Newspaper Page Text
Nr. 32. OD REDAKCYI. Na żądanie większej części naszych pre numeratorów, zmieniamy nazwę naszego pisma, które odtąd wychodzić będzie pod nazwą „WIARUS". Przed dwoma laty, WIARUSA przemieni liśmy w KATOLIKA, W nadziei, że się nam uda naprawić mylne pojęcia o katolicyzmie, głoszone w naszychgazetach polsko-katolic kich, ale napotkawszy na przeszkody, jak na teraz nieprzezwyciężone i nie mając za miaru, dla marnego grosza,poświęcić naszej miłości dla ojczyzny, przywracamy pismu naszemu tytuł, jaki go przez, wiele lat po przednio zdobił. WIARUS odtąd będzie praw dziwym WIARUSEM. Tytuł ,,Katolik" nie będzie nas nadal krępować. Zmiana nazwy nie wpłynie bynajmniej na tendencye naszego pisma,jego kierunek i cel naszych dążeń. Uważaliśmy zawsze wiarę i patryotyzm za podstawę dobrobytu i istnienia naszej narodowości i na tej samej podstawie bę dziemy i nadal się opierali. Mylnem jest mniemanie, głoszone w ga zetach tutejszych a nawet i europejskich, że wiara katolicka sprzeciwia się patryotyz mowi i przeciwko niemu walczy. Wiara i patryotyzm idą ręka w rękę, są ze sobą w zgodzie i jedności, bo jedną dru gą popiera, jedna bez drugiej obejść się nie może. Wiara jest podstawą moralności i dobro bytu narodu, patryotyzm jest podstawą jego istnienia i żywotności. Przeciwko patryotyzmowi występują i walczą tylko niektórzy księża, a zwłaszcza ci, którzy wydają gazety polskie w Ameryce. Sądzą, że wzrost patryotyzmu uszczupli ich dochody osobiste, które od narodu pod hasłem Kościoła ściągają. Pod wpływem teg o mylnego mniemania, kierunek niektórych pism katolickich w Ameryce stał się antypatryotycznym. Jestto także jedna z przyczyn, dla której nazwę naszego pisma zmieniliśmy. ,,Le roi est mort, vive le roił" WIARUS spoczął, niech żyje KATOLIK! KATOLIK umarł, niech żyje WIARUS! Stary WIARUS wita z, dzisiejszym nu merem swoich czytelników, przyrzeka i na dal wiernie im służyć i sumiennie spełniać swoje względem nich obowiązki. Naprzód więc, pod hasłem wiary i patry otyzmu, a Bóg pozwoli, że lepsza przyszłość braci naszych na wygnaniu, wynagrodzi nasze trudy w tym celu podjęte. Spodziewamy się również, że czytelnicy uwzględnią naszą pracę w tym kierunku i popierać będą nasze usiłowania, przez re gularne przysyłanie abonamentu. Wzajemne poparcie przyniesie nieza przeczone korzyści i jednej i drugiej atro nie. w Z NIW POLSKICH W AMERYCE. KROPIDIO rozpoczęło na nowo walkę z DZIENNIKIEM CHICAGOSKIM W stylu, który ma być niby szczytem przy zwoitości dziennikarskiej. Po nieważ wyrażenia, jakie KROPIDIO W tej swojej ,, pole mice" używa, nie znajdują objaśnienia w słowniku Lin degOjWięc krąży już pogłoska że pismo to wyda własnym nakładem ,, Słownik wymy ślań polskich w Ameryce'' dla wygody i nauki swoich czy telników. KROPIDIO zapo wiada w ostatnim numerze, że wkrótce wyjdzie w powięź kszonym formacie. Większą byłaby jednakowoż korzyść, y y w y s z o w u e s z o nej treści i zwracało uwagę więcej na ,,jakość' niż na ,,ilość" swoich artykułów. NIEULEGA najmniejszej kwestyi, że Związek Naro dowy, jako jedna z części składowych Związku Wy chodźtwa Polskiego, jest instytucyą patryotyczną, za sługującą na poparcie całego ogółu. W miejsce poparcia już istniejącego Związku, Polacy w Ameryce wolą BOŻE ZBAW POLSKĘ! Winona, Minn., dnia 15 Sierpnia 1895 roku. {Entered at'the Postoffice Winona Minnesota as „Second Clasp mail matter). Redaktor i wydawca: Hieronim lerdowsiki. AJDJttlSli WI4BUK1: Wiarus, 113 W. 4 Str., opposite POST OFFICE, Winona, Minn mmm Na obcej ziemi rozproszona wiara Nie traci ojców mowy, ani ducha, I w sercach chłopskich żyje cnota stara, A nawet rośnie rycerska otucha, Głośne brzmi hasło po wielkim przestworze: Zbaw Polskę, Boże! Od Mississippi aż do Niagary, Od Kordyljerów po stepy Teksańskie, Gdzie tylko garstka mieszka polskiej wiary, Tęskne westchnienia ślą dzieci słowiańskie Do ukochanej ojczyzny za morze: Zbaw Polskę, Boże! Pogarda dla tych co stwarzają swary, Nienawiść sieją między polskie chaty Nam pokojowe wywiesić sztandary I zgodnie dążyć do celu oświaty. Pracy, -modlitwa niechaj dopomoże: ZbawfPolskę, Boże! Kiedy pójdziemy ramję przy ramieniu, Złączeni sercem w ścisłe bratnie koła, Będzie tu chwała polskiemu imieniu, Dobrych wiarusów wyda polska szkoła. Nie przebrzmią pienia, wznoszone w pokorze: Zbaw Polskę, Boże! Farmer Poznański, w świeżej orząc glebie, Nuci za pługiem dumkę narodową, A gdy rodaka zobaczy w potrzebie, Chętnie mu spieszy i pomocą gotową, Wzdycha drwal lacki w minnesockim borze: Zbaw Polskę, Boże! Matka, pacierza ucząc lube dziecię, Miłość "Ojczyzny wlewa w młode serce, A gdy dziewice w pełnym życia kwiecie, Anielską rączką tka^,j^4g..kQbiercę ,,,:v,,_ Wyszyją na nich nasze Polki hoże: Zbaw Polskę, Boże! Niech w sercach polskich przetrwa wiara stała, Niech nas kojarzą węzły święte, miłe, Aż się połączy emigracja cała I w wielką wzrośnie na obczyźnie siłę! Niepodległości wskaż nam, Panie, zorze, Zbaw Polskę, Boże! raczej tworzyć nowe związki ligi, -zjednoczenia i t. p., rozdrabniając przezto siły emigracyi i osłabiając się wzajemnie. Pożądaną byłoby przeto rzeczą, gdyby wszyst kie ligi, zjednoczenia, gminy i t. p. przystąpiły do Związku Narodowego i z -nim się połączyły. Utworzą przez to całość, która siłą swoją zaim ponuje, szacunek nakaże i lepszą przyszłość rodakom na wygnaniu zapewni. Na zbliżającym się sejmie w przyszłym miesiącu, Zwią zek Narodowy powinien śmiało i otwarcie w tym względzie postąpić i wprost wezwać wszystkie inne orga nizacye, by dla dobra ogółu w jedną całość z nim się połączyły. Stanowisko, jakie Związek Narodowy już obec nie zajmuje, upoważnia go w zupełności do tego kroku. A gdyby się nawet pokazało, że krok ten na razie pożądanego skutku nie przyniesie, to przezto Związek Nar. nie powinien się zrazić, bo prócz wewnętrznego przekonania, że sumiennie spełnił obowią zek obywatelski względem braci swoich na wygnaniu, będzie miał przecież jeszcze przed sobą pole do działania i przygotowania umysłów w dla ludu tyni kierunku. Działanie to ciążyć naturalnie będzie na organie urzędowym i to co się nie uda na tym sejmie, udać się może na następnym. Pierwszy krok w tym kierun ku powinien wyjść z inicyaty wy Związku Narodowego, jako instytucyi najbardziej na emigracyi rozpowszechnionej. Początek trudny, to prawda, ale w skutkach może się okazać zbawiennym. Warto spróbować. Kto nie ryzykuje, ten nic niema. POTRĄCIWSZY już o organ urzędowy Związku, warto pomyśleć, by w przy szłości miał lepsze niż dotąd utrzymanie. Organ ten repre zentuje Związek Narodowy nie tylko na wewnątrz, ale i na zewnątrz, jest zwierciadłem, w którem 'tycie Związku i jego wzrost się odbijają, a raczej odbijać powinny. Ko rzyści, jakie związkowcy z organu swego odniosą, zwrócą im hojnie większy wydatek na ten cel poniesiony. If you want honey, you must pay money. W ZESZŁYM tygodniu pismo nasze nie wyszło. Zmiana nazwy pociągnęła ~za~ sobą dopełnienie formalności w formie ,affidavit'ów' na poczcie i w sądzie okręgowym, w celu zapewnienia regularnej dostawy i utrzymania urzędo wych ogłoszeń* powiatowych. Formalności te wymagają 14 P^jennictwie stanowisko. dni zastrzeżonych prawem Stanu Minnesota i spowodo wały zwłokę jednotygodniową w naszem wydawnictwie. NIE MY sami jednak tydzień opuściliśmy. I WECHU widocz nie w zeszłym tygodniu była jakaś niedokładność.Wszyscy prenumeratorzy w VVinonie (i my pomiędzy nimi) ©debrali w zeszłym tygodniu Nr. 8 ECHA Z d. 18 Kwietnia r. b. Z innych miejscowości dono szą nam, że także jakieś stare numera ECHA odebrali. Fakt ten przypomina nam owe czasy, kiedy jeszcze p. Rudnicki wydawał ,, Przyja ciela ludu", przed dziesięciu laty. Gdy widział, że abonen ci nie płacą i gazeta zaczyna upadać, drukował ją tylko raz na miesiąc w poczwórnej ilości numerów. Czwartą część wysłał w pierwszym tygodniu, a w każdym następ nym tygodniu wysyłał tę samą gazetę ze zmienioną datą. Przy lepiał poprostu właściwą datę na poprzedniej. Wydawał on wówczas gazetę w przekona niu, że ludzie ją abonują nie do czytania, tylko by ich żony miały w co masło zawijać. GAZ. PITTSBURGSKA wycho dzi także w zmniejszonym Bok 10 formacie. Sukienka się zbru dziła, a w czasie obecnych upałów nie warto nowej sprawiać, spódniczka wystarczy. Głos POLSKI w Camden N. J. zmienia nazwę na HASIO. KONKURENCYA, jaka już się zapowiada między pol skiemi pismami codziennemi w Chicago, przyniesie pewien pożytek ich prenumeratorom. o s o s i e i a y u o papieru do zawijania kiełbas, będą w dobrym humorze i i to zapewni mężulkom spokój domowy. KIERUNEK antyreligijny, jaki się przebija obecnie z pism, poniekąd nawet i po ważnych, nie przynosi im zaszczytu. Wymyślanie na księży nie jest oznaką patryo tyzmu. Prawy Polak, patryota, kocha ojczyznę z wiarą w sercu. PIERWSZY numer, .Dzien nika Polskiego7' w Chicago wyszedł z pod prasy w d. 10 b.m^Usterki i błędną korektę złożyć musimy na karb po śpiechu. towarzyszącego zwy kle nowemu wydawnictwu i nie mogą być miarodajnemi na przyszł6ść. Owszem,oile z pierwszego numeru sądzić możemy, pismo to będzie zajmowało poważne w naszem Tendencyi swoich DZIENNIK w pierwszym numerze jeszcze wyraźnie nie zakreślił, ale po tygodniu prawdopodobnie wiedzieć już będziemy do czego właściwie dąży. Pismo to jest własnością spółki, i dlatego większe mamy do niego zaufanie, niż do pism do jednostek należących i w interesie jednostek wyda wanych. Mówimy tutaj li tylko o pismach codziennych i mamy na myśli DZIENNIK CHICAGOSKI .wydawany w interesie Ojca Wincentego, POLAKA W AMERYCE wydawa nego w interesie ks. Pitassa i KURYERA POLSKIEGO wydawa nego w interesie widoków politycznych p. Kruszki. Z pomiędzy gazet codziennych, DZIENNIK POLSKI będzie, a raczej być powinien jedynem pismem niezależnem. Na czele pisma stoją pp. j. Dudek ja ko prezes, F. Kaczmarek jako sekretarz, F. Palt jako kasyer. W radzie dyrektorów widzimy nazwisko p. J. Shermana, naszego starego a szczerego przyjaciela. Admi nistratorem pisma jest p. M. L. Kaczmarek, adwokat, redaktorem jest p. N. K. Złotnicki. Życzymy szczęścia! PŁACIĆ ZA WIARUSAI "T"~.