Newspaper Page Text
O r! jego. Zt rą /i ście e 8 'M 'i Irafiie^aposoby rzetelnego ocenienia ludzi i zajść. Zgadł przefo łatwo, co się działo w myśli zasmuconego Feldfebla, lecz da leki od tego, ieby się ze swą wydać wiadomością, unika! naruszać wczorajszej sceny. W marszu dopiero idąc spoiem jak zwykle wszczął Fraukur następującą z Ernestem rozmowę: °®o—Jeszcześmy z sobą dziś nic nie mówili. Przyznaj, że nie jesteś z mego wczorajszego postępku zadowolniony.— Hę! Wy młokosy zwykliście być ostrzy w waszych sądach o starych, i ty mię mo ie za wczorajsze potępiasz! mój Feldfeblu, Jakże to źle o mnie myślisz! Dałeś mi już zanadto wiele dowodów dobroci twego serca, że bym miał o tpbie źle myśleć. Pięknie i dobrze myślisz! Ale po- wiedzże mi, coś w ten czas o mnie sądził, gdym Biskajczyka chciał posiekać? Sądziłem że go nie posiekasz, bo go Sftsłaniał swą piersią twój ulubieniec. A gdybym ja uporczywiej na nie go nastawa!, tobyś ty pewnie powstał przeciwko mnie jemu stanął w pomoc i walczył przeciw nam? O nie! Człowiek ten miał oczywistą niesłuszność, o tyle, że nas obelżywie ze swego domu wypraszał ale że był bez bronnym, powinienem go był zasłaniać przed nastawającym nań z bronią w ręku. Więc byłbyś na twoich kolegów uderzył? Nie! dałbym się zań zabić. .— A wszakci on jest nasz i twój nie prtyjaciel? W tym przypadku nie był ani przyjacielem ani nieprzyj cielem, lecz człó viekiem który potrzebował mej po mocy. Nas zaś uważałeś za zabójców Bynajmniej ja was uważałem tyl ko za ludzi rozgniewanych, którzy mogli by byli gniew swój za daleko posunąć. A potem muszę przyznać, mój kochany Feld feblu, że byłem dużo zakłopotanym, wi dząc że Frankur był bliskim popełnienia takiej czynności, którejby był wnet mocno żałował, zwłaszcza gdyby się już nie dala cofnąć. Bo to jest pewna, i to Feldfe bel przyzna: iż chociaż przeciw hiszpa ni)ui wojujemy nie nasza rzecz jest sta nowić po której stronie sprawiedliwość i słuszność, a przeto należy nam być dale kimi od okrucieństwa przeciw nim w bi twie gdy staniemy z nieprzyjacielem oko w oko, tam co innego, tam trzeba prze ciwnika uważać jako nieprzyjaciela. Masz słuszność! —a ja muszę przy znać, że wczoraj nie słusznie postępowa łem, i dziękuję ci, żeś zapobiegł złemu, które wykonane byłoby mię dziś, jak słu sznie uważasz, dużo martwiło.— Im ja ciebie więcej słucham, tein cię więcej mu szę podziwiać, zkąd w twojem wieku tak rozumne masz zdanie! 1—Takiego, jak. powiadasz, rozumne go zapatrywania się rzeczy, nie mam ja siebie to jest owoc nauki religii, któ odebrałein od mego szanownego pro boszcza. On kształcił moje serce i nau czył mię obowiązków jakia św. Religia wkłada na chrześcijanina nad temi na ukami rozmyślałem z moim kochanym Szczepanem, aby je głębiej wpoić w du cha, teraz też służą mi za regułę mych postępków. A jeśli czasem zajdzie mię jaka wątpliwość, 'stclmę sobie do Du cha Św., a wnet wiem, co mi czynić na leży.—Taka oto jest sprężyna moich postępów i zdań, którą Feldfebel nazy wasz mądrością nie moją ona jest, lecz Boską mądrością, a przychodzi mi przez naukę św. Religii!. Takto rozmawiali sobie ci dwaj do brzy ludzie w czasie pochodu wnet że z tych rozmow I?rankur kotzystał, wnet się to pokazało w jego postępowaniu.—Wia domo i poprzedniego, że lubił czasemi pociągnąć nad miarę zagizaną mając, trunkiem głowę, dopuszczał się wybry ków, jakie mu zjednały ostre przygany przełożonych.—Ernest przy tejże sposo bności uważnym go na to czynił, jak upadla człowieka opilstwo: a gdy mu się raz zwierzył Feldfebel, jakie nieprzyje mności miał .z powodu tego, ie pryną, jak mówił, było za wiele, odrzekł „mu Ernest w sposób następujący: Pozwól kochapy Feldfeblu, że ci opowiem,, co mój nauczyciel mawiał o tej przywarze: Człowiek, mawiał on, któ ry ulega tej namiętności, nie tylko się zrzeka najpiękniejszego daru nieba, ja kiem* jest rozum, boć go się zupełnie pozbawia, gdy się upoi, i jak bezrozumny upadla się aż do klasy zwieiząt, lecz co więcej jeszcze, wystawia zarazem swo i* dobre imię, pomyślność, majątek, szczę Tak mawińł mogła. pod czu zdrowie ba nawet i życie, a z nie... wieczną stczęsliwosc na niebezpieczen twó.. Człowiek który ceni siebie saine g0t _l cenić się powinien, bo jest dzie łem Boga, nosi jego obraz na duszy, przeznaczonym jest do nieBmieiteluosci, odkupionym przez Jezusa Chrystusa człowiek, który ceni, powtrzyma się od zbytków plamiących jego charakter i upa dlając) cli jego tak wysoką godność a me wstrŁemięźliwość pozostawi ludziom, któ rzy za miałki mają rozum, żeby pojęli godność człowieka, i poznali do jakiego stopnia cnoty wznieść się mołe, gdy prze znaczenia swego nie spuści z oka. A wszakci już wstrzemięźliwość sama z sie bie je9t zalety godną: utrzymuje ona zdrowie i siłę ducha, —chroni przed tylu niedołężnościtmi i nieszczęściami, jakie sprowadza niefrstrzemięźliwość. Dopra wdy, kto chce być już na tym świecie, ile tu być można, szczęśliwym, powinien drogą wstrzemięźliwości postępować, bo bez niej ^nle można być trwale spokojnym i szczęśliwym. mój Wstrzemięźliwości, & nauczyciel o takowe jego mowy ie uczyniły wrażenia, ie nich nigdy nie saponinę, twłaszcza gdy widzę, jak je potwierdzają wstrzemięźli wości. Dziękuję ci za te nauki powie dział Feldfebel, i bądź pewnym, że z nich będę korzystał. Daję ci słowo le odtąd innym będę, bo sam widię, jak to źle gdy się człowiek zaleje, dopuszcza się takich rzeczy, za które po trzeźwemu wstydzić się musi! Nie! odtąd miarką, nie nai potrzebą! Przyrzeczenia dotrzymał eczywi ście Frankur, bo odtąd zawsze trzeźwy zyskał sobie szacunek zwierzchności, któ ra ten tylko błąd dawniej zarzucić (Ciąg dalszy nastąpi.) Ostrożnie z ogniem. BodujtO Into! Saski ogród wre tyciem prąd jakiś ma gnetyczny tblifcił ku sobie zakochano pary, i ci co w gorącej strofie karnawału nie adąlyli po łąeaye się na wieki, pod Biolonem pokryciem kasztanów, kończą ceule stówa, mające uwień czyć sit? koioną małłeóstwa! (o mato eo nio po wiedziałem męczeństwa, preepraBEam). Prawie tnk samo, e inatemi mole odmiana mi, my&lntoin siedząc kolo godeiny 9 wie czorem nu pior\v«fcej ławco drugiej boCEnej ale Saskiego ogrodu, w miesiąca czerwca roku ze szłego 1885. Obok inni® dwie pary: Ojcipc i matka. Córka i narzeczony. Ojciec co trzy minuty Katyvnt tabaką, ma tka, od pól godziny drzemała. Druga para, szeptała półgłoaeta, o eeemT spytajcie słowika, gdy za mieaiąo Wróci do gnia zdeczka, podsłuchiwał bowiem i prEedrzeźniał słodkie słowa CŁnrnjącym swym Apiewem. Wszystko uśmiechało się do koła. Przechodzący, jakbjr domyślali »iq ezegoś, mijali nas po cichutku, na p.tlutzkaoh, ieby nio spłoszyć trwożliwego Amorka, ja sam, chód sta ry, rozczuliłem się i, jeśli wyanad się godzi, i mnie zb erało się na miłość. ZLiomnialo aię coraz więcej, raei sąsiedzi po Inieśli się, usIyt-zaleiM dwa wMtohnienia, mo że ojca i matki. i mnie ial się zrobiło, podnio słam się takłe i ruszjliśmy do domu. Ruszyliśmy ku mazowieckiej uliey. Przypomniałem sobie, ie państwo Blednłecy, znani mi byli z jakiejś zabawy odświełyfdm więc znajomość i przyłączyłem się do towarzy stwa Jaki miły wieczór! Cudowny. Córeczka ślicznie wyrosła. Idzio za mąż w przyszłym miesiącu. Domyślam się, te ten pan aapewne na rzeczony. Adolf Gorączkiewicz bardzo porządny młody człowiek, nieuwierzysz pan, jak się ko- cliają z Marynią. Młoda para inną prowadziła rozmowę. Więc jeszcze cały miesiąc Maryniu! Bez dwóch dni. Wksz jak cię kocham. Powtaraasz mi to bez ustanku. Czy ci} to nudzi? Nie, ale mówmy o czem innem .. Jeśli pani każe! P:m Mijaliśmy palne Towarzystwa Kredytowego. Juknś Łłlodu kobieta przesz!* obok naa ze i(jd(tru nii chodnik. Patrz pan, panie Adolfie, t«k późno, i ta pani sama idzie mógłby kto zaczepie. Przeeieł prowadzi jakął dziewczynkę za Cók to znaczv wy luęiczyzm na nic nic zważacie, zalołyl»byra sij, ie i pan zbliiyt by6 siq lo niej, gdybyś był sam. Alo c6t za my41! O znam was—no, spr«*ój i ®»ezep ją. Ależ pani... to nie wypada. Ju chcę tego! Koniecznie? Jeili ninio koełiasz jeszcze nigdy nic widziałam podobnej sceny. Alo ja nio znam tej swego towarzystwa. Adolł". Dossliiray o pani. Tem lepiej nio naraiisz się. Fan Adolf wahał się chwilką niii raz jo-zczo Szepnęła: „ja wiqc ustąpić Państwo Bledniccy nie prsesskadzali śartom. Marynia cofnęła się ku nam Adolf zbli żył się ku nieznajomej damie: riuó. mu K Mary tak chcę," raasiał Tak późno i pani »*®pnął a o- baw«t. Nieznajoma, spojr/.ała w o e wysłuchała poprzednią rocmowę którą miała prawo się zemftoió ozy tol mimowolnie, odrzekła: Idę z siostrą, jak pan widzisi. Ale nie lękasz się paniT męłczyzni tak ną niedelikatni mógly panią kto zaczepid. To prawda, zdarza się to niekiedy—zre Hztą, nigdy sama nie wychodzę raz na mie siąc zwykle odwiedzam grób moieb rodziców dziS tylko zatrzymałam się dłułej, bo to roczni ca ich śmierci. *7 *y A do domu masz pani jeszcz# daleko? Na lcońcu Brackiej. Pozwolisz więo pani, ie ją odprowadzę? Alei pan nie jesteś sam wród pan do Co oni tak długo rosmawiają, wyrzekła z gniewem Marya. Moio siq znajn, zauw»łył ojciec. A czy piękna? spytał* matka. Jakie* to blade i niepoaorne ale otól do Ś. Krzyzkiej ulicy dolf zbliiyl ftię--wyrjwkl głośno: „dobranoc pań«tu" i nie czekając odpowiedzi powróoił do nieKnajomej. Co to znae»yf «awoł«ła Bar«©cfona. Odprowadza tnm+ą. To grzeoznie! Jfci— Sama6 togo cixoiala Sikaradnik! ob! ja mu tego nio daruję przez tydzień ani jedutgo iłowa o4e»»i« »i« u etyszy. e występować terskiej z braterskimi pan A- Deiccko jcritei pocói było go nttma Któł mógł spod/.iow aó! alo będzie mu eh to, będzie! Resztę di 'gi odl\ Wal śmy w milczeniu niekiedy tylko z piersi pMiny M.-tryi, wybiegło niezręcznio przytłumiono we-it linienie ojciec kiwał głową matka nur u knł:i im nnęczenie ja pi zeiiiosłi s'« ii ś'ri do Ado'l'a i jego towarzyszki na Lei skończy s cała ta historya Przt domem, p:A-two Bledinccy dziękując mi /a odprowadzenie, poprosili, abym ich odwiedził. Tego t\lko czekałem. Po upływie dwóch tygodni .jożyłem ce remonialną wizytę pizjęt innie gr/.eernie, uprzejmie, ale rozmową n o kleiła ni(» Mama była jakoś zakłopotana na pannie widoczne rozdiażiiionie innie paliła żądza c. rt kawości, a nie wiedziałem jak zae/ąó N enia rady, trzeba Npróbować. Wczoraj panie ni.' I ly w ogro Iz e? pan Adołi" widocznie upatrywał pań! O!. I ani słówka więeej. Z takiej odpowiedzi nitf wiele mogłem *u domyśleć. Zo zynam więc z innej beczki: Panie mają wieki zajęoin teiaz przygo towania do ślubu. Pani Blednie ka mruga nu nirre nic nie rozumiem, zwracam s do panny, ta cała w ogniu oj, źle! myślę, czyżby s jeszcze nie po godzili? Upłynęło tsk kilka minut w głębokiem mil czeniu, czułem, to najlepiej zrobię jak się wy niosę swoim kosztem, biorę kapolusz, podnoszę •ię, w tom słychać dzwonek w przedpokoju, chwi la oczekiwania, w powietrzu czuję wyminie bu rzę List do panienki, rzekła isłiiźąea wcho dząc do pokoju. Marynia schwyciła bilecik, rozdarła szybko kopertę, rzuciła okiem na pi^mo i. .. Ach!. .. zemdlał#! Wszyscy domownicy zbiegli się na ratunek ja tymczasem, korzystając z popłochu, podrro sł em list z ziemi i przeczytałem słowo w słowo co następuje: „Pani.'* „Wypadek dziwne niekiedy sprawia nam psoty. Nieznajoma, którą przed dwoma tygo dniami, kazałaś mi pani zaczepić na uliey, za gadzinę będzio moją ż-ną. Jeśli będę szczęśli wy, o czem nie wątpio, Tobie tylko mam za to podziękować. Kochałem cię szczerze, wyznaję to dziś jeszcze idąe do ołtarza z inną ale śart dotkliwy względem o*oby nieznanej, żart do któ rego mnie ty pani namówiłaś, otworzył moje oczy i przokonał, te perce twoje nie jest takie, I jak sobie wyobrażałem. żegnam cię, pani, w kntdym jednak razie, bądź przekonaną, to ile kroć wymówię imię ukochanej mej Maryi, tyle kroć z wdzięcznością wspomnę i drogą Maryę, dla któiej pozostaje r. nftUźnym fzucunkiem Adolfr\ (XADKSLANK.) CnirA( o, If.L dnia 22 Szatwicna licdakcyo "FTi'im/aa!" Racz Szanowna Kcdskcyo nniieścić w ła mach swego pisma niniejsza korespoiidency?. Ma^on .'•lll i I 1886. Gazeta Katolicka ?. dnia 1S mrircs^ znrzuca Rycerzom Pracy jakoby byli członkami nowej massońskiej loży, dla t^o, ż, główn. F^ewo., dnicy „opzą dziwne nazwr sv, e twierdzi Gazeta Katolicka^, na t«n zarzut jestoin zmuszony jako c/.łonck tegoż stowarzyszenia dat- o.l|,o®i...l4. io my livwrro e v i i o s a z a urzędów (jak, i siowarBTMciiiii i p-rr (Kniffli i w) daJ(«- u i -v konstytucyi nikt nic nie znajdzie ms^niskiego, tnik mógł tyle zarobić, aby dał (l-.*ł.ilecr.no U trzymanie swej familii, po drucie, aby każdy robotnik, który cale swe młode lata pracuje dla kapitalisty mógł tyle eć, nby na starość mial jakąkolwiek własność eo by mu za ewnifo j«gO utrzymanie, i to co Gazeta Katolicka, pisze, łe arcybiskup montrealski zabronił katolikom swo jej archidyecezyi łączyć siq z RyceizMni Pracy, to my dawno wiem} bo gdy nam powyższy arcybiskup zarzut zrobił, że związek Hyoerzy Pracy należy do tnjncgo związku, podt.fenego do masońskiej loiy, to r-asz wielki mistrz Ponderly, udał się osobiście do nie o naszej wierze katolickiej, nasze cpI« i i i a tyl- najskorzej ko te, aby imimi |»lepsz\d I robotnika obój ga płci, zatrudnionych po tnbrrU-ch i wnrszta-i tacli (Shop's), nby nie byli wy/. c-iwani ud nie-1 sprawiedliwych kapitalistów, i żeby kaź-jy robo lecz my na ziemi wolnej Ame ryki, powinniśmy korzystać z wolności, lctóią tu posiadamy, powinmAmy się łączyć i ergani zować w Towarzystwa Naiodow®. Chicago jest największą kolonią pol*ką, a jednak z bólem serca trzeba powiedzieć, to inno kolonie polak i# dość mniejsze, dalej postąpiły w Bprawach na rodowych jak Chicago może niejodon się zapy ta z jakiej to przyczyny się dzieje? w tem jest presta odpowiedź brak jednoici i miłoAei bra pozdrowieniem 0 lub coś podobnego, cobj' się mn^rio ^pszeciwiac Wszystkim moim odbiorcom służę jak i przedłożył mu kon- stytucyę tegoż stowarzyszenia aby mu wsknzal, który artykuł lub fiaragraf jest masoński, a ta kowy miał być natychmiast usunięty, alo że areypastorz nic przeciwnego nie zi.alazl, coby się wierze katolickiej sprzeciwiało, to chociaż nie potępia, to jednak nio śjczy sebie, aby ka tolicy jego archidyecezyi należeli do tego zwią zku z jakiej przyczyny? tego me wiadomo, lecz tyle mogę nadmienić, jak ontastnie gazety an gielskie piszą, że arcybiskupi i biskupi, będą mieli konferenoyę w najkrótszym czasie i będą rozbiorą! i paragrafy konsty tucy i Rycerzy Pracy, jeżeliby znaleźli co przeciwnego, aby można zmienić podług ich oli. Na tej postawie każdy człowiek dobrze myślący i dbający o dobro wła sne i dobro swej familii, powinien się łączyć z Rycerkami Pracy i takowych popierać bo to nie jeat wymysł amerykański, jak twierdzi Ga zeta Katolicka, bo Rycerze Pracy egzystują już bardzo dawno w Europie tylko że tam pod dj spotycznym rządem tamtejszym nio mogą otwai cie W. J. I. Iiibusch. Hurtowna Gi'(H'ernift i sprzedawca Kawy, Herbaty, Syropów, Tabaki i. fe No. 333 1 880 East Water 8tr: MILWAUKEE, WIS. a K s i a n i a Wina 1IOESN ER, Trzecia ulica, 4 drznri od apteki Lauera i Andiuga. tcju miejsca. jSajhtuszr w i/iicśiue. RAMY do „i tk i do n:iboż-ńs! •. Zasłony do okien, obi Zabawki dla dzieci, l'] zów, Mmizy, Album}', Kgią- a papierowo. xpivss Wagony etc. etc. 18 3. 85. BREMEN NEWYORK.' W pio^t iihnace S7.yl)k.e niemieckie parowce: KMS W KR HA U'.M'mx- NKCKAIJ KII KIN MAIN DON'Al" Iwsi razj w fy^oduiu Z nrenien: W każ lę Nie l/.icle i środę Z New Voi ku: W każ Ij ^oboij i śrotlg. Czas przeprawy pomiędzy Bremen i New Yorkiem Dziewięć dni. rze-zł. 1,500,000 pasażerów zostało od '-zasu znłożmiiii ^t warivszenia bezpKczniu i dolirze na parowcach północno*niemie ckiego Lloyda pomigdzy Niemcami i Ameryk} przewie zionych. S z y k i e a o w e n o n .- n i e i n i e k i e o o y du posiadaj} w y s o k i e o k a y, wyboruj wen tylncyę i odznaczają się n a J1 e s z in i wygodami ja ko też k k i przeprawy daj| z y e n i n i s i e s z n s o s o n o o y o Niemiec lub ztimit}! do Ameryki O raty pasażerskie i akomodaeyg diie lub kajutach, pro-imy się udać do 2 w mijdzy-pokła- Oelricłis & Co., Gen. Agent, Howling (rieen, New York. .Ian Anglewicz, Winona, Minn. 51 Y X. „Gate City Mili" Wyrabia tizy gatunki mąki. Fancy patent —jedna z najlepszych. Winona —wyborna mąka familijna. Eclipsi—mąka piekarska. Jeżeli Avasi grocernicy j^j nie mają, przyślijcie zamówienie do Młyna. Wymie niamy także mąkę za pszenicę. Bądźcie ła iskawi spróbować. I Gate City Mili. li o w a Piotra Bub niwa wvtrzymujące^() ]orównanie i w s z o k i o i n i S Z Z O 0wanemi n i i z wszeUiemi lmportowanemi piwami i 11 uwa^Q— lieniadze. jakie do mnie wrilywają. znowu o- ')lnie chciałbym Z\vróci( '-f* daleko, of Labor), mo miimv żadnego mt azuu z łozą .• y i icsz, aby miec zdrowy i or/ezwiaiacv na wolnych nntrsr/.y -czyli i 1 ezeo szukać rozkoszy gdz.es 6 kiedy lylko schylić si^ potrzebu- PIOTR BUB. rfuirar Loaf. Jan A.Zaborowski, 7 2 U E S e e poleca ^zan. Kodakom swój Nowy Skład z artykułami dewocyjnemi, obrazy św. Fańskich (oleodruki) krzyże, różańce itp. Ramy rozmaitej wielkości i cenie, ta że wszelkie przybory do pisania, książki szkolne, powieściowe i historyczne, albu my, itd. Agencya zabezpieczeń od ognia. (Insurance.) Zarazem u mnie znajduje się BibliO eka ,,Kółka Dramatycznego'1, z której można dostać książek do czytania różnej reści, po bardzo umiarkowanej cenie Chodźcie, przekonajcie się Jan A. Zaborowski. Bezpłatnie dają się na próbę maszyn ki do prania najdoskonalszy wynalazek na świecie. W Winonio sprzedaje jo P. I. Stever. Pośredniczy także w sprzedaży Fran ciszek Schneider, u którego taka maszyn ka wystawiona jest na okaz. August Ploetzki, w Bay City, Mieli. poleca Szan. Publiczności polskiej, a szczególnie polskim salonistom swój Handel likierów krzepkich i smacznych, zaprawionych ko rzeniami i sokami, pokrzepiającemi zdro wie wzmacniąjącem^ Dystylarnia P. fiSartli, 391 Reed Sir. Milwaukee, Wis. Ilurtowny skład ^Win i Likierów. jJedysy najlepszy i najtańszy sl*lad tchodzie. A. PAUER, agent. rrzvr pump brzytew i. fnzvnoh peracye przy fuzyach. J.J. JVJ w "OQ O a S3 o c3 na roga Grocernia i salon w Winoaa Bfinii, W mojej groserni moina dostać wszy stkiego, co tylko do go«podarsfcw:i domow"*» John on 4 E K A. ma na składzie -Farby i Oleje— Odd Fellows Block na rogu 3ej i Laffayett® Str. Edwarda Pelcer ==A PTE Ki== 3ciej i Market ulic, 25.2.'87. Marcin Trawicki ogłasza, że to miejsce ma być zachowa Pod złotą linią „TJlC (ioJden lin| 8w handlu podwójnego, napiIeciłvko poG&SY n* stale chce się polecać łaskawym wjrL,|(finm Pnhr Polskiej. P|i»i.,7^0ścP Korzyści kupującym u nas bedzierny Hnwni odzieży, kapeluszy, ezajtek, ubrań męzkicli, uferkoiv NA ZBLIŻAJ AC A SIE AVIOSNTt Z M. Jukom, właściciel, sprzedawca przyborów do rybołóstwa i polowania i różnych uarze dzi stalowych, noży, brzytew i. t. d. Przyjmuje wszelkie re-„ Deracve Lafayette 8tr. Winona Minn. Pomiędzy Drugą i Trzecią, ulic^. L. SIKORSKI Magazyn ubran, Narożnik 2ej i Centre ul. jest najlepszem miejscem co do zakupna ubrań dla mężczyzn, młodzieńców, chłopców i dzieci, kapelusze i czapki, garnitury dla mężczyzn, kufry torby i.t.d. Magazyn ubran „Uria aineryJcaiiskiego" ,,American Eagle" znowu wysunął się w pole z wielkim i pięknym wy borem ubrań po bardzo tanich cenach, a Szan. Publiczność może tylko skorzystać, jeżeli u mnie będzie robiła za*' mówienia. Ceny ustanowione jaknajniższe. S l' Z E I) A W V głębokim szacunkiem Mamili Truwieki, pełnomocuik NICHOLAS ARTZ rewolwerów, fuzyj i pistoletów. Towarów żelaznych, pieców, żelaznych i "drewnianych stołoAyych noży i widelcy, scyzoryków nożyęzek Wyrabia blachy miedziane i cienkie ją*0 w szach z żelaza. Drut do płotów sprzed6 sie po najtań szych cenach. -r 127 -129 East Third kto potrzebuje. i,AMiłtego i zdrowego piwa z chmielu Mój skład PORCELANY, SZJ£J NACZYN KAMIENNYCH polcr-"1 Jan B. p^mbenek. Nicholas Artz, Ludwik Sikorski. Str. cc'- Winona, Miiin^ 1 Jana B. Hani bruka. Hakera i Schelłhasa Obstalunki kuratnie. MAKE Winona, Minn. w Winonie, Minn.j P»ędzie zawsze naszem staraniem, do stawiać odbiorcom naszym dobrego, czys słodu. V n dl a składu* KlorJ"^ 8 i snv i V o N GO* O* Kansas, Mowar Winoński zamiejscowe wykonują się L. Fuldner & Co., i Ilurtowny i cząstkowy sk)*d WIN, WÓDEK- i LI^EBOW 194 K«ed 'ii,. MilwaageeWl3- 1 e Pienivlfe wyrabianą praez Ino. A. W! iviiiivrj iro^dv miech oznaczony] Rochester. a Kazay «q „a samem dole wyrazem gwarantuje 5. 2. 97-, 2 \n\n Book Store A Picture Frames, ,,The Lighting Dolly" IMPERFECT PAGE