Newspaper Page Text
20 Lipca 1901. ECHA Z POLSKI Zabór Rosyjski WINCENTY RAPACKI.—Znakomity artysta dramatyczny, przytem autor nie poślednich zdolności —Wincenty Rapacki święci 401etni jubileusz pracy aktorskiej. Po ukończeniu szkół w Pradze, wstąpił młody wówczas adept sztuki w roku 1859 do warszawskiej szkoły dramatycznej, gdzie pod okiem Rychtera, a następnie Jasiń skiego, szyhko rozwinął się jego talent. Po raz pierwszy wystąpił—w Druskieni kach, jako kapitan, w przerobionej z powie ści Kraszewskiego "Dziwadło". Powodze nie zyskał od razu. W otoczeniu drużyny wileńskiej wędrował czas pewien po kraju, poczem wyjechał z Miłaszewskim do Ga licy i. We Lwowie w tym czasie wystąpił trzy razy gościnnie, a gdy go nie zaanga żowano, podążył na Bukowinę do Ortyń sfciego. Po dwóch latach dostał się z Mo drzejewską do Krakowa, gdzie wówczas dyrekcyę sprawował hr. Skorupka. Pięć lat pracy w podwawelskim grodzie dało mu tyle uznania, że zawezwano go do Warszawy (1869), w r. 1870 na stałe zaangażowano. Odtąd nie opuszczał już syreniego grodu. Z ustąpieniem Rychtera, Rapacki wszedł w jego wydział ról. W r. 1874 wystawił pierwszy własny dra mat "Wit Stwosz" i objął po Chęcińskim Teżyseryę. Za "Stwoszem" poszedł długi szereg in nych prac, jak "Por honore domsu", •"Acernus", "Mazur Czart", "Mikołaj Ko pernik", "Maćko Borkowic", "Odsiecz Wiednia" (nagrodzona na konkursie im. Sobieskiego) i t. d., jak również powieści i nowele: "Grzechy królewskie", "Doświa tła", "Hanza", "Histryoni", "Trefniś" i w. i. Położył Rapacki także wiele zasług na polu pedagogii dramatycznej, jako profesor szkoły dykcyi i deklamacyi przy Tow. mu zycznem w Warszawie. MANIFEST CESARSKI—Car Mi kołaj z racyi urodzin czwartej córki wydał następujący rozkaz: 1) studentów uniwer sytetów, uwolnionych z tych zakładów za udział w nieporządkach i odbywających o becnie powinność wojskową jako karę, tych którzy mają z tytułu stosunków familij nych ulgę pierwszej kategoryi, lub mają cych wady cielesne, czyniące ich niezdol nymi do służby w szeregach—zaraz zwol nić od służby obowiązkowej 2) wszystkim pozostałym studentom, odbywającym obe cnie powinność wojskówą jako karę, przy wrócić prawa w odbywaniu powinności wojskowej bez względu na oznaczony dla nich termin służby w wojsku 3) tytułem ustępstwa od prawa liczyć termin służby wszystkim studentom, odbywającym obe cnie powinność wojskową jako karę, od dnia pierwszego miesiąca, następującego po ich wstąpieniu do wojska. Szczególna łaska zwolnić od służby woj skowej ludzi, których wady cielesne czynią niezdolnymi do noszenia broni. NOM1NACYA BISKUPÓW.—'-'Nowo sti" donoszą, że na stanowisku arcybisku pa mohylowskiego, metropolity wszystkich kościołów rzymsko-katolickich w Rosyi, zatwierdzony został ks. biskup Kłopotow ski. Obecny biskup sufragan ks. Nie działkowski mianowany biskupem łucko żytomierskim. Akt przysięgi wyznaczono na dzień 20 czerwca, a akt prekonizacyi na dzień 30 czerwca. Biskup Simon otrzymał tytuł honorowy arcybiskupa atalijskiego i wkrótce wyjeżdża do Chicago. Czyżby kurya Rzymska postanowiła o bejść się bez pomocy kongresu i kandyda tów zakonu z łona Polski. To by był do piero figiel! Z POWODU NIEURODZAJU. "Wrasz. Dniewn." pisze: "Wobec donie sień pism miejscowych o nieurodzajach w niektórych guberniach, a szczególniej o nieurodzaju zbóż ozimych, wskutek czego może okazać się brak słomy główny Na czelnik kraju poleci gubernatorom zebrać szczegółowo dane tak o rozmiarach prze widywanego nieurodzaju, jako też i o śro dkach. za pomocą których możnaby usunąć skutki tego nieurodzaju nadto polecono gubernatorom, aby do omówienia tej spra wy zaprosili miejscowe towarzystwa rolni cze." HONJA OFIARA.—Na budowę kościo ła Zbawiciela wpłynęła ofiara 20,000 rubli. Szlachetnym ofiarodawcą jest ś. p. Karol Kempf, zmarły w początkach z. m. w War szawie. Będąc mieszkańcem miasta Radzy mina, pracą i oszczędnością doszedł do pe wnej zamożności. Po stracie żony, czując się słabym, przed dwoma miesiącami przy był do Warszawy i tu, podczas ciężkiej choroby, przewidując rychły swój koniec życia, całą majętność swoją zapisał na bu dowę kościoła Zbawiciela przy ul. Marszał kowskiej. OŚWIETLENIE ELEKTRYCZNE WARSZAWY.—Komitet ministrów w Pe tersburgu zatwierdził koncesyę na oświetle nie Warszawy elektrycznością przez towa rzystwo akcyjne Schuckert i sp. w Norym berdze i Petersburgu. Towarzystwo wy mienione posiada już tu, w Warszawie swój oddział, z oddziałami pomocniczemi w Łodzi i Sosnowcu. ROBOTNICY W MONOPOLU.—Aby robotników, pracujących w zakładach mo nopolowych, zachęcić do uczestniczenia w kasie emerytalnej, istniejącej przy zarzą dzie, zarząd akcyzy guberni warszawskiej i siedleckiej ustanowił nowy system przyjmo wania robotników, to jest nie za wynagro dzeniem dziennem łub miesięcznem, a na służbę stałą. KOLEJ WARSZAWA-RADOM. Sprawa budowy kolei szeroko torowej po między Warszawą 1 Radomiem przesłana była przez kancelaryę generał gubernatora do warszawskiego oddziału towarzystwa po pierania rosyjskiego przemysłu i handlu w celu szczegółowego wyjaśnienia znaczenia ekonomicznego projektowanej linii kolejo wej, w stosunku do tych miejscowości, przez które ma przechodzić ta kolej. Obe cnie, Główny Naczelnik kraju p%o rozpatrze niu odpowiedzi, zredagowanej przez oddział towarzystwa pop. ros. przein. i handlu, li znął dowody i motywy, wykazujące konie czną potrzebę budowy kolei Warszawa Radom, jako zasługujące na poparcie, wskutek czego sprawa tej kolei powtórnie przesłaną zostanie do rozpatrzenia w mi nisteryum komunikacyi. TORTURY W WIĘZIENIACH RO SYJSKICH.—Pogrzeb gimnazyasty Krey era, który popełnił samobójstwo w więzie niu mitawskiem, dał powód do demonstra cyi młodzieży szkolnej, która mimo zaka zu brała liczny w pogrzebie ofiary żan darmskiego systemu badania. Z powodu formalnych tortur, jakie znosić musiał ten nieszczęśliwy chłopiec, przypominamy, iż już w r. 1899 naczelnik więzieuia w Mita wie "własnoręcznie" zadusił robotnika Ewalda, o czem donosiło wtedy obszernie, wydawane tajnie pismo soęyal lityczne "Robotnik łotewski". Wreszcie więźnio wie, zwłaszcza "polityczni", tak źle są ży wieni, że aresztowany przed paru miesiąca mi niejaki Breedis ciężko się rozchorował z powodu tego pożywienia. NIEMCY W KŁOPOCIE.- Kilku Niemców wybrało się w Zielone Świątki do Warszawy. Zabrali ze sobą przyrząd do fo tografii i na granicy robili nim zdjęcie widoków w celach nie politycznych. Kiedy stanęli na dworcu w Warszawie, przytrzy mano ich jako szpiegów i dostawiono pod eskortą wojskową do więzienia. W drugie święto po południu stanęli przed komen dantem Warszawy, który kazał z nich spi sać protokół, poczem wrócił im wprawdzie wolność, ale znowu pod eskortą trzech żoł nierzy 7, nabitemi karabinami odstawiono ich do granicy. Aparat fotograficzny i pły ty ze zdjęciami władza zatrzymała i zni szczyła. KARA CHŁOSTY.—Ze Studzieńca. Dyrektor zakładu poprawczego w Studzień cu zwrócił się do rady z żądaniem pozwo lenia na ukaranie pięciu chłopców rózga mi. Rada zezwoliła ukarać tylko jednego z nich, a jednocześnie zaznaczyła, że kara cielesna powinna być stosowana tylko w wypadkach wyjątkowych, gdyż już inne ka ry nie odnoszą skutku. Postanowieniu te mu przyklasnąć tylko należy, bo wielki czas już ku temu, aby zasady pedagogi czne, nakazujące wychowywanie za pomocą rózeg, zamknięte zostały na dwa spusty za drzwiami, wiodącemi do archiwum. UPIĘKSZENIE KOSGIOŁA.—Z Mła wy. Ks. dziekan Ordon, proboszcz kościo ła tutejszego, pragnąc uczcić jubileusz Oj ca św. Leona Xlllgo, zamówił w Warsza wie u artysty rzeźbiarza, 1. Teofila Godec kiego, budowę ołtarza w części z marmuru, w części z kamienia szydłowieckiego, w stylu odrodzenia włoskiego. Oprócz ołta rza, p. Godecki wykona dla kościoła mław skiego z kamienia szydłowieckiego figurę Zbawiciela i Matkę Boską, które ustawione będą na obeliskach przed kościołem. Po święcenie figur odbyło się w dniu św. Pio rą i Pawła, 29go b. m. MAKSYM GORKIJ.—Dzienniki ber lińskie donoszą, że uwięziony w Niżnym Nowogrodzie pisarz rosyjski.Maksym Gor kij został przeniesiony do szpitala miej skiego. Konsylium złożone z 7 lekarzy skonstatowało poważny rozwój choroby piersiowej. Gorkij, liczący lat 30, pracuje obecnie nad społecznym dramatem p. t. "Obywatele", który obiecał teatrowi w Moskwie wątpliwem jest jednak, czy stan zdrowia pozwoli mu dramat dokończyć. O popularności Gorkiego w Rosyi świadczy fakt, iż otrzymuje on obecnie liczne listy od chłopów, którzy podają mu różne środ ki na chorobę piersiową. STRASZNA SMIERC W FABRYCE. —Straszny wypadek zdarzył się w fabryce Sambora i Kramczyka w dniu 13 z. m. o godz. 8ej rano. Gdy fabryka była w peł nym ruchu siedmnastoletni robotnik Teofil Remieszka chciał nałożyć pas transmisyj ny, który go pochwycił. W szalonym pę dzie Remieszko stracił lewą rękę i pięty u nóg, uległ zgruchotaniu lewego uda i poła maniu żeber. Nieszczęśliwego robotnika w nieprzytomnym stanie przeniesiono do szpitala gdzie dokonano pierwszego opa trunku i amputacyi ręki, lecz biedaczysko nie przetrzymał cierpień i zakończył życie w pół godziny po operacyi. PRZYGODA AUSTRYACKICH OFI CEROW.—Warszawa. Balon wojskowy, który wzniósł się w Krakowie dnia 15 zm. z okazyi międzynarodowego puszczania ba lonów z porucznikami artyleryi wałowej Fe stnerem i Stipczicem, lądował w guberni Lubelskiej. Oficerowie zostali ęrzez dwa dni zatrzymani pod dozorem ptfłkownika żandarmeryi, dopóki nie przyszło pozwole nie od generał gubernatora w Warszawie, że można ich wypuścić. Wypuszczono ich na wolność dnia 15 czerwca, poczem wróci li do Krakowa. POŻAR MYDLARNI.- W Kitelcach zgorzała mydlarnia p. Bernarda Krzyżkie wicza. Ogień wynikł dnia 15go z. m. o godz 2 rano i w krótkim czasie strawił ca ły zakład. Szkody rubli. A E Y K A e°.- wynoszą około 40,000 KASA POZYCZKOWA. Na posiedze niu wydziału kasy w towarzystwie dobro czynności rozpatrzono 38 podań drobnych przemysłowców i osób, z pracy rąk żyją cych, poczem przyznano im 8,188 rb. po życzki. Wogóle na pożyczkach pozostaje 73,080 rb. SPRAWY FABRYCZNE-Według o głoszonego w "Zbiorze praw" przepisu, za datki, wydawane robotnikom przy najmie ich do fabryk, mogą być umarzanenie ina czej, tylko przez potrącanie, przy każdej wypłacie zarobków 1-3 należności robotni kom nieżonatym lub 1-4 żonatym. MORDERCA SP. WOŁODKIEWI CZOWEJ.—Odessa. Małyszewa. morder cę śp. Zofii Wołodkowiczowej, skazano na dożywotnie ciężkie roboty. Osobno stanie on jeszcze za usiłowane zamordowanie żandarma na stacyi Kodymu. Zabór Austryacki ZMARLI. —-Aureli Urbański, poeta, autor "Miatieża" (Krótkie obrazy patryotyczne z powstania 1863 r.) i wielu innych utworów. Jego dramat "Na pod daszu" niedawno miał być grany w Mor. Ostrawie, ale został przez policyę zakazany. Ksiądz Tadeusz Chromecki, rektor ks. pijarów w Krakowie, znakomity kaznodzieja i gorący patryota. uczestnik powstania 1863 r., należał do założycieli Tow. "Szkoły ludowej" i był przewodni czącym Koła krakowskiego. Podczas uro czystości otwarcia Domu Polskiego w Mor. Ostrawie wygłosił mowę ognistą, która podobała się nawet Czechom, bardzo wy magającym w tym względzie. Dr. Ferdynand W e e 1 Zmarł po kilkudniowej zaledwie chorobie poseł miasta Krakowa do parlamentu au stryackiego i do galicyjskiego sejmu, dr. Ferdynand Wejgel. Zmarły, pomimo nie mieckiego nazwiska, nic w sobie niemie ckiego nie miał, gdyż pochodził z rodziny, która już w XlVym wieku w Polsce i w Krakowie osiadła i czas długi używała na wet przydomka "Wejgel-Wierzchłiński." Ferdynand Wejgel miał przeszłość bogatą w koleje zmienne, ale zawsze nacechowane pracą usilną, wytrwałą, dobro publiczne mającą na oku. A więc za młodu był urzę dnikiem administracyjnym, potem sekreta rzem uniwersytetu krakowskiego (1850— 1865). potem sekretarzem izby handlowej krakowskiej, którego to stanowiska nie po rzucał do końca życia, choć i posłował do parlamentu i sejmu choć od roku 1881 przez lat niespełna cztery był prezydentem miasta Krakowa. Podczas otwarcia sesyi parlamentu, do którego z małą przerwą należał od 1869 r., pełnił przez dni ośm obowiązki prezesa izby poselskiej tytułem starszeństwa. Wszystkie stronnictwa chciały go wybrać prezesem stałym. Nie zgodziło się przecież na to Koło polskie, nie chcąc brać odpo wiedzialności bezpośredniej w zwalczaniu obstrukcyi czeskiej, która wtedy stała w pierwszym rzędzie katastrof, mogących sprowadzić zamknięcie sesyi. POMNIK CHAŁUBIŃSKIEGO.—Za kopane. Trzydzieści lat temu, w cichej do linie zakopańskiej, o której nie wiedział nikt, oprócz garstki dawnych literatów, Pola, Seweryna Goszczyńskiego, tych pier wszych "aerników", pojawił się Tytus Chałubiński. Znakomity lekarz, chluba warszawskiej Szkoły Głównej, zoryentował się prędko, że Zakopane posiała wymarzone warunki, ażeby je zamienić na pierwszorzędną sta cyfe klimatyczną. Wślad za tem poszły je go usiłowania, ażeby bogatych warszawia ków, potrzebujących leczenia klimatyczne go. skierować—zamiast do Szwajcaryi—do Zakopanego. Chałubiński był powagą, uznaną w całem Królestwie, więc przyszło to nietrudno. W kotlince zakopańskiej za roiło się od pierwszych szeregów warsza wskich, potem przyszły dalsze, potem za dobrym przykładem ruszyła się Galicya, słabiej nieco Poznańskie, potem nie trzeba już było agitacyi, bo zastąpił ją rozgłos Za kopanego i... nakoniec Zakopane stało się tem, czem jest dziś, stacyą gwarną, ludną, modną i powracającą zdrowie. A gdyby kto mógł obliczyć cyfrowo, ilu ludzi za wdzięcza Zakopanemu siły po wrócone i odzyskane zdrowie, to pokazałoby się, że ludzi tych dotąd było wiele i wiele tysięcy! To wszystko jest dziełem Chałubińskie'- Dziś jeszcze pomimo wielkich zmian, ja kie tu zaszły od zgonu znakomitego leka rza i uczonego, na każdym kroku spotyka się ślady jego działalności. To też nie można podciągnąć tego pod epidemię pomnikomanii, gdy tutaj, gdzie spoczęły na sen wieczny zwłoki Chałubiń skiego, w miejscowości, którą on jakby z pod ziębli wywołał, stanął skromny, nie pochłaniający wielkich sum, na jakie Za kopane pozwolić sobie nie może, pomnik znakomitego obywatela. Pomnik ten wznie siony został zresztą nie ze składek publi cznych, lecz kosztem jednego człowieka. Przed kilku dniami stanął na Chramcó wkach śliczny biust Tytusa Chałubińskie go na kolumnie naśladującej wybornie pień drzewa. Całość ma kilka metrów wy sokości i odrzyna się efektownie na tle zie leni świerków. Jest to niekrzyczący, ale pięsny hołd, oddany pamięci Chałubiń skiego, przez jego serdecznego druha, dra Andrzeja Chramca, w którym widział on zawsze swego następcę i spadkobiercę swo jej pięknej idei. Dr. Chramiec nie zawiódł też pokładanych w nim nadziei. Kocha Za kopane, którego sam jest dzieckiem i około rozwoju| jego położył zasługi, nie dające się niczem wymazać. "Odsłonięcia" pomnika z towarzyszącą takim aktom pustą frazeologią, nie byłoy ZNIESIENIE WYROKU. Wiedeń. Siednidziesięcio-dwuletni włościanin Ja nikowski, z Jaworzna, został we wrześniu ubiegłego roku przez sąd krajowy w Krako wie za obrazę sądu powiatowego i komisa rza sądowego w Jaworznie skazany na 6 miesięcy ciężkiego więzienia. Skutkiem re kursu prokuratoryi państwa, karę podwyż szono na 10 miesięcy i Janikowski w gru dniu zaczął już odsiadywać tę karę. Rów nocześnie adwokat dr. Zipser wniósł do ministeryum sprawiedliwości podanie, do wodzące niewinności Janikowskiego i prośbę, aby generalna prokuratorya wnio sła zażalenie dla strzeżenia ustawy (zur Wa hrug des Gesetzes). Najwyższy trybunał, jako kasacyjny, zniósł wyrok sądu krakow skiego i co do rzeczy samej wydał wyrok uwalniający. W drodze telegraficznej pole cono Janikowskiego natychmiast wypu ścić na wolność. STRZAŁY W KOSZARACH.—Z Prze myśla donoszą nam: Od kilku dni krąży po mieście pogłoska, że w koszarach 58 pp. usiłował pewien szeregowiec zastrzelić plu tonowego i że w tym celu dał z karabinu około 10 strzałów. Podstawą do tej pogło ski było następujące zajście, które wyda rzyło się w nocy: Szeregowiec Czaban wstał około godziny 11 w nocy z łóżka, zdjął ze ściany karabin, naładował go 5 pa tronami, poczem zmierzył w przeciwległy koniec izby, w stronę łóżka, gilzie spał plu tonowy Kujawski. Pierwsza kula chybiła celu, zadrasnąwszy tylko nos Kujawskiego, który miał na tyle przytomności, że zesu nął się z posłania i schował pod łóżko. Czaban zaś stał z wyciągniętym karabinem i mierzył dalej w łóżko, nie widząc, że jest puste. Huknął drugi strzał i trzeci. W ko szarach całych popłoch i bieganina, a on stał z wymierzonym karabinem i strzelał w łóżko, nie widząc nic i nie słysząc, co się koło niego dzieje. Żołnierze nie śmieli się doń przybliżyć. Dopiero gdy dał 5 strzałów i chciał naładować ponownie ka rabin. chwycił go pewien kapral z tyłu za ramię i rozbroił. Czaban nie stawiał żadne go oporu, tylko patrzył ciągle uporczywie w stronę łóżka... Było coś tragicznego i wstrząsającego w tej całej scenie. Rozbro jony i aresztowany milczał uporczywie. Po długich pytaniach, dlaczego to zrobił, od powiedział jednem tylko słowem nie. Nie więcej nie można zeń było wydobyć. Do aresztu dał się odprowadzić bez żadnego oporu. Czaban służył od października r. z. w kompanii 6. Kompania ta była t. zw, "Strafkompae." JAK WYG ŁAPA OŚWIATA W GA LICYI. Niesłychane stosunki na polu szkolnictwa ludowego w Galicyi ilustruje jaskrawo następujący fakt, o którym do noszą nam z Nowego Sącza: We wsi Cza czów (pow. N. Sącz.) budynek szkolny stoi od dłuższego już czasu próżno, gdyż nie ma w nim nauczyciela. Gmina poczyniła więc wydatki na urządzenie szkoły, dzieci jednak nie mogą pobierać nauki,, gdyż o kręgowa rada szkolna nie postarała się o obsadzenie tej szkoły. Brak ten jednak wy nagradzają wójt tej gminy Pakosz i pod wójci Klimczak w ten sposób, iż zwołują w każdą niedzielę do szkoły dzieci wraz z rodzicami i tam rozpoczyna się nauka, uroz maicana pijatyką, gdyż p. wójt każe się należycie częstować za spełnianie obowiąz ków nauczyciela. Pakosz i Klimczak znani są w gminie z nieodpowiedniego prowa dzenia się. Gospodarka ich w gminie, bezprawia i gwałty, których się dopu szczają, były powodem licznych zaża leń, wnoszonych przez włościan na wójta i podwójciego. Można więc sobie wyobrazić, czego dzieci szkolne nauczą się od panów wójta i podwójciego, przeplatających obfi cie swe "wykłady naukowe"—kieliszkiem. Galicya zaczyna więc wracać do czasów, w których "oświatę" na wsi reprezentowali organista i wójt. W'oczach Bobrzyńskiego zapewne i to jeszcze za wiele. KRWAWY DRAMAT MIŁOSNY.-Ze Skolego donoszą: W małej podgórskiej wiosce, obok Skolego, rozegrał się okropny dramat miłosny. Parobczak, niejaki Kiry ło Tukało, od dłuższego czasu prowadził romans z mężatką Kałahirową. Tukało tak namiętnie przywiązany był do Kałahiro wej, że śledził ją krok w krok z obawy, aby go nie zdradziła. Stosunek ten trwał już dłuższy czas, gdy niespodziewanie przed kilku dniami dowiedział się Tukało, iż kochanka jego miała spotkanie sam na sam z Żydem karczmarzem i że nazajutrz nową wyznaczyła mu schadzkę. Tukało po stanowił się zemścić. Skoro zbliżył się kry tyczny moment, z nabitym karabinem w ręku podążył do karczmy. Przed karczmą Tukało zaczaił się w krzakach i czekał. Po chwili nadeszła Kałahirowa, w tej chwi li z zarośli padł strzał i kobieta z przeszy tą piersią runęła na ziemię. Tukało wy strzelił jeszcze po raz drugi i ranił ją w głowę. Dokonawszy tej zbrodni, z zimną krwią złoczyńca powrócił do domu. Zan darmerya przyaresztowała zbrodniarza i odstawiła do więzienia sąlu powiatowego w Skolem. POD KOŁAMI POCIĄGU.—Za Mo gilską rogatką znajduje się karczma, zwa na "pod snopkiem", około której bardzo blisko przechodzi tor kolei Kraków-Koc myrzów. Do karczmy tej zajechał włościa nin Wincenty Gauden z Wróżenie i pozo stawił konie za torem kolejowym. Gdy u słyszał z karczmy, że pociąg nadchodzi, wybiegł szybko, ażeby zapobiedz spłosze niu się koni. Wybiegając z za muru, wpadł tuż przed nadchodzący pociąg tak niespo dzianie, że maszynista nie mógł dać kontr pary i zapobiedz katastrofie. Po wstrzyma niu pociągu zabrano żywego jeszcze W. Gaudena do wagonu, ażeby przewieźć go do Krakowa i otoczyć opieką lekarską. Nieszczęśliwy człowiek umarł w kilka mi nut później w wagonie. Na dworzec kolejo wy przybyło pogotowie ratunkowe, lecz za stało już trupa. W SPRAWIE KS. MARDYROSIB WICZA donoszą, że dotychczas śledzwo nie zostało ukończone. Z obecnego stanu rzeczy nie można wnioskować, że rozpraw® odbędzie się przed ławą przysięgłych, prze ciwnie, dotychczas śledztwo toczy się w kierunku sprzeniewierzenia, a w takim ra zie przyszłaby przed zwykły trybunał. Kwota sprzeniewierzona przez ks. Mar dyrosiewicza wynosi przeszło 200,(XX) kor., a poza tem pozostawił olbrzymie długi. O wypuszczeniu ks. M. na wolną stopę nie ma wcale mowy. Gdyby nawet zapadła u chwała wypuszczenia go za kaucyą, to w stosunku do sprzeniewierzonej kwoty kau cya musiałaby być bardzo wysoka. SPRAWA OKOCIMSKA.—Akta, do tyczące Antoniego Kędziora, jednego ze sprawców zamachu na p. Jana Goetza w Okocimiu, nadeszły już do Krakowa z naj wyższego trybunału kasacyjnego w Wie dniu. Przekazano je sędziemu śledczemu celem przeprowadzenia dalszych dochodzeń i przesłuchiwania świadków. Po ukończe niu dochodzeń akta odstąpione będą proku ratoryi państwa, która rozstrzygnie o dal szych krokach. Na wypadek uznania po trzeby nowej rozprawy karnej przeciw Kę dziorowi, odbyłaby się ona dopiero we wrześniowej kadencyi przysięgłych. STRASZNE POBICIE. Z Nowego Sącza donoszą nam: 17-letnia Maryanna Józezak, służąca u Józefa Kachniarza w Nawojówce koło N. Sącza, została przez tegoż 15 zm. strasznie pobita, podobno za to, że pasąc bydło usnęła i bydło weszło w jego zboże. Pomimo, że Józ^zakówna skutkiem wewnętrznego uszkodzenia zacho rowała, Kachniarz, grożąc jej biciem, zmu sił ją na drugi dzień znowu iść z bydłem w pole, gdzie znaleziono ją bez życia. Śle dztwo w toku. WYLEWY.—Z Krościenka pod Ohyro weui donoszą, że rzeka Strwiaż, wezbra wszy wskutek deszczów, wylała. Woda, wznosząca się na 2A metra ponad zwykły poziom, zerwała most. W pobliskiej wsi Berechy most kolejowy uległ uszkodzeniu tak, że musiano wstrzymać pociągi. Z Gromnik donoszą nam: Wylewem rze ki Biały jesteśmy ogromnie zniszczeni. Po daliśmy natychmiast o likwidacyę szkód do inspektorów podatkowych. OSPA.—W Krakowie od pewnego czasu grasuje ospa, zwłaszcza w okolicach ul. Lubicz. Rakowickiej i Topolowej. W tych dniach zmarło na nią w tej dzielnicy dwo je dzieci. Zabór Niemiecki ODWAŻNA POLKA.—Jedna z Arty stek-Polek, o nazwisku zaszczytnie zna nem w malarstwie naszem, oburzona osta tnim reskryptem ministra Studia, przesłała na jego ręce list, który zamieszczamy po niżej w tlómaczeniu polskiem, jako nader charakterystyczny przyczynę* do wrażenia, jakie wywarła w społeczeństwie polskiem polityka niemiecka doby ostatniej. List jest o tyle ciekawym dokumentem, że wy szedł z pod pióra osoby stojącej zupełnie na uboczu od ruchu politycznego i że trze ba było naprawdę "polityki pozbawionej zmysłu politycznego i uczciwości polity cznej", aby protest podobny w społeczeń stwie polskiem wywołać. List poniżej przytoczony—został przez autorkę, zamieszkałą w granicach państwa niemieckiego, opatrzony podpisem i adre sem i przesłany p. Studtowi. Pisma w za borze pruskim, którym list ten został za komunikowany, oczywiście nie mogły go umieścić. J. Wielmożny Panie! Ponieważ moi ziomkowie w pruskiej Izbie Deputowanych występują zbyt grze cznie, natomiast za mało energicznie, po nieważnie dali Panu należnej odprawy za Jego sromotną działalność względem Pola ków, pozwalam sobie na tej drodze wyrę czyć moich współziomków w wykonaniu tego, ciążącego na nich, obowiązku. Przedewszystkiem zaznaczyć muszę, źe stanowisko, jakie Pan w kwetsyi polskiej zająłeś, dowodzi, iż nie posiadasz tych za let., jakiemi Minister Oświaty wyróżniać się powinien. Brak Ci zmysłu politycznego i uczciwości politycznej, brak poczucia sprawiedliwości. Niedorosłeś, Panie, do stanowiska Ministra Oświaty. Zdanie to jest powszechnie uznane, mi mo to postaram się je udowodnić. Gdybyś był uczciwy, sprawiedliwy i mą dry, Jaśnie Wielmożny Panie, nie zdobył byś się na ten czyn zuchwały pozbawienia języka ojczystego dzieci Narodu, któremu odebrano kraj i swobodę. Tego rodzaju bez prawne i ciężkie przekroczenie konstytucyi jest bez kwestyi nieuczciwością polityczną tego rodzaju cyniczne pogwałcenie najele mentarniejszych zasad etyki ludzkiej jest niedającą się niczem skreślić niesprawie dliwością ale jest to równocześnie czyn dowodzący w najszerszem słowa tego zna czeniu jest niedocenianiem interesów wła snego narodu jest czynem niemą drym. Naród prowadzący tak nieludzką i bru talną politykę względem drugiego narodu, traci wszelkie prawa, aby uważać się i być uważanym przez innych za naród cywilizo wany takim barbarzyńskim postępkiem staje się on podobny do prymitywnej hor dy. Toteż myślę, że gdyby pański cesarz był prawdziwym chrześciańskim monar chą, gdyby obowiązki swe względem naro du, jako obowiązki ojca względem rodziny pojmował, niezawodnie byłby Ci W. Pa nie, w dniu, w którym wydałeś owo sromo tne rozporządzenie, udzielił dymisyę. Po nieważ jednak nie miało to miejsca, jest to dowodem, źe cesarz pański, zarówno jak i Pan. siłę stawia przed prawem, chrze ściaństwo zaś jego jest tylko pozornem, a nie głęboko wkorzenionem. Przyjdzie jednak dzień, w którym Prusa cy przekonają się, że tego rodzaju nieludz-