Newspaper Page Text
jmr mu.w. w YCHODZI w EAtllY CZWAKTU hrnuniwtu M wydani* mąakl* I A-drkt* locaal*. 11 w D«* Kuiopy. liki Ulnro Łajn. Cnu E.N.F. aiiadct *i* « domu witanym u.n. lud UM W. ln»* »toi> m. Chicho. III. *'»włU« ll*tT w lymirk admin. (•luki orna fcuraapondon ry* <10 It ittduCtnU. itaiy i rwjnf pod aur* r. m. numi, )f» HM W. Dlv talon A, rhiearn. lila 1‘mkiiT bankowa, p«'ilu«o i pi*. •Wda* prnaayiaf nalrtr pod ulrMMi. ■ . MAJ*W8*1 WHW W. DtTlalon K.. Chlrairn, Ula ki nroapoodoncT* dolTraąca Kndakrjri •*kody praoaylaf nalał* pod adr. T. SIEMIRADZKI, NK-IM W. Dirtalon a*.. Ckicapo. lila M'»r*lki* aa* liatjr w aprawai b adn.1 Btatioapjn t cli ..Zgx>4j". oriunon u a kH i rukai*kifh ual*ay adraoowal do aakrotaraa ,.Z*i«dj"i JOLinrin. IUKHW liuuood Iblcoga. in». ORGAN ZWIĄZKU NARODOWEGO POLSKIEGO W STANACH ZJEDNOCZONYCH PÓŁNOCNEJ AMERYKI. : THE WEEtLY “ZWM” APPBAMIMO BVSRT THUKSDAT latka oflUłal orran of tkt Miik ■ntUnnI llllim, W. EW. R. •ubocrlpUou prtco lntt*O.Ą |I.W par yaar. To otkor raaatrlaa | ŁM “ “ T. SIEMIKADZKL KdiUr, OMoai 103- 104 Wart OMrtl Mrtrt OHIOAOO, ILUMOII IW Pol lak Wankly tw-iot W. mTlało* ac. OkMMkMl T*L Moaraa 77*. Ali oommnaloaUona a* tk* MM Hafl Alllanoo ahaU ba nddiaaaad: T. H. KX LIWSKI, Oaa’l Surirtry. UM-lOt W. Dirtalon ac. Cblcnc* Uha Tal. Moaraa 770. No. 52. Chicago, 111., Czwartek dnia 2fi-ffo Grudnia 1901 roku. Bok 20. Niebezpieczeństwo od wschodu. Sprawa wrzesińska poru szyła umysły i serca polskie w całym kraju i na wychodź twie. Podaliśmy już w dwóch poprzednich numerach Zgody obszerny pogląd na politykę Prus względem Polski i na międzynarodowe znaczenie sprawy wrzeaińskiej. Pozo staje nam wskazać w tern miejscu na odwrotną stronę medalu, t. j. na niebezpieczeń stwo, które może wypłynąć dla nas i dla sprawy narodo wej w razie niewłaściwego za chowania się części narodu. Mówmy jaśniej. Jak tylko rozeszła się po świecie wieść o wyroku zapadłym we Wrze śni, Rosja wnet zwietrzyła w tym wypadku dobry interes dla siebie. W prasie peters burskiej na komendę zaczęto wylewać łzy krokodylowe nad nieszczęśliwem położeniem „słowian" w państwie prus kiem. Znany polakożerca „Suworin”, właściciel i wy dawca półoticjalnego „Nowe go Wremieai”, wystąpił z wielkim artykułem o dachu słowiańskim, otoczonym przez lody niemieckie i topiącym te lody przy pomocy „słowiań skiego ognia”. O polakach— ani słowa. Wszędzie tylko „słowianie” i „słowianie**. Otóż wiadomo już z historii, źe moskale, -którzy sami by najmniej nio są słowianami aui z krwi, ani z ducha, wpa dają perjodycznie w’ niezwy kłą czułość dla słowian. Paroksyzmy te, jak równie* stwierdzono, naładuj*} „świę tą” Rosję regularnie wtedy, gdy ta Rosja zabiera się do jakiegoś nowego łotrostwa. Ile razy Rosja postanawia ko goś ograbić lub okraść, zaw sze przed tem musi przejść mniej lub więcej silny atak „słowianotilstwa”. Wszak na wet przed 130 laty, przystę pując do pierwszego rozbioru Polski, Rosja zachorowała na miłość dla słowian — biało i małorusinów, krzywdzonych jakoby przez łacinników po laków. Jednym z najmocniejszych ataków słowianotilstwa był paroksyzm z lat 1876-7C. Sa mi byliśmy wtedy świadkiem, jak po cerkwiach w Peters burga piękne panie z arysto kracji zbierały składki na „Słowian”, a cała prasa zale wała się łzami ilekroć jaki bułgarzyn ucierpiał w zajściu z władzami turockiemi. Na stępstwem tego paroksyzmu była wojna 1877-78 i takie późniejszo postępowanie Ro sji w Rulgarji, że „bracia sło wianie” wymietli ze swojej ziemi jłetorsburskich dobro czyficów i zagrozili, że wrócą dobrowolnie pod „jarzmo” tu reckie, jeżeli ich Rosja nie zo stawi w spokoju. Otóż należy pamiętać, że i w obpenej chwili Rosja zaczy na bredzić o słowiarfstwio. Ugodowcy warszawscy, któ rajr są właściwie spadkobier cami dawnego stronnictwa ro syjskiego w Rzeczypospolitej, już uchwycili rzuconą im z Petersburga linkę i co żywo wiążą do niej swe haczyki. Na końcu tych haczyków za wiesza się to lub owo hasło, brzmiące mile dla ucha nie podojrzli w ego przecie tneg o polaka i zapuszcza się tak na rządzoną wędkę w tłum roz gorączkowany nienawiścią dla niemców. Różne hasła nada ją się do togo niecnego poło wu na korzyść Moskwy. Lecz najgorszem z nich, najbardziej niebezpieeznem jest hasło sło wianofilstwa. Korzystając z wrodzonej polakom niechęci do niemców, agenci rosyjscy, świadomi i bezwiedni, podsu wają ludowi polskiemu zgub ną i niecną myśl, że trzeba szukać ratunku w „słowian stwie”. Słowo słowiaństwo brzmi milo dła ucha polskie go. Lecz na tysiąc polaków bodaj czy jeden zdaje sobie sprawę z tego, co ten wyraz znaczy dzisiaj w świeeie poli tycznym. Spróbujmy więc dać nieco wyjaśnień. Słowiaństwo w dzisiejszej dobie jest mytem, bajką. Nie masz dzisiaj ani jod^ego większego samodziel pego państwa słowiańskiego. Jest Ilosju, państwo, w któ re m 76 mil jonu w tak zwanych Wielkorusów, tj. mięszaniny z krwi tatarskiej i słowiańskiej, | z kulturą całkiem mongolską, więzi i gnębi 60 miljonów po laków, rusinów, lit wino w, niemców,Szwedów, lianów itd. Czy to jest państwo słowiań skie? Nie, to chv\>a więzie nie dla słowian, które trzeba wprzód rozbić na drzazgi, aby zeń uwolnić prawdziwych słowian. Jest Austrja, pań stwo, gdzie 25 miljonów nieme*>w i węgrów trzyma w równowadze 20 inil jonów prze różnych słowian. Jest Tur cja. są Serbja i Bułgaria, i t. d. Słowiańszczyzny w politycz nein znaczeniu niema nigdzie. Była ona, ta ukochana sło wiańszczyzna, dopóki istniało osobne państwo polskie. Lecz te włańnie prawdziwą sło wiańszczyznę taż Rosja, co się pod słowiańsko^ podszywa, własnemi rękami usiłowała zamordować. . O jakiejże więc słowiań szczyźnic bredzą dzisiejsi pol scy ..słowianofilo"? Hłofcóa nofilo rosyjscy wiedzą bardzo dobrze do czego dążą. Starają się oni wmówić we wszyst kich słowian, niemioekich, austrjackich i tureckich, że Rosja jest narodem i pań stwem czysto słowiańskim i skierować wszystkie strumie nie słowiańskio do morza ro sy jakiego. Dałoby to Ilosji szansę opanowania całej Ku ropy za cenę krwi polaków, czechów, serbów i t. d., a póź niej, skończonej robocie.... w kark kochanych braci, za drzwi, na kolana — słuchać, płacić i milczeć. Rosyjscy wiec słowianołile pracują dla dobra i przyszłości swojej mongolskiej ojczyzny, którą kochaj:), i to się im chwali. Lecz dla kogo pracują słowia notilc polscy? Czy dla Polski niepodległej? Nie, bo Polska jako państwo nie wchodzi w plany słowiunofilstua rosyj skiego, z ktorem trzeba się liczyć, jako z mocniejszem. Czy dla przyszłości całej rasy słowiańskiej? Także nie, l>o ta przyszłość w ręku Kosji jest bardziej niepewną niż obecnie. Pracują więc oni tylko i jedynie — dla Kosji. Nie twierdzimy bynajmnię , i** wszyscy oni pracują dla Kosji świadomie. Są i mie dzy nimi ludzie uczciwi i do brej woli, lecz nie mający żad nego pojęcia o tom, co mówią i o erem piszą. Lecz w iy wotnych kwest juch politycz nych, gdzie idzie o przyszłość narodu, nieświudouto^ć i lwuk znajomości rzeczy jo*t zbrod nią mało co mniejszą od złej woli. Uronić polaków od niem ców za pomocą moskali, jest to sarno, co wydrzeć jagnię z paszczy wilka i cisnąć jo na poźarcio wieprzom. Taka po lityka byłaby nie polityką, locz szaleństwom. A właśnie pierwszo objawy tego s/aleń stwa zaczynają już ukazywać się gdzieniegdzie na czystym horyzoncie polskiego patryjo tyzmu. Na wielkim wiecu polskim, który się odbył w Berlinie, wytrawni politycy przestrze gli lud przed emisariuszami ugodowców z Warszawy, któ rzy już kręcą się po pruskim zal>orze. W prasie polskiej w Kuro pie nie dostrzegliśmy jeszcze wyraźnej agitacji na tle wszechsłowiańskim, a więc wszechrosyjskiem. Kraj pe tersburski wyzyskuje wrpruw (lzio sprawę wrzesińską na korzyść Ko*ji, lecz czyni to bardzo ostrożnie, aby nie wzbudzić w czytelnikach po dejrzenia. Czas Krakowski, organ stańczyków galicyj skich, pismo sprzyjające Ro sji, zaczyna także bardzo z daleka. Wskazując na poste powanie Prus z polakami, Czas podaje my Al, żo Koło polskie w Wiedniu powinno pracować nad usunięciem Austrji z trójprzymierza. Dotąd wszystko dobrze I^ecz dalej „Cza.«*” mówi, że ,,wszelki inny alians” byłby dla Auatrji lepszym, niż przy mierze z Niemcami. Otóż ten „wszelki inny alians” jest to oczywiAcie przymierze z Ro sją, do którego stańczycy wzdychają oddawna. Ida Austrji bowiem, po za przy mierzem z Niemcami i Wło chami, nie ma innej kombina cji w dzisiejszej dobie, jak stosunek z Rosją. Ryłaby jeszcze jedna, jedynie sympa tyczna dla polaków, miano wicie przymierze miedzy Au strią, Francją i Anglią z Wło chami, Turcją i Hzwecją po bokach. lYzymierzo to już raz istniało w wieku XIX-ym Myło to w roku 1&53 w prze dedniu wojny krymskiej l>rugi raz pracował nad takim przymierzem Napoleon III w roku Lecz dzisiaj, dopóki żyją jeszcze syinpntje rosyjsko francuskie i niechęć francu sko-angielska, o takiej kotn b i nacji nie podobna i marzyć. Nie przesądzamy przyszłości i mamy nadzieję, że kiedyś Eu ropa Zachodnia sprzymierzy się przeciwko Niemcom i Ro sji, lecz do tego jeszcze dale ko. Na wychoditwie spotkaliś my, jak dotąd, tylko jedno pismo polskie, które zaczyna przygrywać na cymbałach punslawizmu. Nio przypu szczamy złej woli u kierowni ków tego pismu. Przypomina my więc im tylko, że w dzi siejszych czasach panslawizm, jako ilość polityczna, jest je uuoznucznym z panmoskanz ra« in i że nie wolno polakowi „przez politykę" przerzucać nie tlo oIk>zu jednego wroga ojczyzny, aby dokuczyć lub zaszkodzić drugiemu. 1 jaki sen* zresztą miałaby polityka straszenia niemców moskalami. Niemcy sami wiedzą ai nadto dobrze, czy i o ile mają lub nie mają oba wiać się Rosji. Nasze strasze nie tern lub owern nie zrobi na rząd cesarstwa niemieckie go żadnego wrażenia. W uprą wie Polski zawsze było i te raz jest porozumienie między Rosją i Prusami; co robi jed no, to jawnie lub tajnie po chwalą drugie. Zresztą Prusy me robią nic innego nad to, co Rosja robiła już od lat 00 i robi obecnie. Jeden jest tylko strach, je dna groźba, której boją się za równo Niemcy i Rosja. Tą groźbą jest potęgowanie w ludzie polskim ducha wszech polskiego, nio słowiańskiego. lecz ściśle polskiego. Tą groź bą jest rozszerzanie się wśród mas ludowych idei państwa polskiego, Polski od morza do morza, Polski Bolesławów, Jagicdlonów i Sobieskich. Ide ja ta była już groźną dla państw zaborczych wtedy, gdy ją rozumiało i wyznawa ło zaledwie parę miljonów lu dzi na calem terytorjum Itze czypospolitej. Kcalna. poli tyczna wartość każdej idei wzrasta z każdym nowym jej wyznawcą. Nie masz tuk po tężnego państwa na kwiecie, któreby się podjęło zwalczać ideję, gorąco wyznawaną przoz 20 miljonów ludzi. A na tery torjum Kzeczyj>ospolit©j mie szka dzisiaj już miljonów czterdzieści. Tędy więc dro ga dla wszystkich tych, co pod wrażeniem sprawy wrze sińskiej czują w sobie potrze bę wojowania z germanizacją. Nie panslawizmem grozić wam hakacie pruskiej, lecz icnzech.pol*łołcią, widmem pań stwa polskiego, które, wspar te na barkach dwudzuMtomil jonowego narodu, przyjdzie viedyś upomnieć się o swoje prawa, o swoją własność i o przeszło krzywdy i cierpienia swoich obywateli. laka jest największa wada narodu polskiego.' Odpowiedź mt to pytanie znajdu jemy w ostatnim zeszycie „M iesięcz «»kaM, wydawanego przez redakcję „Kurjera Polskiego”. Wydruko wano tu rozprawy d-ra Stanisława rrzebitiskiego z Wołoozysk, która otrzymała pierws^ nagrodę na konkursie „Miesięcznika”. Kon kurs ż/plnł odpowi«>dzi na pytanie: .-laka z wa l naszego narodu szko dzi nam najwięcej i jakie st> środki jej wytępienia?” Dr. Trzebiński wylicza mnóstwo wad naszych po wszednich ? „Co nam najwięcej szkody pazy nosiło i przynosi? Czy próżność, zarozumiałość i pycha, ni'*duzwala jąoe na doić wczesne jioznanie błę dów i postanowienie poprawy? Czy zmienność, niestałość i brak wy. trwałości, sprawiające, że w dobrom wytrwać nie umieliśmy nawet wte dy, kiedyśmy, nareszcie przejrzaw szy. zrozumieli poprawy nicod zownośc? Czy lekkomyślność, z ja ku rzucaliśmy się i rzucauii w ży ciu prywatuem i publicznem do pneillięatięć, przewyszająryoh na sze siły, na to, aby, rozbiwszy a ty o przeszkody, niedostatecznie prze. widziaue i ocenione, potem na dlu go znowu pogrążyć się w uj»ntję, bezczynność Czy lenistwo myśli i ciała, z którego przyczyny nigdy do niczego należycie nie byliśmy przygotowani i dziś jeszcze przy gotować się nie umiemy, czy brak dokładności i sumienności w speł nianiu obowiązków, paraliżujący u ima z dawien dawua każdą pracy społeczną ? Czy chęć przewodzenia i nieumiejętność słuchania, niesfor ność i warchłatwo, wieczna przy czyna naszej choroby: politycznej i społecznej auurchji? Czy inna jeszcze z całych dziesiątków wad i przywar, których wszystkich nie podobna nawet ‘wymienić?.... Wszystkie jednak wady powyższe — pisze dalej autor — płyną z jed nej {HMlstawowcj właściwości naszej narodowej duszy. Jest nią ta cecha |>owszc<-him. że w Polsce mężczyźni przedstawiają ////» iliichoiry mniej męzki, a więcej kobiecy od wielu ludów. Ztąd płynie nasza wada naczelna — słaliośe charakteru". I>r. Trzebiński obszernie moty wuje swoje twierdzenie. TrzeUi hartować w sobie ducna tnęzkiego przez odpowiednie wychowanie młodzieży. Hcxplers<*A«two życia i mi cii* |hhI rządem monkit nskicm. Przed trzema laty [MKlmiojiki* o kolie* Warszawy jako to: Wola, ('zyate, Mokotów, Sieloe, Powązki i Iłrudan otrzymały powiększenie stra ty ziemskiej, bo tak zrobić w ciałem Królestwie doradził w twoim niemo fjale Imeretyński, a oar zaznaczył, te to dawno jut należało uskutecz nić. Podwojono wiąo i potrojono llozbą strażników w tyoh okolioanli, nałotono na każdą z tyoh gmin po 1500 i |*o dwa tysiące rubli roosnie na mieszkania dla straty; naoselni kom at języki podębiały od wma wania w obywateli tego dobrodziej stwa, aby tylko ol zgodzili sią dać na mieszkań!* dla straty. Zgodaili sią mieszkańcy, a właściwie wymu szono to od nioh. No i oól? Teraz tam gdzie dawaiej nigdy nie zdarza ły sią napady na przeobodaiów, a drobne kradziete powtarzały rzadko kiedy, dziś po godzini* jedenastej w nocy podmiejski mieszkaaieo bez obawy nie moi* wyjtó * domu, te go opryszki obedrą I zbiją, n kra dsiei* stały nią tak osąnt*. te nie mass nocy, w której by kto* nie był okradzionym, przy ozem zuchwal stwo złodziei posunięte bywa da naj wytaayoh granic: wysadzają drzwi okute, łaoiią sztaby żelazne, wyry wają okna, wchodzą po drabinach na piętra i t. p. A policja, a strat? Kryje się gdzie* po kątaoh, dzieląc się prawdopodobnie łupem se zło dziejami, no i strzeże złodziei, aby ioh kto nie spłoszył i nie popsuł im roboty. Na ludzi, mówiąc prawdę, poiyteoznyoh, którzy gdsiel czasem zakłują azpiega rządowego, tente rząd wymierza karę śmierci, ale je żeli łotrzyki zrabują i zbiją spokoj. nego człowieka, to rząd ani palcem nie kiwnie, ohoć tropienie złodziei i łotrów rozmaitych to jego psia po winność, bo przeoiei za to ściąga duże pieniądze! Czemu też ludzie nie upominają się o swoje? Przykład swawoli moskiew skiej. Wiotka Stok w powiecie Ostrow skim, w gulwraii łomżyńskiej, spa lony została przez tołoiany, stój4. cyob aa kwateraoh w Komorowie. Żołnierze przyohodzili do wiotki, zaczepiali dziewczęta, popełniali gwałty i tiarbarzyfiatwa. Niektórzy gospodarze namówili tedy awoiob parobków i dzielni ohłopoy tęgo sprali skórę Moskalom. Strażnik spisał protokół, była aprawa w gminie i żołnierze cieszyli się zawozasu, mytfląo, te sąd bardzo srogo ukarze przestępców. Stało się jednak inaczej. Są«l gminny naznaczył bardzo lekkie kary, a nawet tego gospoda rza, którego oórki zaosepiali żołnie rze. skazał tylko na 7 rubli kary. Wyrok wydany został w piątek, a w sobotę o godzinie 8 w nocy wy buch ( w Stoku pożar. Spaliło się 70 zabudowań, mnóstwo narzędzi go spodarskich, bydła, owieo, świń. Straty wynoszą około 30.000 rubli. Kiedy przyjechał z Ostrowa na czelnik straty ziemskiej dla spraw dzenia wypadku, wyszli do niego lu dzie z płaczem, skarżąc się, te to żoł nierze przez zemstę podpalili wieś. .Moskal wpadł w w Sou* kio Ar i jedne go staruszka (miał 80 lat) uderzył szpicrutą po twarzy, at się krwią za lał, drugiemu dostało się kilka rasy prsez pleoy. Potem podbiegł do gospodarza, a którego było złożone siano dla Itoni żołnierskich, i o mało go nogami nie kopał, krsyoząo: A osemu ty siana nie ratował, kiedyś widział te gore?! — Panie naoaelniku — tłómaosył nią biedak — ja ledwo dzieci urato wać mogłem. %ak to ta dsios moskiewska na wszystko sobie w nieszczęsnym na szym kraju pozwala. Kudowa rerkwi. Pomimo nieurodzaju tegoroczne go i nie baoząo na to, te w Iłosji jut mrą z głodu, wieloe nabożny i mi łościwy rząd moskiewski dla kilku nastu ozynowników swoich buduje drugą jut oerkiew we Włocławku (wojsko tam ma twoją oerkiew). Komitet budowy zwrócił się do ma gistratu miasta Włocławka s tąda. niem bezpłatnego wydania drzewa z lasów miejskich na budowę „świąty ni miejscowej”. Ze względu, te dwadzieścia jakieś tysięcy ludności katolickiej ws Włocławku ma ozte ry kościoły, a tydzi mają swoje bó tnioę, niemoy ssś swoją kirohę, magistrat skierował diiwaozne tąda nia komitetu oierkiewnego do sarzą du lasów pnńetwowyoh. Zwrócił aię komitet do leśnictwa rządowego, ale tam spotkał go aa wód, gdyt leśnic two odpowiedziało, te prawo pozwa la mu dawać drzewo na budowę oerkwi, tylko w tym wypadku, gdy. by miejaoowi mieszkańcy byli bie dni, n poaiewat mieszkaAcy Wło cławka sę zamotni. przeto mogą so bie sami wybudować „świątynią”* Komitat cerkiewny, jak zwykle robią Moskale, sięgnął wylej do wła* dzy o poparcie swojego tądaaia 1 rząd nakazał magistratowi dać bada* Iso aa oerkiew we Włoałnwka!.. Jak widzimy to rząd moskiewski* ktdry za skradzionych nam lasów, dziś jeszcze posiada ioh za jakieś trzysta miljondw rubli, nie obce jat dawać drzewa na opał dla szkółek, a i na budową swoieh prawosławnych cerkwi, która tak potrzebna w na* zzej ojozyżaie jak dziura w moście. Banki w Rosji. W sprawie banków rosyjskich „Now. \Vr.” (nr. U224) zamieioiło artykuł p. t. „Zmiana prądu”, W którym wyra ta lal, la wiąkasośś banków w Rosji pozostaje pod kia. runkiem lydów i że do zarządu ro* syjskimi bankami brakło kaadyda. tów pomiędzy łydami rosyjskimi, lecz trzeba było sprowadzać zagra, niozayoh: szwajoarskiob, austrjao. kich i niemieokioh. Prsytem żacy* towaaa gazeta twierdzi, te bankowa polityka Rosjan była odpowiedniej* sza i ostrożniejsza i te za wzór ban. kowej polityki mogą służyć banki, pozostająoe pod zarządem Rosjan. IN a taki zarzut, aosjaioaj żydom, bardzo ostro odciął się p. loko A> rensobn z Berdyczowa, nadąyłająo list do rsdakoji „No*. Wr." treaoi następującej: „Jakkolwiek na całym lwięcia ży dzi stoją dzil na czele bankowej działalności i swoje zdolnoloi finan sowę wykazali jeszcze w ozasaoh hi storji rzymskiej, nie będę jednak przeczył, że w Rosji byłoby mole pożądanem widzieć w bankach wię oej ludzi rosyjskich. Prawdopodob nie niema nawet żadnej potrzeby sprowadzać żydów z zagranicy w tym celu, jeśli ma sią swoloh dzie sięć miljondw i większość ich nie jest bez zdolności finansowych. Ale nie mogę zgodzić się na to, że do tychczasowy zarząd bankami (przy szłość wiadoma tylko Panu Bogu) przez rosjan może być „wzorem”. „Sięgając myślą w minione lat dwadzieścia, widzę, że: „Ryków ograbił bank skopiAski. „Kasatkin zrujnował do połowy (62 proc.) petersburskie Tow. wza jemnego kredytu. „Polaftski doprowadził do ban. kruotwa moskiewski bank dyskonto, wy i pożyczkowy. „Borysow i inni doprowadzili do bankruotwa symbirsko-saratowski bank ziemski. „Kitingof, Szel i inni zrujnowali kronsztadzki bank handlowy, „Doohinow, Slepuazkin i S-ka by li przyczyną bankructwa peterabur akiego handlowego i komiajoner akiego. „Alozewaki ograbił banki ilemski i handlowy w Charkowie. .,1’ianiiennyj i inni ią pod lądam t powodu srujnowania banka ekatery. no*ławskiego. „Czy wazyecy ni panowie aą lydn iui ? la jakiego powodu iob zarząd ma by«' wzorowym? Nin przypomi nam eohie jeaaoae nazwisk, jak kolwiek niewątpliwie nie brzmią ■ Żydowska, — tyoh panów, którzy zrujnowali banki: ezlncheoki niknie* gorodzki, orłowski i rótaa banki miejnkie. Dlaczego ioh polityka była „odpowiednia i ostrołna?” " Na kuratorja triaźwoAel na rok przyazły z a Żądało minltte. rjuro akarbu roeyjakiego aabweacjl 4 miljony rubli, t. j. 1 miljoa wiąoej ait tego roku. Zwiększenie tej no my ma być naetąpetwnm zaprowadze nia monopolu wódozanego w niektó. ryoh okrągaoh. Jakoś bałamuoeaie ludności polakiej aporo rubli Moakaii koaatujel