagodną falą. Słuchała pieśni mała dwulet nia dziewczynka, stojąca obok mamy na ławce. W pierwszej też chwili przelękła się wielkiego zgiełku, potem zrozumiała, że to śpiew, wyraz radości ludzkiej, a potem — zapragnęła też kolędo wać. — Więc zmrużyła oczęta, wyciągnęła naprzód szyjkę i za nuciła z całej duszy, dając sobie — takt rączką: Wlazł kotek na płotek i mru ga Łaądna to piosenka — mnie dłu ga. Matka z przerażeniem spojrza mi ze światełkami w ręku i *Niech będzie pochwalony” na ustach. , Na chórze połyskują instru menta sławnej kapeli górniczej. Z zakrystji, wykutej z soli, wy chodzi kapelan tych ludzi, co w żaden z dni powszednich, szcze gólnie zimą, nie widzą światła -dziennego, bo górnik przy błasku. kagańca udaje się pod ziemię, z kagankiem na spoczynek ciem nymi ulicami z kopalni powraca.. On, jak żegłarz na morzu, wśród przepaści podziemnego świata, nie pewien dnia ani go dziny. Kapelan górników, to ich. przyjaciel, nauczyciel, opiekun, ojciec, częstokroć towarzysz w niebezpieczeństwie. Słychać dźwięki szklanego dzwoneczka. Kapelan zaczyna Przynaj świętszą Ofiarę, a z piersi tysią cznego tłumu pełna majestatu, radości i powagi zarazem, za brzmiała pieśm kolędy : *Bóg się rodzi, moc truchle j e !›› Doskonała orkiestra górnicza, czyste, przepiękne dźwięki naszej muzyki łączy z rozgłośną pieśnią ludu, w hymn potężny, wielki wstrząsający! ' : *Podnieś rękę Boże Dziecię, błogosław krainę miłą ” Potem następuje druga kolę da. — Panie — co to za pieśni wspaniałe? — pyta jakiś cudzo ziemiec urzędnika zarządu. Jak żyję, nic podobnego nigdy mnie słyszałem!... Takiego wrażenia nie wyniosłem z najświetniej szych koncertów w Paryżu. — Wierzę panu szepnął zagad nięty — tam śpiewają dla pokla sków, popisu — tu z sercą Bożej Dziecinie na chwałę... To są na sze kolędy! Kapela gra, górnicy śpiewają, a echo sąsiednich komór i kaplie solnych, niesie daleko w świat podziemny: *Wśród nocnej ciszy Głos się rozchodzi : Wtańcie pasterze! 4 Bóg się nam rodzi!” ' — Panowie! ja tej waszej Pa Sterki w kopalni Wielickiej nie zapomnę nigdy — zapewniał u rzędnik salin cudzoziemiec, o puszczając kaplicę św. Kingi. , ła na dziecko„ ale ojciec machnął ręką: › = — Niech sobie śpiewa, Śpie wa to co umie. — Ludzie gotowi się obrazić. — Ale Pan Bóg nie. A dziecinka wyciągnęła szyj kę w stronę złotego oftarza i z zapałem już i wielką: pewnością śpiewała aż jej oczy łzami zacho dziły —i mruga!... , . Ładna to piosenka... Ć — € M-O DLITMW A - Przełam, Jezu, z polskim ludem ten opłatek biały, Spraw, by słowo Twe mieszkało zawsze między nami, I błogosław kraj nasz miły i wio ski z miastami! Tak się działo przed wiekami w tej boskiej stajence; Miał ci naród z czego dawać, bo miał pełne ręce. A dziś z bidey aż się kuczy i zę-- - bami zgrzyta, Dałby Panu, anie może, bo goły < Fkwita. . ' Więc cóż Tobie Boże Dziecię, dziś w ofierze damy? Gdy prócz serca, co Cię kocha, nie więcej nie mamy? Sam więc wybierz z jego głębi, co jest godne Ciebie. I tym sercem bądź pochwalon na ziemi iw niemie. — Władysław Bełza.