J f THE WEEKLT “2MDH” APFKAH1MO KYBBT THUR3DAT to ito offieUl ortu ot lho Polub National Alltoneo. U.S. R. A. SubactlpUoti prico to thc łł 8. f I *0 per yo»r. To othor coantrtoo §*>*)“ " K. BARSZCZEWSKI, Rditor, Oflcoi 102- 104 W»it Dirtitol StrMl CHICAGO, IŁL1H0I3 Ali butlom* commuulcatloiio Obali bo oddreaood: TboPolloh Weekly ,.Zfo4l‘*. Irt-liN W DUlitja ot.. Ct Icogo. Uli Ali eommontcoliooo to tbo Polilh Not‘ł Alliouco oboli bo oddroaood: T. M. HKL1NSKI, Ooo l IttriUrj, 10MOI W. Divl»ion it.. Cblccr% »lo „ZB0DH“ MH1Z.I.F. WTCUODZI w UtDT CCWAJtTBK Prarumarota u wydoiło mqoki* I *»a»kl» rocsnU. S l.M LKj Europy.. % ISO Biuro Zora. Caalr. Z N P. mloAct al* * duma wtooaym p o. iut-10t W. Ulvl olon ot. Chicago. IlL W o solki# ItotT w oprawo, k odmio. Zwlorko uroz koroopandou, yo do Za icąduContr. aalwdy praeayiad pod odra T.S. HKUNSKI. 108-10* W. Dl eto ton ot.. Chicago, lila. Prookooy bankowa, nocatowo i pto olodoo pnooytod nolotfy pod odroaooo: K. MAJ E WBKI, 108-101 W. DWtoton ot.. Chicago, lito. Koraopoodoocyodotycadra Kedokcyl „Zgody pradayłoC Balety pod odr. I. BARSZCZEWSKI, NB-HM W. Dirteloo ot.. Chicago, nu. Wazelklr rad iiwty w uprawa, h od ml atotfaryjnjrh ..Zgody'*, ugtoaiab uo Ut orukoiak cb naloty adraaować do ookrolorzo „Zgody": J.OLBINSKI, 102-lOt W. DnuWual. Chicago. lila. OKU AN ZWIĄZKU SAK0D0WEU0 POLSKIEGO W STANACH ZJEDNOCZONYCH PÓŁNOCNEJ AMERYKI. No. 28. Chicago, 111., Czwartek dnia 11-go Lipca 1901 roku. Rok 20. Zwracamy uwagę członkom Związku Kar. Pol., aby kitair, zmieniając swojo mieszkanie, podawał zawsze stary i no wy adres, oraz numer grupy, do której nalety. Tak samo powinien podać a dres swej tony, jeśli do Związku Nar. Pol. nalety, a przedewszystkiem wy * mienić jej imię. Tym sposobem unik będziemy mogli. Zatalenia w sprawie nieregularnego odbierania Zgody po winien katdy rzłonek również zaopa trzyć w wyraźny adres I numer grupy. Jeszcze o Kongresie. k W poprzednim numerze ,,Zgody” podaliśmy odezwę Komitetu Przedkongresowe go, zwołującą kongres kato licko-narodowy na dzień 24 września r. b., oraz podającą plan działań kongresu i spo sób reprezentacji. Jednocześ nie zaznaczyliśmy w notat kach, że Zarząd Centralny na szej instytucji weźmie zapew ne raz jeszcze pod rozwagę sprawę kongresu na przyszłem tjwem posiedzeniu i zachęci braci związkowych, aby w ze braniu tom przyjęli udział bądź co bądź. W bieżąc}7m atoli tygodniu doszła rąk naszych inna jeszczo odezwa Komitetu Przedkongresowego. W odezwie tej sekretarz komitetu tłómaczy najpierw, dlaczego kongres nie może od być się wd.d. 11,12 i 13 paź dziernika, jak tego żądał Za rząd Centralny naszego Związ ku. Odnośny ustęp odezwy brzmi, jak następuje: ,,Z dniem 1-go października we wszystkich katolickich kościołach rozpoczyna sio ró żańcowe nabożeństwo i to • trwa przez cały miesiąc. Księ ża, spełniający gorliwie swe o bowiązki.nie mogliby zatem w żaden sposób przybyć na kon | gres, gdyby ten był zwołany na dzień 10-go października, jak sobie tego życzy Zarząd Centralny. Bez obecności .• księży na kongresie takie wnioski, jak: „Równoupraw nienie polskiego kleru i szkolnictwo” nie mogłyby być załatwione i cel kongresu byłby chybiony. O ile nam wiadomo, sejm Zjednoczenia R. K. P. rozpocznie się 17 września b. r. w Syracuse, tak, 7 że delegaci na kongres, będą cy równocześnie delegatami na sejm, będą mogli jechać z Syracuse do Buffalo. „Powody te skłoniły nas, że katolicko-narodowy kon gres polski zwołaliśmy na dzień 24 go września b. r. do « miasta Buffalo. Każdy nieu przedzony przyzna, że prze mawiają za nami słuszne po wody, a zatem Zarząd Cen tralny Zw. Nar. Pol., kierując się bezstronnością, nie odmó wi nam także słuszności. Wy jaśnienie to ogłaszamy dlute go, aby i szerszy ogół wie dział o powodach, dla których nie zastosowaliśmy się do żą dania Sza*. Zarządu Central nego, albowiem wobec tego ostatniego wytlomaczyliśmy się w osobnym liścio.” r Nie można nie uznać słusz ®ości wywodów i>owyźszycbt to też, co do daty zwołania kongresu, spierać się nie bę dziemy. Jeżeli nio można inaczej, to niechże kongres rozpocznie się 24 września. Za tym jednak ustępem, u zasaduiającym datę zwołania kongresu, znajdujemy inny, którego bez komentarzy po zostawić nie możemy. „Możemy zapewnić Szan. Zarząd Centr. Związku, — pi sze sekretarz komitetu — że ani w czasie obrad kongresu, ani też w rezolucjach nie bę dzie potępione żadne wyzna nie, o ile to da się zaliczyć do wyznań. ,,Kongres nie będzie potę piał ani protestantów, ani ży dów, ani też buddaistów, bo to nie wchodzi w zakres jego działania. Zdaje się jednak, że uchwali jakieś rezolucje przeciw niezależnym, bo ci nie są ani żadnym wyznaniem, ani sektą, lecz luźnymi od szczepieńcami, podszywają cymi się pod rytuał katolic kiego Kościoła. Przy tej spo sobności oświadczamy, że żadna grupa, należąca do nie zależnego kościoła, nie może wysłać' swego, delegata na kongres, chociażby nawet by ła przynależną do Zw. Nar. Pol. Nie może być również delegatem żaden niezależny, chociażby ten należał do gru py związkowej, złożonej z sa mych katolików. Przypomi namy tutaj o tern jedynie w tym celu, aby uspokoić oba wy tych, którzy sądzą, że nie zależni kontrabandą mogą się wśliznąć na kongres. Zarząd Centralny Zw. Nar. Pol. zgo dził sio na to, że na kongresie będą reprezentowani wyznaw cy rzymsko-katolickiego Koś cioła, a zatem też jesteśmy pewni, że teraż już się nie cof nie i nie będzie stawiał no wych żądać.” „ Otóż musimy zwrócić uwa gę, żo Związek Narodowy Polski joat instytucją ściśle narodową, nie mieszającą sic wcale do spraw religijnych swoich członków. Niema w nim grup zależnych lub nieza leżnych, kalwińskich lub lu terskich, są tylko grupy pols kie. Jeżeli więc większość członków w jakiej grupie uzna za stosowne, aby grupa była reprezentowaną na tym kon gresie, to roprezentant jej wystąpi tam nie jako repre zentant cząstki organizacji kościelnej zależnej lub nieza leżnej, a jako reprezentant or ganizacji narodowej, organi zacji takiej, która niema pra wa od swych członków •wymagać świadectw wypeł niania obrządków przez koś ciół nakazanych, nie podlega przeto kontroli, którąby ini cjatorzy kongresu zaprowa dzić chcieli. Jeżeli, dalej, grupa jaka wy syła na kongres delegata, to nie dlatego, by delegat ten w pracach kongresu szkodę czy nił, a dlatego, że widocznie uznaje za potrzebne i poży teczne dla sprawy polskiej za łatwienie punktów w projek cie kongresu wypuszczonych. Niezależni przeciwni są kongresowi, przypuszczać wiec, że chcieliby w nim brać udział—jest nielogicznem. Mo gą przeciwko kongresowi ze swego punktu widzenia pro testować w swych pismach, mogą go potępiać, ale chyba sam zdrowy rozum mówi, że gdyby w tym kongresie udział czynny wziąść chcieli, jako tacy, to korzyści by żadnej nie odnieśli, obrad zerwaćby nie mogli i jedynie tylko narazi liby się na nieprzyjemności. Tyle co do delegatów. Co zaś do żądania Zarządu Cent ralnego, aby kongres nie uchwalał żadnych rezolucyj, potępiających inne przekona nia religijne i społeczne, to w żądaniu tem wyjątku dla nie zależnych być nie może, nikt z nas bowiem niema prawa są dzić, co jest wyznaniem, co jest sektą, co przekonaniem a co zapatrywaniem tylko. Projektodawcy kongresu powiadają, źo nie będą zacze piać ani wyznań, ani sekt, je dynie tylko niezależnych, ja ko odszczepieńców! Ale prze cież każda sekta jest odszcze pieóstwem od tego lub owego wyznania, postępując więc konsekwentnie, kongres ka tolicko-narodowy musiałby potępić także presbyterjanów, kongregacjonistów, babtys tów, anababtystów i t. p. Jak żeby jednak w takim razie przedstawił się wobec społe czeństwa amerykańskiego, tak bardzo przesiąkłegi^ tole rancją religijną w najobszer niejszem tego słowa znacze niu? Przedstawiłby się jako garść ludzi, pozbawionych u czuć ludzkości i braterstwa. Niech więc Bóg rozsądza w takich sprawach, nie my sa mi — tej zasady właśnie trzy ma się też nasz Związek Na rodowy Polski, nie odrzuca przeto i nic potępia tych, któ rzy być może iż zbłądzili, nie może także brać udziału w ich potępianiu. Byłoby to przeciwnem jego zasadom ludzkim, jego konstytucji na wet, która ani słówkiom nie potrąca kwestji przekonań jego członków. Wobec tego niomoźebnem jest żądać, aby delegaci związ kowi, obecni nrzędowo na kongresie, jako reprezentanci największej organizacji naro dowej polskiej w Ameryce, przykładali rękę do wyklina nia własnych swych braci, za to, że mają przekonania czy zapatrywania odmienne od naszych. Gdyby nawet ani jeden z niezależnych członkiem Związ ku nie był, to i wtedy jeszcze Związek Narodowy Polski nie miałby prawa odsądzać ich od czci i wiary. Niech Bóg takie sprawy rozsądza — powtarzamy. Niechaj pamiętają o tern projektodawcy kongresu i nie chaj nie wymagają od Zwiąż ku tego, co jest sprzecznem z jego zasadami. Związek Narodotfry Polski sprzyja bardzo kongresowi, pragnie bowiem jedności i zgo dy, radby dopomódz ducho wieństwu w pozyskaniu bis kupa polskiego, w walce z biskupami amerykaniza tora mi, w polepszeniu wreszcie stanu szkół psrafjalnych — nie może jednak zgodzić się na to, aby błądzących braci— jeżeli są tacy — wyklinać i wykluczać ze społeczeństwa, gdyż wszyscy jesteśmy ludź mi i każdemu powinna być dana sposobność do naprawy błędów, każdy powinion mieć drogę otwartą do powrotu na łono wiary prawdziwej i do pracy dla sprawy narodowej. Kongres katolicko-narodo wy ma pracować nietylko dla sprawy kościoła, ale także dla sprawy polskiej, dla spra wy całego narodu, polskiego, a sprawie tej szkodzi — nie mówiąc już o tem, że jest nie ludzkiem— wyklinanie i pięt nowanie własnych br%ci, jako odszczepieóców. Nie godzi się czynić tego. Pożegnanie, Opuszczając przed upły wem terminu stanowisko re daktora organu związkowego, do czego znaglony jestem przez stosunki rodzinne, wymaga jące powrotu mego do Europy, przesyłam niniojszem braciom związkowym słowa pożegna nia. Tym, którzy skromne usi łowania moje wspierali, dzię kuję serdecznie; do tych, któ rzy mi nieżyczliwość swą oka zywali, nie czuję urazy. Wszystkim sprzyjam i życzę jaknajlepiej, jako rodakom, ja ko- braciom, pracującym dla wspólnej matki naszej, Pols ki. Jawnym owocem tej pracy dzielnej jest Związek Narodo wy Polski, to też o jego roz wój i dobrobyt powinni bra cia moi dbać przedewszyst kiem. A dbać bodą, jezoli potrafią na kierowników tej organiza cji wybierać zawsze ludzi su miennych, którzy nie pną się na urzędy dla własnych zys ków, a dlatego, że Związek kochają i pragną mn służyć tak, jak służyliby, g4yby Oj czyzna powołała ich na takie same stanowiska. A dbać będą, jeżeli ifriz ob rawszy najlepftżyob 'Wodług swego przekonania kierowni ków, dadzą im posłuch i poprą ich pracę, zamiast jjej prze szkadzać przez pibłeaty, po dejrzenia lub przestdno wy magania. A dbać będą wresfccfe, jeże li, pracując nad rozwojem Związku materjalnym, czuwa niem i opieką gorliwą otoczą też sprawy jego moralne, nie zapomną, iż Związek jest tak dobrze organizacją bratniej pomocy, jak i organizacją na rodową, która w sprawach narodowych zawsze winna być pierwszą, zawsze brać w nich udział czynny, gorący.' Tego braciom mym, tuła czom na obcej ziemi, życzę i tego się od nich spodziewam, przesyłając im pożegnanie moje. Co sio tyczy pracy mej — nie mnie o niej sądzić, czuję jednak i mogę to powiedzieć, żem spełniał obowiązki na mnie włożone tak jak mi su mienie nakazywało, nie kieru jąc się względami osobistymi a pożytkiem ogółu. Niech Związek Narodowy Polski kwitnie i rozwija sic, niech będzie zawsze matką dobroczynną dla maluczkich i pokrzywdzonych, niech nie przestaje wiernie służyć tej krainie pięknej a dalekiej, tej Polsce nieszczęśliwej, której wierne dzieci pod swój sztan dar garnie. Z bratnicm pozdrowieniem S. Barszczewski. Chicago, d. 11 lipca 1901 r. Z Poznania. 17 czerwca. Wiec przeciw pijruistwn i kar ciarstwn. — „Dzień niemiecki” to Jarocinie i prolog panny Ruedigcr. — Wygnanie socja listów polskich.—Areszt „ Wiel kopolanina". Na pierwszy wiec „obyczajowy” przeciwko pijaństwu i kurciarstwu stawiło się wczoraj w sali bazaro wej w Poznaniu przeszło 000 osób płci obojga wszystkich stanów. Wiec miał cechę ludową i odbył się pod przewodnictwem sędziego pa trona Jackowskiego, w obecności delegatów wielu stowarzyszeń rze mieślniczych. Ksiądz Kościclski odczytał podniosły i gorący list ks. arcybiskupa H Labie ws ki ego, z bło gosławieństwem dla wiecowuików. Przemawiał z werwą Józ. Choci szewski z Gniezna, założyciel tow. wstrzemięźliwości „Jutrzenka”, z której łona wyszła myśl zwołania wiecu. Lekarz dr. Karwowski wy łożył fachowo skutki pijaństwa; dr. Cchcbowski proponował środki za radcze. Wiec jednogłośnie uchwa lił stworzyć powszechne tow. wstrze mięźliwości, wydawać pismo i bro szury przeciw pijaństwu i domagać się od parlamentu i sejmu poparcia swych usiłowań. Uchwalono rów nież tępić zły zwyczaj dawania wód ki pracownikom, ograniczać liczbę karczem, nie pozwalać dzieciom i młodzieży na picie wódki, piwa i wina, walczyć przeciwko praktyko wanym powszechnie „toastom1’ na zebraniach i t. d. W silnych wyrazach przemawiało kilku móweów przeciw karciarstwu. Sekretarz wiecu p. Krysiak nazwał je wprost grzechem śmiertelnym i oświadczył, że należy odsądzać od czci i wiary tych, co jeżdżą zagra nicę „udawać wielkich panów pol skich za zielonym stolikiem piekeł hazardownej gry”, Cokolwiekbądż ten wiec, złożony z o«ób wszystkich stanów, kładący „znamię potępie nia" na czoło karciarzy, musi za wstydzić niejednego z „wielkich" i „małych" panków, puszczających ojcowiznę przy zielonym stolika. A takich jest dożo nictylko n nas w Wiclkopolsce; ich można piętno wać i nad Wisłą, i nad Niemnem, i nad Dniestrem. To wada narodo wa: p. Chociszewski twierdził na | wiecu, że niegdyś rozbiór kraju podpisali „gracze hazardowi”. Wiec uchwalił walczyć s karciar. Btwotfj nietylko nałogowem, lecz i amatorskim; nie pozwolił nawet dzieciom dawać kart dla zabawy. Poprawiamy obyczaje, żeby choć cokolwiek odetchnąć o