Newspaper Page Text
SŁOWIK KOSGIOS^KI. Powiastka. (Dokończenie.) Matka Grzesia, (bo ojca już aie miał) zdało się, źe sobie ocży wypłacze za synem Miałaó ona jeszcze dwoje dzieci syna i córkę, ale Grześ by aawsze źrenicą jej oka, dziec biem najwięcej ukochanem Modłila się za niego ja£o za Żywego, nie za umarłego, bo w sercu jej tkwifa nadzieja, źe jej 8ynaczek jeszcze żyje i pewnie w niewoli moskiewskie gnije. Prosiła więc Pana Boga, ażeby niewolę syna ukrócić, $ matce 'dziecko powrócić raczył. A Małgosia? Któż opisze jej boleść, gdy ochotnicy od paua Kościuszki wrócili, a jej Grzesia między nimi nie było! A jakie jej się się serce śńsnęło, gdy się dowiedziała, że nie wiedzieć czy zgiu^ł, alboli żyje! Uciekła do swojej komory i padłszy przed ©brązem Matki Bo&kie], lejąc łzy rzęsiste, prosiła Opiekunki strapionych o po cieszenie. Matka i ojciec zaczęli ją pocieszać, krzepić i dogadywać, źe może ranny, a gdy się wyleczy, wróci. Małgosia słu chała tych słów pocieszających i uspokoiła się, ale w sercu jej pozostała żałobą. Dni upływały od powrotu ochotników, a Grzesia jak nie widać, tak nie widać. Co rano wychodziła Małgosia na wzgórek za wsią i patrzała w dal, na próżno! —Może jutro? westchnęła. Nazajutrz znowu szla, patrzą ła i znowu szeptała sobie: Może jutro? A tymczasem upływały dni, tygodnie, miesiące. Może z wiosi.ą, razem ze słowikami wróci! pocieszała się i wyglądała wiosny. Przyszła wiosna, ale Grześ nie wrócił. Biednej Małgosi zabrakło już siły do pocieszenia się tem, że Grześ wróci. W modlitwie szukała ukojenia i wszystko na Boga zdała. Przyszła druga wiosna, przy leciały słowiki w brzezińską okolicę, ale ]ei ,,słowik" nie wrócił. Kodzice jej widzieli po niej wielki smutek. Zrazu nie mówili nic, bo sami przypu szczali, źe Grześ wróci. Ale gly dwa lata przeszły, a o zes:u nic słychać nie było, a iudzie zgoła gruchali, że dawno zmari. zaczęli córce przytr awiać, ażeby go sobie z głowy wybiła, bo darmo biadać aad lem, czego już odmienić aie można. Rodz ce mieli do tego przy. czynę, bo oto Mydłek zaczął im s przychlebiać, ojca i tnatkę po Lękach całować, a o Małgosię ich prosić. Widzieli oni w prawdzie, że córka serca do rvego nie miaia, ale osądzili, źe 'y Małgosia ujrzy, jako Grześ nie powraca, to serca do niego nabędzie. Mydłek b}ł sobie chiopak przystojny, je dynak w chałupie. D) pracy był waluy, oszczędność lubił, a' zakl niił fię,źe dobrym zięciem, prawie jak synem będzie. Nie dziwić *ę rodzicom, żegome odepchnę i, ale owszem radziby aa zięcia wzięli, gdyby jeuo Malgj^U chciała. We wsi kiwano nad tem głową, ale im więcej pamięć Grzesia się zacierała, tem mniej kiwano i przy koóeu trzeciego lata mówili sobie we wsi, że Małgosia sobie Mydłka za męża weźmie. Tedy owędy ktoś przypomniał wprawzie plamę, jaka na Mydłku była, to jest tchórzostwo, okazane wtedy, gdy chłopcy do Ko ściuszki wychodzili, ale już tak tego bardzo na wagę nie brano, a niejeden pocichu skłaoiał się do zdania, źe Mydłek sprytnie postąpił, boć lepiej cieszyć się życiem, niż oddać się na kule lub dzidy moskiewskie. Obróciło się na czwarty rok od owego pamiętnego duią-. Wiosna tego roku dżdżysta była i pochmurna, lato nato miast bardzo piękne. Ludzie zboża posprzątali za pogody' urodzaj też był niezły. Jesień też pogodną i wesołą bylĄ akby chciała ludziom smutną wiosnę wynagcodzić. Ciepło trzymało długo gdy po ione ata już jesienne słoty i roztopy uastawały, w owym roku eszcześ się tak czuł, jakby lato 3vło. Pewnego Niedzielnego wie czora owej jesieni, feiediial Mydłek w chacie rodziców Małgosi. Przedsięwziął on był sobie, dziś dobić targu o uporną dziewczynę i u rodziców go dobił. Rodzice przystali, a zarazem przyrzekli,że statecznie wolę swoję Małgosi poznać dadzą. Mydłek uradowany czekał, aż Małgosia wróci z coscioła. $ Już wieczorne zmierzchy ogarniać świat poczynaiy, Małgosi jeszcze widać nie było. Mydłek niecierpliwił się w duszy, ale poznsć tego po sobie nie dał. Czekał więc a uśmiechem n^ ustach,^ ałe wf duszy się odgrażał, że poraź ostatni ma tyle z Małgosią cierpliwości. Wreszcie wróciła. Gdy weszła Mydłka spostrzegła, zaraz przel izbę przejść choiała do gomory swojej. Ale ojciec zastąpił jej drogę, mówiąc: Małgoś! Dziś czas już stanowcze słowo powiedzieć. My tu właśnie na ciebie czekali. Mydłek prosi nas, abyśmy mu ciebie dali i my obiecali, że damy. My obiecali! dopowie- działa matka. Obiecali! przy wtórzył Mydłek i. ruszył &ię ku niej od otwartego okna. W Małgosi krew ścięła się ua to i słabość jakąś uczuła w sobie. Nie odpowiadając nic, ^odeszła ku oknu i podparłszy się na rękach, trzeźwiła się świeżem powietrzem. W izbie nastała o.isza rodzice stali zakłopotani, Mydłek gniewem gorzał wewnątrz, ale się mityngował i stai, patrząc na Małgosię. Była cisza!... Wtem—dziwo, nie dziwo— dźwiękła piosenka słowicza. Cichutka zrazu, jakby drżąca, nitśmiała, rzewna, tęskliwa. Zwolna śpiew się wzmógł i z trylów wstępnych poleciała,'jak swobodne ptaszę, znanU wszy stkim piosenka: Z dalekiego bardzo kraju Przybyła ptaszyna płocha, P/taó swoiej ulubionej, Czy go jeszcze wiernie koclia! Kocha! kocha wiernie! zakrzyknęła Małgosia, posły ezawszy ten śpiew, po którym Grzesia poznała i pędem wybiegła z chaty, a po chwili weszła razem z Grzesiem, zbie- dzonym, Wychudłym, ale uśmie chającym się wesoło. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! przemówił Grześ. Na wieki wieków od powiedział ojciec i podszedłszy ku Grfcesiowi, podał mu rękę, mówiąc:—Witaj-źe nam, witaj, kochany... Tu stanął i obejrzał się po izbie, a spostrzegłszy, źe Mydłek już sobie poszedł,dokończył: Kochany zięoiu!... I cóż warn jeszcze opisywać? Sami wiecie, jak byw^ na weeołach polskich. R)dzice Miłgosi wyprawili je niezadłu go, młoda para czuła się bardzo szczęśliwa, a nazwisko Grzesia już całkiem *&ę zatraciło i nikt go inaczej nie nazywał, jak ,,Słowikiem Kościuszki". Store kroniki głoszą, że jeden z e osiedliyllH^ g° Słowika na Szłąsku, trud no go dziś ostatn eini czasy yla się tu taka moda, iska pobkie psują e,czy który z potomków ego przodka, Słowika Kościuszki, się dziś Slowig nie nazywa. Niechby sobie wspo mniał swojego przodka i z dumą nosił nazwisko prawdzi we: Słowik. A z Kościuszką Co się stało? Już nigdy za ojczyznę nie walczył. Nie mogąc przenieść na sob'e niedoli i upadku ojczyzny, zamieszkał po po wrocie z Ameryki w Szwajcaryi i tam zmarł w roku 1817. W rok później sprowadzono jego zwłoki do Krakowa i pochowa no tego bohatera w sukmanie chłopsKiej między grobem króla Sobieskiego i księcia Ponia towskiego na Wawelu. Naród polski wystawił mu pomnik, jafciego żkdnemu4 wystawił usypał p^d Krako wem ogromny kopiec i nazwał kopcem Kościuszki. Kochany Czytelniku, synu polskiego łudu! Gdy będziesz kiedy w Krakowie, nie zapom nij iść się pomodlić u grobu za duszę bohatera i idź od wie dzić ten kopiec, usypany na cześć tego wielkiego i szlachet nego męża, który całem sercem kochał lud polski, który mu był bratem, ojcem, opiekunem, przewodnikiem. A imię Tade usza Kościuszki niech się utrzyma w dzięcznej pamięci dalekich pokoleń zwłaszcza ludu polskiego. KONIEC. PŁACIĆ ZA. KATOLIKA! late. Rozsvpalo się w powietrzu Babie lato, srebrna przędza, Słonko z nieba złotem strzela I jesienny cliłód wypędza. Tera jaśniejszy i tem milszy Jest dzień ciepły, jasny, suchy. Że ostatnie już w lesiem Tego ciepła sę. podmuchy. Błękit zamgli się obłokiem, Pajęczyna zginie w dali, A na ziemię szał wichury Deszczów zimnych potop zwali. Liście żółte tańczyć zaczną Skoczną swoję. farandolę, Piękne główki schronią, lica Pod zmoczone parasole. A ficd'y lunie deszcz, potrzebne Będą łodzie lubkorab'e. Tyle jasnych dni już w roku, Co ich da nam lato babie. Niechże długo niebo stroi W złoto ]esień nam bogatą, Niech się długo srebrna snuie Pa]ęczyna—babie lato... I lUllHluiiii leJawnv DOWODZCA ROZBÓJN1 KÓW XVIII WIEKU. CENA 60 o. w mocnej oprawie 85 c. —rr 'r-jt C\ THE FAIR centów do $1.75 para. Po 73 po NASZE FIGURY I OBRAZY już są podane w naszym nowym KATALOGU. KATALOG TEN KAŻDEMU, NA ZADANIE, BEZPŁATNIE BEDZIE PO SŁANY. c. i po 13. MAJTKI, ciężkie, wełniane gg V 5) V V KAUL & CO. 128 W. Adams Str. 99 RĘCZNIKI. Po ręczniki po bajecznie tanich cenach. i 16 ct. DAMSKIE GORSETY po CZAPECZKI DLA DZIECI po c. Inne kołdry po 4 c., loc., SPODNIE ROBOCZE, niebieskie, na wierzch, po WIERZCHNIE KOSZULE po 205 307 E. 5Jrd Str. oraz Center i Howard. Go i jak sprzedaje Wm. MORRIS? (Przy 3ciej ulicy naprzeciwko handlu STOTTA). NIEMIECKA PRZĘDZA wełniana MAJKI dla dzieci, począwszy od 17 GAGIE, szare KOSZULE, męskie, samorobne flanelowe POŃCZOCHY MĘSKIE, ciężkie, bez obrąbków 4*^ SPODZIENKI dla dzieci po cenie zakupna. ZASŁONY NA OKNA, courtains 282 JEDWABNE NICI, szpólka JEDWAB do haftowania, tuzin szpólek 8 CZERWONE OBRUSY, 2 TUZIN OŁÓWKÓW z gumką 6 KSIĄŻECZKI do pisania ołówkiem, Odwiedźcie nas, a nie pożałujecie tego. Z uszanowaniem WM. MORRIS 219 E. 3rd Str. J. A. MERIGOLD & CO Nowe towary! Nowe towary! Nowe towary! PŁASZCZYKI, SZALE I TOWAR ŁOKCIOWY CAŁKIEM NOWY! OTO CENY: Modne pluszowe płaszczyki dla dam po Zwyczajne wełniane żakiety Czysto wełniane chustki w rozmaitych kolorach 36 calowa flanela na suknie, yavd po 32 calowe niemieckie kartuny, yard po Czerwone cureckie materye, yard po Gingany do fariuojiów i tia suknie yard po Caysto wt-łniane obleczenie na spodek po Biała flauela. yard po Wymieniliśmy tylko niektóre towary. Kupować,- poki czas, a o wartości i dobroci reszty towarów sami sie przekonacie! J. ŁOSIŃSKI Polski pomocnik kupiecki. m. CENY JARMACZNE |u ROESNERA, w bloku IPELZERA przy 3^ul. KORONKOWE ZASŁONY NA OKNA. Od 5 c., po 10 c. i po NIEMIECKIE KOŁDRY NA ŁÓŻKA. Białe i farbo wane. Po 49 12 45 12 c.ryard. c. c. i 15 48 25 c. Materye na 35 i 57 47 c. ct, SZELKI ct., i po 73 jcenty. i po łek do gotowania 8 ct., miska do płukania .11 ct. WEŁNIANE POŃCZOCHY. RĘKAWICZKI. 30 BIELIZNA SPODNIA dla mężczyzn, kobiet i dzieci w bardzo dobrym gatunku, a. tanio zakupiona w Npw York. STATKI KUCHENNE. Blaszany kubeł ROESSNER & CO. ct. 13 ct kocio 13 35 29 23 18 yardy 4^ 120 SAKIEWKI od pieniędzy do 1 ct do 3 RĘCZNIKI począwszy od 1 ct. kart 2^c 3 $12.95 warte 16.00 3.95 tj.CO 4.95 I2$c. 25c. i.Oc. 5e. 5c. J. A. MERIGOLD & CO. 7.0 18ct. 35ct. I5ct. 7ct. 7ct. $1.C0 6ot. S8c 4$c WM. SCHELLAS FAJLLER Schellhas & Co. BROWAR piwa sądkowego i butelkowego w Winona, Miii u. Piwo to bardzo czyste a zdrewe, a zawsze się \rzyraa świeżo. B. G. SMITH. H. W. POSZ. Chas. A. GILI. ZABEZPIECZENIA\ KARTY OKRĘTOWE, PRZEWŁAMM CZANIA I NOTARYAT PflJk LICZNY. Mamy me tylko najwiękiią i najbezpieczniejszą agenoyą tabezpiecaeaia w Winome, leci nawet na cały Północny Za chód. Mamy w ręku mam więcej połowę wszystkich bezpieczeó w Winonie. Nie bierzemy więcej e4 ift kespieczenia w naszych h» Ateh Kompaniach jak ieaL BIURO 6®— 3rd Had golacni* HttzkiMb WSTĘPUJCIE BRACI GRIESEL przy siennym rynku w domu p. PROCtiOWICZA JTi NajoHpowiednieiszy tam Sa LON DLA ROBOTNIKÓW oraz NAJRZETELNIEJSZA. GROCERNIA. a a i a i s e z e wszystkich salom-tów w Wi nonie PRZED k JĄ. NAJWIĘCEJ PIWA Najlepszą kawę herb a e mają i w«7.flkie mne towary grocerne w najlepszym gatunku utrzymuj Miejcie w łaskawej parnięcfirmę: GREEN BAY Ml a ST. PUiŁ KOLEJ Najlepsza i Najprostsza mifday i łffeill8villet Appleton, Eau Clairie, Neenahv Grand Ripida. Meaashą Stevens Point, Oshkosh, Neir London, Fond du Lm, e e n a y ora* wszystkiemi punktami WSCHÓD. WISCONSINU. Droga do Kopalń żelaza POŁNOCNKGO MICHIGANU i nad LAKE SIJPfiBIOfl Soisł* poł|czenia 1 szybka Jazd* Baczcie, by wasz tykitf wskazywał kolej żelazną. GREEN, BAY, WINONA & ST. PAUL SJ- Champion J- B. Last Swerintendant P. G-A M. Green Bay Wis- Green Bar Wis \n\n Moina tę książką dostać w księ garni R. derdowskiego Wmona Minn. f59 E. 2nd str.) La .Crosse, Winona